Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Zazdrosna żona...
Autor Wiadomość
Joanna1989M
[Usunięty]

  Wysłany: 2015-10-26, 13:51   Zazdrosna żona...

Dzień dobry,

Mam ogromny problem ze sobą. Domyślam się, że częściej zwracają się na forum Osoby "ofiary" zazdrośników, ale ja nie chcę krzywdzić Męża i sama nie umiem sobie z tym poradzić, może mi ktoś doradzi :-( Nie szukam gotowych rozwiązań, wiem, że będę musiała nad sobą pracować, ale nie wiem, w którą stronę iść...
Jesteśmy ze sobą 10 lat, w tym 2 lata Narzeczeństwa i prawie 3 m-ce od Sakramentu Małżeństwa. Mieszkamy ze sobą od 5 lat. Ogólnie nie mogę napisać, że jestem nieszczęśliwa, skłamałabym. Jestem bardzo szczęśliwą żoną, ale mam ze sobą problem. Jestem zazdrosną żoną, byłam też zazdrosną dziewczyną i zazdrosną Narzeczoną... ale aktualna moja zazdrość mnie przeraża.
Jesteśmy oboje aktywni zawodowo, ja mam raczej pracę można rzec "nudną", biurową w gronie kobiet, ale Mąż pracuje z Kobietami i to one głównie są moim problemem, jeśli można je tak nazwać. Problem z zazdrością mam od początku znajomości, ale te nieuzasadnione od momentu kiedy Mąż poszedł do pracy (jakieś 8 lat temu) i pojawiły się w niej kobiety, które zaczęły o jego względy zabiegać, ja zaczęłam dociekać, dopowiadać sobie, węszyć i szukać zdrady. Mąż oczywiście się wzbraniał i dawał im jasno do zrozumienia, że jest zajęty. Nigdy poważnego powodu do zazdrości mi nie dał. Mnie to satysfakcjonowało, ale pojawiła się nowa praca Męża, lepsza.. no i oczywiście nowe Koleżanki, co druga ładniejsza proponowała wspólne dojazdy do pracy, pojawiły się spotkania integracyjne w gronie pracowników. Narastała we mnie furia i zazdrość sięgała zenitu. Węszyłam, sprawdzałam pocztę, telefon, połączenia w internecie i analizowałam kto kryje się pod każdym numerem. Doszło do tego, że robiłam to o 7.00 rano zaraz po włączeniu komputera w pracy i znałam numery z książki tel. Męża na pamięć. Chore - wiem :( Kilka razy przyłapałam (jeszcze wtedy Narzeczonego) na kłamstwach. Kłamał, bo chciał uniknąć Naszych kłótni...pakowałam wtedy ubrania, a on błagał, płakał i prosił, żebym wybaczyła... Bywały ciche dni... Im bardziej wydawało mi się(tak!wydawało), że on kłamie i flirtuje z koleżankami tym bardziej ja stawałam się zamknięta w sobie, ale ciągle mu wypominałam...wszystkie krzywdy po kolei :-( Robiłam afery jak z filmu. Chciałam w końcu coś odkryć, żeby mieć powód i odejść...mimo, że był całym moim światem. Koleżanka z pracy Męża, która najbardziej próbowała mi zepsuć krew, ma opinię rozwiązłej osoby...