Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Nie strasuj się tylko troche poolewaj, a sama bedzie biegać koło ciebie.
Ja poolewałem parę lat. Dziś jestem po rozwodzie.
A znaczenie przysięgi małżeńskiej w "tłumaczeniu" Dziewieckiego do mnie zaczęło docierać, jak żona się wyprowadziła .... po moim olewaniu.
Bo ja się uważałem za pokrzywdzonego wielce przez nią... i urażona duma nie pozwalała mi wyciągnąć ręki... bo nie potrafiłem się z nią porozumieć. Tylko się boczyłem jak ona narzekała. I nie wiedziałem czego kobita chce.... ech
Harnaś [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-30, 22:48
Dziękuję wszystkim za zainteresowanie i ciepłe słowo.
Krzysztof - trzymam za Ciebie kciuki i pomodlę się w Twojej intencji.
Grzegorz - myślę, że Ty jesteś najbliżej problemu, ale nie chodzi tylko o sex, brak mi ogólnie ciepła i bliskości żony. Jak pisałem problem zaczął narastać po urodzeniu syna, na początku nie kojarzyłem ze sobą tych dwóch sytuacji, ale sytuacja drastycznie pogorszyła się po urodzeniu drugiego syna i wtedy po jakimś czasie chyba znalazłem odpowiedź na nasz problem. Może nie tyle odpowiedź co powód tej oziębłości. Kiedyś szukając jakiejś wskazówki (szukam raczej na stronach katolickich, bo nie interesują mnie porady typu "znajdź sobie kochankę" itp.") trafiłem na nauki ks. Pawlukiewicza (jest rewelacyjny), potem Mieczysława Guzewicza i od nich dowiedziałem się że często kobiety po urodzeniu dzieci tracą zainteresowanie mężem bo ich potrzeby zaspokajają dzieci - także te seksualne (bez podtekstów proszę). Synuś mamusię poprzytula, wyściska, ucałuje dla syneczka nie trzeba się poświęcać tak jak dla męża, nie obraża się a nawet ja się na niego nakrzyczy to i tak zaraz zapomni i przyjdzie mamusię ukochać. I u nas tak jest. Tam też dowiedziałem się że aby małżeństwo było "zdrowe" na pierwszym miejscu zawsze musi być współmałżonek, potem dzieci, a później rodzice, rodzeństwo itd. A u mojej żony jest odwrotnie na pierwszym miejscu są dzieci potem jej mama (ojciec jej nie żyje, zmarł gdy miała 10 lat), później siostra, później koleżanki a może później ja. A może jestem na równi z koleżankami - nie czuję w każdym razie tego.
Dużo dał mi kiedyś do myślenia nasz starszy syn - Kiedyś powiedział że on się nie ożeni, spytałem dlaczego - odpowiedział że on nie chce mieć tak jak ja.
Dziękuję wszystkim i pomódlcie się za mnie aby Bóg dał mi siłę.
pachura [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-30, 23:31
grzegorz_ napisał/a:
Jeśli facet próbuje rok czy dwa różnych sposobów, a efekt taki, że "raz na miesiąc na odczepne" to chyba pora iść z razem z żoną do specjalisty, prawda?
Lepiej się pozbyć wstydu i jakiś uprzedzeń i iść do specjalisty niż skok w bok a potem lamenty żony na tym forum.
Powodzenia... jak małżonka nie odczuwa potrzeby zbliżeń to tym bardziej nie wybierze sie do zadnego seksuologa. To jak próbować zaciągnąć ateistę do spowiedzi.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-31, 00:21
Jędrek, tę mądrość życiową pt."olać" znalzłem na sycharze, , tylko pod nazwą "zająć się sobą".
Działa.
Nie chodzi tu o olewanie kogokolwiek, w jakikolwiek sposób,. Tylko realne zajęcie się sobą i własnymi problemami, z pamięcią i czcią dla współmałżonka.
Jaką korzyść ma mąż ubierany przez żonę, tak jak jej się uwidzi. A na pomysł innej bielizny dostaje focha.
