Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Straciłam wszystko
Autor Wiadomość
Nowalijk
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-21, 15:08   

Witaj Jasiu. Również zdradziłam męża i on nie akceptuje tej sytuacji. Nie chwyta mnie za rękę, nie przytula. My co prawda obecnie już rozmawiamy na błahe tematy, próbujemy na nowo nawiązać nić porozumienia, ale jednocześnie powiedział mi kilka dni temu że mi nie wybaczył i nie wie czy wybaczy. Tak bardzo mi ufał i jak mi ma znów zaufać.... Sam jest zły na siebie że czuje w stosunku do mnie złość.

Jednak we mnie nastąpiła przemiana. Zaczęłam od paru dni akceptować to że mi nie wybacza i być może nie wybaczy, przyjmuję to. Zrozumiałam że nie jesteśmy razem (sam użył słów kilka dni temu: wbij sobie do łba) , tylko mieszkamy razem, tak naprawdę on powinien mi być wdzięczny że nadal akceptuję wspólne mieszkanie razem mimo braku ciepła, bliskości, dla dobra dziecka.

Nie wiem jak się zachowam gdy mi wybaczy. Obecnie żyję dniem dzisiejszym , tu i teraz, mieszkam z mężem w mieszkaniu, ale w pewnym sensie jestem przez niego pozostawiona. I jestem z tym pogodzona, najważniejsze jest zdrowie, a tyle innych spraw jest również ważnych, niekoniecznie MÓJ MĄŻ-pępek świata. Ważne by dziecko miało uprane, uprasowane, obiad by był na stole, ciepłe buty na zimę itp. Wten spósób żyję dniem dzisiejszym
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-21, 15:28   

"Jego myślenia nie zmienię." Powtórz to sobie na głos. Nie wejdziesz do jego głowy i nie poprzestawiasz przekładni i dźwigni tak by było miło jeżeli sam nie zechce tego zrobić.
"Nie ma już dla nas ratunku. To zbyt skomplikowane." - witaj stary, kosmaty znajomku :) Mógłbyś zmienić płytę i czasem wykazać się oryginalnością. A, wybacz, nie masz w sobie iskry twórczej i nie potrafisz nic nowego kreować. Stare podszepty i tak wystarczają, co? :) A teraz do Jasi. Nie słuchaj tych podszeptów. Ani tych, że jesteś do niczego. Ani tych podszeptów, że Twój mąż, albo dzieci są do niczego. To jest atak na Twoją rodzinę i jak w to uwierzysz oddasz bliskim wet za wet. Swoją postawą spokojnej kobiety (nie potulnej, a spokojnej i stałej jak skały w burzy) możesz rozbrajać i zaskakiwać. To jest dobra walka i będzie ona odbywała się w Tobie. Ale nie dasz rady sama tego zrobić, bo to ponad ludzkie siły. Jest za to ktoś, kto chętnie Ci pomoże ale tak szanuje Twoją wolną wolę, że nigdy nie wejdzie bez zaproszenia. Wtedy będąc otoczona krzykiem i złorzeczeniami będziesz jakby obok, bez negatywnych emocji w sobie. Może nawet uśmiechniesz się z czułością (lepiej w sobie, bo na zewnątrz zinterpretuje to jako złośliwość), bo zobaczysz jak mężowi śmiesznie w gniewie faluje na czole kosmyk włosów.
Takiego spokoju i takiej miłości Ci życzę.
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-21, 17:10   

Nowalijko, bardzo Ci współczuję. Wiem, jak boli ta wszechobecna obojętność męża. Jak bolą słowa "nie uda się", "nie wierzę ci już", "nie mam sił", "nie chce mi się", "to nie ma sensu". Do mojego męża nic nie dociera. Jest zamknięty w sobie, w swoim bólu, rzeczywistość spostrzega poprzez pryzmat emocji i uczuć, jakimi mnie obecnie darzy - a są to złość, żal, rozczarowanie, ból...
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-21, 17:22   

