Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Przesunięty przez: administrator 2006-07-27, 12:11 |
Witam w kąciku psychologicznym |
Autor |
Wiadomość |
orka [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-07, 20:02
|
|
|
Witam cię , Błękitna.
Jestem od dwóch m-cy w separacji , po 10 latach małżeństwa. Historia podobna do wielu tu opisanych , po kilku m-cach oszukiwania mąż przyznał sie , że ma kogoś. Po kolejnym m-cu wyprowadził się z domu. Nie moge sie z tym pogodzić, wielokrotnie prosiłam go aby nie zostawiał mnie, dziecka (które ponoć bardzo kocha), aby wrócił do nas. Kocham go nadal, jestem skłonna mu wybaczyć, ułożyć życie od nowa. Niestety wszystkie rozmowy , prośby nie dają żadnych rezultatów, nie chce zrezygnować ze zwiąku z ta drugą. Nie wiem jak mam postępować, jestem na skraju wyczerpania nerwowego, pełna emiocjonalnej huśtawki. Nie liczę na cud, ale może psychologia zna jakieś metody postępowania, aby wypracować małymi kroczkami droge powrotu męża do domu. Może jest szansa na wybudzenie go z tego opętania?
Może komuś udało wpłynąć na swojego męża i nie czekła z złożonymi rękami na to co czas pokaże, ale podjął jakieś racjonalne działania? Może jest jakś szansa? |
|
|
|
|
Błękitna [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-09, 23:15
|
|
|
Relinko,
Zadałaś takie króciutkie pytanie, a tak ciężko na nie jest odpowiedzieć. :)
Jak wszyscy wiemy, mężczyźni mają podwyższoną wrażliwość na piękno kobiecego ciała. Znam takich szanowanych i troskliwych i bardzo oddanych mężów, którzy na ulicy niemal mechanicznie oglądają się za przechodzącą ładną dziewczyną. Nieraz wzbudzałam dyskusje z moimi przyjaciółmi i nieraz widziałam jak przyłapany na takim zachowaniu mężczyzna czerwienił się i tłumaczył, że przecież on nic złego nie miał na myśli.
Trzeba przyznać Bogu, że kobieta wyszła spod jego ręki naprawdę imponująco piękna. :)
Psychologia znajdzie tysiąc powodów, dla których Twój mąż może w portfelu nosić zdjęcie, o którym piszesz. Może znalazł, może kogoś mu ono przypomina, może jest czegoś symbolem, może dodaje mu poczucia wartości, może się przed kimś chwali, może, może, może..... może chce żebyś poczuła się zazdrosna?
Chyba jednak ważniejsze jest w tej chwili jak Ty się czujesz, widząc u niego coś takiego. Bo ja czułabym się fatalnie. Nie wiem, czy masz możliwość o tym z nim porozmawiać? Jeśli tak powiedz mu o uczuciach, które przeżywasz, powiedz czego OCZEKUJESZ. Nie oskarżaj, tylko powiedz, że nie rozumiesz. Niech Ci wytłumaczy (po prostu zadaj mu to pytanie).
Oczywiście Relinko możesz też nie dostać od niego żadnej odpowiedzi. I wtedy od Ciebie zależeć będzie, którą wersję wybierzesz i jak się w związku z tym zachowasz. Osobiście odradzam stałe wracanie do tego tematu i nieustanne docinki.
Pozdrawiam Cię serdecznie. |
|
|
|
|
Błękitna [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-09, 23:49
|
|
|
Dobry wieczór Orko,
Przede wszystkim i bez względu na wszystko inne masz najpierw ZADBAĆ O SIEBIE. Zadbaj o swój sen, o to, żebyś się sensownie odżywiała, o spacery z dzieckiem. Ja wiem, że to brzmi idiotycznie, ale jeśli będziesz wykończona to nawet nie zauważysz zmian na lepsze.
Skup wokół siebie przyjaciół i poproś ich o wsparcie i pomoc. Zrób coś na co nigdy nie miałaś czasu.
Poczuj całą sobą, że Twój mąż zrobił największą głupotę swojego życia, bo takiej kobiety jak Ty się nie zostawia :)
I daj sobie czas. Czas wcale nie działa na Twoją niekorzyść. Chodzi o to, żebyś TY się wzmocniła ( dzięki temu pomożesz także swojemu dziecku). Jeśli jest szansa, że Twój mąż się opamięta, to wtedy, kiedy zobaczy co stracił.
Jeśli chcesz ratować małżeństwo to nie pozwól, by wszystko do końca zwaliło się w gruzy. JESTEŚ I JEST WASZE DZIECKO i wasza rodzina trwa. Zajmij się Wami, a mężowi przypominaj, że jesteście. Ułatwiaj kontakty z dzieckiem. Jednocześnie z psychologiem możesz pracować nad tym co doprowadziło do kryzysu i jak tego nie powtórzyć.
