Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
nasze problemy....
Autor Wiadomość
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-22, 23:16   

aaaa..... nie potrafię z nim rozmawiać ....nie umiem przyjąć jakiejkolwiek krytyki bo słowa niby nie obraźliwe a powiedziane takim tonem jakbym była jakimś głupolem a może to moja nadinterpretacja ? no i " poradziłem sobie sam" .....
i trafiło moję wszystkie ciepłe uczucia i to, że był z dziećmi , że coś załatwił , sprzątnął .....
 
     
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 21:32   

Czy to źle , że mowie znajomym , że mamy kryzys ? Dzisiaj się znowu kolejnej wygadałam - bez jakichkolwiek szczegółów i nie nadaje na niego ale , że już nie wiem o co chodzi , że się nie odzywa , że tak dziwnie między nami ..... tych znajomych to już 5 koleżanek,które Grześka znają i jedna która tylko z opowiadań go zna , trzech znajomych księży , jego brat i moja siostra i niania ( bo dużo widzi a to mądra kobieta jest ) - a osób wiedzących o tym , że mnie zdradził przez 5 lat było 2 , teraz jeszcze księża no i w końcu siostra się domyśliła .
Tak się dzisiaj zastanowiłam , że szukam wsparcia ale też jakby " przygotowuje" bliskie osoby na to co może się złego wydarzyć. Może nie piwinnam nic nikomu mówić ? Trochę to tez mam takie uczucie , że chce żeby zobaczyli go w " gorszym" świetle bo on na zewnątrz to jest bardzo miły, dla wszystkich uprzejmy i ludzie go lubią . Dziwnie się z tym czuje a jednocześnie cos jakby mnie " zmuszało" , jest mi na tyle źle , że trudno mi nad tym zapanować. Nie robie tego , żeby one nadawały na niego bo to ucinam i nie wchodzę w szczegóły ale zastanawiam się czy czasem gdzieś podświadomie nie oczekuje ( może boje się tego ) ,że one "coś" wiedzą , że jest " coś" i ludzie o tym gadają za moimi plecami .
A tak w ogóle to beznadziejna Jestem tak mi się chce bliskości , że mu ją daje . Czuje się podle ( choć przynajmniej na kilka dni przestaje obsesyjnie myśleć o tym jak bardzo chce go poczuć ) , wymyśliłam ,ze jak nie zacznie do mnie mówić po imieniu to sexu nie będzie , wytrzymałam dwa tygodnie i kilka dni .... to takie strasznie trudnie jak śpimy w jednym łóżku a ciekawe jest to ze jeśli zdaży mi się usnąć przy córce to mąż przychodzi mnie obudzić ....
Wymyśliłam , że wezmę się nie za budowę nowego domu a za rozbudowe tego gdzie mieszkamy bo dzieci rosną i się ciasno zaczyna robić jeszcze z mężem nie rozmawiałam ale na dzień dzisiejszy inaczej tego nie widzę a lata lecą i coraz trudniej o kredyt .... Bardzo bym chciała żeby się w to zaangażował ale tata powiedział , że przepisze wszystko tylko na mnie więc wiem , że będzie problem. Dzieci dzisiaj u babci to może mu powiem co wymyśliłam. Pewnie znowu będzie , że sobie poradzę .....jako zarzut z jego strony .... on nic nie zrobił w kwestii zapewnienia rodzinie lokum , oglądał domy do kupienia ale do banku nie poszedł się zorientować jakie są szanse na kredyt a tym bardziej racjonalnie nie pomyślał na co nas stać w ogóle to my naprawdę unikaliśmy tego tematu ....
Jest sobota wieczór późny a on w pracy ....
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 21:46   

Słonko

Widzę, że wszystko "buzuje" w Tobie. Tyle różnych myśli. Czy to źle? Chyba nie. Po prostu starasz się wszystko sobie jakoś tam w głowie poukładać.
Słonko napisał/a:
Czy to źle , że mowie znajomym , że mamy kryzys ?

A kto to może wiedzieć lepiej, niż TY?
W takich kryzysach najczęściej działamy bardzo emocjonalnie. Szczególnie w fazie ostrej kryzysu. Robisz to, co Tobie pomaga. Mam tylko nadzieję, że później tego nie żałujesz. Jak pogodzisz się z sobą, to i (chyba) łatwiej będzie pogodzić się z rzeczywistością.
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że to co robiłem w emocjach, najczęściej było dla mnie dobre, chociaż kilka "wpadek" pewnie się zdarzyło. Niczego jednak specjalnie nie żałuję.
 
