Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Boże Miłosierdzie, I-e objawienie 22 luty, śp. Ks.P. Błoński
Autor Wiadomość
delirium
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-07, 11:47   Boże Miłosierdzie, I-e objawienie 22 luty, śp. Ks.P. Błoński

Czytając O Kisędzu Jerzym Popiełuszce pomyslałam, że warto wspomnieć o Księdzu Piotrze Błońskim, Któy niedawno umarł, w wieku 25 lat, po ciężkiej chorobie. W dodatku,,,,,,,,również w opinii świętości, zwłaszcza w Płocku. Całe jego życie było związane z Bożym Miłosierdziem, począwszy od tego, że urodził się 22 lutego, w dzień pierwszych objawień Jezusa Miłosiernego Siostrze Faustynie. Urodził się, był ochrzczony, jego dom rodzinny był na terenie parafii pw Bożego Miłosierdzia w Skępem. Chciałam o tym napisać zwłaszcza, że już tuż tuż, 22-gi luty i 83 rocznica Pierwszysch objawień.

Dalej przekopiuję urywek z testamentu Księdza Piotra, jedno z kaza, które wygłosił w Katedzre Płockiej w dzień przed kanonizacją Św. Jana Pawł II i Św. Jana XXIII.
Jeśli ktoś chce poczytać więcej, można wejść na stronę Katedry Płockiej. Tam jest również zakładka Ksiądz Piotr Błoński, można dowiedzieć się więcej.


"Pierwszą moją prośbą jest, aby dzień mojej śmierci nie był w żaden sposób dniem rozpaczy i bólu. Bardzo pragnąłem tego dnia i jest on momentem , od którego rozpocznę swoje prawdziwe życie u boku naszego Ojca (...) Wszystkich serdecznie żegnam i mówię do zobaczenia w Domu Ojca. Za wszystko wszystkim dziękuję i obiecuję swoje orędownictwo w niebie u Największego Pośrednika Jezusa Chrystusa".

(z testamentu ks. Piotra Błońskiego)


Katecheza ks. Piotra Błońskiego – wikariusza Parafii Katedralnej w Płocku, wygłoszona na czuwaniu „Wypłyń na głębię” przed kanonizacją Jana XXIII i Jana Pawła II, Katedra Płocka 26 kwietnia 2014 r.


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Dziś rano, odmawiając Liturgię Godzin trafiłem na bardzo ciekawe czytanie, które się pięknie wpisuje w tematykę dnia dzisiejszego: „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nie umiera dla siebie. Jeśli żyjemy – żyjemy dla Boga. Jeśli zaś umieramy – umieramy dla Boga. I w życiu więc i w śmierci należymy do Boga”. To zdanie bardzo pięknie wpisuje się w życie przede wszystkim naszych dwóch błogosławionych, którzy już jutro będą ogłoszonymi świętymi. Oni dobrze rozumieli znaczenie tych słów. Wiedzieli, że ich życie tu na ziemi nie należy do nich, że ich życie nie jest ich życiem, ale życiem dla Boga. Że oni są tutaj po to, aby pełnić wolę Pana Boga w swoim życiu, aby ją wypełniać. Oni byli tego w pełni świadomi, bo właśnie w ten sposób rozumieli swoją świętość – jako wypełnianie woli Bożej w swoim życiu. A wiedzieli oni bardzo dobrze, że jeśli tylko pozwolą Panu Bogu, aby to On kierował ich życiem, aby to On wypełniał wolę Bożą w ich życiu, to Pan Bóg poprowadzi ich najlepszymi drogami. Drogami, na których na pewno będą szczęśliwi. I na pewno tych dróg nie będą żałować. Każdy z nas wie, że w ich życiu się to wypełniło. Zostaną już jutro ogłoszeni wielkimi świętymi! Z ich twarzy zawsze promieniowała radość, szczęście, dlatego że było widać, że z nich promieniuje Bóg – dlatego, że oni wsłuchiwali się w wolę Pana Boga i pełnili ją w swoim życiu.

Moi drodzy! Dla mnie są oni wielkimi autorytetami. Szczególnie na tej mojej drodze, drodze ciężkiej choroby, tutaj ks. Bartek [Szostak – red.] wspomniał, że mam swoją historię. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, czy nie, ale jestem po dwóch operacjach, walczę cały czas z nowotworem żołądka i jelit, a w tej chwili już całej jamy brzusznej. Mówiąc szczerze – ja już mogę wierzyć tylko w cud, wierzyć w Pana Boga, bo lekarze nie dają mi już jako takich większych szans, zaprzestali mojego leczenia. Dlatego teraz wszystko w ręku Pana Boga.

Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że ja w momencie, gdy dowiedziałem się o swojej chorobie, to pamiętam po dziś dzień było jakiś rok i cztery miesiące temu, usłyszałem dwa zdania, stwierdzenia z ust pewnej siostry, s. Józefy [ze zgromadzenia sióstr Pasjonistek – red.], która jest lekarzem. Pierwsze to było „Bóg cię bardzo kocha!”, natomiast drugie, jeszcze ważniejsze dla mnie, dopiero po pewnym czasie je zrozumiałem: „Bóg w stosunku do ciebie ma wielkie plany”. Pomyślałem sobie „Jakie plany? Siostro, ja jestem chory! Ja z tego może nigdy nie wyjdę. Co siostra mi w ogóle tutaj mówi?”. Choć tego nie powiedziałem, to jednak tak myślałem. Jednak poszedłem oddać to wszystko Panu Bogu na Adoracji. Te słowa jakoś we mnie pracowały i podczas Adoracji przyszło mi właśnie takie światło od Pana Boga, żebym po prostu Mu zaufał, żebym potrafił powiedzieć „Bądź wola Twoja!”. I tak się stało. Wtedy podczas Adoracji w kaplicy seminaryjnej, będąc jeszcze na piątym roku powiedziałem Panu Bogu „Bądź wola Twoja! Rób Panie Boże to, co uważasz za słuszne, to co jest najlepsze. Ja w zupełności się Tobie oddaję i powierzam! Chcę, żebyś zrobił jak najwięcej dobra przez moje ręce”. Później mój kurs, tutaj diakon przedstawiciel jest z nami [dk. Kamil Kowalski – red.], również to słyszał, bo wtedy powiedziałem to głośno – żeby nie prosili nigdy o zdrowie dla mnie. Proszę was – wtedy mówiłem – proszę was o to, aby Pan Bóg wypełnił wolę Bożą w moim życiu i aby dał siłę do dźwigania tego krzyża, który mi powierzył, który mi daje, żebym umiał go przyjąć i udźwignąć.

Choć później było ciężko, bo przyszła operacja, przyszedł ból, cierpienie, trudne doświadczenia w życiu. Ten, kto doświadczył cierpienia, wie o czym mówię. I wtedy było ciężko powiedzieć „Bądź wola Twoja”. Kiedy człowiek leżał w szpitalnej sali i nie mógł przewrócić się z boku na bok, bo wszystko bolało, ciężko było powiedzieć „Bądź wola Twoja”. Gdy człowiek nie mógł wziąć do ręki brewiarza, Liturgii Godzin, którą się modlił codziennie do Pana Boga, ciężko było powiedzieć „Bądź wola Twoja”. Bo z jednej strony tak daleko był wtedy Pan Bóg, choć z drugiej strony był tak blisko. Z jednej strony brak było tego kontaktu przez modlitwę, z drugiej strony Pan Bóg jednak przychodził do mnie przez moje cierpienie. Jednak to było duże cierpienie, dlatego trudno było wypowiadać słowa „Bądź wola Twoja!”. Jednak dzięki modlitwom innych, dzięki też mojemu trwaniu w tym zawierzeniu wytrwałem w tym i cały czas powtarzałem „Bądź wola Twoja”.

