Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Kryzys, zdrada męża - jak to przeżyć.
Autor Wiadomość
Pola10
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-01, 09:35   Kryzys, zdrada męża - jak to przeżyć.

Witajcie.
W tym roku obchodziliśmy z mężem 8 rocznicę ślubu. Wydawało mi się, że nasze małżeństwo jest udane. Zawsze czułam się przez męża kochana, adorowana, otoczona opieką. Jakiś czas temu to się zmieniło. Mąż zaczął się mnie czepiać z byle powodu, wybuchać. Nie wiedziałam o co chodzi. Do czasu, gdy przypadkiem odkryłam jego wiadomości do koleżanki z pracy. Świat mi się zawalił. Mąż tłumaczył, że to tylko koleżanka, nic więcej. Ale u mnie wszystko zaczęło się łączyć w całość. Jego ciągłe wymówki kierowane w moją stronę, późniejsze powroty z pracy, dziwne tłumaczenia.
Jednocześnie mąż przyznał, że dusi się w naszym małżeństwie, że nachodzą go myśli jak to by było gdybyśmy żyli osobno. Zapewnia przy tym, że bardzo mnie kocha i chce spróbować zawalczyć o małżeństwo.
Zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście nie wszystko u nas działało poprawnie, w pewnym sensie oddaliliśmy się od siebie, wkradła się rutyna itd. Czułam jednak i nadal czuję, że ten kryzys spowodowany jest tą drugą kobietą. Choć mąż konsekwentnie zaprzecza.
Na początku byłam pogrążona w rozpaczy. Zaczęłam kontrolować męża, prosić o dowody miłości. To przynosiło tylko odwrotny skutek.
Wtedy zwróciłam się o pomoc do Boga. Oddałam wszystko Jezusowi, prosząc by On się tym zajął. Odpuściłam kontrolę, zaczęłam dbać o to, by mąż wracał do radosnego domu, pełnego akceptacji.
Efekty zauważyłam niemal od razu. Mąż sam zaczął zbliżać się do mnie, stał się bardziej czuły, nie prowokuje do kłótni.
Powinnam się z tego cieszyć, ale... No właśnie, cały czas myślę o tym, że on ma romans z tą kobietą. Jako żona znająca swojego męża czuję, że się w niej zauroczył. Boję się, że prowadzi podwójną grę. Że swoim obecnym zachowaniem w stosunku do mnie próbuje uśpić moją czujność. Jednym słowem, nie potrafię mu zaufać. Bardzo kocham męża i chcę uratować to małżeństwo.
Nie wiem co dalej robić. Boję się, że się wykończę psychicznie. Nie wierzę w to, że mąż przyzna się do romansu, jeżeli on istnieje.
Proszę o wsparcie. Z góry dziękuję.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-01, 10:13   

Witaj Pola na naszym forum.

Cóż, Twoja sytuacja dość typowy przypadek. Nie mówiłaś językiem miłości Twojego męża i jego zbiornik na miłość opróżnił się. Zaczął więc szukać możliwości jego napełnienia gdzie indziej. Na razie kompensuje to sobie stanem zakochania w koleżance. Jeszcze nie wie, że zakochanie to tylko emocja, stan który trwa 2-3 lata. Miłość to postawa, więc wymaga naszej decyzji.
Na początek polecę Ci książkę "5 języków miłości". Jak ją przeczytasz, to dużo zrozumiesz.

Brak zaufania do męża może jakiś czas trwać. Spokojnie poczekaj. Sprawa sama się wyjaśni.
Teraz warto, abyś zaczęła zmieniać siebie. Na to masz wpływ. Nie próbuj zmieniać męża, bo na to nie masz wpływu. Jak zaczniesz zmieniać siebie, to może mąż również zacznie się zmieniać.

Czytaj nasze forum. Inne wątki są bogatym źródłem wiedzy o przebiegu kryzysów małżeńskich.

A może zajrzałabyś do naszego ogniska? Ich lista jest tutaj:
http://sychar.org/ogniska/

Na koniec chciałbym Ci jeszcze przypomnieć, że internet nie jest anonimowy. Dlatego pisząc staraj sie nie podawać szczegółów, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie i Twojej rodziny.
Ostatnio zmieniony przez Jacek-sychar 2016-12-02, 15:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Pola10
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-01, 11:27   

Dziękuję Jacku za szybką odpowiedź oraz rady w niej zawarte.
Masz rację, nie mówiłam do męża jego językiem miłości. Dał mi to do zrozumienia. Teraz to sobie uzmysłowiłam.
Oczywiście chcę rozpocząć pracę nad sobą. Na pewno mam nad czym pracować.
Najgorszy jest tylko ten ból wynikający ze zdrady męża (nie wiem czy tylko emocjonalnej, czy też fizycznej) oraz niepewność co do przyszłości.
Staram się jednak wierzyć, że Pan Bóg doda mi sił w tej walce.
I pójdę za Twoją radą, zostawię to na co nie mam wpływu.
 