     
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 23:44   

Oj Jacku bardzo wszystko " buzuje" a to wszystko tyle już trwa ....Dla mnie te 5 prawie 6 .miesięcy ( od kiedy Maż stwierdził , że nic do mnie nie czuje i ze się " wypaliło" )są straszne , widzę zmiany w sobie, nawet w tej naszej relacji.Racjonalnie wiem , że najpierw ja i wiem , że Pan Bóg już " inaczej" nie mógł się do mnie dostać i dziękuję za to doświadczenie .Wiem jaki ogrom pracy przede mną jeszcze , pracy nad swoimi słabościami i pracy aby poznać Boga lepiej, szczególnie w drugim człowieku. Walczę ze swoją pychą , która gdzie może tam się wciska . Trudno bardzo wejść ponad swoje zranienia , pokonać pokusy . Nie wiem zupełnie jak funkcjonować , co mówić i do kogo. Chciałbym móc jakoś zaplanować, zabezpieczyć przyszłość moich dzieci a przy obecnej podstawie mojego męża jest to trudne . Nie chciałbym zranić jego " męskiego ego " a rozmowa z nim jest niezwykle trudna i ten mur obojętności. Czytam książkę, która polecałeś - tak wiele jest tam o moim Mężu . A ja nic nie mogę bo on powinien chcieć sam się zmienić , powalczyć a to go chyba przerasta , może przeraża . Z zewnątrz patrząc widzę te "demony", które go otoczyły i zatrzymały w miejscu , wiem , że swoją postawą też mu nie pomogłam bo pewnie mogłam więcej , inaczej .

Z innej " beczki" Jacku w którymś z wątków wkleiłeś link do ciekawego artykułu o grzechu , wydawało mi się , że zapisałam ale nie mogę teraz znaleźć czy pamiętasz co to było ? Jeśli udałoby Ci się to znaleźć to będę wdzięczna .
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-25, 23:49   

Źródło do "Tajemnicy grzechu" to:
http://www.jankowice.rybn...ca-grzechu.html

Słonko napisał/a:
Dla mnie te 5 prawie 6 .miesięcy

A już prawie 5 lat...
Pierwszy rok był tragiczny. Dopiero po 4 latach jakoś się wszystko poukładało.
Mam nadzieję, że u Ciebie będzie szybciej.
Kryzys kształtuje, chociaż jest bardzo bolesny.
 
     
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-26, 01:57   

Panie Boże zapłać :-) a ja pięknie dziękuję
Wiesz Jacku spotkałam na swojej drodze bardzo wykształcona kobietę po 50 ( mogłaby być moja mama ) , ścisły umysł i spory dorobek naukowy.Rozmawiałam z nią jakieś dwie godziny i jak wracam wspomnieniami to jakoś ona kojarzy mi się z Tobą . Tłumaczyła mi jak odkrywa siebie , jak wreszcie " uwolniła" się od męża ,który "trzymał" ja w miejscu i nie pozwalał się rozwinąć i spełniać marzeń . Początkowo mnie trochę zafascynowała jej postawa ale było w niej też coś ogromnie smutnego , jakaś pustka , która usiłowała zapełnić różnymi "aktywnościami".Nie wiem jaki ten mąż był , może i tak trzeba było . Myślę o niej i modlę się czasem w jej intencji żeby Boga znalazła bo w końcu doszłam do wniosku , że tej relacji w niej brakuje. Poleciła mi książki Beaty Pawlikowskiej po kilku stronach odłożyłam i nie mam zamiaru wracać , nie chce być tak "ustawiona" .Pewnie nigdy jej już nie spotkam ale bardzo wpłynęła na moje życie uświadamiając mi , że tak nie chce żyć . Trochę trwało zanim ten wniosek wysnułam ale liczy się efekt końcowy ;-) . Zupełnie nie wiem czemu jak czytam Twoja historię to zdarza mi się myśleć o tej Pani .
Wiem , ze spotkanie z nią otworzyło we mnie coś czego nie było - myśl, że wyjściem z kryzysu małżeńskiego jest rozwód i to ciągnie się do dzisiaj , wcześniej nigdy bym z takimi słowami czy nawet myślami do męża nie podeszła .Jakoś podświadomie czułam się coraz bardziej rozczarowana mężem , byłam przemeczona i tak łatwo było zwalić na niego " winę" i tak jakoś przychodziły te słowa do niego , że mam dosyć , że nie chce tak żyć , że to bez sensu. Tak to był jej wpływ. I tak na prawdę to Św.Józef mnie tu do Was przysĺał i dopiero to otworzyło mi oczy i przypomniało co przysięgałam .To jest niesamowite jaki dało mi to spokój , to nie tak , że nie płacze czy nie sprzeczam się z Bogiem .Wiem , ze ta przysięga jest czymś stałym i choćby nie wiem co się stało to ja mam być jej wierna .Trudno mi to opisać .Ja cały prawie rok po spotkaniu tej Pani szukałam tylko jak rozwiązać małżeństwo a to o rozdzielności majątkowej i tylko takie strony wwyskakiwały . Mąż nie ułatwiał ale myślę, że sam był i nadal jest w tym pogubiony a moja postawa mu nie pomagała w odnalezieniu tej właściwej drogi .

