Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak się zachowac?
Autor Wiadomość
martusia_1970
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-15, 20:56   Jak się zachowac?

Jesteśmy w kryzysie już dłuższy czas, ja pracuje nad sobą, jest o niebo lepiej.
Wiadomo, mąż mnie nie kocha nie chce .......naprawiac, brak nadziei z jego strony i tak.........

ale Ja mam problem bo nie wiem jak się zachowac w obecności męża,
chodzi mi o to że coś mnie paraliżuje jak jest w domu, nie potrfię byc sobą.
Zchodzę mu z drogi jak tylko mogę, czy ktoś ma lub miał podobny problem?
Czuje się zawstydzona, zakłopotana......... najlepiej schowała bym się gdzieś?
Może to dziwne pytanie, ale proszę o radę jak sobie z tym radzic?
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-15, 21:39   

Martusiu, ja myslę, że kazda z nas ma podobnie. Ja też tak mam. Wręcz psychicznie odpoczywam jak mój mąż jest w pracy, a zarazem za nim tęsknię. Ale jak przychodzi to czasami nawet nie wiem, o czym z nim rozmawiac.... Chciałabym się przytulic, ale nie potrafię. Chciałabym pocałowac, ale przez miesiace nie umiem... To chyba naturalna reakcja obronna i nic się na nią nie poradzi.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-15, 21:47   

zapytam z ciekawości...
Mężowie też czują się tak skrępowani?
 
 
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-15, 21:56   

grzegorz_ napisał/a:
Mężowie też czują się tak skrępowani?

Pewnie nie. Ale prawdą jest to, że mój mąz woli przebywac w pracy niż w domu, a jak jesteśmy razem to i tak tylko siedzi na komputerze. Nie ma żadnych wspólnych, rodzinnych wyjsc, na zakupy też chodzę sama... I nie z mojej winy, bo nawet jak wyjdziemy, to mój mąz zaraz się czepia, krzyczy na małą lub obraża. Z byle głupoty. Wiec prawdę mówiąc wolę bez niego. Przynajmniej nikt na dziecko nie wrzeszczy, że jej kawałek ziemniaka spadł, np podczas obiadu.
 
 
aatka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-15, 23:11   

Martusiu, chyba wszystkie odczuwamy podobnie. W momencie kiedy mąż (tygodniami unikający rozmów na ten temat) w końcu wydusił że nie wie co czuje i chyba się wypaliło poczułam się jakby bardzo ważna część mnie nagle stała się obca, zimna, odcięta. Jakby amputowano mi część serca, które tak dobrze znałam i kochałam.
Czujemy się chyba tak ponieważ nagle mieszkamy z obcym mężczyzną, który niewiele ma wspólnego z tym zaakceptowanym, "zrośniętym" z nami. Intymność, bliskość, czułość, współodczuwanie i współmyślenie nagle jest niemożliwe. Jest za to szok. Jeden wspólny świat dzieli się nagle na dwa odrębne.
Przynajmniej ja to tak odczuwam.
Ja mam buziaki na dobranoc i dzień dobry, ale początkowo paliły jak Judaszowe. Bo słowa stały w sprzeczności ze słowami. Nadal stoją, ale teraz wolę myśleć że mąż chce zachować taką "nitkę" która może kiedyś się znów przerodzić w linę okrętową jaka nas kiedyś łączyła.

No właśnie Grzegorz:
Cytat:
zapytam z ciekawości...
Mężowie też czują się tak skrępowani?]

może panowie na forum wypowiedzą się w temacie?
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-15, 23:25   

Pewnie wcześniej czy później panowie się zmęczą i przestaną się buntować wobec
aktualnej sytuacji i wpadną w stan tumiwisizmu.
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-15, 23:56   

aatka napisał/a:
może panowie na forum wypowiedzą się w temacie?

