Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Piszę tutaj,bo sądzę,że będziecie mi w stanie jakoś pomóc,może zrozumieć problem mojej ....mamy.
Moja mama ma 56 lat, jest uzależniona od zakupów,najbardziej odzież,obuwie,a dalej to inne szmargałay do niczego jej nie potrzebne.
Mama jest osobą,która jest wogóle podatna na wszelakie uzależnienia,czy to leki-bierze ich mnóstwo i wystarczy,że zobaczy,że kończy jej się lek i nie zdąży go wziąć w ustalonej godz,to zaczyna się panika.
Chodzi do lekarzy wszystkich specjalności ,w tym psychiatry-ale sądzę,że tam nie ma nawet mowy,że ma probem z uzaleznieniem,tylko bierze leki na nerwicę lękową.
Do tego dochodzi fanatyczne podejscie do wiary-tak sądzę,że fanatyczne,bo czy normalnym jest,że cały dzień krązy wokół radia,wiadomo jakiego i tak od rana-nie codzienie chyba ale często;godzinki koło 6 rano,pózniej anioł Pański,Koronka,rózaniec koło 12,30,rózaniec 19,30 i pózniej dalej audycje,a co jest niedowytrzymania,to jej ciągłe gadanie o Bogu,każda rozmowa,nawet najbardziej blaha,czy w tonie zartu kończy się opowiadaniem o Bogu lub tym co o Nim wyczytała,usłyszała,zbaczyła....
Gdy jest nadawana jakaś Msza w radiu lub telewizji,zachowuje się tak jakby tam była na żywo,klękanie,wstawanie,śpiewy.
Nawracanie na każdym kroku,bo ona wie najlepiej jak trzeba wierzyć-to jest horror poprostu.
Teraz w święta rodzina sie zjechała,bracia,siostry,kuzynki,a mama posiedziała z nami chwilę,a pózniej odwróciła się i właczyła film,bo leci oczywiście Jezus z Nazaretu,a pretensje miewała,gdy jak kogoś odwiedzała,to telewizor był włączony.
NIe potrafię z nią o tym rozmawiać,bo zaraz się denerwuję i podnoszę głos,gdy ona mówi,że już więcej nic nie kupuje i nie bedzie kupować,a okazuje sie,że strych,wszystkie mozliwe szafki i wnęki zapełnione są ubraniami i tego nie ubywa tylko przybywa.
Mamy całkowicie zaburzone relacje ze sobą,zresztą jak i rodzeństwo nie ma z nią dobrego kontaku,jest to tylko takie powierzchowne,udawane,o co oczywiście ma pretensje,że zadne z nas nie chce z nią rozmawiać o swoich problemach,ale poprostu się nie da,bo z reguły kończy się stwierdzeniem,no cóż musisz przyjąć krzyż jaki Bóg Ci dał.
NIestety,ten zły kontakt z mamą ma żródło właśnie w tych uzależnieniach,od których ona chce odwrócić naszą uwagę i przez to staje się nieautentyczna i zaczyna automatycznie rozmowy nt wiary,tylko po to,że nikt nie będzie się czepiał,tego gdy cos nowego sobie po kryjomu zafunduje,odwraca poprostu uwagę,abyśmy nie zauważyli kolejnych zakupów.
Manipuluje tatą w ten spsób,że gdy się zdenerwuje,to zaczynają się jej problemy z sercem,wzywanie pogotowia i ogólenie pokazywanie jak to ona się bardzo żle czuje,a lekarze badaja i stwierdzają,że wszystko jest wporządku.
Potrafiła mojemu bratu,który ma 17 lat powiedziec,że ma cierpienia takie jak Faustyna,no szok poprostu,że nie kazdy jest stworzony do cierpienia,ale ona jest.
Powiedzcie mi,jak się zachowywać w stosunku do niej?
Jak jej pomóc,gdy ona jednak odrzuca każda chęć pomocy,tata chciał iść razem z nią do psychiatry ale nic z tego nie wyszło.
