Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2015-12-21, 10:14 kryzys spowodowany działaniem złego i może opętaniem
Witam wszystkich, postanowiłam opisać moją obecną sytuację i prosić o wsparcie i modlitwę.
Forum sychar.org podczytuję od dłuższego czasu, ale dopiero teraz postanowiłam się zarejestrować i czynnie włączyć. Przyznam, że dojrzałam do tego, żeby podzielić się z Wami moją historią.
Mojego przyszłego męża Tomka poznałam, gdy miałam 15 lat, on miał wtedy 24. Ja szłam do liceum, on skończył studia. Ale wtedy nie utrzymywaliśmy kontaktu, przyjaźnił się z moim bratem. Nasza znajomość odżyła, gdy ja byłam już na studiach, miałam 22 lata. Dzieliło nas 300 km, więc rozmawialiśmy przez internet, tel. Po 2 miesiącach przyjechałam do niego i od tego momentu jesteśmy razem. To było 7 lat temu. Po roku zamieszkaliśmy razem - ja przeniosłam się na ostatnim roku na studia zaoczne i przeprowadziłam do niego. Razem pracujemy od tego momentu. Po 4 latach wzięliśmy ślub.
Byliśmy szczęśliwi i szaleńczo w sobie zakochani. Zdarzały się gorsze dni, ale one nas tylko umacniały. Przeżyliśmy śmierć mojego brata, zerwanie kontaktu przez moją mamę z nami (już znowu się pogodziliśmy), moją depresję z tego powodu.
2015 r. miał być rokiem zmian - planowaliśmy zakup mieszkania i chcieliśmy mieć dziecko. Ja jak to ja, chciałam mieć to pod kontrolą. Już kilka miesięcy wcześniej zaczęłam bardziej dbać o siebie, brałam suplementy, sprawy zdrowotne też już miałam w porządku - lekarz mówił, tylko działać. Prosiłam męża tylko o to, żeby na ten czas ograniczył palenie i alkohol. Nie pije dużo, ale jednak. Popala na imprezach przy alkoholu. Korzystam z komputera cyklu, mierzę temp. W dzień ojca 23.06 urządzenie pokazało, że najprawdopodobniej jestem w ciąży. Byliśmy szczęśliwi. Wyjechaliśmy na kilka dni nad morze. Mąż miał dużo pracy, ja się czułam coraz gorzej, okres się spóźniał, ale czułam, że coś jest nie tak - za szybko na tak złe samopoczucie. Poszłam do lekarza, okazało się, że mam boreliozę, pojawił się okres. Nie wiem czy byłam w ciąży, czy nie. Wiedziałam, że najpierw muszę się zająć boreliozą, dopiero potem dziecko, bo słyszałam sprzeczne opinie. Ale psychicznie bardzo źle się czułam, jak puste naczynie. I w tym momencie Tomek zaczął się zmieniać. Zrobił się mniej czuły, mniej mnie dotykał, nie chciał bliskości, a jak się zdarzały takie chwile to był porywczy, nerwowy, sprawiał mi ból. W końcu w kłótni powiedział mi, że nie chce mieć teraz dzieci, nie chce mieć ze mną dzieci, bo źle zachowuję się względem jego rodziny, że za rzadko się z nimi spotykamy, że nasze dziecko będzie odludkiem, że w łóżku też do siebie nie pasujemy i że chce podpisania rozdzielności majątkowej. Wyszłam z płaczem z pracy, potem mnie przepraszał, że powiedział mi to w pracy. Próbowaliśmy rozmawiać, powiedziałam, że jak mu tak zależy to podpiszę tę rozdzielność, a resztę zmienimy razem, bo go kocham.
