Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
4 lata w separacji, chce wrocic do zony.......
Autor Wiadomość
darecki11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 08:06   4 lata w separacji, chce wrocic do zony.......

Witam juz jakis czas czytam rozne tu tematy ktore mnie interesuja i nawet tu i tam pisalem. Chyba nadszedl czas abym i ja sie otworzyl bo czuje ze wybudzilem sie ze zlego snu. Zdradzilem zone ale ona o tym niewiedziala ale napewno cos czula. Nasze malzenstwo trwa juz 25 lat a ja po 22 latach wyprowadzilem sie z domu. Zanim sie wyprowadzilem to juz od chyba 3 lat powoli powoli zaczynalo sie wielkie nieporozumienie, klotnie, w amoku nerwow wymiany slow nawet podnioslem reke na zone ale zaznaczam nigdy nie uderzylem to byly pchniecia zlapanie mocnym ruchem czy szrpniecie.
Az w koncu niepotrafilismy sie zrozumiec i zdecydowalem sie wyprowadzic. Dzis wiem ze zona od poczatku malzenstwa nie czula sie w pelni spelniona i szczesliwa i dzis wiem ze chyba ja bylem tego powodem. Alkohol i rozne zabawy ktore konczyly sie zazdroscia powodowaly ze nigdy nie bylo prawdziwie malzenskiej milosci i zrozumienia. Dzieki niej zaczelem chodzi intensywnie do Kosciola dzieki niej nauczylem sie wielu rzeczy ktore sa wazne w zyciu ale niestety wtedy niedocieralo to do mnie i jak to w zyciu jest ze dzis kiedy jest zapuzno wiem ze stracilem ogromny skarb ktory byl zaraz obok mnie. Po wyprowadzeniu sie niestety nie oswiecilo mnie opamietanie sie i przez nastepny rok dalej zylem jak kawaler czyli alkohol kobiety zabawy, podobalo mi sie to ze wiele kobiet widzialo mnie i jakby same adorowaly mnie. Dopiero po roku czasu nagle cos mnie ruszylo zaczelem wspominac ogladac zdjecia narodziny naszych dzieci bo bylem przy narodzinach i pamietam dokladnie te momenty. Zaczelem chodzic do lekarzy psychologow na spotkania AA itp. Dzis mysle ze dokladnie juz wiem co narobilem jak ja upokorzylem i zadalem wiele ran. Byl czas ze mialem dosc samego siebie nieumialem patrzec w lustro co za dran zemnie i niedosc ze zniszczylem swoje zycie to jeszcze zycie zony i dzieci po czesci takze. Nie potrafilem z tym zyc i 2 razy probowalem pozegnac sie z tym swiatem ale niestety Pan Bog ma tu na ziemi chyba jakies zadanie dla mnie. Zrozumialem w koncu ze musze cos zrobic i zaczelem walczyc o moja zone o porozumienie sie z Bogiem. Niestety zona nie reaguje na zadne moje proby doslownie NIC. Staram sie to rozumiec bo rzeczywiscie chyba jestem zlym czlowiekiem. Co mi daje nadzieje to to ze moja zona nie okresla sie tez ze niechce miec zemna kontaktu ze niechce mnie znac czy tym podobne, a prosilem niejednokrotnie o rozmowe aby wyjasnic pewne sprawy i jesli ma tak byc to rostac sie w zgodzien tak jak trzeba a nie w zlosci. Ale od ponad roku nie dochodzi do zadnej rozmowy. W zamian zato zaczelo sie bawic w detektywa pisala i nawet dzwonila do kobiety z ktorymi mialem kontakty. Sklamala muwiac im rozne rzeczy a te natomiast w zlosci i w zemscie niestworzone rzeczy zaczely opowiadac. Te rzeczy dotarly do osob odrebnych w mej okolicy a nawet rodziny a teraz jestem figura Casanovy i niewiem czego jeszcze......
Odizolowalem sie od wszystkich ludzi w sumie od zycia. Teraz tylko praca i dom a wekendy hmmm przykre to ale zapracowalem sobie nato wszystko sam i niemam do nikogo pretensji. Ale ja sam niewiem co mam robic??? Czy starac sie dalej o jej wzgledy? Czy walczyc o druga szanse? Czy cokolwiek robic bo moze ja denerwuje moje zachowanie? Moze byloby lepiej zaprzestac moim probom i nie odzywac sie tak dlugo az ona to zrobi? Co robic???
A moze odpuscic bo poprostu jest zapuzno i zmarnowalem swoje zycie.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 09:38   

