Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Zuf....gratuluje przemiany.......fajno ,że w końcu zrozumiałeś,ale moim zdaniem to nie jest tak do końca jak tu nam zapodajesz.
Powiem wiecej.....szkodzisz.
Bóg i owszem jak najbardziej,bez Niego ani rusz.......i ja sie z tym zgadzam,ale On za nas niczego nie załatwi.
Podpowie,poprowadzi,wskaże właściwą drogę......reszta należy do nas.
Piszesz....terapie,leki...nic nie dały....
Dlaczego?
Może dlatego właśnie,że poszedłeś po najmniejszej lini oporu.....leki zrobią swoje.
Wyleczą,poprawią samopoczucie,postawią na nogi...a tu zong.
Te leki i owszem pomagają,ale bez pracy własnej....nici.
Psycholog,psychiatra to nasi pomocnicy,a nie zbawiciele.
Kenia świetnie zdagniozowała......
Cytat:
Wygląda na to, że to co wielu nazywa chętnie depresją jest niczym innym jak tylko nieumiejętnością zmierzenia się z trudnymi okolicznościami życiowymi, stąd chęć by pójść na łatwiznę i wspomóc się polepszaczami nastroju, miast zmierzyć się z życiem.
Osobiście zachorowałam na depresję.....nie spałam od pól roku....dosłownie...
Nie jadłam,wysiadał mi organizm...
Udałam sie do psychologa i psychiatry....
Dostałam leki,ale nie żaden prozac,czy relaniumn......ale konkretne leki na depresję....
.....i dziękuję Ci Boże za mojego psychiatrę.....
Ponad to.....praca nad sobą.
zuf [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-10, 12:48
Kochani,
Dziękuję za dobre słowo, i wasze zdanie.
To nie miało być świadectwo, po prostu napisałem o swoim doświadczeniu, o tym, co przeżyłem i jakie wnioski z tego wyciągnąłem.
Nie jestem profesorem medycyny ani doktorem teologii, to tylko moje subiektywne zdanie.
Każdy ma swoje zdanie i swoje doświadczenia.
Nie namawiam do nagłego odstawiania leków. Uczeń szkoły jazdy wie, ze można jeździć bez instruktora, ale jeśli tego nie umie, to nie powinien jeździć sam. Jeśli ja nie umiałem oddawać swojego cierpienia, lęków i mieć Boga w sercu to brałem leki. Namawiam do tego, aby nie poprzestawać na legalnych substancjach chemicznych, bo taki sam efekt uzyskamy pijąc alkohol, czy biorąc narkotyki (utrata własnej woli, świadomości, znieczulica emocjonalna, zadowolenie z błogości stanu, brak motywacji do pracy nad sobą, itd). Czy to jest rozwiązanie? Namawiam, aby odkrywać Boga, który pomaga. Lata terapii i leków bez Boga na nic mi się zdały. I o tym napisałem. A nie o tym, aby nie brać leków. Jeśli nie umiesz inaczej to bierz, jak i ja brałem, kiedy nie umiałem inaczej.
Dlaczego ja brałem leki? Bo nie umiałem inaczej – nie wiedziałem że jest inne wyjście. Depresja nie przychodzi z godziny na godzinę, to proces. Gdybym potrafił zawierzać swoje życie Panu Bogu to nie popadałbym coraz głębiej i głębiej.
Czy ja prosiłem się o leki – NIE ! To lekarz, któremu niestety zaufałem, bo przecież to „lekarz” przepisał pierwsze leki. I potem byli „lepsi” lekarze, szpitale, którzy oglądali, diagnozowali i dodawali jeszcze lepsze i mocniejsze leki.
Czy idę do dentysty, jak boli ząb – tak – mówię – to dolna szóstka i on wierci. Jak mam cukrzycę, to brakuje płynu zwanego insuliną. A jak boli dusza, to gdzie mam pokazać lekarzowi, że tu ma wiercić? Jakiego płynu nie produkuje mój organizm, albo gdzie mi pękła ta „dusza”, żeby można było zaszyć? To może jednak nie lekarz jest od naprawiania duszy??
Takie jest moje zdanie. Szanuję, jeśli masz inne. Cieszę się, jeśli ktoś mnie jednak rozumie i ma takie samo zdanie.
Cieszę się ogromnie, Gianna, że doświadczyłaś stawania w Prawdzie
A depresja to właśnie nieumiejętność poradzenia sobie z życiem. Jeden poradzi sobie z obozem koncentracyjnym, czy wypadkiem w którym zginą mu dzieci i współmałżonek, a inny nie poradzi sobie ze zwolnieniem go z pracy.
