Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Może już po burzy?
Autor Wiadomość
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-30, 23:30   Może już po burzy?

Witajcie!
Właściwie na dzień dzisiejszy mam się czym cieszyć, więc chciałam się z Wami tym podzielić. Mój mąż zaprzestał kontaktów ( jak na razie) ze swoją lubą. Już około 4 miesiące jest pod tym względem spokój, co nie oznacza spokoju w naszej rodzinie jeszcze. Opatrzność Boża sprawiła, że dowiedziałam się o jego romansie dość wcześnie, gdy jeszcze nie zabrnął zbyt daleko i myślę, że to nas uratowało (chciałabym myśleć, że na zawsze). Gdy tylko wiadomość ta spadła na mnie znienacka (podobnie jak na większość z Was) rozpoczęłam intensywny szturm do Nieba i wszystkich Jego mieszkańców. Prosiłam Boga poprzez sakrament małżeństwa, którym jesteśmy połączeni o uratowanie naszego związku. Uświadomiłam sobie,ze podczas przysięgi wypowiadałam słowa "tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trócy Jedyny i WSZYSCY SWIĘCI". Jak wszyscy to wszyscy. Pomyślałam, że będę kołatać, aż otworzą mi, że będę Ich męczyć, aż zdecydują się pomóc. Więc codziennie modliłam się i dalej się staram litanią do wszystkich świętych dodając innych znanych mi i tych współczesnych i tych z dawnych czasów. Rozmawiałam z nimi prawie bez przerwy tłumacząc im jak dobrym przyjaciołom w czym mam problem i błagając ich o pomoc. Wzywałam też świętych, nie wyniesionych na ołtarze, szczególnie tych z mojej rodziny (ufam, że byli tacy) i muszę powiedzieć,że dość szybko poczułam ich opiekę. Pomyślałam również, że Niebo pełne jest Aniołów (usłyszałam też pewnie nie przypadkiem kazanie o Aniołach, jak bardzo pragną ludziom pomagać, ksiądz na koniec rozdał wszystkim modlitwę do św. Michała Archanioła i zalecił jej odmawianie o nawrócenie konkretnych osób, więc tego też się uczepiłam) i wszystkich Aniołów i Archaniołów zaangażowałam do pomocy. Ponieważ czas ten był dla mnie bardzo trudny - mąż robił mi ciągle awantury dosłownie o wszystko, bardzo żle mnie traktował (poniżał, obrzucał wyzwiskami), udowadniał sobie, że jestem beznadziejna ,pewnie chciał uspokoić w ten sposób swoje sumienie, postanowiłam wszystko to, co mnie spotyka ofiarować za dusze w czyśćcu cierpiące z prośbą, by one w zamian modliły się za mnie. Przeżywałam wszystko to, co większość z Was tu przeżywa, a więc : poczucie odrzucenia, panikę, rozpacz, bezsilność,depresję, okropne lęki ( musiałam wspomóc się lekami), a także gniew, zazdrość, nawet powiedziałabym czasem nienawiść do męża i tej kobiety, chęć zemsty itd.
Udało mi się przeczytać Dobsona i zdecydowanie skorzystałam z jego rad, doprowadziłam do kilku konfrontacji, aby pokazać mężowi,że drzwi od klatki są otwarte i może wybrać, czy idzie, czy zostaje. Starałam się i dalej też staram się zmienić pod wieloma względami, aby męża zaskoczyć, a jednocześnie korzystam z Waszych rad, by zająć się sobą i dziećmi i znaleźć coś miłego dla siebie, choć z tym jest najgorzej, bo tak naprawdę wszystko przestało mnie cieszyć. Muszę powiedzieć, że to wszystko przyniosło efekty, przynajmniej na razie. Nie sposób tu wszystkiego opisać, ale wierzcie mi, że pomoc z Nieba była i jest wielka i namacalna. Ja się uspokoiłam, lęki nagle przeszły i mogłam odstawić lekarstwa, poruszam się jakby na wyższym poziomie, nie wiem ,co bedzie dalej, ale jakby odkryłam siebie na nowo, poczułam swoją wartość, już nie przeglądam się w moim mężu jak w lustrze (choć robi mi się przykro, gdy coś niemiłego usłyszę, mam świadomość, że poradzę sobie nawet bez męża i chociaż nie mam pracy ).A mąż jakby otrzeźwiał, lepiej się zachowuje i bardziej się stara, chyba patrzy na mnie trochę innym okiem, choć daleko jeszcze do szczęścia. Gorsza sprawa, że straciłam zaufanie i nie wiem, jak sobie z tym poradzić i ciężko mi przebaczyć, zwłaszcza jak mąz nie czuje żadnej skruchy, a o jakichkolwiek przeprosinach nie ma mowy. Ale i tak się cieszę, że jest lepiej i będę pojutrze dziękować szczególnie za opiekę Wszystkim Świętym i duszom w czyścu, bo naprawdę mi pomogli. Przepraszam, że tak się rozpisałam. Dziękuję Wam też za wszystko.
 
