Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
ja kobieta, żona sakramentalna, jak to czytam to :
nie dziwię się twojej zonie , że nadal tak myśli o Tobie .
Przecież piszesz o miłości do Niej i w tym samym zdaniu, na tym samym poziomie, ustawisz ten amok do obcej kobiety.
czy to widzisz ????
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-26, 00:04
Miraculum
Niektórzy faceci tak maja, że potrafią kochać 2 kobiety.
W niektórych krajach nawet jest do zupełnie legalne (do 4 żon)...
Ale teraz juz zupelnie poważnie....
Szaraczek, po co ogrywacie z żona taką "szopkę"?
balwanek1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-26, 11:18
grzegorz_ napisał/a:
Szaraczek, po co ogrywacie z żona taką "szopkę"?
Czasami to nie jest odgrywanie szopki-tylko strach przed podjęciem decyzji.
Wóz albo przewóz
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-26, 13:07
balwanek1 napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
Szaraczek, po co ogrywacie z żona taką "szopkę"?
Czasami to nie jest odgrywanie szopki-tylko strach przed podjęciem decyzji.
Wóz albo przewóz
Bałwanek
Rozumiem , że wiele rodzin żyje z rozsądku, niby razem, ale osobno.
Nie komentuję tego, bo jest wiele powodów za utrzymywaniem takiego stanu
bo dzieci, bo mieszkanie, bo sakrament, bo....
ale w przypadku Szaraczka to jednak stan dość dziwny.
Rozwód się dokonał, a na zewnątrz tak jakby nic sie nie stało....
Jeśli żona Szaraczka chciała rozwodu, to nie rozumiem, dlaczego nadal mieszka z nim?
Szaraczek [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-26, 14:15
[i]Szaraczku piszesz że kochałeś dwie kobiety :
ja kobieta, żona sakramentalna, jak to czytam to :
nie dziwię się twojej zonie , że nadal tak myśli o Tobie .
Przecież piszesz o miłości do Niej i w tym samym zdaniu, na tym samym poziomie, ustawisz ten amok do obcej kobiety. [/i]
Ja jestem szczery, TAK BYŁO... ale już nie od 5 lat nie jest. Kocham moją żonę, mimo ,że czasami sprawia mi wiele przykrości i bólu, a po kochance pozostała garstka popiołu, i wręcz uczucie,delikatnie mówiąc ,wielkiej niechęci.
Mi chodziło o coś innego, Lubię mielone mogła tym rozwodem męża nastraszyć, u mnie to zadziałało jak zimny prysznic.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-26, 14:39
Szaraczek napisał/a:
Lubię mielone mogła tym rozwodem męża nastraszyć, u mnie to zadziałało jak zimny prysznic.
Szaraczek, zostałeś nastraszony, ale relacje do dobrych nie powróciły. Bo rozwód to nie jest "bat na niegrzecznych mężów", straszaczek taki, a niech się przestraszy to tamtą rzuci. Bzdura! Nie zwalcza się dżumy cholerą. A rozwód to paszport do piekła. Szaraczek, poraniliście się tak bardzo, że Wasze małżeństwo to teraz właśnie taka "szopka". I bardzo Cię proszę, nie sugeruj rozwodu jako metody na wyjście z kryzysu, bo tak właśnie włazi w małżeństwo zły. Kryzys zwalczamy metodami moralnie dopuszczalnymi i zgodnymi z Bożą logiką działania, i tego w Sycharze się uczymy.
Szaraczek [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-26, 16:23
No,chyba temu szaraczkowi pogoda zamieszała w głowie, przecież to nie Wielkanoc, tylko Boże Narodzenie. Przyznaję się do błędu: mea culpa, przed rozwodem broniłem się prawie dwa lata. nawet sędzina proponowała aż do końca instytucję separacji.
"Rozwód to paszport do piekła" - to słowa Ojca Pio, wielokrotnie mówiłem to mojej żonie, a także pisałem do kuzynki mojej żony (kuzynkę tę wybrała żona na świadka oskarżenia, co ciekawe, w polskich sądach najczęściej nie czytają odpowiedzi na pozew, nie oglądają zdjęć, nie wysłuchują podsłuchów, tylko od tego mają świadków).
Żona za wszelką cenę chciała rozwodu, tłumaczyłem Jej cierpliwie, a nawet sędzina, że w Polsce rozwód jest potrzebny tylko do zmiany nazwiska lub do ponownego ożenku. Resztę załatwia separacja, o ile jest ku temu przyczyna( u nas akurat w tym momencie, w marcu 2012 nie było żadnej przyczyny).
Czuję się nadal, starym już "Sycharowcem", gdziekolwiek jestem, walczę z powiedzeniami : "mój były mąż, lub była żona". Gdy ktoś prosi mnie o radę, kategorycznie odrzucam rozwód, w przypadku Lubięmielony, miałem inne intencje lub coś mi się pomieszało....Pozdrawiam!