Jestem odpowiedzialny za to co robię z pełnymi konsekwencjami. Nie mogę być jednak odpowiedzialny za lekarza, który mówi mi, że to dla mnie najlepsze, a ja mu uwierzyłem. Ile razy w serwisie powiedzieli, że trzeba wymienić alternator w aucie, a ja uwierzyłem, dopóki w innym serwisie nie powiedzieli, że wystarczyło bezpiecznik? Owszem, w ulotkach jest napisane, ale jak przeczytać wszystkie ZANIM mi się popsuje mój alternator? A poza tym, czy już nie można mieć zaufania do lekarza? Ja poszedłem do lekarza, a nie po leki. Zasadnicza różnica.
Biorąc psychotropy nie widać, ze nie widać . To tak jak palacz nie czuje, że zmniejszyła mu się wrażliwość na zapachy. Dopiero jak przestanie palić, to czuje, ile nie czuł
Jeśli dobrze się wczytasz, to zobaczysz ze nie szkodzę, tylko piszę o swoim doświadczeniu. Właśnie o tym, że oczekiwałem od lekarzy cudów, a od siebie niewiele. Że nie potrafiłem otworzyć się na Boga. Że leki mnie uzależniły, mimo, że na „ulotkach” pisało, że tego nie robią. To chyba nie jest szkodliwe, że się tym podzieliłem?? Szanuję, że masz inne zdanie. Ja mam inne doświadczenia.
Moje lata diagnoz, lekarstw i wizyt lekarskich uwieńczone kilkumiesięcznym zwijaniem się z bólu pod kocem zakończone próbą samobójczą to nie był chwilowy zły nastrój, czy chandra.
Prozac i relanium to tez leki, bardziej znane. Niekoniecznie mniej konkretne, za to o zupełnie innym działaniu. Ja osobiście również miałem inne. Dużo innych, wielokrotnie zmienianych. Niektóre przyjmowałem po 2 -3 na raz i to wg. zaleceń lekarza.
Oczywiście, ze Bóg za nas niczego nie załatwi. Jeśli Go nie zaprosimy do swojego życia. Czy ciągłe branie leków zamiast pracy nad sobą i relacją z Bogiem, to nie jest oczekiwanie, ze lekarz za nas wszystko załatwi?
Są różne drogi, każdy wybiera swoją.
Pogody Ducha
Ostatnio zmieniony przez 2015-02-10, 12:54, w całości zmieniany 1 raz
moc nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-10, 12:54
Zuf, napiszę i ja
Chwała Panu
Ja czytam innego, nowego człowieka!!!
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-10, 13:10
zuf, no muszę i ja dopisać: taka zmiana ! Szacun!
Chwała Panu
Gianna [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-10, 13:31
Chwała Panu zuf!
A co do psychiatrii , to jest to chyba nadal najbardziej kontrowersyjna dziedzina medycyny.Niecałe 100 lat temu popularnym ponoć najskuteczniejszym "lekiem" na zaburzenia psychiczne były elektrowstrząsy, wycofane, o ile się nie mylę, dopiero całkiem niedawno. W miarę rozwoju chemii i farmakologii wynajduje się co i rusz nowe "cudowne" leki , które mają naprawiać nasze emocje , nasze dusze. Tylko,że zaden z tych środków nie leczył i nie leczy przyczyny , tylko tłumi skutki.
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-13, 17:14
zuf przeczytałam cały Twój wątek od najstarszego wpisu. Odnajduję siebie w tym co pisałeś na samym początku. Dziękuję! Dajesz światełko nadziei.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-13, 20:46
Czasami sie zastanawiam skad u ludzi taka latwowiernosc
w to co ktos napisze anonimowo w internacie.
Szanowne Panie podchodzicie z duza rezerwa do tego co powie np maz z ktorym
czasem mieszkacie 10czy 20lat a wierzycie i sie ekscytujecie
anonimowymi wdpisami na forum
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-14, 08:40
depresja jest chorobą i należy ja leczyć
z tego co wiem, lekarstwa są środkiem zaradczym w ostrych stanach i nalezy je brac, aby sobie pomóc
jednak w depresji nie obędzie się bez terapii- i to jest główne leczenie
któs kiedys tłumaczył, że lekarstwa są jak kula dla kogoś, kto złamał nogę i ma gips, nie może chodzić więc wspomaga się kulą. Ale leczenie jest poprzez inne metody.
To choroba duszy, człowiek nie widzi wyjścia z sytuacji. Dopiero terapia, praca nad sobą (również w formie modlitwy np o uwolnienie i uzdrowienie), daje efekty.
To co pisze Zuf jest logiczne- jeśli potrzeba leków trzeba je wziąć. Jednak nalezy również zacząc pracować nad sobą.
