Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Chce uratowac moje malzenstwo - prosze o pomoc
Autor Wiadomość
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-13, 06:32   

Pavel napisał/a:
I na koniec - zdaje sobie sprawe, ze w przypadku niektorych nalogow, jestem dosc mocno podatny na uzaleznienie (mialbym prawdopodobnie problem z hazardem, gdybym gral - nie potrafie pogodzic sie porazka, wiedziec kiedy "odpuscic", wiedzac o tym - po prostu nie gram). Jestem tez nalogowym palaczem, chociaz rzucalem palenie dwukrotnie (raz na rok, raz na dwa, obecnie wlasciwie od slubu pale niemalze tylko e-papierosa). Czyli cos w tym jest, ale wydaje mi sie, ze wielu ludzi tak ma - silna wola mozna to unieszkodliwic. Sa jakies powazne luki w moim mysleniu?

Są. Silną wolą tego się nie załatwia. To jest całkowicie odrębny problem, którego na razie jeszcze nie widzisz, tak jak kiedyś uwagi żony uważałeś za czepialstwo, choć było to uprawnione sygnalizowanie potrzeb jej i rodziny. To właśnie m.in. daje grupa wsparcia, zauważanie pewnych rzeczy, niezauważalnych wcześniej. Jedź Pavel do Cardiff, tam naprawdę będą specjaliści, też od Twojego problemu, którzy przerobili wiele żeczy na żywym organiźmie własnej rodziny. Co najmniej posłuchaj, jak się da, to i pogadaj z nimi.

Pavel napisał/a:
Nie czytalem nigdy jak funkcjonuje kobieta, ale chetnie nadrobie te braki.

Załapałeś na ten moment, że kobieta nie potrzebuje uciekającego chłopczyka, tylko faceta który ogarnia życie, choć zaczyna się ono walić (chociaż kobieta może werbalizować co innego :shock: , no cóż, tak mamy ;-) )
Lektury:
- Pulikowski J.: Ewa czuje inaczej
- Pulikowski J.: Warto być ojcem
- Chapman G.: Pięć języków miłości
- Eldredge J. : Dzikie serce
- Gray J.: Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus
No, na początek wystarczy ;-)
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-13, 09:43   

Nirwanna napisał/a:

Są. Silną wolą tego się nie załatwia. To jest całkowicie odrębny problem, którego na razie jeszcze nie widzisz, tak jak kiedyś uwagi żony uważałeś za czepialstwo, choć było to uprawnione sygnalizowanie potrzeb jej i rodziny. To właśnie m.in. daje grupa wsparcia, zauważanie pewnych rzeczy, niezauważalnych wcześniej. Jedź Pavel do Cardiff, tam naprawdę będą specjaliści, też od Twojego problemu, którzy przerobili wiele żeczy na żywym organiźmie własnej rodziny. Co najmniej posłuchaj, jak się da, to i pogadaj z nimi.


Postaram sie wiec z całych sił tam dotrzeć, aczkolwiek to długa podróż.
Nirwanna napisał/a:

Załapałeś na ten moment, że kobieta nie potrzebuje uciekającego chłopczyka, tylko faceta który ogarnia życie, choć zaczyna się ono walić (chociaż kobieta może werbalizować co innego , no cóż, tak Mamy

Tutaj popełniałem blad, za duzo pytalem, chcac aby bylo tak jak ona chce (bo mi bez roznicy, aby ona byla zadowolona). Myslalem, ze to bedzie odbierane jako przejaw liczenia sie z nia, najwyrazniej nie rozumiem kobiecej natury, zamiast docenienia tego moze miec mnie za niezdecydowanego chłopca ktorego trzeba prowadzić za reke. A nie mam problemu z samodzielnym podejmowaniem decyzji. Jesli zas chodzi o sile, mimo mojej sytuacji ona rosnie, chociaz trudno jest byc silnym majac wizje utraty wszystkiego na czym mi w ziemskim zyciu zalezy. Ale bez tej sily nie bede mial szans na wyjście z kryzysu. O nia sie miedzy innymi modlę do Boga
Przy okazji dziekuje Tobie i innym za poświęcany czas i dzieki za spis lektur
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-13, 09:59   

Pavel - zajmiesz się teraz lekturami? Dobry kierunek. Kibicuję Twojej zmianie nastawienia, sposobu bycia i Ciebie w nowym = nawróconym życiu. :mrgreen:
Ostatnio zmieniony przez hubcia576 2015-10-13, 11:11, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Metanoja1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-13, 10:11   

