Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wątpliwości targaja mną codziennie. Gdyby Bóg nie był dla mnie ważny już dawno poszlabym inną drogą. Nie wiem. Przyjaźń to nie grzech. Wzajemna pomoc też nie. Ale uczucia to juz chyba tak. No i kwestia jego dzieci, ktore sa wspaniałe i razem robimy kolacje czy bawimy się podczas spotkan rodzinnych, na ktorych moj mąż nie bywa bo ma to gdzies... Zresztą od dłuższego czasu moj mąż ma wszystko gdzieś... Jak i tamta
niezapominajka8 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-29, 20:19
Widzę Moniko Mario, że zły nieźle miesza w twoim życiu...
rozumie Cię
ale to czego szukasz nie jest tam gdzie myślisz...choc nęci, kusi, zmysły zwodzi....
myslisz, że Pan Bóg oczekuje od ciebie dobrych uczynków?
one nie są Mu do niczego potrzebne... zresztą wszytsko co jestesmy w stanie dobrego uczynic to i tak Jego zasługa
chcesz to próbuj tego błota...
o ile z choroby Bóg jest w stanie nas wyleczy dając skuteczne lekarstwo tak recydywa zabija.
czy więc warto???
a może warto paśc pod krzyżem i błagac Boga o pomoc, a po ludzku uciąc znajomośc, która tak "pięknie" się zapowiada
Nam NIE WOLNO chodzic na żadne kompromisy ze złym. To jak wystawianie się na pokusy. Po co ci one? Powiedz sobie STOP.
Szczęście to wybór i niekoniecznie szczęsliwe życie. wybór Boga to wybór świadomego cierpienia i umierania dla Niego, aby zabic siebie, swoje JA, swoje Ego... codziennie to wałkuję, ale wielbię i dziękuje Bogu, że dał mi szanse poznac Go tu na ziemi i kosztowac z Jego łask i darów
Ania polecała Ci projekt Judyta (znam go i też bardzo wartościowy), a ja polecam "Dom w Bogu" o.Augustyna Pelanowskiego. Jesli chcesz dowiedziec się ile znaczysz dla Boga, jak On na Ciebie czeka, jak szalenie tęskni i wyglada Ciebie swojego ukochanego dziecka koniecznie przeczytaj.
PD
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 07:55
Niezapominajko radzilam się wielu księży. Większość uważa że bez sensu jest meczenie się całe życie z kims w imię Boga. Wiesz jak wielu mowilo o ułożeniu sobie życia z kimś innym. Mnie, kobiety, która tyle lat czeka na obudzenie męża, po prostu przeraża podejscie księży. A przeciez Jezus powiedział ze to Kościół decyduje. Nie my. Waham się. Myślę. Modlę się. Slucham. I czekam. Na męża.
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 10:22
MonikoMario czytam Ciebie i w kazdym wpisie jest odwołanie się do oób trzecich. Bo tamta żona taka a taka, bo mój mąż taki a taki, bo tyle aż księży mówi to i to , choć przyznam szczrze, że trudno mi w to uwierzyć by radzili Ci życie z innymi partnerami. W bardzo drastycznych sytuacjach - przemocy doradzają separację dla ochrony własnego oraz dzieci zdrowia i życia. Separację , a nie inny związek = wejście w grzech ...
Wciąż zaznaczasz jak i co inni Ci radzą ... Skoro jak piszesz masz zamiar , postanowienie trwać - czekać to po prostu trwaj mimo wszystko i juź ...
Piszesz o wspólnych posiłkach , spędzaniem czasu - o matko , dziewczyno , manipulacja w 100 % .... Ty sama prowokujesz i stwarzasz sytuacje do grzechu ... Ty pozwalasz i ciągniesz układ by przyjaciel obdarzył Cię uczuciem i jeszcze usprawiedliwiasz to nazwą ,, pomocy wzajemnej,, ...
I Ty zastanawiasz się dlaczego mąż nie uczestniczy w tym ??? Jako kto ? Jako ten drugi ? ... Może gdyby czuł , że jest ten pierwszy i jedyny to sprawa byłaby inna ?
Wybacz , że tak wprost piszę, ale tak to widzę .
