Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co robić, gdy żona ciągle czuje presję?
Autor Wiadomość
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 21:16   

bombardier napisał/a:
Ja chcę co tydzień, żona raz na 3 miesiące, średnio nam wyjdzie co 2 czy 3 tygodnie.


naprawdę sądzisz, że możesz matematycznie to obliczyć? rozpisać grafik? cały czas postrzegasz to w kategorii powinności, tego, że się należy...kurczę, no to tak nie działa........czy stawiasz znak równości pomiędzy Twoim odpuszczeniem żonie częstotliwości zbliżeń w zamian za jej zbliżenie się w ogóle? nie wiem, jak Ci to wytłumaczyć, byś zrozumiał, że to nie od niej zależy....tu mi podpowiadają, że mam podac taki przykład: wyobraź sobie, że z każdym zbliżeniem czujesz ból częsci intymnych....normalny ból, potem jeszcze cierpisz jakby pourazowo....boli raz, boli dwa, już widzę, jak często chcesz być blisko żony, skoro zbliżenie kojarzy Ci się bólem....niezrozumianą żonę, o której ciele się pamięta, a nie o duchu, boli tak samo....stąd ma tę samą awersję do zbliżeń.....w dużej mierze zalezy od Ciebie....by ten ból u niej ustał (nie mówię, że wszystko zależy, bo też potrzebna jest i jej dobra wola, zaufanie, a może i specjalista), ale ty musisz zapomnieć o "obowiązku i powinności", a kiedy żona utwierdzi się w przekonaniu, że i bez seksu jest dla Ciebie tak samo ważna, będziesz miał więcej zbliżeń, niż tego będziesz się spodziewał (przestanie ją boleć dusza)ona na T E N MO M E N T twierdzi, że takie ma potrzeby i pewnie mówi prawdę....ale to przecież może się zmienić....rozumiem Twoje frustracje, chłopie, no rozumiem, sam to przeżywałem....ale nasza męska logika (ja rzadziej, to Ty częściej) w takiej sferze po prostu nie działa....i od naszej wrażliwości i otwartości się na żonę, zależy zadowolenie z pożycia....żona jest zamknięta na Ciebie ciałem, a Ty na żonę duchem, tak to teraz wygląda.....i tu jest ważne, kto pierwszy się otworzy i niestety ta rola należy do nas, mężczyzn, odwrotnie nie ma szans...bo kolejność jest taka, jak w czasach narzeczeńskich....najpierw otwieramy się duchem, a potem ciałem.....będąc w małżeństwie o duchu zapominamy, już zdobyliśmy to ciało i sądzimy, że nie trzeba nic więcej robić, a to niestety tak nie działa.......ok,więcej Cię nie zamęczam, dzisiaj na priv się dowiedziałem (żartobliwie i dziękuję za tę uwagę Koleżance Forumowej), że jestem męczący na forum. ....no ja wierzę, potrafię być męczący, muszę nad tym wciąz pracować..... :mrgreen:
trzymaj się!!!!!!
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-01-31, 23:27   

krasnobar napisał/a:
bombardier napisał/a:
Ja chcę co tydzień, żona raz na 3 miesiące, średnio nam wyjdzie co 2 czy 3 tygodnie.

naprawdę sądzisz, że możesz matematycznie to obliczyć? rozpisać grafik? cały czas postrzegasz to w kategorii powinności, tego, że się należy...kurczę, no to tak nie działa

Z mojej strony to było pewne uproszczenie. Chodziło mi o obopólne staranie się o wzajemne potrzeby. Jeśli wiem, że dla żony raz na 3 tygodnie wystarczy, to nie staram się i nie liczę w duchu na zbliżenie co 4-5 dni, żeby nie wywierać presji. I w drugą stronę też: jeśli żona wie, że ja lubię co tydzień, to czasem podejmuje kontakt fizyczny częściej niż co 3 tygodnie, ze względu na mnie. Nikt nikogo nie zmusza, nie wywiera presji, ale myśląc o swoich wzajemnych potrzebach mimochodem zmierzamy do pewnego kompromisu. Bez słów i oficjalnych ustaleń.

