Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co robić, gdy żona ciągle czuje presję?
Autor Wiadomość
bombardier
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-01-30, 12:50   Co robić, gdy żona ciągle czuje presję?

Od dłuższego czasu moja żona czuje się przeze mnie osaczana i naciskana w różnych sprawach, mimo iż staram się ją tylko do pewnych dobrych rzeczy zachęcić, czy podzielić się swoimi pomysłami na rozwiązanie pewnych spraw czy problemów.

Zastanawiałem się nad swoim postępowaniem i czasem rzeczywiście staram się ją podświadomie zdominować, ale wydaje mi się, że jej reakcja jest niewspółmierna do skali moich zachowań. Nawet sugestia, że może byśmy skorzystali z modlitwy wstawienniczej za nas, bez wskazania intencji została odebrana z odczuciem wywierania presji i nacisków. Podobnie sugestia wspólnej modlitwy itd. Widzę, że jako małżeństwo bez wspólnej modlitwy idziemy w złym kierunku, ale wszystkie próby zasugerowania tego żonie odbierane są jako w najlepszym razie upierdliwość, choć nie ma otwartej "awersji do sacrum". ;-)

Zastanawiam się, czy to syndrom rozluźniania więzi między nami, jej przyczyna, a może jedno i drugie. A może to diabeł nabija nas oboje w pychę, by wzajemnie nas skłócać? Mnie nabija w pychę i chęć dominacji żony im bardziej ona się ode mnie oddala, a ją w pychę fałszywej asertywności i chęć obrony przed naciskami?

Co robić oprócz modlitwy? Czy mam sobie dać spokój z sugerowaniem wspólnej modlitwy, zasugerować to w jakiś inny sposób?
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 14:20   

bombardier napisał/a:
Co robić oprócz modlitwy? Czy mam sobie dać spokój z sugerowaniem wspólnej modlitwy, zasugerować to w jakiś inny sposób?


Samemu się modlić , zająć się sobą , własnym rozwojem ,
choćby rozeznaniem w kwestii Twojego sposobu komunikacji z żona , czemu czuje presje ???

PODJĄĆ TRUD SAMOWYCHOWANIA

polecam warsztaty 12- kroków dla chrześcijan.

Pogody Ducha
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 14:43   

Mirakulum napisał/a:
bombardier napisał/a:
Co robić oprócz modlitwy? Czy mam sobie dać spokój z sugerowaniem wspólnej modlitwy, zasugerować to w jakiś inny sposób?

Samemu się modlić , zająć się sobą , własnym rozwojem ,
choćby rozeznaniem w kwestii Twojego sposobu komunikacji z żona , czemu czuje presje ???


Mam wrażenie, że oboje z żoną się bardzo od siebie oddaliliśmy i chciałbym to jakoś zacząć z Panem Bogiem naprawiać.

Zamknięcie się samemu w modlitwie i swoim indywidualnym rozwoju duchowym, a pozostawienie żony samej sobie nie rozwiązuje chyba problemu oddalenia, a może go chyba spotęgować, jeśli okaże się, że ja się angażuję we wspólnoty kościelne, a żona w tym czasie szuka innych przyjaźni, żeby coś zrobić z czasem beze mnie.

Choć być może tak właśnie funkcjonują kobiety, że im bardziej ją gonisz tym bardziej ucieka, zacznij uciekać, a będzie Cię gonić. ;-)
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 15:09   

bombardier napisał/a:
Zamknięcie się samemu w modlitwie i swoim indywidualnym rozwoju duchowym, a pozostawienie żony samej sobie nie rozwiązuje chyba problemu oddalenia


