Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA |
Autor |
Wiadomość |
kinga2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2012-08-27, 00:14
|
|
|
Program: Z wiarą – „ROZWÓD„
https://www.youtube.com/w...player_embedded
Rozwody i stwierdzenie nieważności ślubu kościelnego -- temat aktualny, a nawet modny. O nieprzyjemnych rozprawach rozmawia Paulina Filipiak z księdzem Przemysławem Kaweckim. |
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
|
|
|
|
róża [Usunięty]
|
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-01, 22:45
|
|
|
Tekst z książki: Briege McKenna OSC - „Moc sakramentów”:
Sakrament małżeństwa
Chrystus dał nam również sakrament małżeństwa. Sakrament ten przypieczętowuje miłość dwojga ludzi. Sakrament ten umożliwia kobiecie i mężczyźnie – poprzez ich związek jako męża i żony – scementowanie ich miłości w Chrystusie.
Małżeństwo jest jak rzeka, która obfituje w łaski od momentu, gdy młoda para zbliży się do ołtarza i razem przed nim uklęknie. Narzeczeni mówią: „Chryste, pragniemy zaprosić Cię do Naszego życia. Chcemy, abyś był z nami”. Małżonkowie nie są w małżeństwie sami; jest z nimi Chrystus. Od pierwszego dnia po przyjęciu tego sakramentu rzeka łask płynie od Chrystusa – w czasie cierpień, w czasie dobrych i złych dni, w czasie choroby i śmierci. Łaski te są nieograniczone. Jest to jakby picie ze źródła. Para małżeńska może zawsze zwrócić się do Chrystusa, by odnowić sakramentalną łaskę małżeństwa.
W Kościele współczesnym musimy przypominać o świętości małżeństwa. Chrystus wiedział, że życie w małżeństwie będzie trudne. Małżeństwo łączy dwoje ludzi, którzy pochodzą z różnych środowisk, a staja się sobie bardzo bliscy. To osiąganie bliskości dzieje się na wiele sposobów. Małżonkowie zawsze mogą zwrócić się do Chrystusa, gdy Go potrzebują.
Doświadczyłam kiedyś czegoś pięknego, co pokazało mi moc tego sakramentu. Kilka lat temu ktoś do mnie podszedł i powiedział: „Briege, jakiś człowiek chce z tobą rozmawiać. Nie jest chory fizycznie, ale mówi, że jest w rozpaczy”. Powiedziałam, że się z nim spotkam. I tak ten niezwykły człowiek, w wieku około trzydziestu pięciu lat, przyszedł się ze mną zobaczyć. (Będę go nazywać Jim, chociaż to nie jest jego prawdziwe imię). Był prezesem i właścicielem dużej firmy, a więc finansowo powodziło mu się bardzo dobrze. Był dobrym człowiekiem, wychowanym w zaangażowanej katolickiej rodzinie. Codziennie przystępował do Komunii świętej. Zaprowadziłam go do kaplicy. Kiedy do niej wszedł, wybuchnął płaczem i zawołał: „Jestem zrozpaczony!”. A potem opowiedział mi swoja historię: „Siostro, jestem żonaty od piętnastu lat. Mam piękną żonę i troje pięknych dzieci. Jednak zdarzyło się właśnie cos strasznego. Jakiś tydzień temu postanowiłem wrócić z biura do domu wcześniej. Kiedy wchodziłem do domu, zadzwonił telefon, więc podniosłem słuchawkę. Jednakże moja żona odebrała telefon wcześniej i usłyszałem jej rozmowę. Umawiała się na randkę z innym mężczyzna. Pomyślałem: „To niemożliwe”. Nie mogłem w to uwierzyć, ponieważ byliśmy dobrym małżeństwem. Mieliśmy udane pożycie seksualne, więc myślałem, że wszystko jest w najlepszym porządku”.
Powiedział mi następnie, że chciał porozmawiać z żoną na ten temat, gdy odłożyła słuchawkę, ale ona odmówiła. Myśl, że jego żona spotyka się z kimś innym, była dla niego ciosem. Przez następne kilka tygodni żona nadal nie chciała rozmawiać z nim na ten temat. Jim wiedział, że spotyka się z tym drugim mężczyzną raz w tygodniu, lecz ona mówiła, że „stara się mu tylko pomóc”. Jim zwracał się o radę do poradni małżeńskiej, gdzie mu powiedziano, żeby postawił żonie ultimatum, a gdy to nie pomoże, żeby od niej odszedł. Nigdy nie zapomnę, jak wyglądał, kiedy do mnie przyszedł. Uklęknął przed Najświętszym Sakramentem i szlochał: „Siostro Briege, kocham żonę. Wiem, że moje małżeństwo jest święte w oczach Boga. Czy nie mogę nic zrobić, żeby je uratować? Wierzę w ten sakrament i nie chcę opuszczać żony. Kocham ją”.
Spojrzałam na tego dobrego człowieka i nie wiedziałam, co powiedzieć. Zaczęłam się więc modlić: „Jezu, proszę, powiedz mi, co mam mu powiedzieć”. Głos z tabernakulum powiedział do mnie: „Powiedz mu, że będzie gorzej, zanim będzie lepiej. Powiedz mu, że jestem przy nim i będę go podtrzymywał za pomocą łaski tego sakramentu. Powiedz mu, żeby się nie poddawał”. No cóż, co za wspaniała wiadomość, że będzie gorzej, zanim będzie lepiej! Gdy mu to powiedziałam, Jim tylko popatrzył na mnie, jak gdyby nie mógł sobie z tym poradzić.
