Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2015-12-21, 12:04 Nieodcięta pępowina i toksyczni tesciowie
Hej. Nie wiem co robić. Pół roku temu wyszłam za mąż. teściowie przed ślubem wydawali się bardzo mili i kochani, nie wspominając już o mężu. Teraz wszystko się zepsuło. Jestem w 6 miesiącu ciąży a tu ciągłe stresy. Teściowa na każdym kroku się wtrąca patrzy na ręce, nawet sałatki nie pozwoliła mi kroić razem bo wychodziła mi nierówna kostka. śmieje się pod nosem mówiąc ze nie dorosłam do swojego wieku i śmiejąc się ze mnie ciągle. Pewnego razu nie wytrzymałam powiedziałam co mnie boli, ze nie chce już z nimi mieszkać i dlaczego. Teściowa powiedziała ze jestem podła a teść od 2 miesięcy nie odezwał się do mnie słowem. Przy gościach są mili jak gdyby nic. A mąż... naskakuje na mnie ze to moja wina bo powinnam się ich słuchać i nie mówić takich rzeczy ze nie chce tu mieszkać. Nie pozwala mi pojechać do koleżanki a nawet do rodziców. Wyznacza czas na ile tak jedziemy. Głownie to na 1 lub 2 godziny i to raz na miesiąc choć mieszkamy pól kilometra od siebie. Ostatnio zrobił mi awanturę, po alkoholu robi się jeszcze nie milszy. Moi rodzice nic mu nie zrobili. Wyprowadzić tez się nie chce nie potrafię go namówić. Zawsze znajduje jakąś wymówkę. Któregoś razu nawet powiedziałam ze ucieknę do rodziców jeśli on się nie chce wyprowadzić i się nie zmieni, to stwierdził ze na pewno za mną nie pójdzie i ze każdy i tak będzie wiedział ze to moja wina bo uciekłam...Nie wiem co mam robić zwłaszcza ze jestem w ciąży:( Codziennie płacz i stres...Mam dość. Szkoda mi najbardziej mojego maleństwa
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 12:14
Witaj Merinda na naszym forum
Pisząc staraj się nie podawać danych, które pozwoliłyby na zidentyfikowanie Ciebie.
Zaraz pewnie odezwą się do Ciebie specjaliści od teściów.
Pozdrawiam.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 18:01
Jacek-sychar napisał/a:
Zaraz pewnie odezwą się do Ciebie specjaliści od teściów.
Nie , ja przynajmniej nie jestem .
Dla mnie najsmutniejsze są te "kryzysy" zaraz po ślubie .
A tu spowiewasz się od razu na dodatek dziecka .
"Mili , kochani" teściowie , pewnie "miły kochany" chłopak
i "ja go kocham , czy kochałam" .
Czy to wystarczy , aby się pobierać ?
Co Was dziewczyno łączyło ?
( rozumiem , że masz 23 lata )
Jakie wartości , jaki "plan na życie" ?
Jak wy z mężem się w ogóle znacie ?
Czy rozmawialiście poważnie kiedyś ?
Bo randkować przyjemnie i łatwo ,
ale to nie ma nic wspólnego z małżeństwem .
Nie napisałaś zbyt wiele , ale chyba niestety musisz
i ty sama wydorośleć ( a tu i mamą przyjdzie zostać , nie w porę , za szybko ) .
Myślę , że ta ciąża też wpływa na twoje postrzeganie .
Może faktycznie nie potrafisz kroić równo po 6 mm
To mówienie teściom , że nie chcesz tam mieszkać ,
nie było najlepszym posunięciem .
( jak dalej musisz )
Spróbuj na spokojnie sobie wszytko przemysleć ,
tylko może już po urodzeniu dziecka ?
Bo czas teraz nie bardzo chyba sprzyja .
Raczej należałoby wyciszyć emocje i skupić się na przyjęciu tego dziecka .
Najlepiej żeby i mąż sie w to włączył .
Merinda1992 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 18:50
Znaliśmy sie od młodości. Razem bawiliśmy się w tej samej piaskownicy. A jak miałam nie powiedzieć im że nie chce tam mieszkać?? Lepiej jest tam zostać na siłę?? Mimo iż możemy mieć cały dom tylko dla siebie po moich dziadkach, i żyć w spokoju, tyle ze maż nie chce opuszczać swojego domu a woli ciskać się w jednym pokoju do końca życia bo nie ma więcej miejsca dla nas w aktualnym miejscu. Czy to jest w porządku, ze mąż nie stoi po stronie zony?? Nawet gdy teściowa mówiła ze jestem podła i gdy mówiła ze nie wie czy pokocha nasze dziecko?? A maleństwo było planowane i byłam na nie gotowa i nadal jestem. Tesc się nie odzywa, teściowa jak musi a mąż 2 dni obrażony.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 18:56
Jeżeli możecie mieszkać sami, to czemu tak nie zrobicie?