ale może nakieruje Twoje myśli na inne dziedziny życia....jeśli skupiasz się na tej jednej (tu Cię bardzo rozumiem, nie będę ściemniał), to ta presja zawsze będzie wyczuwana....zawsze. zwłaszcza przez kobiety.....
nic nie piszesz o tym, jak inaczej spędzacie czas ze sobą....piszesz, że robisz śniadanka do pracy, jesteś miły itd i potem w kontekście tego swojego miłego działania dajesz informację: a żona i tak nie chce zbliżeń.....to mnie zastanowilo (przeczytałeś ten artykuł, który polecałem powyżej?).....bo widzisz, to zachowanie jest w pewien sposób oczekujące....nawet sam sobie z tego sprawy nie dajesz....jesteś miły i oczekujesz zwrotu, takiego handlu, coś za coś....i moim zdaniem tutaj właśnie jest ta presja i żona to wyczuwa....kobiety mają takie emocjonalne barometry, wyczuwają wszystko na kilometr, nasze intencje, zamiary...to zawsze mnie fascynowało, w takich kwestiach emocjonalno-uczuciowych czułem się zawsze jak chłop prosto oderwany od pługa, jeszcze w zabłoconych buciorach, który wchodzi do pięknego pomieszczenia na białe puszyste dywany....urodzenie dzieci zmienia też libido u kobiet. niektóre nie odczuwają zmian, a inne z kolei mają fatalny spadek libido i dla nich każde zbliżenie, a w podtekście sygnał: to Twoja powinność, musisz, obowiązek, jest w jakimś sensie gwałtem.....myślę, że punktem wyjścia jest skupienie się na innych dziedzinach Waszego wspólnego życia i wzbogacanie ich, a bliskość wtedy będzie miała znamiona czegoś naturalnego, a nie wymuszonego......i paradoksalnie łatwiej będzie ją odbudować....wiem, wiem, że nie traktujesz żony instrumentalnie, pięknie o niej piszesz, ale ona i tak będzie to odbierała w ten sposób: nie jestem warta nic, jeśli nie zbliżę się do męża, bez seksu jestem nikim. a to blokuje już wtedy wszystko i masz pozamiatane.....no i odsuń się fizycznie na tę chwilę...to silna pokusa, chęć przytulenia, buziak na do widzenia, ale czasami trzeba też trochę z godnością umieć odmówić sobie przyjemności, jeśli nie ma odpowiedzi, wzajemności, czuć niechęć po drugiej stronie....
no i jakiś dobry chrześcijański seksuolog by tu się przydał (tu mam na uwadze to, co pisałeś o wzorcach żony i złych doświadczeniach), ale jak żonę przekonać do rozmowy ze specjalistą, tego już nie mam pojęcia jak zrobić.....może też spytaj seksuologa, najpierw sam, jak na takie tematy rozmawiać z żoną, by jej całkowicie nie przyblokować? pogody ducha, pozdrawiam, s.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 19:13   

krasnobar napisał/a:
kobiety mają takie emocjonalne barometry, wyczuwają wszystko na kilometr, nasze intencje, zamiary...to zawsze mnie fascynowało, w takich kwestiach emocjonalno-uczuciowych czułem się zawsze jak chłop prosto oderwany od pługa, jeszcze w zabłoconych buciorach, który wchodzi do pięknego pomieszczenia na białe puszyste dywany.....


bardzo dziękuję :mrgreen:
pozdrawiam :)
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-30, 22:04   

Czyli co lepiej dalej naciskać na żonę , niż podjąć trud samowychowania ?

boisz sie że ona sie oddali , ?

a co teraz jest blisko ?

Potrzebna Ci nowa konkretna wiedza i umiejętności, jak będziesz naciskał żonę nie masz szansy na własny rozwój , ani na zmiany .
Jakim cudem robiąc ciągle to samo oczekujesz innych efektów?

polecam do przesłuchania wszystkie konferencje z naszych sycharowskich rekolekcij , z zeszytem i ołówkiem do notowania.
http://www.rekolekcje.sychar.org/
Zapewniam że to nie będzie czas stracony.

w kąciku filmowym obejrzyj " Ognioodpornego " " Odważnych" " Spotkanie"


i zapewniam że to cię od żony nie oddali

Pogody Ducha
 
     
milunia
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 07:57   

Aby dotrzeć do siebie potrzeba rozmowy, ale bez wywierania jakiejkolwiek presji i nacisku czy to na wspólną modlitwę czy na współżycie. Może potrzeba takiego czasu na randkę małżeńską jak była w narzeczeństwie. Usiąść razem gdy jest czas wolny i porozmawiać z żoną interesując się tym co czuje, boli, jakie ma pragnienia, bóle, tęsknoty, obawy, cierpienia. Czynić to delikatnie tak by do niej dotrzeć, by powiedziala co leży jej na sercu, i poczuła bezpieczeństwo, ciepło, miłośc ze strony męża.
Co do modlitwy, rzeczywiście indywidualistyczna duchowość może prowadzić do rozbicia małżeńtswa, ale czas poświęcony na osobistą modlitwę jest również ważny, pomimo że żyje się w małżeństwie potrzeba również przestrzeni samotności zarezerwowanej dla Boga. Wtedy może Bóg na modlitwie powie co dalej robić.
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 08:43   