Ja też kibicuję. :-D
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-14, 10:09   

Targają mna potężne watpliwosci, mam chwile zwątpienia. Rozumiem, ze ten kryzys, nawet zakładając ze stanie sie cud, bedzie trwał dlugo. Chociaz to bardzo trudne, staram sie do tej mysli przywyknąć. Trudno jest chociażby dlatego, ze zawsze szybko sie godziliśmy, zazwyczaj tego samego dnia. Teraz, od 3 tygodni jestem traktowany jak zupelnie obca osoba, intruz.. W swoich postach ubiczowalem sie solidnie, zony nie obwinialem i nie pisalem o jej winie. Bo zawsze wolalem rozliczać siebie. Jak wiadomo - wina niemal zawsze lezy po 2 stronach. Juz przed ślubem wiedzialem jaka jest zona, ale kochałem i wciaz kocham pomimo jej wad. Obiektywnie - ona włożyła co najwyzej tyle pracy w budowę naszej miłości co ja. Brakowalo ciepła, inicjatywy, rowniez odpychała mnie od siebie, ale ja lgnalem wyszarpujac szczątki tego co chcialbym dostawac. Od bardzo dawna, dlugo przed początkiem mego grania mocno "wydzielała" mi ciepło. Otoczenie to widziało, ja zawsze jej broniłem. Ale ciepła jak nalezy byla wlasciwie tylko w stosunku do swych braci, i mamy, pozniej do dzieci. Ja mocno ja chwalilem przy ludziach (na osobności rowniez, ale rowniez mowilem co mi sie nie podoba), ona nigdy przy mnie nie powiedziała w towarzystwie o mnie nic ciepłego. To rowniez bolalo. Slowem - bo nie chodzi mi o robienie z niej "potwora" oboje bardzo malo pracowaliśmy na rzecz umacniania miłości i wzjajemnych relacji bardzo mocno zabraklo dialogu - ja lubie rozwiązywać problemy tu i teraz, zona nie lubi trudnych tematów, woli zamiatać je pod dywan. W rezultacie - codzienność, praca, dzieci, problemy finansowe (żyjemy z mojej pensji bo dzieci sa male), moje granie w chwilach gdy pownienem dawac jej siebie spowodowały wzajemne oddalanie. Bo nie tylko gra byla powodem mego oddalania si od niej - mialem dosc, ze niemal tylko ja podchodzę sie przytulać, łagodze konflikty bez wzgledu na to czyja byla wina, inicjatywa seksualna od poczatku naszej relacji tez wychodziła tylko ode mnie. Tyle ze ja nie przestalem jej kochać, dla mnie małżeństwo to zwiazek na cale zycie. Nie wiem, moze zona jest wszystkim zmęczona (widze to), moze ma depresje, moze rowniez przestała wierzyc we mnie, w nas wierzyc. Zabraklo pracy i dialogu, z pewnoscia zabraklo tez Boga. A mimo wszystko bylo wiele pięknych chwil (nawet dosc niedawno, choc ostatnie kilka miesiecy zwlaszcza nie byly zbyt obfite), byla miłość i sa jej dwa cudowne owoce. Co by bylo gdybysmy razem zaczeli pracowac tak jak powinni pracowac małżonkowie? Co mam zrobic gdy ona postanowi odstawić mnie i bawic sie w samotna matkę (finansowo sobie jakos poradziłaby, socjal w Uk sprzyja samotnym matkom). Niestety, ma "przyjaciółkę" będąca samotna matka, i wiem ze ta wcale nie chce NAM pomoc. Jak sprawić, by zrozumiała ze to krzywdzenie dzieci, odbieranie im na starcie życiowych szans, ze NIE MAMY PRAWA bez walki o małżeństwo ich tego pozbawiać. Niestety nie ma w jej otoczeniu nikogo, kto by powiedzial - idz i pracuj ie razem, walcz. Słyszy co najwyzej - daj mu szanse, ale nic na sile. To rowniez znak czasow - dzisiaj ludzie czesto wola isc na łatwiznę, niz naprawiać.
 
     
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-14, 20:17   

Pavel napisał/a:
To rowniez znak czasow - dzisiaj ludzie czesto wola isc na łatwiznę, niz naprawiać.


Buduje się długo i mozolnie - rozwalić można bez problemu i szybko. Pełna racja - taki znak czasów. (A i Rozwalający jakie ma pewnie perspektywy świetlanej przyszłości...)