LubięMielone [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 12:29
Witajcie po świętach - ja próbowałam je przeżyć z rodziną, w wierze, z nadzieją. Nie do końca się udało. Część świąt spedziliśmy z moją mamą, część z mamą i rodziną męża. Ja wczoraj nie wytrzymałam, chciałam wrócić do domu, nie chciałam nocować. W domu był płacz i wyrzucenie z siebie wszystkich złych emocji. Mąż nadal nie jest szczęśliwy, twierdzi że mnie nie kocha, że chyba chciałby spróbować być z inną kobietą. Pytałam o kogo chodzi, mówi że to tak ogólnie, że chce innego życia. Gdy pytam czego dokładnie, co chce zmienić to nie wie. Mówiła o tym, że nie czuję szacunku jako żona, jako kobieta. Że ja nie mam oparcia w mężu jako mężu. Czuje się odrzucona, jak doklejona do jego życia. Że nie jestem w stanie cieszyć się z wiadomości o szczęśliwym życiu współpracowników i rodziny bo wewnątrz czuje jakbym była pustym naczyniem. Że potrzebujemy czasu tylko dla siebie, życia takiego jak nam obojgu odpowiada.
Poprosiłam o szybszy powód do domu, bo bolała mnie znowu głowa i chciałam w spokoju odpocząć. Mąż naskoczył na mnie, czy ja jestem normalna, a teściowa skomentowała, że ja zawsze się źle czuję. Zrobiło mi się przykro. Nikomu nie życzę boreliozy i dopóki sama nie zachorowalam, też uwazałam że to ludzie sobie wymyślają symptomy. U mnie objawia się chorobą skóry, ale to można przykryć i częstymi zawrotami głowy i częstym bólem głowy. I rzeczywiście ostatnim razem jak byliśmy u rodziny męża źle się czulam, ale więcej nie pamiętam takich sytuacji. Mój mąż też tak twierdzi, że źle się czuje gdy tam mamy jechać. Zapytałam go czy to on tak uważa czy teściowa, bo ja sobie tego nie wymyślam, nie raz zbierał mnie z podłogi w łazience bo nie byłam w stanie sama dojść do łóżka. I mąż w sumie nie wiedział. Dla mnie to jasny sygnał kto podkopuje moją pozycję, kto mu wskazuje moje wady i kto 'nie wtrąca sie' w nasze życie i w nasz kryzys.
Cały ten czas śni mi się Matka Boską, raz ona jako ona, raz siostry zakonne pomagające potrzebującym, w 1 dzień świat był chrzest dziewczynki, o imieniu Maria a mężowi przyśniło się przekazywanie opętania. Nie uczestniczył w tym, patrzył z boku. Dla mnie to znak, że dobrze zinterpretowałam sytuację, że powrót do boga, odmawianie różańca jest dobrą drogą. Powiedziałam o opetaniu mężowi. Zgodził się że coś się z nim dzieje, ona sam nie wie co i dlaczego tak się zachowuje. Był nawet że mną na mszy.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 14:45
LubięMielone napisał/a:
Dla mnie to jasny sygnał kto podkopuje moją pozycję, kto mu wskazuje moje wady i kto 'nie wtrąca sie' w nasze życie i w nasz kryzys.
LM, a jeśli się mylisz i niesłusznie oskarżasz teściową?
LubięMielone napisał/a:
Powiedziałam o opetaniu mężowi. Zgodził się że coś się z nim dzieje, ona sam nie wie co i dlaczego tak się zachowuje.
No a co miał się nie zgodzić? Opatrzenie przez Ciebie tej sytuacji taką właśnie etykietką jest nawet wygodne dla niego. Dla Ciebie w pewnym sensie także.
Może się w tym zawrzeć cały repertuar niedorzecznych zachowań i będzie to "uzasadnione".
On nie będzie musiał się z niczego tłumaczyć a Ty niczego dociekać ani odkrywać....ani też głębiej przyglądać się sobie oraz swoim reakcjom.
Podpisałaś tę rozdzielność majątkową?
Sugestia by takową podpisać z całą pewnością nie jest dowodem na szczerość małżonka.
Jest raczej ewidentną próbą zrobienia znaczącego kroku w kierunku przygotowania sobie gruntu pod inną rzeczywistość.
Proponuję zejść na Ziemię i dokonać obserwacji z innego miejsca.
bosa [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 15:28
grzegorz_ napisał/a:
Drogie Panie
Chciałybyście (poza Gosią) aby mamusia upominała synusia wtedy gdy synowa o to poprosi.
A co by było, gdyby synuś poszedł ze skargą do mamusi na swoją żonę?
