Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
SENS TRWANIA -TYLKO W CZYM????
Autor Wiadomość
Daria111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-07, 12:19   

Opowiem wam historię moich rodziców. Ślub bo wpadka (to ja :-D ) ), co ludzie powiedzą etc...
Potem raz lepiej raz gorzej z przewagą gorzej. Alkoholizm mojego ojca, samotność mojej matki przeplatana z wyjazdami sanatoryjnymi po których wracała naładowana do boju. Ja? W wieku 12 lat poszłam do matki z pytaniem co ty tutaj robisz skoro to nie działa? Efekt? Większe awantury, problemy finansowe. Mój wniosek- zwiewam. Jak tylko mature mialam w kieszni dalam dyla na studia i nigdy juz nie mieszkalam dłużej niż miesiąc z rodzicami. Poszukalam sobie męża, warunki brzegowe: zeby nie pił i było spokojnie. Rozmowy o rodzinie dwóch rozbitków, bo i on miał podobną przeszłość. Kiedy nasze maleństwo sie rozpadło, każde było sie powtórki z rodzinnego domu. Wracając do moich rodziców. W międzyczasie moj ojciec miał romans i zwial z domu. Wrócił. Ja bylam w ciąży, mama miala w tym czasie raka. Pare lat bylo ciężko między nimi. Ku mojemu zdziwieniu dali sobie szansę.
I. ..
tatam
W maju zginął w wypadku ich PIES. Płacz, rozpacz i slowa, wróciliśmy do siebie i daliśmy sobie szansę z jego powodu.... to on (pies!!!!) trzymał nas razem...
Jade nie długo ich odwiedzić i chyba na wszelki wypadek odwiedzę schronisko...
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-07, 12:50   

Dokładnie tak. Ja też akceptuję odejście po to "by przeżyć". Żalosne są tłumacznia,że niezgodność charakterów,wypaliło się ,"ja tez chcę jeszcze przeżyć wielka miłość" i inne bzdury.
Dziś jak się pralka czy odkurzacz zepsuje to wyrzucamy i kupujemy nowe. Ale wielu to przenosi na małżenstwo,niestety.

Norbercie myślę,że warto abys zostal w domu po to aby być blisko dzieci. Nawet jesli macie zyć obok siebie z żoną jesli tylko jest wzajemny szacunek-warto.
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-07, 20:09   

Anita11 napisał/a:
Norbercie myślę,że warto abys zostal w domu po to aby być blisko dzieci. Nawet jesli macie zyć obok siebie z żoną jesli tylko jest wzajemny szacunek-warto.

Anito piszesz o wzajemnym szacunku??

To dość duże pojęcie jak na ta nasza sytuację-
czy można nazwać szacunkiem to:
że ktoś z ciebie zrezygnował -tak jak byś nie spełniała kryteriów???

jeżeli to ma być szacunek -to ja już naprawdę mało wiem.....

Napiszę tak :
jasne że mogę-skoro tyle już przeżyłem obok.
Ale odczucia moje stają się coraz głębsze-a w nich jest to że zawiodłem się całkowicie na żonie....
całkowicie Anito......

pozdrawiam
i w zasadzie wszystko chyba wyczerpałem w tym temacie
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-07, 20:58   

Norbert

Zapytam, może trochę prowokacyjnie.
Co zyskasz odchodząc?
Z tego co piszesz życia z inna kobietą układać nie zamierzasz.
Żyjesz z żoną w sumie ( z tego co piszesz) jak współlokator, zatem można się domyślać, że przemocy z jej strony nie cierpisz i jakoś Cię specjalnie nie ogranicza,
Masz nieograniczony kontakt z dziećmi.
...
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 00:00   

Grzegorz ,
Wyobraź sobie , ze śpisz dzień po dniu
w jednym łożku z fajną dziewuchą
ale tknąć ci jej nie wolno .

Przyznasz , że to dość stresujaca sytuacja
choć przemocy tu nijakiej nie ma na tobie ............ NIBY .


DHL
ma tak trochę
i wcale nie tylko o spanie chodzi .
Trudno w 100 % zaakceptować taki stan rzeczy .
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 00:30   

mare1966 napisał/a:
Grzegorz ,
Wyobraź sobie , ze śpisz dzień po dniu
w jednym łożku z fajną dziewuchą
ale tknąć ci jej nie wolno .

Przyznasz , że to dość stresujaca sytuacja
choć przemocy tu nijakiej nie ma na tobie ............ NIBY .
-------------------
A sytuacja gdy Norbert zamieszka sam - wolna chata,
fajny "towar" w pracy, na ulicach i tez dotknąć nie można bo grzech
stresująca nie będzie?



DHL
ma tak trochę
i wcale nie tylko o spanie chodzi .
Trudno w 100 % zaakceptować taki stan rzeczy.

Problem w tym, że mimo iż oficjalnie Norbert nie wierzy , że coś się zmieni
to w głębi duszy liczy na "cud". Nie krytykuje tego, ba..rozumiem doskonale.


