Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co robić, gdy żona ciągle czuje presję?
Autor Wiadomość
bombardier
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-02-13, 10:08   

salomonka35 napisał/a:
bombardier napisał/a:
Od dawna korci mnie by robic pewne rzeczy "z zemsty" i od dawna walcze z tym,

To nie jest zemsta. Ja uwazam, że człowiek czasem powinien sie tak porzadnie wkurzyć, by zacząć coś robić. [...] Robisz, co uważasz, za słuszne i stosowne. Ona dysponuje swoim ciałem , Ty sobą .


Oczywiście, że to nie jest zemsta. Po głowie chodzą mi czasem trochę inne rzeczy do zrobienia z zemsty, i z tymi walczę.
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-13, 10:46   

salomonka35 napisał/a:
bombardier napisał/a:
Od dawna korci mnie by robic pewne rzeczy "z zemsty" i od dawna walcze z tym,

To nie jest zemsta. Ja uwazam, że człowiek czasem powinien sie tak porzadnie wkurzyć, by zacząć coś robić. Masz dość takiego traktowania. Skoro żona nie kwapi sie do pogłebiania relacji z własnym mężem, to szanujesz jej wolę i zajmujesz się sobą. Dajesz jej to, czego chce. Gdy Bóg pozwala człowiekowi ponieść konsekwencje swoich czynów, nie robi tego z zemsty. Tak samo Ty. Przestajesz się kręcić wokół żony i żebrać o jej zainteresowanie Twoją osobą. Robisz, co uważasz, za słuszne i stosowne. Ona dysponuje swoim ciałem , Ty sobą .
Salomonko to nie musi być zemstą ale może być zależy tylko i wyłącznie od intencji. Jeżeli uczyni to "ty mi tak to ja tobie tak" to będzie zemsta ale jezeli uczyni to "bo ja ciebie kocham to zgadzam się dla twojego dobra na to co chcesz" to wówczas nie będzie zemstą
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-13, 10:57   

Tolek52 napisał/a:
jezeli uczyni to "bo ja ciebie kocham to zgadzam się dla twojego dobra na to co chcesz" to wówczas nie będzie zemstą

Dodałabym jeszcze:,, kocham i szanuję siebie''więc nie potrafię się sobą zająć. Moje istnienie i dobre samopoczucie nie zależy od ciebie...''
Bombardier to, co Ci chodzi po głowie to standardowa pokusa szatanska. Bądź tego świadom. Nic tym nie polepszysz a jedynie stracisz szacunek we własnych oczach. Wyobraź sobie psa, którym kręci i pomiata ogon. Tym samym jest popęd seksualny czy pożadliwość, której człowiek sie poddaje. Cóż otzrymazs od obcej kobiety prócz chwilowej, przemijającej, powierzchownej przyjemności?

[ Dodano: 2013-02-13, 10:58 ]
,,Kocham i sznuję więc POTRAFIĘ się sobą zająć''. Pomyłka w pierwszym zdaniu. Przepraszam.
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-13, 11:40   

salomonka35 napisał/a:

Bombardier to, co Ci chodzi po głowie to standardowa pokusa szatanska. Bądź tego świadom. Nic tym nie polepszysz a jedynie stracisz szacunek we własnych oczach. Wyobraź sobie psa, którym kręci i pomiata ogon. Tym samym jest popęd seksualny czy pożadliwość, której człowiek sie poddaje. Cóż otzrymazs od obcej kobiety prócz chwilowej, przemijającej, powierzchownej przyjemności?


Ale ja nie napisałem, że chodzą mi po głowie pokusy znalezienia satysfakcji czy zaspokojenia w ramionach/uściskach innej kobiety. Tego nie chcę.

Po głowie chodzą mi pokusy takie, żeby zapomnieć o naprawianiu czegokolwiek w sferze seksualnej mojego małżeństwa, nie modlić się o to, przestać się starać, szukać pomocy itd. Machnąć na wszystko ręką, poddać się beznamiętnie temu co jest i zająć czymś innym. Wiem, że to nie jest dobra droga i dlatego szukam właściwej.
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-13, 12:01   

Będzie może ostro, ale ja jestem szczera dziewucha i nie lubię owijać w bawełnę, przepraszam z tego miejsca od razu. A widzę, że sprawa idzie w jakimś niedobrym kierunku.

Bombardier, prosta sprawa. Zarówno dla kobiety i mężczyzny są potrzebne określone warunki do tego, by pragnąć ciała małżonka. Tu mamy równość. Jednak jeśli porównamy te warunki, to jest to Alaska i Afryka.

Mężczyźnie wystarczy co? Jedna myśl, jakiś obrazek w głowie, bliskość ciała żony, miejsce dogodne, wizja wolnych minimum 30 minut. Dla wielu (nie dla wszystkich) potrzebna jest też chęć żony. I już.

