Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
No pewnie ze nic wielkiego, co tam pomyliło ci sie i tyle....
A na przyszłość to nie pisz do nikogo smsów o mężu
Znajdź swój wentylator i bądź waleczną sałatą!!!
No właśnie to był pierwszy i jedyny sms i i od razu mam nauczkę. A on go przeczytał na sto procent.
Nie wiem jak to się w ogóle stało, nie pamiętam samego momentu wybierania adresata. Byłam przymulona czy co?
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 15:58
JolantaElżbieta napisał/a:
A on go przeczytał na sto procent.
JoluElu
No i co się stało? To on nie wiedział, że ma kogoś?
Zajmij się sobą, a nie mężem.
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 17:10
JolantaElżbieta napisał/a:
No właśnie to był pierwszy i jedyny sms i i od razu mam nauczkę. A on go przeczytał na sto procent.
Widać tak miało być.
Nie ma czym się przejmować.
Grzechu nie popelnilas.
renta11 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 18:40
Jolu
Miotasz się od ściany do ściany. Od radosnej stabilizacji po totalną rozpacz. OK
Pewnie wszyscy tak to przechodziliśmy.
Mój mąż widział, jak ja strasznie cierpię. Kiedy dowiedziałam się o podłej grze jego i koorlewny, to było mi głupio i wstyd. Że on widział moje cierpienie. Bo dotarło do mnie, że nie powinien, bo najzwyczajniej nie był wart tego, aby to widzieć. Bo to jest obnażanie własnej duszy, własnego bólu. I dopuszczanie do swojej bliskości kogoś, kto nie powinien tam być.
Stało się.
Dzisiaj myślę o tym ze spokojem.
Bo ja się wstydziłam swojego bólu, swojego cierpienia No teraz wiem,że głupia byłam myśląc tak.
Cierpienia nie ma się co wstydzić. Jest to takie samo uczucie, jak każde inne.
Wstydzić to się powinien koorlewicz i koorlewna. Bo postępowanie podlega ocenie, a nie uczucia.
Więc głowa do góry: z cierpieniem, śmiechem, rozpaczą, natrętnymi myślami. Masz prawo do tego. Kiedyś słyszałam, że my religijnie nienawidzimy. No fakt. Raz błogosławię, raz bym szyjkę skręciła. I to też jest ok. Taki czas.
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 19:11
Jacek-sychar napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
A on go przeczytał na sto procent.
JoluElu
No i co się stało? To on nie wiedział, że ma kogoś?
Zajmij się sobą, a nie mężem.
Ha ha dobrze to ująłeś. Może być, że wypiera się sam przed sobą. Córka mi kiedyś powiedziała, że widać, że on się bardzo wstydzi tego co zrobił. A ona ma nosa do takich spraw. Chociaż coraz mniej, bo matce zaczął już opowiadać.
No ale masz rację. Powinnam odrzucać takie myśli i zająć się sobą, bo w tak tragicznym stanie jeszcze nie byłam
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 19:14
GregAN napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
No właśnie to był pierwszy i jedyny sms i i od razu mam nauczkę. A on go przeczytał na sto procent.
Widać tak miało być.
Nie ma czym się przejmować.
Grzechu nie popelnilas.
Tak mi też powiedziała jego bratowa, jak ją przeprosiłam, że się na nią powołałam. On z nią od naszego rozwodu rozmawiał raz. Teraz ona ma zamiar zadzwonić do niego z życzeniami. No cóż, niech dzwoni.
Trochę się przejmuję, ale staram się znaleźć w tym dobre strony. Jeszcze ich nie znalazłam, ale przynajmniej próbuje
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 19:20
renta11 napisał/a:
Jolu
Miotasz się od ściany do ściany. Od radosnej stabilizacji po totalną rozpacz. OK
Pewnie wszyscy tak to przechodziliśmy.
Mój mąż widział, jak ja strasznie cierpię. Kiedy dowiedziałam się o podłej grze jego i koorlewny, to było mi głupio i wstyd. Że on widział moje cierpienie. Bo dotarło do mnie, że nie powinien, bo najzwyczajniej nie był wart tego, aby to widzieć. Bo to jest obnażanie własnej duszy, własnego bólu. I dopuszczanie do swojej bliskości kogoś, kto nie powinien tam być.
Stało się.
Dzisiaj myślę o tym ze spokojem.