Unikam rozmów i kontaktów z nią,bo ona jest takim wampirem energetycznym,wszystko widzi w czarnych barwach,wszystko jest żle,wychodząc od niej wpadam w przygnębienie i zaczynam również postrzegać świat w ciemnych barwach i zaczynam czuć lęk przed przyszłością,bo tak to potrafi nakreślić.
Piszę tutaj,ponieważ czuję straszne nerwy na nią,cokolwiek by nie powiedziała,to mnie to bardzo irytuje,więc wogóle z nią nie rozmawiam,bo czuję jakie to wszystko fałszywe.
Męczy mnie to,że tak czuję,chciałabym to zmienić,ale nie wiem jak,od czego zacząć.
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 22:26
Lila83 napisał/a:
Piszę tutaj,ponieważ czuję straszne nerwy na nią,cokolwiek by nie powiedziała,to mnie to bardzo irytuje,więc wogóle z nią nie rozmawiam,bo czuję jakie to wszystko fałszywe.
Męczy mnie to,że tak czuję,chciałabym to zmienić,ale nie wiem jak,od czego zacząć.
Lilu - jeśli myślisz poważnie o pomocy mamie, to możesz się wybrać sama do przychodni leczenia uzależnienia i współuzależnienia, są takie już w miastach powiatowych.
Z tego co piszesz, to Twoja mama ucieka od ludzi i otacza się rzeczami, tak jakby w relacjach się nie odnajdowała, natomiast rzeczami próbuje zapewnić sobie bezpieczeństwo. Jest jeszcze sprawa religijności Twojej mamy, tak trudnej do zrozumienia w jej wydaniu. Tu też opisałaś nadmiar. Czy pytałaś mamę o przeżywanie lęków, strachu? Co ją trapi?
Lila83 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 22:45
Swego czasu brat podjął z mamą rozmowę,że on chciałby jej pomóc,zapytal,czy zdaje sobie sprawę,z tego ,ze ma prblem,zgodziła się z nim,że wie,że to jest problem,że zakupami zapełnia sobie pustkę,wtedy gdy taty nie ma,tz tata przyjezdza na weekendy z pracy,czyli jest w soboty i niedziele,czasem po tygodniu,te rozłąki nie są długie wg mnie.
Ale co z tego czasu im zostaje,gdy zdarza się że wogóle ze sobą nie rozmawiają,bo tata jest zły o to,że domu nie ma się już prawie jak ruszyć,że jego szafa jest zapełnina jej rzeczami i wtedy ona zaczyna manipulować,że to ona jest ta najgorsza,że każdy ją ma za głupią-pomimo,że to co ona mu zarzuca nijak się ma do tego o co on ma do niej pretensje i to jest takie kółko zamknięte.
Tato próbował spokojnie z nią rozmawiać,chciał zeby szła na terapię,nawet chciał z nią iść i skończyło się na tym,że powiedziała,że pójdzie i nic z tym nie zrobiła,a tata odpuścił i stwierdził,że woli miec święty spokój niż rację.
Spróbuję go namówić na wizytę u terapeuty uzależnień,żeby poszedł pogadać,jak z nią postępować.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 22:45
Lila83 napisał/a:
Mamy całkowicie zaburzone relacje ze sobą,zresztą jak i rodzeństwo
Moim zdaniem
twoja mam "woła o pomoc" , czuje sie samotna .
Na różne sposoby zwraca na siebie uwagę , co z reguły jest całkowicie nieczytelne
dla otoczenia .
Nie dostaje tej pomocy , co powoduje jej frustrację , pretensje do całego świata
i otoczenia ,
więc staje się jeszcze bardziej ...... uciążliwa ( głośniej woła ) .
A jednocześnie nie słucha , nie jest w stanie przyjąć , dostrzec tej pomocy
jak ktos próbuje jej "wysłuchać" .
Dlatego np. jej wiernym przyjacielem jest RADIO
( skądinąd uważam , że niosace wiele cennych treści , a obśmiewane
całkowicie niesłusznie ) .
Mama identyfikuje się z tym radiem , ze słuchaczami , ideami
( przez co nie czuje się taka samotna ) .
Tak może "przesadza" z formą , ale to świadczy tylko o jej deficycie
braku kontaktu , miłości .
