Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
mąż odmawia mi współżycia
Autor Wiadomość
ola84
[Usunięty]

  Wysłany: 2016-01-01, 23:19   mąż odmawia mi współżycia

Witam wszystkich,

Zacznę od tego, że zanim postanowilam sie zarejestrować i napisać przeczytałam wiele historii tutaj napisanych, i moja wydaje sie przy nich blaha, jednak powoli zmienia moje i meża życie w piekło.

Jesteśmy ponad 5 lat po ślubie, 10 lat razem, mamy małego synka. Przed ślubem było pięknie, w czasie narzeczeństwa również, przez pierwszy rok małżeństwa także. Jak to w życiu bywa bywały i gorsze momenty, jednak zawsze wychodziliśmy z nich cało. Po naszej pierwszej rocznicy ślubu przestało się układać. Oboje bardzo dużo pracujemy, w systemie zmianowym, do tego mąż zaczął studia zaoczne. Zaczeliśmy widywać się w domu co dwa-trzy dni, nasze rozmowy ograniczały się do karteczek na lodówce "zrób zakupy". Wszyscy w naszych zawodach tak pracują więc przyjęliśmy to za normę. Czasu dla siebie nie mieliśmy wcale, każda nadgodzina to były dodatkowe pieniądze na mieszkanie więc początkowo nas to cieszyło. Z czasem jednak przestało. Zaczeliśmy oddalać się od siebie, nieporozumienia stały się codziennością.Jednak pomimo tych wszystkich trudności, noce się nie zmieniły. Przynajmniej na początku. W pewnym doszliśmy do wniosku, że tak żyć dalej się nie da i przystopowaliśmy z tak dużą ilością godzin w pracy, na tyle ile to było możliwe. Zaczęło być lepiej, jednak pewnej nocy maż odwrocil się do mnie plecami i z pojedynczymi wyjątkami, tak wlasnie jest do dzisiaj. Dla mnie współżycie nigdy nie wiązało się jedynie z fizyczną przyjemnością, było przede wszystkim oznaką bliskości, miłości i oddania tej jedynej osobie. Oboje z mężem mamy duży temperament, nigdy nie usłyszał ode mnie "boli mnie głowa", kochaliśmy się często, zachowując zasady NPR. Początkowo myslałam, że to zwykłe zmęczenie ale z czasem widziałam,że coś jest nie tak. Próbowałam rozmawiać, ale bez skutku. Słyszałam tylko "nie mam ochoty". Kochanka nie wchodziła w grę, problemy natury medycznej również. Prosiłam, płakałam, krzyczałam, nic. Po jednej z nielicznych nocy, która trwała 5 minut z zegarkiem w ręku, zaszłam w ciążę. To było nasze ostatnie współżycie. Synek ma 1,5 roczku. Zostałam odsunięta na bok jako kobieta i jako żona. Początkowa maja złość i frustracja ustąpiły miejsca obojętności. Z boku jesteśmy postrzegani jako udane małżeństwo, mąż jest dobrym człowiekiem, dba o dom, bardzo kocha synka, mnie również, problem w tym, że jak brat siostrę a nie mąż żonę. Przez pewien czas tłumaczyłam sobie, że przecież motyle w brzuchu nie trwają do końca życia, ale w dniu ślubu ja nie przyrzekałam celibatu. Oboje jesteśmy wierzący, i pewnie gdyby nie to, bylibyśmy już po rozwodzie. Modlę się ale to nie pomaga. Niestety modlitwa nie zastąpi mi fizycznej bliskości męża. Najgorsze jest to, że ja chyba powoli zaczynam go nienawidzić. Mąż najpierw zaczął odwracać się plecami, później przestał spać ze mną w łóżku, teraz śpimy w osobnych pokojach. Od prawie 3 lat jako kobieta i żona jestem odtrącana na każdym kroku, i ponieważ mam dość proszenia się męża o odrobinę uczucia, odpuściłam. Nie przytulamy się, nie trzymamy za ręce, nawet nie siedzimy obok na kanapie. Dla mojego męża to już stało się normą, a ja płaczę prawie każdej nocy. Rzuciłam się w wir wychowania dziecka, w pracę, w książki, wymyślam kolejne zajęcia byleby nie myśleć i chociaż w jakiś sposób przed samą sobą czuć, że jestem coś warta. Takie małżeństwo bardzo boli. Mam 30 lat i perspektywa białego małżeństwa mnie przeraża. Boję się, że w pewnym momencie nie wytrzymam i że jeśli pojawi się inny mężczyzna, nie będę miała w sobie tyle siły. Kiedyś powiedziałam mężowi, że swoim postępowaniem pcha mnie w inne ręce, odpowiedział bez większych emocji "rób jak uważasz". Póki co trwam w modlitwie ale z miesiąca na miesiąc jest tylko gorzej. Proponowałam poradnie małżeńską, psychologa itd ale z jego strony nie ma mowy. Wiem, że sami sobie nie poradzimy, a ja nie wiem już co robić. Żyję w domu z mężem tak, jak z przyjacielem.

