Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy jest jeszcze co ratować?
Autor Wiadomość
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-26, 10:00   Czy jest jeszcze co ratować?

Witajcie,
Ostatnie miesiące były najgorszymi w moim życiu. Jestem załamany, nie widzę sensu życia i wiary, bo mimo iż się staram wszystko idzie w złą stronę.
Pół roku temu, żona przyznała się do romansu ze starszym mężczyzną. Na początku mocno umniejszyła wagę tego romansu, ale i tak wyszło na jaw, że była bardzo mocno zaangażowana, chciała aby on zostawił żonę i również chciała ode mnie odejść. To był długi romans. Bardzo mnie oszukała.
Żona od początku nie chciała wziąć odpowiedzialności za to co zrobiła. Twierdziła i cały czas twierdzi, że nie zrobiłaby tego, gdybym ja był inny. Po pierwszych burzliwych emocjach, zbliżyliśmy się do siebie i zaczęło nam się układać. We mnie jednak narastało poczucie niesprawiedliwości, że ona nie czuje się odpowiedzialna za to co zrobiła i że to ja bardziej zabiegam o nasz związek. Nie wytrzymałem tego i zacząłem żonie wypominać. To był początek końca. Zaczęliśmy się od siebie oddalać. Po jakimś czasie nakryłem moją żonę, że znowu spotyka się ze swoim kochankiem. Doszło do kłótni i żona powiedziała, że chce rozwodu. Zaprzeczała jednak, że jest z tamtym mężczyzną. Miała się wyprowadzić w ciągu kilku tygodni, ale tkwimy tak już od 3 miesięcy. Miałem już nadzieję, że może się rozmyśliła, ale ostatnio zaczęła interesować się wyposażeniem mieszkań, więc raczej przygotowuje się do odejścia. Dochodzą do mnie także informacje, że spotyka się nadal z tym człowiekiem.
Bardzo kocham moją żonę. Bardzo chciałbym ratować nasze małżeństwo, ale nie wiem co warto, a jeśli warto to jak?
Wykazać inicjatywę, czy raczej odpuścić i zostawić jej pole do działania? Próbowałem i jednego i drugiego - bez skutku.
Modlę się o nasze małżeństwo, ale tracę już wiarę.
Nie mogę pozbyć się nienawiści do tego człowieka, dlatego bardzo mnie boli, że moja żona, która jest moim największym skarbem, zostawia mnie dla tego człowieka. Poczucie porażki i ogromnej straty jest nie do zniesienia.
Co robić? Jak żyć? Po co żyć?
 
     
tpi7
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-26, 13:37   

Witaj,
Dobrze, że tu trafiłeś. Odpuść z awanturami. To tylko jeszcze bardziej ją od Ciebie oddali. Nic na siłę nie zrobisz. Wzmacniaj siebie. Inwestuj w wiarę, módl się o wiarę, o Ciebie i Was. Zajrzyj do naszych historii. W większości przechodziliśmy i przechodzimy to samo. Pokazuj że ją cały czas kochasz, ale nie proś ją o miłość. Stań się mocniejszym facetem, który okaże się atrakcyjniejszy dla żony i że jesteś w stanie bez niej żyć. Niech zobaczy co traci, a wady mają wszyscy i zacznie dostrzegać, że i kolejny nie jest taki święty. Motylki w brzuchu się kiedyś skończą. A kto wie może i na nowo zaczną się przy Tobie?
Nie rób tych błędów co ja, mimo tego że wiele osób z tego forum mi dawało rady. Byłem mądrzejszy i niecierpliwy. Liczyłem że poradzę sobie bez Boga. A moją idealną żonę zmienię jęczeniem i proszeniem aby się opamiętała i mnie kochała. Nic z tego! Też nie mam jeszcze silnej wiary. Ale mam tyle osób stąd przy sobie, obie nasze rodziny i wspólnoty, że wiara choć stopniowo, ale jednak rośnie. Siły się regenerują po "dołowych dniach", a ja wiem, że muszę wytrwać w swojej miłości do Boga, żony i dzieci oraz być wiernym w zgodzie ze swoim sumieniem a także wobec przysięgi, którą składałem Najwyższemu i najukochańszej. Bo jeśli potraktujesz to jak choroba u żony, to powinno Ci być lepiej to zrozumieć. Bo czy zostawił byś żonę po jakimś wypadku, sparaliżowaną, potrzebującej pomocy, choć nie rozumiejącej jej obecnego stanu? W końcu mamy być skałą nie tylko dla siebie, ale po sakramencie małżeństwa przede wszystkim swojej rodziny bez poważnych chwiejności emocjonalnych.
Napisz coś więcej o Was... Staż, dzieci, itp.

