Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
ile mam czekać?
Autor Wiadomość
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-30, 10:21   

MareS napisał/a:

Po pierwsze widzę u Ciebie niecierpliwość. Rozumiem Cię, bo chciałabyś wiedzieć na czym stoisz, bo na męża nie masz co liczyć. Z tego co piszesz jesteście w separacji nieformalnej czyli na co dzień nie masz kontaktu z mężem a tym samym nie wpływa na Ciebie w sposób bezpośredni. Spróbuj zauważyć w tej sytuacji dar od Boga, że możesz uspokoić się i spojrzeć na sprawę z boku. Spróbuj zaufać Bogu i pozwolić Jemu działać a wtedy przyjdzie spokój i rozeznanie, bo tylko w Nim możesz znaleźć szczęście.
Wydaje Ci się, że jak odetniesz się od męża (stwierdzenie nieważności małżeństwa) to wszystkie problemy znikną ale czy na pewno. A co będzie jak wynik w sądzie będzie inny?
Wafelka. Twój spokój i szczęście muszą wynikać z Twojego wnętrza a nie z tego co ktoś obok (czasami ktoś bardzo bliski) zrobi lub nie zrobi. To jest łaska od Boga - spokój i szczęście w duszy.

Jestem z modlitwą.


Wiesz, tak, jestem może trochę niecierpliwa. Staram się nad tym pracować. Ale z drugiej strony wiele osób mówi mi, że jestem aż nadto cierpliwa, bo tyle lat tych prób.. Tak czy inaczej, staram się słuchać na modlitwie i nie postępuję pod wpływem emocji. Naprawdę staram się rozważać wszystko po dziesięć razy..

Z mężem nie mieszkamy razem, ale mamy kontakt. Widzimy się przynajmniej dwa razy w tygodniu, ponieważ mąż wozi dziecko na zajęcia. Więc nie jest tak, że nie mam z nim kontaktu. Ale, tak ja pisałam w jednym z pierwszych postów, dobrze się czuję w tej sytuacji, mam spokój, którego potrzebowałam, czas na wyciszenie i spojrzenie trochę z boku. I naprawdę jest mi w tym dobrze, choć nie wiem przecież co się wydarzy, co będzie. Ten spokój działa też na nasze dziecko. Widzę jak jest mniej nerwowe, nie mam z nim żadnych problemów, które były wcześniej.. Dlatego wcale nie dążę do kontaktu z mężem. Tylko odpowiadam na jego propozycje rozmowy albo kontaktu z synem.

I tak, chciałbym wiedzieć na czym stoję. Nie złożyłam jeszcze żadnych "papierów" do sądu. Jeśli sąd zdecydowałby, że małżeństwo mimo wszystko było ważne (choć rozmawiałam w tej sprawie z dwoma osobami: w poradni przy sądzie i z prawnikiem "kościelnym" i są zdania, że są mocne przesłanki do stwierdzenia nieważności zawarcia), to przyjmę tę decyzję i będę dalej czekać na rozwój wydarzeń. Nie mam innego wyjścia przecież...
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-30, 11:39   

Wafelka
Cytat:
Mare, czasem piszesz takie rzeczy, że ręce opadają...
Pomyśl trochę szerzej, proszę. Poza twoim życiowym doświadczeniem jest jeszcze miliard innych i każde jest inne, co nie znaczy, złe.
Napisałeś, ze każdy związek jest lepszy od samotności.



Mare1966
Cytat:
Najpierw ratujemy związek ze starym małżonkiem , a jak się nie da naprawić
to trzeba uszykować przestrzeń pod nowy związek .
Każdy związek wydaje się lepszy od samotności .





Czy widzicie drogie panie ( Wafelka i Kenya ) różnicę
pomiędzy "jest" a "wydaje się" ?
Używam pisząc dodatkowo zaimka MY .
W tym zdaniu mamy więc do czynienia z podmiotem domyślnym NAM ,
czyli :
Każdy związek wydaje się NAM lepszy od samotności .



Dodatkowo , te nowe związki
albo są w początkowym etapie szczęśliwości
albo w sferze ( nawet nieuświadomionych czasem ) pragnień , marzeń itd.
Nikt mi nie powie , że PRZYKŁADOWA 30-latka definitywnie i ostatecznie
postanowiła bez cienia wątpliwości RAZ NA ZAWSZE
"kończyć" swego żywota w samotności .
Zresztą , nie istotne co postanowiła , istotne JAK TO BĘDZIE .
I twierdzę , że ma BARDZO małe szanse wytrwać w swym postanowieniu .