 
Pola10
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 09:01   

Proszę Was o radę.
Mąż czas spotyka się ze swoją "koleżanką" z pracy. Oczywiście wprost się do tego nie przyznaje, ale ja przecież widzę i czuję co się dzieje. Non stop wraca później z pracy (wymyśla coraz to nowe wymówki), znajduję jakieś "dziwne" paragony itd. Poza tym widzę jak czasem jest nieobecny duchem. Jednym słowem, w moim odczuciu nowa znajomość mojego męża nadal się rozwija. A ja nie wiem co robić.
Czy postarać się o zdobycie dowodu i przeprowadzić z mężem rozmowę?
Czy też zastosować się do rad dwóch księży, które ostatnio otrzymałam. Brzmią one mniej więcej tak: Rób dobrą minę do złej gry. Udawaj, że nie wiesz, że on ma z nią kontakt. Nie zbieraj żadnych dowodów. Jeżeli będziesz mu robić wymówki będzie jeszcze gorzej. Jednocześnie bądź dla męża taka, żeby chętnie wracał do ciebie. Bądź dla niego jak anioł. Chwal go. Zastanów się co w twoim zachowaniu jest takiego, co może odpychać męża i zacznij nad tym pracować.
Podobnie poradził mi psycholog. Powiedział, że pośpiech jest złym doradcą. Nie powinnam kontrolować męża, lecz dać mu przestrzeń tak, aby sam mógł podjąć decyzję.
Ale jak tu odpuścić i skupić się tylko na sobie ze świadomością, że relacja męża z tą kobietą się rozwija i im dłużej będzie trwać tym większe prawdopodobieństwo, że będzie się umacniać?
Czasami mam wrażenie, że za chwilę oszaleję. Chciałabym móc bezgranicznie zaufać Bogu, ale nie potrafię.
Proszę, pomóżcie.
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 11:28   

Pola10 napisał/a:
Czy też zastosować się do rad dwóch księży, które ostatnio otrzymałam. Brzmią one mniej więcej tak: Rób dobrą minę do złej gry. Udawaj, że nie wiesz, że on ma z nią kontakt.


Zupelnie sie z tym nie zgadzam. Dawac przyzwolenie na grzech i na krzywdzenie samego siebie?
I jeszcze udawac, ze sie jest slepym, ze sie nie cierpi?
Kochaj blizniego swego JAK SIEBIE SAMEGO.

Czytalas Pola10
"Granice w relacjach malzenskich" Cloud, Townsend
lub
"Milosc potrzebuje stanowczosci" Dobsona?
Jesli nie, polecam.


Pola10 napisał/a:
Podobnie poradził mi psycholog. Powiedział, że pośpiech jest złym doradcą. Nie powinnam kontrolować męża, lecz dać mu przestrzeń tak, aby sam mógł podjąć decyzję.


Z tym sie juz zgadzam.


Pola10 napisał/a:
Ale jak tu odpuścić i skupić się tylko na sobie ze świadomością, że relacja męża z tą kobietą się rozwija i im dłużej będzie trwać tym większe prawdopodobieństwo, że będzie się umacniać?

Rowniez tego nie rozumialem.
Doswiadczenie nie tylko wlasne podpowiada mi, ze to najlepsza droga.
Dlaczego?
Bo podazajac nia mozesz naprawic siebie, nabyc wiedze, cierpliwosc i sile.
Aby ratowac tonacego, najpierw wypada samemu nauczyc sie plywac, pozniej jeszcze kurs na ratownika by sie przydal.
 
 
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 11:46   

Pola10 napisał/a:
Podobnie poradził mi psycholog. Powiedział, że pośpiech jest złym doradcą. Nie powinnam kontrolować męża, lecz dać mu przestrzeń tak, aby sam mógł podjąć decyzję.


Z drugiej strony, może prowadzić to do sytuacji że mąż nie będzie musiał w ogóle podejmować decyzji. Tu kochanka, w domu uległa żona - życ nie umierać!
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 11:56   

pachura napisał/a:
Z drugiej strony, może prowadzić to do sytuacji że mąż nie będzie musiał w ogóle podejmować decyzji. Tu kochanka, w domu uległa żona - życ nie umierać!


Pownienem w sumie jednak napisac obszerniej, bo zgadzam sie z tym co napisal pachura.
Zgadzam sie z:
Pola10 napisał/a:
pośpiech jest złym doradcą. Nie powinnam kontrolować męża, lecz dać mu przestrzeń tak, aby sam mógł podjąć decyzję.

przyjmujac, ze jasno wyraza sie niezgode na tkwienie w trojkacie.
Dlatego goraco zachecam do przeczytania poleconych przeze mnie wyzej ksiazek.

moderacja - poprawiono literówkę
Ostatnio zmieniony przez 2016-12-05, 13:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Pola10
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 15:06   

Dzięki Pavel za polecenie książki (na pewno kupię i przeczytam) i przedstawienie swoich spostrzeżeń.
Ok. Czyli muszę zostawić mu przestrzeń, jednak jasno dać do zrozumienia, że nie toleruję życia w trójkącie.
Tyle tylko, że mąż wypiera się romansu ("To tylko koleżanka") i myślę, że sam z siebie za nic w świecie się do niego nie przyzna.
Zatem aby dać mu do zrozumienia, że nie toleruję takiego stanu muszę zdobyć rzeczowy dowód na romans.
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 16:19   

A co, jeśli takiego dowodu nie zdobędziesz a to rzeczywiście tylko koleżanka? Brałaś to pod uwagę?
 
