Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
ks Dziewiecki o przemocy. |
Autor |
Wiadomość |
Karnacja [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-09-19, 14:59 Re: ks Dziewiecki o przemocy.
|
|
|
[quote="Danka 9"]Ks. Marek Dziewiecki
Jak pomagać osobom uwikłanym w przemoc domową?
Szczęść Boże,
jestem tu dziś pierwszy raz- wiadomo- problemy...
Muszę przyznać, że jestem totalnie zagubiona ...
Mój Mąż jest przemocowcem. Przez wiele lat stosował przemoc- krzyczał, szarpał mną i dzieckiem, zastraszał , popychał. Żyłam w totalnym przerażeniu i nie umiałam nic z tym zrobić. Potrafił być jednak refleksyjny i po paru dniach przeprosić za swoje zachowanie oraz obiecać poprawę- mam to nawet na piśmie. Niestety- pewnie wskutek tego, że nie umiałam wyraźnie sie przeciwstawić- wiadomo- DDA, problem ciagnął się przez lata, a ja tylko milczałąm i płąkałam, a Mąż swoich obietnic poprawy i pójścia na terapię nie spełniał. Gdy trafiłam na indywidualną terapię, po paru miesiacach, w sytuacji gdy nastąpił niczym nieuzasadniony wybuch Męża- postanowiłam działać. Gdy powiedziałam, że nie zgadzam sie na takie małżeństwo, dostałam kolejną dawkę przemocy, a także nasze dziecko i wówczas podjęłam w mig decyzję- założyłam na policji niebieską kartę. Mąż był w totalnym szoku- bo przecież do tej pory nie stawiałam mu granic. Postawiłam warunek- albo za tydzień będzie miał znalezionego psychologa i pochwali się wymiernymi efektami, albo ma się spakować i wyprowadzić- separacja. Mąż natychmiast podjął działanie. Znalazł psychologa i zaczął chodzić. Przerwał jednak po paru miesiacach, pewnie także wskutek tego, iż popełniłam błąd- nie odpowiadała mi jego pani psycholog, która zaprosiła mnie kiedyś na spotkanie. Ale przecież coś tam jednak wynosił z tej terapii, wolno, ale wynosił.
Mąż wycofał przemoc wobec dziecka i mnie, tę fizyczną. Nadal była słowna,ale juz tylko wobec mnie, dziecko oszczędził, taka wybuchowość z byle powodu, mąż czynił mnie , jak kiedyś workiem do bicia z byle powodu, czasem jakieś odgrzewane kotlety sprzed miesiąca, dostawałam za jakąś starą sprawę,o której dawno nie pamiętałam, a o której wówczas nic mi nie powiedział. Mój mąż jako osoba przemocowa, o niskiej samoocenie, dysfunkcyjna, nie komunikuje się ze swoimi emocjami i pewnie dlatego często wali we mnie pięściami długo po fakcie, oczywiście zamiast normalnej rozmowy. Niemniej skala jego agresji skurczyła się, wyładowywał sie na mnie, ale już jakby słabiej, bez fizycznej przemocy, ale nadal często. W jego słowach nadal wybrzmiewała złość na to, że 2 lata temu załozyłam mu kartę niebieską. mój mąż potrafi przyznać sie do błędu i przeprosić, ale jego przemoc ciagle wraca i pomimo tego, iz ja - przecież DDA zdaję sobie sprawę, że też nie jestem łatwa w pożyciu, ja ciagle się dokształcam, pracuję nad sobą, organizuję rekolekcje. Mąż nie robi nic, chociaż odmówił za mnie nowennę. On jakby jest rozdarty- schizofreniczny, z jednej strony docenia moje działania, z drugiej działa nadal przemocowo i jedzie sobie po mnie, niewiele dając z siebie miłości i ciągle straszy mnie odejściem.
