Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Malzenstwo z rozsadku/niedojrzalosc emocjonalna
Autor Wiadomość
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 16:29   

Pavel napisał/a:
Zona za duzo i tak nie powie, taka jej natura (a raczej dysfunkcja).


A jak myślisz, czy jak do tej pory odezwała się a Ty ją zalałeś swoim słowotokiem, to coona miała robić? Ona się Ciebie boi, a Ty już widzisz u niej dysfunkcje.
Powtarzam - zajmij się swoimi dysfunkcjami i przestać oceniać żonę.

Pavel napisał/a:
Ale i tak musze sie nauczyc milczeć.


To zacznij się tego uczyć, a zobaczysz jakie to będzie dla Ciebie trudne.

Pavel napisał/a:
Rozmawiać czynami. zaczne od teraz


Żebyś mnie dobrze zrozumiał. Ja pisałem aby Twoje czyny świadczyły o Twojej miłości do żony.
Jak czytam, że będziesz teraz rozmawiał czynami, to aż się boję pomyśleć co masz na myśli. Bo czynami można również bardzo ranić.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 23:25   

1803 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Pownienem porozmawiać z jej mama? Bratem?
po co? równie dobrze mógłbyś jej już teraz wpakować nóż w plecy.


Dlatego tu zapytalem ;) Chodzilo mi o to, ze jej najblizsi nie zdaja sobie sprawy ani co to ddx, oraz jak powazne konsekwencje ma w zyciu to co przeszli na moja zone. Gdy nadejdzie czas, potrzebne mi bedzie wsparcie osob mogacych na nia wplynac, osob ktorym na niej zalezy. Boje sie tylko, czy oni to zrozumieja (jakkolwiek to brzmi), ale chyba warto by ich uswiadomic, oni wszyscy, wlacznie z tesciowa sa DDX. Bo konsekwencje sa w kazdej rodzinie (ja rowniez je ponosze). Dlatego prosze o wyjasnienie mi, dlaczego bylby to noz w plecy.
W czwartek pogadam z kuzynka. Ona chodzi na taka terapie, bedzie mogla sie dowiedziec u terapeuty, jak w mojej sytuacji najlepiej dzialac. Szkoda, ze obok mnie takiego terapeuty nie ma.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-26, 23:41   

twardy napisał/a:
Pavel napisał/a:
Zona za duzo i tak nie powie, taka jej natura (a raczej dysfunkcja).


A jak myślisz, czy jak do tej pory odezwała się a Ty ją zalałeś swoim słowotokiem, to coona miała robić? Ona się Ciebie boi, a Ty już widzisz u niej dysfunkcje.
Powtarzam - zajmij się swoimi dysfunkcjami i przestać oceniać żonę.


Heh, zle sie najwyrazniej wtedy wyrazilem. To nie jest tak, ze nie dopuszczalem jej do glosu. Bo ja jej chetnie slucham. Chodzi o to, ze za duzo gadam, za wiele informacji jednoczesnie, w dodatku zbyt konsekwentnie draze tematy. Zona sie mnie nie boi, po prostu zbyt duzo gadania ja meczy, powoduje, ze przestaje sluchac. Ona z kolei nie potrafi rozmawiac na trudne dla niej tematy, jest bardzo oszczedna jesli chodzi o ilosc slow (chyba ze jest wsciekla). Nie tylko w rozmowach ze mna. Z nikim. Ja jej nie terroryzuje psychicznie swoim gadaniem, a mecze, ewentualnie przytlaczam - tez zle, bardzo zle, ale nie az tak zle.
Aaaa, jeszcze jedno, ja jej tutaj nie ocenialem. Stwierdzilem fakt, o ktorym ona sama mowi. To nie jest moja wlasna opinia, te zawarlem w nawiasie.

twardy napisał/a:
Pavel napisał/a:
Ale i tak musze sie nauczyc milczeć.


To zacznij się tego uczyć, a zobaczysz jakie to będzie dla Ciebie trudne.


