Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
SENS TRWANIA -TYLKO W CZYM????
Autor Wiadomość
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-12, 19:55   

DHL1 napisał/a:
Anita11 napisał/a:
I tak sie Norbercie ciesz,że teścowa się modli

Anito a gdzie tu???
Spójność
działań=myśli=przekonań.

Tak się zastanawiam :
jeżeli mój syn (którykolwiek) będzie robił cos niewłaściwego.
A ja w te pędy do Boga z modłami o wyprostowanie mego syna, a z drugiej w duchu będę milczał a także przed nim, z aprobata tego co robi.
To w jakim świetle staje moja wiara -w obliczu tego co robię.
Nie mnie to oceniać....
ale ..........
Czasem ważne są fakty....

Witam
Cieszę się ,ze masz sporo sił wbrew pozorom w sobie :)
Norbercie...a idź w te pędy do Boga by pobyć bez niczego, Sam na sam...bez spraw żadnych..., zupełnie nic...tak po prostu...bądź TY z Bogiem.
Zapytałeś o spójność w wierze...
Wiara nie zamyka się w zbiorze przekonań, jest aktem przylgnięcia nocą do niewidocznego słońca i przez to przyzywaniem jego pełni w sobie., czasem może zewnętrznie wyglądać "niedorzecznie","infantylnie". Abraham stał z nożem nad swym synem...w starym testamencie, cóż mógł pomyśleć syn...? Trudne...
Jak widzisz wiara nie jest przekonaniem..., co przylgnięciem w najtrudniejszym momencie szczególnie..., nie bedzie spójności bez przylgnięcia

ps. milczenie nie musi oznaczać aprobaty...
Polecam książkę O.Pelanowskiego "Dom w Bogu"


http://www.youtube.com/wa...OOvPCQ9&index=2
https://www.youtube.com/watch?v=CS9vUZnAtcE

:) mam troszkę czasu...pozwalam sobie na muzyczkę :), przy okazji rozważam :)


+ pamiętam w modlitwie
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-13, 07:37   

Mirela napisał/a:
milczenie nie musi oznaczać aprobaty...

A ja bym tak daleko nie wybiegał z myślami.
Myślę że to strach przed powiedzeniem prawdy-dlatego zastepuje go milczeniem.
Może to strach przed utratą relacji z córką......
wiesz Mirelo taka czasem spotykana pułapka katolicka...
zwie się wybór mniejszego zła.......
Zresztą mało to istotne
nie mam zamiaru wpraszać się na siłę do rodziny, małżeństwa, związku.
Ile razy można już to słyszeć ..widzieć i czuć.

Powstaje pytanie...
czy ja mam jakikolwiek jeszcze honor
słysząc to -udawać że co nie słyszę?? nie widzę?? nie czuje co jest grane???

Dlatego jak na początku postu:
jaki sens???
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-13, 13:52   

ja nie wiem czy w ogóle moja odpowiedź poniżej może odnosić sie do Twojej sytuacji.
nie śmiem decydować.

ale w okresie gdy sama borykałam się (i momentami dalej się borykam) z czymś, co mnie przerastało i bardzo bolało, to ofiarowywałam swoje cierpienie za jego sprawcę. W intencji sprawcy.
mogę tylko powiedzieć, że wtedy trwanie w czymś trudnym nabiera innego wymiaru.
Sama decyzja o takiej intencji w jakiś sposób przemienia mnie. Zwłaszcza, że na początku musiałam przełamać wewnętrzny opór, by ją podjąć.

to zapewne sprawy i skale nieporównywalne - moja i Twoja.
więc potraktuj to jako dygresję.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-13, 20:09   

Cytat:
[quote="DHL1"]
Mirela napisał/a:
milczenie nie musi oznaczać aprobaty...

A ja bym tak daleko nie wybiegał z myślami.

To nie wybieganie myślami, to spostrzeżenie z doświadczenia ,że nie dla każdego milczenie może oznaczać to co dla Ciebie.

Cytat:
Powstaje pytanie...
czy ja mam jakikolwiek jeszcze honor
słysząc to -udawać że co nie słyszę?? nie widzę?? nie czuje co jest grane???

Czy wiążesz brak honoru z tłumieniem emocji? A honor konkretnie co oznacza dla Ciebie?

