Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Raz na wozie raz pod wozem
Autor Wiadomość
Harnaś
[Usunięty]

  Wysłany: 2015-03-30, 11:50   Raz na wozie raz pod wozem

Witam.
Jestem tu nowy - chciałem podzielić się z kimś moimi rozterkami.
Generalnie sprawa ma się jak w temacie, z tym że coraz częściej i dłużnej "pod wozem"
Małżeństwem jesteśmy od prawie 14 lat. Nigdy nie było różowo kłóciliśmy się często ale później godziliśmy się, chyba wtedy bardziej zależało żonie na mnie. Sex to w naszym małżeństwie rarytas raz, dwa góra trzy razy w miesiącu, mam takie nieodparte wrażenie, że sytuacja pogorszyła się po urodzeniu pierwszego syna, a po urodzeniu się drugiego syna stała się beznadziejna. Od żony słyszę że nie zależy mi na niej tylko na jej [moderacja, punkt II.9 regulaminu] i żadne tłumaczenie i zapewnienia do nie niej docierają. Kiedyś usłyszałem, że jestem jej potrzebny do czasu aż młodszy syn nie podrośnie (młodszy 6, starszy 11 lat) i będzie sam mógł zostawać w domu. Żona jest nauczycielką i często po południu mają jakieś konferencje, wywiadówki itp. od dwóch lat zaczęła chodzić na angielski czy czasem wychodzi gdzieś z koleżankami wtedy ja zostaję z dziećmi.
Sytuacja jest coraz bardziej beznadziejna teraz nie mamy już "cichych dni" teraz mamy "ciche tygodnie". Żona nie chce żeby było normalnie bo jej tak jest lepiej, bo jak twierdzi ja nic od niej wtedy nie chcę (ma na myśli sex).
Żeby nie było ja też nie jestem ideałem i swoje za uszami mam.
Jedziemy na pogrzeb wujka żony. Był to w środę starszy syn poszedł do szkoły młodszy jedzie z nami. Żona oczywiści naszykowała ubrani dla siebie i dla synka i zaczęła się szykować, ja tez zacząłem się ubierać za chwile słyszę "coś ty ubrał? ubierz jakaś inną koszule" (ubrałem się w ciemne ciuch jechaliśmy w końcu na pogrzeb) pytam jaką? słyszę: nie wiem, pełno masz innych koszul - ta nie pasuje" ubrałem inna i co - ta tez nie pasuje. W końcu powiedział co mam ubrać - przebierałem się trzy razy. Powiedziałem żonie że mogła by mi też naszykować ubrania (zawsze miałem problem z odbiorem ubioru) - przecież jej zajmie to góra 1 min. Usłyszałem, że ona ma dwoje a nie troje dzieci i nie będzie mi szykować ubrań (oczywiście nie chodzi o to, żeby mi szykowała codziennie - chodziło mi o takie okazjonalne wyjścia typu wesele, sylwester itp.). Pomyślałem sobie dobrze, jak tak to ja też mam dwoje dzieci a nie troje poszliśmy do samochodu, wsadziłem synka do fotelika i sam usiadłem z tył obok. Powiedziałem żonie żeby to ona kierowała - dlaczego ja mam ją wieźć przecież ja mam dwoje dzieci nie troje. Po minucie dyskusji wsiadła za kierownicę i zaczęła mi się odgrażać, że pożałuję itp. wtedy ciśnienie mi skoczyło jeszcze bardziej i wysiadłem z samochodu trzaskając drzwiami powiedziałem jej niech sobie sama jedzie. Wtedy synek wyskoczył z auta i zaczął za mną biec wziąłem go na ręce i szedłem dalej, ale on mówił że chce jechać powiedziałem mu że może jechać z mamą, ale on powiedział że chce żebym mama z tatą jechali razem i żebym to ja kierował - i wymiękłem, wróciłem wsiadłem za kierownicę i pojechaliśmy.
Podczas mszy była okazja do spowiedzi żona poszła wychodząc z ławki zapytała mnie czy idę, poszedłem - pomyślałem że to dobra okazje żeby wygonić tego diabła z siebie.
Może i diabła z siebie wygoniliśmy, ale Boga chyba nie zaprosiliśmy do naszych serc a zwłaszcza żona, po powrocie do domu nadal się nie odzywa tzn. odzywa się ale "służbowo"
Oczywiście żałuje tego że tak się zachowałem - mogłem sobie odpuścić, ale stało się czasu nie cofnę. Boli mnie to że żona jest taka zawzięta.
Mam porostu dosyć - zastanawiam się nad odejściem.
Co robić?
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-30, 12:03, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 13:28   

Harnaś - witaj na Forum Pomocy SYCHAR.

Tak jak mamy w nagłówku: "Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa..."

Zapytałeś co robić?

Moje doświadczenie jest takie, że na początek, warto jest ochłonąć z emocji.

Napisałeś coś według mnie bardzo istotnego, a mianowicie

"...ale Boga chyba nie zaprosiliśmy do naszych serc..."

Myślę, że warto zdecydować się teraz na taki właśnie krok!!!

