Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
... ulało się. Wszyscy szukamy tego samego. Miłości. Tej jedynej. "Naszej".
Wszyscy, po kryzysie małżeństwa, miewamy chwile lepsze i chwile gorsze.
Rozumiem Jaaga, że masz teraz chwilę gorszą i dlatego "...ulało Ci się". Jeżeli to Ci pomogło, to wszystko będzie dobrze.
Uważaj tylko, bo dalej wchodzisz na pole minowe. Wszyscy szukamy miłości. Niektórzy jednak szukają jej na ziemi, a to do niczego dobrego nie prowadzi, bo miłość ludzka jest niczym w porównaniu z miłością Bożą. Już raz zawierzyłaś miłości ludzkiej. Ja też takiej miłości zawierzyłem. I jak na tym wyszliśmy? Trzeba szukać miłości bezgranicznej, a taką jest tylko miłość Boga.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 09:15
Jacek-sychar napisał/a:
jaaga napisał/a:
... ulało się. Wszyscy szukamy tego samego. Miłości. Tej jedynej. "Naszej".
Wszyscy, po kryzysie małżeństwa, miewamy chwile lepsze i chwile gorsze.
Rozumiem Jaaga, że masz teraz chwilę gorszą i dlatego "...ulało Ci się". Jeżeli to Ci pomogło, to wszystko będzie dobrze.
Uważaj tylko, bo dalej wchodzisz na pole minowe. Wszyscy szukamy miłości. Niektórzy jednak szukają jej na ziemi, a to do niczego dobrego nie prowadzi, bo miłość ludzka jest niczym w porównaniu z miłością Bożą. Już raz zawierzyłaś miłości ludzkiej. Ja też takiej miłości zawierzyłem. I jak na tym wyszliśmy? Trzeba szukać miłości bezgranicznej, a taką jest tylko miłość Boga.
Jestes Jacku idealistą.
I to idealistą, którego idea przekreśla wszystko, co nieidealne.
Twoje myslnie jest blisko myslenia osób powołanych do życia konsekrowanego.
Ale to nie to forum
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 09:35
Droga Lustro
Dziękuję bardzo za komplementy. I idealista i życie konsekrowane. No jestem wprost dumny jak paw. Dobrze chociaż, że nie wyszło Ci "licealista", bo choć to blisko od "idealisty", to chyba bym tego nie kupił.
Ale teraz poważnie.
Jestem już prawie 5 lat sam. Gdybym nie był idealistą, to dawno już miałbym kogoś.
Przez pierwsze lata byłem tylko dla mojego najmłodszego syna. Nie miałem na nic czasu. Teraz syn już prawie dorosły (w maju skończy 18 lat), więc mogę się zacząć udzielać w inny sposób. Ale czy to jest idealizm? Dla mnie droga Lustro jest to po prostu zwykła odpowiedzialność, która powinna cechować prawdziwego faceta, a za takiego się uważam. Jak raz powiedziałem TAK, to trzymam się tego TAK, jak trzymał się swojego słowa Zawisza. Może to wynika z wychowania, z harcerstwa? Po prostu inaczej nie potrafię. Mam trójkę dzieci. Widzę, jaką wartość ma dla nich to, że ojciec jest prawie zawsze do ich dyspozycji (oczywiście poza godzinami pracy). Widziałem najmłodszego, jak się bał, że pójdzie do domu dziecka, bo został tylko z ojcem a ukochana mamusia nie ma dla niego czasu. I miałbym mu fundować macochę? Na dobra, nazwijmy ją "znajomą", "przyjaciółkę" taty?
Jak się ustali pewne priorytety, to można to nazywać idealizmem, ale człowiek nie potrafi inaczej postępować.
Czy byłoby mi łatwiej? Tak, bo miałbym pomoc w pewnych sprawach, ale i nie, bo sumienie nie dałoby mi spokoju. Po co więc wchodzić na tę ścieżkę? Po co miałbym się zadręczać moralnie? Lepiej sobie odpuścić. A wiesz, jaki to daje spokój ducha? Nawet sobie nie wyobrażasz. Nikt nie może mi nic zarzucić, bo jestem wierny swoim ideałom, swoim przysięgą.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 09:57
Ale masz dzieci Jacku :)
i nie tylko to...
nie żyjesz tylko ideałem.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 10:39
Lustro
Natka ma obecnie 26 lat, czyli tyle samo ile miałem ja, gdy zawierałem związek małżeński. Wiele lat jeszcze przed nią (czego jej życzę). Może je spędzić różnie.