Bardzo trudne. Praktykuje juz 2 dzien wlasciwie. Rozsadza mnie od srodka. Nosi mnie jak przy rzucaniu palenia.

twardy napisał/a:
Pavel napisał/a:
Rozmawiać czynami. zaczne od teraz


Żebyś mnie dobrze zrozumiał. Ja pisałem aby Twoje czyny świadczyły o Twojej miłości do żony.
Jak czytam, że będziesz teraz rozmawiał czynami, to aż się boję pomyśleć co masz na myśli. Bo czynami można również bardzo ranić.


Dokladnie to co Ty mialem na mysli podejrzewam ;) Jak juz wpsominalem, intencje mam niemal zawsze dobre (chyba ze w gniewie, ale to dzialanie w afekcie), szkoda tylko, ze dobre zamierzenia nie zawsze sie przekuwaja w dobro. Bedac bardziej doslownym - zajme sie dziecmi,samym soba, Zonie zas zostawie jak najwiecej przestrzeni (na ile to mozliwe mieszkajac pod jednym dachem), bede mozliwie malo mowil (czasem nie ma wyjscia), nie bede poruszal zadnych drazliwych tematow ani probowal rozmawiac o naszej sytuacji. A milosc okazywal codzienna praca i czynami. Plan nielatwy przy mojej gadatliwosci, ale zdecydowanie do wykonania ;)
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 08:41   

Wpadlem dzis na pytanie, nie jestem pewien czy wlasciwie postępuje. Mianowicie - zona zwlaszcza ostatnio szybko traci cierpliwosc do dzieci (powody zrozumiałe, nie oceniam jej ani nie mam pretensji). Wczesniej i wciaz, grzecznie i z ciepłem w głosie prosze ja o wiecej cierpliwosci i spokoju w stosunku do nich. Czy robic tak wciaz? Czy sie po prostu zamknac i udawac, ze tego nie dostrzegam? Bo oczywiscie w takich chwilach od razu i tak staram sie wziac dzieci "na siebie".
 
     
1803
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 10:44   

Pavel napisał/a:
Dlatego prosze o wyjasnienie mi, dlaczego bylby to noz w plecy.
dlatego, że żona Cię o to nie prosiła. I na tym powinnam skończyć...

Dlatego, że rodzice jak sam piszesz nie wiedzą co to DDD i Twoja żona może być przez nich obśmiana, szykanowana.
Dlatego, że oni sami muszą chcieć swoją córkę za to przeprosić,
dlatego, że sami są DDD i nie będą wiedzieli jak się za to zabrać,
dlatego, że będzie im przykro, że się wymądrzasz i stawiasz ponad nimi,
dlatego, że zrobisz to za jej plecami,
dlatego, że jak piszesz nawet ona nie wie co to DDA a Ty będziesz jaśnie oświecał jej rodziców wmawianiem im, że ona jest taka i siaka
dlatego, że sam nie wiesz jakiego efektu po tym wbiciu jej noża oczekujesz
Pavel napisał/a:
Szkoda, ze obok mnie takiego terapeuty nie ma.
a nie możesz sobie wziąć dzień urlopu i do jakiegoś pojechać?
Cytat:
W czwartek pogadam z kuzynka.
pogadaj, ale o SWOJEJ terapii.
Tyle lat [... edycia moderacji] a teraz chcesz jej coś wmawiać i strasznie pomagać... zajmij się sobą. Wmawianiem jej czegoś nie pomożesz a tylko pogorszysz sprawę.
Czy Ty w ogóle czytasz moje posty?
Pavel napisał/a:
Czy sie po prostu zamknac i udawac, ze tego nie dostrzegam?
a spróbuj jej pomóc w opiece nad dziećmi. Myślę, ze ona może być po prostu zmęczona. Jak widzisz, że się denerwuje to powiedz jej ciepłym głosem, że następne trzy godziny tylko Ty się nimi zajmujesz a ona niech odpoczywa czy zajmie się czymś innym bez ciągłego patrzenia na dzieci.

