Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
SENS TRWANIA -TYLKO W CZYM????
Autor Wiadomość
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-29, 09:34   SENS TRWANIA -TYLKO W CZYM????

Teraz wiem, że to był mój błąd. Do puki mąż i żona mieszkają razem, to zawsze jest szansa na jakąś zmianę. Mieszkając razem trudno nawet przewidzieć jakie sytuacje mogą się zdarzyć, które mogą nas zbliżyć.
Może to być choroba, śmierć w rodzinie i wiele innych mnie bolesnych wydarzeń.
Gdy zamieszkaliśmy osobno to............. bez kontaktu, bez jakichkolwiek relacji..............nie można odbudować już nic.


Twardy założyłem odrębny temat by nie przeszkadzać dziewczynom w dyskusji.
Rozumiem co starasz się wyrazić pisząc do mnie w poprzednim temacie.
Ja natomiast dzisiaj i teraz widze moje małżeństwo inaczej.
To tak jak jabłko gdzie jedna jego część jest dobra-a druga nadgnita.
Do momentu aż te dwie części sa razem jest to wciąż jabłko.
Co się dzieje gdy przychodzi moment zjedzenia jabłka????

Nadgnita część trzeba odkroić i wyrzucić.
To nie jest Twardy początek mego kryzysu,to nie jest jego faza burzy.
Choroby???
Od tego się zaczęło-od choroby żony
i jak poszło??

w całkiem odwrotną stronę.
Nasz problem twardy trwa już wiele lat,już dawno minęły te fazy ostre.
Fazy w jakich faktycznie możemy działąc wrogo,broniąc swego,widząc tylko własne.
Po tamtym został kurz i ruiny.
Można cos było na tym zrobić??

Można....

To wszystko pozwoliło mi dostrzec pewna istotna rzecz-obraz mojej zony

Nie ma tam niestety kobiety o jakiej mogę powiedzieć moja żona.
Udowodniła mi dokładnie wiele spraw:
,jak mało ważne jest małżeństwo,jakie uczucie do mnie czuła,czym jest relacja między ludzka,kto jest ważny dla niej.

Nie da się twardy żyć obok kogoś-kto każdego dnia pokazuje ile tak naprawdę dla niego znaczyłes.
To sa włąśnie te proste codzienne sprawy:
mozliwośc zamiany sytuacji o jakich choćby pisałem,mozliwośc otwarcia się,rozmowy,zorganizowania czegoś.

To choćby takie sparawy jak to co powstało jakiś czas temu.
Szwagier po latach związku w konkubinacie został sam -bo odeszła szwagierka.
Został sam z problemami ,długami bez własnego lokum.
Wiem że to brat a miłość siostry jest wielka.
Zatem siostra dba ,pomaga,kupuje mu jedzenie,wspiera finansowo bo szwagra nie stać-bo ciężko.

Twardy
Trzy lata żyłem poza domem -
mając pensje jaką miałem musiałem bulic za wynoajmowane lokum,spłacać alimenty,telefony synów,spłacać kredyty jaki kiedyś brałem na nasze wspólne.
Żyłem zazwyczaj pod kreską-bywąły dni gdy nie było nic do pyska włożyć.
Czy chociaż raz zapytała???
czy masz co jeść i jak żyjesz!!

To nie jest zła kobieta i tego nigdy nie powiem,
serce ma na ręku,jest opiekuńcza,jest otwarda,ma dar pomocy,jest kobietą szanująca ludzi.
Jedynie jakos to nikło w naszym małżeństwie.
Dlatego coraz bardziej zaczynam nabierać przekonania
że związek nasz był kwestia przypadku.
Nie miłości -a rozsądku.
I chyba nie musze kończyc myśli bo to oczywiste.
Tam gdzie rozsądek-a z czasem kończy się wizja rozsądku,brak podstaw do istnienia związku.
Nie ma co go trzymać i utrzymać.
I zapewne to jest ta tajemnica żony z jaka sobie nie daje rady.
Nie umie pokochać-bo tak naprawdę nigdy nie kochała.
I jest jej z tym trudno-
trudno bo nie jest z natury bezwzględną kobietą


pozdrawiam

ps
dlatego uważam że nie winienem ją męczyć,nie mogę trwaniem przy niej zmuszać do czegos co nie potrafi.
Ni jest to ludzkie działanie,a sam nie mam natury skurczybyka idącego po trupach do celu.
Szanuje ja bardzo-jest matka trzech moich synów i niejedno przeslismy w zyciu.
Wiele zorganizowaliśmy razem-są zatem wspomnienia i plusy
Może tylko w tym wszystkim jestem nieodpowiednim facetem u jej boku.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-29, 11:35   

DHL1 napisał/a:
Twardy założyłem odrębny temat by nie przeszkadzać dziewczynom w dyskusji.