Trafiłam na tę stronę dlatego, że parę dni temu mąż zrobił mi potworną awanturę, gdyż wziął do siebie słowa skierowane w aucie do innego kierowcy, który podjechał za blisko i gdy powiedziałam, iż mój lęk był skierowany nie do mojego męża, ale do tamtego kierowcy zaczęła sie straszna awantura, gdzie przez 15 minut byłąm wyzywana od pizd i temu podobnych, mąż rzucał się po aucie, wydzierał się wniebogłosy, usłyszałam, że jestem monstrum, które zmarnowało mu życie i , ze trzeba nade mną odprawiać egzorcyzmy ... Wszystko w trakcie jazdy autem, nie mogłam wysiaść, gdyż mąż nie chciał mnie wypuścić. Robił juz tak kiedyś, nawet z dzieckiem na pokładzie, wpadał w szał z byle powodu, bałam sie, że w szale straci panowanie nad kierownicą, dziecko płakało, a on nie chciał się zatrzymać... To był horror i de facto ograniczenie wolności. Tym razem było podobnie, choć od 2 lat tego nie było, i całe szczęście nie było z nami dziecka. Byłam przerażona. po tym fakcie mąż demonstracyjnie po powrocie do domu wyprowadził się do drugiego pokoju i karał mnie milczeniem, a gdy próbowałam mu powiedzieć, ze nie zgadzam sie na takie małżeństwo- zatykał uszy. Potem wyjechał w delegację. Dziś ma wrócić, a ja nadal nie wiem jak sie zachowac. Gubię się pomiędzy tym czy należy odciąć się od tego zła i kazać sie wyprowadzic, czy - jednak widząc u niego zmiany- dawać mu szanse. To wszystko jest takie trudne... Księża z jednej strony mówią o niezgodzie na zło, a z drugiej o wybaczaniu. Ja czuję, że dopóki mój mąż nie zostanie rzucony o ścianę, dopóki z daleka nie zobaczy co traci, bo wiem, że bardzo mu na nas zależy i zawsze gna do domu na złamanie karku i chce być z nami, ale jest poraniony i nie umie być z nami mądrze, pięknie i bez przemocy. Ja wiem, ze jest w nim dobro, ale musi uleczyć swoje rany, ale nie wiem, jaki dla niego sposób najlepszy. Dzień przed tą awantura dziękował mi, ze jestem taka wspaniała, że to dzięki mnie przetrwało nasze małżeństwo , a następnego dnia, zjechał mnie, podeptał, walił siekierą. Jak z tym żyć, sama nie wiem co dalej robić ... |
|
|
|
|
Mirakulum [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-09-19, 19:05
|
|
|
Karnacja napisał/a: | Księża z jednej strony mówią o niezgodzie na zło, a z drugiej o wybaczaniu. |
wybaczać nie znaczy zgadzać się znów na przemoc. |
|
|
|
|
iwonakra3 [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-09-19, 19:45
|
|
|
mi zalezy na malzenstwie.Agresja/słowna/ i złość meza w moja strone zaowocowala tym ze chcialam móc się bronić.Po rozsypce schomatycznej-dreszcze w srodku,niemoznosc rozmawiania bez drgawek w glosie,myslach samobojczych udalam sie do psychiatry.Biore leki i zaczelo to procentowac spokojem.Na poczatku tylko moim.Ale od dwoch tygodni widze i u meza zmiane.Doszłam do wniosku że fakt że inaczej z nim rozmawiam ,spokojniej i bardziej z miloscia,nie pretensjonalnie -mialo na to wplyw.Moze to jest i dla ciebie sposob-poprosic o pomoc dla siebie od specjalisty.Bo tak jak napisala Mirakulum-wybaczać nie znaczy zgadzać się znów na przemoc
Musisz cos zaczac robic-co-to juz zalezy tylko od ciebie |
|
|
|
|
Karnacja [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-09-20, 19:20
|
|
|
ja chcę dogadać się z mężem i zawsze jestem otwarta na jego uwagi i tyle dla siebie i niego zmieniłam, ale co moge jeszcze zrobić skoro on wymierza mi tylko ciosy, bo nie umie się komunikować ? Ja wiem, że on nie akceptuje we mnie różnych rzeczy, nikt nie jest doskonały i ja także nie, ale co z tego, skoro nie mam szansy dowiedzieć się w sposób mądry i dojrzały co jest nie tak. Ja dostaję jedynie przemoc , a spokojne uwagi- owszem zdarzają się, ale wespół z przemocą , raz ta, raz tak ... Przecież tak sie nie da żyć ... |