Nie doszukuj się tak w niej dysfunkcji.
Najpierw wylecz siebie.
Ostatnio zmieniony przez 2015-10-27, 10:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 11:47   

paweł - Ty się ciągle żoną zajmujesz a nie sobą - ciągle ja analizujesz zamiast zmieniać siebie.
http://www.broszura.sychar.org/ - str 74 i cała reszta tez. Przeczytaj i od rana do nocy myśl o tym, czy zastosowałeś się do tych rad - a nie o tym, czy zona jest dzis bardziej czy mniej cierpliwa - moze zawsze taka byla ale Ty mialees inne rzeczy na glowie i tego nie widziales. Moj maz tez jest DDA a mu tym glowy nie truje non stop bo to nic nie da. Bedzie chcial cos w zyciu swoim zmieniac to poprosi o pomoc - juz umie mowic :) I Ty tez daj juz jej spokoj. Modl sie za nia duzo i pracuj nad soba bo masz co zmieniac :) Powodzenia
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 12:16   

Pavel napisał/a:
Bedac bardziej doslownym - zajme sie dziecmi,samym soba, Zonie zas zostawie jak najwiecej przestrzeni (na ile to mozliwe mieszkajac pod jednym dachem), bede mozliwie malo mowil (czasem nie ma wyjscia), nie bede poruszal zadnych drazliwych tematow ani probowal rozmawiac o naszej sytuacji. A milosc okazywal codzienna praca i czynami. Plan nielatwy przy mojej gadatliwosci, ale zdecydowanie do wykonania ;)


Zdecydowanie do wykonania ;-)
Tak na logikę, to wszystko ładnie tu napisałeś. Brakuje mi tylko tutaj coś o pogłębianiu Twoich relacji z Bogiem, bo samemu będzie Ci trudno zrealizować te plany.

1803 napisał/a:
a spróbuj jej pomóc w opiece nad dziećmi. Myślę, ze ona może być po prostu zmęczona. Jak widzisz, że się denerwuje to powiedz jej ciepłym głosem, że następne trzy godziny tylko Ty się nimi zajmujesz a ona niech odpoczywa czy zajmie się czymś innym bez ciągłego patrzenia na dzieci.


Bardzo mądra rada. Sam kiedyś nie zauważałem, że żona jest po prostu zmęczona.
 
     
Lawendowa
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 12:32   

Pavel napisał/a:
Na przyklad jestem nadpobudliwy,

, po prostu zmarnowalem duzy potencjal ktory we mnie byl,
skonczylem jako kierowca ciezarowki,
Wojny w domu, ataki choroby dwubiegunowej Taty w kluczowych momentach mego zycia, ale nade wszystko brak konsekwencji i lenistwo doprowadzily mnie gdzie jestem.

Czy choroba dwubiegunowa była leczona?

Pavel napisał/a:
- tata byl alkoholikiem, byly i zdrady, ich wiezi wygladaly w sumie tak: byli idealnym antyprzykladem tego, jak powinien wygladac zwiazek dwojga ludzi. Chociaz byly tez dobre chwile, ojciec kochal mame na swoj sposob. Mama rowniez - do smierci sie nim opiekowala. Ma wielka sile w sobie, bo wyrzadzil jej mase krzywd w zyciu.

Rodzice, mimo wszystkich zamieci, wpoili w nas wazne zasady - umilowanie madrosci, moralnosc, sumienie, nauczyli nas, ze warto byc dobrym czlowiekiem.
Staralem sie nie powielac bledow z mojej rodziny

Wady - glownie medrkowanie, gadatliwosc, lenistwo, brak odpowiedniej organizacji, spoznialstwo

zawsze chetnie pomagam, nierzadko swoim kosztem.

To jest moj krzyz, bo roznych grzechow sie rowniez w zyciu nie ustrzeglem. Wlacznie z powaznymi. Dawno temu, mlodosc, rozwiazlosc, imprezy, jak to w zyciu. Nie przez cale zycie bez przerwy liczylem sie tak samo mocno z innymi (np. mialem romanse z 2 mezatkami).

Komu tak chętnie pomagasz - zonie czy obcym?

Pavel napisał/a:
Tak jak pisalem, byly dramatyczne wydarzenia. Nie raz, trzy czy cztwerdziesci. Latami. Pamietam, jakbym widzial to na zywo niemal, wydarzenia, gdy mialem 3-5 lat. Zle wydarzenia, baaardzo zle. Wodke, bicie (i to nie tylko "boksowanie" , np. raz ojciec kazal mamie polozyc sie, zdjac spodnie i zlal ja pasem jak kiedys ojcowie dzieciaka.