Może znaleźć sobie "pocieszyciela" i być szczęśliwa. Ale czy dasz jej gwarancję, że będzie szczęśliwa. Czy nie zagryzie jej sumienie? Może szczęśliwsza będzie pozostając samotna, ale postępując zgodnie ze swoim sumieniem. Możesz jej teraz zagwarantować, że następny nie zostawi jej po roku, pięciu lub piętnastu? Nie możesz. Więc pozwól Natce wybrać samodzielnie.
Oczywiście pozostaje jeszcze możliwość sprawdzenia ważności sakramentu małżeństwa. Po tym, co Natka pisała, jej mąż wydaje mi się osobą mało odpowiedzialną. Oczekiwał zmian Natki (ma być mniej wierząca, ma stosować antykoncepcję), ale nic w zamian nie oferował. A jak po roku znowu mu się odwidzi?
A może obecna sytuacja jest lepszym wyjściem dla Natki, niż miałaby się męczyć z mężem przez kolejne lata, jego odchodzeniem, przychodzeniem, jego dąsami, może zdradami. Też tego nie wiemy.
Ja wiem tylko jedno. Jak się postępuje zgodnie ze sowim sumieniem, to ono potem nie będzie gryzło, wierzgało, przy naszym jego "łamaniu".
Natka
Dam Ci dobrą radę. Nie słuchaj cudzych rad.
Postępuj zgodnie ze swoim sumieniem. Ono Cię wyprowadzi na prostą. Ono pozwoli Ci odzyskać spokój ducha.
Na początku trochę boli, ale po pewnym czasie człowiek odzyskuje siebie.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 11:09
Jacek-sychar napisał/a:
Lustro
Natka ma obecnie 26 lat, czyli tyle samo ile miałem ja, gdy zawierałem związek małżeński. Wiele lat jeszcze przed nią (czego jej życzę). Może je spędzić różnie.
Może znaleźć sobie "pocieszyciela" i być szczęśliwa. Ale czy dasz jej gwarancję, że będzie szczęśliwa. Czy nie zagryzie jej sumienie? Może szczęśliwsza będzie pozostając samotna, ale postępując zgodnie ze swoim sumieniem. Możesz jej teraz zagwarantować, że następny nie zostawi jej po roku, pięciu lub piętnastu? Nie możesz. Więc pozwól Natce wybrać samodzielnie.
Oczywiście pozostaje jeszcze możliwość sprawdzenia ważności sakramentu małżeństwa. Po tym, co Natka pisała, jej mąż wydaje mi się osobą mało odpowiedzialną. Oczekiwał zmian Natki (ma być mniej wierząca, ma stosować antykoncepcję), ale nic w zamian nie oferował. A jak po roku znowu mu się odwidzi?
A może obecna sytuacja jest lepszym wyjściem dla Natki, niż miałaby się męczyć z mężem przez kolejne lata, jego odchodzeniem, przychodzeniem, jego dąsami, może zdradami. Też tego nie wiemy.
Ja wiem tylko jedno. Jak się postępuje zgodnie ze sowim sumieniem, to ono potem nie będzie gryzło, wierzgało, przy naszym jego "łamaniu".
Natka
Dam Ci dobrą radę. Nie słuchaj cudzych rad.
Postępuj zgodnie ze swoim sumieniem. Ono Cię wyprowadzi na prostą. Ono pozwoli Ci odzyskać spokój ducha.
Na początku trochę boli, ale po pewnym czasie człowiek odzyskuje siebie.
uuuuuuuu lala
Jacku - a czy ja dałam Natce jakąkolwiek radę ?
Czy ograniczam jej samodzielny wybór?
cos sie pomieszało chyba ;), ale nie szkodzi
Owszem - postępowanie zgodnie ze swoim sumieniem jest zawsze najbardziej komfortowe, szczególnie mając na względzie długodystansowe podejście.