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 10:38
Niestety muszę potwierdzić że jest spora część księży, którzy tak mówią Helenast i mnie się zdarzyło słyszeć od księdza coś takiego. Więc mu powiedziałam, że nie interesuje mnie jego prywatne zdanie, ale nauka Kościoła oparta na Biblii. Kiedy mój mąż wrócił, a potem zaczął chodzić do Kościoła ze mną, spowiadać się i przyjmować komunię. Kapłan od którego wcześniej to usłyszałam powiedział do mnie to jest cud, nie wierzyłem że jest to możliwe. Byłem pewien że Pani wiara jest chora. (oczywiście parafrazuję ale coś w tym rodzaju). To, że kapłanom brak wiary nie powinno nas dziwić, w nich najbardziej uderza. Moniko szukaj odpowiedzi u świętych kapłanów: O. Pio, Jan Paweł II itp. a nie u tych którym brakuje wiary. Porozmawiaj jeśli ci się uda z tymi żyjącymi z Szustakiem, Pelanowskim itp. Z resztą mam wrażenie, że ty wiesz jaka jest prawda.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 10:50
grzegorz_ napisał/a:
Ania65 napisał/a:
Nie potrzebuję mojego męża do szczęścia i choć brzmi to absurdalnie to ten po ludzku absurd daje mi niesamowitą wolność.
Po co zatem wychodzić za mąż?
Tylko w celu prokreacji?
grzegorz_u, nie jesteś nowym użytkownikiem forum, to nie pierwszy Twój taki post. W większości przypadków staram Ci się na takie odpowiadać. Praktycznie żadnej z nich nie zaszczyciłeś swoja uwaga dając jakąś informację zwrotną. I jak najbardziej masz do tego prawo i je akceptuje.
Chętnie odpowiem na to pytanie, jeśli jesteś osobą poszukującą takiej odpowiedzi w rzeczywistości. Jednak ja odnoszę inne wrażenie ( wiedziona doświadczeniem "rozmowy" z Tobą), dlatego zapytam wprost.
grzegorz_u, chcesz znać odpowiedź na to pytanie, czy tylko wykpić przedmówczynię?
Jesteś osobą "poszukującą" i pragnącą poznać punkt widzenia i sposób życia osób będących w Sycharze i "otwartą" na niego, czy osobą o mocno ugruntowanych poglądach w tej dziedzinie, którą "nasze" podejście do tej rzeczywistości w jakiej się znajdujemy po prostu śmieszy?
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 11:01
Moniko, jak pamiętam jesteś ze śląska. Zapisałaś się może na nasze rekolekcje na Górze Św. Anny? Zapraszam, porozmawiamy
Ania65 napisał/a:
Porozmawiaj jeśli ci się uda z tymi żyjącymi z Szustakiem, Pelanowskim itp. Z resztą mam wrażenie, że ty wiesz jaka jest prawda.
Ja do tego dodałabym również naszego opiekuna krajowego.
Na GŚA z będzie z pewnością, możesz więc z nim tam porozmawiać (ale lepiej wcześniej się umów)
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 11:05
grzegorz_ napisał/a:
Ania65 napisał/a:
Nie potrzebuję mojego męża do szczęścia i choć brzmi to absurdalnie to ten po ludzku absurd daje mi niesamowitą wolność.
Po co zatem wychodzić za mąż?
Tylko w celu prokreacji?
Dziękuję Zeniu za twoją odpowiedz co do Grzegorza.
Grzegorzu zignorowałam twoje pytanie bo mam wrażenie, że jak mówi Jezus( do Piotra, kiedy ten upomina Go, żeby nie mówił o krzyżu i o śmierci na nim): nie myślisz po Bożemu lecz po ludzku. Mamy po prostu inne myślenie. Ja mówię o swoim doświadczeniu z życia z Bogiem, Jego Słowem, którego mam piękne owoce. A ty wciąż teoretyzujesz, masz do tego prawo, ale jakie są tego owoce? Zajrzyj czasem do materiałów, które proponujemy, a może dostrzeżesz, że nie jest to górnolotne gadanie, ale prawda, którą żyją ludzie.
Mrówka [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 11:09
MM czasem wydaje się nam, że inaczej ma się sytuacja osoby porzuconej - że ma jakieś prawo do nowego związku bo to nie ona 'zawiniła', ona się starała. Tak jakoś po ludzku bierze litość :) Ale i tą sprawę Pan Jezus rozwiązał słowami:
A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo.
MM to są nasze wybory - my z nich będziemy rozliczani.
