Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czym dla Was jest wierność?
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-31, 00:12   

Orsz napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
Katolicy nie robią takich fimów (i dobrze)
to pewnie jacyś babtyści albo inne mormony z hameryki

Grzegorzu, mógłbyś coś więcej w tym temacie?


co można więcej...
te filmy może i mają przesłanie szlachetne
ale chociażby ten Ogniotrały....to wyglada jakby go krecił reżyser amator
W filmie szukam nie tylko przesłania, ale i tego aby film miał jakies walory artystyczne.
czy mozna to połączyc?, można , np:

http://www.filmweb.pl/film/Wyspa-2006-379398
albo
http://www.filmweb.pl/film/Ludzie+Boga-2010-566529
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-31, 02:25   

Miodzio
Nie każdy w życiu musi być szczęśliwy. Czasem się nie da bo jest to oszustwo. Pisaliśmy o tym nie chcę się powtarzać. Ewidentnie widzę że się nie rozumiemy. Pytanie czy da się żyć z człowiekiem nieszczęśliwym? Ja nie odrzucam szczęścia, przynajmniej tak mi się wydaję. Chciałbym być szczęśliwy bo kto by nie chciał. Jeśli Bóg da obym tego nie odrzucił, choćby niechcący. To jest ponadnaturalny dar. Bez Boga ja odchodzę. Tak samo żona. Bez Boga nie wytrzymałaby ze mną. To nasze cierpienie zmusza nas do ciągłego poszukiwania Boga. Ja to odczytuję w kategoriach nadzwyczajnej łaski która niestety boli. Takie typy jesteśmy, że w przeciwnym wypadku wpadlibyśmy w odmęty piekielne.
Czy człowiek musi być szczęśliwy? Czy ma prawo do szczęścia? Ja widzę te dwa musy jako bardzo bliskoznaczne i mentalnie może nawet zbieżne. A wiesz co oznacza prawo do szczęścia? To ono właśnie warunkuje istnienie tego forum i napływ na nie kolejnych osób, krzywdzonych właśnie przez tych którzy mają prawo do szczęścia rozumiane na swój subiektywny sposób. Więc droga Bywalcu. Prawda jest jedna. Każdy natomiast ma swoją drogę do zbawienia, każdy jest inny, każde małżeństwo jest inne i na czymś innym się opiera. Czasem może być tak, że jednym coś służy innym szkodzi. Czy to jest subiektywizacja prawdy? Nie.
Nikomu na przykład nie służy popełnianie drastycznych błędów życiowych, które krzywdzą innych. Czymś innym jest jak mały niegrzeczny chłopczyk dotknie paluszkiem żelazka pomimo ostrzeżeń ze strony rodziców, a czymś innym jak na impresie szkolnej zrobi koleżance dziecko. Ten oparzony może wyciągnąć bardzo pozytywne wnioski na przyszłość, a ten będący ojcem dziecka nieszczęśliwej koleżanki w zasadzie traci szanse na szczęście doczesne. Ma zniszczone życie, bo szanse na udany związek małżeński z przypadkową dziewczyną są minimalne. Tylko proszę się nie obrażać na statystykę.
Niektórzy mimo wszystko chcą mieć prawo do szczęścia i efekty widzimy na forum.
Nie ma takiego prawa. Do zbawienia czasem prowadzi krzyż. W Niebie będzie szczęście. To powinno nam wystarczyć.
To co piszę wcale nie oznacza, że całe życie należy chodzić w worku pokutnym. Choć są i tacy ludzi, którzy mają taką rolę jak np. Jan Chrzciciel. On nie był nieszczęśliwy, ale każdy na jego miejscu byłby.
Wezwany do tablicy coś jeszcze o sobie, choć ja wcale nie chcę o sobie pisać. Wiem, że muszę nad sobą pracować. Moja rola nie może być rolą cierpiętnika. Powinienem być pogodny, może nawet tryskać bożym optymizmem bo to warunkuje pełnienie roli męża i ojca. Ale szczęścia nie wymagam. Wolę prosić o siłę, bo słaby jestem. A szczęście może nawet mi nie służy w kategoriach ostatecznych. Być może ktoś musi mnie dosiadać i wbijać w bok ostrogi.
Z Nałogiem się nie zgadzam kategorycznie. Jest to nieprawda. To właśnie w moim najgłębszym przekonaniu jest ten element, droga Bywalcu gdzie subiektywizajcii nie przyjmuję do wiadomości. Bo właśnie jest prawda i kłamstwo. Nie ma relatywizacji. Zresztą. Opinia Nałoga o żałobie jest pustym sloganem. Z takich wytrychowych określników rzeczywistości rodzą się potworki, szanowny Miodzio.