No widzisz, zrobiłeś to co ja sam powinienem zrobić ;-) - dzięki.

Przeczytałem. W tej chwili nie mam czasu aby odpisać, ale po obiedzie na pewno odniosę się do tego co napisałeś.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-29, 18:43   

DHL1 napisał/a:
Do momentu aż te dwie części sa razem jest to wciąż jabłko.
Co się dzieje gdy przychodzi moment zjedzenia jabłka????


A kto Ci każe jeść to jabłko?
"Do momentu aż te dwie części są razem".....no właśnie, to po co Ty chcesz te części rozdzielać. Niech ta jedna część będzie nawet nadgniła, ale jednak stanowi całość z drugą połową.

DHL1 napisał/a:
Nadgnita część trzeba odkroić i wyrzucić.


Może przy konsumpcji jabłka tak, ale w małżeństwie?
Nikt nie każe Ci odkrajać i wyrzucać tej drugiej połówki. Chyba, że Ty tak sam chcesz.
Pamiętaj jednak, że nic nie musisz.
Jeśli decydujesz się na to, to jest to Twoja i wyłącznie Twoja decyzja.
Że konsekwencje są również Twoje, to nie muszę Ci przypominać, bo doskonale o tym wiesz.

A jakie są konsekwencje?

Było mi źle z żoną, to powiedziałem aby się w końcu wyprowadziła tak jak powiedziała, że zrobi i wyprowadziła się.
Zdradziła mnie, to co - ja taki biedny, skrzywdzony, zdradzony. Przecież mi się należy uwolnić od takiej żony co nie?
To wystąpiłem o rozwód sam i go dostałem.
I co myślisz, że mi lepiej się zrobiło, że mi to w czymś pomogło? Przeciwnie wtedy dopiero dotarło do mnie co to jest małżeństwo zawarte przed Bogiem.
Mówisz, że masz dosyć. I co jak odejdziesz to uważasz, że będziesz miał lepiej?
Nadal będziesz tu na forum jak ja tylko, że będziesz sam.

DHL1 napisał/a:
Nie ma tam niestety kobiety o jakiej mogę powiedzieć moja żona.
Udowodniła mi dokładnie wiele spraw:
,jak mało ważne jest małżeństwo,jakie uczucie do mnie czuła,czym jest relacja między ludzka,kto jest ważny dla niej.


To wszystko o czym piszesz jest trudne dla Ciebie. Czułem to samo gdy mówiłem aby się w końcu wyprowadziła.
Jednak to jest nadal Twoja żona, tak jak moja żona jest nadal moją żoną - nawet po rozwodzie cywilnym.
Możesz nie czuć, nie widzieć w jej zachowaniu niczego co mówiłoby, że to Twoja żona, ale ona nadal jest Twoją żoną i dobrze o tym wiesz.

DHL1 napisał/a:
Nie da się twardy żyć obok kogoś-kto każdego dnia pokazuje ile tak naprawdę dla niego znaczyłes.


A lepiej było Ci jak mieszkałeś sam?
Pod jednym względem pewnie tak, pod innym nie. A co przeważa?
Dla mnie zawsze życie samemu jest gorsze niż razem - chociaż jak osobno.

DHL1 napisał/a:
Twardy
Trzy lata żyłem poza domem -
mając pensje jaką miałem musiałem bulic za wynoajmowane lokum,spłacać alimenty,telefony synów,spłacać kredyty jaki kiedyś brałem na nasze wspólne.
Żyłem zazwyczaj pod kreską-bywąły dni gdy nie było nic do pyska włożyć.
Czy chociaż raz zapytała???
czy masz co jeść i jak żyjesz!!


Ja już pięć lat mieszkam bez żony. Dzieci zostały ze mną, przez pierwsze dwa lata żona nie dawała nawet grosza na dzieci, a gdy usłyszała że dzieci chcą ją podać do sądu o alimenty to zaczęła dawać jakieś pieniądze, które i tak na wiele nie starczały.
Ja musiałem spłacić żonę po podziale majątku o jaki ona wniosła, utrzymywać dzieci, dom, a nasz wspólny kredyt hipoteczny spłacał będę jeszcze przez 22 lata.
Myślisz, że moja żona chociaż raz zapytała czy dzieciom czegoś nie brakuje?

