Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
.[quote="Harnaś"]Moja żona nie widzi problemu a ja mam już dosyć
Harnaś napisał/a:
blem widzisz Ty. Moze widzisz go opatrznie, albo masz ciut zbyt wysokie wymagania
[quote="Harnaś"] bo albo będę mówił to co ona chce usłyszeć albo będzie kłótnia.
]
Więc może lepiej słodzić i się nie kłucić, lepsze czułe kłamstewka niż brutalna prawda.
Miałem okres że też odpuściłem sobie żonę, dotarło do mnie że z nią nic mi nie wyjdzie. Więc trzeba by coś wyrwać, ale jak?? Poczytałem na WP jak uwieść laskę.
Dowiedziałem się tam spraw jakich żónie raczej nigdy nie serwowałem, bo to żona i powinna, a ja mąż i nie wypada.
Więc kiedy psychicznie podreperował mnie sychar, a jeszcze zadbałem o siebie, czasem ją przypadkiem musnę niechcący ramieniem, czy napiszę sms "co tam niunia?" czego niby nienawidzi/ ale sie cieszy jak młoda, czy zadzwonię w środku dnia , ot tak itp to to poprostu działa.
Zamiast się pałować wyrwać coś obcego, może właśnie spróbuj wyrwać swoją żonę, a cała reszta , jak uczucie, zaufanie , bliskość wróci.
Harnaś [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-15, 23:56
Dabo - dzięki za podpowiedź.
Ale to co proponujesz abym zrobił już dawno zastosowałem, niestety na moja żonę to już nie działa. W ciągu dnia wole nie dzwonić, bo od razu po takim telefonie mam zrąbane resztę dnia - moja żona ma wiecznie o coś pretensje. A najgorsze jest to że dzieci widzą to i zaczynają rozumieć.
Harnaś [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-20, 14:52
Samotność w małżeństwie - zabija mnie to. Dlaczego żona potrafi być taka zawzięta, co chce osiągnąć? Ponoć to kobieta jest odpowiedzialna za "żar domowego ogniska" a moja żona robi wszystko aby je całkowicie zgasić. Zastanawiam się czy czasem nie ma kogoś trzeciego, raz już mnie oszukała w tej kwestii. Przyłapałem ją na tym że miała kontakt z facetem z którym była przede mną. Co prawda przysięgała że się z nim nie spotykała że to były tylko smsy i telefony, ale trwało to prawie dwa lata zanim się zorientowałem. Nie miałem dowodów na to że było inaczej niż mówiła więc odpuściłem. Jestem zazdrosny o tego faceta, ale chyba mam powody - tym bardziej że nie raz w kłótniach słyszałem że tak naprawdę to tylko jego kochała i że mu do piet nie dorastam i w łóżku ponoć też był lepszy. Co prawda słowa te powiedziała dawno i potem tłumaczyła że powiedziała to w nerwach żeby mi dopiec, ale ja tych słów nie zaponę nigdy. Dlaczego to musi być takie trudne. Czasem mam wszystkiego dosyć, ale są dzieci wiem że mnie potrzebują lepszy taki ojciec jak żaden.
Jarek70 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-22, 22:48
Harnas napisalem do Ciebie na priv-a.
Harnaś [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-26, 11:34
Witam ponownie. U mnie tragedia, nie odzywamy się z żoną od dwóch tygodni. Dzisiaj ma urodziny, dałem jej prezent złożyłem życzenia i nic. Wzięła bez słowa odłożyła prezent na pralkę nie zaglądając nawet do środka, i po pół godz. poszła do pracy. Zastanawiam się jak długo to może jeszcze trwać, ja psychicznie wysiadam po prostu tak nie umiem, a z drugiej strony nie chcę znowu iść przepraszać nie wiem za co i prosić żebyśmy przestali - bo już czuje się jak zero. Czekam że może tym razem to może żona przyjdzie i wyciągnie rękę do pojednania chociaż raz. Nie wiem co robić, zacząłem szukać jakiegoś psychologa bo czuję że coś nie tak ze mną, w pracy też coraz gorzej mi idzie. Z drugiej strony trochę boje się iść do psychologa - podświadomie traktuje to jako oznakę słabości, a przecież jestem facetem a faceci są twardzi. Zastanawia mnie tylko fakt dlaczego moja żona potrafi być taka zimna. Jest wierząca, co dziennie odmawia różaniec w intencji naszych dzieci a mnie traktuje jak zło konieczne. Nie rozumiem jak można się tak zachowywać traktować tak człowieka któremu przed Bogiem ślubowała miłość - nie rozumiem.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-26, 12:48
Harnaś napisał/a:
Zastanawiam się jak długo to może jeszcze trwać, ja psychicznie wysiadam po prostu tak nie umiem
Tak długo aż ktoś (pewnie Ty) "pęknie".