|
|
|
|
sylwia1975 [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-09-20, 21:57
|
|
|
witajcie tez jestem z przemocowcem,zaleknionym chlopcem z domu dysfunkcujnego tatus tyran z humorami bil syna i matke,od 96 roku jestesmy malozenstwem maz pil jak slon ja szukalam tzw tarczy obronej i tak zalekniona dzieczynka wziela zaleknionego chlopca bylo dokladnie 9 aktow przemocy fizycznej 3 w tym duszenie i krzyk wynocha,i 3 akty wrzasku ostatnio wynocha wszyscy wynocha,corka 11 letnia byla przerazona,ja zadzwonilam do osrodka interwencji,on sie sam wyniosl na 14 dni,ale juz zajezdzal w tym okresie co dwa dni dla dzieci,teraz zameldowalam przemoc na policji ,powiedzial ze jestem dziecina ,ja mu ze to konsekwenkcje,byl na terapi bahwionalnej w 2010 roku , troche sie zmienil,nadal potrafi sie wkuzac popija se i po kryjomu...........,ja chodze do Aal-anonu,moze wyjde wkoncu na ludzi z mojego uzaleznienia pozdrawiam
[ Dodano: 2013-09-21, 08:15 ]
Bola napisał/a: | "[u]Zadaniem księdza czy świeckiego chrześcijanina jest stanowczo przestrzegać przed myleniem miłości z naiwnością, a także przed zgodą na naiwne cierpienie. Cierpienie naiwne ma miejsce wtedy, gdy ktoś nas poważnie krzywdzi, a my nie bronimy się przed tą krzywdą mimo tego, że nasze cierpienie wcale nie mobilizuje błądzącego do zmiany zachowania. Trwanie w tego typu cierpieniu nie jest naśladowaniem Chrystusa, lecz jest wyrazem naiwności czy bezradności."
Witajcie , bardzo mądre słowa wyczytałam juz wcześniej z ksiązki KS MARKA Dziewieckiego z ksiązki pt,, Zagrozeni alkoholem '' Mocno sia nad nimi zastanawiałam i KIEDY?????????? to swoje CIERPIENIE można nazwać naiwnością a kiedy MIŁOŚCIĄ. BO jeżeli jest to naiwność to powinno przerwać się związek i żyć ...samemu !!!!! Tysiące małżeństw jest takich naiwnych. A WIĘC jakie są wyznaczniki tego, TEJ NAIWNOŚCI, Bo jeżeli jedna osoba walczy o związek, o dobro o miłośc tzn że jest naiwna,mówię tu akurat o sobie że chyba jestem naiwna bo ja chciałabym aby mój mąz był inny dla mnie, tzn lepszy a druga chce mieć święty spokój i zyć w egoiźmie. Kiedyś czytałam taką ksiązkę , gdzie profesor napisał że istotą udanego małżeństwa i prawdziwej MIŁOŚCI MAŁŻENSKIEJ jest po prostu TRWANIE związku, bo lata szybko płyną , dzieci dorastają, a potem zostaje starość .....i chyba lepsza z człowiekiem ślubnym niż gdzieś tam w domu opieki społecznej . Wydaje mi sie że taka jest nasza wiara ,, Nie trać wiary i nadziei "Pozdrawiam wszystkich serdecznie | a skoro ten czlowiek sie tak teraz zachowuje..............to jak sie zachowa ja ,ty bysmy byli chore ,stare i na dodatek bezradne,jestem osoba ktora boi sie bac,oto cala ja,a teraz musze bo i chce walczyc z mojim uzaleznieniem dzien po dniu,krok po kroku |
|
|
|
|
ak70 [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-09-23, 13:31
|
|
|
Karnacja napisał/a: | Ja czuję, że dopóki mój mąż nie zostanie rzucony o ścianę, dopóki z daleka nie zobaczy co traci, bo wiem, że bardzo mu na nas zależy i zawsze gna do domu na złamanie karku i chce być z nami, ale jest poraniony i nie umie być z nami mądrze, pięknie i bez przemocy | Myślę, że wiesz już jaka jest droga ("dopóki mąż nie zostanie rzucony o ścianę" - czyli nie sięgnie swojego dna), dopóty taki stan będzie trwać...
Karnacja napisał/a: | Ja wiem, ze jest w nim dobro, ale musi uleczyć swoje rany, ale nie wiem, jaki dla niego sposób najlepszy |
super, że pomimo jego zachowań widzisz w nim dobro
Polecam książkę "Miłość potrzebuje stanowczości" J. Dobsona... to teoria... ale warta przełożenia na praktykę!!