Polecam: http://sychar.org/modlitw...nie-malzenstwa/
nowenne pompejańską, codzienne błogosławieństwo dla żony i składanie przysięgi małżeńskiej.

Jestem modlitwą z Wami.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-26, 19:25   

Michale

Nasze życie ma chwile miłe i chwile ciężkie. Ty jesteś teraz w dołku swojego życia. Nie widzisz sensu życia, czujesz się oszukany. Rozumiem Ciebie. Też tak miałem. Żona po 24 lata małżeństwa związała się ze starszym mężczyzną. Zafascynowała się bogactwem, tym że ją zabierał na przejażdżki swoim samochodem, skakał wokół niej. Wiadomo po co. I jak to się skończyło? Dalej mieszka sama a kochanek zaprasza ją tylko wtedy, gdy ma na to ochotę. Miało być tak wspaniale, a jest tak samo, jak było. Może nawet gorzej. Co możesz zrobić? Zadbać o siebie. Spróbuj zająć się czymś, co oderwie Ci myśli od obecnej sytuacji. Mi najlepiej robiło skręcanie mebli. Inna sprawa, że nie udało mi się kilka identycznych rzeczy skręcić tak samo i w dodatku dobrze. W każdej coś pokręciłem. Bo ja byłem taki zakręcony. Potem próbowałem znieczulać się telewizją, potem książkami, spacerami. Nie miałem zbyt dużo czasu, bo zostałem z najmłodszym synem, ale powoli wracałem do dawnej formy. Zabrało mi to sporo czasu, ale mi się udało. Teraz wiem, że muszę jeszcze się "pomęczyć" na tym świecie, choćby dla moich dzieci. Zawsze znajdzie się jakiś powód. Zawsze będzie ktoś, komu można pomóc, który nas potrzebuje.
Walcz o siebie. Żonie pozwól chwilowo odejść. Ona obecnie nie myśli racjonalnie. Pewno Twoje słowa odbiera ze złością lub nienawiścią. Całą sobą jest z tamtym facetem. Daj jest czas. Niedługo sama się otrząśnie z tego. Czy wtedy do Ciebie wróci? Zależy od Ciebie. Jak się teraz będziesz zachowywał, w jakim stanie wtedy będziesz. Warto więc walczyć o siebie.

Spróbuj więcej pisać na naszym forum. Często takie pisanie bardzo pomaga. Wyrzucisz te złe myśli z siebie.

Ze złością staraj się walczyć, bo ona będzie najbardziej niszczyła Ciebie. Jest to trudne, ale spróbuj.

Poczytaj treści proponowane na naszym forum. Posłuchaj wykładów, rekolekcji czy kazań. Niektóre są bardzo pomocne.
Spróbuj odwiedzić nasze najbliższe ognisko. Spotkanie w realu pozwala poczuć tą więź, której pewno Ci teraz brakuje.

Pozdrawiam
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-26, 20:31   

Michale,

nie sugeruje się tutaj na tym forum by zajmować się osobą kochanka. Owszem gra on rolę drugoplanową, lecz jego udział w mojej opinii jest dość istotny.

Nie ma nic lepszego na etapie podejmowania decyzji o odejściu niż zdewaluowanie atrakcyjności kochanka, ukazanie jego jakże ludzkich, odartych z tajemniczej romantyczności zachowań.
Ów pan ma rodzinę i jest wobec niej nieuczciwy, zatem dobrze by było by jego żona została poinformowana na czym stoi. Co z tą informacją zrobi, to jej sprawa, ale ta wiedza jej się należy.