Czy Norbercie zawsze uważasz ,że każde odejście jest brakiem trwania w przysiędze małżeńskiej? A konkretnie Twoje...? Moim zdaniem powinieneś odpowiedzieć sobie sam.
Kiedyś pytałam siebie o ewentualność separacji. Nawet w konfesjonale o niej rozmawiałam... Są decyzję , które trzeba podjąć samemu bez szukania przytaknięcia...

Tytuł Twojego tematu "Sens trwania tylko w czym?" jest trafny, podobne zadawałam sobie również. Odpowiedź pierwszą jaką osobiście znalazłam, to :sens trwania jest niezależny od sytuacji - zawsze w Bogu. Ten kierunek spojrzenia zmienił całe moje podejście do sytuacji... Nie podjęłam decyzji o separacji , dziś nie żałuje tej decyzji, była trafna w 100%.
I to co ważne w podejmowaniu decyzji- odpowiednie predyspozycje do jej podjęcia.


Norbercie , życzę Ci wszystkiego co najlepsze, co Boże - pokój , radość, mądrość , wierzę ,że znajdziesz właściwą odpowiedź dla Ciebie.
"Tam dom Twój , gdzie serce Twoje", Ty wiesz najlepiej przy czym ono trwa i do czego się skłania.

+ pamiętam..., pozdrawiam
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-13, 20:58   

Norbert
Żyjesz w układzie. Nie ty jeden zresztą.
Żyjesz w nim, bo masz nadzieję, że kiedyś stanie się cud.
Żona akceptuje ten układ pewnie z innych (jej znanych) powodów.
Nic tu do rzeczy nie ma honor.
Jeśli się na to popatrzy "świecko" to to nie ma sensu, ale zarówno dla Ciebie
jak i dla żony religia ma znaczenie więc trwacie.
Oczywiste, choć bynajmniej nie proste.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-13, 21:24   

Pytanie, czy Bóg chce, żebyśmy żyli w układach...

Norbert, masz równanie z kilkoma niewiadomymi:

intencje żony odnośnie trwania
ocena waszego układu przez dzieci
ocena waszego układu przez rodzinę żony

Powiedzmy, że swoje intencje i ocenę układu znasz

Zona może trwać bo: normy religijne, wygoda, lęk przed zmianą, być może jednak dobrze ukrywane uczucie do Ciebie, tak ukrywane, że nawet sama o nim zapomniała.
Dzieci mogą chcieć oczyszczenia atmosfery, bo widzą układ lub wolą układ, bo boją się zmiany
Rodzina żony może chcieć, żeby to się "jakoś" rozwiązało, albo zniknęło z pola widzenia: tzn. niech on w końcu podejmie decyzję vs. przestań być naszym wyrzutem sumienia, bo to i tak nic nie zmieni, więc zamiećmy pod dywan, być może jednak cicho cierpi na widok tego, co się z Wami dzieje i żyje w poczuciu bezsilności.

Co do Ciebie - sam wiesz najlepiej. Oceń może prawdopodobieństwo każdego ze scenariuszy, chociaż mam wrażenie, że podjąłeś już decyzję.
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-14, 18:44   

Filomena napisał/a:
być może jednak dobrze ukrywane uczucie do Ciebie, tak ukrywane, że nawet sama o nim zapomniała.

Filomeno
aleś mnie rozbawiła-nie gniewaj się, znaczy w pozytywnym znaczeniu :mrgreen:
Ukrywa uczucie ???
Tak na pewno :-P
kobieta jaka ukrywa uczucie ,jest taka że :
jej facet co by nie zrobił,co by nie myślał,co by nie starał się reprezentować -to robi (no prawie )wszystko żle.
Za to koledzy,przyjaciele,znajomi -to dopiero faceci na poziomie. ;-)

Kiedyś Filomeno nie do końca to czułem,miałem takie różowe okularki na oczach
a jak juz wspominałem moje słoneczko -to zawsze było moje słoneczko.
Czasami jakieś rzeczy zabolały,jakieś rzeczy uwierały-ale jak to miłość
heeee :lol: znosi wszystko.

Kryzys i to co się stało między nami(i nie pomniejszam swego udziału, swego negatywnego działania, swego dopalenia żonie.
Ale wiem jedno
jako człowiek, jako facet ,jako mąż
zostałem wdeptany w glebę.

