Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Historia o 4 rozstaniach, pokrótce
Autor Wiadomość
gimp77
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-06, 03:21   Historia o 4 rozstaniach, pokrótce

Witam Was,
zupełnie przypadkowo się tu zarejestrowałem, głównie pod wpływem emocji, szukając informacji w necie. Napiszę właściwie tylko żeby się podzielić historią, aby ktoś kto to przeczyta mógł wzbogacić swoją wiedzę, cokolwiek.
Kilka miesięcy temu rozstali się moi dobrzy znajomi. Byli "idealnym małżeństwem" ale ot tak się popsuło, on poszedł do kochanki. Zaraz potem następni znajomi - odszedł, wrócił, odszedł, i już. Niedawno następni - on dla młodszej odszedł od żony z ciężko niepełnosprawnym dzieckiem. Żadnego z nich nie oceniam, każdemu powiedziałem za to co myślę.

To są 3 rozstania, teraz czwarte.

Ja jestem żonaty od kilkunastu lat, dzieciaty podwójnie. Raz lepiej, raz gorzej, ale szliśmy naprzód. Żona, z rodziny mocno katolickiej, patriotycznej, ja raczej ze stosunkiem ambiwalentnym do wiary, ale postanowiłem się zmienić i jakoś to szło. Kilka lat temu przyłapałem żonę na poważnym, długim flircie/romansie. Doszliśmy ostatecznie do porozumienia, i o ile początkowo bardzo wręcz modliłem się, żeby to się skończyło dobrze, to pod koniec utraciłem większość wiary i do dziś mam w tym obszarze dość obojętne podejście. Ponadto po wszystkim zacząłem dość bogate życie romansowe (wcześniej to się nie zdarzyło), aż ostatecznie trafiłem na niesamowitą kobietę - kochankę, dla której zostawiłem żonę i dzieci (pominę już opisanie naszych kłótni, szaleństw, braku zaufania itp).

Odwiedzałem dzieci, zabierałem je w różne miejsca, jednak bardzo szybko ta sytuacja zaczęła mi tak ciążyć, że nie mogłem tego wytrzymać. Nie spałem, piłem, chodziłem, brałem prochy. Ostatecznie pogoniłem kochankę, przez samotny miesiąc mocno się pogrążyłem, ale na koniec wróciłem do żony i dzieci. Niby można powiedzieć, że z żoną jesteśmy kwita, ale to tak nie działa. Jednak jesteśmy razem. Najmilsze jednak jest to, że jestem z dziećmi, jesteśmy rodziną i co by nie mówić, czuję się cudownie, mimo przeróżnych kłótni, paplania itp. Nie ma nic lepszego niż wstawanie rano i patrzenie, jak dzieci się bawią, w porównaniu do odbierania ich 3 razy w tygodniu do szkoły bo tak mówi grafik.

Niczego nie żałuję, mam chwile słabości, ale w porównaniu do naszych trzech znajomych, stanowimy rodzinę. Warto o tym myśleć w chwilach słabości (oczywiście jak partner Cię nie bije itp). Szkoda, że moi przyjaciele do tego nie doszli. Niestety ja straciłem przez całą sytuację trochę wiarę i jestem dość płytko wierzący, ale jak widzę w Was jest siła :)

Peace, z Bogiem, pozdrowienia, miejcie siłę!
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-06, 07:48   

Witaj, gimp, u nas na forum :-)
Widzisz, czasem się mówi, że Panu Bogu na drugie jest przypadek, albo, że Pan Bóg stosuje przypadki wtedy kiedy nie chce się podpisać swoim imieniem ;-)
Cieszę, że jesteście z żoną ponownie razem, ale może trafiłeś tu "przypadkiem" po coś więcej, może Waszej rodzinie jakiegoś elementu jeszcze brakuje, kto wie?
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-06, 09:02   

Witaj Gimp na naszym forum.
Cieszę się, że wróciłeś do żony i tworzycie razem rodzinę. Boję się jednak, że nie wróciłeś, bo uznałeś, że tak jest najlepiej, tylko że wróciłeś, bo tak Tobie jest lepiej, bo poprzednia sytuacja Ciebie przerosła. Wróciłeś do dzieci. A co z żoną? Gdzie ona jest w tym układzie. Może i obecnie dzieci widzą, że jesteś w domu, ale czy kochasz żonę? Dzieci świetnie to wyczuwają. Dla nich najważniejsze jest nie to, żeby dzieci widziały obu rodziców w domu, ale żeby byli pewni, że ich rodzice się kochają. Czasami można mieszkać z żoną w jednym domu, ale być z nią rozwiedzionym emocjonalnie. Dla dzieci rodzice mieszkający razem, ale nie kochający się, są tym samym, co rodzice rozwiedzeni.

Jeżeli masz wątpliwości, to polecam Ci:
ks dr hab. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/
albo jeszczelepiej:
Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
Pierwszy fragment do przeczytania za darmo:
http://www.rozwinacskrzyd...%20rodzicow.pdf

Jeżeli myślisz, że Twój powrót robi na mnie wrażenie, to się mylisz. Dla mnie Twoja historia zrobiłaby wrażenie, gdybyś napisał: kocham ponownie moją żonę. Takie jest zadanie męża: kochać swoją żonę. Wiem jak jest to trudne, ale czyż my, mężczyźni, nie zostaliśmy stworzeni do rzeczy wielkich (oczywiście każdy mężczyzna ma swój Ewerest przed sobą :lol: ).
 
 
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2016-11-06, 10:14   

Gimp

Wzruszyłam się.
Dobrze, że szybko zobaczyłeś i odczułeś, czym jest życie bez rodziny. Największą cenę za tzw.wolność któregoś z małżonków ponoszą dzieci, niestety. Ale i ten odchodzący płaci wysoką cenę. Sam się wypisuje z rodziny, ale długofalowe konsekwencje są straszne, bo traci korzenie, podstawę życia. Nawet jeśli nie ma miłości, to warto zostać w małżeństwie dla rodziny właśnie. Dla utrzymania tej całości, tego, co da siłę dzieciom na całe życie.
Ale Twój powrót to nie wszystko. Bo na razie masz tombak, a nie złoto.

Fajnie, że jesteś wierzący, bo masz Boga, na którym możesz się oprzeć, by zbudować prawdziwe małżeństwo. A tym samym prawdziwą rodzinę. Zbudować na skale.
Proszę Cię o przeczytanie książki zupełnie nie religijnej Zurchorst "Pokochaj siebie, a nieważne z kim się zwiążesz". Tam autorka pięknie daje wskazówki, jak pokochać siebie, a potem małżonka.
Jeśli uda Ci się zbudować siebie, rodzinę Bogiem, na skale, to masz szansę na życie z tzw.sensem. Na trwałe szczęście, cichą, spokojną radość w codzienności. A dzieciom dasz to, co najważniejsze w życiu. Korzenie,siłę które poniosą dalej w następne pokolenia.
Wow. Chłopie, do roboty.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9