Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
nasze małżeństwo w moim mniemaniu bylo udane
Autor Wiadomość
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-12, 09:14   

szyszunka

Może także być i tak, że widok dziecka przypomina porzucającemu, co zrobił i jak skrzywdził swoje dziecko. A on nie chce, aby w nim wzbudzać poczucie winy, nie chce się źle czuć. Myślę, że to nie tak łatwo być g...kiem, przecież sumienie jednak puka.
Mój teść, kiedy porzucił rodzinę i stworzył nową, latami miał z dziećmi kontakt incydentalny polegający na wymianie dowcipów, płytkich rozmowach. I to się nigdy nie zmieniło, pomimo ich starań. Wiem, jak cierpiał latami mój mąż i jego siostra. Po dwudziestu kilku latach ona dostała pocztówkę z Egiptu od ojca i płakała jak dziewczynka (ponad czterdziestoletnia kobieta). Dzieci, nawet dorosłe, są nadal dziećmi.
Tym trudniej mi zrozumieć, że mój mąż zrobił to samo swoim dzieciom. Córka poniesie to w sobie przez całe życie.
Oczywiście są także ojcowie dojrzali, którzy dobro dziecka przedłożą nad swoje dobro. Nawet w tak poranionej sytuacji. Ale z reguły takie traumatyczne rozwiązania wybierają ludzie niedojrzali, przynajmniej na ten moment. To oczywiście może się zmienić.
Pomodlę się.
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-12, 09:30   

renta11 napisał/a:
g...kiem

Miało być głupkiem?
To słowo raczej jest dozwolone na naszym forum. :-P
 
 
wertor1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-12, 09:36   

Moi synowie ciągle ojca prosili żeby wrócił i chociaż z początku chciał z nimi utrzymywać kontakt to teraz zupełnie nie odzywa się, nawet nie przysłał pieniędzy,które sam dobrowolnie wpłacał bo dostał wezwanie na rozprawę o alimenty ,którą odroczył umyślnie nie odbierając wezwania na czas.Teraz będzie nam robił pod górkę z alimentami myślę że będzie wymigiwał się i synowie są dla niego tak jak ja wrogami,
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-12, 10:29   

Współczuję. Trauma porzucenia przez małżonka mija, bądź można ją przepracować, bo dotyczy nas samych. A trauma która jest w porzuconym dziecku, to jego cierpienie i bezradny ból rodzica, który na to patrzy.

Nie umiem sobie tego wyobrazić.
Mój mąż po porzuceniu rodziny nie porzucił dzieci.
Długo nie umiałam tego zrozumieć, uważałam że to się wyklucza. Jednak gdy minęło trochę czasu widzę, że w jakimś stopniu miał rację: że to jest możliwe. Zrobił i robi dalej co może aby nie porzucić dzieci. Mimo że z nimi nie mieszka, to ma z nimi wspaniały kontakt. Oczywiście, że nie ma i nie będzie miał pełnego udziału w ich wychowaniu, i że ta sytuacja jest dla nich wciąż raniąca i nie wiadomo jak odbije się na nich w przyszłości. Ale jest to minimalizowane, i doceniam to.

Gdy czytam o takich sytuacjach jak tutaj, zimno mi się robi.

Szukajcie dla dzieci wsparcia psychologicznego, wsparcia w znajomych, rodzinie, we wspólnotach. Szukajcie autorytetów męskich, które są wartościowe (trenerzy, duchowni, osoby które mają w życiu wartości i świadczą o nich życiem).
 
 
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-12, 10:58   

Jacek-sychar napisał/a:
renta11 napisał/a:
g...kiem

Miało być głupkiem?
To słowo raczej jest dozwolone na naszym forum. :-P


Nie Jacku. Mialo być gn...kiem. :-D
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-12, 12:24   

Renta

Słaby jestem w tych łamigłówkach słownych. :-P

Używaj pełnych słów, które mogą być na naszym forum, a nie będzie niejasności. :mrgreen:
 
 
szyszunka
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-12, 15:45   

Temat porzuconych dzieci i ich cierpienia podczas rozwodu to temat rzeka :( moj syn ciężko przechodzi odejscie ojca jestesmy pod kontrolą psychoterapeuty, mój mąż początkowo całą wine za zachowanie syna zrzucał na mnie, a jak mu mówiłam i nie tylko ja bo nauczyciele w szkole psychologowie że syn tak reaguje na jego odejscie to spotkałam sie ze stwierdzeniem i bardzo dobrze ja i tak nie wroce :( smutne to jest i bardzo trudne.
renta11 napisał/a:
Może także być i tak, że widok dziecka przypomina porzucającemu, co zrobił i jak skrzywdził swoje dziecko. A on nie chce, aby w nim wzbudzać poczucie winy, nie chce się źle czuć. Myślę, że to nie tak łatwo być g...kiem, przecież sumienie jednak puka.

Jak narazie mój mąż twierdzi ze cała wine za to wszystko ponosze ja :( i tak samo jak ty twierdze ze sumienie kiedys sie odezwie jednak w tym wypadku wydaje mi sie ze na to dlugo bedzie trzeba poczekac :(
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8