Mirakulum napisał/a:
Czyli co lepiej dalej naciskać na żonę , niż podjąć trud samowychowania?
[...]
Potrzebna Ci nowa konkretna wiedza i umiejętności, jak będziesz naciskał żonę nie masz szansy na własny rozwój , ani na zmiany .
Jakim cudem robiąc ciągle to samo oczekujesz innych efektów?
[...]
w kąciku filmowym obejrzyj " Ognioodpornego " " Odważnych" " Spotkanie"


Od paru lat nie mogę się doczekać otwarcia mojej żony na zbliżenia ze mną i coraz ciężej mi z tym. Coraz trudniej nie oczekiwać zbliżenia, gdy się bardzo kocha własną żonę i codziennie patrzy się na żonę z zachwytem, czuje jej zapach, dotyk. Jeśli Jej bardzo pragnę i mi na tym zależy, a żona to wyczuwa intuicją kobiecą, to ja tego nie ukryję, chyba że przestanę Jej pragnąć. Nie umiem aż tak skrywać swoich uczuć i być takim dwulicowym.

W zeszłym roku chodziłem na spotkania Odnowy (teraz trudniej pogodzić to z naszymi sprawami zawodowymi), czytałem mądre książki, oglądałem mądre filmy, odmawiałem Nowennę Pompejańską. Widzę wiele pozytywnych zmian wokół siebie i w naszym małżeństwie, Nowenna je dosłownie uratowała w najtrudniejszym jak do tej pory momencie. Ale niestety w sferze seksualności nic nie drgnęło.

Nie neguję Waszych dobrych rad, ale nie są one dla mnie nowością, no może z wyjątkiem randki małżeńskiej. ;-)

[ Dodano: 2013-01-31, 08:50 ]
milunia napisał/a:
Aby dotrzeć do siebie potrzeba rozmowy, ale bez wywierania jakiejkolwiek presji i nacisku czy to na wspólną modlitwę czy na współżycie. Może potrzeba takiego czasu na randkę małżeńską jak była w narzeczeństwie. Usiąść razem gdy jest czas wolny i porozmawiać z żoną interesując się tym co czuje, boli, jakie ma pragnienia, bóle, tęsknoty, obawy, cierpienia. Czynić to delikatnie tak by do niej dotrzeć, by powiedziala co leży jej na sercu, i poczuła bezpieczeństwo, ciepło, miłośc ze strony męża.


Pytanie tylko jak przez kilka lat rozmawiać z żoną, nie podejmując tematu współżycia i nie wywierając presji, skoro w środku człowieka siedzi głębokie pragnienie, trawiące od środka, które w dodatku nie jest niczym złym, ale jak najbardziej naturalne dla małżonka.

Staram się wsłuchiwać w pragnienia serca mojej żony, tęsknoty, problemy itd itp. Może robię to nie tak, jak powinienem, może nie umiem jej zakomunikować swojego wsparcia, nie wiem.

A może moja żona nie umie przyjmować wsparcia ze strony męża i się otwierać w pełni w wymiarze duchowym na drugiego mężczyznę?

A może nie jestem odpowiednim mężczyzną dla niej, który by potrafił dotrzeć do Jej wnętrza, którym by ona potrafiła się zachwycić i na niego otworzyć?

Może nasz ślub nie był dobrym pomysłem i od początku wszystko było skazane na porażkę?
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 10:07   

milunia napisał/a:
Aby dotrzeć do siebie potrzeba rozmowy, ale bez wywierania jakiejkolwiek presji i nacisku czy to na wspólną modlitwę czy na współżycie. Może potrzeba takiego czasu na randkę małżeńską jak była w narzeczeństwie. Usiąść razem gdy jest czas wolny i porozmawiać z żoną interesując się tym co czuje, boli, jakie ma pragnienia, bóle, tęsknoty, obawy, cierpienia. Czynić to delikatnie tak by do niej dotrzeć, by powiedziala co leży jej na sercu, i poczuła bezpieczeństwo, ciepło, miłośc ze strony męża.
Co do modlitwy, rzeczywiście indywidualistyczna duchowość może prowadzić do rozbicia małżeńtswa, ale czas poświęcony na osobistą modlitwę jest również ważny, pomimo że żyje się w małżeństwie potrzeba również przestrzeni samotności zarezerwowanej dla Boga. Wtedy może Bóg na modlitwie powie co dalej robić.
Milunia czy to naprawdę Ty napisałaś aż nie dowierzam własnym oczom. :mrgreen:
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 10:09   

Serdecznie witam!

