Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Chce uratowac moje malzenstwo - prosze o pomoc
Autor Wiadomość
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-11, 23:19   

Pavel,
nie będę oryginalny i również dam Ci pod ponowną rozwage wyprowadzkę od rodziny.
Z kilku względów :
1. masz prawo ale i obowiązek opiekować się rodziną. Żona zostanie z dziećmi na codzień - będzie jej lżej ? choćbyś "dochodził" do rodziny to i tak nie będziesz mógł się opiekowac nią tak jak przebywając z nimi cały czas.
2. Dzieci - jak im wytłumaczysz Twoją nieobecność w domu a jednocześnie "dochodzenie" do rodziny - przecież będziesz pomagał zonie...
3. 2 tygodnie na dojście do siebie (żony), uspokojenie, itd ? przecież to nie mozliwe, to za krótki okres czasu. z tych "2 tygodni" stworzą się następne 2 i następne itd. aż minie rok, ja w przypadku Ryan'a.
4. Nie da się ratować małżeństwa przebywając z dala od siebie. Rozłąka potwierdza status quo, nie zmienia na lepsze ale utwierdza podziały.
5. Twoje uzależnienie - jak to trafnie zauważyła Kenya, brak motywacji, bieżącego zajęcia rodziną spowoduje że nałóg będzie Cię kusił znacznie mocniej niż przebywając z rodziną.
6. Wyprowadzka może być traktowana jak opuszczenie... aspekt prawny takiego określenia pewnie znasz. Dodając do tego Twój poprzedni brak zaangażowania sprawami rodziny, spowodowany nałogiem, można by wysnuć wywód, że opuszczenie rodziny zostało spowodowane chęcią kontynuowania nałogu, mając spokój od rodziny... słowem dajesz argument do rozwodu z Twojej winy.

Ostatni argument, może teraz wydaje się Ci irracjonalny, niemożliwy, nie do wykorzystania, nie do sformułowania. Jednak życie lubi płatać niemiłe niespodzianki. Może to argument na wyrost, ale lepiej dmuchać na zimne.

Jakie są Wasze relacje z Bogiem ? Twoje, żony.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 00:15   

kenya napisał/a:
Pavel, nie sądzę by Twoja wyprowadzka była dobrym pomysłem.
Nie jesteś tylko mężem, ale jesteś także ojcem. Wobec dzieci masz zobowiązania.
Jak masz je wypełniać skoro na prośbę żony masz z domu zniknąć?


Mi rowniez sie ten pomysl kompletnie nie podoba, i to bardzo. Z dziecmi zobacze sie po pracy dwa razy w tygodniu, plus zabiore je w oba nadchodzace weekendy. Nie ma co dramatyzowac, bo chociaz nie gra mi to, ze nie bede ich widywal codziennie, oraz to, ze bede spal poza domem, to mozna to potraktowac tak jakbym sporo wiecej pracowal. Dwa tygodnie to nie koniec swiata, a zakladajac czarny scenariusz (czego nie robie), to sie moze stac moja przyszloscia.

kenya napisał/a:
Jakie profity i komu przyniesie Twoja nieobecność w domu?
Nie rozumiem dlaczego Twoja obecność powoduje , że żona w jakiś sposób odchodzi od zmysłów, jak sam to określasz?
Rozumiem, że proces naprawczy siebie samego jest w toku i nie jest jeszcze ukończony, ale chyba oczywista chęć poprawy, deklarowana przez Ciebie jasno, starania itd. powinny ucieszyć kochającą żonę. Dlaczego jest taka nieprzejednana? Przecież jej reakcja na Twoją obecność powinna wobec Twojej zmiany podlegać korekcji, choćby z tego powodu że jesteś ojcem Waszych dzieci i masz prawo być z nimi a ONE z Tobą. :-)


Ja osobiscie nie widze zadnych profitow, mam nadzieje, ze zonie to pomoze i sie uspokoi nieco. Sam nie wiem, dlaczego moja obecnosc az tak ja denerwuje, wiem, ze jest juz mocno przewrazliwiona. Poswiecam sie majac nadzieje, ze to pomoze. Moje deklaracje, przyznanie sie do winy nie dosc ze jej nie ucieszyly, a wrecz bardziej rozdraznily, spowodowaly jeszcze wieksza niechec. Poza tym nie wierzy w to ze zmiany beda na stale, i co najwazniejsze - juz nie jest kochajaca zona - z jej slow oraz zachowania wiem, ze mnie juz nie kocha, czuje wrogosc, niechec i zmeczenie moja osoba. Czytajac o innych kryzysach, wiem ze tak nierzadko bywa, zona jest zas wyjatkowo uparta i nieprzejednana. Na chwile obecna - nie ma najwyrazniej mnie w sercu, moze czas pozwoli na przebaczenie mi, uspokojenie sie i spojrzenie na to wszystko z bardziej rozsadnej i racjonalnej perspektywy.
kenya napisał/a:

