Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam. Jest mi bardzo ciężko mówić, opowiadać o swoim małżeństwie. Jednak wiem, że bardzo potrzebuje się wyglądać i prosic o radę.
3.5 roku mija od mojego ślubu. Mamy dwójkę dzeci, na pozór nic nam nie brakuje. A jendka... Moje małżeństwo od paru lat jest porażką. Wiele razy zastanawiała się czy nie odejść od męża. Mieszkamy u jego rodziców ( pracuje tylko mój mąż i nie wiele zarabia więc osobne mieszkanie nie wchodzi w grę) z teściową idzie się jeszcze w miarę dogadać, ale największym problemem jest teściu. Przeszedł na emeryturę. Jest alkoholikiem. Od ponad roku nie przestał pić. Wcześniej miał przerwy. We wszystko się wtrąca. Nastawia męża przeciw mnie. Czasem poniża ii traktuje jakbysmy byli małoletni i nic o życiu nie wiemy. Jego zachowanie bardzo wpływa na moje relacje. Mężem.czasem mam wrażenie że mój mąż mnie nie kocha i traktuje przedmiotowo pod wpływem ojca. Okłamuje mnie choć to idzie też w drugą stronę. Nie angażuje się w życie rodziny. Nie zbyt chętnie też chce pomagać przy dzieciach. Codziennie kłócimy się w sumie mu bez powodu..każdy pretekst jest dobry. Między nami jest więcej rywalizacji niż uczucia. Mam mu tego dość. Mój mąż pamięta o mnie tylko wtedy gdy potrzebuje bliskości a ja nie potrafię mu tego dać. Denerwuje mnie że gdy go najbardziej potrzebuje jego nie ma.. Czy to małżeństwo ma sens? Czy jest tu coś do ratowania?? Kocham go ale nie wiem czy potrafię z nim być. To wszystko jest takie trudne i tak bardzo boli. A najbardziej szkoda mi dzieci
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-10, 23:24
Witaj Zagubiona.
Przeniosłem Twój post do osobnego, Twojego wątku. Tutaj będziesz mogła pisać i tutaj inne osoby będą mogły Ci pomóc.
Pisząc na forum pamiętaj jednak, aby nie podawać zbyt wiele informacji o osobie i innych, które pozwoliłyby Cię zidentyfikować.
Zagubiona88 napisał/a:
Czy to małżeństwo ma sens? Czy jest tu coś do ratowania??
Poczytaj trochę inne wątki na forum. Tam znajdziesz odpowiedź na Twoje pytania.
Zagubiona88 napisał/a:
To wszystko jest takie trudne i tak bardzo boli. A najbardziej szkoda mi dzieci
Pewnie Cię to nie pocieszy, ale uwierz mi, że z czasem będzie bolało coraz mniej. A jeżeli zaczniesz swoją przemianę, o której przeczytasz tu na forum, to ten ból zelży wcześniej.
Dzieci zawsze szkoda, bo są bezbronne i niczemu niewinne, ale pamiętaj, że jeśli chcesz dbać o dzieci, tonajpierw Ty musisz być silna. Zajmij się więc sobą. Wzmacniaj siebie czytając to forum, słuchając nagrań do których podawane są tu linki.
Jeśli masz gdzieś w pobliżu ognisko Sycharu, to warto tam pójść. Dostaniesz tam pomoc od ludzi, którzy są w podobnej do Ciebie sytuacji.
Zagubiona.
Bardzo bym chciał cię wesprzeć na duchu. Byłem w podobnej sytuacji.
Zapewnić cię mogę jedynie o mojej modlitwie w Twojej intencji.
Zagubiona88 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-11, 08:34
Dziękuje Wam za wsparcie. Moje życie jest pełne bolesnych ran i rozczarowań. Obiecałam kiedyś sobie że moje dzieci nigdy nie doświadcza tego co ja... Rozbitej rodziny,alkoholizmu...a teraz? Zafundowalam im to samo. Nie umiem im zapewnić spokoju i bezpieczeństwa. A mój mąż jest zmienny jak chorągiewką na wietrze. Raz powtarza że mnie wspiera i rozumie a za chwilę staje po stronie rodziców... Mam już dość walki o moje małżeństwo. Może ją w ogóle nie zasługuje na szczęście. Ale chciała bym mieć szczęśliwe i udane małżeństwo. Patrzeć na męża tak jak kiedyś, widzieć w nim dobroć, miłość człowieka który zrobił by dla mnie wszystko. Niestety u mnie nie ma nigdzie w pobliżu ognisk więc nie mam gdzie sięgnąć po pomoc. A zresztą mój mąż uważa że jej nie potrzebujemy. Czuje się jakby mi ktoś zabierał tlen do życia. Duszę się w tym małżeństwie a jednocześnie chce zrobić wszystko by je ratować i trace nadzieję że jest jeszcze sens. Niedawno straciła tate... On był moim pszyszywanym tatą. Ale kochalam go jak własnego. Jeśli strace tera meza to moje życie już chyba nigdy nie będzie miało sensu.