Nie mam na myśli działania które naznaczone jest pragnieniem zemsty czy czymś podobnym lecz sugeruję że taka informacja może zmienić obrót sprawy zupełnie nieoczekiwanie, na plus dla obu rodzin.
Raz, że w osobie żony kochanka możesz mieć mocnego sprzymierzeńca, wszak jej pewnie też zależy by nie rozbijać swojej rodziny.
Dwa, często bywa że nagle obnażony romans kochanka wymaga od niego jasnych i oczywistych deklaracji. W wielu przypadkach, przy udziale presji rodziny, powoduje to nagły wybór w postaci powrotu na łono rodziny, jako że romans od samego początku bywa planowany jako "działalność" poboczna, przy jednoczesnym kontynuowaniu życia rodzinnego, tzw. podwójne życie.

Piszesz, że żona chciała by kochanek zostawił swoją rodzinę, do tej pory tego nie zrobił ,zatem jakiś konkretny powód jest.
Dewaluacja intencji kochanka jest istotnym elementem tej "gry"...a poza tym zabiera obu stronom komfort pławienia się w romansie. Tak to widzę.
 
     
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-26, 21:43   

Dziękuje bardzo za komentarze. Miło wiedzieć, że kogoś interesuje moja historia i że ktoś miał podobne doświadczenia.
Małżeństwem jesteśmy od 15 lat. Mamy dwoje dzieci (14 i 9). Nie zawsze nam się układało. Było raz lepiej raz gorzej. Ślub wzięliśmy w bardzo młodym wieku. Bardzo się kochaliśmy, ale może brakowało dojrzałości. Ja też mam sobie dużo do zarzucenia. Nie byłem idealny. Dominowałem nad żoną. Zawsze musiało być tak jak to ja sobie wymyśliłem. Niestety taki mam charakter. Zaniedbywałem też pielęgnowanie naszego związku. Ciągła starania o utrzymanie rodziny mogły spowodować, że żona poczuła się zaniedbywana. Ale z drugiej strony nigdy nie musiała się martwić o materialną stronę naszego małżeństwa.
Co do wypowiedzi kenya. Żona nalegała na to aby ten mężczyzna zostawił żonę, ale to było dawno. Właśnie od niej dowiedziałem się prawdy. Tal jak napisałem, żona umniejszyła wagę tego romansu. Żona tego mężczyzny otworzyła mi oczy na całą sytuację i wyszło, że to był (jest) bardzo poważny romans. Oni są już po rozwodzie. Ten mężczyzna został teraz sam, dlatego tak zabiegała o moją żonę.
Przez jakiś czas układało nam się z zoną. Wydawało mi się, że damy sobie radę. Wiedziałem jednak, że żona się z nim kontaktuje. Prosiłem, aby zerwała z nim wszelkie kontakty. Powiedziała wówczas, że przesadzam, ale dzisiaj mogę powiedzieć, że przez te kontakty moja żona dokładała drewna do ogniska. Bo z tych kontaktów dzisiaj znów jest związek.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-26, 22:08   

Michał, w kwestii formalnej obrony małżeństwa :
- jeżeli żona kochanka byłaby skłonna być Twoim świadkiem w sądzie, miałbyś dowód na rozpad małżeństwa z winy żony.
W takim przypadku, rozwód nie zostanie orzeczony na wniosek żony, przy braku Twojej zgody.
 
     
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-27, 11:26   

Jeszcze raz dziękuje za wypowiedzi. Sprawiają one, że nie czuję się całkowicie osamotniony. A tak się czułem. Jakby cały świat był przeciwko mnie. Otoczenie mojej żony niestety wspiera ją w decyzji o odejściu ode mnie. A w najlepszym przypadku nie chcą si wtrącać w jej decyzję. Szczerze, to trochę mam o to żal.
Bardzo kocham moją żonę. Nawet teraz, gdy tak mnie krzywdzi, kocham ją ponad życie. Jestem przez to bardzo o nią zazdrosny. Nie potrafię się tego wyzbyć. Gdy jestem w pracy nie mogę przestać myśleć, co robi moja żona. Wiem, że będzie jeszcze gorzej, gdy się wyprowadzi. Nie wiem jak przeżyję gdy okaże się, że po odejściu ode mnie, moja żona będzie z nim szczęśliwa.
Jestem pełen obaw. Boję się też o dzieci. Że dla nich ten mężczyzna też będzie "atrakcyjniejszy" niż ja. Już to zauważam.
I bardzo boję się samotności.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-27, 11:35   

michal-wlkp napisał/a:
Otoczenie mojej żony niestety wspiera ją w decyzji o odejściu ode mnie. A w najlepszym przypadku nie chcą si wtrącać w jej decyzję.