Witaj na forum darecki11. Cieszę się ,ze zdecydowałeś sie opowiedzieć swoja historię. Pamiętaj jednak, aby nie podawać zbyt wielu szczegółowa, aby nie stać się rozpoznawalnym w realu. Czytałeś już trochę nasze forum, wiec wiesz jakie jest stanowisko Sycharu w kwestii małżeństwa.
My tutaj staramy się naprawiać małżeństwa z Bogiem.
Jakie Ty masz z Nim relacje? Na ile jest ważny w Twoim życiu?
Piszesz, że zrozumiałeś wiele spraw, zobaczyłeś własne zaniedbania. Czy w związku z tym pojednałeś się z Nim w sakramencie spowiedzi?
To jest krok, od którego kazdy z nas powinien rozpocząć swoją drogę.

darecki11 napisał/a:
A moze odpuscic bo poprostu jest zapuzno i zmarnowalem swoje zycie.


Nigdy nie jest za próżno na naprawianie własnego życia, na naprawienie wyrządzonych krzywd. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, jedyne co go powstrzymuje w tym aby działać w naszym życiu jest brak naszej zgody na to działanie. Jeśli wiec wyrazisz ową chęć i zgodę naprawy, to Bóg przyjdzie z całą swoja mocą, aby Ci w tym pomóc, choć musisz się niestety przygotować na to, ze nie będzie to sprint (choć czasem i tak bywa), ale bieg długodystansowy.
Popatrz, Bóg nie pozwolił Ci umrzeć, choć sam się o to starałeś, abyś miał możliwość poukładania tych wszystkich spraw.

Piszesz, ze próbujesz od dłuższego czasu przeprowadzić rozmowę z żoną, jednak nie udaje Ci się to. Może warto wiec napisać do niej list, w ktorym opiszesz swoje przemyślenia, w którym przeprosisz i porosisz o wybaczenia?
Jest wiele możliwości kontaktu.

Piszesz również, że jesteś sam z tym wszystkim. Może warto rozejrzeć się i poszukać naszego ogniska w okolicy, aby móc się spotkać i porozmawiać z osobami myślącymi podobnie?

Pozdrawiam i otaczam modlitwą
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 10:03   

Pierwszy krok już zrobiłeś - zobaczyłeś siebie prawdziwego i wiesz nad czym musisz popracować. Taka zdolność do refleksji nie każdemu jest dana. Ty to masz, to cenne. Eh, gdyby mój mąż tak siebie prawdziwego też zobaczył :-?
 
     
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 10:16   

Darecki fakty są takie jak nie podejmiesz próby-to do reszty swych dni będziesz żałować że nigdy nie zdobyłeś się na odwagę.
Zatem działaj chłopie-os obie już wiele wiesz,pracuj by dawne nie wracało-i swoim postępowaniem daj również zonie uwierzyć i zaufać

pozdrawiam
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 13:29   

Darecki11, uważam, że jeśli żona nie podjęła przez ten czas żadnych kroków prawnych, jeśli robi śledztwo, to na dnie Jej serca została miłość i pamięć o wspólnie przeżytych latach. Ode mnie mąż odszedł niedawno, ale też po 22 latach małżeństwa i nadal go kocham, ale czuję się bardzo zraniona. Gdybyś był Jej obojętny, po co chciałaby się narażać na odkrywanie zabliźnionej rany, dzwoniąc do Twoich dawnych zdobyczy?

Rana u Niej jest wielka i nieufność w Twoją zmianę pewnie też, ale tak jak pozostali powiem Ci walcz, nawet jeśli na początku Żona będzie Cię ignorowała, odrzucała. To takie ludzkie i kobiece, mówić NIE, bo chce się zobaczyć na ile Ci wystarczy zapału do walki. Na ile jest dla Ciebie ważna. Musisz Ją przekonać, że Twoja zmiana jest trwała i szczera.