żeby nie używać wulgaryzmów. I zaszła w ciąże. Nie, nie z moim Mężem. Chyba ze swoim. Miałam trochę spokoju, bo zwolnienie lekarskie,urlop macierzyński. W trakcie tego jej wolnego przestałam kontrolować Męża, nawet przywykłam do innych koleżanek, nawet zgodziłam się na wspólne dojazdy z nimi. Czułam się "zdrowsza". Przyszedł czas planowania najważniejszego dnia, dnia Ślubu... Bywało trudno, bo wesele to wydatek, ale przeżyliśmy i miesiąc po ślubie był cudowny. Mimo, że nie mieliśmy urlopu spędziliśmy ten miesiąc jakby to był Nasz ostatni... I pewnie by tak trwało do dzisiaj...ale nagle bum! koniec sielanki. Wróciła koleżanka z macierzyńskiego, a ja zrobiłam się jeszcze bardziej zazdrosna :-( Nawet o inne koleżanki... o tamte z którymi dojeżdżał. Nie ma dnia, żebym nie skrzywdziła słowami Męża, nie ma tygodnia, żebyśmy się nie pokłócili o moją fobię, tak, zdaję sobie sprawę, że to fobia :( Znowu zaczęłam sprawdzać Męża, pytać czy była w pracy, czy coś mówiła, czy zaczepiała... W ten weekend już przerosłam samą siebie. Zaczęłam się zastanawiać co mogłabym jej zrobić, żeby w końcu zeszła mi z oczu ( ! tak mi wstyd :oops: ). Co niedzielę w Kościele głęboko modlę się i proszę Boga o siłę, żeby z tym walczyć, przez chwilę w ciągu tygodnia jest dobrze i kiedy myślę o tym, boli gdzieś w środku, ale daję radę...Ale przychodzi piątek i ja nie wytrzymuję, kłótnia, cichy piątek, cicha sobota i cicha niedziela do Mszy, bo zawsze po powrocie mam ogromne poczucie winy i przepraszam Męża, obiecuję, że się postaram... i tak w kółko.Ale tak dłużej być nie może :-( On mi wybacza, ale co będzie jeśli powie "dość!", jeśli się odwróci ode mnie?! Umarłabym... Nie wiem skąd to się wzięło. Wiem ,że mam niskie poczucie własnej wartości, to na pewno. Zawsze od siebie wymagałam więcej niż potrafiłam. Zaliczyłam kilka wpadek życiowych, niedokończone studia, rzuciłam dobrą pracę, nie dostałam się do pracy do Męża i nadal mu jej zazdroszczę, ale jemu kibicuję... zabrakło mi odwagi na pójście na studia zgodne z moimi zainteresowaniami i marzeniami. Czuję się tak trochę jakby takie "zero"... :cry: Analizowałam siebie, ale nie potrafię sobie pomóc na dłuższą metę. Z Mężem dużo o tym rozmawiamy, on nie wie jak mi pomóc, ja sama nie wiem jak sobie pomóc. Nie wiem skąd źródło mojej zazdrości. Moja Mama zmarła kiedy byłam nastolatką, ojciec jest alkoholikiem i nie mam z nim kontaktu. Bywały między nimi kłótnie, szarpaniny. Ale czy to stąd się wzięło? Chciałam pójść na spotkanie z Sychar w moim mieście, ale Mąż się wstydzi, ja zresztą trochę też. To małe miasto i wszyscy się znają. Tak młode Małżeństwo i z takim problemem. Dlatego postanowiłam zwierzyć się Wam. I prosić o radę, albo chociaż o modlitwę za mnie, moje Małżeństwo... Teraz wiem, że niepotrzebnie "wnieśliśmy" ten problem do Małżeństwa, powinniśmy go byli zostawić w okresie Narzeczeństwa. Sami widzicie, że mam problem, przyznaję się do niego. Nie nawidzę siebie za to, za to, że jestem taka bezsilna. . . Drażni mnie każda kobieta na horyzoncie, która jest atrakcyjna a nawet i nie... ekspedientka, koleżanka siostry Męża, żony kolegów Męża... Z góry dziękuję. J.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 14:34   

