Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Kiedyś byłam na tym forum …historia lubi się powtarzać ale szkoda, że tylko ta zła strona historia.
Mam 34 lata, po ślubie jesteśmy 8 lat, mamy 2,5 letnie dziecko.
Pierwszy raz mąż mnie zdradził z sąsiadką z naprzeciwka. Zanim dowiedziałam się, że mają romans to sprzedaliśmy mieszkanie, wyprowadziliśmy się, było mi bardzo ciężko ale wybaczyłam. Powiedziałam, mężowi, że drugiego razu nie będzie…wtedy nie mieliśmy dziecka i byłoby łatwiej się rozstać, mniej osób cierpiałoby .
W piątek dowiedziałam się o kolejnym romansie, tym razem koleżanka z pracy, 9 lat starsza ale to chyba nie ma znaczenia, wcześniej widziałam symptomy, że jest ktoś trzeci ale miałam nadzieję, że skoro mąż zapewnia mnie, ze to nie jest romans to tak jest, zarzucał mi , że podejrzewam go bezpodstawnie, uwierzyłam mu …głupia byłam. Razem są od roku, ona od pół roku nie mieszka z mężem, zawsze się sobie podobali, lubili się itd.
Boli mnie wszystko , serce pęka … zła jestem na siebie, że wybaczyłam … po co ? skoro zrobił to jeszcze raz, nawet dziecko go nie powstrzymało, wybaczę mu to będą kolejne razy bo skoro drugi raz wybaczę to tak jakbym godziła się, na jego podwójne życie.
Martwi mnie to, że on ją kocha…mnie niby też , ale jak można kogoś kochać i zdradzać ? prowadzić podwójne życie ?
Mąż twierdzi, że ona jest mu bliska, nie chce jej skrzywdzić, bo wiele przeszła, ode mnie też nie chce odejść, to jest dla niego taka bratnia dusza, rozumieją się dobrze…
Twierdzi, ze chciał to zakończyć ale on jest zbyt słaby, żeby zerwać z kochanka ale bardzo mocny, żeby oszukiwać i ją i mnie.
Mnie zdradzał, okłamywał i z nią też nie jest szczery, powiedział jej, że nie mieszkamy razem, że od dawna nasz związek jest fikcja.
Okłamuje nas dwie…
Nie wiem co zrobić, kocham go i syna ale nie mogę pozwolić sobie na takie życie, gdybym nie wybaczyła za 1 razem, teraz może ktoś inny byłby w moim życiu, może byłabym szczęśliwa a teraz kolejny raz cierpię , on niby też bo nie wiem co zrobić ..boli mnie, że nie łączy ich tylko seks tylko uczucie a z tym nie można walczyć.
renta11 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-01, 20:59
Bardzo mocno Cię przytulam.
Sytuacja jest bardzo trudna.
Bo zdrada zdarzyła się po raz drugi, nie wyczytałam, że mąż żałuje, zrywa z kochanką itd. Więc zanosi się na wielomiesięczne życie we troje przy boku biednego misia. Więc jest to recydywa, długotrwały romans - więc jeszcze gorsza od pierwszej. I mąż nie na kolanach.
Przeczytaj Dobsona "Miłość potrzebuje stanowczości".
To już nie potknięcie, nawet nie pogubienie, a raczej sposób na życie. Bóg może wszystko, ale należałoby pomóc poprzez zastosowanie bardzo stanowczej miłości.
Myślę, że długotrwała separacja + podjęcie wielu kroków w terapii to minimum.
Najgorszy wariant dla Ciebie to szybkie przebaczenie i zagłaskanie tematu. To prawda trudna do przyjęcia. Ale teraz czas na bardzo stanowczą miłość i konieczne stanowcze kroki.
Pomodlę się o siły dla Ciebie. Bo od Twoich mądrych decyzji wiele zależy.
sylwiam81 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-02, 13:49
renta11, dziękuję bardzo za wsparcie i odpowiedź
mąż mówi, że żałuje, przeprasza itd. ale nic z tego nie wynika, wczoraj z nim rozmawiałam i mam mu dać czas ...a na pytanie ile to on nie wie...
jak on dalej sobie to wyobraża, ze będę patrzyła jak wychodzi do niej, wraca od niej, mam się zastanawiać co robią o czy rozmawiają , patrzeć jak pisze do niej smsy a mogę domyślać się jaka może być treść.
On najlepiej by chciał mieć rok, czy pół. .nie ma nawet takiej opcji, bo ja nie wytrzymam psychicznie tego napięcia. On nie może się zdecydować, pies ogrodnika...ani bez niej ani będę mnie i synka nie chce żyć.