 
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 17:39   

to chyba dobrze wtedy :)

Pisalas Pola10 o wiadomosciach meza wysylanych do kolezanki. Czy one wskazywaly na zbytnia zazylosc, czy tez po prostu byly to jakies wiadomosci?
 
 
Pola10
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-05, 19:54   

Niestety wiadomości wskazywały na zazylosc. Oczywiście mąż stwierdził, że to były żarty i zdania wyjęte z kontekstu. Ale użycie pewnych słów nie można w mojej ocenie uznać za żart. Psycholog, któremu wyjawiłam treść wiadomości potwierdził moją ocenę.
 
 
Pola10
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-06, 11:29   

Tiliana, bardzo bym chciała żeby to była tylko jego koleżanka. Najgorsze jest to, że patrzę na człowieka, którego znam tyle lat i w ogóle go nie poznaję. W pewnych sytuacjach nigdy nie reagował tak jak teraz, zupełnie inaczej się do mnie odnosił, miał inne zapatrywania na pewne sprawy. To tak jakby ktoś inny zamieszkał w skórze mojego męża :(
 
 
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-06, 12:01   

Polu, to jest NORMALNE, że ludzie sie zmieniają z czasem. czasami na lepsze, czasami na gorsze, a czasami po prostu na inne. Mnie zwykle cieszy, jak mnie mąż zaskakuje, bo robi coś, czego się po nim nie spodziewałam... Ludzie weryfikują swoje podglądy, dojrzewają, ich system wartości się zmienia. To normalne, naturalne, zdrowe...

Pytanie jeszcze - jakie to są reakcje? Bardziej agresywne? Bardziej stonowane? Bardziej radykalne? Co się zmieniło?

A i owszem, możliwe, ze to przyjaźń, a nie romans, mimo nawet dużej zażyłości. Nie mówię, że tak jest, ale to absolutnie możliwe.
Możliwe, ze niepotrzebnie się nakręcasz. Jeśli tak, to sama sobie szkodzisz - i swojemu małżeństwu. Zdobądź dowody albo upewnij się, że to tylko koleżeństwo/przyjaźń. Inaczej nie wiesz, ani na czym stoisz, ani co z tym zrobić - poza tym, co już robisz, czyli pracą nad sobą i nad relacją z mężem.
 
 
Hania-żona
[Usunięty]

Wysłany: 2016-12-06, 12:21   

tiliana napisał/a:

Możliwe, ze niepotrzebnie się nakręcasz. Jeśli tak, to sama sobie szkodzisz - i swojemu małżeństwu. Zdobądź dowody albo upewnij się, że to tylko koleżeństwo/przyjaźń. Inaczej nie wiesz, ani na czym stoisz, ani co z tym zrobić - poza tym, co już robisz, czyli pracą nad sobą i nad relacją z mężem.


Polunia, podpisuję się pod tym. To chyba najlepszy krok teraz: dowiedzieć się, jaki charakter ma ta znajomość. A nad tym, co z tym zrobić kiedy już się dowiesz, będziemy martwić się później.

Pola10 napisał/a:
Najgorsze jest to, że patrzę na człowieka, którego znam tyle lat i w ogóle go nie poznaję. W pewnych sytuacjach nigdy nie reagował tak jak teraz, zupełnie inaczej się do mnie odnosił, miał inne zapatrywania na pewne sprawy. To tak jakby ktoś inny zamieszkał w skórze mojego męża :(


Doskonale znam ten typ zmiany... U mnie nie była to stopniowa ewolucja, tylko rewolucja - w ciągu jednego miesiąca mój mąż z osoby, która mnie przytulała, całowała, zapewniała o miłości, angażowała sie w dom i w wychowywanie dzieci, modliła się ze mną, zmienił się w człowieka zimnego, obojętnego, zdystansowanego, wytykającego różne rzeczy.

Żałuję, że wtedy jasno i stanowczo nie powiedziałam, że widzę tę zmianę, że ma ona zły wpływ na naszą relację i chciałabym zrozumieć, co się stało. Zamiast tego, zbytnio płakałam, błagałam, żeby na mnie spojrzał, prosiłam o czułość... Żebrałam jednym słowem.

Pola, Jacek polecał Ci ksiażki. Przeczytaj je Kochana, akurat w czasie, kiedy będziesz "zbierała dowody", wzmocnisz się.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 10