Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Zgadzam się z Waszymi opiniami, ale jak ktoś stwierdził powyżej pewien rodzaj kryzysu zaczął się 10-15 lat temu. Ja osobiście łącze to z wprowadzeniem religii do szkół. Należę do pokolenia, które przerobilo chodzenie do salek katechetycznych (wczesna podstawówka) a potem już kontynuowałam naukę w szkole. Do dzisiaj czuję różnice. Po pierwsze trzeba było gdzieś pójść, zrobić coś dodatkowo od siebie, musieli być w to zaangażowani rodzice. Pojawiały się pytania, i odpowiedzi.
Co było potem? Traktowanie lekcji religii jako jednego z przedmiotów szkolnych i to często po macoszemu. Bardzo żałuję że w taki sposób przerabialam kurs przedmalzenski (wiek 17-18 lat - kto myśli o małżeństwie, dzieciach, odpowiedzialności?). W konsekwencji nie musiałam chodzić przed ślubem na nauki. A może by coś się w mojej głowie rozjasnilo?
Do tego wszechobecna komercjalizacja. Moja córka w tym roku przystepowala do pierwszej komunii świętej. Poza granicami kraju, co jest istotne. Musiała wraz z bliskimi się do tego przygotować. Przychodzić na nauki w swój wolny dzień, sobotę. Poświęcić parę przyjemności. Prawie rok uczono ja min dlaczego jest to tak ważne wydarzenie i żeby nie łączyć tego z oczekiwaniami na drogie prezenty (proszono nas rodziców by kupować upominki o tematyce religijnej) Prosilam i tlumaczylam to całej rodzinie. Jaki efekt? Pierwsza rzeczą jaką jej rodzina zażądała od niej zaraz po obiedzie było otworzenie kopert. Licytacja kto dał więcej, z jakiego złota i z jakimi kamieniami wisiorki. Byłam przerażona, młoda spojrzała na to zdziwiona. "Mamo przecież ty mi tlumaczylas, że tu nie o pieniądze chodzi... "
Od tego wg mnie wszystko się bierze.
Konsumpcja i brak refleksji. Tego uczymy dzieci (mówię ogólnie) a potem się dziwimy, że mąż /żona się "popsuli" i trza wymieniać na kowalskich
To się rozpisalam
Wybaczcie
1803 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-19, 18:42
Porównanie z przetargiem średnie:)
Startujący pierwszy raz oczywiście musi potwierdzić kwalifikacje - tak samo jak narzeczeni. Ale on również nie będzie w pełni przygotowany do zlecenia, nie będzie wiedział ile w trakcie realizacji wyjdzie mu zmian, ile poprawek, ile jeszcze papierologii będzie musiał dopełnić, czy nie przeliczył się z kosztami i czasem wykonania, ze względu na swój pierwszy raz to zlecenie będzie dla niego niespodzianką i nauką na przyszłość. Cwaniakiem jest dopiero przy drugim, piątym, dziesiątym przetargu:)
Tak jak z małżeństwem;)
Ciężko się porządnie przygotować do małżeństwa, tym bardziej że tylko wyjątki uczą się na cudzych błędach. No i czy to przygotowanie gwarantuje udane małżeństwo?
nie:)
My byliśmy super przygotowani, oboje jesteśmy wierzący, małżeństwo było dla nas czymś więcej niż białą sukienką i prezentami, mieliśmy wsparcie duchowe w postaci stałego spowiednika który ciągle powtarzał nam: rozmawiajcie, rozmawiajcie, rozmawiajcie i módlcie się wspólnie. To samo czytałam w dobrych poradnikach małżeńskich które bardzo lubię. I co?
I nie daliśmy rady.
Bo bycia we dwoje musieliśmy się uczyć każdego dnia, nie tylko przed ślubem, nie na naukach i w poradni małżeńskiej.
Czy ksiądz, który odmówi ślubu zrobi dobrze? itak się pobiorą w innym kościele albo przed urzędnikiem.
W jaki sposób Kościół miałby przygotować młodych do ślubu? po jakim czasie stwierdzić, że są już gotowi? w jaki sposób weryfikować ich gotowość?
Odpowiednie wychowanie? rola rodziców?
Nie piję do nikogo, nie chcę nikogo rozwścieczyć ani dowalić, proszę nie odbierajcie tak tego ale... popatrzcie na swoje małżeństwa. Jaki dajecie przykład dzieciom?
Pewnie większość z nas dostawała złote rady dotyczące udanego małżeństwa. I co z tymi radami zrobiliśmy? dlaczego nasze małżeństwa sięgnęły dna?
Wszystko jest tylko teorią.