Ale czy on już zdradzają po raz drugi nie liczył się z konsekwencjami ? mówi, ze już nigdy tego błędu nie powtórzy ale chyba nie jest obiektywny.
Separacja to chyba jedyne rozwiązanie, będzie bolało bo z nią będzie bliżej niż ze mną, bo to będzie separacja ode mnie a nie od niej więc tą walkę mogę przegrać ale z drugiej strony czy warto w ogóle walczyć o takiego kogoś ?
renta11 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-02, 14:59
Poczytaj proszę o bardzo podobnej historii na innym forum.
Moja sytuacja była podobna, choć ja nic o kochance nie wiedziałam. Mój kurlewicz cały rok zastanawiał się, czy się wyprowadzić i kiedy. Oczywiście stale spędzał miło czas z kurlewną i z nią budował bliskość, także cielesną. Straciłam cały rok żyjąc na beczce prochu w totalnym odrzuceniu. To bardzo trudna sytuacja.
Zastanów się, czy chcesz żyć z takim człowiekiem. Przemyśl, czy małżeństwo było ważnie zawarte.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-02, 16:20
Kilka słów .
W sumie ten twój mąż jest pożałowania godnym kłamcą
i egoistą . Nie kocha ani jej ani ciebie .
sylwiam81 napisał/a:
powiedział jej, że nie mieszkamy razem, że od dawna nasz związek jest fikcja.
Wiesz to od niej ?
I co ona na to ?
Gdyby była mądra natychmiast by od niego odeszła , nie sądzisz ?
sylwiam81 napisał/a:
mąż mówi, że żałuje, przeprasza itd. ale nic z tego nie wynika, wczoraj z nim rozmawiałam i mam mu dać czas ...a na pytanie ile to on nie wie...
Miałaś dać mu w pysk ,
a czas to on tobie powinien dać ( gdyby rzeczywiście coś zrozumiał ) .
sylwiam81 napisał/a:
boli mnie, że nie łączy ich tylko seks tylko uczucie a z tym nie można walczyć.
"tylko" ?
Nie zrozumiem kobiet w takim podejściu .
sylwiam81 napisał/a:
Twierdzi, ze chciał to zakończyć ale on jest zbyt słaby, żeby zerwać z kochanka
Biedactwo , biedny misiaczek
==========================================
Mąż chował się w zdrowej w miarę rodzinie ???
Stawiam , że nie .
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-02, 16:28
mare1966 napisał/a:
Miałaś dać mu w pysk ,
a czas to on tobie powinien dać ( gdyby rzeczywiście coś zrozumiał ) .
Miałaś dać mu w pysk Rekoczyny ? Mare1966,czy to nie mialo byc tak ? : "Miałaś dać mu w pysk ? "
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-02, 18:58
Jakie rękoczyny ?
Gest miłosierdzia .
Zdrada jest czynem tak podłym , że należy to zdradzaczowi
dać do zrozumienia prędko i STANOWCZO .
"Błąd" popełnił ???
Błędy to są ortograficzne , a zdradzacz dopuszcza się gwałtu na małżeństwie , na psychice .
Czymże są wobec tego takie dwa spadające liście ?
Czy tak trudno udowodnić rację " dlaczego mnie bijesz"
w tym przypadku ?
Nawiasem , to tyczy obu płci .
Wielkiej "krzywdy" tu nie widzę .
sylwiam81 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-02, 21:09
renta11 napisał/a:
Zastanów się, czy chcesz żyć z takim człowiekiem. Przemyśl, czy małżeństwo było ważnie zawarte.
zastanawiam się cały czas czy warto z takim kimś być...kocham go i to jest najgorsze, gdybym go nie kochała to bym go wywaliła w pięć minut ale z drugiej strony co to za miłość ???
obawiam się tego zwodzenia mnie i kazania mi czekać.
mare1996, zgadzam się, że mąż jest egoistą i kłamca, chce mieć wie kobiety.. a to jest krzywdzące i przykre, która jest pierwsza ja czy ona ? kogo bardziej kocha ? itd.
Od niego wiem to, że ona myśli, że nie mieszkamy razem , że nas związek jest fikcja. Dlatego jak wparowałam do jej wynajętego mieszkania to mąż siłą chciał mnie od niej wyciągnąć , żebym jej za dużo nie powiedziała. Żałuję, że ona tego nie wiem ale z drugiej strony zawsze zdążę jej to powiedzieć ...a po drugie wtedy pewnie zakończy z nim znajomość i co ona wróci do mnie bo z braku laku ....
