Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Dzięki Metanoja za ten link na pewno się zapoznam z treściami. Osobiście uważam że ta różnorodność w naszym Kościele jest piękna, mamy tak wiele różnych dróg do wyboru, że każdy znajdzie coś dla siebie. Oczywiście wszędzie gdzie są ludzie mogą dziać się wspaniałe rzeczy, ale też może dochodzić do nadużyć i błędów. Wszystko zależy od prowadzących daną wspólnotę. Znam osoby, które od wielu lat są w Neo.. m.in. prof. Grosfeld, który głosił nam rekolekcje na wiosnę i są niesamowite i zdrowe. Sama byłam kiedyś na jednym spotkaniu i podobało mi się. Ale to nie była moja droga, wybrałam inną. Więc trzeba pójść sprawdzić i zdecydować.
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 09:47
Ja z lektury tych opracowań wyciągnęłam wnioski, że to podpada pod sektę i może stanowić duchowe zagrożenie.
Moje osobiste zdanie jest takie, że człowiek, by mógł wzrastać w wierze potrzebuje iść w jakiejś karawanie, mieć wspólnotę w której wzrasta. Bóg tak prowadził Izraelitów przez pustynię - w karawanie właśnie. Tylko bardzo nieliczne są przypadki, gdzie człowiek sam jest w stanie nie pobłądzić i do współpracy z Bożą łaską nikt mu nie jest potrzebny, tylko sam Bóg i Sakramenty oczywiście.
A tak poza tym to stwierdzam, że nie ma co stygmatyzować danej wspólnoty, wszystko należy oceniać po OWOCACH. Każdą bowiem wspólnotę może prowadzić zły duch.
.... ze świadomością, że link prowadzi do prywatnej strony osoby świeckiej, która miała i ma taki a nie inny punkt widzenia na wydarzenia, w których ta osoba brała udział kilka dekad temu.
Warto mieć na uwadze zdanie z tego artykułu ""Na pewno jednak ewangeliczna czujność jest zawsze bardzo potrzebna." ; ale też i używać własnego rozumu i na owoce patrzeć - tu i teraz.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 13:27
Uwagi dotyczące Neokatechumenatu
1. Neokatechumenat zorganizowany jest w szereg etapów czy stopni wtajemniczenia rozłożonych na wiele (kilkanaście) lat. Zastrzega się ich pełną tajemnicę w stosunku do tych, którzy do tych etapów jeszcze nie doszli. Wytwarza się w ten sposób swoisty ezoteryzm. Są wtajemniczeni i niewtajemniczeni. Nie znając ani poszczególnych etapów "drogi", ani punktu dojścia (w istocie jest nim podporządkowanie całego życia celom "drogi" neokatechumenalnej) nie można od początku, tzn. wchodząc na drogę
neokatechumenatu podjąć świadomej i wolnej decyzji o wejściu na tę drogę. Stawiane stopniowo, krok po kroku, wymagania coraz to większego zaangażowania, utrudniają wycofanie się z "drogi" i nie są pozbawione cech psychicznej manipulacji.
2. W Neokatechumenacie nie istnieje komunikacja z "dołu" do "góry", tzn. od członków grup (wspólnot)młodszych do starszych, do tzw. katechistów. Nie ma miejsca na dialog, na wyjaśnianie wątpliwości. Liczy się jedynie transmitowany z "góry" nakaz, katecheza, czy decyzja wyższych katechistów.
3. W Neokatechumenacie nie podejmuje się teologicznego czy katechetycznego kształtowania członków "drogi". Całe kształcenie polega na przekazywaniu od "góry" katechez -pouczeń. Katechezy te powtarza się aż do poszczególnych wspólnot, przy czym, im "niżej", tym katechezy te -powtarzane na ogół przez ludzi nie znających szerzej nauki Kościoła -są doktrynalnie coraz bardziej zdeformowane. Katechiści -głosiciele katechez wstępnych, a następnie katechez na konwiwencjach, skrutiniach itp. uczą się ich głoszenia uczęszczając na takie katechezy prowadzone przez starszych katechistów. Istnieją (drukowane? powielane?) zbiory głównych katechez, nie są one jednak dostępne dla ogółu członków wspólnot. Nie jest wiadome, czy mają one kościelne imprimatur
reszta tu:http://www.petrus.kielce.opoka.org.pl/pliki/pdf/Zuberbier_o_Neokatechumenacie.pdf
Cytaty pochodza ze strony podaje przez Metanoja1: http://www.petrus.kielce....neokatechumenat
Wiecej cytowac nie bede , bo kazdy sobie doczyta jak zechce, ale to co przytoczylam to jako zywo opis" lozy masonskiej" , i kazdej innej organizacji okultystycznej, gdyz na takich wlasnie zasadach sa organizowane. Poszczegolne poziomy coraz bardziej wtajemniczonych czytaj uwiklanych nie informuja mlodego narybku do czego tak naprawde przystapil, wiec jesli tak okresla sie jakakolwiek inicjatywe w Kosciele to ja rowniez jak i Metanoja1 wyciagnelabym wniosek, ze to nie jest bezpieczne. Zwlaszcza, ze publikuje ten tekst ksiadz na swojej stronie www i inny ksiadz go napisal.
