Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Straciłam wszystko
Autor Wiadomość
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-23, 09:01   

Kochana Jasiu przytulam. Niech Bóg przytula was do swojego serca, a dla taty otworzy bramy nieba. Jestem z modlitwą.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-23, 09:31   

Jasiu! Polecam Ci Msze św. wieczyste - można zamówić przez internet np u Werbistów albo w Kalwarii Zebrzydowskiej. Koszt malutki - 20 zł a codziennie aż do dnia zniszczenia kościoła w którym są odprawiane,osoby te są polecane Panu Bogu podczas zbiorowej Mszy św.

Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci.
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-25, 00:35   

Kochani, dziękuję za modlitwy, za słowa otuchy...

Nie mogę usnąć, dziś był pogrzeb taty. Nie potrafię ułożyć sobie tego wszystkiego w głowie. Straciłam najlepszego przyjaciela, jemu mogłam powiedzieć o wszystkim, on bardzo martwił się o mnie, tak bardzo chciał, żeby moje małżeństwo przetrwało. Słowa nie są w stanie wyrazić tego, co teraz czuję. Mój mąż wrócił z pracy wczoraj i do tej pory nie przytulił mnie ani razu. Boli, bardzo boli.
Powoli tracę nadzieję w uratowanie tego małżeństwa. Nas już nie ma. Nie jesteśmy nawet przyjaciółmi. Obcy ludzie mnie przytulali, składali wyrazy współczucia, a mój mąż nie potrafił... Kim ja dla niego jestem? Tak mi źle. Tak mi źle bez męża, bez taty.
Nie dam rady dalej tak żyć...
 
     
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-25, 09:30   

Jasiu choć wirtualnie przytulam i modlitwa obejmuje,
Miałam 20 lat jak odeszła moja mama, do dziś pamiętam ten straszny ból, bunt i złość na Boga, czułam,że nie dam rady a tu były trudne egzaminy przede mną, rodzina daleko Mimo mojego buntu i poczucia opuszczenia nie zostałam sama - pewnie słyszałaś o śladach na brzegu morza - mnie to ksiądz wtedy powiedział przy spowiedzi i tak było to Jezus mnie niósł tylko tak dałam się zaślepić bólowi , że tego nie widziałam, obecny mąż, a wtedy " chłopak " też nie stanął na wysokości zadania i też nie był mi taki wsparciem jak oczekiwałam, jakiego potrzebowałam ale Jezus był i jest
Będzie to trudny czas ale On jest i do niego się przytul, dasz radę i pomyśl czy twój tato chciałby dla Ciebie takiego cierpienia? Jaką on chciałby widzieć swoją ukochaną córkę? Pomyśl, że tam już nie cierpi ....

Pamiętam w modlitwie
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-26, 20:21   

Dziękuję Słonko za ciepłe słowa. Zamówiłam wieczyste Msze święte - dziękuję Mrówko za podpowiedź.

Proszę Jezusa, żeby mi pomógł, bo sama nie jestem w stanie znieść tego przeszywającego bólu. Kiedy Słonko poczułaś wsparcie Jezusa? Mnie się wydaje, że z dnia na dzień jest gorzej.
Mąż na każdym kroku pokazuje mi, ile dla niego znaczę. Dziś zabrał dziewczynki i pojechał do swojego taty na imieniny. Nie potrafię tego zrozumieć, nie potrafię sobie pomóc, najchętniej biegłabym przed siebie aż do utraty przytomności. Chciałabym uciec sama przed sobą, przed natlokiem myśli, które mnie przygniatają.

Dzisiaj wydaje mi się, że nie dam rady żyć. Mąż zupełnie obojętny na mnie. Sensem życia stała się walka o życie taty. A teraz? Pustka...
 