Czyżby Twój mąż nie miał jeszcze odciętej pępowiny?
Jako głowa Waszej rodziny powinien podjąć się właściwych obowiązków.
Merinda1992 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 19:00
Mamy możliwość, ale właśnie problem tkwi w mężu. Przed ślubem obiecał ze jak będzie nam tutaj źle to się wyprowadzimy, a teraz za każdym razem jak tylko wspominam o wyprowadzce jest kłótnia i koniec tematu. I tak coraz częściej. Namawiałam go nawet, ze jesli nie chce tam to żebyśmy coś wynajęli, jakąś stancje czy kawalerkę, trochę mamy odłożone. Ale to na nic.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 20:56
Wyprowadzka do swoich rodziców nie jest idelanym rozwiązaniem...ale czy jest jakieś inne w tej sytuacji?
Merinda1992 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 21:33
Ale to nie będzie wyprowadzka do rodziców tylko do osobnego domu po dziadkach. Byłby tylko dla nas. A jakie inne wyjście to nie wiem:( Właśnie pomyślałam ze tutaj mi ktoś doradzi bo mi ręce opadają powoli
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 21:36
Ej no
nie ciskaj się .
Skąd niby ja mam wiedzieć , że dom pusty po dziadkach stoi ?
Tym niemniej lepszym rozwiązaniem było " zaklepać sobie"
nowe lokum ( przekonać męża )
a dopiero potem z ŻALEM NIEWYMOWNYM
opuścić ukochanych teściów .
No , ale rozumiem sytuację .
Merinda1992 napisał/a:
Czy to jest w porządku, ze mąż nie stoi po stronie zony??
ABSOLUTNIE to jest nie w porządku !!!
Merinda1992 napisał/a:
Nawet gdy teściowa mówiła ze jestem podła i gdy mówiła ze nie wie czy pokocha nasze dziecko??
Czy mąż to jedynak , albo najmłodszy ?
Może uważa ciebie za konkurentkę ?
Poza tym tak z jednej miejscowości , to chyba nie najlepiej ,
bo wszyscy się znają i komentują .
Merinda1992 napisał/a:
A maleństwo było planowane i byłam na nie gotowa i nadal jestem.
No to zwracam honor ( zwykle tak szybko nie bywa "planowane" )
Ja myślę , że najlepiej jest jak młodzi są na swoim ,
tj. 50 % należy do niego a drugie 50 % do niej .
Wtedy już teściowie z jednej czy drugiej strony
najwyżej mogą sie poobrażać i nieodwiedzać .
Mąż powinien się jednak zdecydować .
Inna rzecz , że jak "chałupa" na ciebie będzie stała
to jego pozycja nie będzie sprzyjajaca .
I motywacji nie bedzie miał .
Mężczyzna zwłaszcza musi być na swoim ,
a kobieta mieć przynajmniej swoją kuchnię
i kroić sałatkę jak jej sie podoba .
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 22:33
Merindo
Tym bardziej, skoro macie takie miejsce na ziemi jak wolny dom do dyspozycji, nie bardzo rozumiem dlaczego masz się godzić na takie traktowanie i przymus mieszkania z teściami.
Twój mąż pewnie nie potrafi sie od swoich rodziców oderwać.
I pewnie nie bedzie łątwo go przekonać, ale...moze to jednak nie jest takie niemozliwe?
Postaraj sie porozmawiać z nim na spokojnie.
Taki nerwowy stan moze mieć negatywny wpływ i na Ciebie i Twoje zdrowie i na Twoje maleństwo. Miej to na wzgledzie i nie przyjmuj tak bardzo do siebie wszystkiego.
A dla dobra stosunków wzajemnych oraz spokoju obu stron, moze warto wynegocjować z mężem wyprowadzkę?
Maż na pewno Was kocha i chce dla Ciebie i maleństwa dobrze, jak najlepiej. Postaraj sie uzyc takich argumentów.
Jesteście nową rodziną. Stwórzcie własny dom.
Wszyscy na tym skorzystają - i Wy i Twoi teściowie.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 23:12
Nie wiem czy jestem specjalistą od teściów, ale wiem, że mieszkanie przy teściach
(celowo ne piszę teściowie, tylko mieszkanie koło nich) przyczyniło się do kryzysu.
Dodam, że moi teściowie są bardzo porządnymi ludżmi i nigdy mi nic przykrego nie powiedzieli.
Tyle , że prawdziwym problemem jest nie to, że teścwowie obok, ale to że małżonek/małżonka nie może się emocjonalnie odkleić od rodziców.