Joanna1989M napisał/a:
Chciałam pójść na spotkanie z Sychar w moim mieście, ale Mąż się wstydzi, ja zresztą trochę też. To małe miasto i wszyscy się znają. Tak młode Małżeństwo i z takim problemem.
a jak sądzisz??? kogo tam spotkasz? czy nie podobnych Tobie/Wam ludzi którzy już coś robią by sobie nie dokopywać....by pracować nad sobą.
Wstyd......... a nie wstyd robić afery ? nie wstyd Ci się dołować? kłócić? prowokować....?
Pogody Ducha
 
     
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 14:36   

Cześć Joanna,
bardzo dużo o sobie napisałaś.
Czy mogę jednak zadać dwa dodatkowe pytania:
1. Czy zachowaliście czystość do ślubu?
2. Czy Twoja zazdrość pojawia się także w innych sferach, np. dajmy na to zawiść, że koleżanka ma ładny strój lub ma ktoś lepsze talenty od Ciebie czy też dotyczy tylko zazdrości o męża i jego koleżanki?
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 15:08   

Joanna - witaj na Forum Pomocy. SYCHAR - to bardzo dobre miejsce do szukania konstruktywnych rozwiązań problemów w małżeństwie.

Joasiu - jesteś na internetowym FP - więc pamiętaj, że jest to przestrzeń wirtualna i warto zadbać o to by nie podawać nadmiernych szczegółów dotyczących sytuacji i osób, byś mogła czuć się bezpiecznie.

Piszesz o zazdrości, która Cię zżera i trudno ją opanować. Wiem co to znaczy, doświadczyłam zazdrości i nie ma czego :mrgreen: zazdrościć :mrgreen:

Przychylam się do tego co napisał nałóg - warto wyjść z izolacji i poszukać pomocy w miejscowym Ognisku SYCHAR.

Z pewnością, za moment pojawią się w Twoim wątku wpisy innych użytkowników Forum - życzę Ci abyś poczuła się wśród swoich.
 
     
Joanna1989M
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 15:24   

nałóg napisał/a:
Joanna1989M napisał/a:
Chciałam pójść na spotkanie z Sychar w moim mieście, ale Mąż się wstydzi. Tak młode Małżeństwo i z takim problemem.
a jak sądzisz??? kogo tam spotkasz? czy nie podobnych Tobie/Wam ludzi którzy już coś robią by sobie nie dokopywać....by pracować nad sobą.
Wstyd......... a nie wstyd robić afery ? nie wstyd Ci się dołować? kłócić? prowokować....?
Pogody Ducha

Wstydzę się, wstydzę się przede wszystkim przed Mężem :-( Nie odsyłajcie mnie do Ogniska Sychar, sprobujcie tutaj. No chyba, ze nie ma innego wyjścia, pojadę na spotkanie innego miasta...
 
     
Joanna1989M
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 15:33   

Metanoja1 napisał/a:
Cześć Joanna,
bardzo dużo o sobie napisałaś.
Czy mogę jednak zadać dwa dodatkowe pytania:
1. Czy zachowaliście czystość do ślubu?
2. Czy Twoja zazdrość pojawia się także w innych sferach, np. dajmy na to zawiść, że koleżanka ma ładny strój lub ma ktoś lepsze talenty od Ciebie czy też dotyczy tylko zazdrości o męża i jego koleżanki?

Metanoja1-
1- nie zachowalismy czystości do Ślubu i ubolewam nad tym. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, ze to jest tak istotne w Małżeńskim pożyciu. Na szczęście jeśli można to tak nazwać, Mąż jest pierwszym i jedynym...I odwrotnie.
2-Moja zazdrość ma tylko kierunek Mąż-inne kobiety. Czasem zazdroszczę innym Kobietom lepszej posady i pracy, ale tylko dlatego, że osiągnęły więcej niż ja i Mąż może rzucić mnie dla którejs z nich :-( Nie zazdroszczę czysta zazdrością lepszych ubrań czy domów, co najwyżej podziwiam. Ale kiedy może mi ktos z czyms lepszym odebrać Męża, frustruje mnie to :-( i wtedy zazdroszczę :-(
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 15:34   

Joanna1989M napisał/a:
Wstydzę się, wstydzę się przede wszystkim przed Mężem :-( Nie odsyłajcie mnie do Ogniska Sychar, sprobujcie tutaj. No chyba, ze nie ma innego wyjścia, pojadę na spotkanie innego miasta...


Chcesz zmiany, a nie chcesz wykonać pracy?
Samo się nic nie zmieni, więc schowaj swój wstyd do kieszeni i idź na spotkanie.
Jeśli rzeczywiście aż tak się wstydzisz w swojej miejscowości, to jedź do innego miasta tak jak piszesz, ale nie odpuszczaj spotkania w ognisku.
Piszesz, że wstydzisz się męża. To może na początek idź sama?
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 15:37   

Witaj Joanno na naszym forum

No, przyznam, że trudno jest być Twoim mężem. :mrgreen:
Totalna inwigilacja. Jeżeli kocha, jeszcze trochę wytrzyma. Ale nie warto za mocno napinać cięciwy.

Wydaje mi się, że ciążą na Tobie złe doświadczenia z domu rodzinnego.
Na początek spróbuj zacząć od tego:

Rozwinąć skrzydła i W drodze do siebie.
Możesz je pobrać stąd:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/ksiazka

Możesz też spróbować poczytać jeszcze jedną pozycję.
http://www.rozwinacskrzyd...%20rodzicow.pdf

Bardzo podobne objawy i zachowania. Reszta tej książki niestety tylko w wersji papierowej.