Choć niektórzy na ruinach budują na nowo i podobno nawet im się udaje.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-15, 00:45   

Przeczytalem dzis w dzien, tu, na forum to: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=9306. Piekny post, przeczytalem dwa razy, choc dotarlo juz za pierwszym. Doznalem kolejnego przebudzenia w niedlugim odstepie czasu, czyli jak juz ktos mi wspomnial - pierwsze wg mnie obudzenie bylo tylko ocknieciem sie. Teraz otwieram oczy, ale pewnie zanim dokladnie zrozumiem wszystkie aspekty z tego wpisu, uplynie jeszcze troche czasu. Ale rozumiem juz, jaki bylem niecierpliwy, jak malo rozumialem, jak egoistycznie i "po ludzku" podchodzilem do tego kryzysu. Dzisiejsza modlitwa i ten post daly mi duzo sily. Na tyle duzo, ze pierwszy raz od 3 tygodni mialem ochote jesc, bylem spokojny, duzo silniejszy. Zrozumialem, jak niewiele rozumialem dotychczas z tego co sie wokol mnie dzieje. Tak, gdyby nie ten kryzys, nie wiem kiedy bym zrozumial, ze juz dawno zgubilem droge. Od lat nie jestem tym czlowiekiem jakim kiedys chcialem byc, mimo ze zawsze staralem sie przestrzegac dekalogu i zyc zgodnie ze swym sumieniem (co nie zawsze wychodzilo). Masa pracy przede mna, ale jednoczesnie mam kolejna motywacje. Zona powiedziala, ze da nam szanse (co prawda jeszcze nie teraz, bo za duzo w niej zalu i bolu). To duze COS, swiatelko w dlugim tunelu, ktory dzieki bozej pomocy, wykonujac ciezka prace nad soba, mam szanse przejsc, i odzyskac milosc zony. Nie wiem jeszcze jak to zrobie, wiem ze postaram sie pracowac nad soba i sie zmienic, ufajac Stworcy moze sie udac.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-15, 14:23   

Kiedy uczeń jest gotowy, spotyka nauczyciela. Oczywiscie mam na mysli gotowość do rozpoczęcia nauki. Dzis innaczej juz patrze na ten kryzys, moze sie spieszę z głoszeniem nowopoznanych madrosci, ale czynie to zarowno z radosci ich odkrycia, jak i nadziei, ze moze przeczytanie tego pomoze kiedys komus innemu. Jestem pewien, ze to Stwórca nakierował mnie na to forum, tak jak tego, ze ten kryzys ma swoj cel i najwyrazniej byl potrzebny. Dziekuje za liste lektur, na razie w formie audiobooka (jestem kierowca, zawsze to przyjemne z pożytecznym)zaczalem sluchac Greya ("Mezczyzni sa z Marsa a kobiety z Wenus"). Moj nieżyjący tata kupil taka jakies 10 lat temu, i choc nieco mnie interesowała , nigdy do niej nie zajrzałem. Po wysłuchaniu 1/4 ksiazki, zrozumiałem, ze poza brakiem Boga w naszym zyciu (co skutkowało uporem, złością i brakiem wyrozumiałości), przynajmniej ja jestem modelowym mężczyzna, pewnie tak samo w przypadku zony. Nie rozumieliśmy sie wzajemnie, niemal wszystkie nasze konflikty, żale i niepowodzenia wynikały z lenistwa, egoizmu, ale rowniez braku zrozumienia jak bardzo sie od siebie różnimy, jak inne jako kobieta i mężczyzna mamy oczekiwania, jak roznie odbieramy te same sytuacje itd itp. Dlaczego w szkołach zamiast uczyc setek bzdur nieprzydatnych w zyciu, nie wprowadza takich lektur i takiej nauki?
Zycze wszystkim miłego dnia, dziekuje za Wasza pomoc, pewnie jeszcze bede sie o nia zwracałl. Nie watpie, ze nadejdą jeszcze trudne chwile, ale z pomocą Boga dam rade. On naprawde dokonał cudu. Juz teraz, kierując mnie tutaj. Gdy kilka dni temu czytalem, ze zamiast praktycznych rad i psychologicznego rozgryzienia problemu proponujecie mi powrót do Boga, pytacie o moja wiarę, myslalem "a w czym niby i jak mi mialby Bog pomoc", podczas gdy dobry Pan, gdy tylko w rozpaczy sobie o nim przypomnialem od razu wyciągnął do mnie reke i pokierował tutaj. Niby maly, a jednak wielki cud. Chwala Panu!!!
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 09:32   