Pavel napisał/a:
Wiem, ze to ze calkowicie przestalem grac, nie oznacza calkowitej wolnosci.
Pokusa pewnie wroci wiele razy,ale wiem ze mam sile aby ja pozegnac na wejsciu


Dobrze byś był świadomy zagrożeń jakie obecnie niesie oddzielne mieszkanie, w sytuacji kiedy Twoje uzależnienie TYLKO jest w stanie uśpienia. Przyczyny jego powstania i cały mechanizm tworzenia swojego uzależnienia jest nie do końca uświadomiony i przerobiony. Jeśli zostawisz to tak jak jest, tzn. przestajesz ze strachu przed stratą, to taka zmiana może nie okazać się stałą zmianą.
Co więcej, natura uzależnień jest taka, że w nieprzerobionych psychologicznie przypadkach, uzależnienie lubi wracać pod inną postacią.
I choć sam deklarujesz inaczej, nie jest to takie jasne i oczywiste, że potrafisz mu się oprzeć w każdej sytuacji, łącznie z taką kiedy jesteś z dala od rodziny, sam lub samotny, lub jedno i drugie.
Chcieć nie zawsze przekłada się na móc.
Tutaj trzeba chyba byś swoją deklarację definitywnego porzucenia grania poparł stosowną pracą z uwzględnieniem wsparcia psychologicznego. Taki KONKRETNY krok może dla żony oznaczać Twoją rzeczywistą wiarygodność, daleko większą, niż tylko słowne deklaracje o jego zakończeniu i chęci zmian.

Nie jest potrzebny mi lekarz aby wytrwac w postanowieniu porzucenia gry. Nie zrobilem tego tylko bojac sie rozpadu malzenstwa. Zrozumialem bowiem jak wiele mnie omijalo, jak kretynskie jest spedzanie czasu w taki sposob, oraz jaka cene place za szczeniackie uzaleznienie. Innych nalogow zastepczych nie rozwazam- alkoholikiem nie mam szans zostac - nie lubie byc pijany i nigdy nie pije majac problemy, mam nauczke z domu rodzinnego czym jest alkoholizm. Narkotykow zas rowniez nie biore, nawet okazyjnie. Problem byl taki, ze sciagnalem te gre z nudow w pracy, gra niestety zas byla z takich ktore nigdy sie nie koncza. Ja zas najwyrazniej wbilem sobie do pustej glowy ze musze (???) byc w nia dobry, tak jak kiedys jako dzieciak - dazenie do perfekcji, szkoda tylko ze kosztem tego, co zawsze bylo moim marzeniem i jest dla mnie najwazniejsze. Sam wciaz nie potrafie zrozumiec, jak moglem wsiaknac i uzaleznic sie od takiej bzdury. Miewalem chwile slabosci w zyciu, ale zawsze(poza tym tragicznym w skutki wyjatkiem) sobie niezle z tym radzilem. To co pisalem, ze ponioslem porazke (zwlaszcza, ze tak naprawde moja wina w tej porazce bylo nadmierne zaufanie nieodpowiedzialnemu bratu) i ucieklem w swiat wirtualny, jest tylko teoria, to moze ale wcale nie musi byc jkaas przyczyna mego wsiakniecia w te gre. Rownie mocna, jesli nie bardziej prawdopodobna teoria o przyczynach wciagniecia sie jest fakt, iz jak cos robie, oddaje sie temu - chce to zrobic najlepiej jak potrafie.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 00:48   

GregAN napisał/a:
Pavel,
nie będę oryginalny i również dam Ci pod ponowną rozwage wyprowadzkę od rodziny.
Z kilku względów :
1. masz prawo ale i obowiązek opiekować się rodziną. Żona zostanie z dziećmi na codzień - będzie jej lżej ? choćbyś "dochodził" do rodziny to i tak nie będziesz mógł się opiekowac nią tak jak przebywając z nimi cały czas.
2. Dzieci - jak im wytłumaczysz Twoją nieobecność w domu a jednocześnie "dochodzenie" do rodziny - przecież będziesz pomagał zonie...
3. 2 tygodnie na dojście do siebie (żony), uspokojenie, itd ? przecież to nie mozliwe, to za krótki okres czasu. z tych "2 tygodni" stworzą się następne 2 i następne itd. aż minie rok, ja w przypadku Ryan'a.
4. Nie da się ratować małżeństwa przebywając z dala od siebie. Rozłąka potwierdza status quo, nie zmienia na lepsze ale utwierdza podziały.
5. Twoje uzależnienie - jak to trafnie zauważyła Kenya, brak motywacji, bieżącego zajęcia rodziną spowoduje że nałóg będzie Cię kusił znacznie mocniej niż przebywając z rodziną.
6. Wyprowadzka może być traktowana jak opuszczenie... aspekt prawny takiego określenia pewnie znasz. Dodając do tego Twój poprzedni brak zaangażowania sprawami rodziny, spowodowany nałogiem, można by wysnuć wywód, że opuszczenie rodziny zostało spowodowane chęcią kontynuowania nałogu, mając spokój od rodziny... słowem dajesz argument do rozwodu z Twojej winy.