Bywalec źle odczytała moją wypowiedź i zarzuciła mi pochwałę relatywizmu. I widzisz Miodzio, ja tu piszę nie dlatego bo chcę się użalać nad sobą, przynajmniej nie w tym momencie. Piszę bo się nie zgadzam z między innymi Twoimi opiniami. Choć to co piszesz o wychowaniu synów z grubsza wydaje się słuszne to mam bardzo poważne wątpliwości. Nie krytykuję Ciebie jako ojca tylko przedstawioną metodę. Dyskutujemy, a nie się oskarżamy. Czaisz?
miodzio63 napisał/a:
Pamietam co w nim najbardziej szanowałem...to że nigdy nie oponował..nie zakazywał....powtarzał zawsze do mamy....nie bój Elka wyszumi...popatrzy i przejdzie mu....

To jest chyba wbrew tej prawdzie którą przedstawiłem powyżej pisząc o żelazku i dziecku koleżanki, no nie? Bądź mężczyzną i zanalizuj to na chłodno. O to Cię proszę, a nie o mdłości z powodu moich skarg. Czy one są naprawdę tak zauważalne? Ja chce traktować swoje przeżycia jako ciekawy bagaż doświadczeń, które mnie wzbogacają i dzięki temu jestem tu i rozgryzam te kwestie. Jestem dzięki temu o wiele wrażliwszy na to co jak mi się wydaje pozwoli mi być dobrym ojcem i mężem.

miodzio63 napisał/a:
I szokiem było gdy jako już starszy chłop dowiedziałem się że na wszystko bacznie się przyglądał....że zawsze gdzies tam był z boku a ja nawet nie wiedziałem....w przeświadczeniu żem całkiem wolny luzak.....

Napisz czy to Cię przed czymś złym ustrzegło? Czy takie podejście zawsze sie sprawdza w odniesieniu do tego zła które może zrujnować życie?
I właśnie kłania się kolejny element sporny. Zrujnować życie. Odnoszę wrażenie, że Twoim zdaniem nic nie może życia zrujnować. Przecież z takim absurdem nie można się zgodzić, a ja tak często odbieram Twoje wypowiedzi. Są takie sprawy gdy trzeba wkraczać zdecydowanie i nie ma mowy o tolerancji. Właśnie ... tolerancji. Zapoznaj się ze znaczeniem tego słowa i proszę... lepiej go nie używaj. Pisał już o tym Mare66.
W obejrzanym filmie który zaproponowała Krawędź Nadziei jest scenka jak tatuś policjant spławia adoratora swojej 15-toletniej córki. Tak Miodzio, czasem trzeba sterować ręcznie. Nawet jak dziecko ma lat 45. Zero tolerancji np dla takich zachowań od których się roi na tym forum, które są przyczyną nieszczęść. Nie mówię o skruszonych forumowiczach, bo oni prezentują akurat zacne postawy, ale tych których tu nie ma. Moje dzieci nie będą miały prawa nikogo tak krzywdzić. Wiem, że nie można tak straszyć dzieci, mówienie im, że mogły by być łajdakami byłoby krzywdzące i awychowawcze. Ważna jest jednak atmosfera braku przyzwolenia, zdecydowanej negacji pewnych form zachowania. Bo prawda jest taka, że moje dzieci będą wszystkie, ale na pierwszym miejscu te krzywdzone. A moi przyszli zięciowie i synowe to także moje dzieci, takie same jak rodzone. Mówie o ważnym ślubie kościelnym. Znam przypowieść o synu marnotrawnym. Tylko to nie mój dom ma być przystanią lecz dom porzuconego małżonka. Ojciec czasem musi umieć powiedzieć PRECZ! Ten aspekt też był ładnie przedstawiony na filmie -aresztowanie przyjaciela.
Gdzie tu miejsce na tolerancje? Mówię Ci wykreśl to słowo ze swojego słownika.
Gdzie są różnice w naszym stylu?
O tym rozmawiajmy O tym co przysłuży się byśmy byli dobrymi ojcami, mężami, by nasze dzieci miały szansę na szczęśliwe życie. Nie zauważyłeś tego mojego życzenia?
Cytat:
O dzieci będę się starał. Chciałbym by też inni się starali. Być może moje dzieci trafią na wasze. 'Towar prosto od tatusia'. Życzmy sobie tego i bądźmy dobrej myśli. Pan Bóg nad światem panuje. Zło nie musi zwyciężać. Dużo od nas zależy. Módl się jakby wszystko..., a pracuj ....