Kobieta ma gorzej, trudniej. Warunkiem do wzbudzenia u niej pragnienia jest cała sieć dogodnych powiązań – wspomnień, przeżyć z całego miesiąca, tygodnia, dnia, poranka, poczucie bezpieczeństwa, poczucie, że mąż uważa ją za wyjątkową, najpiękniejszą, że kocha ją, że jutro też będzie ją kochał i wtedy, kiedy będzie stara i pomarszczona. Żona może pragnąć męża, kiedy nie jest zmęczona. Trudno, by w nocy zamieniała się w seksownego kociaka, jeśli przed chwilą skończyła sprzątanie toalety i dłonie jej pachną detergentem, albo cebulką krojoną wcześniej do kolacji, uśpiła z trudem dziecko, nie zdążyła umyć włosów, nie czuje się atrakcyjnie. Dodatkowo warunkiem sprzyjającym jest brak problemów w pracy, w rodzinie, dalszej, bliższej, bo kłopoty dziecka w szkole i niemiła sytuacja z przyjaciółką powodują, że jedyne, czego chce, to się przytulić. Żona widzi niedoskonałości swojego ciała i nieważne, że mężowi nie przeszkadzają. Nie krytykuje, bo może jest miły. Ale nie mówi komplementów, nie zachwyca się. Ona widzi przecież co widzi, tu fałdka, tam rozstępy. Niezmiernie ważna jest też higiena małżonka. Jego zapach, schludność, świeży oddech.

Bombardierze.
Dbając o siebie (czystość, zapach)
Pomagając żonie w domowych obowiązkach.
Doceniając jej atrakcyjność.
Podkreślając jej wyłączność na prawa do Ciebie. ;)
Interesując się żywo i prawdziwe jej duchem (a więc zainteresowaniami, pasją, nastrojem, problemami, wysłuchanie jej (kiedy chce gadać)
Nie wywierając presji i nie wywołując poczucia winy, że jest coś z nią nie tak, kiedy nie chce zbliżeń.
Kochając ją jako człowieka, a nie kobietę z ciałem, które ma sprawiać nam przyjemność
Uczynisz cud, za jakim tęsknisz.
Im szybciej zaczniesz, tym lepiej.


salomonka35 napisał/a:
Skoro żona nie kwapi sie do pogłebiania relacji z własnym mężem, to szanujesz jej wolę i zajmujesz się sobą.


Nie kwapi się. Ile w tym określeniu niechęci i oceny....dlaczego, Salomonko, powiedz?


A może żona B. sobie w tej chwili myśli: skoro mąż nie kwapi się do pogłebiania relacji ze mną, to w takim razie zajmuję się sobą i jestem nietykalna?
I pierwsze słyszę, by namiętność była tą głeboką warstwą relacji. ;) Właśnie wręcz przeciwnie, zważywszy na to, jak dostępny teraz jest seks, cielesność.
Zrozum jedno, dla żony Bombardiera może właśnie taka relacja (bliskość) jest zbyt mało ważna, żeby poświęcać jej tyle myśli. Jak dla większości kobiet. Czy to nasza wina, że tak jesteśmy zbudowane, że takimi nas Bóg stworzył? Że w większości przypadków ciągła ochota na zbliżenia mija, skupiamy się na wychowaniu potomstwa i tym oto sposobem stanowimy zagrożenie dla małżeństwa, bo mężczyźni chcą tak jak na filmach i książkach. Od razu, w każdej chwili, żona zawsze w gotowości, bo skoro żona - to musi, bo już można itd itd.
Wiem, to też nie meżczyzn wina, że chcą częściej i intensywniej. Ale co jest łatwiejsze? Powstrzymać się od czynności, czy wykonywać daną czynność?

Kto jest tą silną płcią, która ma przewodzić w małżeństwie, a co za tym idzie z miłością i zrozumieniem pokonywac przeszkody i chronić rodzinę?
MĄŻ.
Kapitan okrętu zwanego Rodziną.
W Bliblii mąż jest porównany do Jezusa (żona do Kościoła).

Czy to nasza wina, że filmy, media, porno, literatura, ba - nawet poezja, sztuka promują jeden obraz życia dwojga ludzi? Namiętność. Seks. Czy to nasza wina, że nikt nie uczy Panów, że kobiecie wystarczy drobiazg, by zniechęcić ją do szczerego i radosnego przeżywania bliskości z mężem na długie miesiące i nie ma to nic wspólnego z brakiem miłości do męża czy egoizmem? Czy ktoś mówi tym Panom, że gotowa na wszystko w każdej chwili ot tak kobieta to wymysł i fantazja twórców filmów i obrazków, jakimi przesycona jest obecnie przestrzeń?

To mężczyzna zazwyczaj prosi o "dowód miłości", bo dla kobiety zbliżenie wcale dowodem miłości nie jest. Wystarczy pomyśleć o istnieniu agencji towarzyskich, gdzie chyba nie miłości panowie szukają i jej od prostytutek nie oczekują?

Czytałam ostatnio autobiograficzną książkę Jerzego Stuhra, w której wspomnienie związane z aktorką grającą dawnymi czasy w filmie erotycznym, Silvią Kristel.