Dopóki nie powiesz STOP ze wszystkimi konsekwencjami, niewiele się zmieni...
np. "Twoje zachowanie mnie rani... sprawia, że przestaję czuć się przy Tobie bezpiecznie i zaczynam się bać... nie chcę się tak czuć! Jeśli jeszcze raz tak się zachowasz założę Ci niebieską kartę, aby chronić siebie i dzieci... ale także Ciebie przed Tobą samym... jestem Twoją żoną i gotowa jestem Cię wesprzeć kiedy będziesz chciał skorzystać z terapii dla osób stosujących przemoc w domu"...
ALE... jeśli już zdecydujesz się to powiedzieć to przy kolejnej "akcji" trzeba być konsekwentnym i zrobić to, co powiedziałaś... bez względu na to jak nielojalna będziesz się czuła... bo tylko w ten sposób pokażesz mężowi, że zabawa się skończyła i czas zrobić coś z tym problemem... pokażesz, że jesteś gotowa dać mu wsparcie, ale więcej nie zgadzasz się na takie traktowanie...
Karnacja... wspieram modlitwą!!! |
|
|
|
|
sylwia1975 [Usunięty]
|
Wysłany: 2013-10-06, 17:36
|
|
|
Bezsilnosc nie oznacza Bezradnosci.nigdy tu i w innych 12 krokach nie poruwnujcie bo nawet na konwencji AA bylo by oburzenie.POGODY DUCHA. |
|
|
|
|
kreatywny [Usunięty]
|
Wysłany: 2015-04-05, 10:59 Przemoc
|
|
|
To, co napiszę nie jest łatwe dla mnie.
W jakiejś części rozumiem kobiety, które doświadczyły przemocy ze strony męża lub jej
doświadczają. Niestety reagowałem agresywnie na zachowania żony i nie próbowałem
zrozumieć na tamten czas jej bólu i oczekiwań. Zachowywałem się egoistycznie wobec mojej żony, stawiając się na pierwszym miejscu. Na tamten czas byłem jakby w amoku i ślepy.
Obwiniałem żonę za spowodowanie awantur.
Kiedy musiałem opuścić dom i nie mogłem się kontaktować z żoną i dziećmi, wtedy po raz pierwszy doświadczyłem bólu nie do opisania. Łuski spadły z oczu i pojawił się ból, i ogromna chęć naprawy wszystkiego i zaczęcia od początku.
Chociaż zacząłem częściej rozmawiać z żoną i widywać dzieci. Nie umiałem z nią rozmawiać i wytrzymywać jej ataków złości. Nie reagowałem agresywnie, ale obrażałem się lub kłóciłem z żoną. Wtedy jeszcze była jakaś szansa pojednania. Były próby rozmowy.
Zmieniło się bardzo wiele, gdy żona weszła w drugi związek i przestała ze mną rozmawiać.
Powiem, że w jakimś sensie poczułem się oszukany, ponieważ rozmawialiśmy o odbudowie związku. Do dzisiaj się zastanawiam, czy w ogóle jest sens odbudowania tego małżeństwa pod moich wcześniejszych zachowaniach i mojej żony, bo później agresja szła w moją stronę, ale nie umiałem sobie z tym radzić i pozostawałem bierny, bądź uciekałem z domu, bądź nie wytrzymałem i walczyłem z żoną.
Nie próbuje się usprawiedliwiać, bo moje zachowanie było złe. Agresja czy przemoc wobec kobiet to niewłaściwe zachowania. Z mojego doświadczenia bycia w tym, uważam że kobiety mają prawo do uszanowania swoich granic i szacunku. Nazywam tych mężczyzn głupcami, którzy nie szanują swoich żon, a mają jeszcze szansę na ratunek małżeństwa .
Dałbym wiele aby odzyskać rodzinę i mięć szansę zadośćuczynienia mojej żonie przez okazywanie jej szacunku i miłości, na jaką zasłużyła.
Kobiety macie prawo do szacunku i miłości, nie pozwalajcie się traktować niewłaściwie. |
|
|
|
|
Jacek-sychar [Usunięty]
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|