Dla mnie to był szok, to fizycznie był mój mąż, ale w środku go nie poznawałam. To spojrzenie. Nie zachowywał się i nie mówił jak mój mąż. I dopiero niedawno dotarłam do tego czym to jest spowodowane. Bo sam mi mówi, że on tego nie rozumie czemu się tak zachowuje, czemu tak mnie traktuje. Oczywiście powiedział mi, że mnie nie kocha i bardzo się pilnuje, żeby nie powiedzieć mi czegoś miłego, czułego. Pilnuje się też w łóżku, zabezpiecza się. Co co dla mnie ważne - nie chce trzymać mnie za rękę, jakby sprawiało mu to fizyczny ból, od momentu gdy zaczął się te kryzys zrobił to dwa razy, na moją prośbę. Gdy ja go łapię za dłoń on nie odwzajemnia uścisku, zabiera ją. A gdy zwracam na to uwagę, to mówi, że wcale nie. Ale też zaczął już palić codziennie, nie upija się, ale 2 razy w tygodniu wyjście do baru z kolegami musi być zaliczone. W domu nie pomaga, ale wcześniej tez jakoś się do tego nie garnął z własnej woli :) rozdzielność majątkową podpisaliśmy pod koniec października - trochę go to chyba uspokoiło. Mi to uwłacza jako żonie, jak też jego słowa, że on zarabia więcej, więc woli mieć rozdzielność, a samochód kupiony w czasie trwania wspólności i tak uważa za swój, bo to on płaci za niego raty. Zaczynał w małym pokoiku na zapleczu biura swojej mamy, dziś ma dwie firmy, nieruchomości, 8 pracowników i zajmuje się praktycznie tylko zarządzaniem i własny gabinet z wielkim biurkiem. Pomagałam mu w rozwijaniu. W międzyczasie, przeszliśmy już rozmowę o zamieszkaniu osobno, o tym, że będzie opłacał mi mieszkanie, że weźmie winę za rozpad naszego małżeństwa, że się rozwiedziemy. Że on chce żebym była szczęśliwa i że sam też chce być szczęśliwy, że nie wyklucza, że z kimś sobie ułoży życie i tego samego chce dla mnie. Że będzie mi pomagał. Zapytany czy kogoś ma, powiedział, że nie, ale nie odpowiedział od razu, zrobił dłuższą przerwę, nie patrzył mi w oczy. Ciągle mnie przeprasza gdy płaczę, wtedy dostaję trochę czułości, przytula mnie, całuje. Powtarza, że życie mi zmarnuje, że chce spróbować być ze mną. Ale wiecie, ja nie widzę starania. Jesteśmy obok siebie, on się zachowuje tak jak się zachowywał, ja się staram uśmiechać i trzymać nas razem. Wszystkie te sprawy, które mi wytknął poprawiłam. On mówi, że widzi, ze się staram, ale ciągle to nie to. Ale czasami nie mam już siły i powiem coś złośliwego. A ostatnio nawet mąż mi powiedział, niby żart to był, że mnie uderzy (poczuł się dotknięty moimi słowami, gdy zwróciłam mu uwagę, że przecież zarządzanie ludźmi to też praca - a on to dokładnie ostatnio robi). Ja przeprosiłam za swoje słowa, on nie - uważa, że nie powiedział nic złego i skomentował, że jeżeli nie będę go obrażała, to on nie będzie mi mówił takich rzeczy). Zmroziło mnie to, Tomek zawsze wiedział, że takie sprawy traktuję poważnie i że to nie jest żaden żart dla mnie i nigdy tak tego nie odbiorę. Więc tak, boję się. Bo nie poznaję tego człowieka.
I wiem, że nie ma przypadków, szukałam pomocy i znalazłam nowennę pompejańską i świadectwa ludzi. Zaczęłam czytać o furtkach złego, jak wpuszczamy go do swojego życia. I wydaje mi się, że mój mąż jest opętany - dlatego go nie poznaję, a on się tak zachowuje. To nie jest tak jak na filmach, nie lata pod sufitem a głowa nie kręci mu się dookoła, ale jego zachowanie jest do niego niepodobne. Pali, pije, często przeklina, jest w nim dużo nienawiści do świata, do ludzi, do mnie. Po świętach zaczynam w intencji uzdrowienia naszego małżeństwa odmawiać nowennę pompejańską i już odczuwam skutki złego w moim życiu. Im bardziej się tym interesuję, tym więcej spotykam przeszkód na mojej drodze. I boję się, że nie wytrwam, proszę Was o wsparcie. Tak to widzę, bo po ludzku nie widzę innego wytłumaczenia jego zachowania.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 10:23
Witaj, LM na forum
Rozgość się u nas, choć z tego co piszesz, to już znasz to miejsce dość dobrze. Czy jesteście małżeństwem sakramentalnym?
LubięMielone [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 11:12
Tak, jesteśmy małżeństwem sakramentalnym.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 11:20
LubięMielone, chciałoby się na kogoś, na coś zwalić kryzys małżeński.
Czy mąż miał kontakt z czymś okultystycznym, otworzył się na działanie złego? Nie mówię tu o jednorazowym pójściu do wrózki....
Skąd takie wnioski o opętaniu??
Haneczka [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 11:27
Też miałam wrażenie,że mój mąż jest opętany,bo raz był miły i dobry,a raz to jakby diabeł w niego wstąpił,a zwłaszcza,gdy modliłam się na różańcu w dniu śmierci naszego papieża. Wtedy zrobił w domu piekło.
