Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak można udawać szczęśliwe małżeństwo
Autor Wiadomość
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-16, 12:14   

No, witaj Lustro. :mrgreen:

Już trochę Ciebie tutaj brakowało. Wszyscy grzeczni, poukładani. A tutaj Lustro daje czadu ze swoim ogniem. :-P
Napisz coś czasami.

Ale swoją drogą Twój mąż to zachował się jak święty.
Ciekawe, ile to go tam, w środku, kosztowało. :-?
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-16, 12:54   

Witaj Lustro :)

Potwerdzam, że brakuje Cię tu :)
Przykro mi, że w takich okolicznościach tu zajrzałaś, rozumiem, że nie jesteś szczęśliwa musząc cokolwiek prostować.
GregAN niech sam się do tego odniesie jeśli zechce, wydaje mi się jednak, że nie miał złych intencji.
Tak to czasem działa "głuchy telefon", ułomna ludzka pamięć i inny odbiór komunikatu niż zakłada nadawca.
Pozdrawiam!
 
 
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-16, 14:09   

lustro napisał/a:
Wywołana do odpowiedzi...jestem :)
...................

No i zrobił się elaborat.
Bo GregAN pamięta wszytko świetnie, tylko przekręca tak, jak mu pasuje do jego przekonań.
Nie zmęczyło by was nieustanne prostowanie?


Witał lustro!
Świetnie że tu wpadlas!


Ale , zauważ że nikt Cię nie wywoływał do odpowiedzi.
Nawet nie wspomniałem, że chodzi o Ciebie, chociaż tak, myślałem o Waszej historii.
Hm, do napisania posta na forum skłoniła Cię potrzeba sprostowania tego I owego które uznalas, za stawiajace Ciebie w złym świetle.

Widać również w nieprawdziwym - przepraszam.
Wiesz jak to bywa ze zwierciadlami, czasami znieksztalcaja rzeczywistość :mrgreen:
Tak samo z pamięcią.

Posta napisałem nie przeciwko Tobie ale do Patrioty, starając się podkreślić to że mimo zupełnego I długotrwałego rozpadu małżeństwa, nie był to rozpad trwały.
A jednym z głównych powodów nietrwalosci tego rozpadu było utrzymanie tego fakt w tajemnicy przed szerokim gronem.
Niejako udawanie szczęśliwego małżeństwa.

No ale przyszła lustro I zanegowała wszystko...

Lustro, ja nie wiem najlepiej ale tylko to co napisaliscie z Matura,
Nawet jeżeli ktoś cos przekreci, nie miej tego za złe
Wasza historia jest na tyle unikatowa że daje nadzieję I wskazowki.
 
 
Patriota
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-16, 14:48   

lustro napisał/a:
A teraz do Partrioty


Niewiele o sobie napisałeś.
Mam wrażenie, że nie szukasz pomocy, tylko w końcu chciałeś sie wygadać.
I dobrze, czasem trzeba to zrobić.

Mnie natomiast uderzyło jedno - piszesz, że nie zgadzasz sie z tym, że oboje ponosicie winę za rozpad małżeństwa.
To świadczy o kilku rzeczach.
Nie przepracowałeś sytuacji. Nie stanąłeś sam z sobą w prawdzie...o sobie, o was.
Uważasz, że jesteś bez udziału w tym, co Ciebie spotkało.
A to niestety nie daje nawet złudzeń, że możesz TY coś w sobie zmienić na korzyść. Ze możesz coś w sobie poprawić, albo naprawić.
A skoro nie dajesz takiej możliwości, to jak ma do Ciebie wrócić żona?

Od idealnych ludzi, miejsc, sytuacji...się nie odchodzi.
To jak to możliwe, że Ciebie to spotkało?

Do niereformowalnych ludzi się nie wraca.

Przemyśl to przy okazji.

