Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Paweł, masz rację trzeba wskazywać, nakierowywać, rozmawiać, ale jednocześnie przyglądać się reakcjom drugiej strony. Jeśli jest jakiś opór, nawet tylko bierny, polegający na samym nic nierobieniu, lub wręcz zamykaniu się, to trzeba przestać to robić. Czyli po prostu zmienić brzydko mówiąc "taktykę" ( i nie mylić tego z manipulacją). Trzeba po prostu zacząć kochać druga stronę w sposób czytelny dla niej (o czym już nie raz pisałam, dlatego ta książka jest ważna), czasami stawiając granice (warto się zapoznać z tym czym one tak naprawdę są, na czym polegają i jak je stawiać, tu polecam "Granice w relacjach małżeńskich" http://www.vocatio.com.pl...&product_id=292 )
i być przy tym wszystkim szczerym w tym co się mówi i robi. Okazując dobrą i zdrową miłość drugiej stronie również możemy ją czegoś nauczyć. Przykład jest najlepszym nauczycielem.
Mówisz, że szukasz rad i pomocy. Przesłuchałeś konferencji o perle o. Szustaka, tam są konkretne rady i wskazówki. Zamówiłeś płytę? Tam tez są konkretne rady i wskazówki na rozplątywanie rożnych trudnych relacji. Wszystko w oparciu o Biblię. W Słowie Bożym są odpowiedzi na wszystkie pytania, czy szukasz tam?
Choćby z dzisiejszej Jutrzni:
Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym. I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie - wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie.
Ef 4, 29-32
Czy zastanowiłeś nad tym czy twoja mowa buduje żonę, wyświadcz jej dobro, sprawia, ze czuje się ważna, kochana i przyjęta przez Ciebie, czy tylko wskazuje i uwypukla jej słabe strony i każe się z nimi rozprawić? Budujesz zonę słowem, gestem, czynem? Czy w swojej miłości jesteś miłosierny dla słabości i nieumiejętności żony?
Przyznaje to niechętnie, ale duzo w tym racji i madrosci. Faktycznie, mimo ze mowilem do zony spokojnie, forma byla daleka od idealu. Sprobuje wiec "zmienic taktyke", zobaczymy co przyniesie czas, zajmę sie soba, dziecmi. Mam nadzieje, ze te ksiazki sa dostepne jako audiobooki, bo na czytanie mam niewiele czasu...
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-23, 10:41
Pavel napisał/a:
Mam nadzieje, ze te ksiazki sa dostepne jako audiobooki, bo na czytanie mam niewiele czasu...
Biblia na pewno
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-23, 11:51
zenia1780 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Mam nadzieje, ze te ksiazki sa dostepne jako audiobooki, bo na czytanie mam niewiele czasu...
Biblia na pewno
Biblie mam milkukrotnie w calosci przeczytana, oczywiscie bede do niej wracal, bo jak pokazuje moje zycie, wielu rzeczy z niej nie załapałem, do wielu nie dojrzałem
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-23, 12:21
Pavel napisał/a:
Biblie mam milkukrotnie w calosci przeczytana, oczywiscie bede do niej wracal, bo jak pokazuje moje zycie, wielu rzeczy z niej nie załapałem, do wielu nie dojrzałem
Bo Biblii nie czyta się "wrażeniowo", jak każda inna książkę, ale jak dialog Boga z Twoją duszą, gdzie Izrael lub jakiś człowiek, to zawsze Twoja dusza...
Biblie mam milkukrotnie w calosci przeczytana, oczywiscie bede do niej wracal, bo jak pokazuje moje zycie, wielu rzeczy z niej nie załapałem, do wielu nie dojrzałem
Bo Biblii nie czyta się "wrażeniowo", jak każda inna książkę, ale jak dialog Boga z Twoją duszą, gdzie Izrael lub jakiś człowiek, to zawsze Twoja dusza...
Az tak ciemna masa nie jestem ;) te całościowe czytanie służyło bardziej zapoznaniu sie nizli nauce treści. Pozniej czytalem wybrane fragmenty. Aczkolwiek dziekuje za link, chetnie przeczytam/posłucham
1803 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-23, 15:19
Pavel, jeśli Twoja żona jest DDA to ona nie wie co znaczy kochać, nie wie czym to się objawia i nie potrafi nazwać swoich uczuć.
Ona może po prostu nie wiedzieć, że Cię kocha - może kochać i o tym nie wiedzieć.
Bierz to pod uwagę.