"Kończę „Spowiedź dziecięcia wieku Musseta”. Boże! Co to za Himalaje erotyki, namiętności, pożądania, chorobliwej zazdrości. Choroba zwana miłością. Jak oni to w tym romantyzmie znosili. Kobieta, jej opętanie, intryga, erotyczne pożądanie, wcale nie kumulujące się w seksualnym spełnieniu. (...) Jak sobie przypomnę siebie w wieku bohatera, jakimże karłem uczuciowym byłem, porównując. Analfabetą. Prymitywnym ściskaczem dziewcząt. (...) I w ogóle, gdzie ja bym na te sprawy tyle czasu i energii poświęcił. Na tak przewrotną, skomplikowaną grę z kobietą. Oj, przaśna ci była ta nasza ówczesna polska erotyka. Prawda, "my tam takie samouki", a tych żabojadów, co tak cierpią i się katują tylko obśmiać i w ogóle niepoważnie traktować. Naszą wielką edukatorką erotyczną była Emmanuelle. No i nauczyliśmy się od naszej koleżanki Sylvii Kristel, oj nauczyli - że zawsze gotowa, że tylko jej o to chodzi, że uwielbia podniecać, że to ona ma cię brać, dyszeć, robić miny, wyginać się. To była nasza szkoła. Po Emmanuell III wiedzieliśmy wszystko.
Co nam tam jakiś Musset. Dokładnie wyuczeni z ekranu, jaka jest kobieta, zaczynaliśmy się brać za nasze dziewczątka. A tu nagle szok! Ją boli głowa. Ma egzamin, chce pogawędzić, iść do kina. Emmanuelle? Boli głowa? Ma egzamin? Niedopuszczalne. No i awantury, trzaskanie drzwiami i na piwo. Oto moja maleńka spowiedź dziecięcia drugiej połowy XX wieku w Polsce Ludowej. To tak, żeby wykazać różnice epoki w rozwoju i duchowości człowieka."

Ten człowiek dopiero po wielu latach zrozumiał, jak płytko odbierał Miłość.

Dopiero teraz zaczyna do mnie docierać, jakimi krętymi ściezkami, ale jak wytrwale od lat następuje rozkład tych wartości i zacieranie różnic między kobietą i mężczyzną i dążenie do równouprawnienia. I takie przypisywanie ludziom wszechobecnego prawa do przyjemności.
Gdyby Bombardier wiedział, że prawie WSZYSTKIE kobiety (poza Salomonką35) tak samo traktują małżeńską bliskość, albo podobnie, z mniejszym lub większym zaangażowaniem, może mniej byłby sfrustrowany?

Pracuję w sfeminizowanym środowisku (pielęgniarstwo). Mam mnóstwo koleżanek, mam trzy siostry, kilka przyjaciółek, z którymi rozmawiamy na wiele, często intymnych tematów, zwłaszcza, jeśli opowiadamy sobie o swoich małżeństwach czy problemach z mężami. Żadna, powtarzam, żadna z tych kobiet (wszystkie około 30-40 lat), nie czerpie takiej przyjemności i radości ze zbliżenia, jak kiedyś i jedne unikają zbliżeń, inne dogadały się z mężem na kilka dni w miesiącu i czekają z utęsknieniem, aż ten czas minie. Inne z kolei - tam gdzie spotkały się z największym zrozumieniem i szacunkiem dla ich kobiecości częściej i radośniej to przeżywają.
Wszystkie jesteśmy nienormalne? Chore? Skrzywione? Kto nam chce to wmówić?

Może Bombardier byłby mniej sfrustrowany i zacząłby rozumieć żonę (co w efekcie doprowadziłoby może do poprawienia się relacji między nimi), ale nie. Nie, bo na forum wchodzi Salomonka i odsądza jego żonę od czci i wiary, pokazując siebie w innym świetle: ja jestem inna. Ja mam empatię dla męża. Ja kocham. Ja rozumiem.
O - czyli jest ktoś inny, lepszy.
O- czyli moja żona gorsza, nienormalna, coś z nią nie tak. Najlepiej ją zmienić (albo wymienić?)

Może Bombardier byłby mniej sfrustrowany, ale nie. Bo dalej widzi jakiś pierwszy z brzegu film i tam rzuca się na faceta żona w szlafroczku, kiedy on wraca z pracy. Nie jest pokazane, czy ona tam cokolwiek w tym dniu robiła, co czuje, jaki ma nastrój, ważne, że spełnia pragnienie mężczyzny (fantazje reżysera czy scenarzysty).

Ludzie, dlaczego sami się do tego doprowadzamy? Pokażcie mi film z ostatnich lat, gdzie mężczyzna zabiega o kobietę miesiącami, a nie idzie z nią do łóżka już na pierwszej randce? Pokażcie mi taką ksiązkę, gdzie jest opisana tak pięknie miłość duchowa.
I na tych filmach, w tych książkach, kobiety takie chętne, wyzwolone, a tak naprawdę depczące po swojej kobiecości, która zawsze ducha wyżej stawiała nad ciało.
Coraz więcej tych wyzwolonych kobiet, która same inicjują zbliżenia, ale powiedzcie mi, czemu to się jakoś zazwyczaj konczy po kilku latach małżeństwa? Czemu jest tyle rozwodów? Czemu pomimo przyzwolenia społecznego na takie postrzeganie namiętności i równych praw do orgazmów, seksu i przyjemności łóżkowych - aż tyle małżeństw jest w kryzysie, jest tyle zdrad itd?
Bo pod przykrywką wyzwolenia seksualnego, otwarcia się na potrzeby mężczyzn, ba! podkreślanie wszem i wobec własnych, nagle odkrytych seksualnych potrzeb, my, kobiety, skrywamy prawdziwa naturę, która odzywa się po wielu latach, gdzie zmęczone udawaniem, nagle pokazujemy swoją prawdziwą twarz. Mężczyźni czują się oszukani, ale i kobiety i mężczyźni wpadli w pułapkę kompletnej nieznajomości ludzkiej psychiki, płciowości i tego, czym jest prawdziwa, głeboka relacja małżeńska.