Witam, chcialbym poznać spojrzenie kogos z zewnatrz na to co sie wczoraj wydarzyło. Chociaz mialem wrazenie ze zona jest w zlym nastroju, nie wycofałem sie (to byl z pewnoscia blad). W ktoryms momencie rozmowy, weszliśmy na temat piątków, ja powiedziałem ze wolalbym grac w pilke w piątki, ona zas powiedziała, ze jej by to nie pasowało, bo chciałaby czasem gdzies wyjsc. Wyszlo, ze chciala isc na imprezę z psiapsiolka (ktorej nie ufam), pomysl upadł bo sie niezbyt dobrze czuła. Przedtem niemialem problemow aby czasem sobie gdzies sama wyszla, ale wydaje mi sie, ze zwlaszcza w obecnej sytuacji to nie jest dobry pomysl. Zreszta ta jej psiapsiolka niedawno w rozmowie ze mna sama mówiła, ze dziwiła sie ze nie mam z czyms takim problemow, bo takie wyjscia moga tylko zaszkodzić. A niedługo pózniej namawia zonę na wyjście. To hipokryzja, a moze ona uwaza, ze zona jest juz singlem. Moze tez (chyba najmnjej mozliwe) chciala doprowadzić do konfliktu. Spokojnie lecz stanowczo powiedziałem zonie, ze ja nie zgadzam sie na takie imprezowanie, ze wciaz jestesmy małżeństwem i powinna liczyc sie z moim zdaniem. Wpadła we wsciekłość, co prawda nie zrobila mi awantury, ale widac bylo, ze jest wściekła, zabolało ja ze nazwałem jej psiapsiolke hipokrytka. Powiedziała ze jak bedzie chciala to bedzie wychodzic. potwierdzilem, ze jest wolnym człowiekiem, ale ja sie na cos takiego nie zgadzam, co powinna rozumiec, bo tez miala kiedys problem, abym wychodził z osobami ktorym ona nie ufa. Kazała mi dwukrotnie wyjsc. Nie wulgarnie, ale z taka wrogością jak nigdy wczesniej. Postanowilem ja nieco uspokoić, mowiac, ze nie chce sie kłócić, ale mam prawo do własnej opinii na takie tematy. Wycofałem sie i poszedlem spac. Rano napisalem jej list, piszac ze nie chce, aby sie na mnie wściekała, ale musialem wyrazić swoje stanowisko. Pytanie brzmi, czy moje uwagi byly uprawnione, czy dobrze sie zachowałem mowiac o sprzeciwie w tej sytuacji. Co o tym myślicie? Czy ona ma prawo robic co tylko chce? Czy nie pownienem reagować? Wreszcie, czy moze po zdenerwowaniu doceni moje zdecydowanie.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 22:08   

Pavel napisał/a:
Czy ona ma prawo robic co tylko chce? Czy nie pownienem reagować? Wreszcie, czy moze po zdenerwowaniu doceni moje zdecydowanie.

Hooooooo, prawo ma, ma i to stanowione, takie sam jak ty i ja..
Tak jak my chadzamy na mecze do knajpy z kumplami i jest to święte nasze prawo, tak i Twoja żona ma prawo iść powiginać ciało śmiało. Proste....... :-(
:-(
Róznica bywa taka,że żony z regóły znają naszych kumpli i bywalców klajp, a same wybierają sie w nieznane na moim zdaniem "manewry" z obcymi. To musisz sobie sam rozpracować. Jakiś kaganiec powinniśice sobie wspólni nałożyć, co wolno , a czego nie. Bo się pogubicie
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 23:08   

Dabo napisał/a:
Róznica bywa taka,że żony z regóły znają naszych kumpli i bywalców klajp, a same wybierają sie w nieznane na moim zdaniem "manewry" z obcymi. To musisz sobie sam rozpracować. Jakiś kaganiec powinniśice sobie wspólni nałożyć, co wolno , a czego nie. Bo się pogubicie