I co z tego? Taka obecnie jest. Zimna, wyrachowana..........ale to moja żona. Jej ślubowałem i jej pozostaje wierny.
Modlę się o łaskę wiary dla niej. Tylko tyle, a może aż tyle mogę zrobić dla niej obecnie.

DHL1 napisał/a:
To nie jest zła kobieta i tego nigdy nie powiem,


No widzisz, to jesteś w lepszej sytuacji, bo ja nie powiem, że jest złą kobietą, ale powiem, że postąpiła i postępuje źle i okrutnie. Nie osądzam jej. Ona sama swoimi czynami wystawia sobie świadectwo.
To, że mnie miała dosyć.........nawet ją rozumiem, ale zostawić dzieci??? Tego nie zrozumiem.

DHL1 napisał/a:
Dlatego coraz bardziej zaczynam nabierać przekonania
że związek nasz był kwestia przypadku.


Teraz po tylu latach dochodzisz do takiego wniosku?
Uważaj bo przekombinujesz.

DHL1 napisał/a:
Nie umie pokochać-bo tak naprawdę nigdy nie kochała.


A ten Twój wniosek jest niestety wnioskiem do jakiego i ja doszedłem już kiedyś w stosunku do mojej żony. Przykre to.
I co z tego???
Czy mam w związku z tym poszukać sobie innej, kochającej kobiety?
Ale ja mam już żonę..................... a Ty?

Jeśli chcesz odejść od żony i mieszkać sam, to twój wybór. Zdaję sobie sprawę, że trudno żyć w jednym domu w atmosferze pogardy ze strony żony.
Ale jeśli chcesz odejść od żony i znaleźć sobie pocieszycielkę, to takiego zachowania nie potrafię jako katolik zrozumieć.
Wiem, po ludzku mogłoby być nawet fajnie, ale ja nie wyobrażam sobie abym poszedł do kościoła i nie mógł przystąpić do komunii.
Za duża cena jak dla mnie. To wolę już być sam.

Cytat:
dlatego uważam że nie winienem ją męczyć,nie mogę trwaniem przy niej zmuszać do czegos co nie potrafi.


DHL1 napisał/a:
Może tylko w tym wszystkim jestem nieodpowiednim facetem u jej boku.


Z tych Twoich dwóch zdań widać, że jesteś "w dołku", masz tendencję do zaniżania swojej wartości jako mężczyzny, jako męża.
Wstań i idź godnie do przodu. Pomimo, że to wszystko tak bardzo boli (nawet po tylu latach), przestań rozmyślać nad swoim ciężkim losem.
Wróc do tego co tu na Sycharze słyszałeś nie jeden raz. Rób coś dla siebie, rozwijaj się, spędzaj czas ze znajomymi. U boku żony, ale żyj dla siebie.
Przyjdzie czas, że żona zapragnie takiej radości ducha jaką będzie widzieć u Ciebie.
Tylko najpierw musi u Ciebie ja zobaczyć, a taką możliwość będzie miała wyłącznie mieszkając z Tobą.
No i pod warunkiem, że tę radość ducha na powrót u siebie odnajdziesz, bo gdzieś chyba ja zagubiłeś.

U mnie żona nie ma możliwości tego zobaczyć, bo się widzimy dwa razy na rok.
Gdyby miała możliwość poznania mnie obecnego, to pewnie by mnie nie poznała, ale takiej możliwości nie ma.
Ty ją jeszcze masz. Chcesz z niej zrezygnować?
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 11:41   

Twardy mocno motywujesz-zresztą wiesz że o 90% z tego mam pełną świadomość.
Od lat jestem na forum-zatem znam, sam wiele razy to pisałem.

Wcale nie jest tak że zagubiłem własne poczucie wartośći
mam je i znam je.
Ja natomiast myslę trochę inną kategorią:

skoro moja żona nie pragnie naprawy relacji,skoro nie widzi nas razem,skoro brak w niej jakiegokolwiek przejawu.

To znaczy że ten facet(patrz ja) nie pasuje jej na partnera-męża.

I dla mnie to jest chyba prosta i własciwa dedukcja.

Tak jak pisałem twardy
jestem w stanie zrozumieć zagubienie,jestm w stanie zrozumięc skrzywdzenie(tak jak rozumiałem wcześniej)

ale mineły już czasy bitewne.
Dla mnie dziś to świadome działanie i świadoma decyzja.
A jak wygląda facet ??
jakiemu się pokazuje -a nawet wielokrotnie mówi
o swoich uczuciach i postawie.
A ten facet wciąz tkwi- mimo tego co słyszy.