Nie ma równouprawnienia płciowego. Kobieta nigdy nie będzie traktowała seksu tak, jak meżczyzna, ani w sferze cielesnej, ani duchowej, ani emocjonalnej, ktoś tu już napisał te słowa i to przecież prawda. Zawsze to będzie inaczej. Chyba, że kobieta jest wynaturzona, albo ma jakieś dysfunkcje, które nakazują jej podążać ślepo za tym trendem i za zewnętrznym musem, którzy każe jej tłamsić jej kobiecość byle tylko zadowolić mężczyznę lub w ten sposób okazać mu miłość (tak jakby to na tym miłość polegała). Jeśli robi to z innych powodów (bo pragnie i już – to chwała jej! O to chodzi. Jeśli jednak tłumaczy, że czasem nie chce, ale robi to dla męża, bo rozumie jego potrzeby, to jest to chore. I szkodliwe. Tak uważam.)

Salomonko, robisz straszną rzecz. Nie wiem, po co i nie wiem, skąd wynika ta nienawiść do kobiecości, którą ukrywasz pod ładnymi słówkami. Pisałaś w innym miejscu, że pochodzisz z rozbitej rodziny i że jako dziecko zaakceptowałaś rozwód rodziców. No cóż. Może tak, a może nie. Może Twoje relacje z mężem, gdzie zbliżasz się do niego, bo jesteś żoną i chcesz mu sprawić przyjemność i rozumiesz jego potrzeby wynika właśnie ze strachu przed rozpadem Twojej własnej rodziny. A na żonę Bombardiera jesteś zła, bo ma więcej w sobie asertywności i odwagi, by powiedzieć "nie". Z czasem to "nie" zaczyna się robić patologiczne, ale bo i wywieranie presji i postrzeganie swojego małżeństwa poprzez pryzmat nieudanej sfery namiętności też jest patologią swojego rodzaju. Bierzemy ślub ze swoimi duszami, nie tylko ciałami i te dusze są ważniejsze, od ciała. W przeciwnym razie, Kościół dopuszczałby rozwody na skutek np. fizycznej niezdolności do zbliżeń (żona czy mąż w stanie komy, paraliżu - czy też na przykład nagłej choroby psychicznej, która wystąpiła ileś lat po ślubie, a która uniemożliwia pożycie). Czy chcesz mi powiedzieć, że mężczyzna nie ma duszy, a tylko ciało? To, że jest dla niego ważnie, nie świadczy o tym, że nie może sam mądrze zepchnąć go na drugi plan. Sugerujesz, że żona ma to zrobić ze swoją duszą, zepchnąć ją na drugi plan?

Jesteś - tak wynika z podpisu - szczęśliwą żoną. A jednak trafiłaś na forum małżeństw w kryzysie. Czemu? Co się dzieje? Kiedy byłam szczęśliwą żoną (przed zdradą męża) ani w głowie było mi szukać tego typu stron. Bo i po co?

Żadna żona nie powinna dostać takiego komunikatu: jeśli nie będziesz się ze mną często kochać, nasze małżeństwo jest zagrożone (znajdę kochankę, odejdę, wezmę rozwód, będę niemiły, będę zawiedziony, będę zły, przykry, krytyczny, wyjdę z domu, przestanę pomagać, zacznę pić itd). To straszne żyć pod taką presją i w takim zagrożeniu. Co się stanie w takim razie, jeśli z powodów zdrowotnych nie będę mogła się kochać z mężem? Zachoruję na depresję, a może na chorobę zakaźną, a może doznam paraliżu, ulegnę wypadkowi, poparzeniu. Co wtedy z moim biednym mężem, który tak bardzo potrzebuje zbliżeń, że rozważa odejście do innej kobiety lub szukanie pomocy poza małzeństwem? Czy jak będę chora, to mąż nagle się zmieni? Zmniejszy mu się temperament? Czemu wtedy zrozumie sytuację, a teraz nie?

I u mnie był podobny problem, jak z żoną B., z tym że ja nie miałam ani złych traumatycznych wspomnień, ani jakichś szczególnych strachów czy niechęci. Po prostu, wahania hormonalne po urodzeniu dzieci powodowały, że tę chęć na zbliżenia miałam bardzo rzadko. Mąż tego za bardzo nie rozumiał (Mateuszu, Kochanie, jeśli to przeczytasz, nie gniewaj się, po prostu tak to widziałam). Wielokrotnie chciałam się TYLKO przytulić, ale dla męża przytulenie było sygnałem do kochania. Więc już kończyło się przytulenie, a zaczynało zbliżenie, a ja nawet nie miałam szans i czasu na to, by przestawić się z opcji: miłe, bezpieczne, spokojne przytulenie na opcję: seks.
Nie byłam gotowa, ani fizycznie, ani psychiczne, więc mimowolnie wykręcałam się z objęć. Kochałam męża, bardzo. Ale właśnie z tej miłości nie mogłam pozwolić na to, by oddać mu się jak przedmiot, skoro tego nie chcę, a tylko po by jemu było przyjemnie, by odpękać. Miałam udawać? Przecież to jemu uwłacza! Za bardzo go szanowałam, by to robić. Bombardier też to pisze i że tego nie chce, że chce, by żona sama chciała. Kolejne TYLKO przytulenie tak się kończyło i kolejne, aż zaczęłam unikać i samego przytulania się, bo skoro to tylko pobudzało męża, to nie chciałam być takim zapalnikiem, który rozpala i zostawia. Ja się chciałam TYLKO przytulić. I bolało mnie, że mąż tego nie rozumiał. A potem oddaliliśmy się, ja skupiłam się na dzieciach, a mąż na kochance.