 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 00:39   

mare1966 napisał/a:
Wyobraź sobie , ze śpisz dzień po dniu
w jednym łożku z fajną dziewuchą
ale tknąć ci jej nie wolno .

Przyznasz , że to dość stresujaca sytuacja


A gdyby żona była poważnie chora i z tego powodu nie mogła współżyć??????
To co wtedy Mare?

Norbercie zgodzę sie z Tobą,że to bolesna sytuacja. Masz prawo do miłości żony,tym bardziej,że wziąłes się za siebie i odrobiłeś lekcje.

Jednak biorąc życie takie jakie lepiej jest byc blisko dzieci pomimo obcości żony.
Jeśli nawzajem okazujecie sobie szacunek(pomimo krzywdy jaką niewątpliwie jest nieokazywanie CI miłości)to można tak funkcjonować.
Szczyt marzeń to nie jest ale przynajmniej dzieci będą miały oboje rodziców w domu na miejscu. Zagrożenia życia nie masz,nikt CIe z domu nie wygania,nie ma kochanka,ani wyzwisk.

Jest dobro dzieci. Oboje nie macie zamiaru szukania sobie kogos nowego.Czy wyprowadzka jest po to aby nie czuć takiego bólu kiedy patrzysz na żonę,która nie chce spróbować?
Gdyby tak na to spojrzeć to więcej małżenstw powinno uciekać w separację.Ale czy to dobrze?
Piszesz,że syn nie wierzy w sens małżenstwa. Czy Twoja wyprowadzka tutaj poprawi jego pogląd?
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 01:36   

Cytat:
Ja też akceptuję odejście po to "by przeżyć".


Cytat:
Norbercie myślę,że warto abys zostal w domu po to aby być blisko dzieci. Nawet jesli macie zyć obok siebie z żoną jesli tylko jest wzajemny szacunek-warto.


Nie namawiam Norberta do odejścia,wolałabym,zeby został,ale.......czy to dobre dla niego samego...niewiem.
On sam przeanalizować i zdecydować musi.
Fajno nam sie mówi,radzi,......bądź,trwaj.....bo nie jesteśmy w jego sytuacji i nie przeżywamy tego co on.
Osobiście,chyba bym nie zniosła....ale to ja.
Norbercie...jesli potrafisz,dasz radę,nie odbije się to na Twoim zdrowiu i psychice.....zostań.
Bożej pomocy i rozeznania życzę.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 09:25   

Anita
ok , niejasno napisałem .

Chodziło mi o to , że jako mężczyzna
nigdy nie pogodzi się do końca z tą sytuacją .
I nie chodzi tylko o seks .
Mężczyzna potrzebuje kobiety i tyle .
Będzie lepiej , czasem gorzej , ale tego braku
nie zastapi mu chyba nic .
Chyba podobnie jest z kobietami .


Ja skłaniałbym się za zostaniem
nie tylko dla dzieci .
Synowie już raczej prawie dorośli ( chyba ) .
Kiedyś odejdą .
Żona już z tego co wiem , miała wystarczajaco dużo czasu na
spokojne przemyslenie bez DHL .
Czy powtórka by coś dała ? :roll:
Kluczem jest nie postawa żony , ale samego DHL .
Nie może być Twoim słońcem .
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 16:38   

lena napisał/a:
Norbercie...jesli potrafisz,dasz radę,nie odbije się to na Twoim zdrowiu i psychice.....zostań.

Leno wszak wiesz skoro tyle wytrzymałem-to potrafie i więcej.
Co do reszty???
wydaje mi się że z każdym następnym działaniem(nie moim)
staję się odporniejszy-to wszystko da się przewidzieć i wszystko już znam.

Pozostaje jednak( zawsze) taki nie smak (gorycz)
w zasadzie to naturalne- szczególnie w sytuacji gdy człek wykonał wszelkie starania by uratować to małżeństwo.
No cóż głowa muru nie przebije i także nie moja wina że nie okazałem się gówniarzem.
Są jednak pytania-jakie nurtują wewnętrznie
mare1966 napisał/a:
Nie może być Twoim słońcem .

Widzisz Mare
fakt była kiedyś całym słońcem,dlatego tak trudno mi było zrozumieć to co robiła (jak pojawił się kryzys),dlatego że była słońcem -mając z czasem świadomość że nawywijałem(bo nie tak to powinno wyglądać) nie szedłem na noże w trakcie ustaleń o separacji,dlatego że była słońcem odszedłem z domu pierwszy raz(by mogła złapać oddech i żyć),dlatego że była słońcem zabrałem się ostro za siebie,dlatego że była słońcem
to wiele lat tłumaczyłem sobie że się boi, że jest to dla niej strasznym problemem,dlatego że była słońcem stałem w cieniu -by nie napierać,by nie zmusić.
Dlatego że była słońcem potrafiłem wiele sobie wytłumaczyć-by tylko sciągać z niej odpowiedzialność.
Ale słońce Mare w mym sercu już zgasło.
Przyszedł dzień w jakim dojrzałem jedno:
Ile by mogła zrobić gdyby tylko chciała,ile by poświęciła z siebie gdyby mnie kochała, ile by mogła zmienić -by związek naprawić .
Ale już wiem że nie chce
i nie jest to spowodowane strachem,przeszłościa,krzywdą doznaną
-tylko zwykłą prostą sprawą

BO TO CO BYŁO ZNUDZIŁO SIE............
W takiej sytuacji człowiek się w prosty sposób zastanawia
co ja tu robię??? kim jestem??? po co pcham się w niechciane relacje???