Albo tu:
Mimo, iż zdecydowana większość zarzutów pod adresem Drogi Neokatechumenalna jest słuszna i uzasadniona teologicznymi błędami zawartymi w katechezach i pomimo iż intencją osób krytykujących jest oczyszczenie nie zaś likwidacja Drogi Neokatechumenalnej, reakcje na krytykę są mówiąc delikatnie alergiczne. http://www.petrus.kielce....chumenalnym.pdf
Szczerze mowiac te opisy kojarza mi sie bardziej z ruchem New Age i reakcja ich agentury niz z zachowaniami otwartosci i przejzystosci ewangelizatorow, a przede wszystkim Boga.:
(19) Nie mówiłem w ukryciu, w ciemnym miejscu ziemi; nie powiedziałem też do potomstwa Jakuba: 'Szukajcie mnie po prostu na nic'. Jam jest Jehowa - mówię to, co prawe, oznajmiam to, co prostolinijne.( Iz 45;19)
19 W tym czasie arcykapłan zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. 20 Jezus mu odpowiedział: "Ja publicznie, do wszystkich mówiłem, ja zawsze nauczałem w synagodze i na terenie świątyni, gdzie zbierają się wszyscy Judejczycy, a w ukryciu niczego nie mówiłem. 21 Dlaczego mnie pytasz? Zapytaj tych, co słuchali, o czym im mówiłem. Przecież oni wiedzą, co ja im powiedziałem". ( J 18;19-21)
No i smaczek:
O doktrynie mówi Kiko ( Kiko Argüello- tworca ruchu neokatechumenalnego-przyp. wlasny ), że kształtowana jest w Neokatechumenacie na podstawie Credo oraz Katechizmu Kościoła Katolickiego. http://www.petrus.kielce....la_Kosciola.pdf
i
8. “Chrześcijaństwo nie jest żadną doktryną. Chrześcijaństwa nie można się nauczyć przez lekcje Katechizmu, ani przez studium teologii. Chrześcijaństwo jest nowiną, jest wydarzeniem historycznym. I różni się ono od wszystkich filozofii, od szystkich religii (s.124). Chrześcijaństwo nie jest religią (s.122). “Droga” neokatechumenalna w ocenie ks. E. Skotnickiego"
Szczerze mowiac po pobieznej dosc lekturze tekstow na temat neokatechumenatu podanych przez Metanoja1 i innymi docierajacymi do mnie z roznych stron, ja osobiscie bardzo mocno przyjzalabym sie takim praktykom zanim bym sie ucieszyla nowoscia w Parafii, ale to tylko moje zdanie.
Kapitan [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 16:35
Wstąpiłem na DN jeszcze przed zatwierdzeniem statutu wspólnoty z własnej nie przymuszonej woli. Nie chcę stawać w roli adwokata, ale mam inne doświadczenia od osoby dającej w/w świadectwo. Oczywiście struktura Wspólnoty jest faktyczna, jednak odczucia nieco inne. Byłem tam kilka lat. Ponad dziesięć lat temu zrezygnowałem. Faktycznie trzeba było podporządkować swoje życie częstym i długim spotkaniom na Eucharystii i Słowie Bożym. Naprawdę duże poświęcenie. To był powód mojej rezygnacji i nikt mnie łańcuchami nie przykuwał do kaloryfera i nie podpisywałem żadnego zobowiązania . Chodziłem też na mszę świętą i zapewne jak każdy śpiewałem kolędy w okresie świątecznym. Na Liturgiach jednak obowiązywały pieśni DN.
To jest moje doświadczenie i odczucia osobiste odnośnie konkretnego czasu i wspólnoty konkretnej. Znam wiele wspaniałych świadectw naprawy małżeństwa, poprawy relacji rodzinnych i nawrócenia w trakcie DN, ale słyszałem też te krytyczne... Wszystko można zinterpretować źle i dobrze. Ja- jako osoba świadoma nie dostrzegłem postępowania wbrew kościołowi.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-05, 14:23
Kinga
Dziwię się, że przytaczasz głosy jakichś lokalnych tradycjonalistycznych egzorcystów a nie przytoczysz co o Neokatechumenacie mówili papieże : JP II, Benedykt czy teraz Franciszek.