Też powinna upomnieć synową, że np obiadów nie chce gotować, że w domu nieposprzątane, że seks za rzadko ....itd
A to to chyba skarga na służącą, a nie na żonę..., a tak w ogóle to chyba jest różnica między nieposprzątanym mieszkaniem a cudzołożeniem? W tym pierwszym przypadku to raczej skarga małego chłopaczka...,który mógłby chyba też posprzątać?? , natomiast jeśli chodzi o cudzołóstwo to - grzeszących upominać-
LubięMielone [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 16:12
W żadnym momencie nie usprawiedliwialam ani siebie ani męża. Może mnie zdradza a może chce mnie zdradzić. Nie chodzi o to w całej tej sprawie. Teściową oskarżam o brak zainteresowania swoim dzieckiem w należyty sposób - nasze małżeństwo naszą sprawą, ale to jej syn. Widzę że mąż ma problem, nie potrafi sobie poradzić ze sobą, zatraca się w używkach, i ona też to zauważyła. Ale nie reaguje, nie wiem co nią kieruje.
Wybaczcie, ale ją podzieliłam się z Wami moją historia nie po to żebyście mi radzili że trzeba zejść na ziemie, że trzeba się zatroszczyć o siebie, że mężowi to lub tamto jest na rękę, mi tym bardziej. To jest forum katolickie, potrzebuje pomocy i wsparcia dobrym słowem jak męża przywrócić na łono rodziny, odnowić w nim naszą miłość i uratować małżeństwo.
I odpowiadam - tak mamy ustaloną rozdzielność majątkową. I tak boli mnie ta sytuacja,, ale w obecnej chwili wydawała się najlepszym rozwiązaniem.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 17:00
LM czy poczułabyś się lepiej gdybyś w odpowiedzi przeczytała, że owszem,
teściowa knuje przeciwko Tobie a mąż ponad wszelką wątpliwość nosi w sobie znamiona opętania?
Jeśli zależy Ci tylko na potwierdzeniu Twoich przypuszczeń i utwierdzeniu Cię w przekonaniu, że jest tak jak myślisz bądź wyobrażasz sobie, należało to napisać wprost w pierwszym poście, oszczędzając sobie i innym niepotrzebnych nieporozumień.
LubięMielone napisał/a:
To jest forum katolickie, potrzebuje pomocy i wsparcia dobrym słowem jak męża przywrócić na łono rodziny, odnowić w nim naszą miłość i uratować małżeństwo.
I uważasz że nie zgłębiając istoty sprawy, nie poznając powodów mężowskiego zachowania, możesz mu zapodać taki zestaw słów, który odnowi w nim miłość do Ciebie i uratuje małżeństwo?
Coś w rodzaju zaklęcia lub coś w tym stylu?
Wsparciem nie jest poklepywanie kogoś po plecach ,
wspaciem jest także b u d z e n i e kogoś, gdy ten tkwi w letargu i obudzić się żadną miarą nie chce.
A Ty LM śpisz i śnisz i wkurzasz się gdy ktoś chce przerwać Ci ten sen i zwrócić uwagę, że sen to nie życie.
Ale ostatecznie to Twój wybór...jeśli chcesz śnić, śnij.
balwanek1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 18:15
grzegorz_ napisał/a:
Rozwód się dokonał, a na zewnątrz tak jakby nic sie nie stało....
Jeśli żona Szaraczka chciała rozwodu, to nie rozumiem, dlaczego nadal mieszka z nim?
Nie potrafię na to Grzechu odpowiedzieć.
Choć po ludzku mam podobnie-państwową separację i nadal wspólny dach.
Nie są mi obce (jak pisze szaraczek) osobne pokoje,nie jest mi obce co ja robię nic ci do tego bo jakie masz ku temu prawa.
Zdobyłem się kiedyś na odwagę i zadałem pytanie.
Skoro nie chcesz już niczego,skoro skresliłaś nas wspólnie,skoro jestem dla ciebie tylko byłym mężem:
dlaczego nie odejdziesz??
nie zaczniesz nowego życia?
nie ułożysz sobie jego z kimś kochanym-wartościowym?
Odpowiedz mnie powaliła!
O nie ,nie odejdę byś miał tak łatwo-zostanę by cię wkurzać każdego dnia
Jak widzisz Grzechu życie nie jest proste i nie ma w nim prostych rozwiązań
balwanek1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-27, 18:26
LubięMielone napisał/a:
To jest forum katolickie, potrzebuje pomocy i wsparcia dobrym słowem jak męża przywrócić na łono rodziny, odnowić w nim naszą miłość i uratować małżeństwo.
LM
A jak chcesz przywrócić go gdy on sam nie zechce?
Prawda jest taka czasem udaje się reaktywować związek(nawet po latach),ale czasem nic już z tym nie da się zrobić.
Najważniejsza jest wiedza na temat obecnego stanu,nie dział fantazji,nie dział odpychania prawdy,nie dział zatykania uszu nic nie chce słyszeć złego.
Wiedza o faktycznym stanie pozwala nam na dalsze decyzje
-albo żyjemy nadzieja że coś się kiedyś odmieni
-albo odpychamy od siebie nadzieję -bo czasem to nas boli.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.