I to mnie Filomeno najbardziej boli i dotyka -że moje słonko
tego nie dostrzegło i tego nie widzi...
no cóż czasem tak jest kiedy wzrok kończy się na czubku własnego nosa

I dlatego jest między nami jak jest???


Bo nie tylko trzeba poczuć że zostałam skrzywdzona przez swego faceta -ale dostrzec że i ja trochę też skrzywdziłam

A od tego zaczyna się właśnie mozliwośc naprawy

pozdrawiam
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-14, 19:06   

Norbert, widzę, że zrozumiałeś między wierszami ;-)
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-18, 17:13   

grzegorz_ napisał/a:
Nic tu do rzeczy nie ma honor.

Dla mnie Grzechu właśnie ma
bo z jednej
rodzina, małżeństwo, odpowiedzialność
a z drugiej???

w normalnych układach jako facet słyszący że ktoś nie chce że mną tworzyć związku.
Nie myślał bym jednego dnia.

I to się ściera we mnie Grzechu sorry-ale ja nie należe do tych factetów jacy żyją miłością platoniczną ..lub w ukryciu całuja obrazek ukochanej- jaka ich odzruciła wiele razy.

pozdrawiam
 
     
Monsia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-07, 12:12   

Hmmm tak czytam i czytam twoje posty DHL1 i nie wiem ile masz lat, nie wiem jak dlugo jestescie malzenstwem, nie wiem jak bardzo, jak dlugo i w jaki sposob utrudniales jej zycie poniewaz piszesz ze tez byles dobre ziolko.
Slyszales o karze doczesnej tu na ziemi?
Ja mysle ze twoja zona nosi w sobie wielka rane, ktora zamknela jej serce na ciebie. Bog zmrozil jej serce abys ty zmiekł i zrozumial swoje bledy no i oczywiscie pocierpial. Mysle ze to twoja kara doczesna musisz pocierpiec.Kazdy grzech ciagnie za soba kare.
Jesli cierpisz to podziekuj Bogu za mozliwosc odkupienia swoich win wobec zony. Oddaj to cierpienie w modlitwie za was: Panie Jezu łącząc sie z twoją bolesną męką ofiaruje ci moje duchowe cierpienie w intencji mojego malzenstwa aby znow bylo dobre.
Przepraszam za bledy i brak polskich liter ale pisze z telefonu.
Zapytaj kiedys zony jaka rane trzyma w sobie czym najbardziej ja zraniles, niech ci nawet to wykrzyczy a ty wysluchaj bez slowa. Powiedz ze chcesz jej to wszystko wynagrodzic aby poczula sie szczesliwa u twego boku.
Pozdrawiam
 
     
Monsia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-07, 12:38   

Acha i moze przestan myslec o sobie tylko zastanow sie co ona czuje, moze ona tez bardzo cierpi. Nie patrz na jej zle zachowanie tylko spojrz na nia z innej strony, zainteresuj sie jej bolem, jej cierpieniem. Moze musisz wreszcie zdobyc sie na odwage i szczerze powiedziec jej co czujesz i zapytaj o jej cierpienie. Czasami trzeba zapomniec o sobie a pomyslec o drugiej osobie.
Moze musisz przed dziecmi i zona przeprosic za wszystko i pragniesz odmienic wasza rodzine. Tylko prawda wyzwala.
Powodzenia
 
     
Monsia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-07, 12:51   

Czesto kobiety przez lata kumuluja w sobie urazy i niezapominaja zadnej.Wszystko pamietaja. Niektore znosza je przez lata tylko dla dzieci a potem jak dzieci dorastaja zostawiaja mezow. Znam wiele takich przypadkow. Mezczyzni mysla ze mozna przez cale zycie robic zle a potem zdziwko, dzieci duze a zona sie wyprowadza i czesto zostaja sami na starosc na wlasne zyczenie.
Wiec mysle ze zona trzyma w sobie te zadane przez ciebie rany a ty moze nawet nie masz pojecia o tym.
Czuje wielki zal.
Jak nie zapytasz nigdy sie nie dowiesz.
Ok z mojej strony na razie wystarczy.
 