Ostatni argument, może teraz wydaje się Ci irracjonalny, niemożliwy, nie do wykorzystania, nie do sformułowania. Jednak życie lubi płatać niemiłe niespodzianki. Może to argument na wyrost, ale lepiej dmuchać na zimne.

Jakie są Wasze relacje z Bogiem ? Twoje, żony.


Myslalem dzis o sprzeciwie i cofnieciu zgody na wyprowadzke, ale czuje ze to by ja mocno zdenerwowalo. Ja rowniez nie wierze, ze cos sie w tym czasie mocno zmieni, mam jednak nadzieje zezona nieco ochlonie. Nie chce z nia walczyc, zwlaszcza teraz. A po 2 tygodniach wroce, cokolwiekby sie nie dzialo, i czegokolwiek by nie powiedziala. Wyniose sie tylko w przypadku, gdyby szkodzilo to mocno dzieciom (ewentualne klotnie, chociaz ja sie klocic nie zamierzam), ale mam nadzieje, ze zona nie bedzie taka egoistka.
Jesli zas chodzi o aspekt prawny - wiem, ze nigdy nic nie wiadomo, ale jesli zona posunela by sie do czegos takiego, oznaczaloby to walke na noze. Ja zas, takowej prowadzil nie bede. Nie jestem tego typu czlowiekiem.
Nasze relacje z Bogiem? Zona jest wlasciwie niewierzaca (z domu katoliczka, ale samo malzenstwo i przysiega przed Bogiem, nie znacza dla niej tyle co dla mnie. Ja zas, wierze w Boga, przysiege malzenska taktuje smiertelnie powaznie, ale nie praktykuje. Tesknie od dawna za byciem czescia wspolnoty, wiem tez ze nie praktykujac odsunalem sie mocno od Stworcy, nie potrafie tylko sie przelamac, by w imie tej tesknoty zawierac takie kompromisy. Wiem, ze z jednej strony wyszloby mi to na dobre,z drugiej strony - chcialbym byc czascia wspolnoty takiej, jaka byli pierwsi chrzescijanie np. w "Szacie".
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 01:01   

diola napisał/a:
Pavel,

czy Wy rozmawialiście w miarę poważnie na temat tego co zaszło, co zrobicie wspólnie, aby z tego wyjść? czy propozycja wyprowadzki coś zmieni?
A co będzie jak za dwa tygodnie żona nadal nie będzie chciała abyś z nią i dziećmi zamieszkał?
Trudniej się będzie wprowadzić niż teraz wyprowadzić.

Pomyśl czy ten czas wyczerpaliście wszystkie możliwości. Można zawsze spać w drugim pokoju, ale być przy dzieciach. Może zacznij być dobrym tatą, bez narzucania się żonie, dla której ta zmiana może być szokująca. Chociaż nie rozumiem (zakładając że nie ma tego trzeciego) dlaczego tak ją to drażni. Ta pozytywna zmiana męża powinna cieszyć. Chyba że znacznie więcej was poróżniło.

Nie rozumiem co dają dwa tygodnie - dla poważnego kryzysu to mało. Pewnie czytasz historie z forum, to zajmuje czasem lata.
Mój mąż był poza domem pół roku. Jesteś na to gotowy? Przemysł Paveł czy jedyne wyjście, czy nie możecie się inaczej dogadać, czy musisz opuścić też dzieci, jak one to odbiorą?


Zona nie chce rozmawiac. Jakies rozmowy byly, chociaz trafniejszym okresleniem bylby monolog ze wstawkami. I za kazdym razem to ja je inicjuje, ona mowi ze to wszystko jest dla niejtrudne, zreszta widze to po niej, ale. Zona na chwile obecna nie chce nic naprawiac. Zastanawia sie, czy dla dobra dzieci nie dac nam szansy, ale nie jest na to gotowa i w to nie wierzy. Przestala mnie kochac - moje chore zaangazowanie w gre przez ponad 2 lata, oraz wynikajace z tego zaniedbywanie jej i jej potrzeb spowodowaly, iz nie wierzy, ze mnie znow pokocha. A w malzenstwie, tylko ze wzgledu na dzieci nie chce tkwic
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 06:54   

Pavel napisał/a:
Mi rowniez sie ten pomysl kompletnie nie podoba, i to bardzo.