ZMIANY I PROPOZYCJE o których napisała Ci Mirka są rewelacyjne i konieczne.
Proś Ducha Sw o predyspozycje do ZOBACZENIA POTRZEBY ZMIAN W TOBIE I TWOIM ŻYCIU, potem o siły do ich realizacji...

Pozdrawiam :)
ODWAGI...:)
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 11:35   

bombardier napisał/a:
Od paru lat nie mogę się doczekać otwarcia mojej żony na zbliżenia ze mną i coraz ciężej mi z tym. Coraz trudniej nie oczekiwać zbliżenia, gdy się bardzo kocha własną żonę i codziennie patrzy się na żonę z zachwytem, czuje jej zapach, dotyk. Jeśli Jej bardzo pragnę i mi na tym zależy, a żona to wyczuwa intuicją kobiecą, to ja tego nie ukryję, chyba że przestanę Jej pragnąć. Nie umiem aż tak skrywać swoich uczuć i być takim dwulicowym.


rozumiem....a teraz wyobraź siebie i żonę jako staruszków....wiadomo, że ta sfera przestanie być ważna....czy jest coś, co będzie Was ze sobą łączyło? czy będzie dla Ciebie żona nadal ważna? jestem mężczyzną, rozumiem Cię, ale z każdym Twoim zdaniem wypływa taka koncentracja na tej dziedzinie życia, jak by była jedyną i najważniejszą na świecie....przez tę koncentrację na tym i rozmyślaniach, co zrobić, by to zmienić, uwierz! tracisz szansę na naprawę tej sytuacji....myślisz po męsku i oczekujesz takiego męskiego rozumienia bliskości od żony....nawet jeśli kobieta nie ma żadnych zranień, to jakakolwiek presja, nawet n i e m a presja, powoduje zamknięcie się jej przed mężem, poczucie skrzywdzenia i poniżenia poprzez traktowanie jej jako kogoś do zaspokajania potrzeb....to obciąża....i jest przyczyną oddalenia się.....wyobraź sobie siebie w podobnej sytuacji, kiedy czegoś nie potrafisz, nie możesz zrobić, a czujesz presję, że musisz.....to naturalne, że rodzi się bunt...a co mówić w sferze tak delikatnej jak współżycie....myślę, że tutaj na forum nie znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania....do tego trzeba specjalisty....
wiesz, jak zazwyczaj zaczynają się romanse żon? od rozmów z kochankami....nie od seksu w pracy na kserokopiarce, jak to pokazuja na filmach....takie rzeczy to na filmach....żony godzinami, tygodniami i miesiącami potrafią rozmawiać przez komunikatory z adoratorami, porozumiewać się poprzez smsy i wierz mi, w wielu przypadkach nie ma tam mowy o seksie i o zbliżeniach....wręcz przeciwnie....dlatego kobieta czuje się wiele warta sama dla siebie jako ta, z któą warta rozmawiać, o którą warto zabiegać, która jest dla kogoś ważna, chociaż przecież nie ma zbliżeń i bliskości....potem i do takiego bawidamka rodzi się pożadanie, bo on jest tym, który ją rozumie, niczego od niej nie wymaga (jej się tak zdaje) wypełnia doskonale tę lukę, jakiej już mąż nie zapełnia, skupiając się na seksualnych relacjach z żoną i zapominając o tej duchowej.....chcesz tego uniknąć, musisz zmienić myślenie na takie, które pokaże Ci żonę tak samo kochaną i wartą zabiegania N A W E T jeśli te zabiegania nie skończą się zbliżeniem.......w tej chwili takiego myślenia nie masz....mnie kiedyś moja pani psycholog powiedziała (chyba dobrze, że miałem psychologa kobietę), że jeśli mężczyźnie zależy na utrzymaniu takiej samej temperatury w małżeństwie, jak w narzeczeństwie, to o żonę tak samo trzeba zabiegać, jak się zabiegało o narzeczoną....przecież też na pierwszej randce nie pchałeś się od razu z całowaniem i tuleniem, słuchałeś z zainteresowaniem tego, co mówi, co czuje, co myśli.... i to ją do Ciebie przyciągnęło....
pokręcone to dla nas, mężczyzn, zapewne, ale innej drogi nie ma....
uprawiasz jakiś sport? dużo ruchu pomaga trochę usunąć frustracje i zgromadzone napięcie, polecam bieganie interwałowe......pozdrawiam, s.
 