Ja już dziś gdzieś napisałam, że nie chcę powrotu męża, jeśli się nie nawróci i nie zechce żyć wg przykazań bożych. Jeśli Twoja żona była Ci wierna, kochała i starała się to też wcześniej nie uwierzy. Musisz też zrozumieć,że potrzebuje czasu. Nie będzie tak, że rzuci Ci się na szyję, jak zobaczy, że idziesz do Spowiedzi lub Komunii Św. To Twoja postawa musi Ją przekonać i wytrwałość w walce o Jej miłość. Tak jak i Ja boi się kolejnej zdrady, upokorzenia i bólu, który już zna i wie jak ciężko go pokonać.

Też uważam, że list byłby dobry rozwiązaniem, ale najpierw popracuj nad sobą, zbierz siły, przemyśl wszystko, byś był gotowy na walkę, która Cię czeka. List nie może być prośbą o litość i użalaniem się nad sobą , tylko szczerym spojrzeniem na własne błędy i zapewnieniem, że zdałeś sobie z nich sprawę, szczerze chcesz to naprawić, a Twoja zmiana jest trwała i świadoma. No i że nadal Ją kochasz...
Żona na pewno będzie Cię wystawiać na próby. A Twoja walka musi być nieprzerwana, ale nie nachalna. Ona też potrzebuje czasu. Módl się za siebie i za Nią. Bóg daje niewyobrażalną siłę i kieruje nami tak, by było dobrze, bo On wie co czuje ta druga osoba, co zadziało się w Jej życiu i sercu w czasie rozłąki.

Powodzenia! Jak wiele zon tutaj chciałabym, by mój mą tez kiedyś otrzeźwiał z amoku i zaczął walczyć o nasze małżeństwo i rodzinę.

Masz nasze wsparcie, wiec głowa do góry! Ale czas musisz sobie i swojej żonie dać.
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 13:46   

Witaj Darecki11 na FP.

Jesli myślisz poważnie o naprawie i odrodzeniu małżeństwa, to pierwszą Osobą, która może Ci w tym pomóc jest Bóg.

zenia1780 napisał/a:
igdy nie jest za próżno na naprawianie własnego życia, na naprawienie wyrządzonych krzywd. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, jedyne co go powstrzymuje w tym aby działać w naszym życiu jest brak naszej zgody na to działanie. Jeśli wiec wyrazisz ową chęć i zgodę naprawy, to Bóg przyjdzie z całą swoja mocą, aby Ci w tym pomóc, choć musisz się niestety przygotować na to, ze nie będzie to sprint (choć czasem i tak bywa), ale bieg długodystansowy.



Droga, która przed nami - prowadzi przez zmianę siebie - czyli dokładnie tego, kogo mogę zmienić ja i kogo możesz zmienić Ty. Zenia napisała, że będzie to bieg długodystansowy - w moim przypadku - jest to raczej marsz długodystansowy, czasem spacer - albo piesza pielgrzymka, wtedy lepiej można usłyszeć Boga, siebie i drugiego człowieka.

Dobrze, że trafiłeś do WTM SYCHAR - spotkasz tu wiele zaprawionych w drodze ludzi. Powodzenia. :-D
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 15:51   

hubcia576 napisał/a:
Witaj Darecki11 na FP.

Jesli myślisz poważnie o naprawie i odrodzeniu małżeństwa, to pierwszą Osobą, która może Ci w tym pomóc jest Bóg.

zenia1780 napisał/a:
igdy nie jest za próżno na naprawianie własnego życia, na naprawienie wyrządzonych krzywd. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, jedyne co go powstrzymuje w tym aby działać w naszym życiu jest brak naszej zgody na to działanie. Jeśli wiec wyrazisz ową chęć i zgodę naprawy, to Bóg przyjdzie z całą swoja mocą, aby Ci w tym pomóc, choć musisz się niestety przygotować na to, ze nie będzie to sprint (choć czasem i tak bywa), ale bieg długodystansowy.



Droga, która przed nami - prowadzi przez zmianę siebie - czyli dokładnie tego, kogo mogę zmienić ja i kogo możesz zmienić Ty. Zenia napisała, że będzie to bieg długodystansowy - w moim przypadku - jest to raczej marsz długodystansowy, czasem spacer - albo piesza pielgrzymka, wtedy lepiej można usłyszeć Boga, siebie i drugiego człowieka.