Może żle myslę
ale dla mnie to albo głupi -albo całkiem brak honoru.

I jeszcze tak na marginesie:
nie szukam pocieszycielki-a tym bardziej nie chce wygrać sobie wolności.
Nie pragne zapomnieć że mam zone-a tym bardziej udawać o jej braku.
Mysle tylko że na siłę -nikt nie jest szczęśliwy.
To jest trudna decyzja twardy
i parokrotnie ja już cofałem!!.
Wiem jednak że co ma być to będzie,
co nam dane to i tak dostaniemy.

Czasem się tak zastanawiam czy nie krepuje rąk Bogu i na siłę się czegoś uczepiłem .
A przez to On nie może działać
I kończąc tak całkowicie jakieś moje rozważania .

To chcę powiedzieć tylko jedno:
kocham żonę -ale jest mi trudno to pokazać całym sercem .
Trudno to zonie zrozumieć gdy kiedyś wyglądało to inaczej.
To jest tak jak cos dobrego-przeciw czemuś złemu jakie było.
A tylko Bóg ma szansę poukładać w sercu żony obraz męża ,obraz faceta jaki zrozumiał że przez swoja głupotę,nieokrzesany jęzor,oraz temperament doprowadził do tego że zwątpiła w niego żona.

Tak to już jest twardy ja nigdy nie prosiłem aby mnie zmienił-przemienił.
A i tak zrobił swoje.
A kiedy zrobił swoje???
Jak dostrzegłem że egoizm (mój własny egoizm) doprowadził mnie do poczucia straty.
Gdy już mój zafajdany świat nie dawał mi radości-a szczególnie jak zobaczyłem to iż mimo tylu ludzi jacy mnie otaczają,to brak tej bliskiej osoby.
Dokładnie tej bliskiej osoby -z jaka człowiek dzieli troski dnia codziennego.
Super że sa znajomi,przyjaciele-ja wiem :
można pogadać,pożartowac,zrobic sobie odskocznie,czasem is się pożalić.
Ale to nie jest to samo jak kiedyś-gdzie najskrytsze tajemnice mogłem powierzać żonie.
Dlatego nie chcę nikogo ograniczać-gdy jej serce nie jest jeszcze gotowe na ta strate kawałka siebie ,by znalazło się wówczas miejsce dla mnie.
To właśnie twardy zrobił ze mną Bóg-posprzątał w sercu wywalił wielkie moje ja i dał miejsce dla zony



pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez 2014-06-30, 13:21, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 13:03   

Tytuł "sens trwania" wprowadza w błąd ,
bo ty DHL pytasz o mieszkanie razem ,
a nie o trwanie w małżeństwie ( choć osobno ) .

Ty i Twardy macie odmienne sytuacje ,
więc każdemu wydaje się
że ta druga jest łatwiejsza
( to też zrozumiałe ) .

Bogu nie chodzi chyba o ratowanie małżeństw , tylko o ratowanie małżonków .
To my mysląc o ratowaniu myślimy o BYCIU RAZEM .
Małżeństwo nie jest osobą , nie ma duszy .
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 13:51   

mare1966 napisał/a:
Bogu nie chodzi chyba o ratowanie małżeństw , tylko o ratowanie małżonków .

To my mysląc o ratowaniu myślimy o BYCIU RAZEM .

Małżeństwo nie jest osobą , nie ma duszy .

Dokładnie o tym Mare napisałem w ostatnich dopisanych zdaniach...
Bóg zabrał się za mnie-dokonał rewolucji w sercu zrobił w nim miejsce dla zony.
Kto wie ??
może dokonana pewnego dnia takiej samej rewolucji w sercu żony....
a wówczas to MY uratujemy nasze małżeństwo
z myślą o byciu razem....

No cóż nic dodać-nic ująć
dokładnie jak w świadectwie jakim zachwycił się twardy wstawionym przez
Bomnieniema.............

pozdrawiam
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 14:51   

DHL , ja nie rozstrzymam
lepiej razem lub lepiej osobno .

Być może , że to zalezy od konkretnej sytuacji małżeńskiej i rodzinnej .
Zresztą , w wielu sytuacjach ludzie stawiają sobie to pytanie ,
niekoniecznie tylko tych najpoważniejszych .
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 15:11   

DHL1 napisał/a:
Twardy mocno motywujesz-zresztą wiesz że o 90% z tego mam pełną świadomość.
Od lat jestem na forum-zatem znam, sam wiele razy to pisałem.