Strasznie trudny, złożony temat sobie wybraliście :)
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-19, 19:24
Też uważam, że nie da się nikogo teoretycznie przygotowac do zycia, w tym do małżeństwa...tak na 100%
ale to co innego
mnie chodzi o odpuszczanie zasad przez KK, które wcześniej sam KK ustalił
najpierw stawia się wymogi, a potem umozliwia ich omijanie
a na końcu udziela sakramentu...
a potem płacze, że dla ludzi ten sakrament nic nie jest wart w zyciu
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-20, 09:32
Moim skromnym zdaniem młodzi teraz są bardziej rozsądni niż nasze pokolenie.
Nie pędzą na złamanie karku do ołtarza jak za dawnych czasów.
Szczególnie dotyczy to kobiet. Dawniej w wieku 25 lat kobiety wpadały w panikę bojąc się staropanieństwa, teraz dziewczyny się nie śpieszą i czekają na TEGO faceta.
Zwróćcie uwagę, że ta "plaga" rozwodów dotyczy w głównym stopniu naszego pokolenia.
Rozwodzą się ludzie po 10-20 latach małżeństwa, czyli nie Ci, którzy wchodzili w związki " w latach 90 czy na początku XXI w.
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-20, 09:44
Cytat:
Rozwodzą się ludzie po 10-20 latach małżeństwa, czyli nie Ci, którzy wchodzili w związki " w latach 90 czy na początku XXI w.
Grzegorz - jak to policzyłeś?
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-20, 09:59
grzegorz_,
a moim skromnym zdaniem teraz nie ma presji na małżeństwo, bo młodzi po prostu mieszkają bez slubu. No i jak coś nie podpasuje to się rozstają po prostu. I dlatego, być może, jest mniejszy odsetek rozwodów, bo nie ma małżeństw tylko konkubinaty.
"Za naszych czasów" nie były modne konkubinaty to i rozwodów było więcej. Choć myślę, że nasi rodzice, wujkowie jakoś bardziej dbali o siebie i swoich małżonków. W mojej rodzinie jest tylko jedna ciocia rozwiedziona. Inni, jeśli dożyli, to mają poważny staż małżeński. Moja sister , ja, kuzynostwo też. Bywało różnie, ale jakoś wszyscy pchamy do przodu i nikomu nie przyszło do głowy się rozwodzić. No i nie zostaliśmy jakoś specjalnie wychowani religijnie, a moje przygotowania do małżeństwa to smiech na sali.
ps
jak byłam młoda to słowo konkubent znałam tylko z kronik kryminalnych w gazetach
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-20, 10:27
Grzegorz,
a mało było tutaj na forum młodych małżeństw z rocznym, dwuletnim i niewiele większym stażem, gdzie rozwody stały się faktem lub młodzi się rozstali?
Długie, bardzo przechodzone narzeczeństwa, 10 letnie zamieszkiwania ze sobą przed ślubem, to wszystko odziera małżonków z tego magicznego początku razem po ślubie.
Rodzą się dzieci a oni po 10 latach "chodzenia", w pierwszym roku po ślubie doznają znudzenia, są rozczarowani, nie mają sił by podołać prawdziwemu życiu z prawdziwymi rodzicielskimi obowiązkami, dopada ich pierwszy czasem tak poważny kryzys że rok po ślubie a po 11 latach razem już nie chcą być razem ani dnia dłużej.
Za moich czasów ((edycja-mod) i na mnie przyszedł czas tak mówić ) gdy narzeczony się nie określał i chciał zbyt długo chodzić, uznawano że wykorzystuje pannę, że "bałamuci ją" i w takiej sytuacji zwykle ojciec dziewczyny pytał w końcu :
jakie ma pan zamiary wobec mojej córki?
Taki musiał się określić i podjąć dojrzałą decyzję, wóz albo przewóz.
Teraz młodzi mieszkają razem, nikt nikogo o nic się nie pyta, dziewczyny proszą się by narzeczony kupił im w końcu ten pierścionek, żeby zechciał je zobaczyć w roli żony i żeby zechciał się ożenić, Taka desperacja!
Młode kobiety mówią, tyle lat mu poświęciłam a on się nie deklaruje.
Ale po co ma się deklarować, nie musi "kupować browaru" gdy piwko wciąż na stole, schlodzone i gotowe zawsze do wypicia....a jak się ten gatunek znudzi, wybór jest ogromny, zawsze można po inny rodzaj sięgnąć.
ehhhhh, wszystko ma swoją cenę.
Ostatnio zmieniony przez 2015-08-20, 10:43, w całości zmieniany 1 raz
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-20, 11:05
Ehhh kenya mój Tato to nawet rozmówił się na osobności z moim przyszłym mężem i mojej siostry również. Takie tzw męskie rozmowy
Teraz jak piszesz młodzi mają wszystko pod nosem i nie warto im się starać
kenya napisał/a:
Młode kobiety mówią, tyle lat mu poświęciłam a on się nie deklaruje.