To dlaczego chcesz zrobić coś, co Ci się nie podoba?

Pavel napisał/a:
Z dziecmi zobacze sie po pracy dwa razy w tygodniu, plus zabiore je w oba nadchodzace weekendy. Nie ma co dramatyzowac, bo chociaz nie gra mi to, ze nie bede ich widywal codziennie, oraz to, ze bede spal poza domem, to mozna to potraktowac tak jakbym sporo wiecej pracowal.


Nie ma co dramatyzować?
Powiedz to dzieciom.

Pavel napisał/a:
to mozna to potraktowac tak jakbym sporo wiecej pracowal.


Nie można.
Jak myślisz, jak będą się czuć dzieci kiedy będziesz je "oddawał" mamusi po wspólnie spędzonym z nimi czasie, zostawiał je i odchodząc w siną dal?
One tego ne potrafię zrozumieć!

Pavel napisał/a:
Dwa tygodnie to nie koniec swiata, a zakladajac czarny scenariusz (czego nie robie), to sie moze stac moja przyszloscia.


Nie jesteś niestety świadomy, co się dzieje w Twoim życiu.
Dwa tygodnie? Ile osób ma napisać Ci, że nie skończy się na dwóch tygodniach.

Pavel napisał/a:
a osobiscie nie widze zadnych profitow, mam nadzieje, ze zonie to pomoze i sie uspokoi nieco.


Dwa tygodnie? Naprawdę liczysz, że w ciągu tych dwóch tygodniach pokocha Cię na powrót? Wierzysz w to, czy tylko masz takie marzenia?

Pavel napisał/a:
Poza tym nie wierzy w to ze zmiany beda na stale, i co najwazniejsze - juz nie jest kochajaca zona - z jej slow oraz zachowania wiem, ze mnie juz nie kocha, czuje wrogosc, niechec i zmeczenie moja osoba. Czytajac o innych kryzysach, wiem ze tak nierzadko bywa, zona jest zas wyjatkowo uparta i nieprzejednana. Na chwile obecna - nie ma najwyrazniej mnie w sercu, moze czas pozwoli na przebaczenie mi, uspokojenie sie i spojrzenie na to wszystko z bardziej rozsadnej i racjonalnej perspektywy.


Przeczytaj co napisałeś. I te dwa tygodnie uważasz, że zmienią jej wrogość do Ciebie, jej upór i nieprzejednanie?
Przebaczyć w dwa tygodnie? Tego oczekujesz od żony? Nie za dużo oczekujesz?
Na forum często mówi się, że naprawia się małżeństwo tyle czasu ile się go psuło, a Ty wierzysz, że dwa tygodnie Twojej nieobecności w domu wszystko zmieni?

Pavel napisał/a:
A po 2 tygodniach wroce, cokolwiekby sie nie dzialo,


Ale uczucia opuszczenia przez ojca, jakie poczują Twoje dzieci już nie cofniesz. Dzieci będą się bały każdego Twojego wyjścia z domu. Nawet do pracy. Nigdy nie będą już pewne czy wrócisz. Pomyśl o tym.

Pavel napisał/a:
Wyniose sie tylko w przypadku, gdyby szkodzilo to mocno dzieciom (ewentualne klotnie, chociaz ja sie klocic nie zamierzam), ale mam nadzieje, ze zona nie bedzie taka egoistka.


Jeśli uważasz, że kłótnie w domu (których zresztą jak piszesz nie będziesz prowadził), szkodzą dzieciom bardziej niż ch opuszczenie przez ojca, to bardzo się mylisz.
Bywa tak, że dzieci uciekają z domów dziecka do rodzinnego domu, gdzie jest alkoholizm i przemoc domowa. A jednak uciekają i wracają do takiego domu. Jak myślisz dlaczego?
Bo tam jest ich mama, ich tata. One wolą takiego ojca, niż żadnego.
Nie pisz więc, że dla ich dobra wyprowadziłbyś się.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 06:54   