On nie potrafi się zdecydować, kocha nas dwie, obie jesteśmy bliskie, nie rozumiem tego bo dla mnie to jest chore i on sam chyba powinien iść do psychiatry bo coś jest nie tak.
Z tym, że powinnam dać mu w pysk to się zgadzam, zasłużył i zgadzam się, że czas to on mi powinien dać a nie ja jemu. Bo to on powinien za mną biegać a nie żyć ze mną jakby nic się nie stało.
mare1996, odnośnie seksu z nią nie wyraziłam się jasno, jest to błąd niewybaczalny ale jeśli do seksu dochodzi uczucie, bliskość, przyjaźń to boli jeszcze gorzej niż tylko sam seks.
Mąż wychowała się w normalnej rodzinie, mama i tata itd., ale czemu on jest dziwny to sama nie wiem ani jego ojciec tego tez nie rozumie.
Byłam jego pierwsza dziewczyną, kobietą .
Mąż dziwi się, że tak spokojnie przez to przechodzę, to nie jest spokój, czuję się rozżalona, zła, czuję się jak jakaś zabawka wywalona w kąt, nie mam sumienia powiedzieć moim rodzicom bo maja go za wzór ojca i męża a to zwykły dupek.
wiem tylko, że nie będę czekała aż on wybierze... może separacja wstrząśnie nim, nie wiem.
Powinnam teraz z kimś się spotkać, odciąć od niego. Nigdy go nie zdradziłam ale chciałabym, żeby poczuł jakie to uczucie .
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-02, 22:42
sylwiam81 napisał/a:
zastanawiam się cały czas czy warto z takim kimś być...kocham go i to jest najgorsze, gdybym go nie kochała to bym go wywaliła w pięć minut ale z drugiej strony co to za miłość ???
Jesteś dzień na forum , więc jeszcze niezorientowana chyba .
Dziewiecki - czym miłość nie jest ( youtube ) ...... to obowiązkowo
aby rozumieć język forum
Miłość jako decyzja-postawa , a nie uczucie .
Zadajesz pytanie czy warto ?
.......... ale jaki okres czasu bierzesz pod uwagę ?
Jeżeli jesteś wierząca to chyba wiesz , że zycie się nie kończy na Ziemi ?
sylwiam81 napisał/a:
kocham go i to jest najgorsze
.......... to jakoś dziwnie z tą miłością
Może go potrzebujesz tylko ?
Co to znaczy , że go kochasz ???
sylwiam81 napisał/a:
gdybym go nie kochała to bym go wywaliła w pięć minut
Macie kościelny ?
Tam coś o jakiejś wierności jest chyba i nie na 5 minut .
sylwiam81 napisał/a:
zgadzam się, że mąż jest egoistą i kłamca, chce mieć wie kobiety.. a to jest krzywdzące i przykre, która jest pierwsza ja czy ona ? kogo bardziej kocha ? itd.
Piewsza jest jego MAMA i tej się przyjrzyj ,
bo to jest jego pierwsza kobieta .
Relacji u niego ojciec- matka , ich relacji do dzieci .
Jedynak ?
sylwiam81 napisał/a:
Od niego wiem to, że ona myśli, że nie mieszkamy razem , że nas związek jest fikcja. Dlatego jak wparowałam do jej wynajętego mieszkania to mąż siłą chciał mnie od niej wyciągnąć , żebym jej za dużo nie powiedziała.
Może ci ściemniać i chronić ją ( może , nie znaczy że tak jest ! )
Kobieta tak się chyba jednak łatwo nie nabiera .
Tym bardziej że to stara koleżanka z pracy .
sylwiam81 napisał/a:
On nie potrafi się zdecydować, kocha nas dwie, obie jesteśmy bliskie, nie rozumiem tego bo dla mnie to jest chore i on sam chyba powinien iść do psychiatry bo coś jest nie tak.
Tu akurat jest zdrowy .
Lepiej mieć dwie niż jedną , ale z prawdziwą miłością bym tego nie wiązał .
Miłość nie krzywdzi , a ewidentnie krzywdzi was obie .
( ją w pycha w cudzołóstwo z możliwymi konsekwencjami wiecznymi ,
a ciebie zdradza i wodzi na pokuszenie )
Więc jakie kocha ?
To jemu jest fajnie , dlaczego by i trzy nie kochać ?
sylwiam81 napisał/a:
odnośnie seksu z nią nie wyraziłam się jasno, jest to błąd niewybaczalny ale jeśli do seksu dochodzi uczucie, bliskość, przyjaźń to boli jeszcze gorzej niż tylko sam seks.
