Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
nie miej i za złe, co napiszę, ale raczej nie oczekuj szybkiej zmiany w Twoim małżeństwie
przy takiej postawie
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-22, 08:30
Dodam od siebie swoje trzy grosze.......
Nie uważam ze sprawiedliwość w wydaniu męża Malutkiej to akurat sprawiedliwość. To wg mnie taka postawa psa ogrodnika.
Najlepszym wyjściem byłoby wyprowadzenie sie z dala od destrukcyjnych teściów oraz od mamy Malutkiej. np do innego miasta. Po to by samemu zacząć budować.
to ze mąż Malutkiej nie widzi nic złego w relacjach teściow a swoim rodziców to normalne dl;a niego. On dorastał w oparach wódki, zapewne nieraz sie pokłocili, zwyzywali. Taka normalka w alkoholowych rodzinach.
Taki model rodziny zna i taki uważa za normę.
Co nie oznacza ze taki jest dobry i nie trzeba zmieniać.
Osobiscie uważam ze czteropak w weekendy to.....hmmm najlepsza droga by być jak tatuś. Trzeba uważać, a jak ma uważąć mąż Malutkiej skoro takie picie to normalność w rodzinie??
Przebaczyć to nie znaczy zapomnieć.
Przebaczyć to nie znaczy, że mamy godzić sie na destrukcyjne zachowanie w stosunku do nas.
Przebaczyć to nie znaczy utrzymywać kontakt z tym komu przebaczamy.
Ale tylko przebaczenie otworzy nas na zrozumienie, przemianę.
Malutka22 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-22, 10:56
Bety napisał/a:
bardzo mocnych słów używasz: "nie wybaczę"
nie miej i za złe, co napiszę, ale raczej nie oczekuj szybkiej zmiany w Twoim małżeństwie
przy takiej postawie
Oczywiście nie mam za złe Tobie, że tak sądzisz. Po to napisałam na forum aby posłuchać opinii osób postronnych. Kiedyś byłam mniej otwarta na porady innych ale z wiekiem człowiek dorosleje ;)
Tylko naprawdę nikt poza mną nie jest w stanie poczuć to co ja czułam a nawet czuje nadal. Gdy każdego dnia płakałam po kontach i nie chciało mi się nawet wstawać, bywały myśli samobójcze bo gnebili mnie tak psychicznie że nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Doszło do tego że teście sobie roscili Prawo do mojego syna. Najlepiej gdyby mieszkał z nimi i wychowywał je alkoholik. Dużo tego by to wszystko opisać, tego się w zasadzie nie da opisać.
Lawendowa [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-22, 11:20
Malutka22 napisał/a:
Przeszłość zostawiam za sobą ale nie oznacza to że muszę ich wielbić. Że muszę wybaczyć jak Bóg każe, nie wybacze. Nikt nie zmusi mnie do tego bym dała się im gnebic i niszczyć psychicznie. Nawet mąż. Jeżeli faktycznie rodzice dopna swego to znaczy że tak musiało być. Bo ja już nie mam siły.
Przebaczenie absolutnie nie ma nic wspólnego z naiwnością i pozwalaniem na krzywdzenie. I to co innego niż pojednanie.
Malutka22 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-22, 11:30
monis napisał/a:
Najlepszym wyjściem byłoby wyprowadzenie sie z dala od destrukcyjnych teściów oraz od mamy Malutkiej. np do innego miasta. Po to by samemu zacząć budować.
I taka też propozycje zaproponowałam mężowi, on uważa, że nas nie stać na to by zamieszkać w innym mieście. Chociaż nie widzę problemu w tym, żeby sprzedać to mieszkanie a kupić drugie. Pieniądze na życie też są dopóki mąż by nie znalazł pracy. On się po prostu boi rozlaki z rodzicami.
monis napisał/a:
Osobiscie uważam ze czteropak w weekendy to.....hmmm najlepsza droga by być jak tatuś. Trzeba uważać, a jak ma uważąć mąż Malutkiej skoro takie picie to normalność w rodzinie??
Tak, to jest normalne u nich, u niego. Twierdzi, że każdy mężczyzna pije po pracy tylko, że nie każdy pochodzi z rodziny alkoholika. Teraz i tak jest lepiej jak kiedyś, pije znacznie mniej. Na leczenie nie pójdzie bo uważa, że nie ma problem. Weź tu bądź mądry ;)
monis napisał/a:
Przebaczyć to nie znaczy zapomnieć.
Przebaczyć to nie znaczy, że mamy godzić sie na destrukcyjne zachowanie w stosunku do nas.
Przebaczyć to nie znaczy utrzymywać kontakt z tym komu przebaczamy.
Piękne słowa! I w ten sposób mniej więcej się kieruje. Tylko u rodziny męża przebaczenie oznacza codziennie obiadki, spacerki, grzebanie w szafkach i zagladanie do lodówki a co najważniejsze będą życzyli sobie abym "oddawala " im swojego syna. Po moim trupie.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-22, 12:01
Malutka22 napisał/a:
Twierdzi, że każdy mężczyzna pije po pracy
Zapewniam Cię że nie każdy mężczyzna pije po pracy....
