Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Jedna tylko uwaga, nie nazywajcie odbudowanie małżeństwa zmartwychwstaniem.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-06, 21:36
Pozwole sobie napisac w tym watku, bo mam wrażenie ( i chyba nie mylne), ze mamy do czynienia z Anną z zamieszczonego świadectwa-filmu jakis czas temu na tym forum, który wywołał sporą dyskusję ukróconą przez admina.
Dla mnie to swiadectwo jest ...hmmm... gorszące.
No cóż, moge mieć bedne pojęcie o sprawie, bo wiem tyle ile mogłam usłyszec i przeczytać.
Ale mam pytanie do Anny
ile jesteście znowu razem? ile miesięcy?
chyba jeszcze sie nie urodziło wasze dziecko...? a moze własnie się urodziło
ile lat wytrzymałaś z jednym partnerem przez te 13 lat rozłąki z mężem?
Świadectwo...
jak stabilna okaże się ta "odmiana serca" mozemy porozmawiac za kilkanaście lat,
jak wytrzymasz dziewczyno w tym pierwszym-kolejnym związku,
jak będą mogły powiedzieć dzieci Twoje i dziecko Twojego męża, na ile zrujnowałaś im ich świat swoim postępowaniem
wtedy mozemy porozmawiać o świadectwie
na dzis jest to dla mnie historia egoizmu
realizowania swoich "chciejstw" kosztem innych
partnerka męża i matka ich dziecka wyjechała na...tydzień!
a mąż był nieszczęśliwy w swoim związku...
i to ma usprawiedliwić Twoje/Wasze zachowanie?
w sumie to smutna historia
jak harlekin...wyciskajaca lzy nadziei na cud własny u kolejnego "kopciuszka"
grająca na tęsknotach i tym podobnych emocjach osób porzuconych przez współmałzonków
"
lech.g [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-07, 16:44
johnybastard napisał/a:
Panu niech będą dzięki!
A Bóg popiera zachowania niemoralne???
Już dawno zostało i powiedziane i wyjaśnione postawa w działaniu
CEL PRZYŚWIĘCA ŚRODKI-
nijak nie jest postawą godna katolika.
a tak się tu stało
Ostatnio zmieniony przez 2015-05-08, 21:15, w całości zmieniany 2 razy
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-07, 16:51
Dziwne, że post Lustro przeszedł.
Mój ktoś wykasował, choć nie sądzę aby był niezgodny z regulaminem
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-07, 19:49
Grzegorzu
Żaden Twój post w tym wątku nie został w ostatnich dniach odrzucony.
Jeżeli masz zastrzeżenia, zapraszam na priv.
aguś83 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-09, 10:41
O ile się nie mylę oboje małżonków nie do końca byli szczęśliwi, czegoś brakowało w tych niesakramentalnych związkach, więc nie opierajmy tego na jakimś wyciskającym łzy harlequinie czy dramacie, który jest kosztem dzieci a być może nawet ich zrujnowanym światem... Jak wspominają w świadectwie dzieci są bardzo szczęśliwe. Poza tym ta myśl/chęć kiełkowała w nich przez kilka lat, bo wspominali że już jakiś czas temu się spotkali, ale ale to nie był czas.
Ania nie miała wzorca - mama po dwóch rozwodach... Nie miała nawet zaszczepionej wiary, a jednak bardzo pięknie pisze, że czuje ingerencję Boga.
Może zbyt subiektywnie, ale po obejrzeniu filmu widać ich szczęście, porozumienie z dziećmi i chyba miłość, a jeśli na świat przyjdzie ich wspólne dzieciątko (być może już jest) czy nie oznacza to, jeszcze większego wydania owocu tego co trwałe, nierozerwalne i do końca życia?
Jest między nimi Pan, a jeśli jest ON i na nim się opierać będą to czyż można obawiać się o to co przyniesie nowy dzień?
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-09, 12:06
Czyli patchworkowe rodziny moga byc szczęśliwe. ...
Aguś83
Jak spojrzysz na faceta, który odszedł od żony, ma z nową kobieta dzieci, kochają się
chodzą na spacerki, idealna rodzinka (wbrew temu co się mówi na forum, są takie przypadki i to wcale nie takie rzadkie) to co powiesz subiektywnie ?
Ps. Daleki jestem od krytykowania Anny i jej męża. Wybrali swoje szczęście.
Uważam tylko, że wybór SWOJEGO szczęścia bez zwracania uwagi na szczęście dzieci
i partnerów (małżonków cywilnych) nie jest wzorcowym przykładem katolickiej postawy.