 
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-31, 11:27   

Kari i CHWAŁA PANU !!
Jutro święto Wszystkich Swiętych, wszyscy możemy Ich prosić, to szczegółny dzień łaski ! Albo też dziękować za pomoc i wsparcie ! Nie zapominajmy o dziękowaniu ! Pozdrawiam ! EL.
 
 
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-31, 12:13   

Kari, pieknie napisalas:-))) Kolataj dalej do wszystkich drzwi:-))
Ciesze sie, ze masz w sobie spokoj! Ze maz sie byc moze budzi! Wspaniale!

Pozdrawiam
Justyna
 
 
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-31, 18:36   

Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje, a kołaczącemu zostanie otworzone.

Miło poczytać ... wiele przeszłaś, wiele zrobiłaś i równie wiele pracy przed Tobą, ale wygląda na to, że dasz radę bo wiesz gdzie szukac pomocy i kto może Ci pomóc
 
 
agnes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-03, 15:09   

Ogromnie się ciesze czytając to co piszesz.
Pamiętam Twój post w moim wątku i jestem Ci wdzięczna za otworzenie mi oczu na postępowanie mojego męża(chodziło o przemoc).
Mojego małżeństwa nie udało się uratować,mąż ostatecznie wybrał inna fundując mi tym wiele bólu.
Mam nadzieję że Twoją rodzinę uda się uratować,wygląda na to że jestescie na dobrej drodze.
Pozdrawiam i trzymam kciuki!
 
 
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Staż małżeński: 31
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 412
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2008-11-04, 10:14   Zmieniaj siebie w kierunku pełni życia

agnes napisał/a:
Mojego małżeństwa nie udało się uratować,mąż ostatecznie wybrał inna fundując mi tym wiele bólu.
Mam nadzieję że Twoją rodzinę uda się uratować,wygląda na to że jestescie na dobrej drodze.
Pozdrawiam i trzymam kciuki!


Agnes, jak to jest, że masz nadzieję na uzdrowienie małżeństwa Kari, a o swoim wypowiadasz się tak, jakby ostatecznie i nieodwołalnie umarło... A przecież nadzieja u Kari ma swoje źródło - z jednej strony w jej osobistej przemianie - w pracy nad sobą, o której tak pięknie pisze, a z drugiej strony w mocnej aktywnej wierze. Tylko ten, kto nie pracuje nad sobą i nie wierzy aktywnie może nie mieć nadziei na uzdrowienie swojego małżeństwa... Dla Boga nie ma beznadziejnych przypadków, nie ma nieuleczalnych małżeństw mających Jego błogosławieństwo w sakramencie małżeństwa. Na szczęście nie znamy (oprócz śmierci) swojej przyszłości. I wszystko zdarzyć się może... :)
Krótki Kurs Pomocy Drugiemu "Zmieniaj siebie" >>>
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki
www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
 
 
 
agnes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-06, 11:51   

Andrzej,to prawda że nie znamy przyszłości.Ja nie wiem co będzie z moim małzeństwem,u Boga wszystko jest mozliwe-pamiętam o tym.
Pozdrawiam;)
 
 
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-09, 08:24   

Kari. Cieszę się razem z Tobą.
 
 
Halszka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-10, 22:07   

Może jest i dla mnie nadzieja?
 
 
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-11, 09:38   

W Jezusie Chrystusie jest Nadzieja Halszko.
Dopóki tego nie przyjmiesz będziesz szukać jakiejkolwiek innej nadziei.
Małżeństwa, które odradzają się zawdzięczają to Jezusowi i temu, że całą siłą do Niego przywierają. Całą swoją mocą ludzką, więc marną i kruchą.
Halszko, nadzieja - Chrystus.
Jezus uzdrawia, wszystko możliwe w Nim i tylko w Nim.
Odzyskaj nadzieję w Jezusie, odzyskasz wszystko - wolność, którą On Ci da,
wolność jest warunkiem uzdrowienia, najpierw siebie, potem wszystkich relacji.
Odzyskaj skarb wolności w Jezusie.
Ujrzysz w prawdzie swoje relacje z ludźmi - nie tylko z mężem, ale z matką, ojcem i wszystkimi wokoło Ciebie - tymi, którzy wywierają na Ciebie wpływ, czy dobry czy zły, nieistotne.
Halszko, są świadectwa uzdrowienia, to dlaczego wątpisz?
Zwątpienie to pożywka złego ducha.
Jest Nadzieja. Bo już Umarła i Zwyciężyła.
Połącz te dwie rzeczy ze swoim życiem.
Nadzieję i Nadzieję.
To klucz do wejścia w świat ufności BOGU.

Pismo Święte, Kościół, Sakramenty - tego panicznie boi się szatan.
Szatan panicznie boi się Jezusa. Na dźwięk Jego Imienia skręca się i wije, bo jest bezsilny, bo wie, że Jezus zwyciężył. Już Jezus to zrobił, a on miesza ludziom w głowach, że Jezus jeszcze tego nie zrobił.

Dlatego - widzisz - pytasz - może wątpisz "może jest dla mnie nadzieja?"

Nie wolno tak pytać i nawet myśleć.

Bo Chrystus zwyciężył wszelkie zło. Już to zrobił.


Halszko, połącz te dwie rzeczy.
pozdrowienia,
z Bogiem!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 8