To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - problem z alkoholem...

Anonymous - 2016-04-21, 15:59

Dziękuję, Mróweczko za Twoją odpowiedź!

Mrówka napisał/a:
Witaj Lucy :)
jeśli zdecydujesz się na wyprowadzkę to ( z mojego doświadczenia) warto sobie odpowiedzieć na pytania jak długo? co musi być 'spełnione' abym wróciła?


Na razie zadeklarowałam się na 2 miesiące - będzie możliwość przedłużenia. Mój warunek - leczenie. Nie żadne obietnice, nie dwa dni spokoju bez picia, ale konkretne leczenie, terapia. Ja nie mam złudzeń, że mąż poradzi sobie sam (bo on tak uważa). Jego choroba jest w takiej fazie, że bez fachowej opieki nie poradzi sobie. Podchodzę do tego tak, że to sytuacja tymczasowa, tak też jemu to chcę przedstawić.

Mrówka napisał/a:
Dlatego TYM BARDZIEJ musisz chodzić na spotkania al-anon czy do terapeuty (czy orientowałaś się czy jest alanon w Twojej okolicy?)


Nie ma Al-Anon w mojej okolicy, ale znalazłam pewne stowarzyszenie abstynenckie i tam byłam u terapeutki. Nie zamierzam z tego rezygnować.

Mrówka napisał/a:
Może teraz wyda Ci się to dziwne, ale naprawdę za to odpowiadasz Ty - jak będziesz przeżywać swoją codzienność, problemy - to jest wyzwanie dla Ciebie i materiał do pracy


I to jest dla mnie najtrudniejsze... Dlatego szukam pomocy dla siebie...

W obszernej literaturze, poświęconej alkoholizmowi, jest pojęcie komfortu picia - mój mąż ten komfort ma, i ja, jako współuzależniona, do tego też się przyczyniam... Wyprane jest, wyprasowane jest, obiad jest, dzieckiem ma się kto zająć, posprzątane jest, zakupy są - on to wszystko ma, więc nic więcej nie musi robić... Ja też jestem wychowana w rodzinie, gdzie podobny podział obowiązywał, więc nie wymagałam od niego nigdy za wiele, a jeśli już prosiłam o jakąś pomoc, to on umiał swoimi manipulacjami mnie tak zakręcić, że jeszcze się czułam winna... Ponadto nikt nic nie wiedział, rzecz odbywa się za zamkniętymi drzwiami, więc czym on się ma przejmować? Pije, bo ma taki komfort... I dopóki sam nie poczuje skutków swojego picia, nie ma szans, żeby się przebudził... Jeśli ja to źle rozumiem, to powiedzcie mi, proszę.

Anonymous - 2016-04-21, 19:25

LucyN napisał/a:
Ponadto nikt nic nie wiedział, rzecz odbywa się za zamkniętymi drzwiami, więc czym on się ma przejmować? Pije, bo ma taki komfort



Lucy, czy to znaczy że wciąż nikt, (nawet najbliżsi) nie wie o mężowskim nałogu?

A ktoś w ogóle wie o podjętych przez Ciebie krokach i powodach ich podjęcia?

Anonymous - 2016-04-21, 21:16

kenya napisał/a:
czy to znaczy że wciąż nikt, (nawet najbliżsi) nie wie o mężowskim nałogu?

A ktoś w ogóle wie o podjętych przez Ciebie krokach i powodach ich podjęcia?


Tak, teraz już wie więcej osób. Wiedziała też moja teściowa, która bardzo ma mi za złe pomysł wyprowadzki... wg niej nie należy mówić nikomu (bo wstyd itp.), a tylko starać się mu "przegadywać", kiedy jest trzeźwy... Mam przy nim być, gotować, prać i sprzątać, bo "chłopy takie są". Sama nigdy w małżeństwie nie była. Moja mama też wiedziała, ale sama jest współuzależniona (mój tata od kilkunastu lat ma problem z alkoholem) i mogłam się co najwyżej wygadać przed nią... Ona próbowała kiedyś z moim mężem porozmawiać, ale to nic nie dało.

Dzisiaj rozmawiałam z terapeutką, która przyznała mi rację w kwestii wyprowadzki. I jest kilka zaufanych osób, które wiedzą o moich planach.