Dobrze, że trafiłeś do WTM SYCHAR - spotkasz tu wiele zaprawionych w drodze ludzi. Powodzenia. :-D


Jezus przemierzając drogi Palestyny obserwował codzienne życie ówczesnych ludzi i mówił do nich: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wiele jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znają.” (Mt 7,13–14)


Najkrótsza droga wiedzie na manowce, najdłuższa z powrotem.


Najwięcej zielonych świateł jest na drodze do piekła.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 18:23   

JolantaElżbieta napisał/a:
Pierwszy krok już zrobiłeś - zobaczyłeś siebie prawdziwego i wiesz nad czym musisz popracować. Taka zdolność do refleksji nie każdemu jest dana. Ty to masz, to cenne.


Dokładnie tak.

Darecki, skoro jesteś już obudzony i w końcu przejrzałeś na oczy to może warto wykorzystać tę Twoją formę życia i zmierzyć się z zadaniem które na Ciebie czeka.
Próba odzyskanie rodziny, miejsca w niej jakie przysługuje mężowi i ojcu jest po takim czasie dość dużym wyzwaniem, lecz z całą pewnością jest w zasięgu Twoim możliwości.

Jakie masz stosunki ze swoim dziećmi? Czy miałeś je gdy byłeś poza domem?
Prawidłowo odzyskane relacje z nimi mogą stać się furtką dla dalszych Twoich poczynań, tzn. kontaktów z żoną.
Nie wiem na ile alkohol skomplikował Twoje życie, czy masz pracę, czy możesz się utrzymać..to dość ważne kwestie.

Dobrze by żona i dzieci widziały w Tobie mężczyznę który mocno stoi na nogach, jest siebie świadomy, można na nim polegać oraz może stać się oparciem dla innych.
Na dodatek sam ma coś do zaoferowania, a nie np. szuka wsparcia bo sam sobie nie radzi. Jak jest naprawdę, sam musisz się z tym skonfrontować.

Żona przez 4 lata seperacji nauczyła się sobie radzić sama, zatem niechętnie utraci to co pewnie z wielkim trudem wypracowała...mam nadzieję, że rozumiesz co chcę przekazać.

Jeśli żona nie jest gotowa, bo np. nie wierzy w Twoją przemianę, boi się że powielisz schemat, nie ufa Tobie, dobrze by było gdybyś napisał jej o swoich odczuciach a także o tym że wiesz jak ją i dzieci skrzywdziłeś.
Uznanie swoich win, zrozumienie swoich czynów otwiera nawet najbardziej nieufne serca.

Zachęcam Cię do podjęcia takich prób, nie jednej. Ważne jest natomiast by nie być nastawionym tylko na sukces, brać pod uwagę że to może potrwać, nie zrażać się i nie dezerterować.
Nieugięta postawa, stawanie się przyjacielem, wsparciem dla swojej rodziny może zaowocować tym, że odzyskasz ku uciesze Was wszystkich swoje miejsce wśród bliskich.
 
     
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 21:13   

kenya napisał/a:
Żona przez 4 lata seperacji nauczyła się sobie radzić sama, zatem niechętnie utraci to co pewnie z wielkim trudem wypracowała...mam nadzieję, że rozumiesz co chcę przekazać.

Darecki może i nie wiedzieć - ale mu podpowiem bom doznał sam tego na własnej skórze. ;-)
Co prawda Darku(chyba tak mogę?) o jeden rok mniej byłem poza domem-ale nie zmienia to faktu(bycia poza).
Zatem przez trzy lata moja Pani -czuła się z tym bardzo dobrze ze mnie brak,na tyle fajnie że jej sie już nie chciało męża i związku(ba nawet do tej pory).
Zatem trudny to orzech do zgryzienia.
Ale przy pocieszeniu napisze tak
kobieta-kobiecie nie jest równa.
To że ja na taka trafiłem-nie znaczy że twoja chce tego samego.
Przechodząc do meritum-napisze kolejny raz.
Gdy nie podejmiesz próby,gdy tego nie wykonasz(bez wzgledu jak będzie)-będziesz płuł sobie w brodę do ostatnich dni.
Bo na dziś przynajmniej ja mam w tej materii spełnienie:
że dokonałem wszystkiego,próbowałem wszystkiego,wkładałem starania we wsio
i przynajmniej problem nie jest po mojej stronie.
Jedno istotne nie podejmuj prób-nie zmieniwszy swego postępowania,rozumowania,działania-jakimi do tej pory (robiąc to) doprowadziłeś do rozłamu.