Dzisiaj mąż wcale nie ma mniejszego temperamentu, ale ja nie czuję, że jestem przedmiotem, którego się używa. Czuję, że jestem piękna i kochana nawet jeśli nie mam ochoty na zbliżenie. Przez co paradoksalnie mam częstszą ochotę na bliskość z mężem. Właśnie przez to, że mąż z miłością i zrozumieniem podszedł do mojej kobiecości i szanuje ją obecnie, moja dusza jest zaspokojona, więc i ciałem się otwieram na męża bez problemu. Jestem kobietą i tak to u mnie działa!
Szkoda, że mój mąż nie przyszedł na to forum, jak Bombardier, że nie zatrzymał się w tym punkcie, co on. Że wiele rzeczy zrozumiał, jak już się podziało wiele złego w naszym małżeństwie. :( Spotkał taką wyzwoloną, która podobnie jak Salomonka żonę B., tak i ona nazywała mnie egoistką, która złapała męża i dalej się nie stara. Takie maile przyjemne dostawałam, mili Państwo. I ona powtarzała argumenty Salomonki, co właśnie oburza mnie dodatkowo. Że ustawiłam sobie małżeństwo pod własne potrzeby i nie liczę się z potrzebami męża. Itd itd.

Salomonko, powiesz, że ja też mogłam podejść ze zrozumieniem do męskości męża. Tylko widzisz - w tych sprawach znowu nie ma równouprawnienia i matematycznej równowagi.

I śmiem twierdzić, że właśnie przez to, że nie pozwoliłam na wmówienie sobie, że coś "muszę", że "jestem zobowiązana" i że nie moja gotowość do zbliżeń ma stanowić o mojej wartości, byłam w stanie wybaczyć mężowi zdradę. Jego powrót do domu swiadczył, że wrócił do mojego ducha, a nie ciała (bo ciała akurat miał z kochanką wystarczająco). I jego powrót do domu, to był największy dowód miłości do mnie, mnie, jako kobiety, a nie przedmiotu, którego się używa i który tyle jest wart, ile razy będzie pozwalał na zbliżenie. Dlatego też i nie chowałam za długo w sercu żalu, choć swoje wycierpiałam i nikomu tego nie życzę, prawie dwa lata życia wyjęte z życiorysu.

Bombardier, słuchaj siebie. Twoje pierwsze posty świadczą o wielkiej wrażliwości i miłości do żony. Chciałabym, by mój mąż na pewnym etapie swojego życia tak właśnie rozwiązywał swoje problemy: szukał mądrości i pomocy, a nie szukał ucieczki i zmiany. Ale nie słuchaj głupstw o Twojej żonie, że jest mało empatyczna, że egoistka. Postępuje tak jak postępuje, widocznie nie potrafi inaczej w tej chwili. Wszystko może się zmienić, jeśli Ty zechcesz zmienić swoje podejście do tego wszystkiego, w efekcie czego oboje macie szansę na wzajemne zadowolenie z małżeństwa w przyszłości. Pamiętaj, to Ty jesteś przewodnikiem. I Ty jesteś ta silną płcią.
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-13, 14:47   

Tak, Bombardier słuchaj siebie, nie głupiej salomonki. Z tego, co zrozumiałam autor wątku nie ma problemów z presją ze strony rozerotyzowanego świata. Potrzebuje jak zdrowy, normalny mężczyzna poczuć zapach swojej żony, dotknąć jej ciała i się nim cieszyć. Chyba każdy zdrowy na umysle człwoiek potrafi odróżnić fikcję świata porno od zwykłej rzeczywistości. Bombardier nie wymaga fajerwerków seksualnych tylko bliskości ze swoją żoną. Nigdy nie kochałam się ze swoim mężem z zegarkiem na ręku, nigdy nie cierpiałam, i nie kręciłąm nosem. Wręcz przeciwnie. Lubię być przez swojego męża podziwiana i kochana także w aspekcie cielesnym. Jeśli Twoje koleżanki cierpią, to współczuję ich mężom.
I nie wmawiaj mi tu lęku przed rozpadem małzeństwa. Niczego takiego nie ma.
Niestety nie przeczytałam do końca Twojego umoralniającego kazania. Dobrnęam gdzies do połowy. Czy każdy kto ma odmienne zdanie od większości jest postrzegany jako gorszyciel. Przygotujcie może stos i mnie na nim spalcie. Za to , że podzieliłam się z Bombardierem swoim kobiecym światem. Jestem pewna, ze potrafi on zrozumieć swoją żonę i znieść cierpliwie nie rza jej fanaberie. To ona nie ma zrozumienia dla swojego męża. Czytałąm w innym wątku, że nawiązała dość bliską relację z kolegą z pracy. Ale muszę się ugryźć w język, żeby czegoś nie powiedzieć, bo znów będę obrzucona kamieniami za swoją szczerość. dobrze byłoby, by kobiety bardziej pragnęły pogłębiania relacji z mężami niż z kolezankami czy kolegami.
A jeśli tak szkodliwe są moje wypowiedzi, to niech sam autor to powie. Zamilknę wtedy i się nie odezwę.