Za darmo w internecie. Coś dla Ciebie i Twojego męża.
Zagubiona88 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-16, 20:08
Jak mam nauczyć męża większej odpowiedzialności za rodzinę i dojrzałości. On niechętnie zajmuje się dziećmi. Wieczorami ucieka na komputer a ja siedzę sama na tablecie lub TV. Każda próba rozmowy z nim staje się powodem do kłótni. Kiedy staram się być miła, on staje się coraz bardziej nie miły. Choć tyle rsazy prosiłam Go abyśmy nauczyli się że sobą rozmawiać nie krzyczeć. Co mogę jeszcze zrobić?
Myślę też czy nie wyprowadzić się na jakiś czas aby zrozumiał co jest dla niego najważniejsze i być może nauczył się być bardziej dorosłym. Co o tym sadzicie?
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-16, 20:51
Zagubiona88 napisał/a:
Codziennie kłócimy się w sumie mu bez powodu..każdy pretekst jest dobry.
Do kłótni potrzeba dwoje.
Skoro jak piszesz, każdy pretekst jest dobry, tzn. że tak faktycznie szukacie sobie "powodu" by kłótnie wzniecać.
Jaka jest przyczyna, że czasem mimo powodu, kłótnia ma miejsce?
Zagubiona88 napisał/a:
Między nami jest więcej rywalizacji niż uczucia.
Co w Twoim przypadku jest przedmiotem tej rywalizacji?
Zagubiona88 napisał/a:
Mężem.czasem mam wrażenie że mój mąż mnie nie kocha i traktuje przedmiotowo pod wpływem ojca. Okłamuje mnie choć to idzie też w drugą stronę.
Mogłabyś wyjaśnić co masz na myśli pisząc: "choć to idzie też w drugą stronę"?
Kenya za każdym razem gdy zaczynam z nim rozmawiać spokojnie w pewnym momencie On podnosi głos, jeśli zwrócę mu na coś uwagę obrazu się obraża. Więc gdy On tak się unosi to i mnie też poniesie. Zaczynają się kłotnie, obrażanie jeden drugiego i jeszcze czasem wspominanie starych spraw.
Jestem wściekła też na siebie bo wiem że swoją łagodnością i opanowaniem powinna to wstrzymać oboje jesteśmy impulsywni i nerwowi łatwo obydwoje wpadamy w złość. No i tu zaraz zaczyna się rywalizacja.
Np. O wychowywanie dzieci, o to kto i kiedy ma rację. Kto robi coś dobrze albo źle. Kto ma prawo np. Gdzieś wyjść z domu itp. Wkurza nie to że nie umiem zmienić swojego męża ale też i siebie.
Czasem się właśnie też oklamujemy nie mówimy sobie prawdy. Np. Mąż mi mowi że jedzie załatwić ważną sprawę w banku a pojechał zupełnie w innym celu.
Albo też gdy nasz starszy synek miał urodziny i twierdził że musi iść do pracy bo nie ma się z kim zamienić co równie potem było kłamstwem.
Oboje z mężem mamy bolesną przeszłość, choć w przypadku męża to jest też i teraźniejszość. Tak myślę czy nas też nie dotyczy syndrom DDA. A jesli tak to czy uda nam sie stworzyc zwiazek opartyna milosci i wsparciu czy nie ulegnie rozpadowi i popelnianiu tych samych bledów ktore popelniali nasi rodzicd
Oboje się chyba pogubilismy w naszym małżeństwie i nie wiemy jak z tego wybrnąć jak na nowo stać się sobie bliskimi osobami.
Mój mąż nie chce żadnej terpai,żadnej pomocy. A ja chce uratować moja rodzinę przed rozpadem
Zagubiona88 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-17, 09:45
twardy,
Dziękuje Ci bardzo za takie Perełki. I za to że wspierasz mnie. To mi bardzo pomaga
Mrówka [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-17, 10:42
Zagubiona88 napisał/a:
Więc gdy On tak się unosi to i mnie też poniesie. Zaczynają się kłotnie, obrażanie jeden drugiego i jeszcze czasem wspominanie starych spraw
Widzisz Zagubiona - sama sobie wskazujesz nad czym musisz popracować. Pamiętaj, że masz wpływ przede wszystkim na siebie
Zagubiona88 napisał/a:
No i tu zaraz zaczyna się rywalizacja.