Moi drodzy! Później przyniosło to wielkie owoce! Gdy wyszedłem ze szpitala i już wszystko wydawało się, że idzie ku dobremu, nagle naprawdę w życiu innych ludzi to moje cierpienie zaczęło przynosić wielkie owoce. Dlaczego? Nie wiem. Wiem, że to Pan Bóg działa. Mnie się wydawało, że jestem cały czas tym samym człowiekiem, tym, który był przed chorobą. Jedyne co się we mnie zmieniło, to oddanie Panu Bogu mojego życia. Ale na zewnątrz – jak to można było zobaczyć, moje wewnętrzne nastawienie? Nie wiem, ale ludzie mimo wszystko to jakoś widzieli. Przychodzili, dziękowali za świadectwo życia, cierpienia itd. Dla mnie to było dziwne, niezrozumiałe. Mówię – gdzie oni to widzą? Ale wtedy zrozumiałem, że Pan Bóg przeze mnie zaczął naprawdę bardzo mocno działać, u wszystkich tych, którzy mnie otaczali, z którymi przebywałem na co dzień, że Pan Bóg naprawdę działa w ich życiu! I wtedy zrozumiałem też do końca te słowa, które powiedziała do mnie siostra Józefa: „Bóg w stosunku do ciebie ma wielkie plany”. Wielkie plany, właśnie w stosunku do innych ludzi, żeby przeze mnie działać, żebym ja stał się narzędziem w ręku Pana Boga. To są te Boże plany w stosunku do mnie. Aby być narzędziem, to co powtarzała św. siostra Faustyna. Ona też zawsze mówiła, że jest tylko „tępym narzędziem” i właśnie dlatego posłużył się nią Pan Bóg. A czym bardziej jest tępe narzędzie, tym łatwiej jest Panu Bogu je wykorzystać.

Dlatego ja też, od tamtego momentu starałem się być tym tępym narzędziem. Nie stawiać swojej woli, ale zawsze szukać woli Pana Boga w moim życiu. Jak przychodzi cierpienie, ból i inne strapienia – nie, nie moja wola, to nie ja mam szukać tego co jest dla mnie dobre. Ja mam szukać woli Pana Boga, bo ja wiem, że Pan Bóg mnie kieruje takimi drogami, które są dla mnie najlepsze, które mnie doprowadzą do świętości, tak jak doprowadziły Jana XXIII i Jana Pawła II – również przez ból i cierpienie, i aby wypełniać Boży plan w stosunku do każdego człowieka, który jest blisko mnie, z którym przebywam, z którym żyję. To jest najważniejsze!

Moi drodzy! Poznawać wolę Bożą możemy tylko w jeden sposób – przez bliską relację i kontakt z Panem Bogiem. W żaden inny sposób. Jeśli my nie będziemy wsłuchiwać się w głos Pana Boga, to nigdy woli Pana Boga nie usłyszymy! Nigdy! Choć – co podkreślał również Jan Paweł II – nie ma w życiu przypadków, wszystko jest planem Bożym, to jednak my musimy szukać tej woli Pana Boga i wsłuchiwać się w nią. Przez modlitwę, głównie przez modlitwę. Modlitwa powinna być źródłem naszego szukania woli Pana Boga, bo przez modlitwę słuchamy, nawiązujemy prawdziwą relację – relację miłości, głębokiego zaufania i wierności w stosunku do Pana Boga. Przede wszystkim właśnie tej szczerej relacji, głębokiej relacji.

Moi drodzy! Możemy się modlić, ale ta nasza modlitwa może też być bezowocna, jeśli będziemy się modlić tylko na zasadzie tylko „odklepywania modlitw”, powtarzania formułek, zdań, uczęszczania na Mszę świętą, żeby po prostu spełnić obowiązek, żeby wystać gdzieś w rogu, dać dwa złote na tacę, od czasu do czasu iść do Komunii świętej bez większego zrozumienia „po co” – to nie jest nasza modlitwa! To nie jest relacja z Panem Bogiem! To ŻADNA relacja z Panem Bogiem! Nasza modlitwa niech trwa dziennie może pięć minut, ale niech każde słowo, które wypowiadamy, każda nasza chwila milczenia, z którą stajemy przed Panem Bogiem niech wyraża naszą ufność do Pana Boga. Niech będzie czymś świadomym, a nie odklepaniem regułek, formułek! Z sercem mamy podchodzić do Pana Boga! A wtedy Pan Bóg do nas mówi. Mówi i kieruje naszym życiem. Wtedy łatwiej jest też oddać Panu Bogu nasze życie. Bo dopóki tego nie zrobimy to zbyt dużo jest w nas naszego egoizmu, za dużo naszego „ego” – „ja”, za bardzo my chcemy kierować naszym życiem. A wtedy, gdy Bogu zawierzamy nasze życie, to wtedy On kieruje i prowadzi najlepszymi drogami jakie są tylko możliwe. I każdy z nas będzie wtedy szczęśliwy, jeśli odda w pełni Panu Bogu swoje życie! Jeśli oddamy Panu Bogu nasze życie, wtedy On nas będzie prowadził do świętości, przez zwykłe, codzienne dni. Świętość jest bowiem niczym innym, jak wypełnianiem codziennych obowiązków, wypełnianiem codziennych obowiązków razem z Panem Bogiem. Nie ważne czy jestem księdzem, osobą świecką, czy chodzę do szkoły, czy cokolwiek innego w życiu robię. Ważne, żebym robił to zawsze z Panem Bogiem, każdą czynność, którą wypełniam.