Bo ja się wstydziłam swojego bólu, swojego cierpienia No teraz wiem,że głupia byłam myśląc tak.
Cierpienia nie ma się co wstydzić. Jest to takie samo uczucie, jak każde inne.
Wstydzić to się powinien koorlewicz i koorlewna. Bo postępowanie podlega ocenie, a nie uczucia.
Więc głowa do góry: z cierpieniem, śmiechem, rozpaczą, natrętnymi myślami. Masz prawo do tego. Kiedyś słyszałam, że my religijnie nienawidzimy. No fakt. Raz błogosławię, raz bym szyjkę skręciła. I to też jest ok. Taki czas.
No miotam się, jak jakiś miotacz
Ja nie chciałam, żeby on wiedział, że ja tak cierpię, bo do tej pory widział we mnie spokój i opanowanie. Wiesz, jakieś resztki godności gdzieś tam we mnie zostały. Nawet jak go złapałam " in flagranti", to chociaż miałam ochotę skopać drzwi i je rozwalić opanowałam się i kulturalnie zadzwoniłam.
Ale z drugiej strony, może i dobrze, żeby sobie nie myślał, że spłynęło po mnie jak po kaczce i on może ze spokojem łamać się swoim świeckim opłatkiem z supermarketu na te swoje niewierzące Zimowe Święta
A ja jestem religijnie złośliwa, oprócz religijnie nienawidząca
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 20:24
JolantaElżbieta napisał/a:
Ja nie chciałam, żeby on wiedział, że ja tak cierpię, bo do tej pory widział we mnie spokój i opanowanie.
JoluE, jesteś człowiekiem nie cyborgiem, zatem masz prawo do wyrażania emocji wg swojego uznania.
Dlaczego Jeleczko tak bardzo Cię zajmuje co on sobie pomyśli?
Jego myśli to jego sprawa.
Jesteś jaka jesteś. Jesteś sobą - prawdziwą sobą, masz do tego prawo.
Nie musisz już odgrywać swojej roli, możesz wyrazić siebie szczerze i prawdziwie.
Że on przeczytał ten sms, coż, widocznie tak miało być...przyjmij to jako fakt dokonany i nie zajmuj się tym więcej.
Porzuć roztrząsanie, analizowanie, jest jak jest- wsio.
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 21:00
kenya napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Ja nie chciałam, żeby on wiedział, że ja tak cierpię, bo do tej pory widział we mnie spokój i opanowanie.
JoluE, jesteś człowiekiem nie cyborgiem, zatem masz prawo do wyrażania emocji wg swojego uznania.
Dlaczego Jeleczko tak bardzo Cię zajmuje co on sobie pomyśli?
Jego myśli to jego sprawa.
Jesteś jaka jesteś. Jesteś sobą - prawdziwą sobą, masz do tego prawo.
Nie musisz już odgrywać swojej roli, możesz wyrazić siebie szczerze i prawdziwie.
Że on przeczytał ten sms, coż, widocznie tak miało być...przyjmij to jako fakt dokonany i nie zajmuj się tym więcej.
Porzuć roztrząsanie, analizowanie, jest jak jest- wsio.
Uczę się dopiero takiej postawy kenyo. Myśli odganiam, ale one same napływają mi do głowy. Coś mi się popsuło z zaworkami mózgowymi, poluzowały mi się i nie trzymają jak należy
Jakbym była cyborgiem, to bym sobie naprawiła, a tak kurczę pieczone muszę z tym żyć, aż mi się zregenrują i będę miała nad nimi kontrolę
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 21:45
Jolu, wiem że to megatrudne. Myśli niejako bombardują Cię, znam ten stan.
Tak jakby myśli znikąd napływały nie pozostawiając wyboru czy chce się je mieć czy nie.
Popróbuj głębokich, spokojnych oddechów.
Zauważ, że między wdechem i wydechem jest przestrzeń w której żadna myśl się nie zagnieździ, to mement odpoczynku.
Parę takich oddechów, powtarzanych kilka razy dziennie daje realny odpoczynek człowiekowi.
Nie wiem jak sypiasz w nocy Jolu. Ja kiedy było bardzo źle budziłam się co chwila, oddechy uspakajały mnie.
Kiedy tak sobie rozmyślamy, będąc w podobnych sytuacjach do Twojej, pojawiają się negatywne emocje, te REALNIE zatruwają cały organizm.