Jak i to, że nie każdy DDA jest taki sam. Wyodrębnia się chyba cztery grupy Dorosłych Dzieci, ona może należeć do innej niż Ty. Dlatego myślę, że niesprawiedliwie po niej pojechałeś w pierwszym poście pisząc to
Cytat:
Zaczynam myslec, ze ja przecenialem, myslac ze ma sporo w glowie.
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-23, 17:47
1803 napisał/a:
Pavel, jeśli Twoja żona jest DDA to ona nie wie co znaczy kochać, nie wie czym to się objawia i nie potrafi nazwać swoich uczuć.
Ona może po prostu nie wiedzieć, że Cię kocha - może kochać i o tym nie wiedzieć.
Bierz to pod uwagę.
Jak i to, że nie każdy DDA jest taki sam. Wyodrębnia się chyba cztery grupy Dorosłych Dzieci, ona może należeć do innej niż Ty. Dlatego myślę, że niesprawiedliwie po niej pojechałeś w pierwszym poście pisząc to
Cytat:
Zaczynam myslec, ze ja przecenialem, myslac ze ma sporo w glowie.
Chodzilo mi o chec nauki o związkach, przyczynach tego co miedzy nami zaszło. Przemawiała przeze mnie zlosc, ze ona nie wykazuje determinacji. Widocznie nie czuje takiej potrzeby aktualnie, aczkolwiek wiem, ze cos czyta. Masz absolutna racje - gniew, gorycz, zal i bol to nienajlepsi doradcy - bylem niesprawiedliwy i zaślepiony własnymi chęciami, brakiem cierpliwosci.
Swoja droga tak jak pisalem, teraz pasuje na jakis czas, ale co bys doradził/a na przyszlosc jesli chodzi o DDA i moja zone? Masz na ten temat wiedzę, lub wiesz gdzie pownienem szukac? Nie bede zonie nic wciskać na sile, ale dobrze wiedziec co, jak i dlaczego gdy wykaze (sama) taka wole
1803 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-23, 19:43
Nie znam się na tym od strony fachowej:)
Mi odkrycie, że jestem DDR zajęło 10 lat. Kolejne 2 lata trawiłam to odkrycie i nie było łatwe.
Jeśli Twoja żona zdaje sobie sprawę z tego, że jest DDA to może właśnie potrzebuje czasu żeby to sobie poukładać, zdecydować co dalej zrobić z tą wiedzą. Myślę, że jeśli tego potrzebuje to powinieneś dać jej ten czas. Mojego rozwoju nic i nikt nie był w stanie przyspieszyć. Pamiętaj, że jest to dla niej nowość a DDA zwykle boją się nowości, boją się ryzyka i boją się zmian:)
Sam jesteś DDA, nie masz okazji skorzystać z fachowej pomocy więc proponuję Ci czytanie. Kup kilka dobrych książek (KUP - żeby leżały w domu), czytaj, powiedz żonie co kupujesz, dlaczego kupujesz (!dla siebie!), czytaj ciekawsze przykłady, opowiadaj co odkrywczego się dowiedziałeś, co Cię zaskoczyło, z czym się identyfikujesz, opowiadaj jej o Twoim dzieciństwie i zachęcaj by ona mówiła o swoim, zastanawiaj się głośno nad może nie od razu terapią ale na początek konsultacją, sprawdzeniem czy to faktycznie dotyczy Ciebie. Powiedz jej, że ten problem dotyczy również jej ale na nic nie naciskaj, ona sama musi się tym zainteresować i czuć, że ma w Tobie wsparcie, że jej nie wyśmiejesz, nie uważasz za jakąś gorszą, wybrakowaną i jesteś otwarty na pomoc, jesteś gotowy przejść z nią tą drogę.
Druga sprawa to jak pisała hubcia
Cytat:
Wobraź sobie dwóch rannych po bitwie, jak mają sobie pomóc - skoro sami leżą na pobojowisku?
ślepy ślepego daleko nie zaprowadzi.
Potrzebujecie wsparcia z zewnątrz. Nie chcesz terapii/nie stać Cię na nią to spróbuj chociaż jakichś konsultacji żeby ktoś Ci/Wam pokazał drogę. Może połącz to z urlopem, dogadaj się z kimś na konkretny termin, weźcie dwa dni wolnego i zróbcie sobie fajne ferie zimowe połączone z godzinką/dwoma konsultacji. Może to Was zachęci do podjęcia terapii a przynajmniej pokaże Wam drogę.
Jedno jest pewne, będzie Ci strasznie ciężko, będziesz miał ochotę rzucić to wszystko w cholerę i żyć sobie dalej tak jak żyłeś do tej pory byle już się tak nie męczyć z naprawianiem czegokolwiek.