Harnaś napisał/a:
Z drugiej strony trochę boje się iść do psychologa - podświadomie traktuje to jako oznakę słabości, a przecież jestem facetem a faceci są twardzi.
Właśnie widać jak jesteś "twardy".
Harnaś to mity...z tą mocną płcią. Kobiety są znacznie mocniejsze psychicznie mimo iż lubią
sobie ponarzekać i popłakać.
Oznaka słabości to nic nie robić, zamknąć w sobie, dołować i czekać na cud.
Bądź twardy i zadbaj o siebie. Znajdź terapeutę i nie zrażaj się jak nie trafisz za pierwszym razem na takiego, który Ci pomoże.
Harnaś napisał/a:
Zastanawia mnie tylko fakt dlaczego moja żona potrafi być taka zimna.
Już na to w pierwszym wpisie odpowiedziałeś sobie.
Jak będzie milej i bliżej to będziesz od żony COŚ chciał, a ona tego nie chce.
Harnaś napisał/a:
Jest wierząca, co dziennie odmawia różaniec w intencji naszych dzieci a mnie traktuje jak zło konieczne. Nie rozumiem jak można się tak zachowywać traktować tak człowieka któremu przed Bogiem ślubowała miłość - nie rozumiem.
W Polsce podobno jest 90% wierzących. Kryzysy, kłótnie, rozwody....to nie domena ateistów.
Każdy człowiek jest ułomny niezależnie od wyznania, rasy czy narodowości.
Ostatnio zmieniony przez 2015-05-26, 13:10, w całości zmieniany 1 raz
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-26, 13:00
Harnaś
Jakbym chciał Ci coś mądrego napisać ... ale za głupi jestem na takie gierki Twojej żony.
Twoja sytuacja przypomina mi trochę moją, z końcówki mieszkania razem. Żona była wściekła na mnie, bo musiała mieszkać jeszcze ze mną, a mentalnie była już u kochanka. Ciekawe jak się czuje teraz, bo mimo 5 lat, dalej nie mieszka z nim.
A psychologa się nie bój. To nie jest żaden wstyd. Musisz odbudować swoją wartość (głównie w swoich oczach). Może spotkasz takiego, który do Ciebie trafi. Ja straciłem tylko forsę na psychologów a nic mi to nie dało. Oni wmawiali mi (zresztą zgodnie z prawdą), że żona dawno ode mnie odeszła mentalnie. Pozostała tylko fizycznie.
Może i przez to coraz gorzej idzie Ci w pracy, bo ciągle myślisz o domu, żonie, a nie o tym o czym powinieneś myśleć w pracy, czyli o robocie.
A co do wiary, to moja odnalazła Boga dopiero po odejściu z małżeństwa. Jak to możliwe? Nie pytaj mnie. Ja tego nie rozumiem. No chyba że Boga ona pomyliła z
Co też czasami jest w tych naszych głowach. A podobno jesteśmy "homo sapiens". Czasami więcej "homo" a dużo mniej "sapiens".
tpi7 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-26, 13:04
Witaj w klubie olewanych przez żony. Moje prezenty lądują u dzieci, ew. kurzą się gdzieś w szafach lub są zjadane po kryjomu w pracy:) A są to rzeczy, które wiem że zawsze chciała. Ale co zrobić? Staram się w otrzymywanej przykrości - wytrzymywać.