[ Dodano: 2013-02-13, 15:17 ]
I jeszcze pytanie. Czy na tym forum mogą się rejestrować tylko osoby z problemami? Status ,,szczęśliwa żona'' czy ,,szczęśliwy mąż'' nie oznacza, że są tu także osoby bez problemów małzeńskich?
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-13, 16:36   

"Dbając o siebie (czystość, zapach)
Pomagając żonie w domowych obowiązkach.
Doceniając jej atrakcyjność.
Podkreślając jej wyłączność na prawa do Ciebie. ;)
Interesując się żywo i prawdziwe jej duchem (a więc zainteresowaniami, pasją, nastrojem, problemami, wysłuchanie jej (kiedy chce gadać)
Nie wywierając presji i nie wywołując poczucia winy, że jest coś z nią nie tak, kiedy nie chce zbliżeń.
Kochając ją jako człowieka, a nie kobietę z ciałem, które ma sprawiać nam przyjemność
Uczynisz cud, za jakim tęsknisz.
Im szybciej zaczniesz, tym lepiej "

Jak Bombardier o to wszystko zadba i bedzie bardzo cierpliwy, będzie nadal miesiącami prosił to albo zona sie w koncu ulituje albo...ucieknie do innego pana
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-13, 16:48   

grzegorz_ napisał/a:
Jak Bombardier o to wszystko zadba i bedzie bardzo cierpliwy, będzie nadal miesiącami prosił to albo zona sie w koncu ulituje albo...ucieknie do innego pana

A kogo by satysfakcjonowało współżycie z litości?

[ Dodano: 2013-02-13, 16:54 ]
Gdyby żona Bombardiera szukała rozwiązania dla swojego problemu z miłości do męża ,słowa bym o niej nie powiedziała.
 
     
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-13, 17:11   

Swallow jak dobrze,że jesteś , dajesz mi nadzieję przepraszam NADZIEJĘ ,i wierzę,że bombardierowi również.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-13, 18:31   

"A kogo by satysfakcjonowało współżycie z litości? "

jak pisze Swallow wszyskie jej koleżnki robią to albo z obowiązku albo z litości, może to norma;)

[ Dodano: 2013-02-13, 18:47 ]
" Kochałam męża, bardzo. Ale właśnie z tej miłości nie mogłam pozwolić na to, by oddać mu się jak przedmiot, skoro tego nie chcę, a tylko po by jemu było przyjemnie, by odpękać. Miałam udawać? Przecież to jemu uwłacza! Za bardzo go szanowałam, by to robić. "

Jeśli się kogoś kocha to stara się aby sprawiać mu radość, przyjemność. Prawda?
Zamiast się postarać, może nawet pójść do lekarza i unormować hormony lepiej wmówić mężowi, że jest "zwierzakiem", bo chce tego co jest jedną z najważniejszych rzeczy zbliżających małżonków....
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-13, 19:17   

grzegorz_ napisał/a:
lepiej wmówić mężowi, że jest "zwierzakiem",

Nigdzie nie zauważyłam, żeby Swallow napisała, że wmówiła to mężowi :shock: Wyczytałam, że wzajemnie nie byli w stanie zrozumieć swoich stanów i swoich potrzeb.
Wciąż wracam do rozróżnienia - "nie chcieć" a "nie móc" to dwie różne rzeczy, choć na zewnątrz mogą dawać niemal identyczne objawy.
 
     
Swallow
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-14, 09:11   

salomonka35 napisał/a:
Gdyby żona Bombardiera szukała rozwiązania dla swojego problemu z miłości do męża ,słowa bym o niej nie powiedziała.


Hmmm, zapytam przewrotnie. A czy Bombardier szuka rozwiązania dla swojego problemu z miłości do żony? Jej jest dobrze przecież, jak jest i ona nie widzi problemu, więc czemu ma szukać rozwiązania? B. szuka pomocy dla siebie, bo jemu jest źle. Co nie jest oczywiście zabronione, wręcz przeciwnie, popieram, zawsze lepiej ulepszać jakość swojego życia, jak najbardziej. Nie dorabiajmy do tego jednak jakiejś anielskiej ideologii. ;)

I, Salomonko, rozumiem, że ją znasz osobiście, znasz jej myśli, wiesz, co już zrobiła, a czego nie zrobiła. ;)
Łatwość oceny kogoś, kogo się nie znało wynika z własnych projekcji i niewiele ma wspólnego z prawdą. Ja zazwyczaj piszę "może". Ty jesteś taka pewna....podziwiam to. :D Nawet Bombardier może nie wiedzieć, co żona jego robi w tym względzie.
A jeśli dzisiaj nie robi, może zrobi jutro? Żony Bombardiera tu nie ma. NIE MA SENSU analizować jej osoby, po prostu. Koniec i kropka. Pozdrawiam. :)

grzegorz_ napisał/a:
Jeśli się kogoś kocha to stara się aby sprawiać mu radość, przyjemność. Prawda?