Może czytając Twoja historię jakoś o tym zostawionym " okropnym" Mężu myślę - bo może on nie taki " okropny" nie jest i cierpi , cierpiał ?
Nie wiem ale juz od dłuższego czasu chciałam się tym podzielić.
Powinnam spać , Mąż obok pochrapuje .....ech ten jego zapach.....
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-04-26, 09:55   

Słonko napisał/a:
Rozmawiałam z nią jakieś dwie godziny i jak wracam wspomnieniami to jakoś ona kojarzy mi się z Tobą

:shock: :shock: :shock:

Ale o co chodzi?
Możesz coś bliżej napisać, w czym ja kojarzę się z tą panią? Ja analogii za bardzo nie widzę, no ale w moim wieku wzrok już nie ten...
 
     
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-07, 23:59   

Witam! Dawno jakoś nic nie pisałam choć podczytuję..
Jacku chyba źle się wyraziłam bo ta Pani mi się przypomniała jakoś bardziej po tym jak napisałeś, że Twoja żona stwierdziła,że nie będzie szczęśliwa.... To chyba to i wyraźny brak " czegoś " w tej Pani pozwolił mi na stworzenie tego skojarzenia.... ja nie wiem czy ona kogoś "ma", jaki jest ten " niedobry" mąż - może to taki sympatyczny Pan jak Ty?
pòźno już a tyle bym chciała napisać...
Refleksje na " nowe" tematy, przemyślenia po Pierwszej Komunii Świętej synka, wrażenia po oobejrzanym dzisiaj dzisiaj filmie i wiem ze dużo by tego wyszło ac nie mam siły. I nie chce zanudzać.
Jacku książka o dorosłych dzieciach rewelacyjna tzn. Faktycznie daje do myślenia i tyle rzeczy u męża widzę i. BC mi ci szkod, że nie chce sobie pomóC.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-08, 07:40   

Słonko napisał/a:
może to taki sympatyczny Pan jak Ty?

:oops: :oops: :oops:
 
     
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-10, 01:20   

Znowu żałuję, że nie mam dyktafonu w głowie..

Mąż był dzisiaj na meczu z ukochanym bratem i dwoma kolegami " męski wypad ".... Ja z pracy wróciłam na styk i szybko z dziećmi do Kościoła bo zakończenie " białego tygodnia" a potem, chyba żeby poprawić sobie humor zabrałam je jeszcze na zakupy, nawet to, że kupiłam sobie buty i torebkę(i to w promocji) nie poprawiło mi nastroju. Wiec ułożyłam, w głowie, najpierw długiego posta a potem przemówienie do męża z zaznaczeniem granic i co? I mi wyparowało wszystko jak tylko mąż wszedł do domu..... bukiet bzu miał w rękach i niby nie dla mnie bo po prostu go na stole położył no ale ja baba jestem.... A jeszcze mniej wzruszyło bo tak ładnie pachnie...
A swoją drogą to się zastanawiam co z tą moją głową jest nie tak bo sama wyczuwam w sobie sprzeczność. Jest mi źle jak jest a nie umiem tego zmienić. Układam te przemówienia do męża zakładając jak dzisiaj, że on nie wiadomo co robi a potem on wtrąca zmęczony, nie pijany, coś i dla mnie załatwi i mi głupio i nie mówię nic albo staram się być miła. Te jego wyjazdy bardzo mnie stresujące i też nie potrafię sobie odpowiedzieć dlaczego, niby wiem gdzie,z kim, po co a denerwuje się bardzo i wymyślam. A on tak jakoś nawet smsa nie przyśle, że dojechał, że wszystko ok ( jak mu to kiedyś powiedziiałam, że mógłby choć dać znać, że wszystko ok a nie ja się na fb dowiaduję bo zdjęcia wstawia to mi powiedział że jak mu się coś stanie to i tak się dowiem). A żeby było fajnie to nie jestem jego " znajoma " i zdjęć z komunii syna nie ma ani żadnó w ych "rodzinnych" taki " wirtualny kawaler" z niego.
Czepiam się strasznie i wymyślam a przecież on się tak stara.... Tyle przed komunią zrobił ( żeby nie było doceniam i chwałę) i nawet o finansach co nieco raczył że mną porozmawiać i o tym, że znowu będą egzaminy kolejne.... A ja się czepiam bo chce seksu ( no ja c też chcę) ale po imieniu do mnie nie mówi, zostawia mi dzieci w dniu na głowie bo on " pracuje " a nawet jeśli wychodzi tak jak dziś to też go ten temat w ogóle nie interesuje - ja jak chce wyjść to muszę sobie " załatwić " opiekę.... I dużo jeszcze takich " pierdół" mam mu do zarzucenia...
Czuję się jakbym sobie wymyślała bo technicznie jest ok a ja nie mogę bo nie ma w ogóle chęci rozmowy, jeśli coś chce wiedzieć muszę spytać wprost i to tak żeby mógł odpowiedzieć "tak " lub " nie ". Bez sensu to wszystk, jestem zmzmęczona, niedoceniona, a do tego ciężki czas hormonalnie przede mną jeszcze.
zasypiam już nad tym...
 