Psycholog to dobra rzecz! Też miałem opory, też myślałem że nie przystoi to samcowi alfa. Że to wstyd i rozglądałem się przed gabinetem, czy ktoś aby mnie czasem nie widzi. Ale jak z każdym znęcaniem się psychicznym żony nade mną, przestałem się nim czuć. Przełamałem się. Dziś chodzę regularnie na terapię i często czuje się po takich rozmowach jak nowo narodzony, z nową siłą do działania i refleksją nad swoimi wadami. To nic nie boli. A pomaga. Potraktuj to jako krok do wzmocnienia siebie, pracy nad sobą i tym samym ratowania Waszego małżeństwa.
Jarek70 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-26, 18:52
Harnas a ja mam takie pytanie. A jak Chłopie Twoje urodziny, imieniny, jak rocznica ślubu?
Jezeli kupowales zonie prezent nie z miloscia i radoscia tylko ze strachem czy jej sie spodoba, ba czy na niego popatrzy to jest cos bardzo nie tak .
Przeszedlem przez taki etap wspoluzaleznienia, poradzilem sobie tak ze niby dzieci dawaly skromny prezent, ja tylko usmiechalem sie ze sie dolaczam. Był czas ze moich urodzin czy imienin nie bylo...
Nie zemsta , nie zlosc po prostu granice - szanuje siebie, jestem wartoscia ty tez jestes wartoscia. I wlasnie dlatego nie pozwalam na takie traktowanie siebie, bo Cie kocham. I chce kochac dalej a ty mi to utrudniasz i niszczysz.
Z tego wspoluzaleznienia ja wyszedlem powiedzmy sam na sam z Bogiem. U psychologow tez bylem, trzech. Jak kolejnosc bedzie u Ciebie nie wiem.
MUSISZ zaczac od siebie. Od naprawy i odbudowania wlasnej wartosci. I nie zebrac u zony o milosc, ktora Ci slubowala, mysle ze konieczne jest-dobrze mnie zrozum- odsuniecie sie od niej zeby poczula wolna przestrzen wokol siebie. Ze nie napierasz ze nie zadasz czegos od niej.
krzysztof1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-26, 20:45
Harnas, ja rowniez mam problem z celebrowaniem urodzin i imienin.
Jestem traktowany bardzo oschle ale nie zrazam sie tym.
Staram sie skladac zyczenie, wciagac w to dzieci aby wiedzialy ze respektuje zone-ze progoje
odnowy. Nasuwa sie pytanie, skad tyle zatwardzialosci i uporu jest w niej.
Dla mnie jest to takie proste, nawet pomimo tylu przykrych slow ktore ciagle slysze.
Zwyczajnie, przytulic sie , wypic lampke wina i zaczac od nowa bo jest tak malo czasu.
Niestety uderzylem w mur i nadzieja jedynie w Bogu.
Jednym slowem rob swoje, to co do ciebie nalezy-nie boj sie stresu.
Harnaś [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-27, 08:33
Prezent jak leżał tak leży na pralce.
Chcę zaznaczyć że jak jest normalnie między nami to raczej nie było nigdy problemu z dawaniem i otrzymywaniem prezentów. Z drugiej strony zawsze jak zbliżały się urodziny żony, imieniny, dzień kobiet, rocznica ślubu itp. to zawsze za wszelką cenę dążyłem do normalizacji naszych stosunków, żeby w tym dniu mogła czuć się ważna i kochana. Myślę że teraz liczyła na to samo, że znowu dzień czy dwa przed przyjdę i będę prosił żebyśmy przestali, że takie zachowanie nie ma sensu itd. A tu nagle nic i teraz się zaczęła próba sił, kto pierwszy pęknie i pewnie znowu to będę ja bo już zaczynam się łamać. Nie umiem żyć w takim domu, to mnie zabija. Dlaczego żona potrafi być tak zawzięta, dlaczego chociaż raz nie przyjdzie nie przytuli się i nie powie przestańmy????????
