Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Muszę chyba być bardziej stanowcza.
Autor Wiadomość
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-15, 15:58   

Jak zawsze mogę na was liczyć. Już staję do pionu.

Nie chcę, by mój mąż brał dzieci do ich mieszkania. Wiem, że to będzie dla moich dzieciaków zbyt bolesne. Mają spać na tapczanie, gdzie on sypia z kochanką? Mam zbyt inteligentne i wrażliwe dzieciaki, by nie przewidzieć, że będą cierpiały. Nie robię przeszkód by mąż widywał dzieci, ale nie tam i bez kowalskiej. Jak na razie to lepiej lub gorzej ale funkcjonuje.

Może faktycznie jeszcze nie uwolniłam się z myślenia i analizowania zachowań mojego męża, ale robię bardzo duże postępy. Tylko ja na co dzień widzę ból moich dzieci, rozmawiam z nimi i serce mi pęka, że wstydzą się przed kolegami, że tata od nich odszedł( tak, nie mówią inaczej, jak to że tata od nich(nie ode mnie) odszedł)...
Ja to widzę, czuję i serce mi pęka, a mój mąż jakby nigdy nic bawi się nimi jak lakami. mam wrażenie, że dla mojego męża sytuacja już jest w normie, jego zdaniem wszyscy przyjęli do wiadomości jaka jest sytuacja i nic już nic nie roztrząsa, bo jego rodzina go głaszcze, użala się, mamusia wspiera, to jak my możemy inaczej? On nie rozumie o co mi chodzi?
 
 
BjD
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-15, 17:48   

Dokładnie tak jak u mnie .:( :-( rodzina męża jest za nim, tylko ja dziwna...przecież nie ja pierwsza nie ostania...........tak się robi i już. Też wiem że córcia cierpi.....choć za bardzo tego nie okazuje.
 
 
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-24, 17:42   

Witam po dłuższej przerwie.
U mnie raz dół raz góra. Potrzebuję jednak trzeźwego spojrzenia doświadczonych Sycharowiczów, dlatego piszę...

W ostatnich dniach byłam na Mszy o uzdrowienie, dosłałam dużo siły do dźwigania codzienności. Czuję pomoc Bożą w trudnych chwilach i potrafię już lepiej panować nad emocjami, albo zareagować modlitwą gdy czuję zbliżający się atak :evil: .

Pan Bóg otworzył mi też oczy i pokazał rzeczywisty obraz mojego męża, a wczoraj odbyliśmy ważną spokojną rozmowę i mąż potwierdził moje wnioski. Nie znałam mojego męża! Kochałam wyobrażenie o nim, a prawdziwy obraz mnie przygniótł. :-( On jest tak podobny emocjonalnie do kowalskiej... Przywaliło mnie to jak głaz.

Od kilku lat mnie nie kochał, powiedział że jestem dla niego ważna, ale był tylko "przyzwyczajony". Widział jak bardzo się staram i wygodnie mu było, że kochałam, wszystko brałam na swoje barki: dom, dzieci, organizację domowych imprez i życia codziennego, zasuwałam czasami nawet na dwóch etatach by starczało na życie. A on " starał" się by było na opłaty, ale poza tym staraniem miał i na kochankę, na wyjazdy, prezenty dla niej, imprezki i zachcianki. Dla dzieci nigdy nie było, wierzcie mi często nawet twierdził, że na loda nie ma z czego im dać. Ja jakbym nie istniała, ciągle słyszałam że nawet na bilety do kina nie ma by ze mną pójść,jest zmęczony, nie ma czasu, wcale nie patrzył na moje potrzeby, na to, co sprawiłoby mi przyjemność , radość. Jak gdzieś wychodziliśmy to czułam się jakbym była mu potrzebna, by zawieźć i odwieźć, bo najważniejsi byli znajomi, to dla nich i z nimi wychodził, a wypadało być z żoną więc jechałam i ja. Cieszyłam się z tych chwil, bo byłam z nim, bo mogłam oderwać się od codzienności. Naiwnie wierzyłam, że w zabieganiu to cenne nawet takie skrawki bycia razem. I ciągle tęskniłam do męża, który był obok....