Wiem o tym ;-)

DHL1 napisał/a:
A jak wygląda facet ??
jakiemu się pokazuje -a nawet wielokrotnie mówi
o swoich uczuciach i postawie.
A ten facet wciąz tkwi- mimo tego co słyszy.

Może żle myslę
ale dla mnie to albo głupi -albo całkiem brak honoru.


A może po prostu katolik?

Rozumiem to co dopisałeś do swojego pierwotnego postu. Bóg postąpił ze mną identycznie.

DHL1 napisał/a:
To właśnie twardy zrobił ze mną Bóg-posprzątał w sercu wywalił wielkie moje ja i dał miejsce dla zony


No właśnie tak, ale....

Ja kochając żonę wystąpiłem o rozwód. Mądrę? ............chyba nie.
Teraz Ty piszesz, że Bóg posprzątał w Twoim sercu, dał miejsce dla żony, a ty chcesz się wyprowadzić.
Od osoby która masz w sercu? Mądre?.........

Coś mi się wydaje, że za jakiś czas będziemy jechać na jednym wózku. Obym się mylił.
Pozdrawiam.
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 16:04   

twardy napisał/a:
Od osoby która masz w sercu? Mądre?.........

Ja nie wiem czy to mądre.....
tak samo jak nie wiem czy będąc jest mądre...
.
twardy napisał/a:
Coś mi się wydaje, że za jakiś czas będziemy jechać na jednym wózku. Obym się mylił.

Twardy wbrew pozorom-a sa to naprawdę tylko pozory w nazewnictwie
już jedziemy na tym samym wózku....
Ty jesteś odseparowany od zony rozwodem....
Ja mam trwała separację.
A separacja jak wiadomo znaczy:
oddzielnie,obok,juz nie razem.

Twoja zona jest daleko-moja mimo że blisko to sercem daleko.
Obaj utraciliśmy miłość żon i obaj jesteśmy już nie kochani


Różnią nas tylko nazwy

ROZWÓD-SEPARACJA
Nie zapominaj tylko o jednym SEPARACJA może być alternatywą dla kobiet jakie nie chcą być w sprzeczności z Bogiem

pozdrawiam

p.s i wiele lat temu jak zaczynałem pierwsze kroki tu na forum-już wówczas czułem i wiedziałem(pisałem o tym nieraz).
Separacja o jaką zabiegała żona
JEST TRWAŁA I DO KOŃCA DNI............
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 17:00   

DHL1 napisał/a:
Twoja zona jest daleko-moja mimo że blisko to sercem daleko.
Obaj utraciliśmy miłość żon i obaj jesteśmy już nie kochani


Tak to niestety wygląda.

Cytat:
Separacja o jaką zabiegała żona
JEST TRWAŁA I DO KOŃCA DNI............


Ale tego to nie możesz być pewny, tak jak i ja tego , że na pewno z żoną nigdy nie będziemy już razem.
Bądź wola Twoja - ja nie znam Jego woli. Ty również.
Dzisiaj wygląda wszystko tak jak piszesz. Co będzie jutro........???
Dożyjemy, zobaczymy - czas pokaże.
Powodzenia.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 18:32   

Nie chcę się znęcać
ale tak pod siedemdziesiątkę ( jak dożyjesz oczywiście ) :mrgreen:
żona może szczerze zapragnąć "nawrócenia"
i uregulowania spraw małżeńskich przed ludźmi i Bogiem , łacznie ze wspólnotą łoża . :-P
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 19:42   

Jeśli Jaruzelski się nawrócił
to i żona może....

ps. Marek, jesteś złośliwiec ;) :mrgreen:
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 20:39   

To nie ja . :shock:
To żony bywają podwójnie złośliwe .
Najpierw odchodząc ............ a potem powracając .
I spróbuj nie przyjąć skruszonej małżonki .
No przecież sam tyle lat zabiegałeś czyż nie ? :roll:

Ja znam takie przypadki z reala . ;-)
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-30, 21:07   

mare1966 napisał/a:
Nie chcę się znęcać
ale tak pod siedemdziesiątkę ( jak dożyjesz oczywiście ) :mrgreen:
żona może szczerze zapragnąć "nawrócenia"
i uregulowania spraw małżeńskich przed ludźmi i Bogiem , łacznie ze wspólnotą łoża . :-P


A nie pomyślałeś mare, że gdybym tak jeszcze pożył np.do dziewięćdziesiątki, to czekałoby nas jeszcze 20 lat wspólnego życia?
No może nie koniecznie z tą wspólnotą łoża ;-) ale jednak.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10