Działać może tylko człek jaki na błędach uczony po wielu wnioskach świadomie zmienia siebie i chce naprawić co spitolone do tej pory

powodzenia w działaniach i zasada zawsze jutro może być lepsze od dziś
 
     
darecki11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 21:41   

Dziekuje wam z calego serca za pouczajace wypowiedzi, naprawde dziekuje to tylko slowa ale maja sile w sobie i daja nadzieje. Niektorzy pytali o pare rzeczy wiec sprubuje to w paru zdaniach wam ukazac. Alkohol przyczynil sie strasznie do sytuacji ktora teraz jest. Z moimi dziecmi mam bardzo dobry kontak przez caly czas. Ze starszym dzieckiem w sumie codziennie a z mlodszym w sumie tez. Przyjezdzaja do mnie regularnie i zawsze sie smiejemy czy robimy inne rozne rzeczy. Mam prace i dbam o swoje zycie finansowe, place pieniazki na mlodsze dziecko a starszemu dziecku pomagam jak moge zawsze i one o tym wiedza ze maja we mnie w kazdej kwesti pomoc. Modle sie prawie codziennie bynajmniej staram sie modlic codziennie to zrobilo sie w miedzyczasie dla mnie tak wazne jak woda na swiecie. Do Kosciola na Msze niestety niechodze staram sie w tygodniu gdzie niema tych ludzi co mnie znaja i nienajlepiej dzis na mnie patrza. Pozatym zawsze slucham mszy niedzielnej w TV. Ostatnio udalo mi sie wytrwac do konca odmawiajac Nowenne Pompejanska z czego naprawde bylem bardzo dumny i szczesliwy ze wytrwalem do konca. To chyba by bylo tyle a jesli cos zapomnialem to moze nastepnym razem uzupelnie.

Teraz ja chcialbym cos dodac a natomiast chodzi mi o wiare o Boga o zrozumienie was tu wszystkich i tych ktorzy czuja milosc do naszego Pana. Staram sie poczuc to co kazdy z was lub prawie kazdy z was, kupuje ksiazki i Biblie czytam ale jakos ta sila Boza ta najprawdziwsza wiara niedociera do mnie i jestem czlowiekiem ktory szybko rezygnuje ale ucze sie cierpliwosci bo chcialbym to zrozumiec i to bardzo bo jesli juz mam zyc do konca sam to choc to dla siebie samego chce naprawic aby w koncu zaznac spokuj mego umyslu bo to strasznie boli.
Moze niedoroslem do tego daru aby czuc te milosc Boga lub niezauwazam tego a moze wcale nierozumiem co czytam. Tak naprawde to niewiem co czynic jak postepowac?!! Poprzez jakie postepowanie poczuje ze moge byc dobrym lepszym czlowiekiem???!!!

Ktos z was napisal ze musze uzbroic sie w dluga droge i ze moja zona bedzie potrzebowac czasu i ze to bedzie dluuuuga droga, tak wiem o tym i mysle ze przygotowany jestem bo od wielu meisiecy mysle o tym ze niemusze sie do niej odrazu wprowadzac ze niemusze jej tak odrazu mieszac w tym co sobie juz sama zbudowala, tak jestem na to przygotowany. Straszna radosc bym odczul gdyby dala mi te szanse a wtedy to moge nastepne lata dac jej czas nato aby kiedys powiedziala, teraz mozemy sprobowac. Hmmm rozmarzylem sie ale coz jesli tak nie bedzie to chcialbym jej i innym pokazac ze zrozumialem swe bledy i potrafje zyc jak prawdziwy katolik ale najbardziej dla samego siebie.


Pragnę się cały przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie....
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-29, 22:25   

darecki11 napisał/a:
Moze niedoroslem do tego daru aby czuc te milosc Boga lub niezauwazam tego a moze wcale nierozumiem co czytam.