Kiedy wczoraj obojętnie zareagował na wieści o moich kłopotach ze zdrowiem, bez emocji, bez zainteresowania, bez współczucia i troski (nawet nie o mnie a o dzieci) zobaczyłam z kim żyłam... kogo kochałam.... Beznamiętny egoista, skupiony na własnej wygodzie, ego i szukający nie wiadomo czego. Najlepsze jest to, że stwierdził, że teraz jest mu DOBRZE, ale nie powiedział, że jest szczęśliwy. Powiedział tylko, że czego ja oczekuję"że będzie latał ze szczęścia nad Ziemią?". No tak sobie wyobrażam SZCZĘŚCIE- radość, uśmiech, blask w oczach, szczęście bycia we dwoje. Czy się mylę? Tak kiedyś w naszym małżeństwie wyglądał mój mąż. Teraz nie widać tego po nim, ma tylko święty spokój,brak codziennych spraw związanych z dziećmi, beznamiętnie mówi, że jak kowalska będzie chciała odejść do dzieci to jej decyzja i nie będzie jej zabraniał. Co to jest? Układ? Przeraziło mnie, że mój mąż jest dokładnie takim samym typem emocjonalnym jak kowalska. Kiedyś był odpowiedzialnym, pomagał wszystkim wokół, wrażliwie patrzył na dzieci. Teraz zimny, bez emocji, udaje że nie widzi, że w czymś może pomóc, jakby go już ten dom nie dotyczył. Zrozumiałam, że dzieci urodziłam dla siebie, on nie czuł już od wielu lat więzi, czuł się przytłoczony, chciał żyć tylko dla siebie i znalazł taką kobietę, która chciała tego samego. Dzieci dla męża teraz to fajna wizytówka, żeby pochwalić się jakie zdolne, jak dobrze się uczą, ale już zadbać o ich byt to niekoniecznie, najważniejsze by rachunki w "gniazdku" były zapłacone, a co my zrobimy to " mój problem". On da , ile mu zostanie.
Przeraził mnie ten obraz i rozmowa z mężem... To nie była kłótnia, tylko spokojna rozmowa i widziałam, że jest szczery, że też coś przemyślał. Czy to możliwe, że kochałam tylko wyobrażenie o nim? Czy to możliwe, by to był amok? Nie... Już chyba nie...

Nigdy nie umiał dawać. Pokazywałam, uczyłam radości z dawania drugiemu człowiekowi. A on teraz daje ale kochance? Nawet dzieciom nie? Czy można zagubić i rozum i serce? Czy to możliwe by :evil: tak zmienił człowieka? Czy tak już zostanie? Czy :evil: chce mnie zniechęcić w ten sposób do walki o małżeństwo? Może się sama oszukuję, bo chcę się wierzyć że wróci mój dawny mąż?
I jeszcze dzieciaki, które pytają kiedy tata wróci? jak długo potrwa ten romans? Niestety nawet te najstarsze czekają na jego powrót? co mam im powiedzieć, że to może potrwać i kilka lat? A może nigdy nie wróci?
Mój mąż twierdzi, że nawet jak mu nie wyjdzie z kowalską to i tak by nie wrócił, bo "ten dom już będzie inny, a przy pierwszej kłótni będę mu wypominała , co zrobił." Ja nie będę musiała, bo sumienie mu samo wypomni, ale mam wrażenie jakby mąż miał postawę taką,że to on zrobiłby mi przysługę wracając, uniży się i raczy wrócić, a wszystko będzie po staremu: kochająca, współuzależniona i gotowa wszystko znieść dla jednego ciepłego gestu? Nawet nie bierze pod uwagę, że on powinien chcieć zmienić swoją postawę do życia, do Boga, by powrót stał się możliwy. Ja częściowo swoją pracę nad sobą odrobiłam i ciągle odrabiam, on stoi w miejscu, albo Bóg jeszcze mi nie pokazał,że coś w mężu drgnęło?

Jak to jest? jak było u Was?
 
 
odnowa
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-24, 22:50   

AniN, nie chce Cię dobijać, ale to chyba jest częste..., że mamy lepsze zdanie o naszych mężach nią na to zasługują (nie mówię o sytuacjach gdy kobieta wmawia sobie, że mąż ją kocha czy "siłą go ciągnie do ołtarza). ..Często tłumaczymy ich zachowania, postawy trudnym dzieciństwem, sytuacją rodzinną, itp..Oni przyjmują to co im dajemy-miłość, troskę, zainteresowanie, poświecenie, czasem się dadzą coś W ZAMIAN...Ale często im najbardziej i prawie wyłącznie zależy na nich samych...Jak się pojawi Kowalska czy nagle jakieś inne "fajniejsze opcje" niż żona, rodzina wybierają to bez sentymentu...I potem nie ma, że dobro dzieci, że żona, liczy się "ich szczęście"...

Smutne to, ale chyba czas otworzyć oczy, przyjąć prawdę i myśleć głównie o dzieciach i sobie..Choć WIEM, że to bardzo trudne...


Życzę Ci siły
 
 
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-26, 23:41   

Onowa, dziękuję Ci.
Tak ja już przepracowałam i tą sytuację. Masz rację nasi mężowie odchodząc, już zamykając za sobą drzwi, biorą głęboki oddech i zapominają o dzieciach, żonie i dotychczasowych odpowiedzialnościach. Przecież od nich uciekają do wolności i "Szczęścia", więc po co wracać na stare tory jak nowe są atrakcyjniejsze.

Ale sentyment zostaje, bo mój małżonek jakoś bardzo często ostatnio bywa u nas , pyta jak się czuję. Tylko ja już nie wierzę w jego dobre intencje, a raczej w wyrzuty sumienia lub w chęć pokazania znajomym jaki on troskliwy, przecież odszedł a się stara...

Dzięki Bogu, takie doły jak mój są nam dane na chwilę i zaraz stajemy na nogi. U mnie te doły coraz rzadziej i cieszę się, że tak jest. W moim mieście dziś świeciło piękne słońce i tak bardzo się z tego ucieszyłam, bo pomyślałam, że wraz ze słońcem czekają mnie słoneczne dni. :lol: a do wiosny niedaleko... I takie to małe radości budują kolejne duże radości
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 4