Masz rację Rubin. Czasem nachodzą mnie ciemne myśli, zniechęcenie. Szybko wtedy zaczynam się modlić. Jak już wcześniej pisałam, zaprosiłam Pana Jezusa do mojego życia, oddałam w Jego ręce moje małżeństwo. Zamówiłam również wieczyste msze w intencji mojego męża. Modlę się do św. Rity. Ufam Panu. Mimo to robię same głupstwa, zamiast spokojnej kobiety stałam się histeryczką, płaczką. Jestem totalnie rozwalona. Kiedy zaczynam się boksować z myślami typu wszystko rozwaliłaś, wszystko, o czym marzyłaś; miałaś męża, dzieci, dom, ogródek, psa - wszytko i to roz.... po co ci to było, czego ci brakowało?! Teraz nie masz niczego, stąpasz po zgliszczach rodziny, która mogłaby nie cierpieć w tej chwili, gdyby nie twoja słabość!!! Wtedy ogarnia mnie taka wściekłość na siebie, że najchętniej dokopałabym sobie, zasądziła najsurowszą karę.
A mój mąż twierdzi, że teraz gram, że znów mu to zrobię, że zależy mi na jego pieniądzach, że go nie kocham, że on mnie nie kocha.
Przeprosiłam, uznałam swoje winy, nawróciłam się, co jeszcze mogę zrobić, by nie stracić rodziny?
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-22, 11:03   

To już koniec. Straciłam nadzieję. Nie wiem, czy to są podszepty złego, ale ja już więcej nie mogę zrobić nic. Mojego męża nie obchodzi nic oprócz własnego ego. Nigdy nie byłam dla niego ważna, teraz tym bardziej. Moje uczucia, moje potrzeby, moje starania w ogóle się nie liczą. Nie pozwolę się dłużej tak traktować. Będę czekać i się modlić. Już nie będę rozmawiać, przekonywać, udowadniać. Mój mąż sam musi zrozumieć, co dla niego jest najważniejsze. Dość mam tego odbijania piłki. Ja cały czas zajmuje się dziećmi, domem, pracuję zawodowo. On przyjeżdża jedynie na weekendy, a wymaga, żebym po równo łożyła na rodzinę. Nie ważne, ze mniej zarabiam, nie ważne, że wszystkie obowiązki są na mojej głowie, że jego wciąż nie ma. Poddaję się. To jest walka z wiatrakami. Tak było od zawsze. Różnica jest taka, że teraz nie ucieknę w ramiona innego mężczyzny, tylko zajmę się sobą, będę pracować nad sobą, myślę o 12 krokach, ale formie internetowej. Cóż więcej mogę zrobić?

Przyszedł czas, aby zaakceptować moją sytuację. Już nie będę się o wszystko obwiniać. Spełniłam wszystkie warunki: przyznałam winę, za wszystko, co było złe w naszym całym małżeństwie przeprosiłam, bardzo żałuję tego, co zrobiłam, staram się zadośćuczynić. Mój mąż się zaprogramował i nie widzi niczego oprócz swojej zranionej dumy. Może kiedyś otworzy oczy, ale coraz częściej w to wątpię.

Niedługo moi teście obchodzą rocznicę ślubu, okrągłą, wyprawiają małą uroczystość w restauracji, nie zostałam zaproszona. Mąż twierdzi, że to ja się wykreśliłam z jego rodziny, a oni nie będą za nikim biegać. Szwagierka nie pozwoliła, żeby jej córka przyjechała do naszego domu, bo nie będą udawać rodziny. W ich oczach nie jestem już żoną, jestem kimś zupełnie obcym. Mój mąż i jego rodzina kierują się metodą "oko za oko..."

Jestem bezsilna.
 
     
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-22, 14:14   

Jasiu to chyba dobrze ,że zaczynasz proces akceptacji w tak trudnej sytuacji. Wiem po ludzku to wydaje się bardzo głupie , dla niektórych śmieszne , naiwne . Z mojej perspektywy (nieco innej niż Twoja ale też przecież "kryzysowej" ) właśnie taka postawa dała mi spokój i niemal codzienna msza święta . To zajęcie się sobą i "pokochanie " siebie żeby nie szukać w oczach męża tego czego na dany moment tam nie ma , to pozwala mi odczuwać radość i chce mi się tańczyć i śpiewać. To trudne , dalej trudne są słowa "niech mi się stanie według słowa Twego" , są sprawy których kurczowo się trzymam , których nie potrafię ,nie chcę oddać całkowicie Bogu . To są lęki gdzieś głęboko schowane i też czekam na 12 kroków internetowo bo stacjonarnie nie dam rady. Codzienność i sprawy materialne też postaraj się zawierzyć Bogu, dziwne jak przestałam gonić , zamartwiać się jakoś "samo" przychodzi , jakoś się wyjaśnia, układa . Czytanie nowych wątków i dyskusji też daje dużo do myślenia, czasem chciałabym się odezwać , napisać a już ktoś mnie ubiegnie , ktoś wyjaśni to co dla mnie niezrozumiałe. Dziękuje Bogu ,że pozwolił mi tu trafić , że dał mi ten kryzys. To i dla Ciebie przyjdzie i wierzę mocno ,że codzienność się poukłada . Jeszcze polecę Ci konferencję Michała Piekary "zranione serca nie potrafią kochać " i ojca Szustaka oczywiście.
A na dziś a właściwie na wczoraj piękny komentarz do ewangelii http://marekcssr.blog.deo...8/21/caly-cala/
Jestem z modlitwą.
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-23, 09:52   