I NIE MUSISZ być w tym wszystkim doskonała. Wielokrotnie popełnisz błędy i będziesz miała poczucie winy. Ale nie ustawaj w drodze. Nie jesteś sama :)
Wiem, że jest Ci bardzo ciężko, ale dasz radę.
Pozdrawiam Cię serdecznie. |
|
|
|
|
Bea [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-14, 11:43
|
|
|
Witaj Błękitna!!
Jestem juz u kresu wytrzymałości. Walczyłam 6 lat, ale niestety z małym skutkiem, zawsze byłam zbyt mało wymagająca, zbyt mało konsekwentna, próżna.
Mój mąż pije, kłamie, zdradza i nic się nie zmienia. Wyprowadzałam się 2 razy, pisałam moją historię na forum, modliłam się gorąco, chciałam kochać i być kochaną. Wszystko umarło.
Został ból, żal i ciągłe myśli o kobietach, o tym co mówili, co robili - trudno się pozbyć tego z serca.
Byliśmy w lipcu na wczasach, razem i nawet było fajnie, jednak do końca nie jesteśmy wyleczeni , ja z zazdrości , mąż z chęci zmiany na coś innego, coś nowego co da mu siłę, chęć do życia - to coś - czego w naszym małżeństwie już nie znajduję.
Mąż nie chce się zmieniać, są nowe długi, kredyty, niezapłacone rachunki za rozmowy z paniami, wciąż nie mozna zostawić pieniędzy na wierzchu - bo poprostu giną.
Nie ma już chyba dla nas szansy, a Bóg chyba wybrał dla mnie inną drogę.
Zdecydowałam już dalej nie mogę. Będziemy mieszkać razem, bo nie ma innej możliwości, ale razem już nie będziemy.
Nie mogę chyba pozwolić na to, by wyzywał , kłamał, oszukiwał, a ja ciągle będe mu ufac, że się zmieni, ze moja miłość go uzdrowi.
Choc przyznał się do swojego zła i wie jak dużo jest go w jego życiu, nie zmienia się, nie robi nic.
Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić, jak odnależć w tym wszystkim siebie-tą dawną Beatę roześmianą, ufną, kochającą życie. Nie mam siły a fakt, że nie ma innej drogi, ze nie mogę zamieszkać gdzie indziej,że nie jestem niezależna, ze będe mieszkać i dalej znosić, ból, upokorzenia, wyzwiska poprostu mnie zabija.
To jego postępowanie to jest chyba tak naprawdę zal do samego siebie za te wszystkie stracone lata, pieniądze i nasze życie.
Jak w takiej sytuacji walczyć o siebie, jak wychować dzieci. A moze to jest normalne-tylko ja ciągle mam problem.
Bea |
|
|
|
|
wabona [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-14, 21:02
|
|
|
Beatko, małżeństwo powierz Bogu, a sama zajmij się dziećmi i sobą. |
|
|
|
|
orka [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-15, 08:24
|
|
|
Witaj Błękitna,
dziękuję za odpowiedź. Staram się postępować tak jak opisałaś ale takich chwil jest bardzo niewiele. Rano ciężko wstać, choć i tak nie śpię. Głowa wiecznie nakierowana na jeden tok myślenia - mąż; co robi, czemu nie ma go przy mnie, co mu powiedzieć jak zadzwoni, itd. Wydaje mi się,że w tej chwili najtrudniejsze są dla mnie kontakty z mężem, gdyż kompletnie nie wiem co robić. Za każdym razem wzbudza to we mnie nadzieję,że to jedyny moment żeby przkonać go do nas , do mnie i do córki. Jestem jednak pełna lęku,że coś zepsuję, trudno mi z nim rozmawiać, bo obawiam się że "palnę" coś nieodpowiedniego. W ten weekend zawiozłam córkę do rodziny, przed wyjazdem mąż był u nas w domu dwukrotnie, chciał widzieć się z dzieckiem. Bawili się jak gdyby nigdy nic, oglądali TV, żartowali i śmiali się. Córka powiedziała mu ,że wyjeżdżamy i że ona zostanie u rodziny do końca wakacji. On z kolei zaproponował mi,że zadzwoni do mnie po moim powrocie i może się gdzieś umówimy. Wyczułam,że nie chce przyjść do naszego domu, raczej gdzieś na zewnątrz.Nie wiem dlaczego to robi, czy to tylko litość z jego strony. Ponieważ ostatnio gdy byłam sama (córka była na wakacjach poza domem) to ja poprosiłam żeby do mnie przyjechał, i zrobił to.
Jak mam odczytać jego postępwanie?
Błękitna, proszę poradź co powinnam zrobić, jak się zachować.
Tęsknię za nim tak bardzo, żyję myślą, że znów go zobaczę, choć nie wiem dokładnie kiedy to będzie. |
|
|
|
|
dorcia300 [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-10-08, 19:53
|
|
|
Witam!