Pavel napisał/a:
Nie jest potrzebny mi lekarz aby wytrwac w postanowieniu porzucenia gry. Nie zrobilem tego tylko bojac sie rozpadu malzenstwa. Zrozumialem bowiem jak wiele mnie omijalo, jak kretynskie jest spedzanie czasu w taki sposob, oraz jaka cene place za szczeniackie uzaleznienie. Innych nalogow zastepczych nie rozwazam- alkoholikiem nie mam szans zostac - nie lubie byc pijany i nigdy nie pije majac problemy, mam nauczke z domu rodzinnego czym jest alkoholizm. Narkotykow zas rowniez nie biore, nawet okazyjnie. Problem byl taki, ze sciagnalem te gre z nudow w pracy, gra niestety zas byla z takich ktore nigdy sie nie koncza. Ja zas najwyrazniej wbilem sobie do pustej glowy ze musze (???) byc w nia dobry, tak jak kiedys jako dzieciak - dazenie do perfekcji, szkoda tylko ze kosztem tego, co zawsze bylo moim marzeniem i jest dla mnie najwazniejsze. Sam wciaz nie potrafie zrozumiec, jak moglem wsiaknac i uzaleznic sie od takiej bzdury. Miewalem chwile slabosci w zyciu, ale zawsze(poza tym tragicznym w skutki wyjatkiem) sobie niezle z tym radzilem. To co pisalem, ze ponioslem porazke (zwlaszcza, ze tak naprawde moja wina w tej porazce bylo nadmierne zaufanie nieodpowiedzialnemu bratu) i ucieklem w swiat wirtualny, jest tylko teoria, to moze ale wcale nie musi byc jkaas przyczyna mego wsiakniecia w te gre. Rownie mocna, jesli nie bardziej prawdopodobna teoria o przyczynach wciagniecia sie jest fakt, iz jak cos robie, oddaje sie temu - chce to zrobic najlepiej jak potrafie.


Pavel, ależ Ty wciąż masz pijane myślenie. :-? Pijane = uzależnieniowe, od czegokolwiek, wstaw dowolność. To co robisz to jest klasyczna racjonalizacja. Alkoholik w takich przypadkach mówi, że nie jest alkoholikiem, bo nie leży pijany pod barem, i w ogóle kontroluje swoje picie. Ale schemat dotyczy każdego nałogu.
I teraz uważaj - NIKT, absolutnie nikt, nie planuje wpaść w uzależnienie, to się dzieje poza świadomością człowieka. Bywa, że człowiek budzi się, jak wokół ma już tylko ruiny i zgliszcza. Podziękuj żonie, że Cię trochę obudziła, i wykorzystaj to. Bo do całkowitego obudzenia jeszcze trochę pracy przed sobą masz.
Pavel napisał/a:
Myslalem dzis o sprzeciwie i cofnieciu zgody na wyprowadzke, ale czuje ze to by ja mocno zdenerwowalo. Ja rowniez nie wierze, ze cos sie w tym czasie mocno zmieni, mam jednak nadzieje zezona nieco ochlonie. Nie chce z nia walczyc, zwlaszcza teraz. A po 2 tygodniach wroce, cokolwiekby sie nie dzialo, i czegokolwiek by nie powiedziala. Wyniose sie tylko w przypadku, gdyby szkodzilo to mocno dzieciom (ewentualne klotnie, chociaz ja sie klocic nie zamierzam), ale mam nadzieje, ze zona nie bedzie taka egoistka.
Jesli zas chodzi o aspekt prawny - wiem, ze nigdy nic nie wiadomo, ale jesli zona posunela by sie do czegos takiego, oznaczaloby to walke na noze. Ja zas, takowej prowadzil nie bede. Nie jestem tego typu czlowiekiem.

Czytasz forum? Wyciągasz wnioski z historii innych ludzi? Czytasz coś o tym jak funkcjonuje kobieta? czego oczekuje od mężczyzny? weryfikujesz to ze swoją postawą?
Pavel napisał/a:
Tesknie od dawna za byciem czescia wspolnoty, wiem tez ze nie praktykujac odsunalem sie mocno od Stworcy, nie potrafie tylko sie przelamac, by w imie tej tesknoty zawierac takie kompromisy.

O jakich kompromisach mówisz?
Tęsknisz? Tu: http://www.krlradio.com/co-gdzie-i-kiedy/548-sycha będziesz miał wkrótce Sychar u siebie w UK. Skorzystasz?
 
     
diola
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 07:49   

Pavel napisał/a:


Przestala mnie kochac - moje chore zaangazowanie w gre przez ponad 2 lata, oraz wynikajace z tego zaniedbywanie jej i jej potrzeb spowodowaly, iz nie wierzy, ze mnie znow pokocha. A w malzenstwie, tylko ze wzgledu na dzieci nie chce tkwic



Paveł,
przeczytaj jeszcze raz co napisałeś. Tu nie chodzi o dwa tygodnie.
Otrząśnij się i zajmij chociaż dziećmi na ten czas.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 08:27   