Np. O wychowywanie dzieci, o to kto i kiedy ma rację. Kto robi coś dobrze albo źle
W broszurce sycharu na głównej stornie jest dział - tylko dla pań - poczytaj tam o tym, jakie miejsce ma zajmować mąż. Poczytaj też o dda i o tym, jak mocno są oni zakompleksieni.
Jeśli chodzi o teścia i jego wtrącanie - nie obgaduj teścia przed mężem - on się z nim jednak utożsamia - to jego ojciec. Trzymaj się swego stanowiska w danych sprawach, mów, że to są wasze sprawy nie rodziców itd ale nie mów nigdy - a Twój ojciec to to czy tamto - tylko krótko - to sa nasze sprawy mężu i to my decydujemy.
Pierwszym krokiem do zdrowienia dda jest wyjście z domu rodzinnego - ja to widzę i po moim tacie i po mężu.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-17, 10:54
Zagubiona88 napisał/a:
Tak myślę czy nas też nie dotyczy syndrom DDA. A jesli tak to czy uda nam sie stworzyc zwiazek opartyna milosci i wsparciu czy nie ulegnie rozpadowi i popelnianiu tych samych bledów ktore popelniali nasi rodzicd
Zagubiona, jest bardzo prawdopodobne że syndrom dotyczy Was obojga.
Ale ostatecznie nikt nie jest skazany na niepowodzenie. Jeśli np. zechce zmienić swoje zachowanie, wszystko dokoła może się zmienić także.
Z tym syndromem który wynika z przeżytej przeszłości w zaburzonych warunkach wiążą się wasze nieprawidłowe reakcje. Takie macie wzorce, takie schematy do Was przylgnęły i tak reagujecie. To można zmienić.
Ty chciałabyś inaczej, wiesz że potrzebujecie zmian - to jest już krok w przód...masz świadomość potrzeby zmian, zatem możesz je zainicjować.
Zagubiona88 napisał/a:
Więc gdy On tak się unosi to i mnie też poniesie.
Zaczynają się kłotnie, obrażanie jeden drugiego i jeszcze czasem wspominanie starych spraw.
Wiem że to nadzwyczaj trudne by nie dać się wchłonąć starym nawykom.
Sama brałam udział dziesiątki razy w takich oto "spektaklach" , kiedy w odpowiedzi na męża zarzuty ja miałam pięć innych albo takie sprzed wielu lat, których nie warto było nawet wspominać.
Kiedy zdasz sobie sprawę, że takie przekrzykiwanie się czy obrzucanie się tym i owym do niczego nie prowadzi poza pogarszającą się z dnia na dzień atmosferą, zaczniesz zastanawiać się co z tym zrobić.
Może jeśli mąż nie jest gotowy (mężczyznom jakoś to trudniej przychodzi - twardsze ego ) do naprawy, spróbuj może poszukać pomocy dla siebie. Np. tarapia DDA, która może diametralnie zmienić Twoje postrzeganie.
Zagubiona88 napisał/a:
A ja chce uratować moja rodzinę przed rozpadem
Zatem to najlepszy czas by zrobić krok w kierunku ratowania, najpierw siebie a tym samym rodziny.
Zagubiona, dobrze by było gdybyście mogli zamieszkać oddzielnie.
Trudno o zmiany jeśli wciąż jesteście oboje i Wasze dzieci w zaburzonym środowisku...to poważny aspekt tej sprawy, wart uczynienia wysiłku by to środowisko opuścić.
Zagubiona88 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-18, 09:59
Kenyo rozmawiała z mężem odnośnie wyprowadzki. Powiedział mi że zrobi wszystko co w jego mocy i żebym uzbroiła się w cierpliwość. Mało kto rozumie że nie mamy możliwości. Na mieszkanie dla młodych trzeba długo czekać, kolejki są takie że najprędzej możemy takie mieszkanie otrzymać w 2018ro ile naszą sytuacja materialną się nie poprawi. Mąż zarabia najniższa krajowa więc 85% pensji pójdzie na opłaty a mamy dwoje dzieci no wydatki są nie małe... No i opłacić przedszkole. Spróbuje być dla męża większym wsparciem.. Może jego też frustracja z powodu pracy dopada i wieczne niezadowolenie i pretensje teścia. Spróbuje tak działać aby problemy z tesciem jak najmniej na naszą rodzinę rzutowaly. Choć nie wiem czy to tak da radę. Wczoraj okropnie się z nim poklocilamblagalam męża żeby zrobił coś z wyprowadzka
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.