Słonko, jesteś promykiem w moim życiu:) I po raz kolejny Bóg do mnie przemówił. Poleciłaś mi komentarz do ewangelii, zaznaczyłaś na piątek:) Kochana, w piątek minął miesiąc od śmierci mojego ukochanego Taty, pojechałam do Lichenia na mszę i tak usłyszałam właśnie ten fragment ewangelii, a potem kazanie, które wzruszyło mnie do głębi. Ksiądz mówił właśnie o miłości, o miłości Boga do człowieka i o miłości człowieka do człowieka. Zadał ważne dla mnie pytanie, jak mam kochać bliźniego, skoro siebie nie szanuję, skoro się wyzywam, skoro sobie wciąż wyrzucam? Słonko najpierw muszę nauczyć się kochać siebie. Dziękuję, za Twoje słowa, dziękuję, że dzielisz się swoimi przeżyciami.
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-23, 09:56   

Ostatnio wciąż śnią mi się teściowa i szwagierka. Wiem, jak bardzo mnie nienawidzą i bardzo mnie to boli. Zbieram się w sobie, by pojechać do teściowej i ją przeprosić. Bardzo szanuję mamę męża. Tęsknię za ich domem, nie byłam u nich od ponad roku. Tęsknię za mężem, chociaż jest obok. Tęsknie za moim małżeństwem.
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-30, 11:19   

Kochani, pomóżcie...
Za tydzień w niedzielę moi teście świętują okrągłą rocznicę ślubu. Wystawiają uroczysty obiad w restauracji, ja nie zostałam zaproszona... mąż tłumaczył ich zachowanie, że sama wykreśliłam się z jego rodziny...
Jest mi przykro, ale chciałabym, żeby wiedzieli, że zależy mi na nich. Pomyślałam, że wyślę im kartkę z życzeniami. Proszę, podpowiedzcie, co napisać, by nie odebrali tego źle?
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-31, 01:16   

Jasia, na ostatnie pytanie, które zadałaś nie znajdziesz tu odpowiedzi, bo ją znają tylko Twoi teściowie i za nią stoi ich historia i życie ich syna. Może być tak, że czegokolwiek nie napiszesz będzie to odebrane źle lub w ogóle nie będzie czytane. Rozważanie, co zostanie przez nich źle odebrane a co nie, w sytuacji, gdy tylko chcesz złożyć życzenia, nie planujesz jakichś złośliwości czy ugrywania czegokolwiek, jest więc stratą dobrej energii, będziesz przeżywać, a efekt będzie jaki będzie. Jeżeli chcesz więc wysłać kartkę i chcesz tym tylko przedstawić swoje pozytywne do teściów nastawienie, to na tym się skup. Wybór jest duży, od prostych serdecznych życzeń do bardziej wyrafinowanych z cytatami, rysunkami, wspominkami. Jeżeli bym coś sama pisała do osób, które mnie nie zapraszają, a które szanuję, poprzestałabym na czymś bardzo prostym, eleganckim acz neutralnym. Może też wysłać kwiaty pocztą kwiatową z życzeniami.. A dzieci Wasze idą? Może razem z nimi przygotować życzenia i wspólnie się podpisać. Kupić jakiś ładny drobiazg i dać dzieciom. Albo powiedzieć, przekażcie dziadkom serdeczne życzenia ode mnie. Tu musisz rozważyć, bo to delikatna kwestia. Dzieci nie mogą uczestniczyć w konfliktach dorosłych ale mogą zobaczyć, że mama szanuje ich dziadków. Możesz też poprosić męża, by takie życzenia Rodzicom przekazał. A co on z tym zrobi..,
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-02, 18:57   

