Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Czasami tak jest, że teściowa wtrąca się wtedy kiedy nie ma, a jak powinna przemówić naszemu współmałżonkowi,a jej synowi do rozumu to umywa rączki... Albo to nas skreśla tak jak to było w moim przypadku....
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 10:09
monis napisał/a:
GosiaH napisał/a:
Och, ile by wielu z nas dało, by teściowie nigdy się nie wtrącili!
prawda, ale ile by z nas dało, by teściowa upomniała swojego syna lub córkę
Monis
Czytasz w moich myślach.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 10:10
Jacek-sychar,
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 13:51
Jacek-sychar napisał/a:
monis napisał/a:
GosiaH napisał/a:
Och, ile by wielu z nas dało, by teściowie nigdy się nie wtrącili!
prawda, ale ile by z nas dało, by teściowa upomniała swojego syna lub córkę
Monis
Czytasz w moich myślach.
Kochani, ja, usłyszałam kiedyś podobne stwiedzenie od teściowej gdy poszłam do niej po "pomoc" - że to jest nasza sprawa i że musimy sobie sami poradzić.
I wtedy, no ok 20lat temu, gdy byliśmy młodym małżeństwem, bardzo, ale to bardzo mnie to wkurzyło.
Teraz, gdy lat i doświadczenia tzw życiowego przybyło, gdy, być może za chwilę sama będę teściową (co daj Boże, amen) wiem jak to jest mądre - jak się jest teściową/teściem to sie NIE wolno wtrącać nawet jak nas proszą.
Ja mam takie zdanie i obym umiała go dotrzymać w małych chwilach (modląc się, że nie będę musiała w dużych, bo kryzysów, które były moim udziałem swojemu dziecku nie życzę)
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 13:53
Gosiu
A ja dalej podtrzymuję, że nie wtrącać się w sprawach zwykłych, ale upomnieć w przypadku kryzysu.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 13:54
Jacek-sychar, ja też, tak ewangelicznie upomnieć
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 13:59
Drogie Panie
Chciałybyście (poza Gosią) aby mamusia upominała synusia wtedy gdy synowa o to poprosi.
A co by było, gdyby synuś poszedł ze skargą do mamusi na swoją żonę?
Też powinna upomnieć synową, że np obiadów nie chce gotować, że w domu nieposprzątane, że seks za rzadko ....itd
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 14:01
monis napisał/a:
Jacek-sychar, ja też, tak ewangelicznie upomnieć
A czy matka nie powinna upomnieć dziecka jak źle robi i nie porozmawiać z nim, nie spytać co się dzieje, nawet jeśli jest ono dorosłe? Niektóre niby się nie wtrącają, a jednak namawiają do rozwodu.
Trzeba by się modlić o dobrych Bożych teściów
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 14:11
grzegorz_, upomnieć w czasie kryzysu swoje dziecko, synka lub córcię
i nikt nie mówił o skargach, ze obiadu niet.
U mnie dzisiaj nie ma
LubięMielone [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 22:27
Wiecie, może i jest mądra, ale mnie to zabolało. Skoro nie chce się wtrącać to niech nie wtrąca się w ogóle. Bo do tego gdzie będziemy mieszkać, jakie firanki powiesić i powiedzieć i mi i mojej mamie jak moja mama powinna żyć to potrafi, ale gdy w małżeństwie jej syna zaczyna się źle dziać to wycofuje się rakiem. I nie chodzi o to, że to nasza sprawa. To było: to wasza sprawa, mnie to nie obchodzi. Na takiej zasadzie. I to nie jest tak, że się nie lubimy, wręcz przeciwnie. Jesteśmy rodziną i skoro kryzys naszego małżeństwa jest na tyle poważny że rozmawiamy o rozstaniu się i rozwodzie, to w mądry sposób mogłaby zainteresować się tematem. Tylko tyle. Ale postanowiła postąpić inaczej bo nie chce denerwować syna. Tqk to odebrałam.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 23:43
LubięMielone napisał/a:
Jesteśmy rodziną i skoro kryzys naszego małżeństwa jest na tyle poważny że rozmawiamy o rozstaniu się i rozwodzie, to w mądry sposób mogłaby zainteresować się tematem. Tylko tyle.
Oczywiście , że powinna reagować .
Ma nawet taki obowiązek ,
nawet gdyby rozwodziła się sasiadka , a co dopiero syn czy córka .
Wtrącać to się nie powinna jeśli chodzi o duperele ,
co najwyżej może podpowiedzieć czy delikatnie wyrazić własne zdanie .
W sytuacji kryzysowej , jeżeli nie reaguje
to z całą pewnością nie jest to zgodne z Biblią , nauczaniem Kościoła
czy zwykłą przyzwoitością .
Po mojemu jest to ewidentny grzech zaniechania , nieudzielenia pomocy .
Prawo cywilne za to nakłada kary , łacznie z więzieniem .
Nie sądzę aby Bóg miał tu inne zdanie , co do gatunku winy .
To , że ktoś jest "dorosły" nie ma tu nic do rzeczy .