     
bombardier
[Usunięty]

  Wysłany: 2013-01-31, 13:00   

krasnobar napisał/a:

rozumiem....a teraz wyobraź siebie i żonę jako staruszków....wiadomo, że ta sfera przestanie być ważna....czy jest coś, co będzie Was ze sobą łączyło? czy będzie dla Ciebie żona nadal ważna? jestem mężczyzną, rozumiem Cię, ale z każdym Twoim zdaniem wypływa taka koncentracja na tej dziedzinie życia, jak by była jedyną i najważniejszą na świecie....

To nie chodzi o to, że to jest najważniejsza rzecz w moim życiu, bo gdyby była to już dawno bym się rozwiódł, a tego nie robię. Chodzi o to, że to jest ogromny problem w małżeństwie, który mnie najbardziej boli, stąd o nim myślę. Brak współżycia przez lata odbija się na mnie poprzez podświadome rozdrażnienie, nerwowość, podejrzliwość względem żony i chęć dominacji nad nią. A u żony objawia się to zainteresowaniem innymi facetami i uciekaniem psychicznym ode mnie w koleżanki itd itp. Chyba, że ja mylę przyczyny ze skutkami. :)

krasnobar napisał/a:

wiesz, jak zazwyczaj zaczynają się romanse żon? od rozmów z kochankami....nie od seksu w pracy na kserokopiarce, jak to pokazuja na filmach....takie rzeczy to na filmach....żony godzinami, tygodniami i miesiącami potrafią rozmawiać przez komunikatory z adoratorami, porozumiewać się poprzez smsy i wierz mi, w wielu przypadkach nie ma tam mowy o seksie i o zbliżeniach....wręcz przeciwnie....dlatego kobieta czuje się wiele warta sama dla siebie jako ta, z któą warta rozmawiać, o którą warto zabiegać, która jest dla kogoś ważna, chociaż przecież nie ma zbliżeń i bliskości....potem i do takiego bawidamka rodzi się pożadanie, bo on jest tym, który ją rozumie, niczego od niej nie wymaga (jej się tak zdaje) wypełnia doskonale tę lukę, jakiej już mąż nie zapełnia, skupiając się na seksualnych relacjach z żoną i zapominając o tej duchowej.....
chcesz tego uniknąć, musisz zmienić myślenie na takie, które pokaże Ci żonę tak samo kochaną i wartą zabiegania N A W E T jeśli te zabiegania nie skończą się zbliżeniem.......w tej chwili takiego myślenia nie masz....mnie kiedyś moja pani psycholog powiedziała (chyba dobrze, że miałem psychologa kobietę), że jeśli mężczyźnie zależy na utrzymaniu takiej samej temperatury w małżeństwie, jak w narzeczeństwie, to o żonę tak samo trzeba zabiegać, jak się zabiegało o narzeczoną....przecież też na pierwszej randce nie pchałeś się od razu z całowaniem i tuleniem, słuchałeś z zainteresowaniem tego, co mówi, co czuje, co myśli.... i to ją do Ciebie przyciągnęło....
pokręcone to dla nas, mężczyzn, zapewne, ale innej drogi nie ma....

Akurat od czego zaczynają się romanse to dobrze wiem, bo doświadczyłem tego w ostatnim czasie, choć żona w porę się opamiętała i do najgorszego nie doszło. Ale scenariusz był taki sam, jak napisałeś. Uważam jednak, że zainteresowanie innym mężczyzną wzięło się po części również ze znudzenia rozmowami i samym "intelektualizowaniem", z jednocześnie zaburzoną sferą seksualności odbijającą się na różne sposoby w nieporozumieniach małżeńskich. Gdyby małżeństwo mogło bez seksu normalnie i prawidłowo funkcjonować całymi latami, to by KK nie pytał w protokołach przedślubnym o zdolność i chęć współżycia. Na całe szczęście o to jednak pyta.