Życzę powodzenia w zdrowieniu
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 16:30   

Joanna1989M napisał/a:
W ten weekend już przerosłam samą siebie. Zaczęłam się zastanawiać co mogłabym jej zrobić, żeby w końcu zeszła mi z oczu


Witaj Joasiu, mogłabyś wyjaśnić czego dokładnie to dotyczyło?

Jeśli są to myśli obsesyjne, które zawierają w sobie, chociażby w przebłyskach, plany np. skrzywdzenia "rywalki" w celu jej eliminacji, radzę udać się z tym problemem do psychiatry.

To co opisujesz budzi niepokój i wygląda dość poważnie. Wyobrażam sobie w jakim napięciu żyjesz i jakie przygnębiające musi to być dla Twojego męża. I raczej sama się z tym nie uporasz.
Poważnych problemów nie da się rozwiązać się na poziomie na którym one powstają, trzeba sięgnąć w inne rejony.

Jestem ciekawa, czy uczucie zazdrości pojawiło się w Twoim życiu dopiero z chwilą kiedy poznałaś Twojego męża, czy np. byłaś od zawsze zazdrosnym dzieckiem, siostrą, koleżanką w dzieciństwie?
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 23:02   

Joanna polecam do odsłuchania zestaw konferencji oj. Adama Szostaka "Pachnidła"

na jednej z konferencji mówi o problemie chorej zazdrości i do czego to prowadzi.

Fałszywe poczucie wstydu wstrzymuje Cię przed pójściem po pomoc do najbliższego ogniska naszej wspólnoty.
Przyjdziesz siądziesz posłuchasz, nic nie musisz mówić .
Odwagi :-D

Jak by co zapraszam do nas do Gdańska 6 listopada :mrgreen:
 
     
K_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 00:05   

Sugerowałabym abyś odpuściła mężowi i przerzuciła dzielenie się podejrzliwością np. na terapeutę (kogoś kto może wysłuchać i urealnić sytuację). Może niech ktoś inny poniesie ciężar uspokajania Cię, bo małżonek ma swoje limity i może nie zdzierżyć dzielenia Twojego strumienia świadomości;) Z Twojego opisu wynika, że te obawy siedzą w Twojej głowie.
I naprawdę - odpuść sprawdzanie telefonów, etc. Po prostu możesz odpuścić. Twoje lęki i sprawdzanie przed niczym Cię nie uchroni. Dobrze, że rozumiesz, że to zachowanie jest bardzo destrukcyjne.
Niskie poczucie własnej wartości, o jakim piszesz, może być przyczyną. Czasem zazdrosne bywają też osoby, które same mają ciągoty do rozlicznych relacji i tak sobie rzutują, w ogóle różnie to bywa.
Zaufanie do męża znacznie zwiększy szanse na trwałość związku.
Pytanie na ile znasz i kochasz siebie, wiesz kim jesteś i naprawdę siebie lubisz, rozumiesz swoją kobiecość i czujesz się jej pewna. Taką dojrzałą postawę buduje się nieraz latami - więc nie zmienisz się nagle z dnia na dzień. Ale zacznij krok po kroku. A męża odciąż i chroń. Daj mu przestrzeń.
 
     
Joanna1989M
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 09:19   Zazdrosna żona...

Twardy ~ gdybym nie chciała zmiany – olałabym swoje samopoczucie, samopoczucie Męża tylko poszłabym do tej małpy i jej dała w gębę za to, że istnieje. Napisałam na forum, i mimo, że Anonimowo, nie znacie mnie, ciężko mi było to wszystko przelać na klawiaturę, przyznać się przed samą sobą i stanąć przed Wami jakby „nago”. Miałam przez to okropne poczucie, że zlinczowałam samą siebie. Ale dzisiaj jest lepiej i uważam, że dobrze zrobiłam pisząc tutaj, akurat na tym forum, a nie na jakimś typowym psychologicznym.

Jacek-Sychar ~ Tak, jestem trudną osobą, ale tylko w kwestii zazdrości. W innych jestem raczej dobrym człowiekiem…gdyby nie ten defekt… Tak mi się przynajmniej wydaje.
Dziękuję za pozycje książkowe –obszerne, ale zacznę już dziś.