Po ludzku ich rozumiem i może nawet zazdroszczę, że potrafili powiedzieć sobie
"alleluja i do przodu, nie patrzać wstecz i na boki ...po szczeście".
Ania77 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-09, 12:57
co jakiś czas wybucha tu na forum dyskusja dotycząca dzieci z cudzołożnych związków. Przenosi się tu dobro dziecka nad powagę Sakramentu małżeństwa. Tez zgadzam się z opiniami że film dotyczący Ani i Andrzeja jest filmem wyjątkowo nieudanym i jest powodem gorszenia wielu. Dlaczego więc skoro tyle w nim kontroweresji nie spuścić go z pierwszej strony Sycharowej, zamiast niego jest przecież piękne świadectwo Bożenki i Jarka, które w piękny i subtelny sposób pokazuje ten sam problem, problem dziecka z cudzołożnego związku i zmagania kobiety z akceptacją tego dziecka, chrześcijańskiego potraktowania.
Niemniej uważam, że odbieranie tu Bogu chwały za Jego cudowną interwencję w powrót sakramentalnych małżonków jest nie na miejscu. Historia filmowa Ani i Andrzeja uzupełniona wpisem Ani na początku tego wątku rozświetla tę sytuację i w tym kontekście dla mnie historia przestaje być gorsząca. Ania i Andrzej potrzebują raczej naszej modlitwy by tym razem nie zagubili się ne tej wspólnej drodze. Bóg dał im szansę i para ta wspólpracując z Bogiem na pewno przetrwa.
A co do dzieci, to piszę z perspektywy matki samotnie wychowującej dziecko.
O ile sprawa wygląda z pozoru dość prosto kiedy rozważamy taką sytuację jak tu, kiedy dwoje małżonków sakramentalnych rozstaje się bez wspólnych dzieci. Wtedy cała uwaga skupia się nie krzywdzie tych zostawionych "niesakramentalnych" dzieci. A co ja mam powiedzieć, czy też mam nie przyjąć męża (gdyby tam pojawiło się dziecko) w imię dobra tamtego dziecka? a co z moim dzieckiem?
Już kiedyś wielokrotnie przytaczana była starotestamentalna historia Sary, Abrahama i Hagar. Bóg sam mówi do Abrahama oddal Hagar i jej syna, bo to z Sarą będzie ma mieć prawowitego potomka. Po czym, co jest nadzieją dla tych niesakramentalnych dzieci, kiedy Hagar zaczyna się modlić do Boga, Bóg jej wysłuchuje i otacza opieką również Hagar i jej syna. Wiec z tej historii jasno wynika co robić i że o ile rodzice dzieci ze związków niesakramentalnych zwrócą się do Boga, to Bóg sprawi że będą szczęśliwi i będzie im błogosławił.
Ostatnio zmieniony przez 2015-05-09, 14:33, w całości zmieniany 2 razy
aguś83 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-09, 12:58
Chyba tak...
Jestem żoną, której mąż ma "nową rodzinę", ale właśnie gotową na to co może się stać - czy to jego powrót czy trwanie w sakramentalnym związku w wierności...
Ile takich właśnie argumentów na temat, że robię pod górkę mężowi, bo nie chcę dać rozwodu i zabieram ojca dziecku usłyszałam? Tysiące!!!
Chyba jednak nie rozumiem do końca rozumiem... Skoro przy tym wątku przytacza się słowa ks.Pawlukiewicza, o. Salija czy ks. Dziewieckiego - powrót do sakramentalnego małżonka z jak najmniejszym bólem, krzywdą dla dziecka, ale jednak powrót.
"każde trudne małżeństwo jest do uratowania"?
Patchwork to dla mnie coś co jest zebrane "do kupy" z różnych kawałków, więc rodziną patchworkową są osoby z sakramentalnych związków, z dziećmi, tworzący związki, więzi i rodziny z innymi z podobnymi przeżyciami. Np kapy patchworkowej nie rozrywa się aby stworzyć z niej nową. Zbiera się elementy rozsypane aby coś stworzyć...
Tak jakoś to grzegorz_, być może zbyt zawikłanie rozumiem. A być może nie do końca rozumiem treści Twej wypowiedzi...?
aguś83 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-09, 13:50
Grzegorz, nie wiem czemu ale wyświetliło mi się tylko Twoje pierwsze spostrzeżenie... Dopiero teraz zauważyłam...
grzegorz_ napisał/a:
Czyli patchworkowe rodziny moga byc szczęśliwe. ...