Ja jestem facetem i gorszy jest seks , no ale była już o tym dyskusja na forum .
Ale rozumiem .
sylwiam81 napisał/a:
Powinnam teraz z kimś się spotkać, odciąć od niego. Nigdy go nie zdradziłam ale chciałabym, żeby poczuł jakie to uczucie .
Zły pomysł .
Dodatkowo chce się kimś tylko posłużyć , aby wzbudzić w męzu zazdrość czy sie zemścić ?
sylwiam81 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-03, 09:38
mare1966, kiedyś byłam na tym forum jak mąż zdradził mnie po raz pierwszy, wiara moja w niego i miłość była silna skoro wybaczyłam i dałam nam drugą szanse a nie każda kobieta czy mężczyzna potrafi to zrobić.
Napisałam, że kocham go i to jest najgorsze bo gdybym go nie kochała to by mnie to tak nie bolała a tak ja cierpię i zastanawiam się do czego to prowadzi i po co drugi raz po to przechodzę ?
Mamy ślub kościelny ale jak widać zasada wierności dotyczy tylko mnie a nie męża .
Mąż jest jedynakiem, rodzice są razem, są wierzący i praktykujący ale mąż twierdzi, że nigdy jakoś otwarcie pogadać nie mógł, tata wyręczał go w wielu rzeczach i tak naprawdę przy mnie jakoś skrzydła rozwinął ( właśnie widzę jak się rozkręcił )
Mąż mi powiedział, że ich łączy uczucie , bliskość, dobrze im się rozmawia a nie tak jak myślę, że oni spotykają się tylko po to, żeby uprawiać seks.
Mąż twierdzi, że mi ufa, wie, że nigdy bym go nie zdradziła, nigdy nie dałam mu, żeby czuł się zazdrosny i może dlatego, nie widzi nikogo kto mógłby mu nawet troszkę zagrozić.
Najgorsze jest to, ze w czerwcu kupiliśmy działkę, budujemy się i po co to ? dodatkowy kłopot
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-03, 10:12
mare1966 napisał/a:
Jakie rękoczyny ?
Gest miłosierdzia .
Zdrada jest czynem tak podłym , że należy to zdradzaczowi
dać do zrozumienia prędko i STANOWCZO .
"Błąd" popełnił ???
Błędy to są ortograficzne , a zdradzacz dopuszcza się gwałtu na małżeństwie , na psychice .
Czymże są wobec tego takie dwa spadające liście ?
Czy tak trudno udowodnić rację " dlaczego mnie bijesz"
w tym przypadku ?
Nawiasem , to tyczy obu płci .
Wielkiej "krzywdy" tu nie widzę .
Może to dziwne, ale ja również
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-03, 10:39
sylwiam81 napisał/a:
owinnam teraz z kimś się spotkać, odciąć od niego. Nigdy go nie zdradziłam ale chciałabym, żeby poczuł jakie to uczucie .
A co do dania w pysk---------Wielkiej "krzywdy" tu nie widzę . oraz Może to dziwne, ale ja również ja też nie
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-03, 11:30
Bardzo mi Sylwio przykro, że przeżywasz drugi raz zdradę. Zresztą, kto wie, czy to druga.
Cytat:
.boli mnie, że nie łączy ich tylko seks tylko uczucie a z tym nie można walczyć.
To niech się do niej przeprowadzi ja bym mu jeszcze się pomogła "spakować" dopóki się nie zastanowi
Ty natomiast:
Cytat:
mąż mówi, że żałuje, przeprasza itd. ale nic z tego nie wynika, wczoraj z nim rozmawiałam i mam mu dać czas ...a na pytanie ile to on nie wie...
Sama się podkładasz pytając ile mu masz dać czasu do namysłu zamiast postawić przemyślane warunki.
Sama sobie szkodzisz, nie widzisz tego?
Skoro Ty go pytasz ile on czasu potrzebuje na zastanowienie, to on odpowiada szczerze że nie wie i się sprawa już toczy o to, kiedy będzie wiedział i umiał odpowiedzieć na to pytanie, ile czasu mu potrzeba.
Zastanów się.
Druga kwestia, na którą powinnaś sobie odpowiedzieć Sylwia jest taka: ile razy muszę jeszcze przebaczyć? Zajrzyj do Ewangelii, tam Piotr o to pytał Pana Jezusa.
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-03, 11:35
Widać gołym okiem, że mąż chce sobie jak najdłużej grać na dwa fronty, bo tak mu wygodnie.
A nie pomyslałaś żeby się skontaktować z tą koleżanką męża z pracy?
Ja to bym zrobiła rewolucję na maksa.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.