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-27, 10:13
Panowie
Nie rozumiem dlaczego tak na siłę chcecie te swoje żony zmieniać.
Im bardziej naciskacie tym opór większy, nieprawdaż?
Może zatem odpuścić i zobaczyć co się będzie działo?
Może zamiast kupować kolejny prezent który wyląduje w koszu lub na pralce
zapomnieć o okazji (imieniny/urodziny) i nic nie kupować?
Emocjonalne wiszenie na kimś, naciskanie, proszenie nie powoduje u drugiej strony
nagłego przepływu ciepłych uczuć, wręcz przeciwnie, jest traktowane jako "przemoc".
Rozumiem, że pojawia się obawa "odpuszczę to ona emocjonalnie lub i fizycznie całkowicie odejdzie". Oczywiście jest takie prawdopodobieństwo, ale z dwóch opcji :
1) naciski i 100% szans, że będzie opór
2) odpuszczenie i jakaś szansa (na pewno nie 100%), że żona coś kiedyś poczuje
może warto wybrać opcje 2 ?
Nie wiem, może jest ktoś na forum kto siłą (presją) zmusił kogoś do uczuć, ale nie sądzę aby to było powszechne. Znacznie częstsze zapewne jest to, że ta presja jeszcze bardziej wzmaga niechęć i powoduje dalsze oddalanie.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-27, 10:48
Podpisuję się pod słowami grzegorza.
Dostała prezent, nawet go nie odpakowała, nie mówiąc o podziękowaniu - cóż to może znaczyć? Brak taktu, szacunku, kultury osobistej...długo by wymieniać.
Harnaś, żonka ma częste konferencje albo "konferencje", wychodzi z koleżankami, chodzi na angielski a Ty co?
Warujesz i czekasz aż pani rzuci Ci jakiś ochłap, obecnie nawet nie zaszczyca Cię słowem.
Milcząca uraza to bardzo męczące zjawisko, widzi że cierpisz, zatem wymierza karę ochoczo, być może czerpiąc z tego jakąś chorą satysfakcję.
Może czas najwyższy zadbać o siebie a nie czekać aż żona to zrobi.
Dlaczego nic nie zrobisz w sprawie by poprawić sobie samopoczucie?
Masz jakieś zainteresowania, jakieś hobby, jakąś pasję?
Masz znajomych z którymi spędzasz czas relaksując się?
Wyjeżdżasz gdzieś sam, bez rodziny?
A może z dziećmi, ale bez żony?
Należałoby chyba strącic wreszcie tą Twoją żonkę z tego księżniczkowego piedestału bo do tej pory trzyma berło w rączce a ty przyjąłeś rolę giermka a nie partnera.
Może zmiana Twojego nastawienia miałaby moc by wreszcie otworzyć jej oczy - szeroko.
Zorganizuj sobie jakiś weekend poza domem, ZADBAJ O SIEBIE, nowe ubrania - modne, nowe perfumy, nowa fryzura, sport, nauka języka, życzliwi uśmiechnięci ludzie...cokolwiek co wyrwie Cię z tego marazmu oczekiwania na przyzwalające skinienie żony a jednocześnie podniesie tak zaniżoną samoocenę.
Daj sobie szansę. Chcesz by żona Tobie dała a ty sobie nie dajesz, tylko tkwisz w miejscu jęcząc i obdarowując nieczułą żonę.
Zastanawiałeś się dlaczego siebie niczym nie obdarowujesz i tak źle siebie traktujesz?
Jarek70 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-27, 11:29
Grzegorz i Kenya tak tak tak na 1000 procent.
Sam sie dlugo tego uczylem ...
Tak szczerze mowiac dopiero wtedy zaczelo sie cos zmieniac w zwiazku ...
Najtrudniejsze dla mnie bylo chyba podjecie ryzyka, ze moge przegrac . Osoba uzalezniajaca/szantazujaca emocjonalnie moze napotkawszy opor odejsc.
Ale warto bylo. Chociaz wciaz nie mam pewnosci ze mnie sie udalo.
PS.Gorąco polecam audiobook O. Adama Szustaka Rozplatani.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.