Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Mare ale to nie jest tak że dobijam się non-stop w dzień i w nocy(choć przyznam ze możecie to tak postrzegać)
Ja może nie tyle co chciałem -jedynie zostałem zmuszony do uczenia się życia i przyjmowanie tego co mam z codzienności na spokój i jako normalność.
Choć przyznam nie jest to ani łatwe i ani luzackie jakby mogło się wydawać.
Pisałem zresztą kiedyś tu na forum że Aga jest bardziej skomplikowana niż
Enigma.
A we mnie samym nie umiem wypracować takowej postawy o jakiej choćby często mówią moi synowie-tato olej to!.
helenast napisał/a:
Norbert , jakie decyzje chcesz rozważyć ? ... \
Zasady naszej wiary oraz charyzmat Sycharu to :
- być WIERNYM ( pod każdym względem ) sakramentalnemu małżonkowi
- modlitwa za współmałżonka, za siebie, za Was o uzdrowienie, nawrócenie, siłę , cierpliwość, ...
-zdanie się na wolę Boga
Heleno na pewno nic z tego co by się wydawało na zło....
znam tematy o jakich mówi sychar-i gdybym miał robić coś głupiego, to bym to zrobił dawne temu zanim odnalazłem Boga.
Decyzje o jakich mówię (dziele się z wami) na forum to:
jak żyć obok(niby razem) gdy jest to pieruńsko trudne.
Jak trudne???
podam kilka przykładów-
4 lata temu wróciłem do domu nie spotkało się to ani z aprobatą-a tym bardziej radością zony.
Według niej złamałem umowę(separacyjną) i niezgodnie z tym zamieszkałem.
Podjęta moja decyzja była samowolnie(jedynie w porozumieniu z synami)
jak to zostało określone ,zony o zgodę nie spytałem.
I najważniejsze w tym że nie do końca tak jest-bo później rozmawialiśmy na ten temat.
Zadałem pytanie czy wówczas była by zgoda na mój powrót???
usłyszałem że nie.
Tak samo wyjaśniłem sprawę że wróciłem do domu nie tylko dla synów-ale i po to
by naprawić relacje między nami,po to by pokazać że zależy mi na żonie i związku.
Początki były fajne rozmowy,zona otwierała się w tematach o swojej pracy,ozdrowiu,o kłopotach,o problemach.
Wspólne wyjazdy na święta,nawet na zakupy i kilka wyjść razem do kościoła.
I nagle wszystko zostało ucinane ,odbierane-znów powróciły ostre zasada jak z umowy separacyjnej,jak totalnie oddzielnie.
Powstawała kołowrotek ..gdy podejmowałem rozmowy z zona (na różne tematy)
nie było już entuzjazmu.
Nie wiem czy zrozumiesz ??
gdy człowiek stara się z kims rozmawiać i w trakcie rozmowy czuje że ona się nie klei,jest taka nijaka i martwa-co robi??
wycofuje się z niej.
Wycofując się totalnie -znów słyszałem co innego że mam możliowość rozmawiać ,tylko albo nie potrafię ,albo nie chce -to zatem mój wybór.
No to przerabiając temat znów podejmowałem próby rozmowy i z efektem dokładnie takim samym jak wcześniej.
To pieruńsko trudne zrozumieć o co w tym chodzi,
co zrobić??
zamknąć się totalnie -czy podejmować próby od nowa-próbowałem jednego i drugiego(oba rozwiązania nic nie wniosły).
Zatem jak pisałem żona oddaliła się totalnie :sama z chłopakami na świeta,sama do rodziny,sama na wyjazdy,gemeralnie samotne zycie.
A gdy kiedyś tam spytałem -czemu tak nagle wszystko znów mi ucięto??
odpowiedzi były dwie -jedna że organizowała to z litości, ale stwierdziłą że już nie.
A druga że obsmarowałem teściowa na forum.
Zastanawiało mnie jak ja obsmarowałem-ano prostymi stwierdzeniami o jakich sam nawet mówiłem teściowej.
Że nie rozumiem tylko jednego skoro modli się za nas,skoro w duszy chce by małżeństwo się naprawiło-dlaczego nie potrafi powiedzieć wprost swojej córce że nie pochlebia tego co robi.
Co w tym było tak strasznego-czym obsmarowałem teściową???
Wiele jest takich spraw Heleno-jak choćby ciągłe przypisywanie mi że buntuje synów przeciw mamie.
Mimo że ci synowie siadają na wprost mamy i mówią to my pytamy,tata nic o tym nie wie i w niczym nie uczestniczy-on już nawet nic nie mówi mamo.
Nie narzeka,nie marudzi,nie zabiera głosu.