Nie możesz się poddać:)
Nawet jeśli nie uda Ci się w to wciągnąć żony to dla siebie i dzieci musisz nad sobą popracować:)
Nie wiem czy to co Ci proponuję to dobry pomysł ale ja bym tak zrobiła.
W doraźnej próbie naprawy relacji powinna Ci pomóc książka "Pięć języków miłości" Chapmana już tutaj proponowana. Zamów ją jeszcze dzisiaj - to będą bardzo dobrze wydane pieniądze
Na końcu książki jest ankieta, wypełnij ją i poproś żonę by wypełniła. Dzięki niej będziesz wiedział co sprawia, że Twoja żona czuje się kochana, z treści dowiesz się jak jej to coś dać:)
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-24, 01:40
Kolejny dzien niesie kolejne "schody", chociaz to juz prawdziwa gora przede mna stanela. Ale tym razem nie bedzie o mnie, o moich uczuciach i pragnieniach. To teraz nieistotne. DDA na pewno, niedojrzalosc emocjonalna przynajmniej z bardzo wysokim prawdopodobienstwem. Nie jej wina. Ona jest ofiara. Dzis sie dowiedzialem, ze to nie jedyne zle doswiadczenie z dziecinstwa/mlodosci. Nie znam szczegolow, zona nie chce ich nikomu zdradzac, ale podejrzewam, ze chodzi o molestowanie seksualne. Nie zaprzeczyla, gdy wysnulem takie przypuszczenie, jej zachowanie i szczatki slow zdaja sie to potwierdzac. Pytanie teraz - czy wciaz nie pownienem dzialac? A jesli dzialac to w jaki sposob? Powiedziala, ze tylko bratu moglaby o tym powiedziec (co oznacza, ze jesli komukolwiek i kiedykolwiek, to tylko jemu). Prosze o rade, co mam z tym zrobic? Zonie tym bardziej odpuszcze wszelakie rozmowy o naszym malzenstwie, teraz ono moze poczekac, zwlaszcza ze sie nie klocimy, dzieci nie ucierpia. Ale jej jest potrzebna pomoc. Od lat nosi w sobie bol, uraze, potezny ciezar. Nie dziwne, ze nie potrafi przebaczac. Przeciez nie moge jej samej z tym zostawic. Moja przemiana to jedno. Ale w sytuacji, gdy nie chce mego wsparcia, ktos powinien jej go udzielic. Najlepiej fachowego wsparcia. Co ja mam z tym zrobic??? Jaki ja jestem glupi...glupi i bezradny
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-24, 01:55
1803 napisał/a:
Jeśli Twoja żona zdaje sobie sprawę z tego, że jest DDA to może właśnie potrzebuje czasu żeby to sobie poukładać, zdecydować co dalej zrobić z tą wiedzą.
Nie zdaje sobie sprawy nawet z faktu, ze istnieje taki termin jak DDA.
1803 napisał/a:
Sam jesteś DDA
Pewnie cos pominalem, ale z tego co czytalem, moje objawy wynikajace z dorastania w mojej rodziny to: brak pewnosci siebie i swoich mozliwosci (chociaz mam poczucie wlasnej wartosci, chodzi mi o stosunek tego przekonania w porownaniu do potencjalu), strach przed rozpadem rodziny (ale to chyba rowniez normalne). Generalnie, poza tym, ze za malo wierze w siebie (co nie oznacza, ze nie wierze. Nie mam zadnych kompleksow), po tym wszystkim co przeszedlem w zyciu, wydaje mi sie, ze nie ma to wiekszego wplywu na moje dorosle zycie. Kocham i akceptuje zarowno siebie, jak zone dzieci.
1803 napisał/a:
Nie chcesz terapii/nie stać Cię na nią to spróbuj chociaż jakichś konsultacji żeby ktoś Ci/Wam pokazał drogę. Może połącz to z urlopem, dogadaj się z kimś na konkretny termin, weźcie dwa dni wolnego i zróbcie sobie fajne ferie zimowe połączone z godzinką/dwoma konsultacji. Może to Was zachęci do podjęcia terapii a przynajmniej pokaże Wam drogę.
Ja chce terapii. Zarowno indywidualnej, jak i malzenskiej. Swoja droga, jak wygladaja takowe terapie???