Czasami sie zastanawiam skad u ludzi taka latwowiernosc
w to co ktos napisze anonimowo w internacie.
Czasami się zastanawiam, skąd u ludzi taki całkowity brak zaufania do tego co piszą inni na forum? Nie szkoda Ci Grzegorz czasu na czytanie forum jeśli uważasz, że ludzie tu fantazjują? Mnie szkoda byłoby czasu na czytanie "bajeczek" innych, gdybym uważał, że piszą nieprawdę.
Zarówno ja jak i wielu użytkowników forum zna "zufa" osobiście i widzimy jego prawdziwą zmianę, ale on pracuje nad sobą, chodzi na spotkania Sycharu, jest na krokach.
A jak Grzegorz wygląda Twoja praca nad sobą?
lena [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-17, 01:23
Zuf......ja sie naprawde bardzo cieszę i gratuluje,że w końcu wyszłeś z tego marazmu.
Piszesz...i jak mniemam do mnie....
Cytat:
Takie jest moje zdanie. Szanuję, jeśli masz inne. Cieszę się, jeśli ktoś mnie jednak rozumie i ma takie samo zdanie.
Cytat:
Jeśli dobrze się wczytasz, to zobaczysz ze nie szkodzę, tylko piszę o swoim doświadczeniu. Właśnie o tym, że oczekiwałem od lekarzy cudów, a od siebie niewiele. Że nie potrafiłem otworzyć się na Boga. Że leki mnie uzależniły, mimo, że na „ulotkach” pisało, że tego nie robią. To chyba nie jest szkodliwe, że się tym podzieliłem?? Szanuję, że masz inne zdanie. Ja mam inne doświadczenia.
Zuf.....tak naprawde to mamy podobne zdanie....Bóg na pierwszym miejscu!!!!...i choć myślisz inaczej,naprawde Cię rozumię.
Fajno,że podzieliłeś się doświadczeniem,bo te najwartościowsze i z pewnością żadnej szkodliwości w tym nie ma......wręcz przeciwnie.
Przetestowałeś/doświadczyłeś i pomogło......co inni zrobią to tylko i wyłącznie ich decyzja i konsekwencje.
....i było by dobrze gdyby nie to......
Cytat:
grzegorz_ napisał/a:
że modlitwa pomaga na depresję potraktować zbyt dosłownie. Odpuścić wizytę u lekarza i skupić się tylko na modlitwie, a to może być bardzo groźne. Oczywiście modlitwa wiara nie jest niczym złym i w każdej chorobie warto zwrócić się do "wyższej instancji", ale w pierwszej kolejności - wizyta u lekarza !!!
Niestety TAKIE myślenie doprowadziło mnie do przepaści. Też myślałem – do lekarza, a modlitwa – może „nie zaszkodzi”. Śmiem twierdzić, że jeśli ktokolwiek całkowicie zawierzy siebie Bogu, to z depresji wyjdzie - ale nie najpierw lekarz, potem Bóg, tylko odwrotnie.
...dalej....
Cytat:
Jeśli ktoś ma świadomość i percepcje, czyli nie odjechał w schizofrenię lub coś podobnego – da się żyć bez tabletek, i nie powinno się ich przyjmować. Wyjątek to tylko bardzo trudny (czytaj – naprawdę tragiczny) okres chwilowy – do max. 3 tygodni (jeśli chodzi o „usypiacze uczuć”, czyli benzodiazepiny – od relanium do xanax-u) . I potrzeba tu bardzo mądrego lekarza, który pomoże po 2-3 tyg. zabrać te leki, bo jak się je weźmie to błogostan jest duży i nie chce się oddawać tych tabletek. Trzeba jednak tu dodać, że jak się ich nie odda to straci się życie, zamiast je naprawić i zyskać (nie chcę się teraz rozpisywać dlaczego – uwierz albo sprawdź w wiarygodnych danych) .
Benzodiazepiny.....to leki doraźne,których nie nalezy przyjmować długoterminowo...i tu się z Tobą zgadzam.
Nie są to jednak leki na depresję,a o tej raczej tu mowa.
Depresja to nie tylko smutek , przygnębienie,obniżony nastrój,czy poczucie niskiej wartości.
To dotyka wielu z nas i nie koniecznie jest depresją.
Depresja to przede wszystkim kompletny brak energii do działania,to zmuszanie się do czegokolwiek,wszystko co robisz,co musisz zrobić(bo masz tego świadomość) odbywa się z wielkim wysiłkiem.
Zaburzenia snu,brak apetytu,dolegliwości gastryczne,sercowo-krążeniowe,wszelakie bole...głowy,pleców,wręcz całego ciała...
Wyniki dobre ,a jednak coś nie tak.