W małżeństwie każdy chce być być bezdyskusyjnym numerem jeden dla współmałżonka.
Mieszkając z (lub obok) teściów mamy co prawda miejsce medalowe, ale niekoniecznie nr1.
Jaka rada?
Zamieszkać osobno. Innej rady nie ma.
Choćby km wystarczy, już wtedy "mamusia" nie może wpadać co pół godziny.
Merinda1992 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 02:18
Będę sie starała porozmawiać ale pewnie dopiero po świętach. Tylko ciekawe jak te święta będą wyglądać jak cały dom się na mnie krzywo patrzy. Bo mąż 2 dzień obrażony za to ze byliśmy u moich rodziców 2 godziny a nie jedna, bo na więcej nie miałam pozwolenia. Trochę to przykre bo jak moja mama chce żebyśmy z raz w miesiącu na obiad wpadli to jest wielki huk bo jak to mąż mówi ,,mamunia'' słówko szepnęła i mamy tam lecieć.
Może wcześniej mój mąż trochę bardziej widział moja sytuacje, tyle ze zawsze coś się działo jak go nie było, a przy nim teściowa milutka się nagle robiła. Jakos inaczej reagował jak mu opowiadałam co się dzieje pod jego nieobecność. A teraz jak chce mu się z czegoś wygadać to nadal naskakuje na mnie ze coś już wymyślam i ze to przeze mnie bo młodsza jestem muszę się ich słuchać i o wszystko pytać i robić tak jak oni karzą.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 08:38
Merinda1992, tylko wyprowadzka was uratuje. I najlepiej w bezpieczną odległość, by mamusia męża nie mogła wpadać co chwila.
Bardzo trudno się dogadać, gdy młodzi mieszkają razem z teściami/rodzicami. Potrzeba wiele cierpliwosci i nauki kompromisu.
Wiem, bo przerabiałam na własnej skórze mieszkanie z moimi rodzicami i "wyskoki" teściowej. Nigdy mnie nie obraziła, ale tylko syn się liczył i liczy.
Po wielu latach już mam to gdzieś:)
Ale ile mnie kosztowało, by się wypisać z myślenia, roztrząsania to jeden Pan Bóg wie
Ile nerwów, łez i lat trwało.....
Wyprowadźcie się.
Będziecie rodzicami. Teraz nosisz pod serduszkim nowe życie. Dbajcie o nie i o siebie nawzajem
LubięMielone [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-22, 08:48
u mnie jest podobna sytuacja, tzn. moja teściowa mieszka mieszkanie pod nami, przeprowadzamy się za rok a mamusia przeprowadza się do tego samego bloku tylko dwa piętra niżej. piwnice będziemy mieli ściana w ścianę, domyślam się, że miejsca parkingowe też. wcześniej mieszkaliśmy osobno, co prawda dzieliło nas 1,5 km, ale za ścianą jej nie mieliśmy. i wiecie co, nasze problemy zaczęły się właśnie wtedy, gdy zamieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu nad moją teściową.
teściowa nie ma bezpośredniego wpływu na męża, do tego się nie przyzna ani ona ani on. ale ja i nasze małżeństwo to odczuwa. święta, obiad, sprzątanie, pranie, wieszanie firanek - tak jak ona to robi to jest najlepiej, zostawia nam jedzenie, jak przychodzi nakarmić koty to wstawi pranie, wyprasuje ubrania. nikt jej o to nie prosi, ja się w środku gotuję, mówienie mężowi nie daje skutku - nie widzi w tym nic złego, przecież mama chce dobrze. a ja stanowczo nie potrafię powiedzieć, żeby się odpierwiastkowała.
jeżeli mogę coś poradzić to spróbujcie w pierwszej kolejności zamieszkać oddzielnie, bez teściów i rodziców. jesteście młodym małżeństwem, powinniście uczyć się życia razem, na swoich błędach, budować swój świat tak jak Wy byście chcieli.
idealnie byłoby gdyby przyszłe lokum było po połowie Twoje, po połowie męża - czyli np. wynajmowane, jeżeli możecie sobie na to pozwolić, jeśli nie to dom po dziadkach, byle sami. i też podpisuję się rękami i nogami pod tym, że żona powinna kroić sałatkę jak jej się podoba, bo robi to w swoim domu (kuchni).
macie prawo popełniać błędy, ale razem powinniście je rozwiązywać. warto prosić rodziców o radę, ale też umiejętnie - ja o taką radę poprosiłam teraz gdy moje małżeństwo i mąż przeżywa kryzys i od teściowej usłyszałam, że to nie jej sprawa. więc wiesz, pranie zrobić to tak, ale już pomóc w poważniejszej sprawie to 'ręce umywa'.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.