Zwróć uwagę na to, że gdy Krasnobar radził Ci separację - nie chciałaś brać jej pod uwagę, a teraz dopuszczasz myśl, że może z tym człowiekiem warto zacząć odnowa - chyba bardzo boisz się zostać sama i to jest największy problem - to jest to co kieruje Twoimi wyborami w życiu. Przemyśl to :)
niezapominajka8 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 15:09
MonikaMaria3 napisał/a:
Większość uważa że bez sensu jest meczenie się całe życie z kims w imię Boga
zgadzam się, że takie męczeństwo jest bez sensu
ale spróbuj potraktowac całą swoja sytuację jako cierpienie oddawane Jezusowi, który tak bardzo był opuszczony, nawet przez najbliższych przyjaciół...nawet Piotr, którego tak miłował...
na swoją sytuacje patrz przez pryzmat krzyża...
i nie wybiegaj co będzie za 10, 20, 30 lat...
ja tez nie wiem czy bede z moim mężem czy to aby mi nie odbije, dlatego codziennie proszę Boga aby mi ten dzisiejszy dzień pomógł wytrwac wiernie przy krzyżu.
Jeden dzień... tylko jeden...
Ty tez spróbuj trwac tylko jeden dzień, a dalej poprowadzi Cię Bóg...
małymi łyżeczkami, kroczkami jak kto woli...
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 15:38
MonikaMaria3 napisał/a:
po prostu przeraża podejscie księży. A przeciez Jezus powiedział ze to Kościół decyduje. Nie my.
Gdzie to jest napisane, ze Kosciol decyduje o Twoim zyciu ? Zaden ksiadz nie ma do tego prawa, aby Ci mowic co masz zrobic, on tylko podpowiada, co i jak, ale decyzje i konsekwencje sa Twoje. Na Sadzie Ostatecznym odpowiesz za wlasne decyzje i czyny tam nie Kosciol bedzie sadzony tylko Ty osobiscie. Jezus na to zalozyl Kosciol, aby ludzie wspierali sie i edukowali w dobrym wedlug nauk zawartych w Biblii, a nie wedlug uznania poszczegolnych pasterzy. Wiec jesli czujesz ze ktos mowi Ci cos niezgodnego z Twoim sumieniem to weryfikuj to z zapisem Biblii, tam zawsze znajdziej odpowiedz i dobra sciezke.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 16:06
zenia1780 napisał/a:
grzegorz_u, chcesz znać odpowiedź na to pytanie, czy tylko wykpić przedmówczynię?
Nie chce nikogo wykpiwać
ale trudno nie zwrócić uwagi na pewną nielogiczność
stawianych tutaj tez.
Sychar to forum dla małżonków a nie dla pustelników-zakonników.
Jeśli ktoś twierdzi, że mu mąż/żona , a może pójdźmy dalej ..."drugi człowiek"
do szczęścia nie jest potrzebny, bo wystarczy Bóg, to albo jest to zaczarowywanie rzeczywistości, albo pomylił się z powołaniem i powinien wieść zakonne życie.
Promowanie takich postaw jaki ma cel ?
Rozumiem, że są osoby wysoce uduchowione...ale my maluczcy na forum (nie tylko ja przecież)
stąpamy po ziemie, a nie unosimy się metr nad nią, stąd moje uwagi.
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 17:20
Grzegorzu jeszcze raz zachęcam do poczytania lub posłuchania mądrzejszych od nas Szustaka, Pelanowskiego itp którzy to właśnie mówią. Żaden człowiek nie jest potrzebny ci do szczęścia, powtórzę to po raz kolejny. A jeśli szukasz szczęścia w drugim człowieku to na którym miejscu jest u ciebie Bóg? I na którym miejscu jesteś dla siebie ty sam? Czy według ciebie nie możesz być szczęśliwy jeśli nie ma wokół ciebie innych ludzi? Ja jestem szczęśliwa i na pewno pisząc o szczęściu nie mam na myśli emocji.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 19:15
grzegorz_ napisał/a:
Jeśli ktoś twierdzi, że mu mąż/żona , a może pójdźmy dalej ..."drugi człowiek"
do szczęścia nie jest potrzebny, bo wystarczy Bóg, to albo jest to zaczarowywanie rzeczywistości, albo pomylił się z powołaniem i powinien wieść zakonne życie.
Grzegorz zdaje mi sie, ze to nieporozumienie w odbiorze tego co napisala Ania wynika z tego, ze na jeden poziom wkladasz dwie rzeczywistosci. Chodzi o to w skrocie, ze jesli nie jestes szczesliwy ze soba w Bogu to nie obdarzysz drugiej osoby szczesciem. Do bycia szczesliwym w bozej obecnosci nie potrzeba drugiego czlowieka to poziom duchowy, ale juz do przezywania naszej cielesnosci potrzebujemy ludzi i aby ich uszczesliwic musimy miec najpierw szczesliwa relacje z Bogiem. Tak rozumiem to o czym Ania pisze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.