Do takich ludzi jest trudno dotrzeć ,
bo droga prowadzi przez serce ...... także własne .
Tymczasem jeśli już to porusza się tematy "na powierzchni" ,
które są tylko przykrywką
prawdziwego problemu .
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 22:53
Lila83 napisał/a:
Spróbuję go namówić na wizytę u terapeuty uzależnień,żeby poszedł pogadać,jak z nią postępować.
Możecie pójść oboje do terapeuty uzależnień, Ty i Twój tata.
Lila83 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 23:05
Mare,ja sobie zdaję sprawę,że to może mieć związek z samotnością,ale niestety,ona nie przyjmie od nas pomocy,chocby w kwesti zdrowia,narzeka non stop nadolegliwości,gdy ja próbuję ją nakierować na cos co mogło by jej pomóc bez leków syntetycznych,to potrafi powiedzieć,że trzebabyło iśc na medycynę jak taka mądra jesteś i woli iść po leki do lekarza.
W ten sposób weszła w kolejny zamkniety krąg,że leczy skutki uboczne leków kolejnymi lekami.
Chcieliśmy aby poszła do innego psychiatry i powiedziała o tych uzaleznieniach,to skonczyło się tak jak pisałam post wyżej,"tak pójdę",a było to pół roku temu i do tej pory nic nie zrobiła.
Jej niekończący się pesymizm,którym nas zatruwa,dosłownie,przebywając w jej towarzystwie zaczynamy myśleć tak samo,a to nie jest dobre.
Ona nie chce nic zmienić,bo tak czuje się bezpieczniej,bo gdyby podjeła walkę ze sobą,o swoje uwolnienie z tych lęków,to musiałaby podjąć pracę,zmienić myslenie,a to juz jest coś nowego,coś z czym trzeba stanąć twarzą w twarz,stanąć w prawdzie,a to zawsze przynosi większy lub mniejszy ból.
Ja się poprostu asekuruje przed nią,nie jestem w stanie z nią dłużej rozmawiać,bo tak bardzo mnie irytuje,wszystko co chciałabym jej zaproponować,jakoś pomóc -jest obśmiewane,ileż można to wytrzymywać?
Ja rozumiem,że jesli chce tak zyć,to niech zyje,ale nie jest sama w domu i ktoś inny z tego domu tez korzysta i ma prawo się na to nie zgadzać.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-28, 09:48
Lila83 napisał/a:
Ona nie chce nic zmienić
Myślę , że raczej nie potrafi ,
a właściwie nie widzi powodu i potrzeby własnej zmiany
bo to otoczenie ma się zmienić , nie ona .
Zakładam , że ma juz swoje lata , tym trudniej
o zmianę widzenia , powiew świeżości .
Zresztą chyba każdy tak z grubsza funkcjonuje .
Trudno siebie zmieniać .
Ja myślę , że trudno też wysłuchiwać dobrych rad
od kogoś bliskiego , kogo znamy
i wiemy jaki sam jest .
Trudno się otworzyć , bo z reguły się tylko ranimy ,
a uciec od rodziny potem nie można .
Te wszystkie zachowania , są tylko skutkiem jakiegoś braku ,
takim wypełniaczem życia .
Psychiatra nie kojarzy się dobrze , zwłaszcza ludziom starszym .
Tu trzeba kogoś cierpliwego , kto umiałby jej słuchać .
I tak małymi kroczkami .
......... albo cudu , nagłego olśnienia , jakiejś łaski
Lila83 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-28, 16:14
Tak Mare,masz dużo racji.
Mama nie potrafi przyznać się do błędu,bo to tylko my jako dzieci robimy wszystko żle,ona we wszystkim ma rację,na każdym kroku potrafi zwrócić uwagę,że coś powinno byc inaczej zrobione,tz tak jak ona to widzi.
Jest dobrze tylko wtedy,gdy siądziemy z nią i tylko przytakujemy,gdy nie wyrażamy swojego zdania.
Trudna to sytuacja,i jest to niestety tendencja wzrostowa jej malkontenctwa.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.