A może nie zgadzasz się z tym?
Cytat:
Potrzebna jest odpowiednia kultura. Ona może dać nam wolny wybór. Dzisiejsza cywilizacja zniewala, tyranizuje bezecnością. W szczególności młode naiwne dziewczynki.

Trzeba wychodzić na zewnątrz i nie tolerować zła Miodzio. Ale może ja Cię źle odbieram, może Ty tak właśnie robisz, tylko masz taki styl. Może jesteś wspaniałym i skromnym człowiekiem. Ale jak tak jest to czasem warto o tym napisać.
Pozdrawiam Cię Miodzio.
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-31, 09:54   

Orsz napisał/a:
Ewidentnie widzę że się nie rozumiemy

No ewidentnie się nie rozumiemy-ja nie pisze Orsz o uśmiechu Reksia na siłę na
mordce.Jedynie o wyciąganiu z tego co mnie spotkało pozytywnych wniosków,pisałem na forum moja wiara spogląda na zasady Opus Dei-w niej nie ma elementów cierpienia na siłę(jak to się kiedyś wydawało że takie kierunki ma OD)
W niej jest rozwój,i na kanwie doświadczenia (nawet niemiłego)budowanie nowej rzeczywistości.
Tu włąśnie się różnimy !!!! nie gniewaj się za to co napisze ale ty z zona (w co ją wciągasz)będziecie żyć wiecznie w zatraceniu siebie tym co było-w świadomości że tylko Bóg pozwala wam zatrzymać czystośc związku,uczciwośc,pozbywanie się stron grzechu.
Dla mnie wygląda to inaczej-moja wiara pozwala mi rozwijać we mnie to co dobre,odwołuje się do dobra ludzkiego,do strefy moralnej-rozwija to co ludzkie.
A wiesz po co???
Bo gdy właśnie kiedyś dopadnie coś czego nie przewidzimy,wejście na zła drogę-to moje fundamenty będą zdrowe,stabilne i dzięki nim mam szanse odszukać się na drodze błędu.
Bez takich podstaw sama wiara i tylko poleganie na- jest krucha!!
przychodzi krach i człek leci z górki jak głaz-nawet nie wiadomo kiedy i jak się zatrzyma.
Teraz inny aspekt.
Trudno mi jednoznacznie wypowiadać się w czymś -ale może dlatego że inna jest moja historia-doświadczenia.
Mimo to tok postepowania jest zawsze ten sam......
Na tym co złe wzmacniamy się ,analizujemy to,wyciagamy wnioski,rozpatrujemy tą sparwę,uczymy się na swoich błędach i drugiej strony.
Zamykamy temat cierpienia,łkania,wspominania.
Potem razem (jeżeli sa chęci) budujemy nowy stabilny filar,nie żyjemy przeszłościa ciągle ją wypominając-przeszłośc jest potrzebna nam tylko do wiedzy że coś kiedyś było nie tak.
To jest to szczęście o jakim ja myslę i pisze Orsz,nie można się całe życie zatruwać,nie można całe życie życ tym co było.
Wiesz czemu ??? ile ktoś drugi cos takiego wytrzyma??
postaw się choć raz w miejsce żony-potrafisz to???
postaw się w role kogoś kto codziennie ma odpowiadać za grzechy jakie popełnił kiedyś,za grzechy jakie zostały mu odpuszczone.
Orsz zadośćuczynienie nie polega na wiecznym poddaniu i udawadnianiu
-dla mnie masz jakies błędy (luki),moim zadaniem żle w ciebie wprogramowane.
jesteś katolikiem osoba wierzącą a nie szanujesz najważniejszego daru od Boga życia,ty wolisz by przelatywało ci przez palce jak ten sławetny piasek na dłoni.
Marnujesz każdy nowy dzień dany ci od Boga.
Bo czyż nie zadziałał w twym życiu?? nie dał możliwości opamiętania???,nie dał możliwości naprawy???,nie dał możliwości budowania nowego???.
Ty Orsz w imie wiary odwraczasz się do Boga plecami mówiąc mam to gdzieś bo ja mam własne koncepcje.