Ja sie nie pogubie, kaganiec nalozylem w dniu, gdy zrozumialem ze chce z nia byc. Wczesniej przez ponad 10 lat mocno imprezowalem, czyli to nie tak, ze jestem nudziarzem. Po prostu dokonalem wyboru, przyjmujac wszystkie jego konsekwencje.
Nigdy nie bylem osoba chcaca kontrolowac zone, zazdrosny w granicach zdrowego rozsadku. Wczesniej nie mialem problemow, aby raz na jakis czas wyszla. Tyle, ze w obecnej sytuacji, gdy bez tego jest zle, zwlaszcza po alkoholu hamulce moga puscic. A to naszej sytuacji z pewnoscia nie poprawi. Czyli jakis strach, brak zaufania, zazdrosc jest. Prymitywne, ale rowniez zdroworozsadkowe. Nie mierze jej tez swoja miara, bo nigdy jej nie zdradzilem. Bedac nastolatkiem, w jakims tam filmie uslyszalem cos, co mi sie wrylow pamiec i z czym sie w 100% identyfikuje. Czyli - pokusy czekaja na naszej drodze, czasami nawet bardzo silne, ale myslac co moglbym zniszczyc, ile stracic, dokonuje prostego wyboru. Zadna kobieta nie jest warta rozbijania malzenstwa. Widzialem jednak w swoim zyciu wystarczajaco duzo, aby miec obawy. Bowiem wiele na codzien porzadnych kobiet oddaje sie swiezo poznanym facetom.
Nie wiem do czego sie w jej przypadku odwolywac wykreslajac takowe granice. Bo do Boga czy przysiegi malzenskiej sie nie odwolam. Uznalaby tylko ze mi odbilo, ewentualnie mnie wysmieje.
Teraz widze, ze przez ostatnie 3 tygodnie szok spowodowal, ze niezle mi odbijalo, pewnie to typowe. Ale ani na moment jednak nie zaniedbalem swoich obowiazkow. Nigdy nie powiedzialem zonie, ze zrobie jak bedzie mi sie chcialo. Bowiem bedac w zwiazku sami sie pewnej czesci wolnosci zrzekamy. Przynajmniej ja tak to rozumiem.
I wreszcie - ponawiajac pytanie - czy wlasciwie Waszym zdaniem postapilem? Pownienem udawac, ze nie mam nic przeciw? Bo z jej wychodzeniem, nawet do mojej "ulubionej" psiapsiolki na wieczor, wciaz nie mam problemu. Pod warunkiem, ze nie wraca w srodku nocy ;)
 
     
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-17, 01:02   

Pavel napisał/a:
1... bo chciałaby czasem gdzies wyjsc.
2...ale wydaje mi sie, ze zwlaszcza w obecnej sytuacji to nie jest dobry pomysl.
3....powiedziałem zonie, ze ja nie zgadzam sie na takie imprezowanie, ze wciaz jestesmy małżeństwem i powinna liczyc sie z moim zdaniem.
4....Powiedziała ze jak bedzie chciala to bedzie wychodzic.
5....Wreszcie, czy moze po zdenerwowaniu doceni moje zdecydowanie.


1. Słusznie powiedziała - nie duś jej w domu
2. Dobry pomysł jeśli to tylko piwo czy disco
3. Jeśli wychodzi się odstresować i nic "złego" nie robi to chyba ma prawo na to w małżeństwie.
4. Masz odpowiedź jak się będzie liczyć z Twoim zdaniem jeśli jej przykręcisz śrubę.
5. Nie sądze.

Uważam że dziś faceci nie mają wpływu na niektóre żony - jak one decydują tak robią. Mając skromne doświadczenie przypuszczam że One myślą na zasadzie "tu i teraz"
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-18, 01:34   

ryan napisał/a:
1. Słusznie powiedziała - nie duś jej w domu
2. Dobry pomysł jeśli to tylko piwo czy disco
3. Jeśli wychodzi się odstresować i nic "złego" nie robi to chyba ma prawo na to w małżeństwie.
4. Masz odpowiedź jak się będzie liczyć z Twoim zdaniem jeśli jej przykręcisz śrubę.
5. Nie sądze.