Prawda! :mrgreen:

Jeśli dla żony przyjemnością jest bliskość duchowa, a nie cielesna, czemu z miłości do żony nie sprawić tej przyjemności? ;) Widzisz, jak łatwo wpaść w pułapkę teoretyzowania, co kto powinien i jak co powinno wyglądać. ;)

Grzegorzu, ale tak serio - wiem, o co Ci chodzi i rozumiem Twój punkt widzenia. Przeraził Cię ten ogrom "obowiązków" męża wobec żony, by ona łaskawie zechciała się do niego zbliżyć.

Ale spójrz na to inaczej, tak matematycznie.

Jeśli 100% cudownej żony to tworzenie ogniska domowego + radosna chęć do zbliżeń z mężem, to 100% cudownego męża jest właśnie to, co wymieniłam wcześniej i co tak Cię lekko oburzyło + uczestniczenie w życiu domowym (utrzymywanie jej i wychowanie dzieci):

Dbając o siebie (czystość, zapach)
Pomagając żonie w domowych obowiązkach.
Doceniając jej atrakcyjność.
Podkreślając jej wyłączność na prawa do Ciebie. ;)
Interesując się żywo i prawdziwe jej duchem (a więc zainteresowaniami, pasją, nastrojem, problemami, wysłuchanie jej (kiedy chce gadać)
Nie wywierając presji i nie wywołując poczucia winy, że jest coś z nią nie tak, kiedy nie chce zbliżeń.
Kochając ją jako człowieka, a nie kobietę z ciałem, które ma sprawiać nam przyjemność


Jeśli zatem uważasz, że to ZA DUŻO i zbyt duży wysiłek (bo przecież w zupełności wystarczy utrzymywanie rodziny, praca, zajmowanie się dziećmi i kwiatek z okazji Dnia Kobiet), więc jeśli to za duży wysiłek, by z siebie dać 100% takiej mężowskiej uwagi i zainteresowania, jakiego kobieta pragnie, to czemu wymagacie tego jej 100% od małżonki? Żona nie jest idealna, ale i mąż przecież także nie jest i nie daje z siebie wszystkiego.
Dajmy z siebie najpierw to, co najlepsze i co można.
Zresztą czyż Jezus nie mówi o tym, że szczęściem jest właśnie dawanie, obdarowywanie? Można się zastanowić zatem: dlaczego szukam szczęścia w otrzymywaniu.

Może ktoś powiedzieć: ale czemu to żona pierwsza się nie postara, to wtedy też będę taki stuprocentowy dla niej?

Ano dlatego, że w TYCH sprawach to mężczyzna jest ogniem, a kobieta świeczką. Sama świeczka się NIGDY nie rozpali. Tak to już ten świat jest urządzony, niestety.
I nie piszę o jednorazowych chwilach czy sytuacjach, pewnie, że nie. Bo czemu kobieta nie może czasem zainicjować intymnych chwil. Piszę o takiej sytuacji, jaką opisuje Bombardier, gdzie zranienie i oddalenie w tej kwestii jest tak duże, że trzeba niejako zaczynać od zera. Tak jak to było w czasach narzeczeńskich. :)

Punktem wyjścia jest zawsze spojrzenie w lustro: jaki ja/jaka ja jestem.
A dopiero potem jakieś oczekiwania.

Bombardier dostrzega te swoje błędy i za to go szanuję.

Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego dnia! :)


Nirwanna, Maryniaa - pozdrawiam cieplutko :-D
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-14, 09:44   

Swallow napisał/a:
A czy Bombardier szuka rozwiązania dla swojego problemu z miłości do żony?

No chyba w tym celu założył tu wątek. Bombardier wykazał się ANIELSKĄ cierpliwością wobec swojej żony. Czeka na jej otwarcie na niego KILKA LAT ( z tego, co zrozumiałam). Niejeden by już zdradził czy trzasnął drzwiami i sobie poszedł. Ile można prosić i za komś chodzić.
Swallow napisał/a:
Jej jest dobrze przecież, jak jest i ona nie widzi problemu, więc czemu ma szukać rozwiązania?