Moi drodzy! Nasze życie ma nas doprowadzić do świętości, a więc do życia w niebie. To jest nasz cel, tu na ziemi – życie z Panem Bogiem, tam w niebie. Jak powtarzała podczas swojego świadectwa w czasie sympozjum u nas [w Wyższym Seminarium Duchownym w Płocku – red.] Anna Golędzinowska, dla niej najpiękniejszym dniem nie będzie ani dzień ślubu, ani jakiś inny dzień, ale dzień jej śmierci. Dzień jej przejścia do Pana Boga! To będzie jej najpiękniejszy dzień!

Mówiąc szczerze te słowa mnie bardzo poruszyły i wziąłem je sobie bardzo głęboko do serca. Mam teraz takie samo podejście. Też uważam, że dzień śmierci będzie moim najpiękniejszym dniem, dlatego, że wtedy się wypełni cel mojego życia. Powstanę, tak jak Chrystus. Przez cierpienie, ból, oddanie się dla innych powstaje się do zmartwychwstania, do życia wiecznego, gdzie nie będzie już bólu, cierpienia, ale gdzie będzie już tylko radość i szczęście. Mówiąc szczerze, w tej chwili, może też ukształtowała mnie w tym trochę moja choroba, ale ja bardzo pragnę śmierci. Może się to wydawać dość dziwne, ale już pragnę w tej chwili śmierci, dlatego, że wiem, że to będzie wielka radość, wielkie szczęście dla mnie.

Wspomnę tu jeszcze o jednym wydarzeniu z mojego dzieciństwa. Kiedy poznałem historię dzieci z Fatimy, były tam dwie dziewczynki i jeden chłopak, wtedy gdy objawiała im się Matka Boża, ten chłopczyk – Franciszek, poprosił Matkę Bożą, aby zabrała go do siebie. Wtedy we mnie zapałało również takie samo pragnienie, odezwało się w sercu, że ja też już chciałbym iść do nieba, iść z Matką Bożą. Choć zapomniałem na wiele lat o tym, to jednak teraz właśnie, gdy przyszła choroba, gdy w pełni zacząłem ufać Panu Bogu, w pełni Mu się powierzając, dostrzegłem, że Pan Bóg wysłuchał mojego pragnienia z dzieciństwa, że prowadzi mnie swoimi drogami i być może wypełni teraz również i to pragnienie. Pragnienie bycia z Nim w niebie i to w już niedługim czasie.

Z drugiej strony jednak cały czas chcę trwać w tym moim postanowieniu „Bądź wola Twoja!”, dlatego nie proszę Pana Boga o śmierć, aby mnie zabrał do siebie. Stan mojego zdrowia jest w tej chwili taki, że mogę w każdej chwili odejść. Mimo wszystko cały czas proszę Pana Boga, aby to Jego wola się wypełniała w moim życiu. Jeśli chce mnie zabrać – niech mnie zabiera! Jeśli chce natomiast, żebym dalej pełnił jakieś wielkie dzieła w stosunku do innych ludzi, w stosunku do siebie samego, bo może sam potrzebuję jeszcze uświęcenia, aby wejść do nieba, to niech tak będzie. Cały czas powtarzam „Bądź wola Twoja!”. Bądź wola Twoja w moim życiu!

Moi drodzy! Słowa, które widzieliśmy na plakacie [czuwania w Katedrze – red.] „Wypłyń na głębię!” są słowami Jana Pawła II skierowanymi do nas, ale są słowami w których Papież zachęca nas tylko do prawdziwej świętości, do tego, aby być prawdziwie sobą, być tymi, do czego zostaliśmy powołani – czyli bycia świętymi, do normalnego życia z Panem Bogiem! Każdą naszą chwilę musimy spędzać z Panem Bogiem i Jemu powierzać każdą czynność naszego życia. Każdą! Rano wstajemy i powinniśmy wtedy zawsze zawierzać się Panu Bogu i cały dzień myśl o Nim powinna nam towarzyszyć.

Bądź wola Twoja!

Amen.
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-07, 16:23   

Autentyczne i piękne, dziękuję
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8