Z góry dziękuję z jakiekolwiek rady.
Ola
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 10:15   

Witaj Olu na forum.
Widzę, ze podczytywałaś już nasze forum zanim się zarejestrowałaś.
Za chwile z pewnością odezwie się wiele pomocnych osób. Ja chciałabym Ci przypomnieć, abyś nie pisała zbyt wielu szczegółów, które mogłyby sprawić, ze Ty lub twoja rodzina bylibyście rozpoznawalni w realu.

Przyznam, ze problem jaki Cie do nas sprowadza jest trudny i delikatny, zwłaszcza ze przydarzył się on w młodym małżeństwie, co raczej jest rzadkością.
Jak rozumiem, mąż nie powiedział co jest powodem takiego jego zachowania po za lakonicznym "nie mam ochoty"?
Wiem jak czuje się osoba odrzucona bez słowa wyjaśnienia i wiem również jak żyje się obok osoby, która odrzuca.

Przytulam i otaczam modlitwą
 
 
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 10:52   

Olu - witaj na FP SYCHAR.

Piszesz, że mąż odmawia bliskości fizycznej i współżycia i nie podaje przyczyny, tylko milczy, lub obojętnie stwierdza"rób jak uważasz". Wiem jak może być przykro i jak boli takie odrzucenie. Rozumiem Twój ból. Ja trwałam tak z mężem ponad 3 lata. Różnica jest taka, że ja odmówiłam współżycia przez jego alkoholizm, no i zbliżeń nie było.
Wasz staż małżeński jest stosunkowo krótki, tym bardziej dziwne jest, że Twój mąż tak się zachowuje. Świadczyć to może o chorobie lub nałogu lub zdradzie. Nie wiem, jednak sytuacja wygląda niepokojąco.

ola84 napisał/a:
Proponowałam poradnie małżeńską, psychologa itd ale z jego strony nie ma mowy. Wiem, że sami sobie nie poradzimy, a ja nie wiem już co robić. Żyję w domu z mężem tak, jak z przyjacielem.


Piszesz, że proponowałaś i nie ma zgody męża , a czy zechcesz sama pójść po pomoc dla siebie i dla Was?
 
 
Daria111
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 17:30   

U mnie było tak samo. Jesteśmy po rozwodzie. Mój mąż okazał się osobą homoseksualna.
Myślę, że powinnaś postarać się z nim szczerze porozmawiać, terapia pomoże jeśli będziesz wiedziała gdzie leży problem.
 
 
ola84
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 17:43   

Tak Hubcia, chcę pójść gdzieś po pomoc, nie wiem póki co gdzie, jestem na etapie szukania. Mąż unosi się chyba honorem i może dlatego nie widzi takiej potrzeby. Mówi otwarcie, że nie kocha mnie jak żony, jestem mu bardzo bliska ale nie czuje wobec mnie pożądania. W ogóle rozmowy z nim są trudne, i zwykle do niczego konstruktywnego nie prowadzą. Przyczyną takiego stanu rzeczy nie jest kochanka ani problem natury medycznej, miłość mojego męża się wypaliła. Nawet jeśli ma potrzeby seksualne, to nie odczuwa ich przy mnie. Z racji tak długiego odrzucenia jako kobiety, moje uczucia również uległy osłabieniu i wiem, że nie ma możliwości abyśmy wskoczyli teraz do łóżka i żeby było jak dawniej. Problem w tym, że nie wiem co robić bo jednak zależy mi na tym małżeństwie. Mężowi znacznie mniej. Jemu brak bliskości ze mną chyba aż tak nie przeszkadza, ja natomiast nie wyobrażam sobie dalej takiego życia. Narasta we mnie złość i żal, czuję się oszukana i kiedy pomyslę, że nie będę mogła już kolejny raz zostać mamą, bo mąż mi tego swoim postępowaniem zabrania, to żałuję, że zdecydowałam się 5 lat temu na taki związek. Jestem na takim etapie, że jeszcze mam siłę i wolę walki, ale napięcie we mnie kosmicznie rośnie i naprawdę boję się, że złamię przysięgę. Wydaje mi się, że mąż już ją złamał. Rozumiem sytuacje kiedy do współżycia nie może dojść z powodów zdrowotnych lub innych ważnych, ale decydując się na ślub nie można tak postępować z drugą osobą:( Nie chcę trwać w białym małżeństwie, chcę mieć kolejne dziecko, chcę czuć sie kochana i chcę móc swoją miłość okazać mężowi w ten najbardziej intymny sposób. Czas niestety działa na naszą niekorzyść a cierpliwość jeszcze niczego dobrego w tej sytuacji nie zdziałała. NIe wiem o co sie już modlić. O to, żebym wytrwała w przysiędze, czy o to, żeby mąż przejrzał na oczy. Ale z drugiej strony, czy jest możliwe ale nagle po takim czasie, znowu mnie zapragnął? Nie wiem.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 18:08   