Owszem uważam to za fajne pytanie i może dzięki niemu będę miał sznase wyrazić jak ja to czuje:
W trakcie ostatniej poważnej rozmowy- usłyszałem to.
Zbyt duża przepaść już nas dzieli-rozumiem to
ale pojawia się tu moje pytanie:
co zrobiła żona by ją zmniejszyć.???
Ze swojej strony próbowałem co mogłem -a to trudne biorąc pod uwagę, że na mnie miała spoczywać większość grzechów doprowadzających do zakrętu nasze małżeństwo.
Dalej usłyszałem że:
nie ma takiej szansy bym się zbliżył choćby na 1 metr -
zatem ograniczone na wstępie mam pole manewru.
Następnie zauważyłem że woli chętniej rozmawiać z innymi niż ze mną,
wnioski proste nie będę się narzucał skoro niemile widziany.

Dalsze wnioski :
widząc że lubi bardziej przebywać poza domem niż w domu-nie narzucam i nie ograniczam jej świata własna osobą.....

I tak analizując całość może to nie jest tumiwisizm o jakim napisał Grzegorz-jeno adaptacja do sytuacji w jakiej człek zmuszony żyć .
I wcale ona nie cieszy, z chęcią by to człowiek zmienił
tylko by to się stało potrzeba odrobine woli z drugiej strony....

A to pieruńsko trudne -szczególnie jak druga strona tylko w sobie widzi wciąż
tą biedna i nieszczęśliwa stronę a nawet sekundy nie zastanowi się nad prostą sprawą

Jak ten chłop ma cokolwiek wykonać i dokonać-skoro wszędzie ZASIEKI


pozdrawiam
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 00:37   

aatka napisała :
Cytat:
Czujemy się chyba tak ponieważ nagle mieszkamy z obcym mężczyzną, który niewiele ma wspólnego z tym zaakceptowanym, "zrośniętym" z nami. Intymność, bliskość, czułość, współodczuwanie i współmyślenie nagle jest niemożliwe. Jest za to szok. Jeden wspólny świat dzieli się nagle na dwa odrębne.
Przynajmniej ja to tak odczuwam.


Zgadzam się .
Z tym , że to NAGLE to tylko dla jednej ze stron .


Drugie określenie - NIEMOŻLIWE .
Na pewno conajmniej niesamowicie trudne .
To tak jakby nas chciano "związać " z pierwszą przypadkową osobą na ulicy .
Myślę , że tak nas postrzegają odchodzący .
Tu jestem w stanie zrozumieć ten mechanizm .
To tak jakby mi pakowali faceta do łóżka .
W życiu - nigdy , nigdy nie "będziemy" razem .
To taki chyba już niezalezny od nas OPÓR - fizyczny , emocjonalny .
W tym sensie rozumiem odchodzących .

Powroty .
Trudno nawet sobie wyobrazić , bez GŁEBOKICH zmian .
Ja mówię o przypadkach DALEKICH odejść .
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 00:41   

mare1966 napisał/a:


To tak jakby nas chciano "związać " z pierwszą przypadkową osobą na ulicy .


Mare,
Poszedłbym dalej i powiedziałbym, że to nawet trudniejsze niż z przypadkową osoba z ulicy,
ponieważ z przypadkową osoba z ulicy nie wiąże się cały bagaż negatywnych historii.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 01:06   

Słuszna uwaga , Grzegorz .

Ale też :roll:
z drugiej strony
trzeba przyznać .
Kiedyś DOBROWOLNIE obie strony powiedziały jednak TAK . :mrgreen:
Jakoś tam pasujemy .

Facetowi powiedziałby NIE .
Nawet nie każda niewiasta przypada do gustu .
Nawiasem - od czego ten gust zależy ?????
W kilka sekund , ponoć 10 potrafi się to stwierdzić wstępnie .
I kijem nie zapędzisz , jak ci mocno nie pasi .
Zwykle wygląd , ale i charakter , sposób bycia .

To gdzieś poza świadomością się odbywa , taka "selekcja" .
A może ten wewnętrzny mechanizm
jest jednak błędny ? :roll:
 
 
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 01:27   

Własnie, kiedyś sobie powiedzieli TAK, a teraz jedna strona twierdzi, że to pomyłka życiowa była...

To po co starał się o mnie drugi raz??? Może to też panowie wytłumaczycie? Skoro raz mnie porzucił jeszcze przed narzeczeństwem, po co wracał, starał się, żeby znowu mieć wątpliwości, myśleć nad związkiem u kolegi przy grach RPG, wracać kolejny raz, zwlekać z oświadczynami, w końcu decydować się na ślub, po to, żeby po 7 latach powiedzieć, że za późno, nic się nie da zrobić, a tak w ogóle to nie kochał mnie już 1, 5 roku po ślubie???