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-25, 01:40
Bóg się rodzi, Moc truchleje.
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-25, 12:06
mare1966 napisał/a:
LubięMielone napisał/a:
Jesteśmy rodziną i skoro kryzys naszego małżeństwa jest na tyle poważny że rozmawiamy o rozstaniu się i rozwodzie, to w mądry sposób mogłaby zainteresować się tematem. Tylko tyle.
Oczywiście , że powinna reagować .
Ma nawet taki obowiązek ,
nawet gdyby rozwodziła się sasiadka , a co dopiero syn czy córka .
Wtrącać to się nie powinna jeśli chodzi o duperele ,
co najwyżej może podpowiedzieć czy delikatnie wyrazić własne zdanie .
W sytuacji kryzysowej , jeżeli nie reaguje
to z całą pewnością nie jest to zgodne z Biblią , nauczaniem Kościoła
czy zwykłą przyzwoitością .
Po mojemu jest to ewidentny grzech zaniechania , nieudzielenia pomocy .
Prawo cywilne za to nakłada kary , łacznie z więzieniem .
Nie sądzę aby Bóg miał tu inne zdanie , co do gatunku winy .
To , że ktoś jest "dorosły" nie ma tu nic do rzeczy .
Zgadzam sie. To nie jest zadna madrosc umyc rece, oczywiscie ciezko jest wlasciwie pomoc, ale bedac przynajmniej w teorii osoba starsza, madrzejsza, dojrzalsza i bardziej doswiadczona zyciowo, powinno sie powaznie porozmawiac z wlasnym dzieckiem. Wytlumaczyc, co jest w zyciu najwazniesze. Co rzadko mi sie zdarza ostatnio, nie zgodzesie z grzegorzem. Jest roznica w napominaniu (chociaz lepiej porozmawiac) wlasnego dziecka, a napominaniu jego partnera. Ta roznica to wiez rodzic - dziecko.
Przeciez te zdrady, ktorych tak duzo, to nic innego niz ucieczka od problemow, niedojrzalosc, nieodpowiedzialnosc i lenistwo (bo ciezej naprawiac niz znalezc nowa zabawke).
Szaraczek [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-25, 21:55
"Już mamy Boże Narodzenie, słucham i oglądam już drugą pasterkę ze swojej parafii, kazania są bardzo ciekawe...Wczoraj była Wigilia...byłem aż na 3 wigiliach, bo brak porozumienia. Ksiądz w kazaniu mówi o żądzach światowych, jest to żądza władzy, pieniądza i przyjemności, człowiek bez Boga jest skazany tylko na swoje żądze, jest ich niewolnikiem.
To wszystko pasuje do Sycharowych sytuacji. To właśnie te żądze stają się przyczyną kryzysów we wielu małżeństwach. Lubięmielone, a ja akurat schabowe, ma problem ze swoim mężem, myślę, że u niego właśnie te żądze są przyczyną tego kryzysu. Mogę powiedzieć na swoim przykładzie, w 2009 roku zauroczyłem się obcą kobietą, na tyle ,że została moją kochanką, wówczas kochałem 2 kobiety, żonę i ową kochankę. Sprawa przeciągnęła się aż do końca września 2010 roku, żona zrobiła b.energiczne śledztwo ( coś w stylu serialu "Malanowski i inni" ), wszystko wykryła i wniosła przez znanego i drogiego adwokata sprawę o rozwód, 2 XII 2010 już była pierwsza rozprawa, zawieszenie na rok, 16 XII 2011 następna i 16 marca 2012 już ta ostateczna. Od tej pory mieszkamy razem, ale osobno, w tej chwili ja piszę ten list , oglądam transmisję pasterki z naszej parafii, a żona jest w sąsiednim pokoju, leży w łóżku i ogląda telewizję.
Do czego zmierzam, jak wiele osób przedmówców, a właściwie przedmówczyń stwierdzało,że osoba zdradzająca, zachowuje się jak w amoku. Zgadzam się z tym całkowicie,dla mnie zimnym biczem wodnym, było otrzymanie dopiero pocztą pozwu rozwodowego. Dostałem go już w momencie, gdy zerwałem z kochanką, od 01.10.2010 jestem uczciwy, ale niestety mimo,że chodzimy wspólnie co niedzielę do kościoła, przyjmujemy Eucharystię, moja żona coraz bardziej pogrążona jest w teoriach spiskowych. Uważa, że nadal mam kochankę, jeśli nie tę ostatnią , to już nową a nawet kilka. Mimo,że mam prawie 60 lat na karku, czyni mnie w swoich insynuacjach demonem seksu.
Moja rada, porozmawiać z mężem, wszystko wyjaśnić albo [Ingerencja moderatora] Jeżeli mąż Cię kocha, nie będzie chciał Cię utracić.
Ja bardzo żałuję,że zrobiłem krzywdę swojej żonie, a pośrednio sobie, bo od tej chwili po ludzku cierpię. Pozdrawiam Ciebie i wszystkich "sycharowych" ludzi."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.