Przez następne dziesięć miesięcy co tydzień przebywał długą drogę, by się ze mną zobaczyć. Zawsze przychodził tylko posiedzieć w kaplicy. Ja się modliłam, a on tam po prostu siedział i opowiadał. Mówił o wszystkim, co go martwiło, a potem prosił mnie, bym się z nim pomodliła. Modliłam się z nim i zachęcałam go, by się nie poddawał. Okazało się, że kochanek jego żony wynajął jakiegoś spirytystę, by ten doprowadził do zniszczenia tego małżeństwa. Widzimy obecnie ogromny rozkwit czarnej magii, spirytyzmu i wszelkiego rodzaju złych mocy. Ten spirytysta napisał do Jima: „Spotkałem twoją żonę w innej sferze życia. Ona tak naprawdę nie jest twoja, więc będziesz musiał pozwolić jej odejść. To małżeństwo musi się rozpaść”. Jim pokazał mi te listy, w których była również mowa o sensach spirytystycznych. Za każdym razem, gdy była o tym mowa, słyszałam w głębi duszy słowa: „Większy jest Ten, który jest obecny w tobie, niż ten, który jest obecny w świecie”. Podtrzymywałam więc Jima na duchu: „Nie poddawaj się; Jezus jest z tobą. Wzięliście ślub i macie łaski płynące z sakramentu małżeństwa. Uczęszczaj codziennie na Mszę świętą. Wygrasz tę bitwę”.
Przez cały ten czas jego żona nadal nie chciała rozmawiać z nim na ten temat i to go załamywało. Chodził jednakże na Mszę świętą i nie potępiał jej. Wiele jest ukrytych świętych w Kościele. Jim wiedział, że jego żona co tydzień spotykała się z tym drugim mężczyzną, kiedy on był w pracy. Błagał Boga, żeby dał jej łaskę pokonania pokusy deptania przyrzeczeń małżeńskich.
Pewnego wieczoru, gdy byłam w Europie, Jim zadzwonił do mnie. Zwierzył mi się: „Briege, skończyło się. Chcę ci podziękować za to, że dodawałaś mi otuchy”. Pomyślałam, że Bóg użył mnie, by pomóc mu przeżyć ten trudny okres w życiu, ale na tym kończy się moja rola.
Jakieś trzy miesiące później wybierałam się na wycieczkę i byłam właśnie zajęta czymś bardzo zwyczajnym: myciem zębów. Gdy podniosłam głowę, miałam wrażenie, że Bóg pokazuje mi obraz Jima w lustrze i mówi: „Zadzwoń do niego dzisiaj”. Więc zadzwoniłam. Nie rozmawiałam już z nim trzy lub cztery miesiące. Jim wykrzyknął: „Siostro, właśnie miałem do siostry dzwonić. Mogę przyjechać, by z siostrą porozmawiać?”. Przyjechał jeszcze tego samego dnia. Kiedy wszedł do kaplicy, usiadł ciężko w ławce i spuścił głowę. Błagał: „Proszę, niech się siostra ze mną pomodli. Nie mogę siostrze nic powiedzieć, ale jeśli Bóg chce, żeby siostra wiedziała, objawi to siostrze, ponieważ tak bardzo mi siostra pomogła”. Usłyszałam głos Pana: „Jego żona jest w ciąży i to nie jest jego dziecko”. Spojrzałam więc na Jima i powiedziałam: „Jim, twoja żona spodziewa się dziecka”. Popatrzył na mnie skinął głową. Zapytałam: „Kiedy się dowiedziałeś? Co czujesz?”. Odpowiedział: „Siostro, żona powiedziała mi o tym niedługo po zerwaniu z tym mężczyzną”. Zapytałem jeszcze raz: „Co czujesz?”. Wziął mnie za ręce i zaczął płakać. Każdy doświadczałby uczuć gniewu i pragnienia zemsty. Wyszeptał: „Siostro Briege, skoro Jezus może mi przebaczać za każdym razem, gdy zgrzeszę, to jak ja mógłbym nie przebaczyć mojej żonie? Kiedy mi o tym powiedziała, zapewniłem ją, że przyjmę dziecko jak własne i że jej przebaczam”. „Jak ona na to zareagowała?” – zapytałam. Jim odrzekł: „Spojrzała na mnie, otworzyła usta ze zdumienia i wykrzyknęła: „Jeśli ty, człowiek, którego tak głęboko zraniłam, potrafi tak postąpić, to jaki musi być Bóg?!”.
Potem Jim powiedział: „Zdaję sobie teraz sprawę z tego, że gdyby nie łaska tego sakramentu i duchowe wsparcie siostry, byłbym rozwiedziony”. I dodał z uśmiechem: „Niech się siostra tylko modli, żeby dziecko było podobne do mnie”.
Stała się piękna rzecz. Dziecko się urodziło. Zobaczyłam Jima dopiero siedem lat później, na meczu piłki nożnej. Byłam tam z kilkoma naszymi uczniami, którzy brali udział w meczu. Grał też syn Jima, a ja zobaczyłam, jak Jim idzie z małą dziewczynką. Odwrócił się, uśmiechnął się do mnie i pokazał na dziewczynkę, która była śliczna. Poczułam, że Pan mówi do mnie: „Szatan próbował rozbić to małżeństwo”. Jednak Bóg, w swej dobroci ochronił je i uratował, chociaż jest to dla nas zagadką. Jim napisał do mnie list, w którym stwierdził: „Chcę siostrze tylko powiedzieć, że uważałem moje małżeństwo za coś oczywistego. Myślałem, że moja żona wie, że ją kocham. Chciałem również siostrze podziękować, ponieważ teraz zdaję sobie sprawę z tego, że Bóg jest wierny swym słowom: „Będę z wami”.
http://www.fronda.pl/blog...stwa,27462.html |
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|