W chwili obecnej jest tak, że nawet jakbym tygodniami się starał być dla żony miły, cierpliwy, delikatny, rozmawiał z nią, słuchał jej itd. to i tak ona nie nabierze ochoty na kontakt fizyczny, bo na poziomie rozumowym uważa seks za zupełnie niepotrzebny w małżeństwie w momencie, gdy w małżeństwie są dzieci. Dla niej to zbędna fanaberia wymyślona przez narwanych mężczyzn. A jeśli to jest na poziomie rozumowym i do tego dochodzi jeszcze jakiś problem natury uczuciowej, to mamy pozamiatane w temacie, dlatego że ona nie widzi powodu by cokolwiek próbować naprawiać, bo niby co i po co? Skoro wszystko jest OK. A że seksu nie ma to i dobrze, bo szkoda na niego czasu.
Ona uważa, że moja chęć seksu to mój problem i sam muszę sobie z tym poradzić. Ona w ogóle nie chce i to jest dobre i normalne.

[ Dodano: 2013-01-31, 23:30 ]
krasnobar napisał/a:
wyobraź sobie, że z każdym zbliżeniem czujesz ból częsci intymnych....normalny ból, potem jeszcze cierpisz jakby pourazowo....boli raz, boli dwa, już widzę, jak często chcesz być blisko żony, skoro zbliżenie kojarzy Ci się bólem....niezrozumianą żonę, o której ciele się pamięta, a nie o duchu, boli tak samo....stąd ma tę samą awersję do zbliżeń.....w dużej mierze zalezy od Ciebie....by ten ból u niej ustał (nie mówię, że wszystko zależy, bo też potrzebna jest i jej dobra wola, zaufanie, a może i specjalista), ale ty musisz zapomnieć o "obowiązku i powinności", a kiedy żona utwierdzi się w przekonaniu, że i bez seksu jest dla Ciebie tak samo ważna, będziesz miał więcej zbliżeń, niż tego będziesz się spodziewał (przestanie ją boleć dusza)ona na T E N MO M E N T twierdzi, że takie ma potrzeby i pewnie mówi prawdę....ale to przecież może się zmienić


Daje do myślenia i zapewne masz rację. ;-)
 
     
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-01, 18:01   

polecam lekturę , dla żony (może zechce przeczytać) "Kobieta, Kapłaństwo serca" J. Croissant
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-02, 17:53   

Witaj Bombardier!

W pełni podpisuję się pod tym co napisał Krasnobar.

Czasami zdarza się, że brak chęci na seks wynika z przyjmowania środków antykoncepcyjnych.

Ciekawe rzeczy mówi też Pulikowski - dobre relacje z teściami (teściową) = udane życie seksualne :).

pozdrawiam
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-07, 19:25   

Bombardier Twoja żona nie oddała się Tobie cała. Po prostu. Pewną część siebie zachowała dla siebie. To oszustwo. Gdybyś ją w swojej słabości zdradził ona by w tej winie uczestniczyła. Ty odpowiadał byś przed Bogiem za zdradę a ona za to, że ci ją ułatwiła. Zobowiązała się i złozyła słowa przysięgi małzeńskiej przy ołtarzu Boga, że będzie Twoją żoną. A to jest specyficzna rola dla kobiety. Mama może Ci zrobić obiad, pomoc domowa posprzątać, kolezanka zrobić pierogi i cię nimi poczęstować ale swoim ciałem intymnie może cię obdarzyć tylko Twoja żona. Czyż nie wiedziała tego, decydując się na ślub? Z kim Ty jesteś ? Z dzieckiem czy z dorosłą kobietą? Św. Paweł zachęca małżonków, by się od siebie nie oddalali, chyba, że za OBOPÓLNĄ zgodą. Ja nie widzę w Tobie problemu. Widzę go w Twojej żonie, która kompletnie się nie przejmuje Twoimi odczuciami. Każe Ci wniknąć w swój świat nie wnikając w Twój. Tak nie czyni kochająca żona.
 