... uciekanie przez okna z domu, na ulice badz do sasiadow. Z wczesnego dziecinstwa mam w pamieci sporo "filmikow", glownie zlych.

Pavel napisał/a:
Cofając sie o kilka postów - moja najwieksza wada to jednak przejęte po ojcu gadanie, słowotok, ktory jest naznaczony wyrzutami. Jest męczący psychicznie, zwlaszcza ze zona np w takich momentach sie blokuje i chce uciec. Gdziekolwiek.

, moja miłość (niewątpliwa) wciaz bedzie okraszana pretensjami, osadzaniem, wyrzutami, nadmiarem "ja".

Pavel napisał/a:
Chodzi o to, ze za duzo gadam, za wiele informacji jednoczesnie, w dodatku zbyt konsekwentnie draze tematy. Zona sie mnie nie boi, po prostu zbyt duzo gadania ja meczy, powoduje, ze przestaje sluchac.

Ja jej nie terroryzuje psychicznie swoim gadaniem, a mecze, ewentualnie przytlaczam - tez zle, bardzo zle, ale nie az tak zle.


Bardzo trudne. Praktykuje juz 2 dzien wlasciwie. Rozsadza mnie od srodka. Nosi mnie jak przy rzucaniu palenia.

Plan nielatwy przy mojej gadatliwosci,

Do tego co wytłuściłam dochodzi Twoje (nałogowe?) granie.
Przeczytaj co mnie w Twoich postach najbardziej uderzyło.
Z czego wynika słowotok?
Masz świadomość tego, że choroba dwubiegunowa jest w sporej mierze dziedziczna?

Pavel napisał/a:
zona zwlaszcza ostatnio szybko traci cierpliwosc do dzieci (powody zrozumiałe, nie oceniam jej ani nie mam pretensji). Wczesniej i wciaz, grzecznie i z ciepłem w głosie prosze ja o wiecej cierpliwosci i spokoju w stosunku do nich.

Pouczasz ją przy dzieciach?
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 14:11   

1803 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Dlatego prosze o wyjasnienie mi, dlaczego bylby to noz w plecy.
dlatego, że żona Cię o to nie prosiła. I na tym powinnam skończyć...

Dlatego, że rodzice jak sam piszesz nie wiedzą co to DDD i Twoja żona może być przez nich obśmiana, szykanowana.
Dlatego, że oni sami muszą chcieć swoją córkę za to przeprosić,
dlatego, że sami są DDD i nie będą wiedzieli jak się za to zabrać,
dlatego, że będzie im przykro, że się wymądrzasz i stawiasz ponad nimi,
dlatego, że zrobisz to za jej plecami,
dlatego, że jak piszesz nawet ona nie wie co to DDA a Ty będziesz jaśnie oświecał jej rodziców wmawianiem im, że ona jest taka i siaka
dlatego, że sam nie wiesz jakiego efektu po tym wbiciu jej noża oczekujesz

Po kolei: Jej rodzina na pewno by jej nie obśmiewala, Tesciowa zdaje sobie z wielu rzeczy sprawe, pewnie wiele razy przepraszała, nie zdaje sobie tylko sprawy jak powazne ma to efekty. nie da sie zrobic tego nie wymądrzając? Mowiac ze ja rowniez jestem ddx i rowniez potrzebuje terapii? Co do tego, ze mogliby nie wiedziec jak to "ugryźć" sie zgadzam. Ja rowniez nie wiem. Poza tym nie mialem zamiaru dawac im na starcie wykładu - nie jestem od tego ekspertem, dalbym im tylko np. Link do tych ksiazek i poprosil aby sie zapoznali, mowiac ze mnie ten problem rowniez dotyczy.

Pavel napisał/a:
Szkoda, ze obok mnie takiego terapeuty nie ma.
a nie możesz sobie wziąć dzień urlopu i do jakiegoś pojechać?

A co mi da jeden dzien terapii? Juz pomijając fakt, ze do swiat akurat nie mam juz zadnego dnia urlopu. Ja nie mam problemu z terapia, tyle ze terapia to regularne spotkania, a nie pojedyncze widzenie.
Cytat:
W czwartek pogadam z kuzynka.
pogadaj, ale o SWOJEJ terapii.