Orsz napisał/a:
Napisz czy to Cię przed czymś złym ustrzegło? Czy takie podejście zawsze sie sprawdza w odniesieniu do tego zła które może zrujnować życie?

Nie Orsz ani ja ani ty przed niczym się nie zabezpieczymy-co ma być to będzie.
Wiesz w terapiach dla osób z chorobliwa zazdrością jest taki przykład .....czy sa sposoby zabezpieczenia się przed tym co robi druga osoba, a co w nas powoduje rekacje zazdrości...odpowiedz jest prosta NIE MA FORM ZABEZPIECZENIA SIĘ
....ty natomiast myślisz że dasz radę zabezpieczyć swoje domowisko przed złem dla córek..przed ewentualnym powtórnym złym krokiem zony....ja odpowiem ci Orsz nie dasz rady i najzwyczajniej w świecie się skichasz.

A co się robi gdy wpełznie to zło??? szuka się form rozwiązywania problemu Orsz,włąsnie na podstawie między innymi doświadczeń w życiu.
Moja opowieśc o ojcu mówiła:
-że nie był to ojciec jaki ma gdzies co robi syn,na to co się działo miał baczenie-ale tylko po to ze jak cos się stanie znał sytuację by ewentualnie temu zaradzić i nie właził z buciorami w moje zycie -bo miał świadomośc ze moralizowanie,zakazy,kary-powoduja zgoła odwrotne skutki.
Orsz napisał/a:
W obejrzanym filmie który zaproponowała Krawędź Nadziei jest scenka jak tatuś policjant spławia adoratora swojej 15-toletniej córki. Tak Miodzio, czasem trzeba sterować ręcznie.

Orsz żyjesz chyba tak jak mój najstarszy syn burleska kinową(on bardzo lubi filmy)
widzisz ja bardzo często mu powtarzam film to 80% fantasy,zupełnie obraz odbiegający od rzeczywistości,to ukazywanie czegoś by wciągać widza w kasę-po to się kręci wspaniałe filmy -by była oglądalnośc.
Życie Orsz jest inne -a jaka masz gwarancje że ten odstarszony apsztyfikant córki nie znajdzie innej metody?? jaka masz gwarncję że córka się nie zbuntuje i powie mam tate w ...???
Nie masz Orsz i aby tak stać i zawsze odstraszać będziesz musił nie spac,nie pracować-dasz radę???
Orsz napisał/a:
Gdzie tu miejsce na tolerancje