ola84 napisał/a:
Oboje z mężem mamy duży temperament, nigdy nie usłyszał ode mnie "boli mnie głowa", kochaliśmy się często, zachowując zasady NPR. Początkowo myslałam, że to zwykłe zmęczenie ale z czasem widziałam,że coś jest nie tak. Próbowałam rozmawiać, ale bez skutku. Słyszałam tylko "nie mam ochoty"


Czasem praca, jej nadmiar, zmęczenie, presja, zbyt duża odpowiedzialność, potrafią wpłynąć na układ hormonalny człowieka.
Obniżone libido czy nawet zanik chęci by podejmować współżycie może mieć takie podłoże.
Wcześniej mieliście udane pożycie wcześniej, znacie się dość długi, oboje mieliście duży temperament, zatem to nie kwestia niedopasowania.
Mąż unika sytuacji które mogłabyś odczytywać jako zachęcenie do pogłębienia fizycznej relacji bo tak faktycznie boi się że nie podoła...jeśli oczywiście źródło tej niechęci leży w zaburzeniach hormonalnych (np. obniżony poziom testosteronu).
Oprócz braku współżycia jak piszesz, mąż w każdym innym wymiarze sprawdza się, jest dobrym ojcem i dba o Was.
Może po ludzku wstydzić się przyznać że czuje niemoc, nie rozumiejąc że taka niemoc zdarzyć się może każdemu bez wyjątku.
Tego typu niemoc dla mężczyzny , zwłaszcza takiego który dysponował dużym libido, jest wyjątkowo traumatyczna, tzn. psychika cierpi i błędne koło się zamyka.
To jednak się leczy z powodzeniem, (odpowiedni zestaw hormonów na rozruch ;-) ) plus zmiana nastawienia do życia jeśli dotychczasowe życie było zbyt stresujące.
To o czym piszę może być przyczyną jego obojętności, wg mnie bardzo prawdopodobną.

Jeśli jest tak jak piszę, to zupełnie niepotrzebne Olu odbierasz tę mężowską oziębłość jako uderzenie w Twoją kobiecość.

Tylko jak go przekonać by zechciał być szczery z Tobą.?
 
 
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 19:12   

Witaj Olu
Rozumiem co czujesz bo mnie też mąż w podobny sposób odrzucił, dużo różnic też jest. Nie jest jeszcze różowo ale mniej więcej wiem co było powodem.
Mimo wielu moich błędów, jego zdrady to głównym powodem odrzucenia seksualnego było u męża wyczerpanie organizmu, fatalne wyniki badań ogólnych ( może nie tragiczne ale jak na w miarę młodego faceta to słabe) , testosteron był dużo poniżej normy i jak pewien raz nie podołał w trakcie stosunku tak zamknął się na mnie i cała swoją frustrację wylał na mnie. U nas to też był wynik ogólnego kryzysu, braku rozmowy, jego chyba fascynacji inna kobieta ( tu nie mam potwierdzenia ale tak czuję) . Mąż powiedział tylko, że nic do mnie nie czuję i ze ma problem a ja go nie rozumiem. Udało mi się go namówić na te badania i na wizytę u psychiatry seksuologa ( który tylko testosteron przepisał i dał głupia radę,że do miłości nie da się zmusić tyle mi mąż powtórzył) , więcej nie chciał słyszeć o innych lekarzach. Testosteron, witaminy i inne suplementy zaczęły działać po ok 2 miesiącach i wróciły mu chęci seksualne co prawda było to bolesne dla mnie tak właśnie czułam się kimś tylko do seksu i to rzadko nawet może i z mojej inicjatywy. Najważniejsze było, że wiem " że może ". Zaczęłam pracować nad sobą, nad zmianą swoich zachowań i to co jest między nami bardzo powoli się zmienia. Bardzo powoli i trudno jest czasem strasznie i mam ochotę to rzucić.... Ale gdyby nie to to nie byłabym teraz na takim etapie, nie pokochałabym siebie tylko dalej ciągnęłabym te moje dziwne zachowania i a może przede wszystkim byłabym daleko od Pana bo to On znalazł taka drogę do mojego serca.... Bo nie wypuściłam Go jak zmarła mama,nie wypuściłam jak mąż mnie zdradził a jak mąż odrzucił mnie seksualnie wreszcie pozwoliłam Panu działać..
Długo to już u was się ciągnie i podziwiam bo wiem jak takie odrzucenie zachwiało całą moją kobiecością.