     
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-07, 20:31   

salomonka :-) fajny nick
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-08, 08:29   

salomonka35 napisał/a:
Bombardier Twoja żona nie oddała się Tobie cała. Po prostu. Pewną część siebie zachowała dla siebie. To oszustwo. Gdybyś ją w swojej słabości zdradził ona by w tej winie uczestniczyła. Ty odpowiadał byś przed Bogiem za zdradę a ona za to, że ci ją ułatwiła. Zobowiązała się i złozyła słowa przysięgi małzeńskiej przy ołtarzu Boga, że będzie Twoją żoną. A to jest specyficzna rola dla kobiety. Mama może Ci zrobić obiad, pomoc domowa posprzątać, kolezanka zrobić pierogi i cię nimi poczęstować ale swoim ciałem intymnie może cię obdarzyć tylko Twoja żona. Czyż nie wiedziała tego, decydując się na ślub? Z kim Ty jesteś ? Z dzieckiem czy z dorosłą kobietą? Św. Paweł zachęca małżonków, by się od siebie nie oddalali, chyba, że za OBOPÓLNĄ zgodą. Ja nie widzę w Tobie problemu. Widzę go w Twojej żonie, która kompletnie się nie przejmuje Twoimi odczuciami. Każe Ci wniknąć w swój świat nie wnikając w Twój. Tak nie czyni kochająca żona.


Na dzień dzisiejszy ja się z tym całkowicie zgadzam, bo tak to bardzo często rzeczywiście odczuwam. Zastanawiam się tylko, dlaczego tak się stało, bo na pewno nie jest to tak, że z mojej strony wszystko było OK i przed ślubem i po, a cała wina leży po stronie żony. To byłoby nieprawdziwe i nieuczciwe postawienie sprawy. Wydaje mi się, że to jest kumulacja naszych nieprawidłowych zachowań oraz doświadczeń z domu rodzinnego, nie ma prostych i łatwych do wyjaśnienia przyczyn. O ile na to, co z tym zrobi żona mam ograniczony wpływ, to swoje zaniedbania mam w swoim zasięgu i mogę je zacząć naprawiać lub przynajmniej niwelować ich wpływ. W swoim zasięgu w tym sensie, że mogę się o to modlić i z łaską Bożą pracować nad sobą, bo sam z siebie to niewiele mogę/chcę (słaba wola).

Problem polega na tym, że droga delikatnego wskazywania żonie jej zaniedbań i tego, że się nie otworzyła na mnie, że seks jest ważny itd. kompletnie zawodzi. Od kilku lat próbuję delikatnymi pieszczotami, gestami czy słowami skłonić ją do otwarcia na mnie w pełni bez żadnego rezultatu. Wszystkie gesty miłości i życzliwości, po których następują próba zbliżenia Ona potem interpretuje jako w pełni interesowne gesty mające na celu doprowadzenie do seksu. Czuje się traktowana przedmiotowo i zamyka się przede mną lub mówi mi wprost, że zależy mi tylko na seksie, co nie jest prawdą i jest dla mnie krzywdzące. Opadają mi już ręce i tracę wiarę, że te próby rozbudzenia żony (mniej lub bardziej nachalne - staram się ;-) ) powodują jakieś pozytywne skutki. Ciągła frustracja zabija mój entuzjazm do starania się, bo jak inaczej skoro widzę, że Ona tylko czeka aż się odczepię.

Stąd chyba rację mają forumowicze, że trzeba dać sobie spokój i nie naciskać, zapomnieć o seksie, zająć się czymś innym. Niech żona zobaczy, że mogę funkcjonować i być dla niej dobry bez seksu i pieszczot, że zależy mi na Niej jako osobie. Zadbam o sobie, swój wygląd, kondycję i zdrowie uprawiając sport, spożytkuję energię. Może wtedy zacznie tęsknić za mną jako mężczyzną i pewne rzeczy zrozumie. A jeśli nie, to przynajmniej będę przystojniejszy i zdrowszy oraz mniej sfrustrowany. ;-)

Boję się tylko trochę, że seksu nigdy nie będzie i to napawa mnie głębokim skutkiem, ale mam ograniczony na to wpływ i możliwości działania. Więc nie ma się co przejmować na zapas.