Wdychając wyobrażałam sobie że czyste powietrze mnie wypełnia, wydychając wyobrażałam sobie że cały ten nagromadzony negatywizm wychodzi ze mnie a ja pozostaję w środku na nowo oczyszczona.
Popróbuj, może na coś Ci się przyda moje doświadczenie i poczujesz się lepiej.
To doraźne działania, ale w moim przypadku przynosiły spokój.
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 22:02
kenya napisał/a:
Jolu, wiem że to megatrudne. Myśli niejako bombardują Cię, znam ten stan.
Tak jakby myśli znikąd napływały nie pozostawiając wyboru czy chce się je mieć czy nie.
Popróbuj głębokich, spokojnych oddechów.
Zauważ, że między wdechem i wydechem jest przestrzeń w której żadna myśl się nie zagnieździ, to mement odpoczynku.
Parę takich oddechów, powtarzanych kilka razy dziennie daje realny odpoczynek człowiekowi.
Nie wiem jak sypiasz w nocy Jolu. Ja kiedy było bardzo źle budziłam się co chwila, oddechy uspakajały mnie.
Kiedy tak sobie rozmyślamy, będąc w podobnych sytuacjach do Twojej, pojawiają się negatywne emocje, te REALNIE zatruwają cały organizm.
Wdychając wyobrażałam sobie że czyste powietrze mnie wypełnia, wydychając wyobrażałam sobie że cały ten nagromadzony negatywizm wychodzi ze mnie a ja pozostaję w środku na nowo oczyszczona.
Popróbuj, może na coś Ci się przyda moje doświadczenie i poczujesz się lepiej.
To doraźne działania, ale w moim przypadku przynosiły spokój.
No właśnie czegos takiego szukam. Na to z tym oddechem wpadłam wczoraj jak miałam napad paniki i spapugowałam z amerykańskich filmów z oddychaniem w torebkę. Sypiam jak dziecko - budzę się co trzy godziny i płaczę. Śpię z różańcem na nadgarstku i jakby co trzymam się go i tak zasypiam
renta11 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 22:23
Jolu
Oryginalna nie jesteś. Też tak miałam rok temu
Mnie pomagała medytacja powiązana z oddechami.
Zainteresuj się także medytacją i kontemplacją u Gajdów ( te dotyczące 12 kroków są fajnym wprowadzeniem w medytację, on fajnie robi to wprowadzenie)
Po odmówieniu Różańca za Rodziny podsumowałam sobie to do czego doszłam własnym rozumem. Skoro mój mąż wybrał sobie inne życie, bo ze mną mu było nie po drodze, to muszę to przyjąć ze spokojem i nie mogę za nim latać po tych bezdrożach, bo sama się zgubię. Wysyłam za nim ratunek w postaci moich modlitw do Pana Boga. On po niego pójdzie i nawet jeśli mój mąż nie będzie chciał za nim wrócić, będzie chciał tak łazić utytłany i zmęczony, to mam nadzieję, że Pan Bóg go weźmie za fraki, na barana i sprowadzi na właściwą ścieżkę. Ja tam będę się przechadzać i czekać nie czekając..la la la.
Wybaczcie patetyczną formę wypowiedzi ale jestem trochę egzaltowana (trochę, hm), nie na darmo moja córka mówi do mnie :ty moja Aniu z Zielonego Wzgórza.
Zawsze ubieraliśmy choinkę w Wigilię, ale w tym roku zrobiłam to wcześniej. Mieszkanie wyzłocone. FIrany zmienione. Dzisiaj zrobiłam śledzie, wczoraj tę kapustę z fasolą. Jutro rybę po grecku, drugie śledzie, barszcz. W czwartek resztę ryb. Musiałam wam to powiedzieć, bo Sychar to teraz moja przyszywana rodzina.
Dobrej nocy
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-23, 00:44
renta11 napisał/a:
Jolu
Oryginalna nie jesteś. Też tak miałam rok temu
Mnie pomagała medytacja powiązana z oddechami.
Zainteresuj się także medytacją i kontemplacją u Gajdów ( te dotyczące 12 kroków są fajnym wprowadzeniem w medytację, on fajnie robi to wprowadzenie)
No nie wiem - na razie ta torebka mi pomaga doraźnie. Medytacji trochę się boję, bo to jakieś taki...hinduskie. A ja się trzymam z daleka od tych rzeczy. Ale nie odżegnuję się, musze tylko to obwąchać
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.