Jasne. Ma męża, mieszkanie, dziecko (czy dzieci) , koleżanki, jakiś poziom materialny, stabilizację. Jej potrzeby zaspokojone. Niczego wiecej nie potrzebuje. A ,że mąż potrzebuje.....Ma chłop problem. Który według niej sam sobie stworzył.
Ciekawe, co by się stało, gdyby to on zastrajkował i przestał np. utrzymywać rodzinę. I nie widziałby w tym problemu. Albo , gdyby zaczął po pracy przesiadywać u kolegów, zaniedbując żonę i dziecko.
Swallow napisał/a:
I, Salomonko, rozumiem, że ją znasz osobiście, znasz jej myśli, wiesz, co już zrobiła, a czego nie zrobiła. ;)

A ty jąznasz, że tak jej bronisz? Może patrzysz na nią przez pryzmat własnej historii? A bombardiera znasz? wiesz, co zrobił a czego nie?
Z tego, co czytam, brak mu już pomysłów, bo żadne jego zabiegi ni eprzynoszą zamierzonych rezultatów.
Swallow napisał/a:
Jeśli dla żony przyjemnością jest bliskość duchowa, a nie cielesna, czemu z miłości do żony nie sprawić tej przyjemności? ;)

A cóż on innego robi? Od lat.....
Swallow napisał/a:
więc jeśli to za duży wysiłek, by z siebie dać 100% takiej mężowskiej uwagi i zainteresowania, jakiego kobieta pragnie, to czemu wymagacie tego jej 100% od małżonki?

Skąd wiesz czego pragnie zona Bombardiera? Poza tym do tego 100 % zainteresowania żoną i zabiegania o nią, brakuje chyba tylko jednej metody: całkowitej obojetności wobec żony i zajęcia się własnym życiem. Dania jej tego, co ona daje jemu. Skoro jej nie zalezy na budowaniu głębokiej więzi z mężem, to skoro ona zajmuje się sobą, on powinien zrobić to samo. Niech zatem każde żyje swoim życiem, skoro nie ma szans na wpólne przeżywanie więzi małzeńskiej.
Swallow napisał/a:
Ano dlatego, że w TYCH sprawach to mężczyzna jest ogniem,

Ten ogień płonął kilka lat i chciał zapalić świeczkę. Świeczka nie chce płomienia. Ogień się wypala.
 
     
bombardier
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-02-14, 10:42   

Generalnie ja widzę, że kobiety są bardzo niekonsekwentne w myśleniu o mężczyznach. Jak facet jest delikatny i wrażliwy na jej potrzeby intelektualne, emocjonalne i duchowe, konsultuje z żoną wspólne inicjatywy, troszczy się o dom, żonę i dzieci, to myślą i/lub mówią, że "dupa a nie facet", że "facet to ma być facet, a nie baba", że "jest niezaradny", "mało przebojowy" itd. Jak facet jest przebojowy, dużo pracuje, ma dużo znajomych, spotkań, wyjść itd. to narzekają, że ma w d... dzieci i dom, że jest bucem, że nie dba o potrzeby żony. Można dojść do wniosku, że większość kobiet chciałaby za męża wrażliwego brutala, przebojowego przedsiębiorcę troskliwie jednak budującego gniazdo rodzinne i dbającego o dom, wierzącego ale tak nie za bardzo poważnie. :-D Dla kobiet inni faceci są atrakcyjni jako mężczyźni, a innych cenią jako mężów.

To są takie moje obserwacje wielu koleżanek w podobnym do mnie wieku. Mam nadzieję, że wyjątków od tej reguły jest znacznie więcej niż mi się wydaje.

salomonka35 napisał/a:

Swallow napisał/a:
Jej jest dobrze przecież, jak jest i ona nie widzi problemu, więc czemu ma szukać rozwiązania?

Jasne. Ma męża, mieszkanie, dziecko (czy dzieci), koleżanki, jakiś poziom materialny, stabilizację. Jej potrzeby zaspokojone. Niczego wiecej nie potrzebuje. A ,że mąż potrzebuje.....Ma chłop problem. Który według niej sam sobie stworzył.

Dokładnie tak, problem z brakiem seksu, to jest MÓJ problem. Problem z brakiem zaufania po tym flircie z innym facetem, to MÓJ problem. Jej wystarczy, że teraz jest fair, była u spowiedzi, przeprosiła itd. Nie ja flirtowałem, ale ja muszę ponosić konsekwencje i walczyć z emocjami, bo to teraz tylko MÓJ problem. Gdybym ja

salomonka35 napisał/a:
Swallow napisał/a:

Ano dlatego, że w TYCH sprawach to mężczyzna jest ogniem,

Ten ogień płonął kilka lat i chciał zapalić świeczkę. Świeczka nie chce płomienia. Ogień się wypala.

To kolejny przykład kobiecego myślenia, o którym napisałem wyżej. Facet jest ogniem i powinien rozpalić płomień, a jak facet się stara ten ogień rozpalić to ciągle słyszy, że robi to źle, nie w tym momencie, niech spróbuje później itd. Krótko mówiąc: "staraj się mnie zdobyć, bo tak jest fajnie, ale nie licz, że Ci się uda, bo nie mam zamiaru dać się zdobyć". Oczekiwanie, że ten płomień niepodsycany niczym będzie płonął wiecznie jest moim zdaniem jakimś nieporozumieniem, bo jak dotąd ludzie nie wymyślili perpetum mobile.

Przepraszam Was, ale ja już wymiękam i nie mogę czytać tego wszystkiego, co piszecie. Robię się coraz głupszy w swojej głupocie i muszę trochę się odsunąć na jakiś czas od tego, żeby spojrzeć na to wszystko na nowo, nabrać dystansu i siły.

Zajrzę za 2-3 dni. Trzymajcie się. :-?
Ostatnio zmieniony przez bombardier 2013-02-14, 23:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8