     
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-26, 23:15   

Jasiu około roku zajęło mi dojście do jako takiej formy po śmierci mamy, pamiętam, że długo nie mogłam w " Ojcze nasz"wypowiedzieć słów "bądź wola Twoja" to było bardzo trudne. Tak wielki miałam żal do Boga, mama miała 45 lat.... Zamawiałam mszę bo mama mi się śniło, dość często i różnie, przeważnie była " w drodze " ale raczej spokojna. W wakacje, jak byłam w domu to czasem wydawało mi się, że jest np.w kuchni,że wystarczy otworzyć drzwi i ją zobaczę. Na zewnątrz musiałam być "twarda" bo tata zrozpaczony, bo upośledzona siostra dla której to było chyba najgorsze, bo młodsza siostra tuż po maturze.... A chłopak tego nie rozumiał i on chciał żeby było jak wcześniej. Po którejś mszy mama przyśniła mi się znowu odchodziła radosna i to był piękny, uspokajający sen i od wtedy zaczął się mój proces godzinie się z tą stratą i mojego pojednania z Bogiem.
Tak sobie myślę, że teraz też przechodzę coś na kształt żałoby....
Płacz Jasiu masz do tego prawo, płacz. Jesteś na innym etapie, jesteś też za dzieci odpowiedzialna. Pomyśl,że tata będzie Cię mógł teraz inaczej wspierać. Wiem, że to nie to samo, że bardzo potrzebujesz żeby ktoś Cię przytulił. Czy Ty to powiedziałaś mężowi? Ze bardzo go potrzebujesz?
Oni są tacy inni w odczuwaniu.
Nie będę go tłumaczyć bo wasza sytuacja jest trudna, nie wiem jaki miał wcześniej stosunek do twojego taty ale może i dla niego jest to trudne.
Bóg z każdej sytuacji wprowadza dobro tylko tak strasznie trudno zawierzyć.
Jasiu jeszcze jedno jeśli ten ból tak bardzo Cie przytłacza, jeśli masz myśli samobójcze idź proszę do lekarza.Ty cierpisz więc pomyśl jak bardzo mogłyby cierpieć twoje dzieci i jak bardzo zmieniło by to ich życie, chyba nie na lepsze...
Jestem z modlitwą.
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-27, 18:27   

Jasiu i ja ciebie przytulam i pamiętam w modlitwie. Bardzo mi przykro że straciłaś tatę, bardzo ci współczuję.
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-27, 23:49   

Czytam forum, codziennie tu zaglądam. Tak mi przykro, że tyle osób cierpi z powodu zdrady... jaki to ogromny ból kogoś stracić...
Osoba, która rozwala rodzinę jest w amoku - to prawda; taka osoba nie myśli racjonalnie, nic do niej nie dociera, jak sobie coś postanowi, to nie ma odwrotu... wydaje się jej, że skoro jest jej tak źle, skoro była niedoceniana, nierozumiana, to należy się jej ktoś lepszy. Błąd! Wtedy nie widzi bólu, jaki sprawia, ważne, by ona już nie czuła się źle, nie szkodzi, że kosztem innych...

Tak wiele chciałabym naprawić. Póki żyję, mogę wiele. Nie chcę skupiać się na swoim cierpieniu, by nie zapomnieć o cierpieniu męża. Teraz jestem słaba, poturbowana, potrzebuję wsparcia męża - powiedziałam mu to wprost. Nie mogę jednak zapominać, że mężowi też nie jest łatwo. Nie ogarniam tego. Wszystko tak bardzo mnie irytuje, nie panuje nad emocjami, dzieciom się obrywa, bo wciąż chcą czegoś ode mnie, a ja czasem chcialabym pobyć sama ze sobą...w ciszy... wciąż widzę obrazy z ostatnich tygodni życia taty, widzę, jak umiera... mam sobie wiele do zarzucenia, moglam inaczej, lepiej pomóc tacie, lepiej spędzić z nim czas...

Życie jest takie krótkie, a ja zmarnowałam tyle czasu. Zawiodłam tyle osób.

Czasami trudno uwierzyć mi, że będę jeszcze szczęśliwa z moim mężem. Wiem dziś, że innego męża mieć nie będę. Jest tylko ten jedyny na zawsze...
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-28, 03:00   

Nie mogę spać. Tydzień temu o tej godzinie czuwałam przy tacie. Trzymałam go za rękę i odmawialam nowennę pompejańską. Staralam się zapamiętać jego twarz, by nigdy go nie zapomnieć, ale to już nie był mój tata... stracił świadomość, oddychał tak ciężko, a ja nie mogłam nic zrobić. Dziś mija tydzień jak umarł. Nie mogę spać i tak jest co noc...