Grzegorz ma rację , niektórzy po prostu nie pasują razem. Niektórych, nieda sie sparować , ani dojednać.
A im bardziej człowiek jako jednostka jest niezależny i niepodległy, poza juryzdykcją współ.... tym ma większa atrakcyjność .
Czasem pytam się , czemu jedni się okładają, wyzywają , poniżają i jednak są razem, a inni słodza miodem i lipą zajężdza????????
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-31, 07:15
Dabo napisał/a:
Jędrek, tę mądrość życiową pt."olać" znalzłem na sycharze, , tylko pod nazwą "zająć się sobą".
Działa.
No i to jest komunikacja właśnie. Dla mnie olać to olać. a zająć sie sobą to nie olać tylko uznać bezsilność wobec innej osoby.... bo jej nie zmienię....
Olać dla mnie łączy się z brakiem szacunku.... równa się "edit: dział II pkt.9 regulaminu".
Więc jak ktoś nowy przeczyta, żeby olać to będzie tak jak ja rozrzucał brudy po domu, olewał sprawy domowe, udawał, że nie słyszy co się do niego mówi....a Ty wredna, egoistyczna, marudna babo posprzątaj jak ci sie nie podoba........ i rób co chcesz.... "edit: dział II pkt.9 regulaminu" jak ci się nie podoba...
Takim olewaniem dystansowałem się od żony pijąc...
A jak się zacząłem zajmować sobą to znowu byłem egoistą.... ale niestety nie potrafiłem się komunikować.... i bez żadnych tłumaczeń zająłem sie sobą. Nie rozmawiałem z żoną o tym co robię i dlaczego... i po co... bo byłem bardzo skupiony na sobie... a poza tym gniły we mnie urazy z pijanego życia.... i każda rozmowa wywoływała u mnie złość.
A jak dojrzałem po trzech latach do komunikacji, to moja żona już miała dość.
A moje chęci pojednania już nic nie znaczyły.... siedem lat kryzysu zrobiło swoje.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-31, 08:00, w całości zmieniany 1 raz
Harnaś-moja zona tez jest nauczycielka, czy to przypadek czy norma. A poza tym przeszedlem podobna droge jak Ty...
Pytanie do wszystkich Panów: niedawno ktos porownał cierpienie i traume jaka odczuwa zona alkoholika do cierpienia i traumy jaka odczuwa maz ktorego zona po urodzeniu dziecka czy tez dzieci odrzuca w kwesti seksu.
Wasze opinie?
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-31, 09:06
Jarek,
to jest wątek Harnasia i jemu ma służyć.
Jeśli chcesz podyskutować na temat jaki poruszyłeś, to załóż swój wątek w z tym pytaniem w dziale "Tematy różne" albo "Kącik psychologiczny". Tam jest na to miejsce.
Jarek70 [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-31, 09:43
Twardy- doskonale rozumiem ze to jest watek Harnasia i Jemu ma sluzyc. Jak napisalem przeszedlem podobna droge do Niego i nie bez powodu pozwolilem sobie zadac takie pytanie niby do ogołu
Pozwolmy Autorowi watku zdecydowac
Ponury - kiedy ja powrocilem na to forum pojawila sie pewna osoba z podobnym problemem. Na podstawie Jego doswiadczen uwazam ze marne szanse . Takie rekolekcje sa moim zdaniem dla malzonkow, ktorzy OBOJE W JEDNAKOWYM STOPNIU widza WARTOSC współżycia a ze maja problem w tej kwestii RAZEM chca jechac by go rozwiazac.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-31, 09:54
A teraz juz zupełnie poważnie...
Jarek70 napisał/a:
Pytanie do wszystkich Panów: niedawno ktos porownał cierpienie i traume jaka odczuwa zona alkoholika do cierpienia i traumy jaka odczuwa maz ktorego zona po urodzeniu dziecka czy tez dzieci odrzuca w kwesti seksu.