Może sobie mentalną tabelkę w excelu odnośnie mnie robił???

A tak w ogóle to przyjmijmy, ze nie spełniłam jego oczekiwań, a on nie umiał do mnie dotrzeć z przesłaniem na temat tychże.

Mogę sobie racjonalnie poironizować, a nieracjonalnie mieć nadzieję, że Bóg wie, co robi.
 
 
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 01:59   

I racjonalnie, Filomeno, też możesz mieć.
Jak się takiemu niezdecydowanemu "odwidzi" po 20 latach i stwierdzi, że nigdy nie kochał i zostawi kobietę z trójką dzieci, w tym jednym niepełnosprawnym i ogromnym kredytem, to jest kompletna masakra i żal, że nie zrobił tego z 15 lat temu nic nie daje.
Niedojrzałość i deficyty, których bez ich uświadomienia sobie nic nie zapełni ani nie zmieni. Problem w tym, żeby żyć odpowiedzialnie i nie utożsamiać szczęścia z przyjemnością.
Jest taka fajna książka pt Miłość to wybór. I w niej dość obrazowo przedstawiono pewne zasady i powtarzalność wyborów. Tych tzw. strzałów odnośnie jednej osoby w sali pełnej ludzi. Nie jest to przypadkowe.
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 09:20   

złamana napisał/a:
Problem w tym, żeby żyć odpowiedzialnie i nie utożsamiać szczęścia z przyjemnością.

Tak ale zależy kto jak pojmuje szczęście.....
dla jednych będzie to szczęście (małżeństwo-dzieci)
dla drugiego przyjemności i korzyści włąsne.
I jak tego drugiego posadzi się do roli pierwszej-to poprostu uwiera go to....
uwiera latami aż......rozsadza .
I zaczyna sie pogon za tym czego brakowało.
Może czasami i tkwi w tym taka przyczyna jak chocby w jednym z tematów (ostatnio na forum)

małżeństwo z rożsądku........

Bo tak analogicznie:
do czego tu wracać myślami,co rozwijac w sobie,co wzbudzic z przed lat.....
jak przeciez niczego nie było na początku.
Jak ktos taki ma odszukac miłości do drugiego człowieka
-skoro na wstepie jej nie było

Widzisz załamana ja zone kochałem niewyobrażalnie,mam swiadomośc że czym wieksze uczucie tym dłużej i trudniej cos się w człeku zamyka.
Borykam sie z tym juz latami i nie da sie zapomnieć.
Trudno było patrzec jak nawet i te nieporadne moje uczucia żona zawijała w karteczki i spuszczała z woda w pisuarze.....karteczka-uczucie...po..... karteczce-uczuciu.
Dzis nauczyłem sie jednego resztki tego uczucia jakie jeszcze sa ...i ledwo się tla zabetonowałem w sercu,
uszczelniłem-nie dam im juz wyjśc na zewnątrz.....
a robię to tylko po to by serca mojego nie zajeła nienawiść....
nie chce tego uczucia
-nienawiści,bo wiem jak jest chore i jak złe...

pozdrawiam
 
 
martusia_1970
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-16, 12:20   

Cytat:
zapytam z ciekawości...
Mężowie też czują się tak skrępowani?


..nie wiem co tak naprawdę czuje mój mąż, ale widzę jak się zachowuje.
Na pewno nie czuje się swobodnie, bo nie wynosił by z domu swoich ubrań po kryjomu, boi się moich komentarzy,? - już dawno przestałam komentować jego zachowanie.
Ma zmienne nastroje, raz szuka zaczepki, to znowu w ogóle się nie odzywa zaszywa się w pokoju i nawet dzieciom nie pozwoli tam wejść, często patrzy w okno jakby czekał na kogoś.
Czasami mam wrażenie jakby potrzebował pomocy, i już " mam mu pomagać" ale jak patrzę na wyraz jego twarzy, jego zaciśnięte usta.....to widzę jak bardzo go męczy przebywanie w domu.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9