Staram się od paru miesięcy szczególnie dbać o odbudowaniem więzi intelektualno-emocjonalnych, bo wiem, że jest wiele zaniedbań narosłych przez kilka lat, ale jest bardzo ciężko, bo żona cały czas czuje na sobie moją "presję", "naciski" itp. nawet wtedy, gdy intencje mam wyjątkowo czyste. Moje słowa w jakimś temacie spotykają się od razu z krytyką, a te same słowa od znajomych przechodzą bez echa. Mnie to wkurza, ale staram się reagować na takie zachowania, czasem bezskutecznie.

krasnobar napisał/a:
uprawiasz jakiś sport? dużo ruchu pomaga trochę usunąć frustracje i zgromadzone napięcie, polecam bieganie interwałowe......pozdrawiam, s.

Od miesiące chodzę na siłownię i ćwiczę min. biegam, jestem zdeterminowany to kontynuować na ile mi starczy pieniędzy i czasu. ;-)

Może to wygląda na to, że neguję to wszystko co piszecie i Was nie słucham, ale zapewniam Was, że tak nie jest. Podejmuję dyskusję, żeby jak najwięcej zrozumieć.

Po części jestem załamany, bo wiem, że czeka mnie dłuuuuuuuuuuugaaaaaaaaaa droga, ale po części zaczynam czuć jakiś rodzaj ulgi, że jest jednak nadzieja na ratowanie małżeństwa (piszę małżeństwie, a nie seksie, bo zależy mi na ratowaniu małżeństwa, a nie tylko seksu).
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 16:05   

bombardier napisał/a:
To nie chodzi o to, że to jest najważniejsza rzecz w moim życiu, bo gdyby była to już dawno bym się rozwiódł, a tego nie robię.


hmmm, trochę niebezpieczne myślenie....zakładasz w ogóle możliwość rozwodu? kiedykolwiek i jakkolwiek? trochę niedobrze.... tak samo jeśli chodzi o antykoncepcję, coś o niej wspominałeś....wiesz chyba, że KK zabrania mechanicznych i chemicznych środków antykoncepcyjnych? z jakiegoś powodu jednak to się dzieje, a nie tak po prostu, dla zasady....warto być spójnym w każdej sferze, to częsty przypadek, kiedy ktoś powołuje się KK w jednej sprawie, w innej zdanie KK lekceważy....to tak na marginesie całkowicie i nie bierz tego osobiście, tak ogólnie tylko piszę......

bombardier napisał/a:
Gdyby małżeństwo mogło bez seksu normalnie i prawidłowo funkcjonować całymi latami, to by KK nie pytał w protokołach przedślubnym o zdolność i chęć współżycia. Na całe szczęście o to jednak pyta.