Jarek, takie porównania nie mają sensu. Na pewno problem alkoholizmu jest powszechnie rozumiany i potępiany. A co do braku seksu.... kobieta Ci powie "bez seksu można żyć", w końcu księża (w większości) się bez tego obywają, zakonnice też, albo też wymyśli że jesteś seksoholikiem, bo chcesz seksu częściej niż raz na miesiąc i na dodatek nie zawsze tak samo.
Dabo napisał/a:
mądrość życiową pt."olać" znalzłem na sycharze, , tylko pod nazwą "zająć się sobą".
Działa.
Dabo, ta rada jest dobra, ale już na ostatnie stadium związku, czyli na związek tzw "pusty".
Zajmujesz się sobą, dbasz o dzieci, o dom, jesteś spokojny wycofany, ale obok żyje emocjonalnie obca dla Ciebie osoba.
"Zajęcie się sobą" w przypadku Harnasia tylko ucieszy żonę, bo nie będzie musiała wymyślać uników, że głowa, że "te" dni, że....
pachura napisał/a:
Powodzenia... jak małżonka nie odczuwa potrzeby zbliżeń to tym bardziej nie wybierze sie do zadnego seksuologa. To jak próbować zaciągnąć ateistę do spowiedzi.
Pachura, oczywiście że kobieta nie będzie chciała nigdzie iść, bo po co? Powie, że ona przecież nie ma problemu. Nie ma co liczyć na empatię kobietyw tym temacie....bo Ci powie , "no przecież nie będę się zmuszać ". Jeśli nie pomagają spokojne rozmowy, nie pomagają romantyczne kolacje i inne metody rodem z harlekina to jedyną szansą jest postawić ultimatum: albo idziemy do specjalisty coś z tym zrobić , albo myślimy o separacji. (podobnie jak z alkoholikiem, nie ma sensu prosić....tylko albo się leczysz albo sie rozstajemy).
Ps. Harnaś dobrze zwrócił uwagę, że nie tylko o tzw fizyczny seks chodzi, ale też i intymność, akceptację męża jako mężczyzny, o to aby seks nie był w 100% przypadków inicjowany (albo raczej wyproszony) przez faceta itp
Harnaś [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-31, 12:27
Dziękuje za zainteresowanie, widzę ze problem wielu nie jest obcy. Chciałbym też zaapelować żeby nie traktować tego wątku jako wątek Harnasia, tylko jako wątek dotyczący problemu który został w nim poruszony i niech każdy kto ma coś na temat do powiedzenia, kto jest w podobnej sytuacji lub był, am jakieś mądre rady to proszę aby się nimi tutaj podzielił.
Co do jakiejś terapii to raczej nie ma szans. Żona uważa że to nie Ona ma problem tylko ja nie potrafię panować nad popędem seksualnym, według Niej to normalne że w naszym wieku (+/- 40) mając dzieci, pracę i dom sex uprawia się raz może dwa w miesiącu a najlepiej wcale bo nie jesteśmy zwierzętami żeby nad tym nie panować.
Co do stwierdzeni, że bez sexu można żyć w końcu księża i zakonnice tego nie robią (przynajmniej w większości), to w zupełności się zgadzam. Tylko zakonnice czy księża nie idą spać do łóżka w którym leży atrakcyjna kobieta, która jest twoją sakramentalną małżonką i do której masz święte prawo.