P.s. jak widac w poscie powyzej, moja wiedza o zonie, poszerzyla sie o nowe wiadomosci - bardzo zle
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-24, 07:42
1803 napisał/a:
Sam jesteś DDA
Pavel napisał/a:
Pewnie cos pominalem, ale z tego co czytalem, moje objawy wynikajace z dorastania w mojej rodziny to: brak pewnosci siebie i swoich mozliwosci (chociaz mam poczucie wlasnej wartosci, chodzi mi o stosunek tego przekonania w porownaniu do potencjalu), strach przed rozpadem rodziny (ale to chyba rowniez normalne). Generalnie, poza tym, ze za malo wierze w siebie (co nie oznacza, ze nie wierze. Nie mam zadnych kompleksow), po tym wszystkim co przeszedlem w zyciu, wydaje mi sie, ze nie ma to wiekszego wplywu na moje dorosle zycie. Kocham i akceptuje zarowno siebie, jak zone dzieci.
Pavel, już zapomniałeś o tendencjach do nałogowych zachowań?
Pavel napisał/a:
Ale w sytuacji, gdy nie chce mego wsparcia, ktos powinien jej go udzielic. Najlepiej fachowego wsparcia. Co ja mam z tym zrobic??? Jaki ja jestem glupi...glupi i bezradny
Nawet zakładając, że Twoja żona zdaje sobie sprawę z problemu, jest w niej ogromny lęk przed mówieniem o tym, i jeszcze większy lęk przed zmianą. Nie przeskoczysz tego. Nie jesteś w stanie przełożyć wajchy w jej sercu i duszy.
Możesz za to kochać ją tak jak ona chce być kochana, oraz modlić się o to, aby Pan Bóg stawiał jej na drodze pomocnych ludzi. I za siebie możesz się modlić - abyś umiał kochać żonę i rozeznawać co jest dla Waszej rodziny najlepsze na ten moment.
I możesz wreszcie zająć się sobą. Żona ma swój problem, ale Ty masz też swój potężny problem do przerobienia (choć na ten moment bardzo starannie go omijasz - znane? ).
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-24, 11:12
Nirwanna napisał/a:
Pavel, już zapomniałeś o tendencjach do nałogowych zachowań?
Zapomnialem to dopisac, chociaz im dluzej o tym mysle, tym bardziej bardziej trafia do mnie, ze zwyczajnie to byla moja ucieczka przed stresem, odtracaniem. Dodatkowo, mam tendencje do bardzo duzego angazowania sie w to co robie - albo cos robiena maxa, albo nie robie wcale. Oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze to moze wynikac wlasnie z dziecinstwa, moze jednak, zakladajac, ze teoria Greya jest prawdziwa - zaszywalem sie gleboko w swojej jaskini. Podjerzewam, ze wlasna terapia moglaby naprowadzic mnie na odpowiedz.
Nirwanna napisał/a:
Nawet zakładając, że Twoja żona zdaje sobie sprawę z problemu, jest w niej ogromny lęk przed mówieniem o tym, i jeszcze większy lęk przed zmianą. Nie przeskoczysz tego. Nie jesteś w stanie przełożyć wajchy w jej sercu i duszy.
Wiem. I ta bezradnosc mnie rozbija. Jednoczesnie, mimo jej ogromnej sily (przeciez mierzy sie z tym od lat), nie mozna jej zostawic samej sobie.
Nirwanna napisał/a:
Możesz za to kochać ją tak jak ona chce być kochana, oraz modlić się o to, aby Pan Bóg stawiał jej na drodze pomocnych ludzi. I za siebie możesz się modlić - abyś umiał kochać żonę i rozeznawać co jest dla Waszej rodziny najlepsze na ten moment.
W chwili obecnej, ona mnie traktuje jak wroga. Mowi ze chcialaby aby jej uczucia byly inne, ale nawet gdy stara sie nastroic pozytywnie, nie potrafi. Ciezkim okresem miedzy nami, swoimi bledami i zaniedbaniami doprowadzilem do tego, ze cos w niej peklo. Tak, jakbym uwolnil zlego dzina z butelki. Moge, i bede sie modlil, za siebie rowniez, bo to co napisalas w drugiej czesci zdania to 100% prawdy - nie potrafie rozeznac co jest najlepsze dla niej na ten moment. O pomocnych ludzi moge sie modlic, ale wiem, ze wszyscy poza mna w jej otoczeniu, umywaja rece, badz sa (przepraszam, to nie pycha ale realna ocena) zbyt ograniczeni aby madrze doradzic. Nie oznacza to, ze ja tylko madrze doradzam, bo brak mi wlasciwego rozeznania, cierpliwosci. Ale ja CHCE jej pomoc.
Ale teraz musze odpuscic. Zajac sie soba, dziecmi. Swoja droga - jak okazywac jej swa milosc i oddanie, jednoczesnie bedac nie za blisko niej?
Nirwanna napisał/a:
I możesz wreszcie zająć się sobą. Żona ma swój problem, ale Ty masz też swój potężny problem do przerobienia (choć na ten moment bardzo starannie go omijasz - znane? ).