Uważam że dziś faceci nie mają wpływu na niektóre żony - jak one decydują tak robią. Mając skromne doświadczenie przypuszczam że One myślą na zasadzie "tu i teraz"


Ja nie chce jej dusic, nie mam problemu by wychodzila, ale w granicach zdrowego rozsadku (czyli nie co tydzien czy dwa), zwlaszcza majac na wzgledzie nasza obecna sytuacje. Rozumiem i doceniam mozliwe pozytywne efekty jej wychodzenia z domu, powinna sie odstresowac czy pozwierzac, poplotkowac.
Zaczynam podejrzewac, ze w zwiazku z tym wszystkim zona moze cierpiec na depresje. Mojej pomocy nie chce, czemu sie nie dziwie zwazajac na bol i kto go spowodowal. Zona powiedziala, ze sprobuje (pewnie tylko ze wzgledu na dzieci, w dodatku nie jest jeszcze na to gotowa, bo za duzo w niej bolu i urazy do mnie), ale widze ze sie miota, cierpi, tak jakby sama nie wiedziala czego chce i co czuje. W dodatku mimo ze sie nieco uspokoila (pewnie ma na to wplyw, ze i ja przestalem juz szalec - czuje sie silny tak, jaki nie bylem od bardzo dawna, mimo obecnej sytuacji), to widze ze coraz bardziej sie ode mnie odsuwa. Tak jakby albo byl ktos inny (w co juz nie wierze, ale 100% pewnosci nie mam, bo ani jej nie sledze, ani nie kontroluje), badz odczuwala do mnie coraz wieksza niechec z powodu tego, ze planuje sie zmuszac do bycia ze mna ze wzgledu na dzieci. Dzis powiedziala mi, ze poddala sie juz i stracila wiare ze moze mnie pokochac.
Rozumiem, ze na wszystko potrzebny jest czas, jestem juz gotow czekac tyle, ile Bog tego bedzie chcial. Ale zwazajac, ze jak dotychczas jej stosunek do mnie robi sie jeszcze bardziej negatywny (juz nie chce abym ja dotykal, reaguje na to nerwowo, mowie o najmniejszym dotyku, bo o przytulaniu nawet na razie nie ma mowy),mysle ze samo czekanie to nie jest najlepszy pomysl. Oczywiscie piszac samo czekanie nie mam na mysli calkowitej bezczynnosci. Bo naprawianie siebie, rozwoj i powrot do Boga to baza. Ale chce jej jakos pomoc - niestety jestem bezradny, bowiem ani ze mnie psycholog, ani lekarz. Jak mocno jest mozliwe, ze ona jest w depresji (moze sie myle, ale objawy - apatia, brak checi do czegokolwiek, chec ucieczki od obowiazkow - dom, dzieci, za duzo tez nie je, slowem - przygniotlo ja to wszystko), i jak jej pomoc z niej wyjsc? Jak osobe niezbyt wierzaca mozna naprowadzic na droge przebaczenia i wewnetrznego oczyszczenia (bo bez tego nie ma mowy, abysmy mogli zaczac od nowa)? Bez udzialu kosciola,bo nie ma szans, abym ja obecnie na to namowil (probowalem delikatnie, mowiac ze wybieram sie tam z dziecmi, i jesli chcialaby isc z nami, byloby fajnie - odmowila, nie czuje takiej potrzeby). Znacie kogos do kogo moglbym napisac, poradzic sie? Jakis duchowny psycholog lub terapeuta rodzinny?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-18, 06:19   

Pavel napisał/a:
mysle ze samo czekanie to nie jest najlepszy pomysl. Oczywiscie piszac samo czekanie nie mam na mysli calkowitej bezczynnosci. Bo naprawianie siebie, rozwoj i powrot do Boga to baza. Ale chce jej jakos pomoc - niestety jestem bezradny, bowiem ani ze mnie psycholog, ani lekarz. Jak mocno jest mozliwe, ze ona jest w depresji (moze sie myle, ale objawy - apatia, brak checi do czegokolwiek, chec ucieczki od obowiazkow - dom, dzieci, za duzo tez nie je, slowem - przygniotlo ja to wszystko), i jak jej pomoc z niej wyjsc? Jak osobe niezbyt wierzaca mozna naprowadzic na droge przebaczenia i wewnetrznego oczyszczenia (bo bez tego nie ma mowy, abysmy mogli zaczac od nowa)? Bez udzialu kosciola,bo nie ma szans, abym ja obecnie na to namowil (probowalem delikatnie, mowiac ze wybieram sie tam z dziecmi, i jesli chcialaby isc z nami, byloby fajnie - odmowila, nie czuje takiej potrzeby). Znacie kogos do kogo moglbym napisac, poradzic sie? Jakis duchowny psycholog lub terapeuta rodzinny?


Pavel, Cardiff.
Po co szukasz czegoś po omacku, skoro masz pod ręką specjalistów, którzy jakby specjalnie dla Ciebie do uk przyjechali, właśnie na ten moment?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9