Poczekaj cierpliwie, wkrótce z pewnością odezwą się jeszcze inni uczestnicy Forum.

Na ten moment - witaj - trafiłeś w dobre miejsce.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 14:23   

Harnaś,
Witaj,
emocje, emocje i brak komunikacji.
Harnaś napisał/a:
Mam porostu dosyć - zastanawiam się nad odejściem.
Co robić?

Przypomniec sobie przysięgę małżeńską i zacząć nią żyć. To trudne, ale tylko tak możesz poprawić swoje małżeństwo, aby poprawić swoja rodzine inaczej zadasz synom takie rany, ze w przyszłości nie będą potrafili stać się w pełni odpowiedzialnymi mężczyznami. Teraz zdajesz egzamin jako mąż i ojciec jaki uzyskasz wynik zalezy od ciebie.

Pierwszy, słowa po księdzu powtarza Pan Młody:

"Ja (imię Pana Młodego) biorę Ciebie (imię Panny Młodej) za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."

Więc teraz pierwszy sie do niej zastosuj. :mrgreen:

(1) Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. (2) Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. (3) I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. (4) Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; (5) nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; (6) nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. (7) Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.

(1 list do Koryntian 13:1-7, Biblia Tysiąclecia)

Czy kochasz żonę? Czy kochasz siebie? Czy kochasz wasze dzieci? Czy pamietasz, ze tylko kochając Boga mozesz prawdziwie pokochać siebie , zone i dzieci?

(3) Miej ufność w Panu i postępuj dobrze, mieszkaj w ziemi i zachowaj wierność. (4) Raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twego serca. (5) Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał (6) i sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło, a słuszność twoja - jak południe. (7) Upokórz się przed Panem i Jemu zaufaj! [...]

(Ks. Psalmów 37:3-7, Biblia Tysiąclecia)

A co to znaczy w praktyce? Poczytaj o komunikacji i różnicach jak mężczyźni i kobiety słyszą różnie te same komunikaty :-D
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 14:31   

Jak zwykle chłop o chlebie, a panie z forum o niebie.

Harnaś pisze wprost, że brakuje mu seksu, bo żona straciła zainteresowanie tą sferą związku.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-30, 18:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 18:08   

Harnaś, polecam Ci cykl konferencji Marka Gungora "Przez śmiech do lepszego małżeństwa" na You Tubę jest fragment, obejrzyj :-)
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 20:22   

grzegorz_ napisał/a:
Jak zwykle chłop o chlebie, a panie z forum o niebie.

Oj grzegorz, czytasz bardzo selektywnie :mrgreen:
Jak nie bedzie dobrej komunikacji pomiedzy małzonkami nie bedzie i intymnosci, bo kazdy werbbalny lub niewerbalny komunikat od Harnasia do zony bedzie przez nia interpretowany tak jak dotąd.
Nie od końca trzeba zaczynać czyli od zaspokojenia braków tylko od podstaw czyli od przyczyn tych braków. Kto robi inaczej ten tylko pogłębia problemy zamiast je rozwiazać.
U kobiet intymnośc wieczorna zaczyna się przy porannej kawie. :mrgreen: A więc komunikacja i to dobra komunikacja, przez cały dzień jest tu podstawą
 
     
krzysztof1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 20:34   

Sytuacja bardzo podobna do mojej tyle ze ja jestem o pare lat do przodu.
Niestety peklem i powiedzialem pewnego dnia zbyt duzo obrzydliwych slow
rezultatem czego spie sam od 1,5 roku....
Harnas musisz za wszelka cene kontrolowac sytuacje i nie dac poniesc sie emocjom.
Zrob to dla dzieci i dla zony ktora na razie jest emocjonalnie rozbita.
Ja totalnie odpuscilem, zaczalem sie modlic solidnie od roku i dwa dni temu chyba cos drgnelo. Dalekie jest to od normalnosci ale ja zdecydowanie zlapalem jakis dystans i psychiczny balans.
Jest to szalenie trudne dlatego musisz zawierzyc to Bogu i Matce Bozej.
Jezeli sie teraz poddasz i odpuscsz, badz dasz sie wyprowadzic z rownowagi to zaplacisz za to duza cene-moze nawet ogromna...
Zycze odwagi i konsekwencij w dzialaniu. Polecam "modlitwe do nieodrzucenia" do Matki Boskiej.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 20:44   

kinga2 napisał/a:
U kobiet intymnośc wieczorna zaczyna się przy porannej kawie. :mrgreen: A więc komunikacja i to dobra komunikacja, przez cały dzień jest tu podstawą


Kinga ,
A słyszałaś o kobietach, może nawet masz takie znajome, które po prostu nie chcą seksu z mężem? Ba, czasem się wręcz tego brzydzą. Nie wierzę, że nie znasz takich przypadków.
Niechęć nie jest spowodowana tym, że mąż niedobry, że mało romantyczny....po prostu nie chcą, nie czują takiej potrzeby i już.
Są takie, które nie chcą akurat z mężem (być może chciałyby z księciem z bajki) ale są i takie które nie chcą w ogóle.
Żadne czary mary, typu kolacja ze świecami nie pomoże.
czasem może pomóc jakaś terapia, seksuolog, psycholog..bo podłoże może być głębsze, np strach przed kolejną ciążą, wspomnienia z dzieciństwa itp.
Ale czasem cóż .... bywają przypadki, że aktywność (o ile ktoś umie) w małżeństwie trzeba skierować na inne sfery, np wychowanie dzieci.