Kenya ~ mam ochotę iść i dać jej w twarz, za to, że ma taki charakter…
„Co mogłabym jej zrobić, żeby w końcu zeszła mi z oczu” – nie, nie chciałam jej zabić… Co najwyżej dać w gębę i powiedzieć co o niej myślę, zapytać jej męża czy wie o jej skokach w bok i czy wie, że ślini się na widok każdego nowego, przystojnego faceta w pracy. Po prostu zrujnować jej życie, niechby ją z pracy wyrzucili za romanse i utrzymywanie bliskich kontaktów z przełożonym. Ale… czy byłoby mi lżej? Nie sądzę. Zresztą ma dziecko… Wolałabym, żeby jej życie zrujnowało się nie przeze mnie…
Byłam zazdrosnym dzieckiem, mam siostrę bliźniaczkę i spore rodzeństwo… i pamiętam, że zawsze musiałam się z nimi wszystkim dzielić. Kiedyś płakałam, ale dzieliłam się, bo Mama nauczyła, że trzeba się dzielić, ale Mężem dzielić się nie będę.
Pewnie nawet nie muszę, ale w głowie siedzi co innego… :/

Mirakulum ~dziękuję za podpowiedź odnośnie konferencji – posłucham…
Poszłabym chętnie na spotkanie do najbliższego ogniska, ale boję się pytań…i wstydu…
Jeśli nic się w mojej postawie nie zmieni, pojadę i poproszę Męża o towarzyszenie. Przecież to Nasz wspólny problem  Ale nie do Gdańska (mimo to dziękuję za zaproszenie ), gdzieś bliżej mnie…

K_ Tak, masz rację… Muszę odpuścić, ale to tak łatwo powiedzieć 

Dzisiaj zgodziłam się na wspólny dojazd do pracy …z nią…. tak! Z nią. Nerw mną szarpie, że jadą 1,5 godz. w aucie i konwersują. Oby tylko :/
Mam ochotę zadzwonić do niego, żeby już nie wracał, ale sama się zgodziłam… 
A zgodziłam się po to, żeby się z tym uczuciem zazdrości zmierzyć, bo tak se pomyślałam - skoro przywykłam do innych dziewczyn, może i do tej przywyknę 

Moja zazdrość nie bierze się z tego, że sama mam ciągoty do zdrady. Dla mnie WIERNOŚĆ ponad wszystko – nigdy nie zrobiłabym tego Mężowi, sama od niego wymagam bycia wiernym. . . Jak mogłabym sama iść w bok :/
Kiedyś wmówiłam sobie, że nie można ufać nikomu w 100% i tak zostało do dziś… 

Chcemy postarać się z Mężem o dzidziusia (naprawdę w innych dziedzinach codzienności dogadujemy się idealnie  )…
Ale postanowiłam najpierw rozprawić się z zazdrością i wyrzutami kierowanymi w jego stronę, wyrzutami bez pokrycia…  żeby móc dać dziecku dobry przykład…
Może taki cel da mi siłę do walki z moim trudnym charakterem…
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 11:38   

Joanna1989M napisał/a:
Nie wiem skąd to się wzięło. Wiem ,że mam niskie poczucie własnej wartości, to na pewno.

Może warto zacząc terapie u psychologa aby doszukać sie przyczyny. samo leczenie objawów - choć absolutnie konieczne, to za mało i nie da wiele na dłuższą metę
Joanna1989M napisał/a:
Analizowałam siebie, ale nie potrafię sobie pomóc na dłuższą metę.

Dlatego najlepiej niech to zrobi specjalista.
Aby odciągnąc myśli skup się na byciu super żona , poczytaj polecone Ci pozycje :)
Musisz wyjśc w końcu do ludzi z tym problemem - innego wyjscia nie ma.
 
     
Joanna1989M
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 11:59   

[/quote]
Aby odciągnąc myśli skup się na byciu super żona , poczytaj polecone Ci pozycje :)
Musisz wyjśc w końcu do ludzi z tym problemem - innego wyjscia nie ma.[/quote]

Tak, to dobry pomysł. Kiedy nie myślę o swojej zazdrości, jest lepiej. Niepotrzebnie się nią karmiłam tak długo. . . :-/
Zaczęłam już czytać poleconą książkę, nie wiedziałam nawet o DDA - Dorosłych Dzieciach Alkoholików... i jak bardzo widzę siebie w tych opisach... :cry:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9