Ja wiem, ze jej uczucia w te 2 tygodnie sie nie zmienia. Ja mam nadzieje, ze zona ochłonie na tyle, abysmy mogli zyc pod jednym dachem "obok" siebie na poczatek. Jesli dzis jej powiem ze jednak sie wieczorem nie wyniosę, czuje ze zwiększę tylko jej wrogość wobec siebie. Z sytuacji, w ktorej zastanawia sie nad proba spróbowania ze wzgledu na dzieci, moze dojsc do takiej gdy sie uprze i za wszelka cene bedzie chciala to definitywnie zakończyć. Znam ja na tyle, ze wiem, ze pownienem to zakladac. A tego sie zwyczajnie boje. Bo ona ma juz wszystkiego dosc, nie radzi sobie z tym duzo bardziej niz ja, ucieka ode mnie, od wszystkiego.
Nie bagatelizuje wyprowadzki, decyzja nie przyszla mi latwo. Wiem ze one na tym ucierpią, mimo ze sa malutkie. Wiem tez, ze zona nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji wyprowadzki nawet na te 2 tygodnie. I tego zmienic nie jestem w stanie, bo z nia sie nie da teraz rozmawiać. Racjonalność nie istnieje w tym momencie. Lepiej z nia otwarcie walczyc?
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 08:52   

Pavel napisał/a:
Lepiej z nia otwarcie walczyc?


Otwarcie - to masz obowiązek żyć w prawdzie o sobie.

Czy uczestniczysz w terapii?
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 09:18   

Nirwanna napisał/a:
Pavel napisał/a:
Nie jest potrzebny mi lekarz aby wytrwac w postanowieniu porzucenia gry. Nie zrobilem tego tylko bojac sie rozpadu malzenstwa. Zrozumialem bowiem jak wiele mnie omijalo, jak kretynskie jest spedzanie czasu w taki sposob, oraz jaka cene place za szczeniackie uzaleznienie. Innych nalogow zastepczych nie rozwazam- alkoholikiem nie mam szans zostac - nie lubie byc pijany i nigdy nie pije majac problemy, mam nauczke z domu rodzinnego czym jest alkoholizm. Narkotykow zas rowniez nie biore, nawet okazyjnie. Problem byl taki, ze sciagnalem te gre z nudow w pracy, gra niestety zas byla z takich ktore nigdy sie nie koncza. Ja zas najwyrazniej wbilem sobie do pustej glowy ze musze (???) byc w nia dobry, tak jak kiedys jako dzieciak - dazenie do perfekcji, szkoda tylko ze kosztem tego, co zawsze bylo moim marzeniem i jest dla mnie najwazniejsze. Sam wciaz nie potrafie zrozumiec, jak moglem wsiaknac i uzaleznic sie od takiej bzdury. Miewalem chwile slabosci w zyciu, ale zawsze(poza tym tragicznym w skutki wyjatkiem) sobie niezle z tym radzilem. To co pisalem, ze ponioslem porazke (zwlaszcza, ze tak naprawde moja wina w tej porazce bylo nadmierne zaufanie
nieodpowiedzialnemu bratu) i ucieklem w swiat wirtualny, jest tylko teoria, to moze ale wcale nie musi byc jkaas przyczyna mego wsiakniecia w te gre. Rownie mocna, jesli nie bardziej prawdopodobna teoria o przyczynach wciagniecia sie jest fakt, iz jak cos robie, oddaje sie temu - chce to zrobic najlepiej jak potrafie.


Pavel, ależ Ty wciąż masz pijane myślenie. :-? Pijane = uzależnieniowe, od czegokolwiek, wstaw dowolność. To co robisz to jest klasyczna racjonalizacja. Alkoholik w takich przypadkach mówi, że nie jest alkoholikiem, bo nie leży pijany pod barem, i w ogóle kontroluje swoje picie. Ale schemat dotyczy każdego nałogu.
I teraz uważaj - NIKT, absolutnie nikt, nie planuje wpaść w uzależnienie, to się dzieje poza świadomością człowieka. Bywa, że człowiek budzi się, jak wokół ma już tylko ruiny i zgliszcza. Podziękuj żonie, że Cię trochę obudziła, i wykorzystaj to. Bo do całkowitego obudzenia jeszcze trochę pracy przed sobą masz.
Pavel napisał/a:
Myslalem dzis o sprzeciwie i cofnieciu zgody na wyprowadzke, ale czuje ze to by ja mocno zdenerwowalo. Ja rowniez nie wierze, ze cos sie w tym czasie mocno zmieni, mam jednak nadzieje zezona nieco ochlonie. Nie chce z nia walczyc, zwlaszcza teraz. A po 2 tygodniach wroce, cokolwiekby sie nie dzialo, i czegokolwiek by nie powiedziala. Wyniose sie tylko w przypadku, gdyby szkodzilo to mocno dzieciom (ewentualne klotnie, chociaz ja sie klocic nie zamierzam), ale mam nadzieje, ze zona nie bedzie taka egoistka.
Jesli zas chodzi o aspekt prawny - wiem, ze nigdy nic nie wiadomo, ale jesli zona posunela by sie do czegos takiego, oznaczaloby to walke na noze. Ja zas, takowej prowadzil nie bede. Nie jestem tego typu czlowiekiem.