Widisz bo masz jakąs błedna interpretacje tolerancji-dla mnie tolerancja to nie przyzwalanie ,a jedynie zrozumienie tego że cos ma szanse się wydarzyć ,że cosjest odmienne -a to różnica.
Nie odrzucam samo przez się odmienności bo to fe.
Trudno mi zrozumieć pewne odmienności -ale podchodzę do tego ze zrozumieniem.
Bo z brakiem tolerancji-zrozumienia będę zmuszony spychać wszystkich ludzi na krawędz,boczny tor życia
-a w tym i niepełnosprawnych,oszpeconych,bezdomnych.
Czy cos mnie upowaznia do takiej klasyfikacji ludzi???
Orsz napisał/a:
O tym rozmawiajmy O tym co przysłuży się byśmy byli dobrymi ojcami, mężami, by nasze dzieci miały szansę na szczęśliwe życie. Nie zauważyłeś tego mojego życzenia?

Zauwazyłem Orsz to dokąłdnie :
czyli szczęście takie jakie wybierze dla nich ich tatuś Orsz??...to co zaserwuje tata??.....
obyś się chłopie nie zdziwił na starość :mrgreen: bo być może jeszcze nie raz będziesz szukał po podłodze sztucznej szczęki jak będzie ci wypadała po rozdziawieniu buzi ze zdziwienia...
Orsz napisał/a:
Trzeba wychodzić na zewnątrz i nie tolerować zła Miodzio

Nie toleruję zła Orsz a jedynie mam świadomość wersu z modlitwy o Pogode Ducha....jaka jest preludium do programu 12 kroków....

I przyjąć ten grzeszny świat takim jakim jest-a nie takim jakim bym chciał go widzieć......

i tyle
P.s Widzisz Orsz ja wciąz poszukiwałem od momentu jak wszedłem na droge na jakiej pojawił się Bog, poszukiwałem Orsz tego mojego.
będąc postępowym, nowoczesnym facetem -wyzbytym na wskroś konserwatyzmu.
Poszukiwałem czegoś by nie naciagac moherowego beretu, by nie stać się przesadnie bogobojnym i odnalazłem O.D ......
jakie włąśnie pozwala zachować siebie w drodze z Bogiem
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-31, 20:36   

Orsz, ja mam pytanie, jaki obraz Boga nosisz w sercu?. Odpowiedz jesli chcesz, ale przede wszystkim sobie na nie odpowiedz. Mnie z twoich postów "wygląda" badzo smutny obraz twojej z Nim relacji. Jeśli Ty w tej z Nim relacji nie czujesz się szczęśliwy już tu na ziemi, to jaki Jego obraz dajesz swoim dzieciom? Mam wrazenie, ze swoje nie/szczęści ciagle uzależniasz od tego co zrobiła, robi lub zrobi twoja zona.
Twoją rolą męza i ojca nie jest pilnowanie i kontrolawanie wszystkich, ale przedstawienie im takiego obrazu Boga (który jest Samą Miłością, który zaspokaja wszystkie nasze potrzeby i uzupełnia braki, który wybacza upadki) i w taki sposób, że dzięki niemu sami nie będą chcieli sprzeniewierzyć się Jego Miłości lamiąc Jego prawa...

Posłuchaj sobie tego i przemyśl, myślę ze warto z tej strony spojrzeć na Boga

http://www.langustanapalmie.pl/milosierdzia-pragne

Pozdrawiam
 
 
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-31, 22:20   

Orsz to prawda, jest
Prawda i fałsz
Ja znam też
Nie ma zła bez dobra…

Czy człowiek musi być szczęśliwy? Szczęście to kwestia wyboru

Człowiek nic nie musi, fajnie jak chce i dąży do tego. Jeszcze lepiej jak wie czego chce i jak realizować te marzenia, potrzeby…