To jedn aalternatywa z jaką ewentualnie musze się uporać.
Druga??? to odejście ,wyprowadzka - wszak żyłem poza domem.
Ale to tez wymaga przemyśleń,ułożenia życia-bez spątaniki.
Przeciez jak mam odejść to już na zawsze.
Trzeba zatem wsio poukłądac,rozpatrzyć za i przeciw.
I głownie spojrzeć jak to wpłynie na moich synów-ten powrót koczowniczego życia.
Tak że Heleno to są moje dylematy-a nie czy traktuje poważnie sakrament małżeństwo czy to dla mnie tylko smark jaki wytrę w chusteczkę i już.
jestem poważnym facetem-wiele razy pisałem miałem swój zły czas,jest mi za niego wstyd-ale ten zły czas pozwolił mi na zrozumienie tego co było złe i mocnego podejścia do naprawy tego.
pozdrawiam
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-07, 11:17
DHL1 napisał/a:
A we mnie samym nie umiem wypracować takowej postawy o jakiej choćby często mówią moi synowie-tato olej to!.
I dobrze, że nie umiesz.
Ja posłuchałem swoich dzieci "rozwiedź się z mamą".
Co o życiu wiedzą dzieci (wtedy 17 i 20 lat)? To my jesteśmy dorośli i to my powinniśmy podejmować decyzję sami i nie pod wpływem rad dzieci.
DHL1 [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-07, 11:36
twardy napisał/a:
I dobrze, że nie umiesz.
Ja posłuchałem swoich dzieci "rozwiedź się z mamą".
Co o życiu wiedzą dzieci (wtedy 17 i 20 lat)? To my jesteśmy dorośli i to my powinniśmy podejmować decyzję sami i nie pod wpływem rad dzieci.
Twardy ale te olej jest w dobrym znaczeniu.
Tu nie chodzi że mam olać związek i mamę.
A jedynie sytuację w jakiej żyję- bo widzą że mnie to dotyka.
Mam olać to co jest -nie przejmować się słowami i niechęcią.
Mam przyjąć że i tak nic nie da się zmienić -bo to wymaga chęci zrozumienia z drugiej strony.
I kwitują to zazwyczaj tak samo -może kiedyś przyjdzie dzień że mama sama zrozumie że chciała zostać żoną i mieć męża.
A na razie bądź taki jak mama -żyj na własny rachunek .
Na co zazwyczaj im odpowiadam-
chłopcy ale ja tak nie potrafię....
był ktoś i nie ma kogoś....
pozdrawiam
strony
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-07, 11:38
Naprawdę Cię rozumiem ... I z tym ,że to mega trudne też , ale na moim przykładzie wiem ,że to mi się wydawało ,, robię wszystko co w mojej mocy by naprawić małżeństwo,, zupełnie inaczej wyglądało w oczach męża , rodziny... byłam zbyt nachalna, niecierpliwa, nawet zaborcza w oczekiwaniach/ odpowiedzi na moje działania... a zachowanie Twojej żony bardzo przypomina mi zachowanie mojego męża ( i pewnie wielu współmałżonków , którzy chcą rozstania ) czyli wszystko jest i było źle, całą przeszłość - wspólną widzą i przedstawiają w czarnych barwach, zieje od nich niechęcią, złością, sprawiają nam ból , dołują ... Pomyśl o tym ,że to ich tarcza obronna by udowodnić sobie,że postępują dobrze odchodząc, rozstając się itd... to pewnego rodzaju argument łagodzący - niestety tylko w ich rozumowaniu... Twoja żona jeszcze nie raz Cię zrani słowami, czynami - zmyślonymi na potrzeby sytuacji, rozwodu... Musisz mieć Boga jako tarczę obronną w takich sytuacjach, chwilach ... Tarczę , która pozwoli zachować Ci spokój , która spowoduje, że nie załamiesz się , nie ulegniesz manipulacji, pomówieniom, nie złamią Cię oszczerstwa w Twoim działaniu... Takie działania współmałżonków to stereotyp , szablon...
Jaka byłaby w tym logika, gdyby nasi współmałżonkowie chcąc opuścić nas byli dla nas mili, uprzejmi, wspominali cudowne chwile, miłe akcenty małżeństwa ? ... Takie przykre ich zachowanie to zagubienie, opętanie... I tak może powinniśmy do tego podejść , jak do chorego człowieka ... Ich przebudzenie może spowodować tylko Bóg , działając bezpośrednio lub pośrednio poprzez innych ...
Masz rację ,że te decyzje , o których piszesz wymagają przemodlenia, może przedyskutowania z kimś kompetentnym oraz wyciszeniem, spokojem i mądrym postępowaniem ....