O sobie rowniez, kuzynka swietnie zdaje sobie sprawe, ze rowniez jestem DDA, ja zas sie nie ukrywam.
Tyle lat [... edycia moderacji] a teraz chcesz jej coś wmawiać i strasznie pomagać... zajmij się sobą. Wmawianiem jej czegoś nie pomożesz a tylko pogorszysz sprawę.
Czy Ty w ogóle czytasz moje posty? [/quote]

Czytam. Bardzo dokladnie. Wlasnie dlatego nie mowie zonie o tym wszystkim, bo zdaje sobie sprawe z mozliwych efektów. Zajmij sie soba... To oczywiste. A ja mam zostawic nieświadoma samej sobie? Aby męczyła sie? Aby nasze dzieci rowniez mialy takie lub podobne problemy? Ja wyraznie pisze, ze najpierw zajmę sie soba. O tym jak pomoc zonie chce sie dowiadywać. Bo gdy nadejdzie pora, musze byc gotowy.


Pavel napisał/a:
Czy sie po prostu zamknac i udawac, ze tego nie dostrzegam?
a spróbuj jej pomóc w opiece nad dziećmi. Myślę, ze ona może być po prostu zmęczona. Jak widzisz, że się denerwuje to powiedz jej ciepłym głosem, że następne trzy godziny tylko Ty się nimi zajmujesz a ona niech odpoczywa czy zajmie się czymś innym bez ciągłego patrzenia na dzieci.

Nie doszukuj się tak w niej dysfunkcji.
Najpierw wylecz siebie.[/quote]

Ależ ja dokladnie to wlasnie robie jesli chodzi zarowno o dzieci jak i obowiązki domowe. Jesli jestem w domu. W czasie pracy nie daje rady jeszcze sie podzielic i byc w domu, ale pracuje nad tym. Moze sie uda
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 14:28   

Mrówka napisał/a:
paweł - Ty się ciągle żoną zajmujesz a nie sobą - ciągle ja analizujesz zamiast zmieniać siebie.
http://www.broszura.sychar.org/ - str 74 i cała reszta tez. Przeczytaj i od rana do nocy myśl o tym, czy zastosowałeś się do tych rad - a nie o tym, czy zona jest dzis bardziej czy mniej cierpliwa - moze zawsze taka byla ale Ty mialees inne rzeczy na glowie i tego nie widziales. Moj maz tez jest DDA a mu tym glowy nie truje non stop bo to nic nie da. Bedzie chcial cos w zyciu swoim zmieniac to poprosi o pomoc - juz umie mowic :) I Ty tez daj juz jej spokoj. Modl sie za nia duzo i pracuj nad soba bo masz co zmieniac :) Powodzenia


Nieporozumienie musiało nastąpić. To, ze sie tu pytam i pisze głownie o zonie, nie oznacza przeciez, ze nie zajmuje się sobą. Bo zajmuje się swoimi zmianami. Gdy tylko nie śpię. Ale pisanie samemu sobie laurek nie poprawi mego samopoczucia.
Poza tym nie zastanawiam sie, czy zona jest mniej czy bardziej cierpliwa. Po prostu nie chce, aby tak czesto krzyczała na dzieci (czasem kazdy traci cierpliwosc), a nie chce rowniez pogłębiać jej niechęci wobec mnie. Obchodzę sie z nia jak z jajkiem, co tez nie powinno miec miejsca. Ani razu nie powiedziałem jej, ze jest DDA. I od 2 dni niemal sie do niej nie odzywam, juz jej nic nie truje. Broszurę chetnie przeczytam, dziekuje
 
     
1803
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 15:55   

Pavel napisał/a:
dalbym im tylko np. Link do tych ksiazek i poprosil aby sie zapoznali, mowiac ze mnie ten problem rowniez dotyczy.
i jakiego efektu byś oczekiwał?