Ja tylko nie wiem czym dla ciebie jest szczęście? Jak je pojmujesz?
bo dla uściślenia, od razu dodaje,
- za szczęście nie uważam takiego zachowania jak piszesz:…„Niektórzy mimo wszystko chcą mieć prawo do szczęścia i efekty widzimy na forum.”….
Kod:
[list][URL]http://m.bebzol.com/pl/6-minut-tego-filmu-moze-zmienic-Twoje-podejscie-do-zycia.130208.html[/URL] [/list]
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 00:43   

miodzio63 napisał/a:
Zauwazyłem Orsz to dokąłdnie :
czyli szczęście takie jakie wybierze dla nich ich tatuś Orsz??...to co zaserwuje tata??.....

Powiedz tylko gdzie się mylę, co można innego zaproponować niż czystość i cnotę do ślubu? Swawolę, rozpustę?

miodzio63 napisał/a:
....ty natomiast myślisz że dasz radę zabezpieczyć swoje domowisko przed złem dla córek..przed ewentualnym powtórnym złym krokiem zony....ja odpowiem ci Orsz nie dasz rady i najzwyczajniej w świecie się skichasz.

Skąd to przekonanie? I nawet jeśli, to czy to ma być za moim przyzwoleniem, czy nie mam wpływu na nic? Czy jest jakieś prawdopodobieństwo wystąpienia określonego zdarzenia i co podwyższa ryzyko, a co zmniejsza?
Czy masz może jakiś taki wykaz czynności demoralizujących własne dzieci lub podnoszących na duchu, wierze, roztropności, umiłowaniu czystości? W jaki sposób wpływa środowisko, w jaki media, w jaki szkoła, ulica? Masz na to wpływ? MASZ. Pytanie czy umywasz ręce?

miodzio63 napisał/a:
jaka masz gwarncję że córka się nie zbuntuje i powie mam tate w ...???
Gdzie ja wspominałem o gwarancjach? Miodzio, czytaj dokładnie co ja piszę, proszę.

miodzio63 napisał/a:
zasady Opus Dei-w niej nie ma elementów cierpienia na siłę
To też jest nadinterpretacja fałszywa moich słów. Ja cierpieć nie chcę, cierpienie jest mi dane i ono jest drogą mojego zbawienia. Uciekając od cierpienia wyrzekasz się Chrystusa. Cierpienie jest łaską. (co ja piszę... moment ... idę ucałować moją żonę) Można je np ofiarować za kogoś...

miodzio63 napisał/a:
W niej jest rozwój,i na kanwie doświadczenia (nawet niemiłego)budowanie nowej rzeczywistości.
To akurat jest piękne i ja cały czas o tym piszę.
miodzio63 napisał/a:
będziecie żyć wiecznie w zatraceniu siebie tym co było-w świadomości że tylko Bóg pozwala wam zatrzymać czystośc związku,uczciwośc,pozbywanie się stron grzechu.

Nie rozumiem tego zdania. Przecież, że tylko Bóg... Chrystus nas wybawił na krzyżu. Jestem zdezorientowany Twoim zdaniem.
miodzio63 napisał/a:
Dla mnie wygląda to inaczej-moja wiara pozwala mi rozwijać we mnie to co dobre,odwołuje się do dobra ludzkiego,do strefy moralnej-rozwija to co ludzkie.

We mnie nie ma dobra Miodzio. Odkryłem to jak dowiedziałem się o zdradzie żony. Plany zemsty na człowieku, straszne i brutalne, wyrachowane. W imię Chrystusa się tego wyrzekłem. Dobro ludzkie nie istnieje od czasu zerwania jabłka z rajskiej jabłoni. Chcesz dobrze, a wychodzi źle. Bóg ma swoje plany wobec nas. Trzeba umieć je odczytywać. A to ciężka praca, ale kościół dopracował się ponoć metod. One są dla każdego. (ja nie wiem czy moja obecność na tym forum jest dla mnie Bożym Planem, za dużo czasu i brak pewności, że to co pisze jest słuszne; brak porozumienia z Tobą Miodzio też mną wstrząsa) Błędy popełnia każdy i zawsze, dlatego potrzebujemy łaski i miłosierdzia, a nie pewności i liczenia na własne siły. Zawsze się przeliczymy.

miodzio63 napisał/a:
To jest to szczęście o jakim ja myslę i pisze Orsz,nie można się całe życie zatruwać,nie można całe życie życ tym co było.