...więc moją wypowiedź tylko do tego wpisu uzasadniam.
aguś83 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-09, 14:05
Aniu, zgadzam się z Tobą. Właśnie dlatego też napisałam, że swoją odpowiedź napisałam ad pierwszych słów Grzegorza bo tylko tyle mi się wyświetliło. A właśnie miałam napisać o tym, co z kobietami które wychowują samotnie dziecko po opuszczeniu przez sakramentalnego i wyjęłaś mi to z ust. Mam w swoim środowisku takie osoby i wiem (przynajmniej zauważam) jakie to trudne...
I tym bardziej nie uważam, że nam tu oceniać czy to dobrze czy nie, że Ania i Andrzej się zeszli, ale właśnie otoczyć modlitwą i zgodzić się z działaniem Boga i na nim cała chwałę oprzeć. Dlatego też nie spodobało mi się, że ta cała sytuacja, jakże pewnie trudna po ludzku, a tak bardzo możliwa dla Niego została porównana z ckliwym harlequinem.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-09, 15:11
Ja to juz napisałam, ale nie zostało dopuszczone
Super - Anna i Andrzej zeszli sie ponownie, ale cąła ta hiostoria jest na tyle niesmaczna i niejednoznaczna moralnie, że moze lepiej nie wyciagać na publiczny widok tego i to jako przykład?
Czy tu działą Bóg, czy cos innego, to sie dopiero okaże.
Nie zauwazyliście, że całe to świadectwo pojawiło sie zaledwie na kilka miesięcy po 13-letniej rozłace?
wiec moze poczekac by z tym jako ze świadectwem, aż okrzepnie, a Annie przestanie sie wydawać...bo póki co, to niesie ich fala...
a dla Anny każda kolejna ciąża jest znakiem, ze robi dobrze...czyli mało sobie jeszcze przemyslała i niewiele przepracowała w sobie.
Czy dzieci sa szczesliwe? a skąd to wiemy?
tak sie nam wydaje...
póki co, dzieci nie wypowiedziały sie jeszcze na ten temat
Całe to świadectwo jest mało wiarygodne w kategorii świadectw.
Będzie świadectwem za...moze kolejne 13 lat ?
I nie mylmy tego z tematem dzieci pozamałżenskich...nie o tym mowa
Mowa o traktowaniu świata jako narzędzia do zaspokajania swoich aktualnych zachcianek i chwilowych potrzeb.
A ta rodzina jest i bedzie paczworkowa. Taka prawda.
aguś83 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-09, 16:08
Jedni piszą świadectwo po kilku miesiącach inni po 3 dniach... Dla każdego to coś znaczy. Być może niejeden na tym forum potrafi podać dokładną datę działania Boga w swoim życiu, związku.Zacznijmy więc cieszyć się tym co jest, co nastąpiło, a nie doszukiwać się czy czekać na odpowiedni moment podzielenia się uwagami na tym forum.
A o morałach wydzielmy inny wątek, bo tak jak wspomniałam jestem zupełnie niemoralna, skoro nie mając dzieci z mężem, burzę jego rodzinę nie godząc się na rozwód.
Kończąc temat - bardzo wspieram duchowo zejście się Ani i Andrzeja, bo mając dookoła siebie tyle "nie do końca szczęśliwych" małżeństw, matek samotnie wychowujących dzieci to miło jest popatrzeć na coś co od korzenia - sakramentu jednak pozostaje czymś trwałym...Niezależnie od ilości wspólnie przeżytych lat czy konkretnej daty umieszczenia świadectwa nagłego powrotu do współmałżonka.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-09, 17:44
aguś83 napisał/a:
zejście się Ani i Andrzeja
Na pewno ta historia nie znalazła się przypadkowo, bo pasuje do sycharowskiego podtrzymywania nadziei. Pokazuje, że można nie mieszkać wiele lat razem, zaliczyć po drodze kilku partnerów/partnerek, kilkoro dzieci...i na koniec wrócić do siebie.
Historyjka romantyczna, podobnie jak ...."kochali się w liceum, przysięgali, że się nie rozstaną, wyjechali na studia, pożenili się, odchowali dzieci...po 20 latach odnaleźli siebie na naszej klasie i....są juz na wieki razem"
Ps. Każdy dorabia jak może do swojej drogi do szczęścia "ideologię".
Jeden mówi, że nie kocha więc musi odejść, inny że Bóg go oświecił.
Ostatnio zmieniony przez 2015-05-09, 17:51, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.