Ale wiesz, że sumienie "bezbolesne" nie jest gwarantem właściwego uformowania ?
Skoro rozszerzamy temat, to ok... Natka ma tyle lat ile TY kiedy się żeniłeś.
Dorobiłeś się trójki dzieci, kilkunastu wspólnych lat w dobrych układach, miałeś bliską osobę-żonę, miałeś dom, rodzinę, dzieci i pewien okres szczęścia. Potem miałeś motor działania - syna.
Natka jakoś nie.
Teraz ma jej to wszystko zastąpić "ideologia".
A może należało by się przyjrzeć na ile ważny był ten sakrament?
KK daje taka możliwość uporządkowania swojego życia.
Dlaczego nie mówi się o tym młodym współmałżonkom na tym forum, tylko proponuje "klasztor domowy"?
Wybór i tak zależy zawsze tylko i wyłącznie od konkretnej osoby.
Trudno jednak mówić o świadomym i dobrze rozważonym wyborze, skoro omija się taką możliwość uporządkowania życia w obliczu Boga i KK.
Mąż Natki podjął już decyzję.
Oczywiście - możemy polecić Natce filmik o powrocie nawróconej Ani do spolegliwego Andrzeja, który został zamieszczony na forum jako...wzór do naśladowania? nadzieję na cud?
Ale może uczciwie było by powiedzieć dziewczynie - idź także do Kurii i porozmawiaj o swojej sytuacji z kimś, kto jest do takich rozmów kompetentny?
Bo może ktoś Cię oszukał nie tylko cywilnie?
A Mateusz jest żywym człowiekiem, młodym - to ważne.
Chce tak jak większość - normalnie żyć.
Szuka siebie w tej trudnej sytuacji.
A może w obliczu możliwości jakie daje KK ta sytuacja nie jest tak beznadziejna?
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 11:42
Lustro
Nikt tutaj nie neguje możliwości zbadania ważności sakramentu małżeństwa.
My tylko staramy się podkreślić KOLEJNOŚĆ pewnych działań. Czyli najpierw stwierdzenie nieważności małżeństwa a dopiero potem ewentualny nowy związek. Nigdy odwrotnie.
Tylko tyle, ale jednocześnie aż tyle.
A co do uformowania sumienia. No, to jest temat na oddzielną długą dyskusję. Ja zakładałem, że to sumienie jest jakoś ukształtowane, ale jak to jest wytwór "sumieniopodobny", to wiedzą to co mam na myśli wszyscy Ci, którzy pamiętają PRL i "wyroby czekoladopodobne". Taka sama analogia.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 11:55
Jacku
Nikt nie neguje, jak już się ktoś na wątku zaczyna mocno upierać przy takiej możliwości.
Akurat Natka sama do tego doszła już jakiś czas temu.
Ale taka możliwość postępowania jest tu skrzętnie omijana, kiedy pojawia się młody mąż/żona z 2-3 letnim stażem.
Raczej pada propozycja pozostania ze swojej strony wiernym przysiędze, która być może nie jest ważna i wiążąca...? bo tego nie wiemy.
Rzecz jasna, że najpierw unieważnienie, a potem dopiero następny związek.
A może jeszcze przed nim dobre rozeznanie samego siebie, żeby znowu nie dać się omamić. Nie popełnić błędu, stępować świadomie.
Żyjemy w ludzkim świecie.
Taki świat stworzył dla nas ON.
Poruszając się w "ramach" Dekalogu i doktryny KK mamy wszyscy prawo do ludzkiego szczęścia.
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 12:00
lustro napisał/a:
Dlaczego nie mówi się o tym młodym współmałżonkom na tym forum, tylko proponuje "klasztor domowy"?
Gospodarzami tego forum są wszyscy jego użytkownicy i każdy pisze to o czym chce - byle było to zgodne z regulaminem forum.
Nie ma w regulaminie zakazu pisania o możliwości wystąpienia do sądu biskupiego.
Zechciałaś napisać na ten temat, to napisałaś. Tak samo może postąpić każdy inny użytkownik forum.