Anonymous - 2016-04-22, 22:21

LucyN napisał/a:
Wiedziała też moja teściowa, która bardzo ma mi za złe pomysł wyprowadzki... wg niej nie należy mówić nikomu (bo wstyd itp.),
a tylko starać się mu "przegadywać", kiedy jest trzeźwy...


Wygląda na to, że siła jej perswazji jest znikoma, skoro jej nie udało się synowi przegadać do rozsądku. ;-)

Lucy, można tak całe życie, ze wstydu wszystkie "trupy" upychać w szafie, ale kiedyś szafy się wypełnią po brzegi i wstyd i tak wyjdzie na zewnątrz z wielkim impetem a świat go ujrzy.

Trzymaj się obranego przez siebie kursu Lucy. Podjęłaś trudną ale ze wszech miar właściwą decyzję.

Tak jak pisze mrówka, wyprowadzka to tylko wstęp, choć to znaczący krok. Potrzebować będziesz jednak dużego wsparcia. Ufam że wytrwasz i sięgniesz po właściwe wsparcie.
Brzmisz już inaczej niż na początku :-)

Jesteś naprawdę dzielna.

[edit moderacji na prośbę autorki wpisu]

Anonymous - 2016-04-22, 23:12

do moderacji.
proszę o poprawienie słowa persfasja na perswazja..niech nie kole w oczy. :oops:

Anonymous - 2016-04-26, 15:51

LucyN
Dlaczego to Ty masz się wyprowadzać a nie Twój mąż na przykład na 6 tygodni na terapię zamkniętą (stacjonarną)?

Anonymous - 2016-04-26, 19:18

red, a dlaczego alkoholik uważa, że nie ma problemu tylko inni się czepiają??
czy widziałeś kiedykolwiek jak funkcjonuje nałogowiec?

Anonymous - 2016-04-26, 21:02

red napisał/a:
LucyN
Dlaczego to Ty masz się wyprowadzać a nie Twój mąż na przykład na 6 tygodni na terapię zamkniętą (stacjonarną)?


Bo on nie widzi problemu. Poza tym mieszkanie należy tylko do niego (przepisane na niego przed ślubem).

Wczoraj rozmawiałam z jeszcze jednym lekarzem (nie chcę się wdawać w szczegóły, żeby nie ujawnić zbyt wiele na forum). Utwierdziłam się w tym, że jeśli nie zrobię nic, będzie tylko gorzej... Bardzo proszę Was o modlitwę.

Anonymous - 2016-04-26, 22:46

katalotka72
gdzieś się otarłem o ten problem

LucyN
mieszkanie może być na Twojego męża to w niczym nie przeszkadza.
Najpierw MOPS, później dwi, trzy interwencje policji - znęcanie się psychiczne - wcale nie muszą Twojego męża brać na "dołek" lub do izby wytrzeźwień, następnie - niebieska karta, później czy będzie chciał czy nie może zostać przymuszony do terapii stacjonarnej, dokładnie dowieziony przez policję.

Domyślam się, jakie uczucia Tobą targają czytając to i wyobrażając sobie, że mogłabyś to zrobić.
Prosze, zapisz sobie kolejność działania - jeśli jeszcze nie teraz może kiedyś nadejść moment, że się zdecydujesz.

Anonymous - 2016-08-03, 09:09

Lucy, co u Ciebie napisz czy coś się zmieniło? jak sobie radzisz? Pewnie nie jest łatwo, ale pisz, to może być motywacja dla innych, dla mnie też, bo osiadłam i nic nie robie..... sama nie wiem co mam robić.
Anonymous - 2016-08-09, 00:51
Temat postu: Re: problem z alkoholem...
O. Trochę jakbym czytała o swojej sytuacji, choć u nas mąż nie doprowadza się do stanu upojenia. Sączy. Znieczula się. Alkoholem poprawia nastrój. Głównie w wakacje, kiedy może poluzować mocno.

Mi dużo dało mówienie o tym. Dzieliłam się z rodzicami, przyjaciółmi bliskimi. Otrzymuję wsparcie. To mi dużo daje. I podjęłam decyzję, że dalej tak nie może być. Chciałam porozmawiać, ustalić jakieś warunki. Mąż spakował się w plecak i wyjechał do mamy swojej. Ja jestem ta "zła". ;)

Też mamy dziecko i tu zupełnie nie wiem jak postąpić. Co powiedzieć, jak to wytłumaczyć.