Czytasz forum? Wyciągasz wnioski z historii innych ludzi? Czytasz coś o tym jak funkcjonuje kobieta? czego oczekuje od mężczyzny? weryfikujesz to ze swoją postawą?
Pavel napisał/a:
Tesknie od dawna za byciem czescia wspolnoty, wiem tez ze nie praktykujac odsunalem sie mocno od Stworcy, nie potrafie tylko sie przelamac, by w imie tej tesknoty zawierac takie kompromisy.

O jakich kompromisach mówisz?
Tęsknisz? Tu: http://www.krlradio.com/co-gdzie-i-kiedy/548-sycha będziesz miał wkrótce Sychar u siebie w UK. Skorzystasz?


Nie bagatelizuje tego nalogu. Nie bez przyczyny moje małżeństwo jest w takim miejscu, mimo wielu sygnałów wysyłanych przez zone. Na poczatek musze sobie poradzic z tym sam - powody: chocby finansowe. Jesli nie bede dawal rady sam, wtedy zdecyduje sie na pomoc z zewnatrz.
Przeczytalem wiekszosc tematów na forum. Wyciągam wnioski, na ile potrafie. Wiem ze 2 tygodnie to nic, jedyne na co mam nadzieje (nikła), to na to, ze bedziemy mogli współistnieć w jednym domu, czekając az zona mi wybaczy i zechce sprobowac zaczac wszystko od nowa. Cofnięcie zgody na wyprowadzkę wg mojej oceny wprowadziłoby tylko dodatkowe zle emocje. Bo zona nie mysli racjonalnie, tego jestem pewien. Wiem, ze ta decyzja nie jest dobra - dla dzieci, małżeństwa, dla mnie, ale nie chce aby ona to teraz zakończyła. Poza tym - coz bede mogl zrobic, gdy zechce abym sie wyprowadził na stale? Zaprzeć sie i zyc z nia pod jednym dachem wbrew jej woli? Moze to przynieść cos dobrego?

Dziekuje za link, jestem zainteresowany ogniskiem. Kompromisy - kościół stworzyli ludzie, wiele rzeczy mi sie w nim nie podoba. moglbym rozmawiać o tym godzinami. Tyle ze to chyba nie jest odpowiednie miejsce na takie dyskusje. Tak czy owak - na chwile obecna jestem zdecydowany, aby zaczac znowu chodzic na msze - bo od dawna docierało do mnie, ze nie szukając kontaktu z Bogiem w taki sposob, nie robie nic, ciagle sie oddałam od Boga. A to nie pomaga w codziennym zyciu i pracy nad soba.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 09:19   

Pavel napisał/a:
Moje deklaracje, przyznanie sie do winy nie dosc ze jej nie ucieszyly, a wrecz bardziej rozdraznily, spowodowaly jeszcze wieksza niechec. Poza tym nie wierzy w to ze zmiany beda na stale, i co najwazniejsze - juz nie jest kochajaca zona - z jej slow oraz zachowania wiem, ze mnie juz nie kocha, czuje wrogosc, niechec i zmeczenie moja osoba

burzysz jej postrzeganie Ciebie.
Miała już wszystko poukładane.
Ty - niedobry, egoistyczny, niepomagający.
Słowem winny.

Teraz, Twoja postawa miałaby zmusić ją do zmiany postrzegania, oceny Twojej osoby ?
Po pierwsze, człowiek jest z natury niechętny zmianom - w tym przypadku zmianie ugruntowanego sposobu oceniania Ciebie,
po drugie, nie wierzy ze deklaracje się spełnią,
po trzecie, łatwiej dostrzega w innych złe niż dobre.

Pavel napisał/a:
Lepiej z nia otwarcie walczyc?

tam gdzie się walczy tam są zwycięzcy i pokonani.
W małżeństwie nie ma miejsca na takie rozdanie.

Masz prawo do obrony, postawienia swoich granic, ale nie atakując, wkraczając na "teren" żony, przekraczając jej granice.

Negocjowałeś z zoną te 2 tygodnie wyprowadzki ?
W jaki sposób zabezpieczyłeś się, ze po 2 tygodniach będziesz mógł powrócić ?
Czy rozmawialiście o terapii ?

Pavel napisał/a:
Tesknie od dawna za byciem czescia wspolnoty, wiem tez ze nie praktykujac odsunalem sie mocno od Stworcy, nie potrafie tylko sie przelamac, by w imie tej tesknoty zawierac takie kompromisy. Wiem, ze z jednej strony wyszloby mi to na dobre,z drugiej strony - chcialbym byc czascia wspolnoty takiej, jaka byli pierwsi chrzescijanie np. w "Szacie"

To w czym problem ?