Miałem już zamknąć zakładkę, bo przeczytałem i nie wiem jak odpowiedzieć, ale ... pomyślałem, że jednak napiszę, że czytałem co piszesz, że jestem i że dobrze Ci życzę tak jak wielu, wielu tutaj. I nie martw się jak nikt nie odpisuje, my to tylko ludzie - często bezradni, albo wręcz zarozumiali "mądrościami", jak ja czasem ( :P ). Ale jest taki jeden On co jest wszechmocny i nigdy nie jest zarozumiały :)
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-03, 12:06   

Dziękuję Złamana! Dziękuję Rubinie! Dziękuję, że poświęciliście swój czas dla mnie. :)

Złamana,
masz rację:
złamana napisał/a:
Może być tak, że czegokolwiek nie napiszesz będzie to odebrane źle lub w ogóle nie będzie czytane. Rozważanie, co zostanie przez nich źle odebrane a co nie, w sytuacji, gdy tylko chcesz złożyć życzenia, nie planujesz jakichś złośliwości czy ugrywania czegokolwiek, jest więc stratą dobrej energii, będziesz przeżywać, a efekt będzie jaki będzie. Jeżeli chcesz więc wysłać kartkę i chcesz tym tylko przedstawić swoje pozytywne do teściów nastawienie, to na tym się skup.


Kupiłam kartkę i wysłałam dziś teściom życzenia. W niedzielę kupię kwiaty i poproszę starszą córkę, by je przekazała. Nie chcę być nachalna. Chciałabym jedynie zaznaczyć, że pamiętam...

Rubinie,
Twoje słowa sprawiają, że nie tracę nadziei. To dla mnie ważne, że nie jestem sama. Uczę się cierpliwości i pokory. Czasem się gubię...
Nie chciałabym pogorszyć mojej sytuacji z teściami. To są rodzice mojego męża, wiem, że oni chcą jak najlepiej dla swojego syna i choć nie zawsze rozumiem ich zachowania, to bardzo ich szanuję.

Wczoraj wysłałam teściowej sms z informacją, jak radzi sobie jej wnuczka w przedszkolu. Nie odpowiedziała mi. Nawet nie wiem, czy odczytała moją wiadomość. Z moim mężem też się nie kontaktowała. Czy zatem obojętne jest jej to, jak malutka funkcjonuje w przedszkola? Nie rozumiem.
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-15, 10:47   

Chcę Wam dzisiaj przytoczyć fragment książki. To nie są odkrywcze słowa, ale dodają mi otuchy.

"Uświadomienie sobie tego wszystkiego, co nam przyniesie całe wspólne życie we dwoje, przerasta nasze siły. To jakbyśmy na raz zobaczyli stertę jedzenia, które będziemy musieli zjeść do końca życia. To przeraża, a wręcz budzi obrzydzenie. I na zawsze pozbawia apetytu. Ale jeśli każdego dnia zjadamy tylko tyle, ile nam potrzeba, nie myśląc o tym, co będziemy musieli zjeść jutro i w kolejne dni naszego życia, wszystko staje się prostsze. Choć przecież, koniec końców, okaże się, że rzeczywiście pochłonęliśmy całą tę górę żywności".

Staram się pamietać, że życie składa się z następujących po sobie dni. Nie wybiegam w przyszlość, która mnie przygniata, nie rozpamietuję przeszłości.
Cieszę się każdym dobrze przeżytym dniem. Pełnym trudności, ale niepozbawionym radości. :)

Pozdrawiam Was, kochane Sycharki!
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-20, 12:08   

Już myślałam, że jestem na dobrej drodze do zrozumienia, pogodzenia się. Dziś stwierdzam, że zrobiłam kilka kroków do tyłu. I znów watpliwości, i znów ból, i znów emocje. Jak odbyć podwójną żałobę? Tęknię szalenie za moim tatą, jest coraz trudniej, nachodzą mnie obrazy z ostatnich chwil życia taty. Tęsknię za moim mężem, dla którego jestem nikim ważnym. To dla mnie za dużo.

Straciłam wszystko...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8