Z konkretów czy mąż robił jakieś badania? Czy Ty sugerowałaś mu coś takiego?
Przewlekłe zmęczenie, zła dieta ( za mało tłuszczu) , niedobór Wit D to główni winowajcy braku testosteronu a dalej to lawina zmian zachowania, nawet stanów depresyjnych.

Też dołączam z modlitwą.
 
 
ola84
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 19:59   

Bardzo dziekuję za sugestie. Jeśli chodzi o badania, to wszystko jest w porządku. Mąż wykonał je ponieważ mieliśmy problem z poczęciem dziecka (wina jak sie okazało leżała po mojej stronie), i dlatego oboje poddani zostaliśmy kompleksowej diagnostyce. Poziom testosteronu zbliżał się do górnej granicy normy, pozostałe parametry również. Mąż pracuje w szpitalu i podstawowe badania wykonywane ma często, dba o siebie i dietę więc w kwestii zdrowia fizycznego nie mam się do czego przyczepić. Problemów ze sprawnością fizyczną nie ma również. Pracę ma odpowiedzialną, ale bardzo ją lubi i nie powoduje ona u niego wielkich stresów. Z natury jest osobą spokojną i opanowaną.
Problem jak sugerujecie na pewno leży gdzieś w psychice. Dłuższy brak porozumienia, bliskości, doprowadził do takiej sytuacji. Tylko że mąż nawet nie chce słyszeć o jakimkolwiek pójściu do specjalisty. Ja jak najbardziej pójdę sama, tylko na dłuższą metę co to da? Moja cierpliwość widzę, że też powoli zaczyna dobiegać do granicy. Próbowałam spokojnie rozmawiać, próbowałam wszystkich kobiecych sztuczek, które kiedyś zawsze działały (erotyczna bielizna, wspólna kąpiel itd), prosiłam, czasem już płakałam i nic. W pewnym momencie powiedziałam nawet "nie to nie, łaski bez", i również zero reakcji. Co gorsza, widziałam, że chyba wtedy poczuł nawet jakąś ulgę kiedy przestałam o tym mówić i cokolwiek w tym kierunku robić. Nie wiem jak z nim rozmawiać i jakich argumentów użyć, abyśmy spróbowali to naprawić bo to będzie zapewne długi proces odbudowywania wzajemnych więzi i relacji. Straszenie rozwodem czy kochankiem nie działa:( Nie mam już pomysłów. Dla niego mogłoby zostać jak jest. Tylko dlaczego ja w imię ślubu kościelnego, który jest dla mnie ważny, mam się godzić na to? Boję się, że go znienawidzę bo jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to niestety, ale przez wszystkie pozostałe lata będę miała poczucie, że zmarnowałam sobie życie jedną decyzją:(
 
 
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 20:19   

ola84 napisał/a:
Mąż pracuje w szpitalu i podstawowe badania wykonywane ma często, dba o siebie i dietę więc w kwestii zdrowia fizycznego nie mam się do czego przyczepić. Problemów ze sprawnością fizyczną nie ma również. Pracę ma odpowiedzialną, ale bardzo ją lubi i nie powoduje ona u niego wielkich stresów.