Skoro dla współmałżonki temat zamknięty,skoro małżonka nie chce męża-a cała jej rodzina to akceptuje.
Skoro cokolwiek organizują(spotkania,świeta,urodziny,rocznice)-to nawet przez grzeczność nie pomyslą -że to jest wciąż mąż,zięc,szwagier.
Dla żony i jej rodziny-nie istnieje(tak jakbym umarł lub nigdy nie istniał).
Dlego naszły mnie te myśli
skoro żyje sam,skoro nikt nie dostrzega nas razem-to jaki sens wciąż pałętać się obok.
To jaki sens czasami:
słyszeć choćby (przypadkiem) słowa teściowej modlę się za wasze małżeństwo,i fajnie że się modli
ale zaraz powstaje w głowie myśl...
skoro się modlisz??
to czemu nie umie spytać włąsnej córki(wprost)
co zamierza zrobić ze swoim małżeństwem.

pozdrawiam
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-08, 22:51   

I tak sie Norbercie ciesz,że teścowa się modli bo moja to czekała kiedys z otwartymi ramionami jak mąż sie ode wyprowadził. Tam w domu czekał równiez teść i cały zastęp rad typu:dobrze zrobiłeś synu.Kiedy następnego dnia dzwoniłam do teściowej- usłyszalam jej słowa:"ja się nie będę wtrącać,widocznie nie pasujecie do siebie,a w tle tescia który mówił:kończ rozmowę". Od tamtej pory nie szukam tam wparcia. Mąż wrócił do mnie po kilku dniach ale moje zaufanie do teściów juz nie wróciło.
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-11, 15:38   

Anita11 napisał/a:
I tak sie Norbercie ciesz,że teścowa się modli

Anito a gdzie tu???
Spójność
działań=myśli=przekonań.

Tak się zastanawiam :
jeżeli mój syn (którykolwiek) będzie robił cos niewłaściwego.
A ja w te pędy do Boga z modłami o wyprostowanie mego syna, a z drugiej w duchu będę milczał a także przed nim, z aprobata tego co robi.
To w jakim świetle staje moja wiara -w obliczu tego co robię.
Nie mnie to oceniać....
ale ..........
Czasem ważne są fakty....

Wiem tylko tyle...
na większość moich genialnych pomysłów -choćby pod wpływem zmęczenia sytuacją na temat mojego małżeństwa itd. itp...
od swojego ojca jednoznacznie zawsze słyszałem to:
mam się ogarnąć, przestać pitolić i brać za naprawę relacji i sytuacji.
no taak..
Ale mój ojciec w Boga nie wierzy...
zatem może przemawia w nim egoizm ukazujący mi ważność spraw wyższych nad dobro własnego dziecka :-D :?:
pozdrawiam
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-11, 23:11   

Tak tylko zaznaczyłam,że mogło byc gorzej. Ale ja tez nie znoszę hipokryzji.

Przyszło mi do głowy co innego.
na pewno był czas kiedy Twoja zona modliwa się o to żebys sie ocknał i zaczął znia pracowac nad małżenstwem. Może nawet była kiedyś jak jedna z nas -kobiet na forum.

I nagle cud się staje. Ty zaczynasz naprawiać, Ma takiego meża jakiego chciała i o jakiego sie modliła.
Ale wtedy ona jakby juz nie widzi, że jej modlitwa została wysłuchana.Po co prosiła o coś czego potem nie doceniła?
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-12, 11:46   

Anita11 napisał/a:
Ale wtedy ona jakby juz nie widzi, że jej modlitwa została wysłuchana.Po co prosiła o coś czego potem nie doceniła?

Odpowiedz jest na to bardzo prosta.
Po prostu nie modliła się o to.
A to że była na forum??
Tak była
i jak długo można było ukazywać choćby to jaki mąż jest zły-tak długo była.
Anito zadajesz pytania jakie przez wiele lat zadawałem sobie wiele razy sam.
Przyszła chwila gdy przestałem zadawać te pytania i dopatrywać się czegoś-czego po prostu brak.
Ja też myślałem że jest choćby 1% -czegoś takiego o czym w innym temacie napisałem o Mirce.
I zapewne choroba zony i kryzys jaki się pojawił- dał żonie wnioski
i sposób myślenia:
że coś trzeba zmienić i zmieniła to -odrzucając męża, odrzucając naprawę małżeństwa
a wybierając świat niezwiązanej kobiety.

Takie są moje wnioski -bo tak naprawdę nie mam pojęcia o co prosiła Boga, o czym z nim rozmawiała i czy włąsnie tego oczekiwał Bóg

pozdrawiam
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8