Zajmuje juz sie soba, nie omijam problemu, chce sie z tym zmierzyc, chociaz mozliwe jest, ze moze nie zdaje sobie wystarczajaco sprawy z jego powagi. Ja po prostu nie potrafie zajac sie soba, widzac, ze obok ktos, kogo kocham potrzebuje pomocy duzo bardziej niz ja. I nie uwazam, ze to jest jej problem. Bo kazdy jej problem jest tez moim. Uwazasz, ze pownienem zostawic ja samej sobie? Jednoczesnie jak dlugo wytrzymam ja, i co wazniejsze, jak dlugo wytrzyma zona w domu w ktorym bedzie tyle chlodu?
Czuje potrzebe autonaprawy, chetnie poszedlbym na terapie, bo jestem swiadomy, ze moglaby tylko pomoc. Aktywnie pracuje nad soba, chociaz wciaz miewam chwile slabosci, nie da sie naprawic siebie jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki. Wiem, ile mam wad, jakie to sa wady i ze da sie nad nimi pracowac. Na chwile obecna, tak jak juz pisalem, zajme sie dziecmi, soba i modlitwa. Oraz szukaniem fachowej pomocy i porad jak to "ugryzc" za jakis czas. Bez wtajemniczania w to zony, bo skoro ona nie czuje potrzeby, przekonywanie jej mialoby efekty odwrotne do zamierzonych.
1803 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-24, 16:05
Pavel, jakie książki o DDA przeczytałeś i kiedy idziesz do terapeuty?
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-24, 19:53
1803 napisał/a:
Pavel, jakie książki o DDA przeczytałeś i kiedy idziesz do terapeuty?
Zadnych nie czytalem, dopiero przedwczoraj zdalem sobie sprawe, ze cos takiego jak DDA istnieje. Oczywiscie wiedzialem, ze wychowywanie sie w takich rodzinach moze niesc problemy, nie wiedzialem tylko, ze az tak powazne. Tak jak pisalem, moze sobie z jakichs defektow nie zdaje sprawy, ale osobiscie nie odczuwalem zadnego wplywu na moje emocje, stan psychiczny. bo innego typu szkody na pewno mi przyniosly. Na przyklad jestem nadpobudliwy, chociaz od ponad 18 lat pracuje nad tym, i ciezko wyprowadzic mnie z rownowagi, bardzo ciezko. Do pietnastego roku zycia, bilem sie niemal codziennie, w koncu pobilem sie z jednym z lepszych kolegow o jakas bzdure, gdyby jakis dorosly mnie z niego nie sciagnal, moglo sie roznie skonczyc. Wtedy sie ocknalem, i zaczalem owocna prace nad soba.
Tak naprawde, poza jakims brakiem wiary w siebie (ale tez nie jest jak pisalem jakis wielki problem, po prostu zmarnowalem duzy potencjal ktory we mnie byl, skonczylem jako kierowca ciezarowki, za mlodu bym nie uwierzyl, ze tak marnie wyladuje zawodowo. Wojny w domu, ataki choroby dwubiegunowej Taty w kluczowych momentach mego zycia, ale nade wszystko brak konsekwencji i lenistwo doprowadzily mnie gdzie jestem. Ale nie boleje nad tym az tak strasznie, od dziecka moim najwazniejszym celem byla szczesliwa rodzina i dzieci), jedyne co po przeczytaniu tu na forum o konsekwencjach w zyciu DDA, to nieco paniczna reakcja na to, ze zona moglaby mnie zostawic. Ale czy to takie wyjatkowe? Zycie, plany, marzenia leglyby w gruzach. Sila rzeczy, stalbym sie w efekcie weekendowym ojcem, co rowniez mnie przeraza, bo stracilbym zyciowy cel. Tyle, ze nie widze, ze to musi miec cos wspolnego z DDA. Taki strach to chyba normalna reakcja kochajacego meza i ojca.
Jest jakas literatura, ktora moglbys polecic? Bo poczytac nie zawadzi, chociaz lista lektur i tak jest pokazna. Terapeuty raczej na miejscu nie znajde, mieszkam w uk, to powoduje, ze sa spore schody, ale bede sie rozgladal tak czy owak. Bo moze cos jednak jest, a gdyby bylo, w miare gdybym mial mozliwosci, z checia skorzystam. W sumie dla siebie moglbym poszukac angielskiego specjalisty, mowie w sumie plynnie. Tyle ze ciekawe czysa jacys darmowi lub tani. Bo budzet mam mocno napiety.
Ostatnio zmieniony przez 2015-10-24, 20:04, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.