To jest sprzeczne z naturą człowieka. I po co coś takiego głosić? By nie cierpieć? Już pisałem o wartości cierpienia. A cierpienie wynika z grzechu. Im więcej grzechu tym więcej cierpienia. Odkupieńczego cierpienia.
miodzio63 napisał/a:
ile ktoś drugi cos takiego wytrzyma??
postaw się choć raz w miejsce żony-potrafisz to???

Nie potrafię. Natomiast widzę jak przez to cierpienie moje i związane z nim swoje posunęła się na drodze swojego zbawienia, swojej świętości. Ja jej nie dodaje ze złości, staram się ograniczyć jej cierpienia. I za to jaka jest teraz jestem jej wdzięczny.
Wyrzuty jakie mi robisz, że marnuję to czy tamto są słuszne. Więc nie zdziw się, że ograniczę swoją bytność na forum. Mam inne obowiązki. Ale póki co chcę Ci coś przekazać. Prośbę o to byś robił co możesz by np Twoi synowie nie krzywdzili czyiś córek. To zawsze szkoda obopólna. Byśmy się starali aby w naszym kraju było więcej Boga, a mniej rozpusty. To Twoje zadanie jako w pełni sprawnego, inteligentnego mężczyzny. Wyciągnij wnioski z własnych błędów, pokutuj i zadośćuczyń. To moja prośba, nie żądanie. Ja też się postaram.

miodzio63 napisał/a:
że nie był to ojciec jaki ma gdzies co robi syn,na to co się działo miał baczenie-ale tylko po to ze jak cos się stanie znał sytuację by ewentualnie temu zaradzić i nie właził z buciorami w moje zycie -bo miał świadomośc ze moralizowanie,zakazy,kary-powoduja zgoła odwrotne skutki.

To brzmi groźnie. Jak się mleko rozleje za późno. Jak Twój syn zrobi dziecko jakiejś dziewczynie. Czyżbyś zapominał o wychowaniu. Co nazywasz włażeniem z buciorami? Czy mówienie o Bogu, wspólna modlitwa rodzinna to już brudne buty Ojca

miodzio63 napisał/a:
będąc postępowym, nowoczesnym facetem (...)
by nie naciagac moherowego beretu, by nie stać się przesadnie bogobojnym
(...)
jakie włąśnie pozwala zachować siebie w drodze z Bogiem
?
Ja dla Ciebie jestem za małym autorytetem. Mam prośbę. To co tu napisałeś przedstaw księdzu na spowiedzi. Może jakiś inny forumowicz się wypowie.

Czym jest O.D.?

[ Dodano: 2014-02-01, 00:52 ]
zenia1780 napisał/a:
Orsz, ja mam pytanie, jaki obraz Boga nosisz w sercu?

Mam obraz Boga cierpiącego za moje grzechy, jeszcze bardziej niż ja sam. Jest to smutny obraz relacji. Bóg mógł mnie pozostawić szczęśliwym, mógł oszczędzić mi tych udręk, ale taka jest moja droga do zbawienia. Czasem krzyczę na Boga, czemuś dopuścił? Ale ja wiem. Nie mam pretensji. Zasłużyłem. Na co? Na cierpienie. Lepiej teraz niż w wieczności. Mam też za co dziękować. Czuję Bożą opiekę. Niczym nie zasłużoną.
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 07:17   

Orsz napisał/a:
Mam obraz Boga cierpiącego za moje grzechy, jeszcze bardziej niż ja sam. Jest to smutny obraz relacji. Bóg mógł mnie pozostawić szczęśliwym, mógł oszczędzić mi tych udręk, ale taka jest moja droga do zbawienia. Czasem krzyczę na Boga, czemuś dopuścił? Ale ja wiem. Nie mam pretensji. Zasłużyłem. Na co? Na cierpienie. Lepiej teraz niż w wieczności. Mam też za co dziękować. Czuję Bożą opiekę. Niczym nie zasłużoną.