pytanie tylko, co to znaczy prawidłowo i normalnie? dla jednego wystarczy raz w miesiącu, dla drugiego raz w roku, dla innego 3 razy w tygodniu jest stanowczo za mało....najważniejsze, by szanować siebie nazwajem i swoje potrzeby.....no fatalna sprawa, że w tak delikatnej sferze obie strony właśnie szacunek do siebie postrzegają totalnie inaczej...totalnie odwrotnie....kobiety, by nie postrzegać ich poprzez ich ciała i seks, a mężczyźni by ich nie odtrącać i nie oddalać od siebie....kiedyś rozmawiałem ze swoją kuzynką na temat właśnie różnic między kobietą i meżczyzną i ona (antropolog z wykształcenia) twierdziła, że jest biologicznie uzasadnione, że częstym schematem w małżeństwach jest to, kiedy żona po porodzie lub porodach odsuwa mężczyznę, spada jej libido, traci zainteresowanie seksualne mężem....mąż natomiast ma wciąż duże potrzeby i na tym tle dochodzi do kryzysu.....naprawdę nie jesteś pierwszym przypadkiem takiej sytuacji.....no więc kuzynka wyjasniła mi w skrócie, że u kobiet tak się dzieje, bo porody były (i są nadal) wyczerpujące dla organizmu, kiedyś też kobiety nie przeżywały więcej niż dwóch, trzech porodów, nie było to jakieś naturalne.....po prostu umierały na skutek powikłań, utraty krwi... mężczyzna zaś zawsze chciał zapłodnić jak najwięcej kobiet, taka atawistyczna chęć podtrzymania gatunku....teraz oczywiście już nie ma takich powodów, by to robić, ale są biologiczne uwarunkowania, których wymazać czy usunąc nie można, one się w nas odzywają....ale po to jesteśmy współczesnymi, wrażliwymi ludźmi, żyjemy w trwałych, monogamicznych związkach, by to wszystko pogodzić..... i zadowolenie męża z pożycia i szczęście żony.....
i ja jakoś dziwnie czuję, że dasz sobie radę i podźwigniecie się z tego....czuć w Twoich słowach dojrzałość i pokorę, a to zawsze są dobre punkty wyjścia do zmian....
czy czytałeś Dobsona "Co każda żona chciałaby, aby jej mąż wiedział o kobietach"? polecam... i wszystko Pulikowskiego, niektórzy polecają też "Dzikie serce", ale do mnie jakoś ta lektura nie trafiła, więc podaję ją tylko dla porządku, bo też dotyczy właśnie odkrywania w sobie męskości bez kobiecego tła i bez kobiecego odniesienia....warto wiedzieć, dlaczego coś jest dla nas tak ważne (na przykład zbliżenia z żoną), a dla kobiet w zupełnie inny sposób.....dla żony na razie wstrzymałbym się z podsuwaniem jej lektur............powodzenia!!!, bojowy masz nick, życzę więc dużo siły i pogody ducha, z Bogiem! pozdrawiam,s.
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 18:40   

krasnobar napisał/a:

hmmm, trochę niebezpieczne myślenie....zakładasz w ogóle możliwość rozwodu? kiedykolwiek i jakkolwiek? trochę niedobrze.... tak samo jeśli chodzi o antykoncepcję, coś o niej wspominałeś....wiesz chyba, że KK zabrania mechanicznych i chemicznych środków antykoncepcyjnych?

Możliwości rozwodu nie zakładam, chyba że z żony inicjatywy po długotrwałym oporze albo mojego postradania zmysłów w przyszłości (facetom w pewnym wieku podobno często wali na mózg). Wiem, że KK zabrania antykoncepcji i wiem, że zapewne ma rację, ale wydaje mi się, że KK jest bardziej zasadniczy niż sam Pan Bóg. Bo przecież inna jest sytuacja w przypadku rodzin posiadających dzieci a inna w przypadku tzw. wolnych związków, zamkniętych dla dzieci z wygodnictwa i materializmu. Jeśli żona kiedyś zachce seksu, ale tylko z antykoncepcją, to doprawdy nie wiem, co zrobię. Nie mam aż takiego zaufania sam do siebie i pewien swojej stanowczości w tej sferze.

krasnobar napisał/a:

pytanie tylko, co to znaczy prawidłowo i normalnie? dla jednego wystarczy raz w miesiącu, dla drugiego raz w roku, dla innego 3 razy w tygodniu jest stanowczo za mało....najważniejsze, by szanować siebie nazwajem i swoje potrzeby.....

To właśnie rozumiem jako normale i prawidłowe funkcjonowanie. Ja chcę co tydzień, żona raz na 3 miesiące, średnio nam wyjdzie co 2 czy 3 tygodnie. Nie może być tak, że ja zmuszam żonę co tydzień, mimo jej niechęci i oporu. Albo żona stwierdza, że dla niej mogłoby seksu nie być i niech się facet martwi jak żyć w czystości w małżeństwie, jak codziennie widzi jej nagie ciało i czuje je w łóżku obok siebie.
krasnobar napisał/a:

naprawdę nie jesteś pierwszym przypadkiem takiej sytuacji.....[...]
i ja jakoś dziwnie czuję, że dasz sobie radę i podźwigniecie się z tego....czuć w Twoich słowach dojrzałość i pokorę, a to zawsze są dobre punkty wyjścia do zmian....[...]
bojowy masz nick, życzę więc dużo siły i pogody ducha, z Bogiem! pozdrawiam,s.

Nie uważam się za rodzynka. ;-) Dzięki za słowa otuchy i spis lektur.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9