Nie wiem jakTy,ale ja sprawdziłam pod wszelkim kątem...."zwykłym" lekarskim, psychologicznym i psychiatrycznym.....i to też polecam.
Cytat:
omiast pakowaNatnie się w długotrwałe „polepszacze” typu Prozac, ładnie nazywanymi jako antydepresanty (ogólnie chodzi o leki wychwytu zwrotnego, które zaczynają działać po ok. 2 tyg. i przyjmuje się je latami) prowadzi tylko do uzależnienia i nabijania kasy koncernom farmaceutycznym, bo leki te tak naprawdę więcej szkodzą niż pomagają, a niektóre badania dowodzą, że pomagają tyle co placebo (uwierz albo sprawdź w wiarygodnych danych).
Piszesz,że nie jesteś profesorem medycyny,a mimo to twierdzisz,że antydepresanty to jedynie "polepszacze",które prowadzą do uzależnienia i nabijania kasy koncernom farmaceutycznym.
Niczym naukowiec i doktor.....bo tak sie zachowujesz.
Nie jednemu te "polepszacze" uratowały życie,pozbyli się dręczących dolegliwości,odbili sie od dna,zaczęli działać......
Podjęli terapie,zwrółcili się do Boga...... najzwyczajniej w świecie odżyli,staneli na nogi i zachciało im się chcieć i żyć.
...i ja podobnie miałam...zaczęłam działać.
Psychiatra,psycholog i Bóg........zdziałały cuda.
Piszesz,ze oczekiwałeś cudów od lekarzy,a od siebie nie wiele...i moim zdaniem w tym cały problem.
Lekarz zrobi swoje,lekarz naprawi......bez mojego udziału.
Nie dziwię sie że nie wyszło.
Dziś czepiasz sie lekarzy,na nich zwalasz winę.....
Cytat:
Ja poszedłem do lekarza, a nie po leki. Zasadnicza różnica.
Idąc do lekarza czegoś oczekiwałeś.....zwykle leków ,ktore nam pomogą....po to jest lekarz.
Jeszcze jedna kwestia.....
Cytat:
Namawiam do tego, aby nie poprzestawać na legalnych substancjach chemicznych, bo taki sam efekt uzyskamy pijąc alkohol, czy biorąc narkotyki (utrata własnej woli, świadomości, znieczulica emocjonalna, zadowolenie z błogości stanu, brak motywacji do pracy nad sobą, itd). Czy to jest rozwiązanie? Namawiam, aby odkrywać Boga, który pomaga. Lata terapii i leków bez Boga na nic mi się zdały. I o tym napisałem. A nie o tym, aby nie brać leków. Jeśli nie umiesz inaczej to bierz, jak i ja brałem, kiedy nie umiałem inaczej.
Namawiasz,aby nie poprzestawać na legalnych substancjach chemicznych(znaczy lekach),bo równie dobrze można pić alkochol,czy brać narkotyki.
utrata własnej woli, świadomości, znieczulica emocjonalna, zadowolenie z błogości stanu, brak motywacji do pracy nad sobą
No proszę.....
Nie wiem co brałeś,ale leki antydepresyjne działaja zupełnie inaczej....
Mam nadzieję,że bierzesz odpowiedzialność za to co piszesz.
Gianna [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-17, 07:26
lena napisał/a:
utrata własnej woli, świadomości, znieczulica emocjonalna, zadowolenie z błogości stanu, brak motywacji do pracy nad sobą
No proszę.....
Nie wiem co brałeś,ale leki antydepresyjne działaja zupełnie inaczej....
Pozwolę sobie się wtrącić.
Mam dokładnie takie same doświadczenia z antydepresantami jak zuf. Brałam 2 lata tzw. ihibitory wychwytu.....Jak wgł Ciebie leno działają leki na depresję? I czy piszesz rzeczywiście na podstawie własnego doświadczenia , czy to czysta teoria?
renta11 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-17, 10:49
Ja także mam osobiste doświadczenia z antydepresantami. Dobre. Uratowały mi życie, bo miałam myśli samobójcze. Nie mogłam spać, nie mogłam żyć.
Poszłam do lekarza po leki, bo sama sobie nie radziłam z odrzuceniem przez męża. Na lekach zaczęłam myśleć i pracować nad sobą. Odbiłam się od dna. Bez leków nie dałabym rady.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-17, 11:20
Gianna napisał/a:
Pozwolę sobie się wtrącić.
Mam dokładnie takie same doświadczenia z antydepresantami jak zuf. Brałam 2 lata tzw. ihibitory wychwytu.....
Jeśli nie działały, albo działały źle to należało iść do lekarza i poprosić o dobranie innych.
Nie każdy lek działa na każdego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.