Moja historia jest opisana na forum "moja smutna historia" dlatego nie chcę się powtarzać aby nikogo nie zanudzić.Jak większość tu osób jestem w kryzyzsie małżeńskim-(separacja- nie ustalona przez sąd , ale przez małżonka).Mam pytanie jako do psychologa : czy jest możliwe aby z biegiem czasu wymazać z pamięci przykre wspomnienia?Nie chodzi o mnie, ale o męża, którego zraniły niektóre moje słowa.Z tego mpowodu odkochał się , trudno mu zqapomnieć o bolących słowach(każdy z nas mówi przykre słowa w czasie kłótni, ale mój małżonek jest wyjątkowo pamiętliwy)On sam nie wie czy będzie potrafił zapomnieć, przy tym nie wspomina nawet tego ,że ja przez jego także cierpiałam. |
Ostatnio zmieniony przez 2006-10-08, 20:25, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
wabona [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-10-08, 20:03
|
|
|
Dorciu, czyżby Twój mąż był spod znaku Skorpiona - bo mój też wyjątkowo pamiętliwy, jeśli chodzi o to, co było złe, ale słyszałam, że Skorpioniki tak mają. |
|
|
|
|
dorcia300 [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-10-08, 20:23
|
|
|
Wanboma mój mąż to wodnik i to jedynak to mieszanka piorunująca o tym w TV mówiła Agata Pasent, która też jest wodnikiem jedynakiem.Sama o sobie tak mówiła.Mam koleżankę , która też ma wodniczka jedynaczka i ta sama sytuacja- pamiętliwy i egoista!!!żyje w swoim świecie jak to wodniki:)
Czytałam Twoje posty Wanboma i zauaważyłam pewną analogię do mojego związku:)Twój małżonek ma pewne cechy wspólne z moim:)
Pozdrawiam |
|
|
|
|
aga70 [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-10-09, 20:46
|
|
|
Dorciu mój mąż nie jest jedynakiem, ale jego pamiętliwość przykrych słów, sytuacji, wydarzeń jest dokładniejsza niż encyklopedia.Także jest wodnikiem. Przez swoją pamiętliwośc jest w konflikcie z większością mojej rodziny i wieloma znajomymi. Zawsze znalazł się ktoś,kto czasem e emocjach lub stresie powiedział mu coś przykrego a on zapamiętywał to na zawsze i wypominał przy kazdej nadażającej się okazji. Ciężko jest żyć z kimś takim.. |
|
|
|
|
dorcia300 [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-10-09, 21:16
|
|
|
Aga70 widzę ,że mamy wiele wspólnego.Nie czytam cotygodniowych horoskopów, ale wierzę ,że osoby urodzone w takim samym znaku zodiaku mają cechy wspólne.Odnośnie mojego wodnika to się sprawdza: pamiętliwy, żyje we własnym świecie, ceni sobie ogromną niezależność, jest samotnikiem i wiele innych cech wspólnych wodnikom.A jeżeli chodzi o tą pamiętliwość ,to jak i Twój ma fenomenalną pamięć, pamięta wiele z wczesnego dzieciństwa .Nawet kiedy był jeszczce w wózku:( śmieszne wiem , mnie też to śmieszy a może już nie ,a wkurza:(
Mimo wielu wad kocham mojego wodnika, chociaż nieraz wolałabym odkochać się:)jesteśmy 17 lat małżeństwem i 5 lat chodzenia. kawał życia go kocham.Mój małżonek jest pam,iętliwy jak pisałam, ale jak mnie ranił np. swoim postępowaniem(jest oszczędny w słowach)to tego nie pamięta lub nie zwraca na to uwagi...Ważny jest on i jego odczucia, jak powiedział on nie chce się męczyć.Jemu jest źle i nieważne ,jak ja się staram, jak się ja z tym wszystkim czuję.Kiedyś reagował na mój płacz , a teraz uodpornił się:)Nawet nie ma ochoty niczego naprawiać!!!Bierze swoje zabawki i ....wyprowadza się.Wodniki są wyjątkowo nowoczesne i jak gdzieś przeczytałam ponadczasowe.Rodzina i te sprawy to dla niego za bardzo przyziemne:)
Pozdrawiam.Dorcia |
|
|
|
|
Anula [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-10-10, 08:12
|
|
|
No i mój to wodnik ! I jak się okazuje bardzo poamiętliwy ( choć przez ;lata małzeństwa wydawało się ze nie ) . I egoistyczny . Dzieci nie są dla niego najwazniejsze . Liczy się tylko jego chęc bycia nowoczesnym ... |
|
|
|
|
jaka [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-10-10, 11:46
|
|
|
Bul, bul, tu wodnik.
Nienowoczesny.
Rodzina i te sprawy to rzeczy priorytetowe.
Egoizm w normie krajowej.
No, ok. swój własny świat się zgadza.
NIE WIERZĘ W HOROSKOPY... |
|
|
|
|
Mateusz [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-10-10, 12:38
|
|
|
jaka napisał/a: | (...)NIE WIERZĘ W HOROSKOPY... |
I bardzo dobrze!
"Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną" |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10 |
|
|