Dobrymi chęciami, wiesz co jest wybrukowane.
Zacznij pracę nad sobą, możesz zmieniać siebie nie innych ludzi.
Z czasem Twój przykład, będzie dostrzegany przez innych w tym przez żonę.
 
     
Obudzony
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 09:44   

Pawle wyprowadzka to najgłupsze rzecz jakąbyś mógł zrobić.

To nie gra tu reset nic nie pomoże. Może przyspieszyć proces końca... twojego końca. Uwierz mi stary bo choć myślałem ze dużo wiem o żonie to codziennie dowiaduje się coraz więcej.

Dwa tygodnie dla mnie teraz to jak dwa lata. Każda minuta jest ważna a ty chcesz zrobić sobie wolne aby odpoczeła. Nie bądź taki dobry a skup się na dzieciach na żonie. Co z tego ze jest wściekła. A moja nie była wściekła. Nie raz nie dwa myślałem o wyprowadzce. Najpierw swojej potem jej. Bo już miałem jej dosyć. Bylo mi tak źle z nią bylo. Co nie robiłem to bylo źle. Jakbym się nie starał to byłem gorszy.

Jeszcze raz Ci mowie zapomnij o przeprowadzce. Jak chcesz to pocałuj dzieci i POWIEDZ im w oczy nie dałem rady poddaje się.

Pawle ja walczę cały czas. Co jakiś czas dostaje tak potężny cios w serce. Tak potężny że czasami zastanawiam się jak ja to mogę znosić. Ale uwierz mi ze warto trwać i czekać. Warto poznawać problem i warto go rozwiązać. Na dzień dzisiejszy zona staje się moim partnerem. Zaczyna mi ufac zwierzac sie. Moje relacje z dziećmi są teraz tak mocne jak nigdy dotąd.

Pawle jeszcze jedno. Znajdź problem bo granie to chyba nie wszystko. Wierz mi ze ktoś kto kochał cie kto chciał związać się z tobą na całe życie nie może poprostu tak powiedzieć kończę. Wydaje ci się ze ja mam gorzej ze nasze historie różnią się od siebie. Wiedz ze mylisz się. Liczy się efekt a nasz jest taki ze nasze panie uciekły od nas bo.... no właśnie bo co? Pawle ja prawie wiem a Ty?

Pracuj nad sobą nie daj się. Nikt cię bardziej nie zniszczy jak ty sam. Jak Ci mówi jedna osoba o czymś to warto się zastanowić ale jak mówi to już piąta to nie bądź tak uparty ale zaufaj tym co dłużej siedzą w tym temacie od Ciebie czy odemnie.
 
     
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 10:07   

Pawle, ja również uważam ze wyprowadzka to najgorsza rzecz jaką możesz zrobić.
To nic,że zona tak chce.
To nic ze będzie się wściekać...
Ty bądź na miejscu, trwaj...pokaż, że chcesz naprawiać, a nie uciekać, bo....właśnie bo co??

A dzieci? Już nawet nie chce mi się pisać co przeżyją dzieci.
Jak będą miały ci znowu zaufać? Pojawiasz się i znikasz.....
Chcesz zafundować in weekendowego ojca i ściemniać ze pracujesz.....?????? Myślisz ze to łykną??

Ja, w czasie swojego kryzysu, chciałam żeby mąż zniknął. Tak wkurzało mnie jego zachowanie. Gdyby to zrobił, a chciał wielokrotnie, już nie bylibyśmy razem. I wiem, że wystarczyłoby tylko jedno moje słowo:idź....
Pękła by ta wątła nitka, która nas łączyła. I już nie bylibyśmy rodziną, bo każdy z nas układałby sobie życie na nowo. Sam.

Teraz wiem, ze nic nie robi się w emocjach. Wtedy to tylko Bóg( bo cóż/któż inny) mnie powstrzymywał od wypowiedzenia słów wynoś się w końcu!!!
Wtedy myślałam ,że mąż chce, a boi się.
Teraz wiem, że kocha i dlatego ciągle trwał.

Czy Ty kochasz???
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-12, 10:28   

Paweł

W takich chwilach jak u Ciebie, przebywanie na siłę razem to kumulowanie niechęci.
Zamiast się wyprowadzać zajmij się więcej dziećmi, a żonie zaproponuj aby wychodziła gdzieś z domu (byle nie z kolegą pocieszycielem :mrgreen: ).
Kino, ploty z koleżankami, wypad na koncert, wystawę....
Jeśli dzieci małe to nie wierzę, że z zadowoleniem nie przyjmie takiej oferty.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8