ps. to, że każdą kobietę można rozbudzić (czułościa i romantyzmem) jest taką samą bzdurą
jak to, że każdy facet jest zawsze chętny i gotowy.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 21:01   

grzegorz_ napisał/a:
A słyszałaś o kobietach, może nawet masz takie znajome, które po prostu nie chcą seksu z mężem?

No oczywiście, że słyszałam, że sa takie przypadki, ale zawsze jest tego jakas przyczyna i bez poprawnej komunikacji tego sie nie rozbierze. Dopóki małżonkowie szczerze nie porozmawiaja bez zbednych emocji o problemie nie rozpoczna procesu uzdrowienia. Nikt w małzeństwie nie odchodzi w samotnośc bez przyczyny i trzeba ja ustalić. Czy jest to problem medyczny, emocjonalny czy inny aby uzdrowić sytuację trzeba komunikacji.
Małzeństwo nie jest po to aby sie w nim męczyć, ale po to aby się w nim wspierać bez względu na problemy z jakimi borykaja się małzonkowie, bo wspólnota zawsze jest silniejsza od jednostki.

grzegorz_ napisał/a:
Niechęć nie jest spowodowana tym, że mąż niedobry, że mało romantyczny....po prostu nie chcą, nie czują takiej potrzeby i już.


Przyczyna jest zawsze, choć nie musi być nia absolutnie mąż. Czynnik hamujący potrzebę zbliżeń może być niezalezny od mężczyzny czy kobiety i trzeba go ustalić . Nie nalezy zakładać złej woli tylko trzeba spokojnie przyjzec się mozliwościom i tu objawia sie miłość. Co wygra niechęć i frustracja czy dobro i szczęście współmałżonka , własne. Czy będzie sie drugiemu podporą czy balastem.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 21:33   

Kinga

I teraz się rozumiemy.
Nie ma powodu każdemu facetowi dawać radę "staraj się bardziej, bądź czuły, romantyczny od rana, to może wieczorem spotka Cię nagroda....", ponieważ przyczyna często nie leży w jego zachowaniu.
Jeśli facet próbuje rok czy dwa różnych sposobów, a efekt taki, że "raz na miesiąc na odczepne" to chyba pora iść z razem z żoną do specjalisty, prawda?
Lepiej się pozbyć wstydu i jakiś uprzedzeń i iść do specjalisty niż skok w bok a potem lamenty żony na tym forum.

"Nikt w małzeństwie nie odchodzi w samotnośc bez przyczyny i trzeba ja ustalić. Czy jest to problem medyczny, emocjonalny czy inny aby uzdrowić sytuację trzeba komunikacji. "

Dokładnie ! z tym, że zastąpiłbym "odchodzi w samotność" stwierdzeniem "nie potrzebuje seksu". Kobieta może przecież traktować męża miło, jako kogoś bliskiego, ale nie chciec z nim spać
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 22:15   

Grzegorz , często pomagają bombelki. :-D
Harnaś, na dzień dobry to ci zaproponuje wolne popołudnie samotnie. Daj tej kobice spokój z ubieraniem ciebie, ale i odbierz jej atrybut że ona cię ubiera. Weź parę stówek, oblataj galerie, odstaw się po swojemu, w innych kolorach, w nowej karnacji. Pewnie zaraz usłyszysz że masz coś na boku. Wierz że facet sam potrafi się ładniej ubrać i zadbać niż nam to serwowały nasze ślubne"Ubiorę go ładnie ale tak żeby się inne nie oglądały" A niby czemu????
Od kiedy sam się ubieram , czuje się dobrze i nikomu nie muszę być wdzieczny. Działa.
Nie strasuj się tylko troche poolewaj, a sama bedzie biegać koło ciebie.
Pozdrawiam :-D
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 22:34   

hubcia576 napisał/a:

"...ale Boga chyba nie zaprosiliśmy do naszych serc..."
Myślę, że warto zdecydować się teraz na taki właśnie krok!!!

Zaproszenie do serca w moim przypadku nic nie dało... Ja musiałem zaprosić Boga do mojego życia... dopiero powoli serce zaczęło mięknąć. I moje życie zaczęło się zmieniać.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 22:36   

Dabo...
i to jest knkretna rada!
Harnas,nowe ubranie, zacznij cwiczyc, a przynajmniej mow ze cwiczysz
wypachnij sie na wieczor i powiedz ze idziesz z kumplami na piwo.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-30, 22:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-30, 22:36   

Cytat:
U kobiet intymnośc wieczorna zaczyna się przy porannej kawie. :mrgreen:

Teraz mi to mówisz??? :cry:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 12