P.S. Czasem mam wrażenie, że Ona po prostu nigdy mnie nie pokochała na tyle, by wyjść za mnie za mąż i nasz ślub był niepotrzebną pomyłką lub nastąpił o wiele za wcześnie. Ale nie wiem, czy to są mądre myśli. ;-)
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-08, 09:06   

Ja nie wnikam w złożoność przyczyny stanu w którym sie obecnie znajdujecie. Napisałam, że nie widzę w Tobie problemu, jeśli chodzi o sfere seksualną. jesteś normalnym mężczyzną, nie jakimś seksoholikiem , który namawia żonę na niewiadomo co. Pragniesz tylko bliskości z nią, zlania się z nią w jedno, czego ona kompletnie nie czuje. I tu jest problem. Nie chodzi o handel wymienny: ja Ci to, Ty mi tamto. Nasza intymna więź to wyrazenie tego, że jesteśmy jednością:psycho - fizyczno- duchową. Jesteśmy sobie tak bliscy i na siebie otwarci, że seks jest tego widocznym wyrazem.
Żona łatwo zrzuca na ciebie winę zaswoją awersję do seksu, mówiąc: ,,jestes dla mnie dobry, zyczliwy, bo chcesz seksu''. Wygodnie to tak powiedziec i sprawa załatwiona. Ty sie musisz tłumaczyć i spinać. Gdybyś nie był życzliwy , słodki i dobry, powiedziałaby, że musi mieć klimat (poprzedzony całodniowym Twoim staraniem sie o jej względy) , by być z tobą blisko. Mam poczucie, że co byś nie zrobił, sprawa byłaby przesądzona.
A jak się żona zachowuje w stosunku do innych mężczyzn?
Być może rzeczywiście za bardzo sie koło niej kręcisz (w sensie wychodzisz z siebie, by uzyskać pożądany efekt). Tak, zadbaj o siebie. Może poczuje dreszcz niepewności, gdy jej mąż, zadbany i wypachniony będzie wychodził do pracy. Kobieta często nagle wszystko rozumie w mig ;-) gdy poczuje, że cos traci, że coś wymyka jej się spod kontroli.
Gdy mój mąż kiedyś podpatrywał zdjęcia kobiet w internecie zaczęłam się przykładać do dbania o swój wyglad, by mu się podobać. Sama inicjowałam intymne chwile.
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-08, 09:52   

salomonka35 napisał/a:
Żona łatwo zrzuca na ciebie winę zaswoją awersję do seksu, mówiąc: ,,jestes dla mnie dobry, zyczliwy, bo chcesz seksu''. Wygodnie to tak powiedziec i sprawa załatwiona. Ty sie musisz tłumaczyć i spinać. Gdybyś nie był życzliwy , słodki i dobry, powiedziałaby, że musi mieć klimat (poprzedzony całodniowym Twoim staraniem sie o jej względy) , by być z tobą blisko. Mam poczucie, że co byś nie zrobił, sprawa byłaby przesądzona.

Otóż to.
salomonka35 napisał/a:

A jak się żona zachowuje w stosunku do innych mężczyzn?

Fascynują ją w sensie intelektualnym, bo generalnie jest ciekawa ludzi i otwarta. Nie mam jednak obaw o to, że się jej podobają inni faceci. Z jednym wyjątkiem. W stosunku do innych mężczyzn nie ma widocznych objawów "wstrętu do mężczyzn" czy awersji do kontaktu fizycznego.
salomonka35 napisał/a:

Być może rzeczywiście za bardzo sie koło niej kręcisz (w sensie wychodzisz z siebie, by uzyskać pożądany efekt). Tak, zadbaj o siebie. Może poczuje dreszcz niepewności, gdy jej mąż, zadbany i wypachniony będzie wychodził do pracy. Kobieta często nagle wszystko rozumie w mig ;-) gdy poczuje, że cos traci, że coś wymyka jej się spod kontroli.