O ile wiem ta organizacja działa całkowicie legalnie w Kościele, zatem doszukiwanie się w niej ezoteryki, new age czy diabła jest dość mocno przesadzone, nie uważasz?
Myślę, że działalność Neo. stoi kością w gardle tradycjonalistom, przeciwnikom soboru wat.II, przeciwnikom większego udziału świeckich w życiu kościoła.
To chyba dobrze, że są różne drogi do Boga, prawda?
Jednemu człowiekowi wystarczy odstanie 45ciu minut raz na tydzień w kościele, a inny chce być bardziej zaangażowany we wspólnocie. Jeden wybierze Neokatechumenat inny Sychar....
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-05, 16:50
grzegorz_ napisał/a:
Dziwię się, że przytaczasz głosy jakichś lokalnych tradycjonalistycznych egzorcystów a nie przytoczysz co o Neokatechumenacie mówili papieże : JP II, Benedykt czy teraz Franciszek.
Grzegorz nie czytasz ze zrozumieniem. Przytoczylam fragmenty z tekstow poleconych przez inna uczestniczke dyskusji i do nich sie odnioslam.
Cytat:
To chyba dobrze, że są różne drogi do Boga, prawda?
Nie kazda droga do Boga jest dobra i realnie do Niego prowadzi, Jezus o tym mowil, a po ludzku to zalezy jak sie na to patrzy. Sa np, zwolennicy ekumenii i jej przeciwnicy, jedni i drudzy maja swoje argumenty tylko , ze jedni maja je wlasnego chciejstwa i naginania slow Ewangelii, a drudzy mocne z Biblii, obie wersje jednak sa dosc chwytliwe, kto co wybierze to jego decyzja. Nawet Bog niczego nie nakazal powiedziane jest tylko: 15 Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Pwt 30;15, ale wybor zawsze nalezy do czlowieka moze wybrac radykalizm Boga i prawde albo zwodzenia i ludzkie wymysly.
(3) Bo przyjdzie czas, kiedy ludzie nie zechcą przyjąć zdrowej nauki, ale według własnych upodobań dobiorą sobie nauczycieli, spragnieni tego, co miłe dla ucha, (4) nie będą słuchać prawdy, a zwrócą się do baśni. (5) A ty trzeźwo patrz na wszystko, znoś trudy, wykonuj zadanie głosiciela ewangelii, służbie swojej całkowicie się oddaj.
(2 List do Tymoteusza 4:3-5, Biblia Poznańska)
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-10, 10:35
Zdarzyło mi się być na pierwszym spotkaniu przed zawiązaniem się nowej wspólnoty .
Takich luźnych spotkań miało być chyba kilka .
W sumie trafiłem na nie przypadkiem , spodziewając się czegoś w rodzaju cyklu wykładów .
O Neokatechumenacie nie słyszałem wcześniej za wiele .
Duża miejska parafia przy domu zakonnym .
Przyszło około 50 osób , w różnym wieku , zdecydowana większość solo .
Spotkanie trwało około 1,5 godziny .
Mogę napisać tylko o MOICH wrażeniach , odczuciach z tego KONKRETNEGO spotkania .
Struktura , zależność , podległość , prowadzenie , ingerencja w prywatność - takie odniosłem JA wrażenie
co do samej formy wspólnoty .
Także jakaś tajemniczość , niezależność "cywilnych prowadzących" od opiekuna ( jakiejś osoby duchownej ) .
Miałem też wrażenie , że na spotkanie przyszły przede wszystkim osoby samotne .
W sumie , dla nich forma jakiejś wspólnoty z psychologicznego punktu widzenia ,
wydaje się być atrakcyjna .
Jednak , wydaje mi się , że taka wspólnota
nie byłaby odpowiednim miejscem dla osób "niezależnych" .
Odniosłem wrażenie , że oto zawiązuje się "rodzina" , a ja będę tam tylko "dzieckiem" .
I to taka rodzina w starym surowym protestanckim ( to z filmów )
stylu - całkowita podległość i brak prywatności .
Słusznie czy niesłusznie , ale takie miałem odczucia .
Chyba nie dla mnie taka droga .
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-10, 12:05
Mare,
a nie było to spotkanie Sycharu?
sporo rzeczy pasuje
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-10, 12:13
No, chyba że był to Sychar Grzegorza, bo ja nigdzie tego nie zaobserwowałem na spotkaniach naszego Sycharu.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-10, 12:15
grzegorzu......... pilnuj się, bo bana dostaniesz od miłościwie nam panujacych....strażników
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.