Standard. Jakoś tak sie zdarza, że odchodzącego wspiera cała masa różnych ludzi. Najczęściej też już po przejściach. Mówią jak to będzie wspaniale, jak odchodzący zmieni sobie partnera na nowszy model. Pozostali najczęściej podkulają ogonek i nie chcą się wtrącać "do małżeństwa". Obłudnicy.
Podobnie było u mnie. Mnie nikt nie wspierał w decyzji pozostania. Żonę wiele rozwódek otoczyło szczelnym "kordonem sanitarnym". A pozostali nie chcieli zabrać głosu. Były to również osoby bardzo religijne a nawet jeden ksiądz, który argumentował to w ten sposób, że nie może teraz jej nic źle mówić, aby gdy jej romans się rozpadnie, miała odwagę do niego przyjść porozmawiać. :shock:
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-27, 18:59   

Właśnie dzisiaj dotarła do mnie informacja.
Zadzwoniła dawna koleżanka z Al-Anonu. Mojego męża po odejściu 3 kobiety koleżanki (jedna z pracy i 2 siostry z młodości) otoczyły pomocą. A przynajmnie ja o nich wiem, bo było ich więcej z pewnością. I koledzy się zachwycali nim. On deklarował, że podjął świadomą decyzję i odchodzi poszukać siebie. Więc dostał od nich wsparcie, głaski, pochwały (że miał odwagę, że odszedł sam i będzie długo sam, no bohater :lol: ). Mąz jednej z nich się zbuntował, więc siostra się mocniej zaangażowała. Rzekomo po koleżeńsku (ale samotna bidulka). I tak raczyła męża radami, wspierała przy przy obiadku. A on 4 miesiace po odejściu powiedział jej, że nie chciał jej skrzywdzić i kogoś ma. Ją zatkało, bo minutę wcześniej chciała mu powiedzieć, jak go podziwia,że jest sam i szuka siebie. On jeszcze dodał, że pewnie go znienawidzi za to. I pewnie sądzi, ze jest złym człowiekiem.
Kiedy mi o tym opowiadała, śmiałam się, że się dały wykorzystać. Pewnie nie one jedne, skoro chłopczyk grał na kilku frontach. :lol:
Teraz jest mi trochę przykro, ale jednocześnie czuję ulgę, że ja w tym chorym sposobie myślenia nie muszę uczestniczyć. Ona została z ręką w nocniku. No ma na co zasłużyła w końcu. A chłopczyk w try miga znalazł nie siebie, ale panienkę. No życie po prostu.
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-27, 22:58   

Michale dobrze że jesteś tutaj i że czujesz wsparcie. Będzie ci ono potrzebne, bo jak piszesz wokół twojej żony zbiera się armia twoich przeciwników. Współczuję, to bardzo przykre doświadczenie. Jeśli chcesz jeszcze bardziej sobie pomóc to zapraszam cię na wieczorne modlitwy skypowe i poniedziałkowe i środowe mitingi o 21.00 na skype. To naprawdę wzmacnia. Powierzam Was w modlitwie.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-28, 10:34   

Michale, dzieci wybierają osobę, przy której czują się bezpiecznie, która jest stabilna emocjonalnie, która je rozumie i troszczy się o nie. Takiego taty potrzebują twoje dzieci. Zabiegaj o te cechy w sobie. Ty nigdy nie przestaniesz być dla nich ojcem.. Nie martw się o to. Ważne , żebyś starał się być dobrym ojcem , a to już już od Ciebie zależy.
 