Na razie widzi, że ciągle gdzieś zaglądam i coś czytam, ale nie wie co. Zaczyna być ciekawa, choć jeszcze nie dociekliwa. Ja się nie wychylam i nie chwalę, że jestem na Sycharze. ;-)
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-08, 10:17   

:mrgreen:
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-09, 20:30   

bombardier napisał/a:
salomonka35 napisał/a:
Bombardier Twoja żona nie oddała się Tobie cała. Po prostu. Pewną część siebie zachowała dla siebie. To oszustwo. Gdybyś ją w swojej słabości zdradził ona by w tej winie uczestniczyła. Ty odpowiadał byś przed Bogiem za zdradę a ona za to, że ci ją ułatwiła. Zobowiązała się i złozyła słowa przysięgi małzeńskiej przy ołtarzu Boga, że będzie Twoją żoną. A to jest specyficzna rola dla kobiety. Mama może Ci zrobić obiad, pomoc domowa posprzątać, kolezanka zrobić pierogi i cię nimi poczęstować ale swoim ciałem intymnie może cię obdarzyć tylko Twoja żona. Ja nie widzę w Tobie problemu. Widzę go w Twojej żonie, która kompletnie się nie przejCzyż nie wiedziała tego, decydując się na ślub? Z kim Ty jesteś ? Z dzieckiem czy z dorosłą kobietą? Św. Paweł zachęca małżonków, by się od siebie nie oddalali, chyba, że za OBOPÓLNĄ zgodą.muje Twoimi odczuciami. [b]Każe Ci wniknąć w swój świat nie wnikając w Twój. Tak nie czyni kochająca żona[/b].


Na dzień dzisiejszy ja się z tym całkowicie zgadzam, bo tak to bardzo często rzeczywiście odczuwam. Zastanawiam się tylko, dlaczego tak się stało, bo na pewno nie jest to tak, że z mojej strony wszystko było OK i przed ślubem i po, a cała wina leży po stronie żony. To byłoby nieprawdziwe i nieuczciwe postawienie sprawy. Wydaje mi się, że to jest kumulacja naszych nieprawidłowych zachowań oraz doświadczeń z domu rodzinnego, nie ma prostych i łatwych do wyjaśnienia przyczyn. O ile na to, co z tym zrobi żona mam ograniczony wpływ, to swoje zaniedbania mam w swoim zasięgu i mogę je zacząć naprawiać lub przynajmniej niwelować ich wpływ. W swoim zasięgu w tym sensie, że mogę się o to modlić i z łaską Bożą pracować nad sobą, bo sam z siebie to niewiele mogę/chcę (słaba wola).

P.S. Czasem mam wrażenie, że Ona po prostu nigdy mnie nie pokochała na tyle, by wyjść za mnie za mąż i nasz ślub był niepotrzebną pomyłką lub nastąpił o wiele za wcześnie. Ale nie wiem, czy to są mądre myśli. ;-)


Serdecznie witam !
Bardzo mocno posunięte oskarżenia... Bardzo mocne słowa...Bardzo wielka MOC tych słów...Zastanawiam się co się działo w Tobie bombardier kiedy czytałeś ten tekst o własnej żonie od osoby , która w ogóle jej nie zna..? Przecież człowiek zdolny jest do odkrywania siebie , patrzenia na bliskich tylko z Bogiem...w sposób MIŁOSNY.
Tak samo jak Ciebie , tak i Twoją żonę kształtowało nie tylko dobro...wobec tego są obszary które potrzebują uzdrowienia przez SAMEGO BOGA. I dobrze Ci tutaj podpowiadają forumowicze byś zajął się sobą, stawaniem w prawdzie przed Bogiem.
W dzisiejszym świecie jedną z kolejnych pomyłek w myśleniu, które niesie brak wiary w MOC BOŻĄ to myślenie o braku powodzenia w małżeństwach które " są obciążone zranieniami z dzieciństwa" i nie tylko. Czasem odnoszę wrażenie ,że patrzy się na te małżeństwa jak matka , która zdecydowała o aborcji tego co miało się w niej i przez nią rozwijać i wzrastać na Chwałę Bożą, tylko dlatego ,że stwierdzono wadę ... Smutne to...Wybacz mi ,że w tym miejscu wzięło mnie na takie porównanie...po prostu skreśla się wszystko co słabe...tak jakby Bóg nie istniał...