Można wypić piwko, drinka, przecież to nic złego. Ważne jest po co sie pije i dlaczego.
Czy Ty Malutka nie widziałaś wcześniej, przed slubem, ze Twój mąż pije zbyt wiele?
Czy nie widziałaś z jakiej rodziny pochodzi?
Przebaczenie to nie to samo co pojednanie.
A już szperanie po szafkach w cudzym domu uważam za niedopuszczalne pod każdym względem!!
Tak samo jak codzienne obiadki u mamusi i ogólnie siedzenie w nie swoich garach!!
Malutka22 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-22, 12:32
Cytat:
Czy Ty Malutka nie widziałaś wcześniej, przed slubem, ze Twój mąż pije zbyt wiele?
Czy nie widziałaś z jakiej rodziny pochodzi?
Wiedzialam, ale byłam bardzo zaślepiona miłością i nie zwracałam na to uwagi za bardzo. Jednak tak jak wspomniałam, teraz jest o wiele lepiej i te piwkowanie jest tylko na weekend.
Wiedziałam z jakiej rodziny pochodzi bo to jak mnie traktowali jego rodzice miało miejsce już długo przed ślubem jednak po, wszystko nabrało większego tempa b i rzecz jasna że jest coraz gorzej. Oni by chcieli abyśmy się normalnie dogadywali, gdy jakoś zaczniemy rozmawiać wszystko się chrzani i znów jest to samo. Coś w stylu dać palca - chcą ręki. I gdy powiem, że mi się nie podoba to właśnie wyciskanie się między mnie a męża to już jest wielkie ALE. Bo przecież jestem zła bo nie pozwalam sobie grzebać w szafkach, lodówce, bo nie pozwalam zajmować się moim dzieckiem itd. Nie potrzebuję ich rad ponieważ są śmieszne i dlaczego z resztą mam słuchać rad ludzi, którzy sami sobie nie potrafią poradzić ze swoim życiem...
Nie no naprawdę nie wiem co mam począć, co robić dalej. Czy to wszystko zostawić i po prostu odpuścić. Tak jak wcześniej pisała Kinga oni przechodzą " żałobę " po swoim synie, bo ma swoją rodzinę ale nie pogodzili się z tym i próbują go " odbić ". My się nawet w dniu ślubu, po weselu poklocilismy przez nich, bo teść kradł wódkę i wynosił ja z wesela.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-22, 12:49
Malutka--------alkoholizm to choroba. Współuzaleznienie to też choroba.
Oba przypadki można leczyć.
skutek leczenia zależy od delikwenta ktory zachorował.
Jak zrozumiesz ze teść, teściowa, mąż są chorzy to może łątwiej będzie zrozumieć postępowanie ich.
Co nie oznacza, że masz godzić ze skutkami bez gadania.
Przecież nie pozwalamy zakatarzonej osobie kichać i smarkać na siebie prawda?
Choroba nie usprawiedliwia, no może troszkę.........
Ty możesz jedynie zająć się sobą, swoim synkiem.I wiem to powtarzane jest tu, aż do znudzenia, sama też sie buntowałam i buntuję nadal przeciwko temu.
Wyznaczyć granice i się ich trzymać.
Może warto poszukać jakiejś pomocy w swoim mieście? W poradni leczenia uzależnień.
albo poszukaj w necie o DDA, o AA i leczeniu alkoholika.
Malutka22 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-22, 12:58
Cytat:
Może warto poszukać jakiejś pomocy w swoim mieście? W poradni leczenia uzależnień.
albo poszukaj w necie o DDA, o AA i leczeniu alkoholika
Czytałam dużo na ten temat. Wiem też że jest coś takiego jak wspoluzalenienie. Boję się, że mój syn będzie patrzył na takie zachowanie i kiedyś też będzie borykal się z problemem alkoholu. A więc moja w tym głowa by tak nie było. Dołożę wszelkich starań chociaż szczerze mówiąc do nie dopuszczam do siebie takiej myśli.
Próbowałam iść z nim na leczenie ale on twierdzi że wtedy będę miała podstawy do rozwodu, ja chciałam mu tylko pomoc.... Nam pomóc.
Jednak w tym wszystkim nie to jest najgorsze a wciąż teście. Nie mogę znaleźć sposobu.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-22, 13:07
Malutka22 napisał/a:
Jednak w tym wszystkim nie to jest najgorsze a wciąż teście.
ehhhhh gdyby mąż nie był współuzależniony o zobaczyłby jak destrukcyjną rolę odgrywają jego rodzice.
Pomóz sobie, idź sama na terapię dla współuzależnionych. Inaczej Twój syn pozna smak życia z alkoholikiem(mąż jest na dobrej drodze), z toksycznymi dziadkami i roztrzęsioną matką wiecznie usprawiedliwiającą męża.
Czy wiesz ze alkoholik wcale nie musi sie upijać?
Że pijąc tylko kieliszek koniaku też można być alkoholikiem??
Malutka22 napisał/a:
A więc moja w tym głowa by tak nie było. Dołożę wszelkich starań chociaż szczerze mówiąc do nie dopuszczam do siebie takiej myśli.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.