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 11:35
a ja myślę, że to opętanie - kobietą w tle jego oficjalnego życia
LubięMielone [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 11:35
Wiem jak to brzmi i ja na nikogo nie chcę zwalać winy za kryzys małżeński. Odpowiedzialni jesteśmy za to my, moje krytykanctwo, matkowanie zamiast żonowania, za szacunek do teściowej i rodziny męża a nie wielką miłość jakiej Tomek oczekuje nie będę przepraszać, bo nie uważam, że zrobiłam tutaj cokolwiek nie tak. Inną sprawą jest to, że pozwoliłam na różne zachowania, na odejście od Boga, na lenistwo, na brak szacunku dla mojej mamy. Powinnam była o pewne sprawy dbać od początku i tutaj widzę swoją winę. Powinnam być bardziej wymagająca a nie ustępliwa.
Wróżki i czarów nie było, ale jest niezgoda na uczestniczenie w mszy świętej, oglądanie pornografii (też w tym uczestniczyłam) - gdy w końcu powiedziałam dość, gorsze zachowanie w stosunku do mnie. Jakbym w sypialni była nikim. Nie ma tu szacunku do mnie. Święta najchętniej spędzałby przy stole obżerając się. A ostatnio zafascynowanie programem na youtubie: "zdupy" nie wiem czy wiecie co to jest, straszny program - wulgaryzmy, przyrównywanie wszystkiego do seksu.
LubięMielone [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 11:48
Na pewno jest wpływ samotnych kolegów, którzy nie mają rodzin i zobowiązań, mogą się bawić wieczorami i w weekendy - stąd alkohol najlepszą formą rozrywki w każdy wtorek od 18 do 24 lub 1 w nocy. A potem w weekendy, czasami tylko w piątki, a czasami też i w soboty - potem niedziele na kanapie przed tv.
Mąż zbliża się do 40tki, więc myślałam, że może to kryzys wieku średniego + lekka depresja związana z pracą, za którą mu nie zapłacono. Ale pewnie to wszystko razem się przyczyniło do takiej sytuacji.
Ja fizycznie czuję wokół siebie więcej zła niż dotychczas.
Mąż może nie jest opętany, ale otwiera się na zło.
hiacynta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 11:51
Jest prosty sposób, żeby Twoje domysły zweryfikować: spotkanie z księdzem - egzorcystą. I piszę zupełnie poważnie.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 11:55
LubięMielone napisał/a:
Zaczęłam czytać o furtkach złego, jak wpuszczamy go do swojego życia. I wydaje mi się, że mój mąż jest opętany - dlatego go nie poznaję, a on się tak zachowuje.
Może lepiej sprawdzić czy ten rzekomy "diabeł"
nie ma blond włosów i długich nóg i nie jest koleżanką z pracy?
LubięMielone [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 11:57
katalotka72, podejrzewam, że może być zafascynowany inną kobietą. wieczorami wychodzi na dłuższy czas, na basem, do sauny, do kolegów, na masaż. nie sprawdzam go, ale kobiety czują takie rzeczy.
właśnie o tą kobietę zapytałam, gdy pytałam czy jest ktoś inny i to zawieszenie przy odpowiedzi. znam ją, to masażystka. też do niej chodzę. wydaje mi się, że to tylko ze strony mojego męża zafascynowanie, może się w niej podkochiwać.
LubięMielone [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 11:59
hiacynta, rozważam takie spotkanie.
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 12:19
Opętanie to poważna sprawa. Wpływ złego ducha też i to pewnie jest ten przypadek. Nie wiem, ale tak mi się wydaje. Bo jak już człowiek otworzy się na zło, to potem jest związany i nie za bardzo ma siły i chęci się z tego wyzwalać. Niestety grzech wiąże z bardzo mocno.
JolantaElżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-21, 12:22
grzegorz_ napisał/a:
LubięMielone napisał/a:
Zaczęłam czytać o furtkach złego, jak wpuszczamy go do swojego życia. I wydaje mi się, że mój mąż jest opętany - dlatego go nie poznaję, a on się tak zachowuje.
Może lepiej sprawdzić czy ten rzekomy "diabeł"
nie ma blond włosów i długich nóg i nie jest koleżanką z pracy?
A zło ma zawsze przyjemną formę. Jakoś musi ludzi do siebie przyciągnąć, bo gdyby pokazało prawdziwą twarz, albo raczej mordę, to nikt by za nim nie poszedł
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.