Wafelko , ja nie piszę o własnym doświadczeniu ,
ale o tym co widzę wokół , no i mam pewną zdolność myślenia
i przewidywania , kojarzenia . Nic szczególnego .
Wystarczy , że ktoś kogoś przypadkiem pozna , zakocha się i .... pójdzie .
Nie mam w sobie aż tyle pychy ( a mam sporo )
aby twierdzić , że mnie to nie dotyczy .
A ty masz taką pewności ?
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-30, 11:58   

Wafelka napisał/a:
I tak, chciałbym wiedzieć na czym stoję. Nie złożyłam jeszcze żadnych "papierów" do sądu. Jeśli sąd zdecydowałby, że małżeństwo mimo wszystko było ważne (choć rozmawiałam w tej sprawie z dwoma osobami: w poradni przy sądzie i z prawnikiem "kościelnym" i są zdania, że są mocne przesłanki do stwierdzenia nieważności zawarcia), to przyjmę tę decyzję i będę dalej czekać na rozwój wydarzeń. Nie mam innego wyjścia przecież...


Zadam chyba najtrudniejsze pytanie Wafelko .
Nie oczekuję nawet odpowiedzi na forum ( no chyba , że sama zechcesz odpowiedzieć ) .
JAKĄ DECYZJĘ Sądu Biskupiego wolała byś usłyszeć ?

To jest w sumie pytanie do Twojego Wnętrza .



===============================
I jest jeszcze jedna sprawa .
Wyrok Sądu Biskupiego to jedno ,
a przyjęcie SWOIM WNĘTRZEM ( powiedzmy sercem , duchem ) to drugie .
Jaką "mamy" pewność , że orzeczenie będzie zgodne z PRAWDĄ w Bogu .
Sąd nam zajrzy w serce , w duszę , prześwietli zakamarki naszej woli ?
Przecież my samych siebie nie znamy .


Gdzie odbywa się sąd w tej sprawie ,
nieformalnie w naszych wnętrzach czy formalnie na sali sądowej ?


Ja np. nie wiem , nie ma pewności .
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-30, 19:20   

mare1966 napisał/a:


Zadam chyba najtrudniejsze pytanie Wafelko .
Nie oczekuję nawet odpowiedzi na forum ( no chyba , że sama zechcesz odpowiedzieć ) .
JAKĄ DECYZJĘ Sądu Biskupiego wolała byś usłyszeć ?

To jest w sumie pytanie do Twojego Wnętrza .


mare1966, ja niczego nie "wolę". Przyjmę to, co przygotuje mi Bóg w tej sprawie. Proszę go o to, bym dobrze postępowała, dokonywała właściwych wyborów i właściwe wybierała ścieżki. Nie jest ważne co ja wolę..
Choć... jedyne co bym wolała to to, żeby tego całego zamieszania nie było. By był spokój i pokój.
 
 
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-30, 21:35   

Wafelka napisał/a:
Choć... jedyne co bym wolała to to, żeby tego całego zamieszania nie było. By był spokój i pokój.


Tu wątpliwości nie ma .
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-21, 14:46   

Parę dni temu natknęłam się na relację kobiety, która miała identyczną do mojej sytuację. Żyła wiele lat w jakiejś fikcyjnej sytuacji, z mężczyzną, który okazał się kimś zupełnie innym niż deklarował przed ślubem. Pisała o tej sytuacji jak o przemocowej. Ja od jakiegoś czasu też tak zaczęłam myśleć. Że jednak tego rodzaju kłamanie jest jakimś rodzajem przemocy psychicznej...
Jej relacja była dla mnie bardzo poruszająca, bo prawie taka jakbym czytała o sobie. Po tej lekturze postanowiłam napisać sobie wszystko po kolei, spisać przede wszystkim fakty i "dzwonki ostrzegawcze", których nie byłam świadoma, a które się pojawiały pod różnymi postaciami i z perspektywy czasu dopiero je dostrzegam, wiedząc już, że byłam latami okłamywana.
Pisałam naprawdę długo. Potem to przeczytałam i zrozumiałam, że muszę uciekać. Potem przeczytałam jeszcze parę innych relacji kobiet w podobnej sytuacji i żadna nie kończyła się powrotem do małżeństwa. Ponieważ kłamcy-nałogowcy to jeden z trudniejszych przypadków, który pociąga za sobą szereg innych nałogów. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że ofiary długo żyją w nieświadomości, a kiedy stają się odkrywcami kłamstwa zwykle są osamotnione, ponieważ kłamca zdążył przez lata zbudować wspaniały obraz siebie i wiele osób po prostu nie wierzy ofierze (nie ma widocznych objawów przemocy, dom jakoś funkcjonuje, kłamca jest przecież czarującym, miłym człowiekiem) dopóki nie zobaczy twardych faktów. Zwykle jednak nikt nie chce wnikać w zawiłości, słuchać o długach, ukrywanym alkoholizmie, pornografii, bo przecież tego nie widział. Siniak jest widoczny. Kłamstwo nie.