     
Matteo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-10, 11:35   

...
Ostatnio zmieniony przez 2015-06-20, 01:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Słonko
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-14, 14:25   

Dziękuję Matteo
Bardzo dużo myślałam o tym co mi napisałeś, bardzo trafnie nazwałeś to co we mnie jest i było. Przez ten strach straciłam 5 albo i 6 lat.... Choć może nie do końca bo Anuśki by mogło nie być.....
Muszę po mału ustalić powód tego strachu.
Wczoraj wygłosiłam krótką przemowę do ściany ( czyli męża) w której dałam mu czas do czerwca na decyzję czego chce.... Mam zamiar napisać " warunki" i określić co jeśli będzie " Tak" a co jeśli " nie " tak żebym ja nie zapomniała..... A na dzisiaj wywołałam wielki gniew nie reagując gdy coś ode mnie chciał tylko powiedział tonem rozkazującym i ośmieliłam się powiedzieć, że skoro dzieci uczy jak się grzecznie zachowywać i do obcych tak się zachowuje to nie rozumiem czego do mnie mówi takim tonem. I że " bez magicznych słów " to nie wiem o co mu chodzi.... Zabrał zastrzyki i chyba pojechał do n ośrodka zdrowia, a ja chciałam żeby po prostu powiedział proszę lub grzecznie spytał " czy mogłabyś ". Ja tak się do niego zwracam i po tym jak coś zrobi dziękuję. Wyszedł z takim gniewem że nawet z dziećmi się nie pożegnał. A ja mam w sobie strach i kołaczą się myśli " co to będzie, jak ja mogłam "... chore to we mnie bardzo....
Tak na prawdę to już nie mogłam znieść tego że od roku co najmniej nie mówi do mnie po imieniu, nie mówi "cześć " jak wraca, proszę, dziękuję i przepraszam są bardzo rzadko ( żeby nie było to ja już mu na to zwracałam uwagę)
Boję się ale muszę dać radę bo tak jak jest teraz nie da się żyć i dziękuję Matteo jeszcze raz bo twoje słowa uświadomiły mi mój strach i to, że cieszę się z tych drobnych gestów męża a nie znam jego motywacji.
Muszę to ustalić, jak się wprowadzi to on straci więcej a ja jakoś dam radę w sumie teraz to też praktycznie jestem sama.
 
     
Harnaś
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-15, 00:17   

Trzymam za Ciebie kciuki.
Nie pękaj, bo za każdym razem jak się złamiesz wzmacniasz męża.
Wiem bo sam często się łamię.
Ale ja też mam już dosyć, mam dosyć żebrania o miłość - czasem myślę że chyba nigdy mnie nie kochała.
Ale Ty walcz - kobiety są ponoć silniejsze psychicznie.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-15, 05:56   

Harnaś napisał/a:
Trzymam za Ciebie kciuki.

I warto jeszcze trzymać taką linkę asekuracyjną, z modlitwy się ją plecie :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10