Nie wiem jak by zareagowali inni ale gdyby mój mąż zrobił coś takiego to bym go pokroiła, posoliła i zjadła. I coś czuję, że Twoja żona zrobi z Tobą to samo...
Pavel, tak się nie robi. Niezależnie od tego jak dobre argumenty sobie wymyślisz zrobisz żonie straszne świństwo.
Cytat:
A co mi da jeden dzien terapii?
dowiesz się, czy jesteś DDA, dowiesz się w którym kierunku się rozwijać, dowiesz się jak postępować z żoną.
Pavel napisał/a:
A ja mam zostawic nieświadoma samej sobie?
lepiej pójść za jej plecami do twórców jej dysfunkcji i obrobić jej tyłek?
to ma być Twój sposób?
Pamiętaj, im mniej osób wie tym lepiej.
A Ty chcesz kuzynkom, rodzeństwu, rodzicom obwieszczać swoje rewelacje. Wszystkim, tylko nie jej. Wszystko byle nie rozmawiać z własną żoną, niech inni to załatwią za Ciebie.
Pavel napisał/a:
Ani razu nie powiedziałem jej, ze jest DDA.
a powiedziałeś jej, że Ty jesteś DDA?
powiedziałeś jej dlaczego jesteś DDA?
Pavel napisał/a:
I od 2 dni niemal sie do niej nie odzywam, juz jej nic nie truje.

no tak, lepiej truć jej rodzicom i rodzeństwu...

Nie bój się własnej żony.
Nie zabije Cię.
Nie powinna...
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 17:29   

1803 napisał/a:

Nie zabije Cię.
Nie powinna...


Nie powinna... ;-) słabe pocieszenie, bo co zrobi to pewności nie ma :-D
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 20:10   

twardy napisał/a:
Brakuje mi tylko tutaj coś o pogłębianiu Twoich relacji z Bogiem, bo samemu będzie Ci trudno zrealizować te plany.


Nie napisalem o tym, ale w glowie mam to przez caly czas.
twardy napisał/a:
1803 napisał/a:
a spróbuj jej pomóc w opiece nad dziećmi. Myślę, ze ona może być po prostu zmęczona. Jak widzisz, że się denerwuje to powiedz jej ciepłym głosem, że następne trzy godziny tylko Ty się nimi zajmujesz a ona niech odpoczywa czy zajmie się czymś innym bez ciągłego patrzenia na dzieci.


Bardzo mądra rada. Sam kiedyś nie zauważałem, że żona jest po prostu zmęczona.


Tak jak juz pisalem. Ja to robie caly czas, przed kryzysem tez to robilem. Od narodzin wspieram zone w zajmowaniu sie dziecmi. Kapie, przewijam, klade spac, czytam spiewam, bawie sie etc. I nie to, ze raz na tydzien, tylko robie to codziennie niemal. Wlasciwie jedyne zaniedbanie z mojej strony dotyczace dzieci to bylo to, ze przed wyjsciem na zewnatrz niemal zawsze to zona szykowala dzieci do wyjscia (ubranka, jedzenie). Pod tym wzgledem za wiele sobie zarzucic nie moge, aczkolwiek od momentu, gdy przestalem grac, jest jeszcze lepiej.

1803 napisał/a:
i jakiego efektu byś oczekiwał?

Wsparcia, nie wiem jeszcze w jakim wymiarze. Ja chcialbym wiedziec, gdyby problem dotyczyl mego brata/rodzicow. Wsparcia nie w namawianiu jej na terapie, do tego bedzie musiala dojrzec sama. Wlasnie o to mi caly czas chodzi. Ja chce ja tylko delikatnie naprowadzic na slad. Nie teraz, ale jednoczesnie najszybciej jak to mozliwe. Gdy zona z nimi rozmawia, ograniczaja sie do: sprobuj, daj szanse, ale nic na sile. Oni (nie mam zalu, tylko stwierdzam), w kazdej sprawie w taki sposob sobie doradzaja. Czyli de facto umywaja rece. Gdy moj mlodszy brat mial kryzysy (on sie odkochal, szukal pocieszenia w ramionach kowalskich), sluzylem mu rada, tlumaczylem jak wazna jest rodzina, dialog, napominalem etc. Teraz sobie pomyslicie, ze brata napominalem, a o sobie zapomnialem. O tym napisze wieczorem, bo mysle, ze odbieracie (przynajmniej czesc) mnie jako tworce kryzysu, podczas gdy tak naprawde ja jestem ofiara,ktora ma oczywiscie swoj w tym udzial, tego sie nie wypieram. Nie ofiara zony, nie zywie do niej zalu. Ale o tym pozniej.