     
RozmyteSerce
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-07, 14:25   

Ja wiem dzisiaj po sobie, ze bym wolal tkwic w obojetnosci i odseparowaniu, niz zyc samotnie. U mnie mija juz 64 dzien odkad moja zona sie wyprowadzila, zabierajac nasza coreczke, 64 dzien z troche ponad roku stazu malzenskiego.

Kazdy dzien, ktory uplywa, jest dziwnym dniem, wiedzac, ze mozna bylo nadal byc blisko...

Ale wiem, ze o milosc nie mozna blagac i prosic. Jak probowalem odzyskac moja zone bedac znow dla niej, a decydujac sie na powrot do Niemiec bez niej, znajac jej zdanie(nie chce naprawiac, bo jest za pozno) i ogromny mur, ktory wybudowala miedzy nami, powiedzialem, ze bede czekal i bede dla niej, jezeli ktoregos dnia sie dowie, ze mnie jednak kochala i kocha...
Nie blagam jej o nic, bo bym mial wyrzuty sumienia, ze zmusilem, nie przekupuje niejasnymi obietnicami, zeby nie bylo, ze tylko dla obietnic ze mna jest. Jezeli wroci, to wroci, bo sama bedzie tego chciala. Juz jej pokazalem czesc zmian i siebie zupelnie innego, ale na odleglosc, a Nas dzieli ponad 1000km niczego juz nie pokaze wiecej.
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-07, 14:38   

Monsia napisał/a:
jak dlugo i w jaki sposob utrudniales jej zycie poniewaz piszesz ze tez byles dobre ziolko.

Czy byłem ziółkiem???

Popełniałem Moniko błędy-dlaczego i czemu już dawno wiemy razem z zona .
Nie odcinam się od błedów,nie wypieram ich,nie zabielam je-były i tego że były nie zmienię.
Mogłem jedynie zmienić to:
że zrozumiałem je, zmieniłem większość z tego co stanowiło te błędy.
One po prostu były-a jest tu i teraz-a teraz wiem że ma być inaczej
.
Monsia napisał/a:
Zapytaj kiedys zony jaka rane trzyma w sobie czym najbardziej ja zraniles, niech ci nawet to wykrzyczy a ty wysluchaj bez slowa. Powiedz ze chcesz jej to wszystko wynagrodzic aby poczula sie szczesliwa u twego boku.

Pytałem wiele razy .
Wiem co jej leży na sercu,wszystko usłyszałem o wszystko wypytałem....
wiele razy przepraszałem wiele razy okazywałem jak bardzo chce to zmienić,jak bardzo zabiegam o szansę.
Nie pourywam sobie kończyn -by w ten sposób udowodnić zonie jak bardzo załuje za tamten czas.
Tak samo:
Nie zwiewałem Moniko przed odpowiedzialnością -ale wciąż trwałem obok czekając że pewnego dnia moja żona to zrozumie-zrozumie że facet jej popełniał błędy ale chciał się nauczyć by już ich nie popełnić.
Wierzyłem że pewnego dnia zobaczy ten prosty widok....tyle jest ...tyle dostaje w kark-a wciąż jest .
I tylko chodziło mi o małe i skromne wnioski z tego:
Może mu naprawdę zależy na mnie..
ale wiem to
Monsia napisał/a:
Slyszales o karze doczesnej tu na ziemi?

Ja mysle ze twoja zona nosi w sobie wielka rane, ktora zamknela jej serce na ciebie

Tak wiem:
kara doczesna.. doczesne zmrożenie serca.. z wyparciem miłości i zapomnieniem
ze wszystkim powyżej się zgadzam.....
ale Boga w to nie mieszaj:
......
bo to jest bluźniercze .....Bóg nigdy nie zamyka naszego serca...Bóg nigdy nie karze ....

Mylisz karę z pokutą....
przez co wypacza się przekaz Boski....

I uwierz mi Moniko próbowałem już prawie wszystko....wszystko zresztą jak zawsze chciała żona.....

nawet z całkowitym odejściem w cień by tylko nie czuła mego oddechu na plecach....
Ale wiem ze nie da rady...wiem ze to się nie zmieni....
i to jest trudne-a jak wielce to nawet nie masz pojęcia.
Trzeba dopiero stanąć i ze wsze miar przekraczając nawet samego siebie , zaciskając do krwi usta udowodniać ze zasługujesz na miłość -w jakiej nie jesteś widziana.
Byłaś w takiej sytuacji???

pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9