Ale po co ma się deklarować, nie musi "kupować browaru" gdy piwko wciąż na stole, schlodzone i gotowe zawsze do wypicia....a jak się ten gatunek znudzi, wybór jest ogromny, zawsze można po inny rodzaj sięgnąć.
Młodzi myślą ze jak będą zyc bez ślubu to będzie wspaniale, cudownie zawsze i wszędzie. A jak przychodzi proza życia,kłopoty, kryzys to się poddają, bo o co mają walczyć? I jeszcze rodzina się cieszy ze tak sie kulturalnie rozstali, ze dobrze ze nie mieli ślubu bo wtedy byłby rozwód a tak wszystko bezboleśnie...
Tylko czy aby napewno bezboleśnie??
Ostatnio zmieniony przez 2015-08-20, 11:06, w całości zmieniany 2 razy
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-20, 11:06
hubcia576 napisał/a:
Cytat:
Rozwodzą się ludzie po 10-20 latach małżeństwa, czyli nie Ci, którzy wchodzili w związki " w latach 90 czy na początku XXI w.
Grzegorz - jak to policzyłeś?
Nie liczyłem, po prostu sprawdziłem dane GUSu.
"Rozwiedzeni małżonkowie przeżywają ze sobą
średnio ok. 14 lat"
tak nawiasem o separacjach
"w 2012 r. orzeczono ich ok. 2,4 tys.
Co roku odnotowuje się też kilka przypadków zniesienia separacji, tj. powrotu do
małżeństwa, jednak większość pozostających w prawnej separacji małżeństw wnosi o rozwód "
tylko ile małżeństw "Waszych" czasów jest szczęśliwe? :)
ja znam jedno.
Ludzie starszego pokolenia rzadko się rozwodzili bo to był skandal.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-20, 11:13
"Rozwodzą się ludzie po 10-20 latach małżeństwa, czyli nie Ci, którzy wchodzili w związki " w latach 90 czy na początku XXI w. "
Słowo NIE (Ci którzy wchodzili w związki....)
wkradło sie przypadkowo
powinno być :
"Rozwodzą się ludzie po 10-20 latach małżeństwa, czyli Ci, którzy wchodzili w związki " w latach 90 czy na początku XXI w. "
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-20, 11:25
1803, moje jest szczęśliwe(pomimo byłych zawirowań), moich rodziców było, mojej siostry, wujostwo niedawno obchodzili złote gody, dziadków było.
Moi kuzynowie też nie narzekają;))
Nikt z w/w wymienionych nie żyje obok siebie lecz razem. wychowali dzieci, wnuków sie doczekali...
A z pokolenie młodych to kiepsko.........tylko mój 1 siostrzeniec jest w szczęśliwym związku. Ma mądrą żonę i mieszkają za granicą, a co za tym idzie odpadł problem mieszkania i finansowy, a to ważne przecież teraz w tych poparpanych czasach.
Inni to albo rozwiedzeni, albo single, albo takie właśnie chodzenie po 3 lata i więcej....bez zobowiązań bo zawsze coś stoi na przeszkodzie....
albo bez ślubu zyją....
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-20, 11:26
monis napisał/a:
mój Tato to nawet rozmówił się na osobności z moim przyszłym mężem i mojej siostry również. Takie tzw męskie rozmowy
No widzisz monis, jakiego mądrego ojca masz.
Dojrzały mężczyzna, ojciec córek, wyczuje czy drugi mężczyzna (potencjalny zięć) ma dobre zamiary lub ich nie ma. Ma radary nastawione na niegodziwców, wszak jego kochane córeczki oddaje na "wieczne użytkowanie", zatem jest bardziej uważny
Teraz takich rozmów nie ma się w zwyczaju przeprowadzać. Nawet gdyby ojcu przyszło to do glowy,panny boją się by mlodego czasem nie spłoszyć nadmiarem oczekiwań.
Im wyższa poprzeczka na początku, tymi skuteczniejszy odsiew - tak uważam.
Choć i "artystów" od kamuflażu można spotkać na swojej drodze życia, że nawet ojciec może nie pomóc.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-20, 11:43
Dziekuję kenya. Mojego Taty już niestety nie ma wśród nas:((
Ale myślę, ze mój mąż jest podobny w tych sprawach, to i córka nasza będzie bezpieczna:))
Takie rozmowy uważam za wręcz konieczne, a panna nie powinna o nich wiedzieć( my nie wiedziałyśmy).
Ja tam wogóle lubię takie tradycyjne podejście do sprawy.
Oświadczyny, potem proszenie ojca o rękę córki na kolanach z pierścionkiem, potem narzeczeństwo, potem ślub.......i zyją długo i szczęśliwie
I do tego potrzebny jest właśnie ojciec jako mężczyzny wzór dla córki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.