Poczułam ulgę kiedy przeczytałam, że nie jestem sama. Będąc tutaj, na forum, czuję wasze wsparcie ale też pewien rodzaj niedowierzania objawiający się w komentarzach dotyczących ważności mojego małżeństwa kiedy piszę, że chcę je sprawdzić, by przestać żyć w paranoicznej schizofrenicznej sytuacji. Tak, jestem w tym z Bogiem i daję się Mu prowadzić. Wierzę, że dał mi rozum i wolę, bym też i ja brała odpowiedzialność za siebie.

Czekam jeszcze parę dni, do końca roku. Chcę też czas spędzić jakoś spokojnie. Potem złożę prośbę o sprawdzenie ważności. Jestem przekonana, że nie robiłabym tego gdyby to był inny rodzaj patologii, kłopotów, które nastąpiły w trakcie małżeństwa. Niestety moja walka jest jak kopanie się koniem. Nic nie zmieni, bo małżeństwo zostało zbudowane na piachu, bez fundamentów.

Mąż żyje gdzieś obok. Kontaktuje się tylko w sprawach syna. Jest ojcem wożącym na zajęcia, na większy kontakt nie ma chęci, zawsze są ważniejsze sprawy.

Chciałam to napisać. I zapytać Was czy i jak o tej sytuacji rozmawiać z dzieckiem (wiek wczesnoszkolny)...
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-21, 15:03   

Wafelka napisał/a:
jak o tej sytuacji rozmawiać z dzieckiem (wiek wczesnoszkolny)...

Moim zdaniem nie rozmawiać.
Jest to za wcześnie na takie rozmowy.

Wafelka
Czy wiesz, że takie nałogowe kłamanie jest charakterystyczne dla DDA, DDD i DDRR?
To tak przy okazji?
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-21, 19:01   

Jacek, jak to nie rozmawiać? W końcu muszę mu wytłumaczyć co się dzieje i dlaczego taty nie ma w domu... Póki co tata zostawił go z informacją, że z powodu pracy musi być poza domem.. (kłamstwo jakby nie patrzeć, ale to tak na marginesie..)

Co do DDA to wiem, wiem.. Mój mąż takim dzieckiem jest, choć o alkoholizmie w jego domu się nie mówi, temat tabu.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-21, 22:02   

Wafelka napisał/a:
jak to nie rozmawiać

Takie dziecko jest za małe, żeby poważnie z nim o tym rozmawiać. Możesz krótko poinformować, że tata teraz będzie mieszkał oddzielnie, bo tak wyszło i już. Takie jest moje zdanie.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-21, 22:35   

Jacek-sychar napisał/a:
Wafelka napisał/a:
jak to nie rozmawiać

Takie dziecko jest za małe, żeby poważnie z nim o tym rozmawiać. Możesz krótko poinformować, że tata teraz będzie mieszkał oddzielnie, bo tak wyszło i już. Takie jest moje zdanie.


Mi sie zaś wydaje, że warto byłoby porozmawiać o tym z dobrym psychologiem dziecięcym.
On może mieć jednak większe pojęcie jak i co w tak trudnej sytuacji powiedzieć.

Pamiętajmy, że dzieci glupie nie są. Mogą pewnych spraw nie rozumieć, ale swoje widzą, czują i rozumieją (tyle, że po swojemu).
Kłamstwa, nawet te wg nas małe (i w dobrej wierze), mogą burzyć zaufanie do obydwu rodziców.
 
 
Wafelka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-23, 11:26   

Jacek-sychar napisał/a:
Wafelka napisał/a:
jak to nie rozmawiać

Takie dziecko jest za małe, żeby poważnie z nim o tym rozmawiać. Możesz krótko poinformować, że tata teraz będzie mieszkał oddzielnie, bo tak wyszło i już. Takie jest moje zdanie.


Osiem lat to już dość sporo, by zauważać pewne rzeczy. Mój syn elegancko dostrzega, że tata obiecuje, a potem nie wywiązuje się z obietnic. Widzi, że nie można na tacie polegać. Komentuje to, żali się mi.

Dziś porozmawiam z synem. Powiem mu o sytuacji, ale bez detali. Po prostu tak jest i będzie. I już.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8