Trzymam kciuki za Ciebie.

Anonymous - 2016-08-28, 22:46

Witam Was :)
Odwiedzam forum regularnie, ale z pisaniem już gorzej… obawiam się podawać za wiele szczegółów, nie chciałabym być zidentyfikowana „w realu”, więc jak ktoś ma ochotę pogadać – proszę o priv.
Tak, jak pisałam, wyprowadziłam się. Mieszkam z dzieckiem, uczęszczam na terapię dla współuzależnionych, a także na Sychar. Z mężem widujemy się, moim zdaniem, często, 2-3 razy w tygodniu, zawsze na jakimś neutralnym gruncie i ze względu na naszą pociechę. Fajnie, że widuje tatę trzeźwego, chyba nawet częściej, niż kiedy mieszkaliśmy razem… Mąż jednak nadal nie widzi problemu z piciem, a wiem, że pije (był widziany przez znajomych w miejscach publicznych). Był ze mną na spotkaniu AA, ale chyba tylko dla świętego spokoju… Absolutnie nie chce słyszeć o terapii, choć taki warunek mu postawiłam. Nie wiem, co robić, ma problemy zdrowotne i boję się o niego.

Jeśli idzie o mnie, to staram się nad sobą pracować, ale coraz częściej i tak dochodzę do wniosku, że moje życie nadal kręci się wokół męża i jego choroby alkoholowej. Zdobywam wiedzę o tej chorobie, czytam baaardzo dużo, słucham w Internecie audycji czy oglądam filmiki o uzależnieniu, współuzależnieniu.

Co do naszego dziecka – mówię prawdę, nie okłamuję. Tłumaczę, że to choroba, że nikt nie jest temu winny. Wpadła mi w ręce książka G. Zubrzyckiej „Alkoholim i jego tajemnice. Co musisz wiedzieć, zanim dorośniesz” – przerobiliśmy, choć jest dla dzieci ciut starszych, ale myślę, że to dobry pomysł. Wydaje mi się, że lepiej mówić prawdę, choćby była bolesna, niż kłamać z dobrymi intencjami…

Czasami jest tak, że czuję się dumna z siebie, że nie załamałam się, że zrobiłam ten krok, bo jestem pewna, że mieszkając z mężem, już dawno miałabym depresję (pewne oznaki już były)… Miałam jednak nadzieję, że ta wyprowadzka sprawi, że on przejrzy na oczy, że podejmie leczenie, a tymczasem tak się nie stało… I to sprawia, że czuję bezsilność, złość, zniechęcenie… Mam wrażenie, że tu na forum ostatnimi czasy jakoś przybyło problemów związanych z różnymi uzależnieniami (a może to po prostu ja jestem na nie bardziej wyczulona?). Najgorsze, co można zrobić, to siedzieć z problemem w czterech ścianach. Jeśli się przełamiecie i zrobicie pierwszy krok, który najczęściej jest najtrudniejszy, i poprosicie o pomoc, to w zamian otrzymacie coś bardzo cennego – wsparcie, przestaniecie być sami.

I czytajcie dużo, to wcale nie jest takie łatwe, żeby zrozumieć, że alkoholizm to jest choroba, w dodatku choroba całej rodziny. Polecam też gorąco książkę „Małżeństwo na lodzie. Jak nauczyć się żyć z alkoholikiem” J. Woititz.

A jeśli mogę prosić o modlitwę, to bardzo proszę i zapewniam o swojej :)

Anonymous - 2016-08-28, 23:17

Jak ja bym chciał żeby moja żona tak walczyła o nasze małżeństwo. nawet nie tak, choćby ćwierć tego, co Ty robisz. Podziwiam Cię, pomodlę się za Was. Wszystkiego dobrego!
Anonymous - 2017-01-25, 22:24

Trudno stosować "twardą miłość" wobec osoby którą się kocha ale to dość skuteczny sposób aby podbijać dno alkoholikowi.Stanowczość i determinacja.Znam ojca który z płaczem wywalił syna z domu a jak ten poprosił o pomoc to zawiózł go na detoks.Twarda miłość!!!!PD


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group