1803 napisał/a:
Nie wiem jak by zareagowali inni ale gdyby mój mąż zrobił coś takiego to bym go pokroiła, posoliła i zjadła. I coś czuję, że Twoja żona zrobi z Tobą to samo...


I dobrze czujesz ;) Chodzilo mi o rozmowe, ktora zostanie miedzy nami. I fakt, nie mam pewnosci, czy tak by sie stalo. Dlatego glownie, tego nie zrobie.

1803 napisał/a:
Pavel napisał/a:
A ja mam zostawic nieświadoma samej sobie?
lepiej pójść za jej plecami do twórców jej dysfunkcji i obrobić jej tyłek?
to ma być Twój sposób?
Pamiętaj, im mniej osób wie tym lepiej.
A Ty chcesz kuzynkom, rodzeństwu, rodzicom obwieszczać swoje rewelacje. Wszystkim, tylko nie jej. Wszystko byle nie rozmawiać z własną żoną, niech inni to załatwią za Ciebie.


Czy ludzie sa az tacy zli? Ja bym nie wpadl nawet na to, aby tak to odebrac, ocenic.
Nie chodzilo mi o obrabianie jej tylka, ani o moralizowanie jej mamy. Ona sama sobie z wiekszosci bledow zdaje sprawe. Nie wie jedynie, jak glebokie konsekwencje poniosla jej corka. Moze sie myle, bo tu z pewnoscia oceniam z wlasnego punktu widzenia, ale da sie to powiedziec normalnie. Nie chce, aby ktokolwiek zalatwail cos za mnie. Tyle, ze jestem chyba ostatnia teraz osoba, od ktorej chcialaby to uslyszec, jednoczesnie ktos musi jej kiedys to uswiadomic. Bo skoro da sie to terapia leczyc, to utrzymywanie jej w nieswiadomosci jest moim zdaniem zlem.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 22:29   

Dzieci spia, zona poszla do psiapsiolki, moge wiec skonczyc.

1803 napisał/a:
a powiedziałeś jej, że Ty jesteś DDA?
powiedziałeś jej dlaczego jesteś DDA?

Wlasnie w tym rzecz. Nie mowilem jej o niej, ale poruszylem temat mnie i moich braci. Ze jestesmy DDA, jakie rozne konsekwencje ponosimy tego w zyciu. Tak wstepnie wspomnialem z 2 dni temu, teraz wciaz milcze (chociaz przed chwila, zanim wyszla, zwrocilem uwage, ze nie ma obraczki. Zdjela na weekend, ponoc palce jej spuchly. Moze i tak, ale przez cale malzenstwo zawsze nosila. Przynajmniej nigdy nie zauwazylem, aby nie miala. Przeprosila, mowiac ze zapomniala (???) i wlozyla. Powiedzialem tylko, ze to nie to, ze sie czepiam czy cos, ale to boli, jakby ktos w morde uderzyl i skonczylem temat).

1803 napisał/a:
Pavel napisał/a:
I od 2 dni niemal sie do niej nie odzywam, juz jej nic nie truje.

no tak, lepiej truć jej rodzicom i rodzeństwu...

Nie bój się własnej żony.
Nie zabije Cię.
Nie powinna...


Nie truc bylo moim zamiarem. Czy pownienem sam to dzwigac? Tak, to moja zona. Ale jest tez corka i siostra. Zona mnie nie zabije, ale moze sie bardziej zniechecic do mnie. O ile mozna bardziej, chociaz w sumie jest "tylko" otwarta niechec, moglaby byc otwarta nienawisc. Nigdy w zyciu nie doswiadczylem tyle chlodu, obojetnosci. W dodatku za czyny, ktore wiekszosc kobiet wybaczylyby po obietynicy poprawy po tygodniu-dwoch. Zwlaszcza majac swiadomosc, ze same rowniez zawinily. Czasami trace nadzieje. Wiem, szybko...ale ten chlod mnie zabija...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9