     
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-31, 21:16   

Stała się rzecz straszna. Jestem zdruzgotany.
W czwartek rozmawiałem z żoną. Wydawało mi się, że była to szczera rozmowa, bo z jej oczy popłynęły łzy. Powiedziała, że nie jest z tym człowiekiem. Jednak jak ją zapytałem, czy on coś dla niej znaczy to unikała odpowiedzi. Z łzami w oczach mówiła, że jej przykro, że jej przykro za to co zrobiła i za to że odchodząc zabiera dzieci. Powiedziała, że musi odejść, bo chciała zrobić to już dawno, zbierało się to w niej. I jak nie zrobi tego teraz to będzie żałować do końca życia. Powiedziałem jej, że rozumiem, ale żeby nie przekreślała całkowicie naszego małżeństwa. Powiedziała, że sama jeszcze nie wie czego chce i liczy się z tym, że jak się wyprowadzi to jej się nie powiedzie. Nie wykluczyła, że wróci.
Zaproponowałem jej wspólny wyjazd na pewną imprezę. Niezobowiązująco. Zarezerwowałam osobne pokoje w hotelu. chciałem tylko abyśmy wspólnie miło spędzili czas. Stanowczo odmówiła. Ta jej stanowczość była zastanawiająca. Dzisiaj już wiem, że chciała być lojalna wobec tego faceta.
Pojechałem z synem. Spędziliśmy super czas. Gdy wracaliśmy otrzymałem od niej smsa. Okazało się, że nie był on skierowany do mnie. Pisała, że rozmawiała ze mną i jest coś nie tak. Że pewnie rozmawiałem z ... (tutaj imię byłej żony tego gościa). Później przyszedł kolejny sms, że mama już wszystko wie (moja teściowa), a tata (mój teść cię lubi) i buziaczek. Później kolejny, że nasza córka pytała, czy w nowym mieszkaniu będziemy mieli duży telewizor i czy kupimy kota. I znów buziaczek. Byłem roztrzęsiony. akurat jechałem z synem na msze do kościoła. Zawróciłem, chciałem jechać do domu z nią to wyjaśnić, ale syn powiedział, żebyśmy jednak jechali do kościoła. Posłuchałem go.
Po mszy wyciszyłem się. Zapytałem syna czy zastawiał się nad możliwością pozostania ze mną. Powiedział, że wolałby mieszkać z mamą i siostrą.
Wróciliśmy do domu. Żona wiedziała, że się pomyliła. Była bardzo zmieszana. Wręcz wystraszona. Ja wchodząc nie poruszyłem tego tematu. Dałem, jej drobny prezent z wyjazdu i tyle. Zwyczajnie nie wiem o czym z nią rozmawiać. Wydawało mi się, że w miniony czwartek roztwarliśmy szczerze, a bardzo się zawiodłem.
Jestem załamany. Zdradzony, oszukany, poniżony, wykorzystany itp. Przykro mi, że teściowie wiedzieli o wszystkim. Jeszcze tydzień temu składałem im życzenia z okazji dnia matki/ojca. Moja żona kłamie jak nut. Ja robię co mogę aby byś dobrym ojcem i nic z tego. Żadne nie chce zostać ze mną. Ten facet to bardzo zły człowiek. Nie chcę aby wychowywał moje dzieci. Ale co mam zrobić?
Boże dlaczego tak mnie doświadczasz?
Bardzo boję się samotności.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-31, 21:31   

Michale

Ja miałem podobnie. Niby żona rozmawiała ze mną szczerze, ale to wszystko były zwykłe kłamstwa.
Jak Twoja żona jest zdecydowana odejść, to może dopiero trzęsienie ziemi by ją zatrzymała.

Zachowaj te SMSy. Mogą się przydać jako dowód w sprawie. Pamiętasz, że trudno dostać rozwód, gdy występuje o niego osoba winna rozpadowi małżeństwa?

A jeśli chodzi o dzieci, to wszystko jeszcze może się okazać, gdy Twoja żona spróbuje zamieszkać razem z nimi i tamtym facetem. Wtedy ich entuzjazm może się bardzo szybko skończyć.

Wiem, co przeżywasz i Ci współczuję.

Trzymaj się. Musisz być teraz silny. Dla dzieci.
 
     
michal-wlkp
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-31, 22:33   

Łudziłem się, że chce odejść, aby coś przemyśleć. Poukładać sobie w głowie. W sumie ja też tego potrzebuję.
Ale teraz wszystko jasne. Ona odchodzi z jego powodu. To z jego powodu ostatnio nam się nie układało. Ja robiłem co mogłem. Dziwiłem się, że nie ma żadnych efektów. Teraz już wiem dlaczego. To jest zły człowiek. Wykorzystał, że moja żona była rozdarta.
Obawiam się, że jak zamieszkają razem razem, to dzieci też do siebie przekona.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9