A to w jakim miejscu teraz jesteś nie jest dowodem na boską opiekę nad Tobą?
Nie staraj się rozumieć. Poczuj że jesteś już zaopiekowany.

Prosiłeś Boga by pomógł Ci wyjść z Twoich uzależnień pewnie nie raz, na spotkaniach AA, czy też podczas modlitw.
I oto masz dowód, zmieniasz się, KTOŚ podał Ci rękę...ale teraz czas na Twoją pracę, zaangażowanie, budowanie siebie, odzyskiwanie mocy, wkład własny jednym słowem.
Wiem, że nie jest Ci łatwo ale w moim odczuciu, czytając to co piszesz - rokujesz dobrze :-)

Darecki, skoro masz kontakt z dziećmi, skoro bywają u Ciebie, podziel się z nimi tym jakie są Twoje marzenia względem żony a ich matki.
Dzieci z reguły lubią mieć rodziców razem.

Może zaproponujesz spotkanie u Ciebie, zaprosisz żonę i dzieci np. na samodzielnie ugotowany obiad/kolację, kawałek ciasta i kawę, cokolwiek.
Rozważ to.
Można "uwieść" własną żonę z pomocą własnych dzieci. ;-)
 
     
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-30, 00:02   

kenya napisał/a:
Można "uwieść" własną żonę z pomocą własnych dzieci.

Hee ...Kenya kiedyś czytałem podobne słowa,zdania,teksty - jak głos z niebios.
Dzisiaj niestety jestem świadom słowa "można"
co nie oznacza że da radę i każdą :-P :-P

pozdrawiam
 
     
darecki11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-30, 07:52   

kenya, naipierw dziekuje za rady sa poniekad uzyteczne ale najbardziej cieszy mnie fakt ze ktos czyta co pisze co mysle. Dziekuje.
Jesli chodzi o temat mojej sytuacji to starsze dziecko (22 lata) wie co czuje co mysle i co najbardziej teraz bym chcial ale niestety niemoze wiele zrobic jesli jej mama a moja zona czuje sie bardzo zraniona. Mlodsze dziecko (14 lat) to chyba sami wiecie przechodzi wiek troche taki pyskaty i jest wszystko wiedzaca i obrazliwa jak kiedys kazdy z nas he he he.
Zone juz nieraz w ostatnim pol roku zapraszalem na objad czy do restauracji ale za kazdym razem slysze rozne wymowki a to ze niemoze albo zle sie czuje lub ze chce odpoczac po tygodniu pracy albo ma zaplanowane i i i... Nawet w niedziele po swietach zaprosilem ale jak zawsze odmowa.
Dlatego niewiem co juz mam robic zniechceca mnie to a tak jak od pol roku teraz zyje to w mym zyciu jeszcze nigdy tak nie zylem. Nie jest to powodem do tego aby ona reagowala rzucajac mi sie na szyje absolutnie nie i jestem tego swiadom ale napewno kazdy z was przezyl juz to pozytywne uczucie jesli ktos cos dobrego o was powiedzial, nie ze zaraz ma to stac sie regularna sprawa ale sluchanie jaki to ja zly czlowiek jestem od lat a nigdy dobrego slowa takze daje kopa. Jest to prawda ale ile mozna, wiem tez ze jesli da ona mi druga szanse to bedzie to zycie jakby w celibacie dla mnie kazdy muj ruch czy jakiekolwiek wyjscie bedzie wyjatkowo analizowane. Nie bedzie to latw ei wiem o tym ale ja itak juz bede nosil Krzyz do konca mych dni wiec chcialbym moc naprawic choc po czesci to co popsulem wynagrodzic jej na rozne sposoby aby to ona poczula ze rzeczywiscie okazuje pokore i ja Kocham. Wiem ze nigdy nie zapomni ale moze wybaczy. Musze konczy bo czas nagli do pracki a przy okazji jeszcze nigdy nie bylo tak ze praca to moja rozrywka uwielbiam chodzic do pracy bo tam rozmawiam z ludzmi jestem miedzy ludzmi i czasem nawet sie smieje.

Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę. Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go. Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8