Pewnie masz rację. Pomocy chyba już nie szukam. Wygadać się nie musiałem. Napisałem raczej jako przestrogę innym, aby być bardziej konsekwentnym w działaniu przy kryzysach, np. dowiadujemy się o zdradzie i konkretne działanie, bo jak nie to mamy, to co ja mam. Miałem obietnice zmiany, a były dalsze kłamstwa. I tak kilka razy. Odnośnie naprawy. Każde małżeństwo potrzebuje zmiany na każdym etapie. Zawsze można być lepszym. Tylko czy to jest wytłumaczenie zdrady. Nie oceniam swojej żony. Martwię się o nią, niekiedy modlę się za nią, czy kocham... pewnie tak. Skróciłem swą wypowiedź, wg mnie zdrada to zdrada. Przysięga małżeńska obowiązuje. Ja do dzisiaj nie doczekałem się rozmowy otwartej i szczerej. Nie mówiąc o chęci powrotu do domu. Skupiam się na wychowaniu syna, a z żoną, co Bóg da... Pomagałem jej jak miała jakieś sprawy, zgadałem się na pewne ugody, wierząc w jej naprawę duchową. Nie można wiecznie żyć złudzeniami, za bardzo to mnie dobiło. Czekałem na tel. albo sms. Cisza.
 
 
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-16, 18:05   

Patriota

Nie jestem wcale przekonana, ze podejmowanie bardzo zdecydowanych kroków jest takie dobre.
Czasem zmusza drugą stronę do kroków równie zdecydowanych, do których by nie doszło.
A potem strony tak się okopuja na swoich pozycjach, ze nie potrafią nawet rozmawiać ze sobą.

Coś jest w tym "udawaniu szczęśliwego małżeństwa".
Przyglądam się otoczeniu. Ponieważ kilka lat już zyje, to I moi znajomi też już mają ich trochę. I salto pary z 20- I więcej letnim stażem.
Aż zdumienie ogarnia ile z tych par na doświadczenie "boków" jednej ze stron lub nawet obojga.
A mimo to ci, którzy "udawali" I nie wywlekali swoich problemów na widok publiczny, przetrwała. Jakoś się dogadali. Poukladali. I nadal są.
I nie muszą się z tego tłumaczyć światu.
I trudno nie docenic tej okoliczności.

To nie była główna przyczyna mojego powrotu do męża.
Ale oboje mogliśmy zająć się sobą I naszym małżeństwem. A nie rozmienuac się na drobne tłumacząc sytuację I decyzję. I wysluchujac "dobrych" rad i komentarzy.

Rozumiem sytuację w której się znalazles. I postawę, którą przyjales na ten moment. Mam nadzieje, ze to stan przejściowy A twoja sytuacja się zmieni na lepsze.
Trzeba wierzyć I mieć nadzieję.
 
 
Patriota
[Usunięty]

Wysłany: 2017-01-17, 08:34   

"Lustro" masz rację zdecydowane, radykalne kroki nie są niekiedy dobrymi rozwiązaniami. Tylko czy udawanie, że jest fajnie, np. rozmowa na tzw. "pierdoły", sztuczne spotkania świąteczne itp. Moja żona mieszka teraz z rodzicami. Jej kochanek ( też wyprowadził się z domu) i mieszka u swoich rodziców także. Spotykają się, smsują, telefonują. Ale czy żyją oddzielnie ? Nie spotykają się dalej ? Po co ? Może fascynacja seksualna? Może uzależnienie emocjonalne ? W ich głowach Istnieje tylko ich wyimaginowany świat? Czy to jest związek ? Tak to jest związek. Normalny, wg mnie nie. Ludzi, którzy poświęcili swoje rodziny, pracę, relacje rodzinne itd. by żyć razem. Ja oczywiście spotykałem się z żoną. Rozmawialiśmy nawet fajnie. O pracy, o synu. Ale jak wchodziłem na temat, np. kiedy wrócisz do domu, czy planujesz kiedyś, rozmowa ucinała się i jak uderzenie o ścianę.
P.S. Cieszę się, że Tobie się ułożyło.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8