Raz jeszcze proponuję przesłuchanie tego linka i przemyślenie go, zwłaszcza 3 pierwszych przykazań.
 
 
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 08:39   

Orsz napisał/a:
Ja dla Ciebie jestem za małym autorytetem. Mam prośbę. To co tu napisałeś przedstaw księdzu na spowiedzi.


skrót O D jest własnie skrótem Opus Dei
i bez obaw potrafię zadbac o mój kontakt z osobami duchownymi

i nawiązując do tego co między innymi podała w linkach żenia

nie zapominaj o bożkach......jakie zaczynasz czcić powołując się na imię Pana

a czcisz Orsz jako bożka grzech twojej żony,to jego pielęgnujesz w sercu a nie głoś Boga odpuśc Orsz,to jemu w sercu składasz pokłony sam się zamykając na głos Boga....

i odpuść nam nasze winy -jako i my odpuszcamy naszym winowajcom...............

p.s
Widzisz i na koniec napisze to:
Opus Dei jako pojęcie wiary....na tyle człowieka w niej wzmacnia by włąsnie wyławiać niebezpieczeństwa powstałe z samej wiary, ze złego jej pojęcia,interpretacji...
co doprowadza do dewiacji religijnej(duchowej)
czasem jest to właśnie nadmierna bogobojnośc powstała na skutek ciężkich doznań..traumy.

I uważam za bardzo dobry pomysł!!!!

zrób sobie wkońcu wakacje od forum, daj odpocząć umysłowi od tego przepychu, od wielorakich myśli, głosów,problemów.
Złap chłopie oddech normalności............

A może wkońcu dojrzysz prawdę .....czemu Bóg rozwiązał wasz problem i na czym mu zależało.......

pozdrawiam
 
 
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-01, 10:25   

Cytat:
We mnie nie ma dobra Miodzio. Odkryłem to jak dowiedziałem się o zdradzie żony.


I przy takim myśleniu chyba najtrudniej wybaczyć. Dlatego miotasz się i tak bardzo cierpisz.

Twój Bóg to nie Ten, który chce Twojego szczęścia, dobra, który teraz cierpi wraz z Tobą, ale Ten, który zsyła cierpienie, żebyś "postąpił na drodze do zbawienia". Mało tego, Ty wraz z żoną. Już Jezus wycierpiał za nas na krzyżu, już Niebo otwarte dla wszystkich grzeszników, na szczęście nie musimy zbawiać się sami, bo i mocy takiej nie mamy. Obcy jest mi taki obraz wiary.

Najpierw chyba trzeba nauczyć się być miłosiernym wobec siebie samego, a dopiero później próbować miłosierdzia wobec bliźnich.
Wybaczenie zdrady jest baaardzo trudne, zaakceptuj swoje "negatywne uczucia",daj im dojść do głosu, przeżyj je, a z czasem odzyskasz upragniony pokój serca i tego Ci życzę.
 
 
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-02, 08:07   

miodzio63 napisał/a:
i nawiązując do tego co między innymi podała w linkach żenia

nie zapominaj o bożkach......jakie zaczynasz czcić powołując się na imię Pana


Nie wiem, czy któryś z panów odsłuchał o. Adama. Ja Te konferencje podałam nie po to (nie tylko) aby zwrócic uwagę na bożki (choc i o nich trochę tam jest powiedziane), ale aby zobaczyć i przemyśleć sobie jak przez te przykazania Bog nas kocha, co obiecuje i do czego uzdalnia...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8