Lustro, postawione przez Ciebie pytanie jest pytaniem do każdego z użytkowników, ale użycie przez Ciebie zwrotu "ma tym forum", jest sugerowaniem jakby na tym forum było to zabronione.
Zresztą już wielokrotnie na temat Sądu Biskupiego pisano na forum.
lustro napisał/a:
Ale może uczciwie było by powiedzieć dziewczynie - idź także do Kurii i porozmawiaj o swojej sytuacji z kimś, kto jest do takich rozmów kompetentny?
Bo może ktoś Cię oszukał nie tylko cywilnie?
No i super, że to piszesz.
I bardzo dobrze, że użyłaś słowa "także", bo wskazujesz w ten sposób, że nie jest to jedyna droga.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 12:06
Lustro
Zgadza się. Ale czy nawet po ludzku nasz sposób postępowania nie jest właściwszy?
Wiele osób po rozpadzie swojego związku "rzuca się" w kolejne związki. Ponieważ "rzucanie się" nie ma nic wspólnego z racjonalnym podejmowanie decyzji, kolejne związki, co dowodzą statystyki, są coraz mniej trwałe. Po drugie, jak ktoś wszedł w drugi związek, to czemu nie miałby wchodzić w trzeci, czwarty, ...
Czyli jednak nasz katolicki sposób myślenia i postępowania jest bardziej ludzki, szczególnie dla małych dzieci, jeżeli oczywiście są.
lustro napisał/a:
Żyjemy w ludzkim świecie.
Taki świat stworzył dla nas ON.
Poruszając się w "ramach" Dekalogu i doktryny KK mamy wszyscy prawo do ludzkiego szczęścia.
Zgadza się, ale Bóg dał nam również wolną wolę do podejmowania swoich decyzji. I z tych decyzji, przy całym Miłosierdziu Bożym, będziemy rozliczani.
Kiedy zdarza się dużo wypadków? Przy zabawie, bo wtedy ludzie wpadają w wir "dobrej zabawy" i zapominają o podstawowym rozsądku. A konsekwencje? W co drugiej telewizji można zobaczyć takie filmiki, które pokazują ludzką głupotę.
Dlatego będę tutaj ostro protestował, gdy przeczytam wezwania do "dobrej zabawy" czy innego rodzaju "szukania ludzkiego szczęścia na ziemi".
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 12:06
lustro napisał/a:
Ale taka możliwość postępowania jest tu skrzętnie omijana
Przez kogo?
Chyba nie chcesz dyktować innym użytkownikom forum jak i co powinni pisać?
Chcą to piszą, nie chcą to nie wypowiadają się na ten temat.
A jeśli ktoś ma inne zdanie niż Ty? Też wolno mu tutaj je wyrażać, niezależnie czy Ty się z nim zgadzasz czy nie.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 12:09
twardy napisał/a:
Chyba nie chcesz dyktować innym użytkownikom forum jak i co powinni pisać?
Od tego są admini.
Co prawda nie dyktują nikomu co ma pisać, ale wystarczy że zablokują kilka razy post z jakimś poglądem
to użytkownik kolejny raz już w taki sposób się nie wypowie.
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 12:16
grzegorz_ napisał/a:
Od tego są admini.
Co prawda nie dyktują nikomu co ma pisać, ale wystarczy że zablokują kilka razy post z jakimś poglądem
to użytkownik kolejny raz już w taki sposób się nie wypowie.
Grzegorz,
Twoje posty były wielokrotnie odrzucane, ponieważ łamały regulamin. Zawsze otrzymywałeś wiadomość na priva z podaną przyczyną odrzucenia Twojego postu.
Nigdy nie zdarzyło się jednak tak, aby Twój post został odrzucony ponieważ poruszyłeś temat Sądu Biskupiego.
Nie insynuuj więc sytuacji jakie nie miały miejsca.
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-07, 17:44
Kochani, proponuję by temat Natka! kontynuował wątek Natki , stąd kolejne 2 posty nt "jak działa forum" zostały przeniesione do działu technicznego (zgodnie z Regulaminem tam jest na to miejsce)
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Strona Główna » Różne » Dział techniczny » jak dziala forum ...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.