Witaj,
po przeczytaniu tego co piszesz mam 2 spostrzezenia:
-praca w szpitalu to moze byc przyczyna zaistnialej sytuacji, byc moze byl tam swiadkiem lub uczestnikiem jakiegos zdarzenia,ktore odbilo sie jakos na jego psychice.
-czy w czasie, gdy rodzilas maz byl przy porodzie, bo czasem obecnosc meza przy narodzinach daje takie efekty
 
 
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 20:22   

Olu twoja sytuacja jest niewątpliwie bardzo trudna. Bardzo ci współczuję i szczerze piszę, że nie znam żadnego rozwiązania. Twój mąż zachowuje się niezrozumiale i jeśli jest zdrowy fizycznie to naprawdę ta jego oziębłość musi mieć jakieś inne przyczyny. Niestety doświadczenia nasze tutaj na forum są bardzo podobne i zazwyczaj ich przyczyna też jest podobna, niestety osoba trzecia. Oczywiście jest pewnie jeszcze kilka innych przyczyn takiego zachowania współmałżonka m.in depresja, ale trzeba wykluczyć każdą. Mnie też długo zajęło samo dopuszczenie do świadomości tej ewentualności, a jeszcze dłużej przyjęcie do wiadomości, że to nie tylko ewentualność, ale prawda. Przykro mi, że ci o tym piszę, ale twoja sytuacja trwa już długo i może trzeba przyjrzeć się wszystkiemu. Mam nadzieję i szczerze ci życzę, obym się myliła. Co do twojej frustracji i słów:
Cytat:
Tylko dlaczego ja w imię ślubu kościelnego, który jest dla mnie ważny, mam się godzić na to? Boję się, że go znienawidzę bo jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to niestety, ale przez wszystkie pozostałe lata będę miała poczucie, że zmarnowałam sobie życie jedną decyzją:(
rozumiem, co czujesz, bo również zadawałam sobie podobne pytania kiedyś. Zachęcam cię do przesłuchania konferencji z naszej strony ks. Marka Dziewieckiego Przysięga małżeńska i jej konsekwencje: http://sychar.org/przysiega/ Być może zrozumiesz, dlaczego masz być wierna mężowi i swojej przysiędze nawet kiedy czujesz się niekochana i odrzucana. Olu wspieram modlitwą.
 
 
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 21:32   

Ola
Mąż ot tak nagle stal sie aseksualny?
Czy też to długi proces powolnego oddalania się?
Jeśli to coś z dnia na dzień ...to możesz podejrzewać, że jest ktoś 3ci (niekoniecznie kochanka, może zauroczenie).
Wiem, że to nie fair, ale możesz sprawdzić historię w kompie
Jeśli są tam strony porno to będziesz wiedziała, czy to problem
w Waszych relacjach czy też ogólny brak zainteresowania seksem.
 
 
ola84
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 21:38   

Kinga2, mąż w swojej pracy nie bywa świadkiem sytuacji, które mogłyby spowodować u niego jakiś uraz psychiczny, przy porodzie był obecny, sam bardzo tego chciał i nie żałuje. W żaden sposób poród nie wpłynął już na i tak naszą trudną sytuację. Mam wrażenie, że wręcz przeciwnie-wspólny poród bardziej nas zbliżył niż oddalił, jednak sprawy intymne pozostają bez zmian. One już przed ciążą się popsuły.

Istnienie kochanki od początku brałam pod uwagę, to było pierwsze o czym pomyślałam, ale mój mąż nawet telefonu nie używa, nigdy poza pracą nie bywa poza domem chyba, że z nami. Wychodzi do pracy i zaraz po niej wraca, grafik mamy ustalony z góry, oboje zajmujemy się małym dzieckiem, każdy dzień jest zaplanowany. Poza brakiem współżycia zupełnie nie wykazuje innych objawów "zdrady". Na co dzień jest dla mnie szalenie miły, tak samo jak ja zajmuje się domem, dzieckiem które kocha nad życie, naprawdę nawet mało się kłócimy, jesteśmy zgodni co do wychowania synka, co do finansów, planów wakacyjnych itd. Tylko ta całkowita oziębłość w sypialni. Niby blahostka, a jednak tak wiele zmienila.
Po całkowitej analizie z Waszą pomocą myślę, że to musi być chyba kwestia psychiki, no bo jak nie to ja juz nie wiem co. A jeśli tak, to co z tym zrobić skoro pomoc z zewnątrz w postaci specjalisty nie wchodzi w grę?
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 21:59   

ola84 napisał/a:
A jeśli tak, to co z tym zrobić skoro pomoc z zewnątrz w postaci specjalisty nie wchodzi w grę?



ola84, - chyba zaakceptować ...
 
 
utka2
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-02, 22:00   

grzegorz_ napisał/a:
Jeśli są tam strony porno to będziesz wiedziała, czy to problem
w Waszych relacjach


czyli co? - potrzebuje innych wrażeń? Czy wystarczy mu do spełniania mocny filmik i Ania R?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9