Twoje wątpliwości co do "wagi" miłości Twojej żony do Ciebie są ważnym sygnałem, ale raczej skierowanym na to by zastanowić się , czy TY jesteś tą rzeczywiście osobą , która pragnie i szuka DOBRA NAJWYŻSZEGO DLA ŻONY, pomimo iż ona na ten moment nie potrafi z jakiegoś powodu kochać ( być może tak jak Ty)...i czy Ty zamiast skupiać się na sobie jesteś GOTOWY do walki o MIŁOŚĆ NAJWYŻSZĄ dla Was? Na polu boju , wiesz ,że nie jesteś sam...

Każdy z nas może napisać całą listę skarg i zażaleń na żonę , na męża...a nie jest to dobre ziarno...wobec tego nie przyniesie dobrych owoców...przyniesie rozżalenie, gorycz , smutek , często odbiera nadzieję, siłę, izolację i inne nieciekawe rzeczy , które od Boga nie przychodzą..."Staraj się o pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana."(Hbr. 12,14)

Wielkie zadanie przed Tobą ...:)
Z Bogiem wszystko jest możliwe...

ps. myślę ,że będziesz miał okazję doświadczyć czegoś trudnego., ale jakże miłosnego...odkrycia ,że sam nie możesz jej dać MIŁOŚCI..., że tak samo jak żona doświadczysz niemocy...wobec tego całego obrazu patrzenia na swoją niemoc z Bogiem, będziesz potrafił patrzeć na żonę tak jak Bóg będzie patrzył na Ciebie w Twojej niemocy...i tego Ci życzę...zmagania się ze sobą żeby nauczyć się kochać bliskich...
Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim
 
     
bombardier
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-09, 22:19   

To nie jest tak, że ja znam odpowiedzi na wszystkie moje pytania i wątpliwości, bo gdyby tak było, to bym nie szukał pomocy na Sycharze, ale robił coś całkiem innego.

Po to tu jestem na forum, bo chcę znaleźć odpowiedzi na moje wątpliwości, pytania zadawane sobie latami i szukam właściwej pomocy. Wiem i instynktownie czuję, że tu mam szansę taką pomoc znaleźć, bez rad w stylu "znajdź sobie kogoś innego" albo "kopnij ją, nim ona kopnie Ciebie" itd, które dla wierzącego są tylko kolejnym ciosem prosto w bolące serce. Być może tu nie znajdę rozwiązania moich problemów, ale na pewno znajdę tu wskazówki gdzie i jak tego rozwiązania szukać.

Zaczynam od tego, że piszę o tym, co mnie boli i jak ja się czuję, co myślę itd, ale to nie oznacza, że na pewno mam rację. Miotają mną czasem sprzeczne uczucia i sam nie wiem, kiedy mam rację, a kiedy piszę bzdury. Wiele z Waszych spostrzeżeń było dla mnie zastanawiających i otworzyło moje oczy, by zobaczyć problem w innym świetle. Czy wiem już wszystko i właściwie widzę problem? Na pewno nie.

Na razie bardzo mi pomaga obecność tutaj, gdyż czuję olbrzymią ulgę i ciągle się uczę siebie i żony, również z Waszych słów, czy to na forum czy prywatnych wiadomości.
 
     
salomonka35
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-10, 00:06   

Uzdrowienia potrzebują ludzie, którzy tego chcą. Jezus , gdy zbliżał się do człoiweka , by go uzdrowić, pytał:,,Czy chcesz?''. Żona Bombardiera odsunęła go od siebie już kilka lat. Powiedziała wyraźnie (tak pisze autor wątku) , że jej seks nie jest do niczego potrzebny a on ma sobie jakoś poradzić skoro uważa inaczej. Piszecie wszyscy o interesownej miłości Bombardiera a czy nikt nie dostrzega objawów egoizmu i braku empatii w jego żonie ?
Ja na jego miejscu czułabym się niezrozumiana ze swoim problemem. Co nie zmienia faktu, że wdzięczna byłabym za porady.Bo każdy radzi pewnie w dobrej intencji.
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-10, 09:39   

Bombardier może zaproponuj swojej żonie książkę jaką sam zakupiłem dla swojej żony tutaj masz link do strony z jakiej kupiłem.

http://koinonia.org.pl/products/jaka-zona-jestem
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8