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-07, 11:48
Cytat:
Ja posłuchałem swoich dzieci "rozwiedź się z mamą".
Co o życiu wiedzą dzieci (wtedy 17 i 20 lat)? To my jesteśmy dorośli i to my powinniśmy podejmować decyzję sami i nie pod wpływem rad dzieci.
_________________
Robimy często takie błędy, bo działamy pod wpływem chwili, pod wpływem zmęczenia kryzysem, braku cierpliwości, poddaniem się , niemocą i bezsilnością ... To bardzo ludzkie odczucia i posunięcia, lecz powiedziałabym ,że sterowane są w dużej mierze przez szatana ... Dopada nas w chwilach zwątpienia i przeciąga na swoją stronę. Tak nami manipuluje,że poddajemy się , opuszczając - wątpiąc w moc Boga w takich chwilach... Świadomość takich momentów, kto nami próbuje sterować i jakie mogą być konsekwencje pomogą nam się szybko otrząsnąć i wrócić na właściwą ścieżkę ... Pewnie wyboistą , ciernistą , okupioną bólem , ale jakże zgodną z naszym sumieniem , wiarą ...
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-07, 12:16
DHL1 napisał/a:
Twardy ale te olej jest w dobrym znaczeniu.
Tu nie chodzi że mam olać związek i mamę.
No to ja zrozumiałem Cię rzeczywiście niewłaściwie. Teraz rozumiem.
helenast napisał/a:
Tak nami manipuluje,że poddajemy się , opuszczając - wątpiąc w moc Boga w takich chwilach...
Niestety
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-07, 12:19
DHL1 napisał/a:
Decyzje o jakich mówię (dziele się z wami) na forum to:
jak żyć obok(niby razem) gdy jest to pieruńsko trudne.
Norbercie, to jest pytanie jakie zadac powinieneś Bogu, z Nim to "przedyskutować", jak każdy z nas, kto do tego miejsca doszedł.
Nikt z forum nie da Ci na to odpowiedzi, żaden człowiek. Choć warrto tak jak napisała to helenast, porozmawiać o tym, o swoich wątpliwosciach i ograniczeniach w w tym, z kimś madrym, moze duchownym. Masz kogos takiego?. A moze rekolekcje ignacjanskie, taki czas tylko dla Ciebie i Boga?
Pamietam w modlitwie, bo wiem jak trudne i bolesne jest poszukiwanie tych odpowiedzi.
Pozdrawiam
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-16, 12:12
DHL1 napisał/a:
Decyzje o jakich mówię (dziele się z wami) na forum to:
jak żyć obok(niby razem) gdy jest to pieruńsko trudne.
Jak trudne???
Z przyczyn osobistych chcę odstąpić od uczestnictwa na forum.
i w jakiś sposób chciałem to wyjaśnić
-dlaczego taka decyzja???
Tak się czasem składa-że to co robimy i tak zawsze będzie widziane jako złe.
Nawet bez względu na to co faktycznie jest i bije w naszym sercu.
To proste....
Bo jeżeli ktoś inny nie chce dojrzeć w nas dobra i tych dobrych intencji-
zawsze nasza postawa będzie oceniana jako zła, niewłaściwa .
Zastanawiałem się ostatnio dlaczego przez tyle lat naszego trudnego czasu moja zona nie była w stanie uwierzyć we mnie,dlaczego zawsze uciekała,oddalała się ,zamykała swe serce,tworzyła szczelny odrębny świat.
Czy to moja postawa??/zachowania???słowa???gesty???mówienie???milczenie???
Zapene w jakims procencie-tak.
Ale to wszystko są rzeczy łatwe do zmiany i naprawy.
A było by to tylko możliwe przy spełnieniu jednego warunku-tego by sama odkryła w sercu
że potrafi jeszcze męża kochać.
Tak ze jeżeli będzie miała sposobność odczytać ten ostatni raz i ten ostatni post...
moja zona....
niech wejrzy głęboko w siebie...niech znajdzie się z tamtych dawnych lat....nie tych pozerskich jakie teraz są....
i zada sobie pytanie....
kochałam go kiedyś.....czy był to tylko pic...
pozdrawiam i życzę wszystkim uczestnikom forum,,, wszystkim uczestnikom 12 kroków i spotkań sycharowskich......
tylko dobrych dni w zyciu
Norbert
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-28, 09:23
Norbert do zobaczenia w drodze
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-28, 12:22
Norbert serdecznie pozdrawiam!! przesyłam dobre myśli.............
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-28, 12:52
Ja również Norbercie pozdrawiam i otaczam modlitwą
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.