Czasami nachodzą mnie myśli, że gdybym nie zraniła tak wielu osób, mój tata wciąż by żył. Czasem czuję się odpowiedzialna za jego śmierć...

Jak stanąć na nogi? Jak zmieniać siebie? Jak nie zatracić siebie w bólu, by nie zapomnieć, że mam dzieci, męża?
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-28, 08:11   

jasia33 napisał/a:
Jak stanąć na nogi? Jak zmieniać siebie? Jak nie zatracić siebie w bólu, by nie zapomnieć, że mam dzieci, męża?


Szukasz jakoś wsparcia by swoim bólem nie poranić osób najbliższych. To wielkie, moim zdaniem. Myślę, że mało kto tak by na to spojrzał. Stad napiszę ci co uslyszałam kiedyś - można rozpaczać po stracie, a można dziękować za dar bycia z tą osobą tyle lat. Być wdzięcznym, że twój tata tyle lat był z tobą, że dawał ci siebie, że miałaś w nim oparcie ...

Pomodlę się za ciebie, twoją rodzinę i tatę
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-21, 00:58   

Dawno się nie odzywałam, ale często tu zaglądałam. U mnie bardzo źle. Mąż dziś oświadczył, że chce się wyprowadzić. Powiedział, że nie umie być ze mną, że mi nie wierzy. Nie widzi mojej przemiany, skruchy. Nie wiem, co mam robić. Straciłam tatę, za chwilę mogę stracić męża. Nie potrafię tego udźwignąć. Próbowałam zająć się sobą, próbowałam modlitwy. Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić... Przyznałam się do błędu, przeprosiłam męża, dzieci. Mój mąż stwierdził, że już mu się nie chce. Co mi radzicie? Co robić?
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-21, 01:55   

Twój mąż ma wolną wolę. Łańcuchem go nie przykujesz, za nogę się go nie uczepisz. Możesz swoją postawą dawać świadectwo zmiany (co pewnie czynisz). To znacznie ważniejsze jak słowne zapewnienia. I trwać w swoim postanowieniu obojętnie co by się nie działo.

"Cokolwiek robisz pamiętaj o śmierci" - te słowa pomagają utrzymać w świadomości poczucie tymczasowości wszystkiego co teraz jest. To wszystko co Ciebie otacza i tak przeminie, a pozostaną z Tobą jedynie Twoje czyny i postawy. Męża nie będzie, ani dzieci nie będzie. Są z Tobą tylko na ten czas tutaj, w sumie krótki czas. Ta świadomość przynosi mi ulgę, pozwala się zdystansować i zachować spokój w sercu. Mam nadzieje, że przyniesie trochę ulgi i Tobie.
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-21, 08:27   

Kochana Jasiu czasem Pan wyprowadza nas na pustynię, zaufaj Mu w każdym czasie, wbrew swoich uczuć, On wie co robi. Może to jedyna droga do waszego pojednania. Wiem, że to bardzo trudny czas dla ciebie, bardzo ci współczuję, ale po każdej burzy wychodzi słońce, zapewniam cię, że jeśli tylko dasz się poprowadzić i u ciebie będzie kiedyś słonecznie. Trzymaj się Jezusa Kochana. Jestem z modlitwą.
 
     
jasia33
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-21, 10:28   

Dziękuję Wam za słowa otuchy. Wasze rady są bardzo cenne dla mnie, wszystko to prawda, o czym piszecie, ale jak wdrożyć takie myślenie w czyn, kiedy emocje szaleją. Dziś od rana wrzaski i to przy dzieciach. Mąż mówi przy dziewczynkach o moim kochanku, one tego słuchają, a on nie liczy się ze słowami. Ja też nie panuję nad sobą. Krzyczę i płaczę. Kłócimy się o pieniądze. Mąż jest nabuzowany złymi emocjami, one przysłaniają mu wszystko. On nigdy nie zauważy, że bardzo żałuję tego, co zrobiłam. On mnie nienawidzi. Nienawidzi mojej rodziny. Ja nie potrafię dobrze myśleć o jego siostrze, nie rozmawiam z teściami. Nie ma już dla nas ratunku. To zbyt skomplikowane. Tak bardzo mi przykro. Tak bardzo cierpię. Tak mocno boli...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8