"Fizycznie stają się jednym ciałem, w efekcie czego pojawiają się dzieci, które są owocem tej jedności; dzieci posiadają całą spuściznę genetyczną, pochodzącą z tej jedności. Nawet w aspekcie seksualnym tej relacji, ciało męża i ciało żony nie jest ich własnym ciałem, lecz należy do współmałżonka (1 Koryntian 7.3-5). Małżonkowie nie powinni skupić się na zaspokojeniu własnej przyjemności, ale raczej na dawaniu radości i przyjemności swojemu współmałżonkowi"
Żeby nie było że chodzi mi tylko o sex, mi chodzi przede wszystkim o bliskość , może to chore, ale czasem z zazdrością patrzę jak przytula naszych synów, jak nie raz prosi "choć się przytulić do mamusi" zwłaszcza młodszego (starszy to taka przylepa mamusi) bo on nie lubi się przytulać i musi go przekupić. Ale przecież nie będę rywalizował własnymi dziećmi, już raz rywalizowałem o nią z innym facetem - wygrałem i teraz nie wiem czy to nie był błąd.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-31, 13:22
Harnaś napisał/a:
Co do jakiejś terapii to raczej nie ma szans. Żona uważa że to nie Ona ma problem tylko ja nie potrafię panować nad popędem seksualnym, według Niej to normalne że w naszym wieku (+/- 40) mając dzieci, pracę i dom sex uprawia się raz może dwa w miesiącu a najlepiej wcale bo nie jesteśmy zwierzętami żeby nad tym nie panować.
Czyli tak jak przypuszczałem.
Jesteś erotomanem albo jak to nazywa się na tym forum "seksoholikiem" bo chciałbyś częściej niż 2X w miesiącu i nie z łaski tylko z minimum entuzjazmu.
Panowie się rozpisali, ale może jakaś Pani, która była w takiej sytuacji po drugiej stronie coś poradzi?
Takie rady byłyby cenne.
Ostatnio zmieniony przez 2015-03-31, 18:41, w całości zmieniany 1 raz
Jarek70 [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-31, 13:54
Grzegorz - porównujac te dwie sytuacje chcialem zasugerowac sposob postepowania. Jedyny mozliwy i wydaje sie sluszny.
Zauwaz, ze sam uzyles takiej samej analogi w odpowiedzi Pachurze, z którą sie zresztą zgadzam. Podobnie zreszta z dopiskiem PS. Harnaś slusznie zwrocil na to uwagę.
Harnas.
Ja musialem wyhamowac z emocjami. Takie dzialania powodowaly ze nic nie wskórałem, a sam siebie dolowalem.Kiedy sie uspokoilem to poszedlem do Pana Boga bo tylko On byl w stanie uleczyc moje zranienie i tylko z Nim mogłem odbudowac moje poczucie wartosci - na szczescie nie poszedlem w romans czy tez nowy powiedzmy zwiazek. Nastepnie powstalem z kolan, przestałem by żebrakiem i odsunalem sie troche zeby nie dusic napieraniem o seks. Zmiany zaczalem od siebie. Odbudowa granic wlasnych , umiejetnosc stawiania granic zonie.
Masz 2 synow ktorzy tak jak dawniej byly postrzyzyny tak niedlugo przyjda do Ciebie po meskosc - (dopilnuj tego i przygotuj sie). Tak wiec zona niech nie mysli ze ona ma dzieci i to jej wystarczy. Rady Dabo bezcenne - przestan byc jej dzieckiem a i dopilnuj by takze nie miala podstaw tak myslec.
Nauczycielem to jest w pracy zawodowej i dla dzieci. A ja nie potrzebuje mamusi.
U mnie jeszcze bylo jedno. Zauwazylem ze na mojej religijnosci zbudowala sobie poczucie bezpieczenstwa. Chodzi do Komuni, czyli nie zdradza nie zebrze o seks czyli mam kogos do pomocy w wychowaniu dzieci no i nic nie musze robic ze swojej strony. A potem moge go zostawic jak dorosna - jeszcze tego nie uslyszalem ale czuje to. Ale i to rozbilem w pyl.
A poza tym ja tez juz wychodze - tak ze juz nie moze myslec ze ona wszedzie ma czas bo opiekunka jest na miejscu.
Tak na szybko i chaotycznie ale w pracy.
awe59 [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-31, 21:08
Dabo napisał/a:
Nie chodzi tu o olewanie kogokolwiek, w jakikolwiek sposób,. Tylko realne zajęcie się sobą i własnymi problemami, z pamięcią i czcią dla współmałżonka.
no, teraz rozumiem......
który Dabo jest prawdziwy?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.